|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-01-2016, 04:17 | #21 |
Northman Reputacja: 1 | Kaldezeit, 2521 roku K.I. Wielkie Księstwo Talabeclandu W "Ziewającym Zającu" przy Starej Leśnej Drodze Eryk z Edmundem ubrali się w trymiga chwytając po prawdzie głównie za portki i buty, no i oczywiście oręż, którego w zajeździe nie odbierano. Krzyk dobiegł z zewnątrz, z dziedzińca wyjaśnił Kanincher zapinając pas. Bauer skacząc przy oknie pospiesznie zaciągał nogawki i wyglądał jednocześnie na podwórze. Cokolwiek ta się działo, on tego nie widział, na zewnątrz było pusto, przynajmniej na tym terenie posesji, który oświetlały skąpo światła karczemnych okien.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
22-01-2016, 15:01 | #22 |
Reputacja: 1 |
|
23-01-2016, 18:19 | #23 |
Reputacja: 1 |
|
24-01-2016, 20:04 | #24 |
Reputacja: 1 | Początek spotkania z księgowym jedynie narobił Moritzowi chęci na ser, którym tamten się zajadał. Gość był spokojny i wyglądał na zaznajomionego ze swoim fachem. Jego notatnik początkowo trzymany przez Alexa prędzej czy później musiał trafić w ręce bardziej obytego z cyframi Wagnera. Były gawędziarz, a jeszcze wcześniej domokrążca błyskawicznie wyłapał wszelkie nieścisłości. Zestawienia mężczyzny były bardzo solidne i trzymały się kupy - nie licząc drobnych oszustw opiewających na sumę 18 mosiężnych pensów w ciągu ostatniego kwartału. Czeladnik był pewien, że księgowy nie miał pojęcia jak jego rozmówca się znał na tego typu notatkach. Wagner postanowił to wykorzystać udając, że musi dokładniej przejrzeć jego "cyferki". Bynajmniej taki w tamtym czasie śledczy miał plan... Po wstępnym sprawdzeniu postępowania Alexa kaligraf nie mógł odmówić mu całkiem dobrego pomyślunku i - nawet cenniejszego - zapału do działania. - Bardzo dokładne masz te notatki. - powiedział Wagner cały czas bawiąc się notesem. - Czy, tak jak ja, obawiasz się, że fikser mógłby robić na boku poza twoim zeszytem? W końcu nie jest tajemnicą, że ludzie obstawiają miedzy sobą obchodząc wasz system. - Moritz z lekkim uśmiechem, ale bardzo uważnie “badał” księgowego. - Wątpię. Jeśli ktoś zakłada się na boku, prywatnie, to nie są to duże sumy jak sądzę, bo inaczej, by się o tym Herr Kaspar szybko dowiedział i… bardzo źle by się to skończyło. - dodał poważnie księgowy. - Czyli, że wcześniej ktoś został przyłapany na poważnym dorabianiu na boku? - zapytał czeladnik. - Co się wtedy z nim stało jeżeli można zapytać? - Moritz mimo względnej obojętności był czujny i gotów aby wyłapać każde kłamstwo. - Nie wiem nic o niczym takim. Nie słyszałem. - wzruszył ramionami. - Tak tylko mówię co myślę. - Rozumiem. - powiedział Moritz uśmiechając się przyjaźnie. - Czy ostatnio coś niecodziennego w atmosferze wokół walk zwróciło Twoją uwagę? - Nie za bardzo.To nie za bardzo mój tłum, jeśli wiesz co chcę powiedzieć. - księgowy chuchnął na szkło i przetarł chusteczką okulary. - Herr Kaspara pytajcie, lub Herr Gussa. Oni wiedzieć lepiej będą. - Mogę się przyjrzeć liczbom w notesie nieco dłużej? - zapytał Moritz. - Powiedzmy dodatkowe dwa kwadranse? Może uda mi się namierzyć jakąś systematyczność, a zatem odkryć kiedy działa fikser. - Proszę. - księgowy nie miał nic przeciw temu. Wstępny plan Wagnera zakładał, że jedynie przytrzyma dłużej notes księgowy i podzieli się z resztą informacjami z niego wynikającymi. Suma na jaką oszukał okularnik była jednak na tyle nieznaczna, że każdy ją bagatelizował. Każdy poza zawsze czujnym Moritzem. On uważał, że sama możliwość zostania oszustem - nawet tak drobnym - skłaniała śledczych aby się jemu przyjrzeć. Wagner musiał się rozmówić z karczmarzem i trenerem Grimma. Zwykle miał do dyspozycji więcej chętnych do współpracy osób jednak tym razem - za sprawą całkiem hermetycznego środowiska - było ich całkiem niewiele. Jednak liczba ludzi nie zawsze przenosiła się na ilość informacji jaką można było uzyskać. Często to właśnie spojrzenie na sprawę z zewnątrz - przez kogoś obcego i nie związanego ze środowiskiem - dawało najlepsze efekty. Brak powiązań psychofizycznych z tym miejscem i tymi ludźmi czynił z grupy podróżnych śledczych o niemal idealnych predyspozycjach. Jednak nawet najlepsze predyspozycje nie zawsze przenosiły się na wyniki w boju śledztwa. Wagner nie zamierzał zatem marnować czasu i pracować nad tą zagadką nie mniej ciężko niż Grimm z Gussem. Tym bardziej, że obiecał, że nie wypije nawet kropli alkoholu do czasu aż nie znajdzie tego cholernego fiksera… |
24-01-2016, 21:11 | #25 |
Administrator Reputacja: 1 | Zbieżność imion z właścicielem 'Cyca' mogła stanowić powód do zabawnych nieporozumień, jednak według Kaspara nie stanowiła powodów do optymizmu, jeśli chodziło przewidywanie zakończonej sukcesem operacji 'fikser'. A operacja zapowiadała się na długofalową. Tygodni upłynąć skoro walki miały się odbywać raz w tygodniu, to musiało tych tygodni upłynąć parę, nim ktokolwiek zechce postawić większą sumę przeciwko zdobywającemu coraz większe uznanie nowicjuszowi, wpierw oczywiście spróbowawszy skłonić krasnoluda do przegrania walki. Czy kto byłby na tyle głupi, by publicznie się chwalić, że kupił jakąś walkę? Bez wątpienia ułatwiłoby to znalezienie winowajcy, ale... czy ktoś mógłby być aż takim idiotą. Miasto miało to do siebie, że wysysało zawartość sakiewki, dając niewiele z zamian. Przez pewien czas Kaspar próbował towarzyszyć 'Grimmowi' w treningach, jednak nie było to zajęcie na tyle ekscytujące, by warto mu było poświęcić więcej czasu. Na przykład cały dzień. I tych to powodów Kaspar postanowił rozejrzeć się za jakąś pracą, którą mógłby się zająć w czasie wolnym od śledztwa. Po pierwszym występie przyjaciela z lat młodości na arenie 'Cyca'. |
24-01-2016, 21:40 | #26 |
Reputacja: 1 |
__________________ – ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł. – Nie wiedziałem, że chorował. Ostatnio edytowane przez Baczy : 24-01-2016 o 21:52. |
30-01-2016, 19:06 | #27 |
Reputacja: 1 | Gdyby Grungni chciał, żeby krasnoludy były biegaczami długodystansowymi dałby im dłuższe nogi. Przez pierwsze Arno dni głęboko wierzył w to stwierdzenie. Powracając do karczmy powstrzymywał się, by nie wracać na czworaka przynajmniej pierwszego dnia. Tego samego dnia okazało się, że mają po nim biegać ludzie. Od początku nie podobał mu się ten pomysł, lecz finalnie okazało się to najprzyjemniejsze z ćwiczeń. Jak już wiadomo było jak się do tego zabrać. Wbrew pozorom było to zadanie bardziej oddechowe niż wymagające siły mięśni. Ważne było, by nauczył się przyjmować ciosy na korpus z wydechem, o czym wcześniej nie miał pojęcia. Tego nie nauczył się podczas burd. O ile dyskusyjną kwestą było to, iż khazadzi nie nadawali się na długie dystanse, o tyle w przypadku skoków sprawa nie pozostawiała najmniejszych wątpliwości. Mało nie wybił sobie zębów skacząc przez durny kawałek sznurka. Nie tego się spodziewał. Chciał nauczyć się walczyć, a nie biegów przez przeszkody. Z czasem jego podejście się zmieniało. Drugiego dnia utrzymywało się dalej niezachwiane, gdy gonił go trójnogi buldog, a ludzie gapili się na niego jak na idiotę znowu obiegającego Hergig. Później nie było lepiej, choć się na to nie zanosiło. Pompki nie były dla niego nowością i zabrałby się do nich z ochotą, gdyby nie to, ze chętnie by odpoczął. Na domiar złego okazało się, że zardzewiał mocniej niż mu się wydawało. W końcu nie miał styczności z aktywnością fizyczną przez bardzo długi czas. Obudziła się w nim nadzieja, gdy miał stanąć w ringu. Zgasła, gdy okazało się, iż nie będzie mógł się bronić, a koledzy będą okładali go dechami. Dnia trzeciego teza postawiona dnia pierwszego została poddana w wątpliwość. Nieśmiało, ale jednak. Wieczorem po okładaniu dechami czekał go pierwszy pojedynek. Na to czekał od początku. Pierwszy wyprowadzony przez Arno cios okazał się zaskoczeniem. Nie dla przeciwnika, ale dla niego. W ogóle nie trafił. Za drugim razem też. Podobnie za trzecim. Za każdym razem uderzał tam, gdzie przeciwnika już nie było. Wielokrotnie Hammerfist powstrzymywał odruchy nieczystej, lecz skutecznej walki, które dawały mu szansę na zwycięstwo. Tu jednak nie o to chodziło. Już dawno nikt go tak nie sponiewierał jak tego dnia. Potem jednak było tylko lepiej. Już nie zastanawiał się nad tym czy Grungni stworzył go do biegania czy nie. Wieloletnie zaprawienie w wysiłku fizycznym okazało się być tylko uśpione. Zostało obudzone i usprawnione w twardy sposób przez Gussa. Nawet piątego dnia treningu udało mu się pokonać młodzika, od którego dostał baty jeszcze dwa dni wcześniej. Ludzie nie patrzyli na niego jak na skretyniałego krasnoluda człapiącego niemal na czworaka potykającego się o własny, wywalony jęzor. Nawet przyłączali się do biegu, który to Grimm nawet polubił. Szóstego dnia był pewien, że wrócił do dawnej formy, a nawet ją przewyższył. Guss działał cuda i dał mu nową pasję. Teraz jego dzień rozpoczynał się od treningu, który przestał być mordęgą, zaś walki sportowe przestały być wyzwaniem. Wydawało mu się nawet, że trochę schudł. W końcu oprócz treningów musiał zmienić sposób żywienia. Obecnie podstawą było głównie mięso i jaja. Tego też dnia postanowił w przerwie porozmawiać z trenerem. W końcu był tutaj w konkretnym celu. - Szklanej widziałem walkę Szczęki. Niespodzianką był wieczoru sporą. Może wyście przygotowywali do walki go, Herr Guss? - zapytał khazad. - Nie, z moich chłopaków... - rzucił ręcznik na ławę, aby poprawić mocowanie worka treningowego. - ... nikt by się nie podłożył. Wiedziałbym o tym. - Racja to. Na uczciwą walka ta nie wyglądała. Adolfka Marvela trenował kto? - Nie wiem czy w ogóle ktoś go trenował. Gdyby częściej tu walczył, to może i bym poznał, bo jak ktoś się podkłada, to wprawne oko, jak moje łatwo bo to wyłapało. - Guss klepnął Arno w ramię. Na tym jednak pomoc się nie zakończyła. Jak przyszło na trenera, ważniejsza od teorii była praktyka. Guss pokazał Hammerfistowi sygnały oznaczające, iż ktoś podkłada walkę. Były to bardzo proste, lecz dość różnorodne znaki. Mogły to być ciosy wyprowadzane z rozmachu dające przeciwnikowi więcej czasu na ustawienie obrony lub wyprowadzenie ataku wyprzedzającego, wskazywanie miejsca uderzenia za pomocą wzroku czy czytelnych ataków. Podkładający uderzał w blok zamiast w miejsca nieosłonięte, próbował wyprzedzić cios przeciwnika wtedy, gdy nie było na to szans. Czasem udając pomyłkę lub wyczerpanie opuszczał gardę, kiedy pięść leciała w jego stronę. Jednak najbardziej charakterystycznym znakiem były nogi. Podkładający mało nimi pracował, przez co był łatwiejszym celem. Wieczorny sparing przyniósł Arno kolejne zwycięstwa nad jego kolegami. To był dobry moment na rozmowę z nimi. - Znacie z zawodnikami innymi się? - rozpoczął. Większość stwierdziła, że nie. - Pracowałem kiedyś z Tygrysem. - powiedział jeden. - A co? - O Cudo zapytać chciałem. Walka ta podejrzana mi wydawała się. Szczęka Szklana szans żadnych zdawał nie mieć się, a wygrał jednak - odparł Grimm. Chciał zapytać chłopaków o trenera Marvela Adolfka lub kogoś z otoczenia boksera. Ewentualnie o kogoś, kto może wiedzieć więcej. Wieczorem dnia siódmego przyszedł czas na prawdziwą walkę, w której miał wystąpić jako wychowanek Cyca. Siedzieli wszyscy wspólnie zastanawiając się nad przydomkiem ringowym dla Arno. - Cycu! - odezwał się młodzik, pierwszy przeciwnik, z jakim mierzył się Grimm. El Flaco zamilkł natychmiast pod nieprzychylnym spojrzeniem Hammerfista. G. I. Johnson zmarszczył krótkie czoło powiększone o łysą czaszkę. - Może Skała? - zapytał Wielki Mike. - Może być - wzruszył ramionami khazad.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
31-01-2016, 18:34 | #28 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 31-01-2016 o 20:42. |
01-02-2016, 03:59 | #29 |
Northman Reputacja: 1 | Kaldezeit, 2521 roku K.I. Wielka Baronia Hochlandu Hergig "Pod Cycem"
Kaldezeit, 2521 roku K.I. Wielkie Księstwo Talabeclandu W "Ziewającym Zającu" przy Starej Leśnej Drodze Stojący plecami do gapiów Kannincher, mimo zamieszania wyłowił czyjeś słowa, że zaszlachtowany rolnik podobno posiadał mapę skarbów. [/center]
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
05-02-2016, 14:49 | #30 |
Reputacja: 1 |
|