Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2015, 17:56   #11
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Kusza to świetna broń i Wróbel, choć preferował bardziej bezpośrednie metody, potrafił docenić jej walory. Niestety miała jedną wadę. aby w pełni się nią nacieszyć, należało być po właściwej stronie bełtu. On chwilowo nie był i to doświadczanie przypomniało mu, że tak prozaiczna, żeby nie powiedzieć prostacka rzecz jak tarcza, też zasługuje na szacunek. Wprowadzenie odpowiednich zmian, w jego prywatnej hierarchii "rzeczy godnych opisania w poemacie", nie zajęło więcej jak pół uderzenia serca i już mógł wrócić, do głównego celu swej wizyty. Wiersz o tarczy na pewno kiedyś jeszcze napisze, jak znajdzie chwilkę, czy dwie.

*****


Tarczę trzymaj wysoko,
Dźgaj ostrym końcem,
Najlepiej celuj w oko,
A ujrzysz jeszcze Słońce!

*****


Wróbel nie deliberował, tylko działał. Nie miał zamiaru dawać kusznikowi czasu na przeładowanie. Ruszył na przód praktycznie od razu, jak tylko przyjął bełt na tarcze. Przebiegając przez korytarz, wstrzymał oddech, nie chcąc oddychać dymem, który wszak mógł być zatruty i w biegu machnął parę razy tarczą, jak wachlarzem, chcąc rozwiać dym. Jego zamiary się nie zmieniły. Nadal chciał zobaczyć, co siedzi w głowie zabójcy. Najlepiej zaglądając przez otwór wylotowy w jego czaszce.
 
malahaj jest offline  
Stary 15-06-2015, 18:46   #12
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Biały dym zdążył już opaść, a tajemniczy napastnik wraz z resztą kompanii rozmył się po kamienicy. W przestronnym holu pozostał tylko Hargin z kuszą w rękach. Nadal naładowaną, gdyż zmarnował okazja do strzału, która trafiła mu się przed momentem. Po tym jak zabójca cisnął szklaną kulą o podłogę, krasnolud miał sposobność, aby wypuścić bełt w jego kierunku. Zdążył w porę napiąć cięciwę i wycelować. Wystarczyło tylko nacisnąć spust. Jednak w decydującym momencie zawahał się, dając Wróblowi czas, żeby ten wszedł mu w linie strzału. Ponury nie chcąc ryzykować zranienia kompana, musiał opuścić kuszę, pozwalając bez przeszkód uciec zakapturzonemu mężczyźnie.

Niech se ucieka. Nic mi do niego i nic mi po jego śmierci.”

Hargin nie widział sensu w ściganiu, a tym bardziej w zabiciu nieznajomego. No, że chyba w celu ściągnięcia na siebie jeszcze większych kłopotów. To też machnął tylko ręką, widząc Wróbla i Magnara ruszających w ślad za zabójcą. Obaj, jak wygłodniały wilki, które poczuły krew, rzucili się w pogoń za swoją ofiarą. Dobrze wiedział, że daremny trudem byłoby próbować ich teraz zatrzymywać. Zresztą nawet jeśli byłoby inaczej, to Ponury ich niańką zamiaru być nie miał. Podobnego widać zdania byli również Gustav z Meinholfem, którym z kolei za chciało się zwiedzanie posiadłości.

Prosimy się o kłopoty.”

Krasnolud pokręcił z niedowierzaniem głową, zastanawiając się jakim sposobem udało mu się wdepnąć w to gówno? Bo, że cała sprawa śmierdziała z daleka, to nie miał wątpliwości. Na dodatek wyglądało, że nie ma nawet co liczyć na sowitą nagrodę obiecaną im przez kobietę... właśnie kobietę! Hargin uderzył się w czoło otwartą dłonią i szybko podbiegł do drzwi.

Ciało pulchnej kobiety nadal zalegało, tak jak ją Gustav zostawił, na środku ulicy. No może, tylko kałuża wokół niej wydawała się bardziej czerwona od krwi. Dziw brał, że nie jeszcze nie ściągnęła na siebie uwagi jakiś niepożądanych oczów, ale widać paskudna pogoda, podsiadała jakieś plusy.

Nie chcąc dłużej kusić losu, że ktoś w końcu wezwie straże, krasnolud wychylił się ostrożnie za próg. Gdy tylko poczuł na sobie znów krople deszczu, przeszedł go nieprzyjemny dreszcz, ale przynajmniej nigdzie nie dostrzegł żywej duszy, a nawet kamienice w pobliskich domach miały pozamykane okiennice. Wykorzystując więc okazję, w pośpiechu podbiegł do kobiety i chwycił ją wpół.

- Eeeh... - stęknął z wysiłku, kiedy podniósł martwe ciało i zarzucił sobie je na plecy. Choć do ułomków nie należał, to niewiasta widocznie za życia musiała jeść według potrzeb, bo swoje warzyła. Niosąc ją zastawiał za sobą krwawą ścieżkę. Na szczęście po chwili rozmywał ją padający rzęsisto deszcz.

Gdy Hargin dotarł z powrotem do holu kamienicy, nikt nie spieszył mu z powitaniem, zatem ostrożnie położył zwłoki kobiety przy ścianie pod portretem jakiegoś siwego starca. Ten spojrzał na niego swoimi brązowymi oczami z wyrzutem, jakby to sam syn Gottrina odpowiadał za śmierć kobiety. Bełt w jej plecach i kusza przy boku krasnoludu jakby to sugerował. Ponury jednak nic sobie z tego nie robił. Odwrócił wzrok od obrazu i poszedł zamknąć wejściowe drzwi. Pozostało mu tylko teraz czujnie czekać na powrót kompanów.
 
Lakatos jest offline  
Stary 16-06-2015, 11:57   #13
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

"Dobre chłopy do bitki i do wypitki" - tak określano ich ekipę w niektórych kręgach, zwłaszcza, gdy w czasie biesiadowania przez gardła rozmówców przepłynęło morze alkoholu. I chyba coś w tym było, bo zwykle podczas takiej popijawy znalazł się ktoś, komu można było dać w czajnik, a nic tak człowieka nie odstresowywało, jak porządna bijatyka. Teraz nadarzyła się kolejna okazja, z której krasnolud i Marienburczyk nie mogli nie skorzystać. Magnar, szukając wciąż swojej zagłady pognał pierwszy, a już po chwili dołączył do niego Wróbel, rozbijając tumany białego oparu swoją tarczą. O dziwo, po drugiej stronie mgły nikt na nich nie czekał. Nie było zasadzki i kolejnego posłanego w ich kierunku bełtu.

Do dalszej części domu prowadziła już jedynie droga w prawo, więc mężczyźni bez wahania skręcili w tę odnogę i biegnąc węższym korytarzem, niż ten w holu, szybko ocenili sytuację. Wszystkie drzwi na obu ścianach były zamknięte, z wyjątkiem ostatnich, wieńczących korytarz. Nie mając czasu i większego wyboru, obaj wpadli na drewniane, łukowate schody prowadzące w dół. Mniej więcej w połowie drogi do ich nozdrzy wdarł się zapach wilgoci przemieszany z cierpką, ale wyraźną wonią wina. Ostatnie schodki pokonali skokiem i moment później znaleźli się w przestronnej piwnicy, która okazała się być również winnicą.


Spore pomieszczenie wypełnione było niemal po brzegi beczkami i butelkami wina. Gdzieniegdzie pod ścianą dostrzegli drewniane, zalakowane skrzynie, każda z kartką opatrzoną innym nazwiskiem, co mogło oznaczać, że gospodarz tego domu trudnił się handlem alkoholem. Sufit był niski, tak, że Wróbel musiał nieco pochylić się do przodu, co nie było zbyt wygodną pozycją. Nim mężczyźni podjęli decyzję, co dalej, z głębi piwnicy usłyszeli dziwny dźwięk - coś, co brzmiało, jakby ktoś przesuwał czymś ciężkim po nierównym, kamiennym podłożu.

Z uniesioną bronią ruszyli w tamtym kierunku, a gdy wypadli zza stelarza z beczkami, ujrzeli mężczyznę w płaszczu, za którym tutaj przyszli, mocującego się z grubo ciosanym kamieniem w połowie maskującym zionącą czernią dziurę w kamiennej podłodze. Najwyraźniej popełnił błąd, nie pozostawiając sobie otwartej drogi ucieczki, a Wróbel i Magnar przynajmniej wiedzieli już, skąd nadszedł.
Skrytobójca był zupełnie zaskoczony ich widokiem. Odrzucił kamień i zerknął na miecz leżący nieopodal.
- Żywcem mnie nie weźmiecie, psubraty! - Warknął w ich stronę, rzucając się w kierunku ostrza.


Nie tracąc czasu, szlachcic i ciura zabrali się za metodyczne przeszukanie domu i zbadanie układu pomieszczeń. W końcu mogli na spokojnie otaksować wzrokiem przedpokój, a ten prezentował się naprawdę bogato. Na ścianach wisiały potrety myśliwskie i gobeliny, na podłodze leżał gruby, błękitny dywan. Bogato rzeźbione, łukowate schody prowadziły na piętro. Wprawne oko Meinholfa oceniło, że za co najmniej trzy gobeliny mogliby dostać sporo złota. Nie było jednak czasu, by je teraz ściągać i wyjmować z ram.

Ruszyli więc dalej i kolejnym pomieszczeniem, które odwiedzili, był pokój gościnny leżący naprzeciw schodów. Na jego wspaniałe wyposażenie składało się kilka eleganckich, obitych skórą foteli, spory stół, wielki ozdobny kominek i kredens, który Lies szybko przeszukał, znajdując w nim cztery złote korony i naszyjnik białych pereł. Obaj mężczyźni od razu wyciągnęli również odpowiednie wnioski - ktokolwiek napadł na dom, nie przyszedł tu z zamiarem grabieży. Szybko opuścili salon i ruszyli korytarzem do kolejnego pomieszczenia, którym okazała się jadalnia połączona z kuchnią.

W tym pokoju panował kompletny bałagan.

Duży, prostokątny stół wywrócony był na bok, a mebel, który musiał być kiedyś kosztownym kredensem rozbity miał cały przód, z którego wisiały powyciągane niemal do końca, puste szuflady. Wszędzie leżało potłuczone szkło, a mniej więcej pośrodku sali Gstav i Meinholf dostrzegli na podłodze dwa zakrwawione ciała - białe fartuchy sugerowały, iż musiała być to służba gospodarza. Możliwe, że zostali zaskoczeni, jednak nie poddali się bez walki. W rogu sali szlachcic odkrył dwie zakrwawione pałki, natomiast Liess pomiędzy leżącymi na podłodze sztućcami natrafił na masywną, ozdobną broszę, z wyrytym na awersie dziwnym symbolem.


Trzy skrzyżowane ze sobą szkarłatne belki, tworzące znak odwróconego trójkąta. Nie wiedzieli, co może to oznaczać, jednak podświadomie czuli, że nic dobrego. Z pewnością też brosza nie należała do żadnego ze służących, musiał więc zgubić ją napastnik. Nie trafiając na nic więcej wartego uwagi, kompani wyszli na korytarz i skierowali się do drzwi naprzeciw jadalnio-kuchni, za którymi znaleźli się w sporym składziku. Wewnątrz stało kilka opartych o ścianę worków ziarna i wiele innych artykułów żywnościowych. Naprzeciw worów stała duża drewniana skrzynia, a Gustav od razu przeczytał na głos, co było na niej napisane.
- Uwaga, materiały wybuchowe.
Nim zdążyli zajrzeć do środka, wydawało im się, że z korytarza usłyszeli odgłos walenia do drzwi i jakieś podniesione, stłumione głosy, jednak z miejsca, w którym się znajdowali, nie mogli rozstrzygnąć, co dzieje się przy wejściu.


Krasnolud zamknął drzwi i oparł się o ścianę nieopodal framugi, czekając na powrót kompanów. Starał się nie patrzeć na zwłoki kobiety, które położył tak niefortunnie, iż jej blada twarz zwrócona była w jego stronę, a paskudny grymas zastygły na jej obliczu w chwili śmierci i nieobecne oczy nawet Ponurego przyprawiały o dziwny dyskomfort. Tak, jakby ta człeczyna mimo przejścia do krainy Morra chciała zasygnalizować, że coś jeszcze mają tutaj do zrobienia. Że jej śmierć nie może pójść na marne.

Deszcz uderzał ciężkimi kroplami o drzwi, a w domu panowała niezmącona niczym cisza, która aż kłuła w uszy. Jeśli gdzieś tam byli jego towarzysze, poruszali się bezgłośnie, nie stwarzając nawet najmniejszego pozoru swojej obecności. Niczym świetni w swoim fachu złodzieje. Co jakiś czas jedynie mignęła mu postać Meinholfa i Gustava, gdy mężczyźni zmieniali pomieszczenia, zajęci rozmową o czymś. Minęło sporo czasu, w którym nic się nie działo i Hargin rozważał nawet, czy do nich dołączyć, gdy nagle ponurą ciszę rozerwało głośne dudnienie do drzwi. Raz, drugi, trzeci. Za każdym razem walenie stawało się coraz mocniejsze. Gdy khazad zastanawiał się, cóż uczynić, z zewnątrz doszedł go stłumiony przez drzwi wejściowe głos.

- Klaus, otwieraj, wiemy, żeś jeszcze na nogach, przecież światło się świeci! - Krzyknął ktoś szorstkim, ale podpitym już tonem. - Wina chcemy kupić!
- Może twoja pulchna Helga wyjdzie do nas i nam je sprzeda, co? - Dodał drugi głos i po chwili cały ganek rozniósł się rubasznym śmiechem, przebijającym się przez deszcz. Hargin naliczył trzy inne głosy, ale póki co odezwało się tylko dwóch nieznajomych. - Otwieraj, kupcze, bo sami się zaraz obsłużymy!
Ponury wiedział, że człeczyny po alkoholu szybko tracili cierpliwość i tylko kwestią czasu było, nim tym na zewnątrz przyjdzie w końcu do głowy nacisnąć na klamkę.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 16-06-2015 o 12:01.
Kenshi jest offline  
Stary 16-06-2015, 21:18   #14
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Cienie zalegały w domu porwanego człowieka. Choć coś mówiło mu, że ojciec martwej brzyduli nie był zwyczajnym kramarzem-dorobkiewiczem w Delberz, niewiele jak na razie wskazywało, by zbrodnia nosiła jakieś szczególne cechy. Wielu bogaczy ginęło z rąk organizacji właśnie w tym celu założonych. Prawda to, być może padły pierwsze trupy, jednak śmierć bogatych nie była taka znowu nadzwyczajna. Tam, gdzie były grube kiesy zawsze pojawiały noże by je poderżnąć. I nie tylko.

Tymczasem Liess wypatrywał kosztowności, które można było splądrować z domu bogacza. Nie przeszkadzało to Gustavowi. Widział zbyt wiele okropności na szlaku by przejmować się zwyczajną kradzieżą. Pod tym względem był moralnie obojętny. Jego własne problemy wymagały czegoś więcej niż paru skradzionych klejnotów.

Kiedy zobaczyli zwłoki w jadalni, szlachcic przystanął i skubnął swoją krótką brodę.

- Amatorzy, zdaje się. Tyle walki tylko o porwanie jednego dusigrosza? Ha! Dałbym górę złota za kuchcików, którzy broniliby mnie tak jak ci tutaj. Czuj duch, Meinholfie. Ani chybi nasz porywacz nie był sam.

Zakrwawione pały kojarzyły mu się z profesją rzeźnika. Wszakże takich samych lub podobnych używali podczas świniobicia.

To, że byli w domu należącym dla nie do końca zwyczajnego kramarza powiedziała mu skrzynia z materiałami wybuchowymi. Nie miał pojęcia, dlaczego zwyczajny kupczyna mógłby się interesować pirotechniką. Otworzył skrzynię i zamrugał

Przysuwając twarz bliżej do skrzyni pogładził dłonią ceramiczne pojemniki. Z początku nie zorientował się, czym dokładnie były, jednak lont dał mu pewne pojęcie, do czego mogły służyć. Zapach prochu rozwiał wszelkie wątpliwości co do tego, z czym miał do czynienia.

- Zaiste, niezwykłe rzeczy w domu niezwykłego pana - rzekł, bardzo ostrożnie biorąc dwoje z bomb i wkładając je do torby podróżnej. Dołożył specjalnych starań, owijając każdy w podróżną chustę. - Weź pozostałe dwie. Mogą ci się przydać - dodał po chwili do Meinholfa.

Nie miał także czasu zbytnio namyślać się, co miała oznaczać zagubiona brosza. To, że mogła należeć do jednego z porywaczy było dla niego całkiem prawdopodobne. Czy niezwykłe? Nie, wiele bractw złodziei i morderców znaczyło się swoimi własnymi sigilami. To, że zostawili jeden ze swoich znaków było jeszcze jednym świadectwem tego, że byli partaczami. Jednak nie było teraz wątpliwości, że coś się święciło.

Nie było jednak zbyt wiele czasu na wyciągnięcie stosownych wniosków. Usłyszał głosy dochodzące z miejsca, którego przyszli.

“Co za noc”, pomyślał, odwracając się w stronę dźwięków. Dochodziły ze strony holu, o wiele za głośne i, czy dobrze mu się zdawało, o wiele zbyt oburzone?

- Czy straż już tutaj dotarła? - szepnął w stronę Meinholfa, nagle zbity z pantałyku. Im dalej brnęli w tą sprawę, tym mniej sprawy miały sensu.

Podszedł nieco bliżej, próbując wyłapać jakiś fragment rozmowy. Jednak nic nie potrafił usłyszeć. Podjął zatem decyzję.

- Wrócę, aby sprawdzić, co tam się dzieje - rzekł półszeptem. - Krasnolud może potrzebować mojej pomocy. Jeśli chcesz nadal przetrząsać ten przeklęty dom, zrób to. Bądź jednak ostrożny - tu zwrócił wzrok w stronę zakrwawionych pał. - Nie zdziwiłbym się, gdyby w domu był ktoś jeszcze oprócz nas. Oprócz trupów, oczywiście.

Po czym odwrócił się na pięcie. Idąc, przystawał co parę kroków, próbując usłyszeć coś więcej z głosów, które obijały się echem w pustych korytarzach.
 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 16-06-2015 o 21:37.
Santorine jest offline  
Stary 17-06-2015, 10:11   #15
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Przeklęte ochlapusy, akurat teraz? To ty ich ściągnęłaś? Nie wystarczy ci moje towarzystwo?”

Hargin spojrzał z wyrzutem na leżącą obok martwą kobietę, ale ta nawet nie mrugnęła powieką. Uparcie udawała niewinną. Mimo to khazad i tak wiedział swoje. Oczywistym wydawało mu się, że mściwe, choć nie wiedział jeszcze czemu, babsko również po śmierci ściągało na niego kłopoty. Tym razem w postaci kilku zapijaczonych, a co za tym idzie nachalnych mord.

Musiał się ich jakoś pozbyć, to było pewne. O nocnej wizycie mowy być nie mogło, biorąc pod uwagę, że Helga była tylko w samej koszuli. Nie wypadało, żeby w takim stroju przyjmowała gości. Poza tym jakaś taka blada na twarzy. Nie wyglądała tej nocy najlepiej. Chyba powinna odpocząć. Na dodatek niemal wejściu zalegał nieposprzątany bałagan po tajemniczym gościu, który upuścił szklaną kulę. No i jeszcze taki mały szczegół. Wizja zawiśnięcia na stryczku, gdyby ktoś zobaczył trupa Helgi i ich w kupieckiej posiadłości.

To wszystko sprawiało, że to nie był dobry czas i okoliczności na odwiedziny. Oj z pewnością nie dobry. Wystarczyło jednak wytłumaczyć to dobijającym się do drzwi mężczyzną i po kłopocie. Proste. Tylko, dlaczego los rzucił to na barki Ponurego? Od kiedy przyszło mu pracować jako sługa w domu jakiegoś kupca?

Nikt nie kwapił się mu z odpowiedzią, a dłużej nie mógł zwlekać tak więc wziął głębszy oddech i chwycił za mosiężną klamkę. Gdy uchylił lekko drzwi, do środka wdarł się nieprzyjemny powiew zimnego powietrza, wzbogacony o charakterystyczną woń alkoholu. Wychyliwszy głowę khazad ujrzał sylwetkę trzech mężczyzn. Bardziej swoją postawą i wyglądem przypominali zwykłych mieszczan niż wojowników, ale każdy z nich posiadał miecz przy pasie.

Nie zważając na malujące się zdziwienie na twarzy jegomościa z orlim nosem, stojącego najbliżej drzwi, Hargin w typowy sposób dla krasnoludzkiej sztuki dyplomacji, rzucił nie znoszącym sprzeciwu tonem:
- Pan już śpi. Wina nie ma. Wynocha! - Nie czekając na reakcje ze strony niespodziewanych gości i nie dając im czasu na przyjrzenie się jego twarzy, trzasnął im przed nosem drzwiami.

“To powinno ich zniechęcić. Powinno…”

Pocieszał sam siebie Ponury, ale świadom był jak niekiedy, silna okazuje się żądza alkoholu. Pomny tego przekręcił na wszelki wypadek klucz w zamku, nasłuchując przy tym, miał nadzieje, odgłosów oddalających się kroków.

 
Lakatos jest offline  
Stary 17-06-2015, 15:52   #16
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Meinholf z zainteresowaniem wodził oczyma po domu porwanego kupca. Prawdę powiedziawszy, to nie natknął się na nic, co mogłoby wskazać mu tożsamość porywacza. Fachowym okiem obarczył meble i bibeloty zalegające w opuszczonych pokojach. Nic nie wskazywało na to, by porywacz dokonał rabunku jakiegokolwiek typu. Zasępił się, przesuwając opuszkami sękatych palców po zawartych w ramach gobelinach. Dużo złota kryło się w wśród tych nici, wiele mogliby za nie dostać. Z drugiej strony, nie miał czasu na wyjmowanie gobelinów z ram, a nawet jeśli, to nie zamierzał tego robić. Dziwnym trafem, straż bezbłędnie rozpoznawała, które kosztowne ozdoby pożegnały się ostatnio z właścicielem.

Szczerze powiedziawszy, to byłoby mu też głupio. Skraść klejnot, czy garść monet to jedno, a coś będące integralną częścią jakiegoś budynku - drugie. Z dziwnym zażenowaniem wyobraził sobie ściany domu oddarte z ozdób, przywodzące na myśl okaleczonego, obdartego z ubrań człowieka. A gdzieś w głowie pojawił mu się purpurowy obraz Welleborn. Szpetnie zaklął pod nosem. Mimo to, zabrał z pokoju gościnnego naszyjnik i cztery karle.

Tymczasem, jego zasępienia przerwane zostało gwałtownie przez widok dwóch ciał. Zabici wyglądali na służących, a Liess założył, że z pewnością musieli dać mordercy opór. Przyjrzał się podjętemu z ziemi wisiorkowi. Trzy belki, skrzyżowane na podobieństwo trójkąta celującego w dół. Nie wiedział, co to za symbol, nie przypominał jednak symbolu żadnej Gildii. Pokazał tylko wisior Gustavowi i ruszyli dalej.

Następnym pomieszczeniem był składzik. Ciura wygrzebał dwie lampy i trzy butelki z olejem, hubkę z krzesiwem i hak z mocną, konopną liną ostlandzkiej produkcji. Lampę i jedną butelkę z olejem oddał Gustavowi, resztę zaś wziął dla siebie. Obwiązał sznur wokół szerokiego pasa i przytroczył sobie do boku hak. Potem wsadził za pazuchę dwa ceramiczne słoiki, napełnione prochem, a ozdobione lontem. Takiej broni używała piechota morska z armii imperialnej. Niebezpieczne, ale może się przydać, choć Liess uznał, że odda swoje dwa lepszemu miotaczowi, może Harginowi. Na chwilę po tym, jak szlachcic opuścił pokój, wybiegł z niego i Meinholf, kierując się ku piwnicy, gdzie zniknęli Magnar i Wróbel.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 18-06-2015, 22:23   #17
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Wróbel tak jak przewidywał Magnar pobiegł za nim. Biegli sporo ale ciągle czuł że przecwnik jest gdzies przed nim. Nie zastanawiając się zaufał instynktowi i biegł przed za jego wskazówkami.

Gdy dobiegli do winnicy uśmiechnął się pod nosem.

~Pewnie w innych okolicznościach by tutaj zostali. – pomyślał krasnolud.


Gdy dogonili ściganego Magnar nie mógł uwierzyć że ten nie zostawił sobie wyjścia. No chyba że to jego towarzysze zamknęli je za sobą uciekać jako pierwsi. Zawsze istniała taka możliwość. Na słowa skrytobójcy sięgającego po brón się uśmiechnął i patrząc wymownie na „Dużego” rzucił :

- Nam to pasuje, nie?

Ciągle się uśmiechając chwycił mocniej topór i zaczął robić łuk dookoła przeciwnika by razem z towarzyszem zaatakować go z dwóch stron. Poczekał chwilę na Wróbla i mając nadzieję, że ten odgadnie jego intencje poczekał na jego atak po czym zaatakował dwukrotnie toporem. Raz z prawej a następnie na odlew. Liczył że dwa celne ciosy skończą ten nierówny pojedynek.
 
Dnc jest offline  
Stary 20-06-2015, 10:26   #18
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Piwniczka nie zrobiła na marienburczyju większego wrażenia. Odkąd Walter spił go krasnoludzkim spirytusem, gdy miał dwanaście lat, wielkolud starał się unikać alkoholu. Nie licząc wyrobów pobratymców Horgina i Magnara oczywiście, ale do tego nie często miał okazje. Ach te wspomnienia młodości...

W końcu dorwali swoją ofiarę, w jakieś ciasnej dziurze. Zabójca okazał się mało błyskotliwy, stwierdzając, że żywcem go nie wezmą. Dobre sobie. Wielkolud nie po wciskał się w te klitkę, aby teraz "brać go żywcem".

Mimo swoich rozmiarów, nijak nie pasujących do pomieszczenia, Wróbel z racji zawodu, świetnie czuł się w walce w pomieszczeniach. Widząc manewr brodacza, sam również nie czekał z reakcją. Rzucił tylko krótkie

- Yo!! -

Magnarowi i cisną tarcze w miejsce, gdzie leżał miecz zabójcy. Nie liczył, z zrobi mu krzywdę, ale w tak ciasnym pomieszczeniu, ciężko było uniknąć dosyć sporego dysku. Chciał bardziej wytrącić zabójce z rytmu, uniemożliwić mu odzyskanie broni i zyskać te kilka sekund, aby znaleźć się bliżej niego. Wiedział, że jak będzie miał go na długość ręki, to szybko będzie wstanie pomóc człeczynie w karierze wróżbity i zamieni jego niedawną przepowiednie w rzeczywistość. Kariera ta, co prawda będzie krótka, ale za to naznaczona samymi sukcesami, no a Wróbel w swej naturze miał pomaganie ludziom...
 
malahaj jest offline  
Stary 22-06-2015, 12:15   #19
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

Element zaskoczenia i przewaga liczebna były zdecydowanie po stronie obu kompanów. Nim skrytobójca zdążył dopaść do miecza, Wróbel cisnął tarczą i choć rzut nie był idealny, to spełnił swoje zadanie - rozproszył przeciwnika, nie pozwalając mu sięgnąć broni. Moment później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Magnar w kilku krokach znalazł się przy zakapturzonym, i nim ten zdołał poderwać się na nogi, zamachnął się swym toporem z niebywałą szybkością i precyzją.

Ostrze przebiło się przez lichy pancerz i z paskudnym mlaśnięciem wgryzło w korpus mężczyzny. Krew bryzgnęła na ramiona krasnoluda, gdy ciało zawisło bezwładnie, trzymane jedynie w pozycji półpionowej przez zatopione ostrze. Drugi raz nie było co poprawiać, gdyż pierwszy cios spełnił swe zadanie idealnie. Magnar począł wyszarpywać broń z głębokiej, tryskającej krwią rany, gdy za plecami khazada i Wróbla pojawił się nagle nieco zaskoczony Meinholf.


Po spenetrowaniu schowka, ciura ruszył za krasnoludem i Marienburczykiem. Droga nie nastręczyła mu większych problemów - zniknął najpierw za załomem, w szerokim korytarzu i gdy dotarł na jego koniec przywitały go uchylone, solidne, dębowe drzwi. Zostawiwszy je za sobą wkroczył na łukowate schody prowadzące w dół, oświetlone co kilka metrów kagankami wiszącymi na ścianie. Po chwili znalazł się w piwnicy, która okazała się niezłym składem wina. Strop był niski, w powietrzu unosiła się wilgoć przeplatana z cierpkim smakiem alkoholu. W mig dotarło do Liessa, czym się trudnił porwany kupiec, gdyż skrzynek i beczek było zdecydowanie zbyt wiele, nawet jak na dobrze sytuowanego mieszczucha.

Ruszył w głąb piwniczki, mijając kolejne półki z butelkami, beczki i skrzynie. Niemal od razu dotarł też do niego dziwny hałas, który zmysły Meinholfa odebrały jako odgłosy walki. W gotowości, z bronią w ręku, ruszył w tamtym kierunku, a gdy wyszedł zza jednej z półek zastał dość osobliwą scenę. Kilka kroków od niego stali Wróbel i Magnar - krasnolud próbował wydobyć zaklinowane ostrze topora z ciała - jak ciura mniemał - martwego już skrytobójcy zalanego krwią. W kącie pomieszczenia dostrzegł również kwadratową, ciemną dziurę w podłodze, z pewnością dzięki której zabójca dostał się do domu i próbował z niego czmychnąć.


Po krótkim wywodzie, który miał ostudzić pijackie zapędy trójki mieszczan, Ponury jeszcze przez dłuższą chwilę przysłuchiwał się przekleństwom rzucanym przez ochlaptusów w kierunku zamkniętych drzwi. Czego to on się o sobie nie dowiedział i jaki to nie był najgorszy - w innych okolicznościach z pewnością pokazałby im, czym jest krasnoludzki gniew, ale obecnie tylko kompletny idiota łapałby za ostrze i narobił niepotrzebnego hałasu. O dziwo, pijaczki musieli zacząć się oddalać, gdyż z każdą chwilą lejący deszcz zagłuszał coraz bardziej rzucane przez nich w noc inwektywy. W końcu Hargin słyszał już jedynie szum ulewy, co oznaczało, że tamci zniknęli na dobre. Czy przekonały ich harde słowa, czy sam wygląd krasnoluda - nie był w stanie rozstrzygnąć, ale i się tym nie przejmował. Gdy odwrócił głowę, dostrzegł w korytarzu zbliżającego się Gustava, który najpewniej również usłyszał, że coś się dzieje przy drzwiach.


Szlachcic ruszył w stronę drzwi, nasłuchując, jednak nie wychwycił żadnych niepokojących dźwięków. Oświetlony mdłymi kagankami, pogrążony w ciszy dom sprawiał, że różne myśli przychodziły mu do głowy, a umysł podrzucał wiele niepokojących scenariuszy. Gustav wiedział jednak, że to tylko wyobraźnia płata mu figle - swego czasu nasłuchał się chyba zbyt wielu wątpliwej jakości historyjek o nawiedzonych domach, opowiadanych przez równie nawiedzonych podróżnych w jakichś podrzędnych knajpach. Pojawiszy się w końcu w korytarzu, ujrzał Ponurego opartego o drzwi wejściowe i nasłuchującego. W końcu khazad odwrócił głowę i ich spojrzenia spotkały się. Wyglądało na to, że ktokolwiek dobijał się do drzwi, Hargin już sobie z tym poradził.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 22-06-2015 o 12:20.
Kenshi jest offline  
Stary 23-06-2015, 14:21   #20
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Magnar wyczekując chwili szybko podskoczył do przecniwnika i zaatakował go swoim toporem. Chciał już go po raz kolejny zdzielić z drugiej strony ale ku jego zdziwieniu nie napotkał się na żaden opór ze strzony skrytobójcy. Natomiast jego topór zagłębił się na powaznie w ciele uciekającego.

Wyciągnął topór rozlewając masę krwi. Wielce się tym nie przejmując popatrzył na swój topór następnie na trupa i tylko wzruszył ramionami. Był przekonany że będzie miał okazję zaatakować jeszcze z drugiej strony.



Nie miał zamiaru zabierać się za przeszukwianie, praktycznie nigdy tego nie robił a chętnie zawsze się znaleźli. Jedynie wytarł topór o opóńczę przeciwnika która jako jedyna nie była skąpana we krwi. Po czym odwrócił się do nadbiegających.

- No nie myślałem że tak łatwo pójdzie - zaczął lekko zdziwiony krasnolud, - wołajcie resztę i idziemy dalej

To powiedziawszy Magnar zaczął zabierać się za kamień by go usunąć z tajnego przejścia, które blokował.
 

Ostatnio edytowane przez Dnc : 23-06-2015 o 14:32.
Dnc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172