|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-02-2016, 00:44 | #31 |
Reputacja: 1 | Niestety przeszukiwanie ruin klasztoru niewiele dało. Znalazł jednak kilka wisiorów z symbolami Sigmara. Czy był to wyczekiwany znak? Może tak, może nie. Akolita zebrał je i przytroczył sobie do pasa. Wilhelm czuł się trochę lepiej. Modlitwa i znaleziska pomogły. Utwardziła go w przekonaniu odnośnie jego planów. Odnośnie tego co słuszne. Trzymając młot w garści ruszył pod las gdzie zbierali się wioskowi. Na plecy zarzucił torbę ze skromnym dobytkiem podróżnym jaki znalazł w skrytce. Kiedy zwalisty akolita doszedł na miejsce rozejrzał się spoglądając na pozostałych śmiałków spod kaptura. Odsupłał z pasa jeden z wisiorów z symbolem młota. Owinął go wokół dłoni i przedramienia, a sam emblemat ucałował. Prowiant był już przygotowany, więc i swoją część do niesienia wziął bez zbędnego gadania. Czekał, aż pozostali będą gotowi do drogi. Tylko co jakiś czas kierował spojrzenie na najemników i przewodzącego im kapłana. Jaki wynik będzie dalszych tarć między chłopami, a wysłannikami kościoła? Już teraz po krzywych spojrzeniach i powarkiwaniach mógł rozpoznać, że brat Hieronim stał się pierwszym celem agresji rozwścieczonych ludzi. Bo oczywiście… jak mutanci napadną to wina bogów, że na naszą wioskę, a nie na wioskę sąsiadów. A kogo najłatwiej winić jak nie duchownego? Szczególnie, jak duchowny nie daje sobie w kaszę dmuchać, więc znaczy że się stawia, a jak się stawia to trzeba bardziej się do niego rzucać. Sytuacja była w tym momencie wyjątkowo napięta - wystarczył pretekst ze strony obcych, aby ludzie rzucili się im do gardeł. Wilhelm sam nie był ponad to, ale panował nad swoimi odruchami. Gniew i nienawiść trzeba było ukierunkować, a jedynym słusznym celem byli zwierzoludzie. I jeżeli chodzi o zwierzoludzi istniało tylko jedno słuszne rozwiązanie… … jedno… jedyne… ostateczne. |
06-02-2016, 09:45 | #32 |
Reputacja: 1 | Kurwa. |
06-02-2016, 17:34 | #33 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 06-02-2016 o 17:42. |
07-02-2016, 20:01 | #34 |
Reputacja: 1 | Kilku wioskowych chwyciło się nadziei jaką nieśli ze sobą najemnicy, ale według Franza było to złudne mydlenie sobie oczu. Wszyscy szli na śmierć, a jedyna szansa na przetrwanie była w podkradnięciu się do wroga, wykradnięciu bliskich i szybkiej ucieczce. Kielichy, modły, święte słowa, a nawet zemsta prowadziły prosto do grobu. Franz poszedł jeszcze pogrzebać w resztkach, szczególnie na skraju lasu gdzie była chata smolarza. Szukał pochodni, lamp i innego oświetlenia, gdyby przyszło im działać w nocy. Gdy już skończył, to wziął się za ćwiartowanie mięsa. Zarżnięta przez zwierzoludzi świnia nie była jeszcze padliną i jej mięso wystarczy na bezpieczny posiłek, jeszcze przez jakieś dwa, trzy dni. Oprawianie zwierzaka nie było przyjemnym widokiem, ale ktoś to musiał zrobić. Topór i nóż Franza metodycznie kawałkował mięso, a on sam potem rozdzielał je miejscowym i tym z najemników którzy też chcieli skorzystać. Sam też zawinął dla siebie kawał wieprzowiny i schował do plecaka, tak samo jak resztę swoich zapasów żywności. |
08-02-2016, 21:18 | #35 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Las Cieni, Ostland 7 Kaldezeit, 2526 K.I. Świt Przez gęste, smoliście czarne chmury po raz pierwszy tego dnia wyjrzało słońce, choć opady deszczu nie zelżały ani trochę, a odległe grzmienie zbliżającej się burzy wciąż narastało wraz z każdą mozolnie upływającą minutą. Ciepłe promienie przebiły się przez dym, unoszący się znad dogasających chat i padły przez krótką chwilę na trawione trwogą i gniewem ponure oblicza mieszkańców Krausnick, ogrzewając ich i pozwalając im odetchnąć z ulgą. Widok wyłaniającego się słońca był kojący, niczym przebłysk rodzącej się w cierpieniu nadziei, która zniknęła równie szybko jak się pojawiła - niedługo później, ciężkie burzowe chmury zakotłowały się nad osadą, iskrząc się od nagromadzonej w nich energii, by w końcu wściekle sypnąć błyskawicami w najwyższe z otaczających wioskę drzew.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 09-02-2016 o 06:14. |
09-02-2016, 00:28 | #36 |
Reputacja: 1 | W końcu wyruszyli. Im bardziej zagłębiali się w las tym większe wątpliwości zaczęły nachodzić Klausa. Ilu z nich wróci? Czy wyprawa ratunkowa nie pociągnie za sobą śmierci wszystkich którzy odważyli się ruszyć na pomoc pozostałym przy życiu wieśniakom? Gdyby nie buzująca w żyłach krew pragnąca zemsty, gdyby nie zaufanie jakim obdarzyli go sąsiedzi licząc na to że Klaus doprowadzi ich do bliskich, zapewne zawróciłby do wsi a potem zwyczajnie ruszył dalej w stronę cywilizowanego świata. Problem w tym, że obecnie nie widział dla siebie życia na tym świeci, nie po stracie ukochanej i dziecka , po stracie jedynych osób które naprawdę pragnął w tym życiu. Trzaśnięcie gałązki wyrwało go z zamyślenia. Skrzywił się nieco, ale nie karcił. Nie był przecież pieprzonym elfem by niczym duch poruszać się po lesie. Owszem szedł cicho, ciszej niż reszta ferajny zarówno ta która szła wraz z nim jak i głośny pochód ciągnący się za trójką wybrańców. Nawet nie przeprosił, byłby to tylko dodatkowy hałas, po prostu starał sie iść ostrożniej, choć myśli o Hannie i dziecku toczyły się do jego świadomości nieustannie, niczym fale dobijające się do brzegu. Może to i lepiej że choć częściowo umysł miał zaprzątnięty przeżywaniem straty, dzięki temu miał mniej czasu nad rozmyślaniem w jak popieprzone miejsce się ładowali... |
09-02-2016, 19:20 | #37 |
INNA Reputacja: 1 | Jeszcze dobrze nie weszli do lasu, a już się zaczęła sprzeczka. Lambert i Schulz kłócili się między sobą jak dwie stare cierepy na targu, o to która bardziej łże na temat swojego produktu. Jeden próbował mówić z konkretami, drugi pierdolił jak bezzębna wieszczka... W sumie, to nawet tak wyglądał. Lexa miała ochotę spuścić starcowi porządny wpierdol. Nie zastanawiała się nad tym, że tak naprawdę wieśniaki idą tylko i wyłącznie dzięki Schulzowi. O nie, ona nie była tutaj od myślenia i dlatego też nie robiła niczego, na co nie dostała pozwolenia. Niestety, na spuszczenie łomotu Schulzowi nie dostała, dlatego tylko spojrzała na niego gniewnie i splunęła, by po chwili odwrócić się na pięcie i wejść w głąb lasu tuż za innymi.
__________________ Discord podany w profilu |
09-02-2016, 21:12 | #38 |
Reputacja: 1 | Niczym cień Willhelm podążał na końcu pochodu, ignorowany zarówno przez miejscowych, jak i przybyszy. Niósł po prostu swój tobół, swoją część jedzenia, pogrążony w medytacji. Nie widział potrzeby zabierania głosu. Kłótnie, rozmowy spływały po nim. Cóż po tym, że kapłan bitewny żre się ze starym wiarusem. Prawda była taka, że życie zweryfikuje wszystko... również postawy pałających do siebie niechęcią ludzi. Wędrówkę i modły przerwały ciche powarkiwania i szelest liści. Willhelm przystanął, poprawił chwyt na stylisku młota. Była to dobra broń. Może nie był to najokazalszy rodzaj z sigmaryckich młotów, ale waga i kształt były odpowiednie, aby przebijać zbroję i rozłupywać czaszki. Dostał go w spadku po starym zakonniku Bertholdzie, który zmarł parę lat temu. Kiedy nadciągnęła Burza Chaosu i różnego rodzaju chaośniccy wszarze zaczęli wychodzić z lasu Willhelm był zawsze gotów przywitać ich po sigmarycku. Krzyk Klausa tylko potwierdził podejrzenia Willhelma. Teraz była pora na pierwszy sprawdzian... czy żądza zemsty w ludziach była dostatecznie wielka, aby stawić czoła niebezpieczeństwom na ich drodze. Akolita odwrócił się pozostawiając osłanianie swoich pleców pozostałym. Odrzucił kaptur. Rękę z młotem cofnął szykując się do zadania ciosu na pierwsze monstrum, które by próbowało się na niego rzucić lub przejść obok niego. Niedoczekanie. Wszak dobry pasterz chroni swoją trzódkę... Usta Willhelma zaczęły się poruszać w wyćwiczony sposób mamrocząc kantyk, który miał wyregulować jego oddech i przystosować do nadchodzącego wysiłku. Ma wiara mą tarczą Mój gniew mym młotem Pogarda wobec wroga Siłą moich ramion Arcywróg Niech przybywa Niech umiera Niech ginie Ostatnio edytowane przez Stalowy : 09-02-2016 o 21:32. |
10-02-2016, 20:15 | #39 |
Reputacja: 1 | Severus zagłębiał się wraz z resztą towarzyszy w ciemny, ponury las. Cisza, która ich otaczała, nie zwiastowała bowiem niczego dobrego. Las wydawał się być obumarły, bowiem ani nie było słychać śpiewu ptaków ani nie było śladu żadnego zwierzęcia. Mogło to niepokoić, dodatkowo kapłan i weteran z wioski, wyglądali tak, jakby mieli rzucić się sobie do gardeł lada moment. Ludzie z Middenlandu rzekli by “Ruszyli szlakiem Północnym”, i młody akolita czuł tylko że, tego dnia czyjeś wrzeciono Dyrath zostanie przerwane. Pełen złych przeczuć milczał jednak, bowiem nie zamierzał dać znać niczego po sobie. Umiał radzić sobie ze strachem i przeciwnościami losu. W pogotowiu cały czas trzymał dłoń, która mimowolnie wędrowała ku rękojeści miecza. Marta tylko od czasu do czasu wychylała mordkę, by poniuchać powietrze, lub rozejrzeć się co się dzieje. Cichy pisk za każdym razem oznajmiał, że nie jest zbytnio zadowolona z wyboru swojego Pana, i prędko dawała nura za pazuchę. Nawet fretka się bała, i choć była ostrożna, to jednak była ciekawska świata i tego co ją otacza. Minęła kolejna godzina odkąd podążyli znalezionym tropem, ale ten urwał się. Choć szli wytyczoną ścieżką, młody Sigmarita nie zamierzał zbytnio zawierzać ani swojemu wzrokowi ani Klausowi. Od czasu do czasu upuszczał na ziemię drobinki chleba, by w razie czego, nie zgubić drogi. Czerwony błysk ślepiów pojawił się w zaroślach. Zmutowane bydle wyłoniło się z krzaczorów obnażając rzędy długich, ostrych kłów. Pierdolony piesek. Dobrze że nie było to coś znacznie bardziej niebezpiecznego, choć i tak widmo śmierci pojawiło się przed całą drużyną. Bowiem jebany sierściuch przyprowadził kolegów. “Ci którzy są głodni, będą nasyceni” tak mówi słowo Sigmara, ale Młotodzierżca zapewne nie miał na myśli takie sytuacji. *** Thravar krzyknął do otaczających go najemników dobywając Młota i tarczy- Trzy za nami! Will i Severus czas ku temu zacny byśmy sprawdzili czy naukę mą pojęliście. Wyglądają na głodne dajcie im posmakować ołowiu! Uważajcie! Na skarpie czai się jeden! Severus spojrzał na krasnoluda jak na wariata a potem wyjął swoje żelastwo. Przyjął pozycję obronną i czekał - Sam se strzelaj. Jeszcze kogoś postrzelę. Schulz dobył miecza widząc zbliżające się przerośnięte wilki. - Zajmiecie się tymi z tyłu i uważajcie na skarpę - rzucił do swoich, po czym odwrócił wzrok w stronę pędzących ścieżką bestii, które jednym susem pokonywały trzy metry. - Pomogę Lambertowi. Jakoś wątpię, czy te patałachy dadzą sobie radę z tym skurwysyństwem, a nie chciałbym zostać otoczony - z tymi słowami, rzucił się do przodu, aby wspomóc najemników. Severus chwycił więc miecz w dłoń i zaparł się mocno stopami. Nie zamierzał atakować, a jedynie co to bronić się przed, którymś z watahy. Miał nadzieję jednak że żaden z futrzaków nie upatrzy go sobie, jako doskonałej przekąski.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
11-02-2016, 16:54 | #40 |
Reputacja: 1 | Adar czuł się dziwnie opuszczając wioskę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak rzadko zapuszczał się poza jej obręb. Często spotykał gości z zewnątrz, zwłaszcza pielgrzymów, którzy nierzadko zatrzymywali się w „Przyklasztornej” na noc. To właśnie od nich słuchał opowieści o wielkim świecie. Świecie, który wydawał mu się przeraźliwie ogromny, a jednak daleki. To nie było tak, że Szarak nigdy nie chciał wyściubić nosa poza Krausnick. Po prostu nigdy nie miał ku temu okazji. Dzień i noc pracował, spełniając swoje marzenie, jakim było wybudowanie własnego domu. Być może za jakiś czas wybrałby się na jakąś wycieczkę, skoro marzenie stało się rzeczywistością. To jednak przepadło wraz ze zgliszczami wioski. Zabawne, że ta tragedia spełniła jego drugie marzenie. Szarak ostatni raz obejrzał się za siebie, po czym poprawił bagaż na grzbiecie i ruszył z zresztą wyprawy. Podczas drogi Adar niewiele się odzywał. Przyglądał się za to z zaciekawieniem całej gromadzie. Najemnicy tworzyli interesującą grupkę awanturników, z jaką sługa nigdy wcześniej nie miał okazji się spotkać. Swoją ciekawość Szarak ograniczył tylko do dyskretnych spojrzeń. Widział, jak Schulz zareagował na przybycie tej bandy i Adar święcie wierzył w to, że miał ku temu dobre powody. Bardziej niż na względach najemników, Szarakowi zależało na przynależności do ocalałych z Krausnick. Podświadomie chciał, by byli dla niego jak rodzina. I jeśli Schulz miał rację, najemnicy nie powstrzymaliby się przed skrzywdzeniem wioskowych, jeśli byłoby to w ich interesie. Wędrowali bez ustanku. Przepasany miecz obijał się o bok Adara, a ten zaczął się już zastanawiać, kiedy przyjdzie mu go użyć. Nie musiał długo na to czekać. Panika, strach – pierwsze, co odczuł, kiedy zostali zaatakowani. Nawet podczas rzezi w Krausnick udało się Szarakowi uniknąć konfrontacji ze zwierzoludźmi. Po prostu się ukrył. Zachował życie, kiedy wielu mężczyzn z ich wioski poległo, broniąc dobytku i bliskich. Teraz Adar nie miał dokąd uciekać. Byli otoczeni. Niezgrabnym ruchem zrzucił z siebie cały bagaż, który niósł i spróbował dobyć miecza. Trochę mu to zajęło, nim ostrze pojawiło się w jego dłoni. Zamieszanie było ogromne. Adar już po kilku chwilach przestał się orientować w sytuacji. Nie był nawykły do walki i zgiełk bitwy go przygniótł. Mimo to stał równo na nogach i nie cofał się, mierząc bronią przed siebie, jakby ta miała go w magiczny sposób ochronić. Wilkowate stwory zaatakowały bez wahania. Adar był wtedy na tyłach i kilka bestii zmierzało właśnie w ich stronę. Wtedy niespodziewanie ich miejscowy akolita z klasztoru, Willhelm, mrucząc jakieś słowa pod nosem przyjął na siebie impet szarży przeciwnika. Jego młot zalśnił skąpany w posoce zwierza. Adar stał jak wryty, jednak zaraz wyrwał się z otępienia. Wszyscy walczyli, nie mógł ich zostawić. To była jego rodzina. Z krzykiem na ustach sługa rzucił się przed siebie z wyciągniętym mieczem. Czy to szczęście dopisywało Szarakowi, czy też manewr był zwyczajnie genialny w swej prostocie, koniec końców ostrze sługi zatopiło się w piersi mutanta, znajdując dla niego śmierć pomiędzy żebrami. Walka wkrótce potem się skończyła. Jakie starty ponieśli ludzie w tej potyczce? Szarak miał wkrótce się o tym dowiedzieć. |