Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-05-2015, 12:05   #11
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
-Herr Elhardt, było by to ciężkie bo za dużo szczury zeżarły. Stawiałbym że od ostrzem w górę pochylonym nóż się wbił, ale więcej pewnikiem nie powiem bo nie wiem. Dokładny zgon…dawno. Poleżał sobie już tu trochę nasz koleżka. Wieczorem kto by go spotkał więc po wieczorze, ale to tyle jeno, dokładniej ustalić nie mam jak. Co do zabójcy nie sądzę by miał pan racje… dodał lecz przerwał zamyśliwszy się.

Krammer był prostym człowiekiem. Wygodnym i niespecjalnie lubiącym schylać się do cierpiących bliskich. To stanowiło dużo przeszkodę w jego fachu. Postawny, nieogolony, uśmiechnięty jak można było sądzić. Nie znosił się męczyć… ale…

-ale mogę to nawet sprawdzić..przynajmniej w odniesieniu do panienek dodał po chwili milczenia konował. Wyjąwszy nóż schylił się by zbadać fiuta pacjenta. Nie zamierzał go dotykać, bogowie chrońcie, ale sprawdzić czy nie ma śladów czy trupek się przed śmiercią nie pieprzył. Przy okazji planował urżnąć Memonowi jaja. Znał paru takich co srebrem za nie zapłacą…w napoju na potencje.

[rzuty: 3,62, 78, 21, 59]
 
vanadu jest offline  
Stary 19-05-2015, 19:02   #12
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Wilhelm był przerażony. Nie dość, że jego słowa trafiły niemal w kompletną pustkę, to jeszcze ze zgrozą musiał obserwować poczynania swoich sąsiadów. Szlachcic wiedział, że mieszkańcy kamienicy nie należą do uczciwych, ani nawet przyzwoitych ludzi, ale żeby okradać zmarłych to już była gruba przesada. Podłe hieny cmentarne - pomyślał - Co ja tutaj robię? Muszę stąd jak najszybciej uciekać.
Wilhelm zszedł ze środka podwórka i z niemym przerażeniem obserwował, jak niejaki Krammer obcina przyrodzenie zamordowanemu zbirowi.
Ten czyn przepełnił czarę goryczy. Wilhelm wiedział, że musi działać.
Ostrożnie przesunął się na tył grupy, a następnie szybko czmychnął do kamienic.
Z głośno bijącym sercem skierował się do piwnicy, gdzie właścicielka trzymała jakieś rupiecie, kartofle oraz opał na zimę.
Wilhelm zamierzał wydostać się z kamienicy korzystając z niewielkiego okienka, które wychodziło na ulicę. Było to niewątpliwie małe okno, ale de Banderof schudł mocno w ostatnim czasie, więc przypuszczał, że się zmieści.
W swoim pokoju nie miał praktycznie żadnych cennych rzeczy. Wszystko, co stanowiło jego bogactwo i osobisty majątek miał przy sobie. Najcenniejsze z tego wszystkie było jego własne życie. I je zamierzał ocalić za wszelką cenę.

Rzuty: 95,20,81,37,57
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 19-05-2015, 20:28   #13
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Igor był załamany. Kolejne minuty mijały i nie wpadł na żaden chędożony plan. Kompletnie nie miał pomysł, jak się wydostać z tego burdelu. W takiej chwili wręcz wypadało wziąć się w garść i napić się czegoś mocniejszego. Upewnił się, że ma przy sobie sakiewkę i sztylet, po czym szybkim krokiem ruszył do najbliższej piwiarni "Oberżnięty Szyling", gotów wypić wszystko co tam dają - choćby i te pomyje, które śmią zwać piwem. On miał jednak ochotę na wino - kwaśne, ciemne i beznadziejne. Były tam też dziwki... oraz łotry wszelkiej maści. Igor szedł tam nie bez powodu - zamierzał zasięgnąć języka i poznać fachową opinię. Wieść już się pewnie rozniosła... a pół Nuln wyrobiło już sobie zdanie na ten temat.

Scherer odpiął od pasa manierkę i pociągnął solidnego łyka przepalanki. Otrząsnął się. Trzeba działać. Szybkim krokiem ruszył w kierunku piwiarni.


***

W "Oberżniętym Szylingu" sprawy miały się jak zwykle. Beczkowaty sufit pokryły czarne plamy sadzy, podłogę stanowiło ubite klepisko, a w powietrzu unosiła się woń dymu, zepsutego mięsa i wymiocin. Wysokie, łojowe świece stojące na stołach dawały więcej dymu niż światła, pogrążając izbę w mglistym półmroku. Wino zamówione przez Igora wydawało się w tych ciemnościach raczej brązowe niż czerwone. Przy drzwiach siedziały trzy zajęte piciem kurwy, stare i brzydkie. Gdy Scherer przekroczył drzwi knajpy, jedna obrzuciła go pełnym nadziei spojrzeniem. Był zdesperowany, ale nie aż tak, poza tym przybył tu po coś innego. Łachmyta potrząsnął głową i kobieta powiedziała kobietom coś, co je rozbawiło. Potem nie zwracały już na niego uwagi.

Prócz właściciela i dziwek, w knajpie przesiadywało kilku złodziejaszków, za starych, by obrzynać sakiewki, zarabiających na sprzedawaniu "cennych" informacji. Byli też ci, którzy byli leniwi i nie chciało im się wychodzić na ulicę. Igor wypatrzył wśród kłębów dymu Flayholtza, starego oberwańca, popijającego jakiś odpychający trunek z brudnego kubka. Obok niego zasiadało dwóch młodszych mężczyzn, mniej więcej pięćdziesięcioletnich. Scherer usiadł na wolnym krześle.

- Witaj "Paluch". - zwrócił się do Flayholtza. - Słyszałeś już o Mamunnie? Mam taki problem, słuchaj... wiesz może, kto mógł maczać paluchy w tej... zbrodni? - zakończył, perfekcyjnie oddając tembr głosu starego sierżanta Zellena.

Mężczyźni roześmiali się, Igor też. Gdy rozbawienie przebrzmiało, "Paluch" nachylił się, uniósł do góry palec, zwracając na swe słowa uwagę rozmówców i zaczął.

- No więc...


***
Rzuty: 34, 08, 67, 99, 42
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 19-05-2015 o 20:31.
Fyrskar jest offline  
Stary 20-05-2015, 08:52   #14
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Gruby przez chwilę ponownie się zmieszał - nie był pewien co właściwie powinien zrobić, pożałował sakiewki Mammuna, skrzywił się na widok kastracji w wykonaniu Krammera, podejrzliwie spojrzał na Wilhelma...

Zanim sobie to wszystko poukładał, wokół zrobiło się co bądź pustawo, a na pewno luźniej.

- Hans, to ty? Miałem tu gdzieś butelczynę dla ciebie i kolegów, jeśli obleźliście już wszystkie lokacje i powiesz mi, gdzie najlepiej iść. Chociaż, karwia, nie mam dzisiaj czasu, widziałeś co tu się wyrabiało...? -

Prosta prawda o życiu w Nuln była taka, że każdy, kto nie nazywał się Hans, był kumplem jakiegoś Hansa, szczególnie jeśli można było na tym zarobić butelkę gorzałki.

Waldo nie popędzał niespodziewanego gościa, pozwalając mu samemu dojść do odpowiednich wniosków - zamiast zaglądać dokładnie w stertę, co mogłoby być niemile widziane, przeszedł parę kroków do wózka i wyciągnął obiecane alko, niby przypadkiem zapominając schować klamoty po zmarłym Franzu, w tym sakiewkę denata.

58, 18, 40, 96, 67


 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 20-05-2015 o 09:01.
Someirhle jest offline  
Stary 20-05-2015, 14:20   #15
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wilhelm nie miał w sobie dawnej odwagi a towarzystwo na podwórku i gówno w które wdepnął wyprały go z wszelkiej nadziei. Wiedział, że jeśli ma ocalić swój żywot, to musi działać sam. I szybko. Bardzo szybko. Spierdalać. Zagracona piwnica była mu znana. Raz czy dwa krył się w niej przed karcianymi partnerami, którzy przyszli odebrać swoje długi. Teraz brnął po ciemku po omacku wymacując przejście. Raz czy dwa coś szarpnęło go za ubranie, dłonią macając połamane sprzęty wbił sobie głęboko jakąś drzazgę, ale wkrótce dotarł do zbawczego okienka. Poczekał aż oddali się odgłos czyichś kroków, po czym wspiął się po rozwalonych sprzętach i wypełzł na ulicę. Przez chwilę szarpał się ze szpadą, która zaklinowała się o murek – ostatnią cenną rzeczą jaką wciąż miał – wkurwiony, że nie zastawił jej wczoraj, tak jak planował. W końcu wyszarpnął ją sypiąc wilgotnym tynkiem i wypełzł do rynsztoka. Szybko stanął na nogi, otrzepał się i rozejrzał czujnie w koło. Nie widząc nikogo ruszył czym prędzej przed siebie. Byle dalej…

***

Eryk brudząc sobie ręce w krwi zmarłego zaległej na jego podbrzuszu i gaciach rozciął spodnie uwalniając sporych rozmiarów członka zabitego zbira. Cóż, fanatycznym zwolennikiem kąpieli to on nie był. Brudne gacie nosiły na sobie ślady pożółkłego moczu i zaschniętej spermy a sztywność materiału dowodziła, że i pranie miał w planach na przyszłość. To mógł być dowód na wczorajszy seks. Równie dobrze mógł być to dowód na seks od wczesnej wiosny. Wydobywając męskość szybko odciął ją nożem i schował do skórzanego woreczka. Zawsze kilka pensów. Zrobiwszy swoje rozejrzał się po podwórzu na którym został tylko on, Gruby Waldo i wymądrzający się Aldred. Reszta rozpełzła się po okolicy.

***

Rosen ruszył zaraz po tym, jak uwolnił silnorękiego „Kasy” od zbędnego mu żelastwa. Nawet zdziwił się, że jego pryncypał sam tego nie zrobił będąc na podwórzu, ale błędy jednych bywały korzyścią innych i Rosen nie miał zamiaru na to narzekać. Bogatszy o sakiewkę Mammuna, która z całą pewnością była więcej warta niż jego własna, wiedział że tylko Anna może mu pomóc zdobyć jakąś informację…

***

Igor pierwszy opuścił towarzystwo i szybko skierował swe kroki do najbliższej mordowni. Był w niej bywalcem i wiedział, że znajdzie tam napitek, który uspokoi jego zszargane nocną pobudką nerwy. Szybko omiótł gości spojrzeniem i ruszył do znajomej twarzy pochylonej z dwójką innych moczymord nad swoimi sprawami. Suto rzecz jasna zakrapianymi. „Witaj Paluch…” zwrócił się do znajomka przysiadając się i wyłuszczając swą sprawę. Po szybkich spojrzeniach jego towarzyszy zgadł, że trafił dobrze.

- No więc… - „Paluch” pochylił się nad stołem skłaniając wszystkich do tego, by uczynili to samo. Informacja była kapitałem, nie obwieszczeniem publicznym. Za nią zwykle się płaciło. Igor nie bez smutku położył na blacie szylinga. „Paluch” położył na nim swą sękatą łapę, po czym podjął zaczętą opowieść. - … słyszałem, że Bernard nie jest już takim przyjacielem „Kasy” jakim był niegdyś… - chłopcy przy stole zaśmiali się z żartu. Wszyscy wiedzieli, że sąsiadujące ze sobą gangi raczej nie darzą się ciepłymi uczuciami. - … Podobno miał kogoś wśród ludzi „Kasy” i ten się wściekł szukając przecieku. Wszyscy o tym słyszeli, bo „Kasa” ostatnio zrobił się nerwowy i bardzo … przekonująco pytał o tę sprawę. Mammun widać też pytał. Może dostał odpowiedź…?

- Raczej zabrał ją ze sobą do grobu…
- Igor przycisnął swą dłonią dłoń „Palucha”. Nie czuł by dostał to, za co zapłacił. „Paluch” nie spierał się. Pokiwał głową i nie spiesząc się kontynuował. – Chłopaki Bernarda ostatnio siedzą w „Słonecznej” a to już teren „Kasy. Nie kryją się z tym i tylko piją. Nie można o to mieć do nich pretensji. „Kasa” miał tam kilku wyrywnych chłopaków. „Czerwonego”, Serpico, „Brodę” i paru innych. Mówi się, że zniknęli zaraz po tym jak zniknął Mammun. Czyli wczoraj. Może przeszli do Bernarda?

- Ja żem widział dziś wieczorem Serpico. Chodzi do takiej jednej, mogę poprowadzić…
- drugi z kompanów „Palucha” wtrącił się w chwili, kiedy drzwi mordowni się otwarły wpuszczając kolejnego gościa…

***

Rosen szybko ustalił gdzie znajdzie Annę. Musiał przy tym ściągnąć jakiegoś gacha z „Rudej” Moe, ale mu to w niczym nie przeszkodziło. Awanturującego się klienta wyciął w pysk uspokajając go na chwilę wystarczającą do zdobycia informacji, po czym ruszył gdzie musiał. Najwyżej se chłop odbije na dziewce, nie jego problem.

Anna czatowała w „Oberżniętym Szylingu”. Blisko. Mógł w sumie zacząć od mordowni, ale nie wpadł na to. Wszedł pewnie, bo i nie specjalnie miał się z czym kryć. Zobaczył ją od razu przy barze. Zobaczył jak pobladła, pewnie myślała że przyszedł po kasę. Skinął głową Gerhardowi, który zza kontuaru uniósł w górę kufel pytając wzrokiem czy nalać. Szybko też postawił pełny kufel na drewnianym blacie, obok Anny i przysiadającego się do niej Rosena. Ten wyłowił w półmroku pochyloną nad stołem czwórkę obszarpańców nie bez zdziwienia dostrzegając wśród nich łachmytę Igora, sąsiada. Obserwując ich złapał za łokieć Annę i przyciągnął ją bezceremonialnie do siebie.

- Nie mam jeszcze kasy… Jutro mam płacić… - wyszeptała mu do ucha a on pokiwał głową. Termin miała na pojutrze, ale widać odrobina nacisku potrafiła zdziałać cuda. Nie miał nic przeciwko na wcześniejszą wpłatę tygodniówki. Poza tym, znaczyło to że wiedzie się jej ciut lepiej niż to prezentowała w opowieściach. To też warto było przemyśleć.

- O Mammuna pytam. Co wiesz… - warknął jej krótko w ucho nie chcąc powodować nadmiernego zainteresowania zbędnych słuchaczy. Anna zdawało się że pobladła, po czym pochyliła się jeszcze mocniej nad uchem Rosena. Tak, jakby miała coś na sumieniu…

- Podobno załatwili go! – „Toż mi kurwa rewelacja!” pomyślał Rosen, ale jej nie przerywał. – Widzieli go wczoraj koło południa w „Słonecznej”. Tam pobił się z tym kowalem, Merghelem czy jak mu tam, tym co to na szybko potrafi u siebie różne rzeczy ponaprawiać. – Rosen wiedział o kogo chodzi, więc tylko skinął głową zachęcając ją do dalszej gadki – Dali se po mordzie, ale nic wielkiego. Później Mammun z kimś rozmawiał, ale nie wiem z kim. Tylko „Chuda” Ritta mówiła, że jakiś taki niewzględny koleś. I z nim poszedł gdzieś…

- Jak ten koleś wyglądał?
– Rosen przerwał jej w pół słowa.

- No mówiła, że tak nijako, szary taki. Niski i drobny. Jak szczurek. Nie pytałam więcej, bo i po co? Nie moja sprawa…

Co racja to racja. Rosen też nie wtrącał się w cudze sprawy. Tak długo, jak one nie wtrącały się w jego…

***

Waldo popił solidnie zerkając na wypełzającego spod sterty łachmanów i śmieci „Hansa”. Drobny, szczurkowaty, nijaki. Tylko oczy czujnie obserwowały Krammera i Aldreda, którzy zaskoczeni jego pojawieniem się znikąd stanęli w gotowości. Przybysz znikąd, a właściwie spod sterty śmieci, wytarł ubłocone dłonie o spodnie i przetarł nimi ubłoconą sakramencko twarz. Uśmiechnął się lekko, nieśmiało wręcz i podszedł do Grubego Waldo stając obok niego.

- Cześć Waldo. – Waldo zdziwił się nie mniej, niż pozostali, bo nie przypominał sobie by się z nieznajomym znali. Widząc jego zaskoczone spojrzenie nieznajomy wyjął butelczynę z dłoni Waldo, pociągnął z niej łyk i oddał mu spiesznie. – Hans Reeb. Poznaliśmy się w „Oberżniętym Szylingu”. – Waldo bywał w nim na tyle często, że mógł poznać tam pół Nuln, ale mordy rozmówcy nie potrafił sobie przypomnieć. Tyle, że nie musiało to znaczyć nic, mordę miał całkiem nijaką. - Dzięki, żeś mnie nie wydał. Szukałem w tym gównie czegoś wartego. Jakbym wiedział, że tu mieszkasz, nie szukał bym…

To było zrozumiałe. Jednak Waldo nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś w tej historii nie gra.

- Długo żeś tu siedział? – pytanie zadane mimochodem, popijając łyk i podając nie bez żalu butelkę z powrotem szczurkowatemu. Odpowiedź zdawała się kluczowa. Reeb pokręcił głową i wzruszył ramionami. Coś w jego gestach było dziwnego. I choć wyglądał na ulicznika, dłonie miał bardzo delikatne…

- Przyszedłem ledwie przed rozróbą. Miałem szczęście. Jakbym się nie zamelinował wzięli by się za mnie. Ale szkoda, że nie zdążyłem zająć się tym ciulem. Miał sakiewkę…



.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 20-05-2015 o 14:23.
Bielon jest offline  
Stary 20-05-2015, 14:56   #16
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
“Oberżnięty szyling” nie należał do nazbyt przyjemnych miejsc. Dostać w mordę było tam równie łatwo, co o chorobę weneryczną będąc stałym klientem burdeli. Rosen wszedł do środka, i było wiadome, że nikt do niego nie wyskoczy. Za dużo osób go tam znało i za dużo osób się również bało. Nie mówił nigdy za wiele. Oratorem żadnym nigdy nie był, i z pewnością nie zostanie. Anna jak zawsze spóźniała się z kasą, co nie było dla niego nowością. Zapewne gdyby nie sytuacja z “Kasą” zapewne by ją przycisnął, ale tak potrzebował informacji. Poza tym dziewczyna zawsze umiała mu się dobrze odwdzięczyć. Gerhard od razu podał piwo, które jak zawsze smakowało niczym krowie szczyny, ale zaschło mu w gardle. Na gorzałkę było jednak za wcześnie.

Rozmowa trwała krótko, bowiem Anna odpowiadała dość treściwie, jakby nie chciała przeginać pały. Z nią umiała jednak zaskakująco dobrze się obchodzić, co nie raz i nie dwa, udowadniała. To potem. W spokoju wysłuchał co dziewczyna miała do opowiedzenia, tym bardziej że trop prowadził teraz do “Chudej Ritty”. Z nią trzeba będzie ostro pojechać. Chuj że kasa zawsze była na czas. Jej niewyparzona morda od pewnego czasu zaczynała działać na nerwy Rosenowi, który akurat dziś nie był w nastroju na dyskusje i gierki. Tym bardziej ze strony zwykłej kurwy.

Spojrzał na Annę i rzucił tylko:
-No to się przejdziemy jeszcze - pogładził jej twarz dłonią. Gdyby nie to jak im pomagał to za ich usługi musiałby płacić sowicie królewską nagrodę. Anna jako jedyna na widok jego ryja nie płakała i nie skomlała. Twarda dziewucha.

Wziął ją za rękę i ruszył z nią na zaplecze. Gerhard nie powinien przeszkadzać, a nie raz nie dwa korzystał już sobie w taki sposób. Gdy już się tam znaleźli bez słowa pchnął ją na stół i przyparł swoim cielskiem ją do niego. Dłoń powędrowała do dołu. Anna o dziwo się nie opierała.
Całość trwała nie dłużej niż kilka minut. Po wszystkim dziewczyna usiadła w rogu i zapaliła.


-Jesteśmy kwita - rzucił pochmurnie ochroniarz, dając znać, że dług dziewczyny został uregulowany. Teraz trzeba było zająć się Chudą Rittą.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 20-05-2015, 15:53   #17
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Imć Krammer obmył ręce w wiadrze studziennym i wytarłszy łapy w jaką szmatę rzucił do Waldo: -Schowaj trupa do piwnicy, wywdzięczę się kiedy. Do starej albo co. Muszę iść coś załatwić

Po czym szybkim krokiem ruszył na miasto. Bycie lekarzem ma liczne plusy. Bycie tanim lekarzem nie zabijającym zwykle pacjentów gwarantuje pewien status. Brak oporów w przyjmowaniu wszelkich pacjentów, krótka pamięć i niezdawanie głupich pytań gwarantowało zaś że mało kto bez naprawdę dużego powodu wepchnie mu nóż pod żebro. Erik Krammer był tani. Nie był pierwszorzędnym lekarzem i wad miał bez liku. Ale był na pewno najlepszym lekarzem jakiego dało się kupić srebrem miast złota. Dlatego kończyły u niego bandziory, kończyły kurwy, kończyli tez strażnicy. Wybór pacjentów miał zawsze szeroki. No i jeszcze nigdy żaden strażnik miejski nie przywalił się do niego na ulicy, a to zawsze duży plus w dzielnicy takiej jak ta. Celem jego wizyty byli tym razem stróże prawa. Nie daj bogowie nie zamierzał na nic donosić. To było by durne i samobójcze. Chciał zrobić interes.

„Głownia fajki” była nędzną knajpą. Ale sporo srebra zostawiał tu czcigodny lekarz. Jak również pewien stary sierżant tutejszej tak zwanej straży. Tajemnicę lekarską stanowiło to, że miał on drobny problem. To znaczy mówiąc krótko nie stawało mu tak często jakby chciał… a tak po prawdzie to chyba wcale. Na szczęście były na to stosowne środki – bezpłatnie dostarczane przez fana świętego spokoju i wiecznej przyjaźni między ludźmi. A przynajmniej braku ciosów w ryj.

-Dobry rzucił siadając przy stoliku strażnika i kiwając na karczmarza by podał piwo. Było mu potrzebne, o tak. –Biznes jest. Dwa właściwie. Po pierwsze pod wieczór będę miał kolejną porcję eliksiru rzucił cicho

Składniki pierwsza klasa, dopiero co przyjechały. Druga jest taka, że wiesz pan kto dziś zszedł. Przydało by mi się wiedzieć kto go capnął. Jakby chłopaki coś usłyszeli niech wpadną z dobrym słowem. Wiedzą, że umiem się odwdzięczyć.

Pociągnął zdrowy łyk piwa i dodał głośniej –I niech przylezą w końcu po te zioła bo znów się kurwa jeden od drugiego zarazi tym wiosennym gównem i będę się dwa bite tygodnie pierdolił z podnoszeniem ich na nogi

[14,53,22,19,85]
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 20-05-2015 o 18:46.
vanadu jest offline  
Stary 20-05-2015, 17:00   #18
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
To co zobaczył Aldred w wykonaniu Eryka, była jedną z najbardziej obrzydliwych rzeczy jakie widział w swoim życiu, na ten widok podniosło mu się z obrzydzenia, tak że musiał obrócić wzrok żeby nie patrzeć na to co wyrabiał Eryk, Aldred na pewno nie nazwał by tego ,,prawidłową sztuką medyczną''. A samego Eryka nazwał by bardziej, po tym co widział cyrulikiem niż wykształconym medykiem, choć w duchu przyznał że Eryk ręką pewną ma do noża i lanceta. Tak towarzystwo które mieszkało w kamienicy nie było najlepsze, pomyślał Aldred zauważając przy tym słusznie że jednak mieszkanie w bursie kolegium magi było by tysiąckroć lepszym pomysłem, a jeszcze lepszym pomysł było zostanie serwitorem mistrza lub kopistą. Tak już dawno należało tak postąpić i zostać w kolegium nie dość że to znacznie bezpieczniejsze to jeszcze bardziej owocne wiedzą.
Aldred widząc że Eryk skończył swoją pracę i kazał Waldowi schować trupa do piwnicy, kiwną tylko głową po czym rzekł krótko.
-Jak ktoś by mnie szukał, niech kieruję się do kolegium magi, tam niech pyta się mistrza Adelbertus, z kolegium płomieni.

Potem Aldred ruszył w kierunku kolegium spodziewając się miłego przyjęcia ze strony swego promotora, a jeszcze bardziej zadowalał go fakt że mistrz potrzebował serwitora. W końcu nie po to tyle czasu namawiał Aldreda na tą funkcję, najwyraźniej był mu potrzebna pomoc i jak by głupio nie zabrzmiało osobisty sługa.

---------------------------
rzuty k100 1.23 2.37 3.97 4.34 5.16
 

Ostatnio edytowane przez Orthan : 20-05-2015 o 18:03.
Orthan jest offline  
Stary 20-05-2015, 21:03   #19
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Wilhelm nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Przemknął przez piwnicę, nikt kto nie zatrzymał i bez większych komplikacji zdołał wydostać się na ulicę. Bogowie mu sprzyjaj.
- Może w końcu, zła karta się odwróci - pomyślał.
Gdyby tylko miał przy sobie jakąś większą gotówkę, zapewne już siedziałby w jakieś zaplutej mordowni i testował swoje szczęście, przy grze w kości.
Jego mieszek jednak był niemal pusty, więc ten plan musiał poczekać na definitywnie lepsze czasu.
Wilhelm przyległ do ściany i rozejrzał się po ulicy. Na szczęście była pusty. Ktoś tędy niedawno przechodził, wszak słyszał jakieś kroki, gdy stał w piwnicy pod okienkiem. Najwyraźniej jednak już się oddalił.
Noc była ciemna, choć oko wykol. Zapewne w innych okolicznościach Wilhelm, sarkałby na taką aurę, ale obecnie było mu to na rękę.
Szlachcic nie zamierzał czekać do rana, aby sprawdzić, co zrobi "Kasa" i jak cała sprawa z martwym Mammunem się rozwiąże. On zamierzał jeszcze tej nocy opuścić Nuln i poszukać innego, bezpieczniejszego miejsca do życia.
- Może nawet powłóczę się po traktach - pomyślał - Ponoć można na tym zarobić jakiś grosz.

Wilhelm ruszył ostrożnie przed siebie i kierował się w stronę bram miasta. Te zapewne o tej porze były zamknięte, ale szlachcic miał pewien pomysł.

- Stać kto idzie? - zapytał zaspany strażnik.
- Dobry człowiek - odpowiedział Wilhelm uśmiechając się nieśmiało - Muszę cię prosić żołnierzu o pomoc. Moja teściowa zmierza do mnie w odwiedziny. Pech jednak chciał, że ponoć koło odpadło od wozu. Muszę iść ją wspomóc i czuwać nad jej bezpieczeństwem. Wypuść mnie proszę.

Rzuty: 95,44,20,34,71
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 20-05-2015, 21:18   #20
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Igor podziękował skinieniem głowy "Paluchowi". Był rzetelny, ale drogi. A jego kompan... to chyba będzie "Jęzor". Serpico... warto z nim zadzierać? Scherer wiedział, że stąpa po kruchym lodzie, ale zaszedł zbyt daleko, by teraz się poddać. Otarł spocone czoło. W tłumie mignął mu Rosen, ale wyszedł z dziwką. Szkoda, mogliby się podzielić informacjami. No cóż... może zawsze wydać właśnie jego. Wygląda, jakby mógł sobie dać radę z Mamunnem. A historyjkę się wymyśli, "Kasa" uwierzyć może... potem.

- Prowadź więc. - rzekł w końcu do rozmówcy. - Pogadam z tą dziewką. I nie martw się, umiem się odwdzięczyć, psia jucha...

Rzuty: 24, 67, 54, 89, 07
 
Fyrskar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172