Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2015, 06:06   #1
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
[WARHAMMER] Chłopcy ze Stirlandu







Kaldezeit, 2521 roku K.I.
Wielkie Księstwo Talabeclandu
Stara Leśna Droga

Jesień była wyjątkowo mokra tego roku. Po upalny i słonecznym lecie przyszły miesiące kolorowych liści na tle nachmurzonego nieba nisko wiszącego nad Imperium. Z nabrzmiałych, ponurych chmur woda zacinała raz drobnym ciernistym deszczykiem, raz wylewała się kilkudniowymi strumieniami w akompaniamencie błyskawic, jakby Mannan roztoczył swe panowanie nad lądem uzurpując pola, łąki, lasy i miasta.



Eryk Bauer i Edmund Kanincher, choć od dawna posługiwali się innymi imionami, jechali stępa w stojącym wodą po końskie pęciny trakcie. Choć deszcz ustał zostawiając w powietrzu rześkie powietrze, to obaj jeźdźcy przemoczeni byli mimo ciężkich podróżnych płaszczy tak jak strąki grzyw i ogonów starych chabet, które zakupili u źródeł podróży z teraz, jakby się mogło wydawać, końca świata, a w rzeczywistości zaledwie dwóch prowincji przepastnego Imperium.

Zmrok już zapadł, kiedy w oddali ujrzeli migoczące światła. Przydrożny zajazd na tym odludziu zdawał się być intruzem w pradawnym lesie. Ciepłe światło przytulnych okien na piętrze drewnianego budynku zapraszało wyglądając na trakt sponad trzymetrowego, kamiennego muru okalającego karczmę niczym morskie latarnie.

Ciężkie drewniane wrota uchylił młody chłopak uważnie przyglądający się przez uchyloną, wąską podłużną, przesuwaną okiennicę na wysokości ludzkiej głowy. Wjechali na niewielki dziedziniec, gdzie przed zajazdem woźnica w fioletowej liberii czyścił z błota wielkie, okute koła karety. Obok niego, wsparty na widłach stał młody mężczyzna o barczystych ramionach i bujnej jasnej grzywie.

- Mówię ci, nie ma to jak doświadczona kobieta. One potrafią ujeździć najbardziej jurnego ogiera. - zaśmiał się. - A powiadam ci, drżała i krzyczała przy tym niczym dziewica!

Na widok przyjezdnych, obaj mężczyźni poświęcili krótkie, mało zainteresowane spojrzenia, ot kolejnym, jednym z wielu gości, jacy każdego dnia przewijali się przez leniwe progi „Ziewającego Zająca”.

Zajazd składał się z jednego drewnianego budynku, w którym mieściły się kolejno, taverna, powozownia oraz stajnie. Okna na pierwszym piętrze zdradzały pokoje gościnne. Po oddaniu koni w opiekę odźwiernemu, dwaj Chłopcy ze Stirlandu ruszyli przez błotniste podwórze do karczemnego wejścia. Zauważyli, że we wnęce obok niego, naprzeciw drzwi do „Zająca” były trzy puste cele z żelaznymi kratownicami, a dalej w rogu wychodek.

Główna sala z barem była pełna ludzi. Wielki oberżysta stał w progu do kuchni i krzyczał polecenia rękawem ocierając pot z czoła, do którego lepiły się strąki rzedniejących na stare lata włosów. Nikt nie zwracał na przybyszów uwagi, nawet właściciel zbyt zajęty był krążeniem między stołami i dolewaniem z dzbana do kielichów podawania jadła i zbierania pustych naczyń. Podróżnicy zajęli miejsca w szynkwasie naturalnie omiatając wnętrze spokojnym i znudzonym wzrokiem.

Stół obok wejścia zajmowało dwóch prostych domokrążców pogrążanych w żarliwym dyskursie o jedynie słusznym sposobie na przechowywanie tkanin i ubrań, aby chronić przed zawilgoceniem i molami.

Nieopodal ognia dwójka powsinóg, których szlaki imperium pełne były niczym pcheł na psie. Jeden wagabunda różnił się od drugiego tym, że ten pierwszy był już mocno zaprawiony mimo zaledwie rozpoczynającej się nocy, a jego kompan na nieogolonej twarzy minę miał zawziętą, aby towarzysza rychło dogonić nadrabiając solidnym łykami wlewanego w gardziel trunku.

Stół przy schodach wiodących na piętro okupował mężczyzna w skórzanym kaftanie o wielce znużonej lub znudzonej aparycji. Przy barze zaś para woźniców wiodła filozoficzną rozprawę o tym, czyż król czy ryba, są oby na karcie dań dzisiejszej kolacji.

Przy stole pod oknem od niechcenia dziobało w miskach z jadłem dwóch myśliwych. Odziani w skóry, z zarośniętymi twarzami i gęstymi strąkami włosów w nieładzie sprawiali wrażenie na wpół dzikich ludzi. Nieokrzesani leśnicy, zapewne traperzy lub drwale, popijali z glinianych kielichów obserwując bar i schody, ku którym byli zwróceni na ławie.

Na końcu szynkwasu samotnie popijał z naczynia milczący elf, przed którym stał półmisek z warzywami, ziołami i owocami. Choć charakterystyczne, lekko spiczaste uszy kryły się w gęstwie długich, prostych włosów, to jego naturę łatwo było odgadnąć po rysach twarzy, budowy ciała i odzienia.

Przy drugim stole, po drugiej stronie wesoło trzaskającego ogniem kominka miejsce zajmowały dwie kobiety. Niebrzydka szlachcianka i o dobrych dwadzieścia lat od niej młodsza służka. Dobrodziejka głos miała mocny i donośny, gdy prawiła o pogodzie, materiale na suknie, oraz bez skrępowania żywiła dezaprobatę dla mało wyszukanego jedzenia, jakim się raczyła w gościnie u „Zająca”.


Kaldezeit, 2521 roku K.I.
Wielka Baronia Hochlandu
Hergig

Bert i Jost od kilku dni już spędzali pobyt w mieście w towarzystwie Arno i jego kompana Alexa, ubogiego szlachcica z rodzinnej prowincji, z którym przyjaciel ich zapoznał. Hammerfist od przeszło już roku pomieszkiwał w stolicy Hochlandu i chwalił sobie życie pod nosem jak każdy inny gburowaty i ciężko pracujący między ludźmi krasnolud. Rynsztoki Hergigu spływały spienioną wodą jesiennych deszczy, wciąż kapiącą z nieba i stromych dachów krzywych kamienic, oczyszczając miasto z odchodów, szczyn, pomyj i odpadów.



Czwórka Stirlandczyków w dobrym nastroju kierowała swe kroki ku zapraszającej rozhuśtanym na wietrze szyldem tawerny „Pod Młodym Cycem”, usytuowanej na prominentnej pozycji przy placu w najbardziej szemranej dzielnicy miasta, gdzie co druga latarnia była podejrzanie zgaszona, a kręte, wąskie uliczki wyzierały czarnymi gardzielami gotowe połknąć zabłąkanych przechodniów. Hammerfist podsłuchał kilka dni wcześniej, że w tym przybytku przyjmowano nielegalne zakłady, od których nie odmawiał sobie również panicz Alex, choć żaden z nich nie znał natury owego hazardu.

Przysadzista, murowana, parterowa karczma o przysadzistym krytym gontem dachu, nie posiadała ani stajni, ani pokoi gościnnych, lecz słynęła z całkiem dobrego, mocnego piwa, jeśli kto lubił karmelizowane słody jęczmienne ciemnego browaru, co z kolei zasłyszał i wziął za dobra monetę nieopierający się w ostatnich latach zaglądaniu na dno kufla Herr Winkel. Schlachter zaś, jak to Jost, zazwyczaj chodził tam, gdzie jego przyjaciele, naturę chyba już mając głęboko od dziecka zakorzenionego pasterza, który trzódki świnek samopas nie puszcza, lecz im towarzyszy wszędzie.

Arno, Berta, Josta i Alexa przywitał donośny gwar już od progu. Główna sala wypełniona była po brzegi, że idąc do baru przeciskać się było trzeba między patronami. Goście jak ulał pasowali do dzielnicy. Surowe twarze twardych mężczyzn bez przesady można było nazwać zakapiorskimi. Atmosfera panująca „Pod Młodym Cycem”, z czułością zwana przez stałych bywalców po prostu „Cycem”, była podgrzana; niskie głosy podniesione, lecz raczej wesołe, rubaszne i trącające podekscytowanym entuzjazmem, aniżeli buńczuczne, czy złowrogie.

Za szynkwasem uwijał się, ledwie zauważalny znad lakierowanej lady, niski, ciut tylko wyższy od przeciętnego krasnoluda, czarnowłosy mężczyzna o drobnej budowie ciała. Twarz miał surową, lecz uśmiech nie krył się daleko, wylegając podczas rozmowy z bywalcami. Uważny obserwator mógł dostrzec brak małego palca u lewej dłoni tego, ledwie przekraczającego próg trzech dziesiątek zim, człowieka.



 

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 24-12-2015 o 18:47.
Campo Viejo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172