|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-03-2016, 00:45 | #101 |
Reputacja: 1 | "W nocy ludzie Hrabiego mają zaatakować Świątynię, zostaliśmy uprzedzeni przez jednego ze służących, który zbiegł. Chcemy wykorzystać przejście o którym wie służący i zabić Hrabiego, kiedy będzie bez większości ludzi." Odparł Dieter spokojnie, obserwując Tankreda. |
24-03-2016, 01:28 | #102 |
Reputacja: 1 | - Bertramem i jego chłopakami. Postanowili odebrać złoto, które uczciwie od nich wygrałem. Zbóje zwabili mnie do alejki. Myślałem, że to Gunther. Mieli kusze, ale ja miałem szczęście. Już nie będą nam przeszkadzać, a ich graty tak jak myślałem, przydadzą się nam.- Paine wciągnął kuszą z worka i kołczan. Paine napchał kołczan do granic możliwości.- Więc plan jest taki, że gdy oni przyjdą tu my pójdziemy tam. Chyba nie planujecie zostawić tu żadnych ludzi? To będzie jatka.- Paine zapytał Okwista.- Lepiej wykorzystać to, że na pewno tu przyjdą i ich wybić jakimiś pułapkami.- Tankred pozapinał ostatnie sprzączki i paski. Był gotów na cokolwiek.
__________________ Man-o'-War Część I |
24-03-2016, 09:35 | #103 |
Reputacja: 1 | Gunter skoro tylko wzeszło słońce ruszył dziarsko ku traktowi do łączącemu Talabheim z południem. Dotarcie tam zajęło mu jakieś pół godziny. Pogoda jak na wczesną wiosnę była znośna. Wiał ciepły wiaterek, niebo było zachmurzone, ale zza chmur przebijało słońce. Skierował swe kroki na południe. Mimo nie najlepszego położenia nie zamierzał porzucić misji, która jak wierzył przeznaczył mu sam Tzeentch. Po godzinie marszu usłyszał za plecami świst bata i ponaglające krzyki woźnicy. Obejrzał się i zobaczył sześć wozów jadących na południe. Woźnicami byli ludzie. Wozy były dwukonne i ciężkie, wskutek czego toczyły się wolno. Na pierwszym obok woźnicy siedział starszy już jegomość ubrany w sposób, który raczej wykluczał, że jest pomocnikiem woźnicy. Gunther pomachał ręką w stronę pierwszego wozu i przystanął na poboczu, czekając aż wozy go dogonią. |
25-03-2016, 15:07 | #104 |
Reputacja: 1 | Markus nie znał się na pułapkach czy zasadzkach więc postanowił nie pomagać w ten czy w inny sposób Tankredowi. Sam chciał jak najszybciej udać się już do karczmy i odnaleźć gdzies Bo. Musieli go znaleźć. Z całej szóstki ostało się ich już tylko czterech więc teraz powinni się jeszcze bardziej pilnować niż wczesniej. Gdy wszyscy się zbiorą Holzer chciał się dowiedzieć co tak naprawdę planują zrobić w zamku. To znaczy po zabiciu hrabiego i jego strażników. Nie miał nic do Okwista i reszty ale pozbycie się kapłana Sigmara oraz jego popleczników wydawało się posunięciem godnym rozważenia. Dodatkowo mieszczanie bez hrabiego i kapłana mogą być bardzo łatwi do zmanipulowania zwłaszcza jeśli bedą tego próbowali ci, którzy ocalili ich od zarazy. Możliwe że ostaną się w tej mieścinie troche dluzej niż to konieczne... |
28-03-2016, 08:00 | #105 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Wyznawcy Tzeentcha zeszli się w karczmie. Pozostało czekać cierpliwie na wieczór i sygnał do działania. Mogliście się jedynie domyślać jak bardzo zajęty był w tym czasie Okwist i jego akolita przenosząc chorych i rannych w bezpieczne miejsce. W samej karczmie nie było poza małżeństwem karczmarzy żywej duszy. Zarówno Zieleniakowie jak i ich woźnice załatwiali jakieś sprawy na mieście. Późnym popołudniem, znacznie wcześniej niż się spodziewaliście do karczmy wszedł Okwist i jego ludzie, czyli Ward, łowczyni i weteran. Był też chłopiec, który miał ich poprowadzić. - No i jak ludu Sigmara? jesteście gotowi przywrócić boski porządek w tym nieszczęsnym mieście? Nawet niewprawny obserwator mógł zauważyć zdenerwowanie kapłana, które ten próbował przykryć swą buńczuczna mową. - Mam nadzieję, że tym razem nikt się nie wyłamie? To chodźmy moi drodzy.
__________________ Zawsze zgadzać się z Clutterbane! |
29-03-2016, 00:35 | #106 |
Reputacja: 1 | Czekając na Kapłana, wyznawcy Tzeenchta cichym głosem omawiali swoją sytuację. Markus miał pewne obawy co do podejmowanego ryzyka, ale w końcu zgodził się przyłączyć. Tankred chciał pozbyć się Kapłana, co spodobało się też Markusowi. Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 29-03-2016 o 01:20. |
29-03-2016, 23:27 | #107 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Moja moc? Moja moc nic nie znaczy, jestem tylko człowiekiem. Głęboko wierzę, że sam Sigmar zgniecie tych heretyków. Tak, mam zamiar powiedzieć ludziom kto jest sprawcą ich nieszczęścia. Oby tylko pomagierzy hrabiego nie postanowili odejść zabierając ze sobą możliwie jak najwięcej zwykłych ludzi. Nie chcę rzezi. Nie strzepmy języków po próżnicy. Chodźcie! Na prośbę kapłana pochowali broń pod płaszczami żeby nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania. Okwist dodatkowo naciągnął na głowę głęboki kaptur żeby nikt go nie rozpoznał. Zaprowadzono ich do kamienicy przylegającej do muru zamkowego. Gdy zeszli do ciemnej i wilgotnej piwnicy Okwist ponownie przemówił. - Moi ludzie będą obserwować świątynię i rynek, gdy tylko ludzie hrabiego ruszą, dadzą nam znać. Chłopiec, który przyszedł z wami w widoczny sposób się denerwował. Pobladły obgryzał paznokcie i rozglądał się nerwowo. Okwist wychwycił to i przemówił do niego uspokajająco. - Nie bój się Ruprechcie, Sigmar jest z nami. Zapewniam cię, że nie żądamy od ciebie żebyś walczył. Tylko nas zaprowadzisz nas do komnaty hrabiego. Potem możesz uciekać. Gdyby nas zaskoczyła walka poświęcę życie żeby cię ochronić. Jestem pewny, że Hieronimus także. Ward na potwierdzenie skinął tylko głową. Chłopiec powiódł oczami po spiskowcach i jakby pokrzepiony odpowiedział. - Nie boję się. Zrobię co trzeba. Jestem to winny tym spośród służby, których hrabia wezwał i już nie wrócili. Trzeba to zrobić. Tak mnie nauczyli rodzice. Okwist pokiwał głową z ukontentowaniem słysząc tak odważną deklarację. Znowu pogrążyli się w ciszy... Po mniej więcej dwóch godzinach do piwnicy wpadł zdyszany młodzian, którego wyznawcy Tzeenctha widzieli pierwszy raz. - Wyszli, dużo ich! Idą do świątyni! Okwist w odpowiedzi skinął głową. - Pora na nas! W imię Sigmara, naprzód moi drodzy! Ward z weteranem wypchnęli duży kamień, którym zatkane było przejście. Otwór nie był duży i żeby przejść Ward musiał odpasać miecz i zdjąć zbroję. Po chwili wszyscy byli w zamkowej piwnicy wśród beczek z winem. Chłopiec ruszył przodem. Korytarze zamku były puste. Jedynym oświetleniem były z rzadka palące się kandelabry. Pałacowe krużganki dodatkowo były oświetlone wpadającym przez okna światłem księżyca. Tak jak się spodziewali nie napotkali oporu ani w ogóle żywej duszy. - Hrabia nie wychodzi z sali rycerskiej. To tam najpewniej będzie - poinformował chłopiec. Szeroki korytarz prowadził do dwuskrzydłowych okutych wrót. Chłopiec wskazał je palcem, drżał. Okwist skinął głową i polecił chłopcu uciekać, co ten przyjął z widoczną ulgą. Gdy zbliżyli się do drzwi nieoczekiwanie z głośnym wrzaskiem z cienia pod ścianą wyskoczył na nich mutant, czy raczej pomiot chaosu, biorąc pod uwagę jak bardzo był zdeformowany. Stwór bulgocząc rzucił się na Okwista przewracając go. Łowczyni wystrzeliła, zaś stwora dopadli Ward i weteran potężnymi cięciami pozbawiając go życia. Podniesiony przez nich kapłan wydawał się być jeszcze w szoku, skinął jednak głową, że wszystko w porządku. - Naprzód, pora to skończyć. Pchnęli drzwi. Sala z dwoma rzędami kolumn po bokach, była już dużo lepiej oświetlona. Cała zasłana była trupami i szczątkami ciał nad którymi ktoś się pastwił. Te leżące już dłużej aż falowały od masy robactwa na nich zerujących. W powietrzu było tyle much, że ograniczały widoczność i utrudniały oddychanie wciskając się do wszystkich otworów ciała. Smród, który ich owionął zapierał po prostu dech w piersiach. Przebijając się przez szum powodowany przez tysiące much dotarł do nich mocny i zaskakująco czysty głos. -Tak więc stało się. Ostateczna próba! Dla odmiany ktoś doniósł na mnie. Nie wyobrażasz sobie Okwiście jak się cieszę. Niezależnie od wyniku tego starcia przybliżę się do mego pana. Wspaniały dzień! Zwróciliście się w stronę głosu i poprzez chmary much dostrzegliście siedzącą na czymś w rodzaju tronu majestatyczną postać w pełnej zbroi, zbroi przyozdobionej symbolami chaosu i samego Nurgla. Postać z chrzęstem się podniosła i zaczęła kroczyć w waszą stronę. Po bokach niczym dwa wierne psy szły, czy raczej pełzały, dwie istoty uzbrojone jedynie w szpony i w zęby za to w wielkiej liczbie. Na jednej rozpoznaliście strzępy munduru straży miejskiej Obelheim. Rycerz chaosu zamachnął się próbnie swym mieczem i uniósł wyżej tarczę.
__________________ Zawsze zgadzać się z Clutterbane! Ostatnio edytowane przez Ulli : 30-03-2016 o 00:19. |
30-03-2016, 14:50 | #108 |
Reputacja: 1 | W trakcie, gdy Ward przeciskał się przez dziurę w ścianie, Paine zapytał Okwista. - Nie zrozum mnie źle ojcze, ale może warto by było, żebym ja i moi towarzysze wiedzieli gdzie ukryłeś przyjaciół Hieronimusa. Jeśli coś pójdzie nie tak i będziemy się musieli ratować ucieczką, nie możemy ich zostawić za sobą na pewną śmierć.- Okwist popatrzył ze zdziwieniem na Tankreda. - Ucieczką? Gdzie chcesz uciekać synu? Jesteśmy w zamkniętym mieście. Albo uwolnimy Obelheim od ciężaru odstępcy, albo zginiemy. A o chorych się nie martw. Zajmie się nimi mój akolita i mieszkańcy.- - W takim razie nie możemy zwlekać, Morr czeka.- Paine odpowiedział po czym puścił Okwista przodem. W zamku barona Paine zasugerował by rozejrzeć się najpierw za zbrojownią, jednak Okwist pośpieszał ich i z dozbrojenia drużyny nic nie wyszło. Gdy akolici i sigmaryci dotarli do sali rycerskiej po plecach Tankreda przeszedł dreszcz strachu, a muchy gryzły go w czoło. Dopiero widząc barona Paine zrozumiał o co toczy się walka. Od hrabiego biła nieludzka siła, potęga i terror. Paine jednak nie bał się go, on w pewien sposób pragnął tego, nie barona lecz jego siły i władzy, ale nie takiej oferowanej przez Nurgla. Nie, wyznawcy Nurgla cieszyli się rozkładem. Ich celem była śmierć. Tankred pragnął nieśmiertelności. Paine chciał być wieczny i niepokonany. Gdy baron mówił coś do Okwista, Paine wskoczył za jedną z kolumn. - Dieter dasz radę przenieść to nad niego swoją mocą?- Zapytał odpinając sieć z barku i podając ją Dieterowi. Po jego odpowiedzi, Paine spojrzał w stronę Gerty i zwrócił jej uwagę gwizdem. Gdy ta spojrzała pokazał kuszę, dwa uniesione palce i pomioty.
__________________ Man-o'-War Część I |
30-03-2016, 16:06 | #109 |
Reputacja: 1 | Bobo widząc sługę chaosu zachłysnął się powietrzem i muchami, nie namyślał się długo od razu dobył rusznicy i precyzyjnie wymierzył w głowę wyznawcy chaosu, czekał aż ten się odsłoni i od razu wypalił w wybrany punkt "Chcę wycelować w czempiona chaosu jeśli nie naliczysz żadnych modyfikatorów mam US na poziomie 60 a moja broń zada trafienie z siłą 5 i to druzgoczące, normalnie jest 4 ale ja mam precyzyjny strzał i będę przeładowywał całą rundę i jedną akcje, więc będę mógł strzelać dopiero za cała mija runda bo strzał mierzony, cała na przeładowanie i jeszcze jedna bo mam zamiar oddać kolejny strzał mierzony więc zmarnuje na ładowanie dwie rundy" |
30-03-2016, 19:50 | #110 |
Reputacja: 1 | Markus cieszył się, że wszyscy skupili się na nadchodzącym zadaniu gdyż dalej można było z jego ruchów odczytać niezdecydowanie a także lekki strach przed nieznanym. Idąc za przykładem pobożnych sigmarytów również on na szybko poprosił pana zmian o dodatkowe siły i odwagę. Prosił by dał mu spryt aby potrafił dzięki niemu pokonać jego wrogów. Wszystkich wrogów. Markus nie zdążył nawet zareagować gdy jeden z mutantów rzucił się na kapłana. Gdy szybko przeciwnik został pokonany Holzer chwycił mocniej swój kij i od razu zrozumiał że zabawa sie skończyła a rozpoczęła się walka na smierc i życie. Tuż przed tym gdy weszli do głównej sali. Markus na szybko splutł magię w swych dłoniach by lepiej wykonać zaklęcia które miał zamiar rzucić. Wszedł jako jeden z ostatnich i trzymał się z tyłu. Lecz gdy tylko wojownik siedzący na tronie wstał zareagował błyskawicznie rzucając zaklęcie Magiczne żądło wycelowane w hrabiego. |