|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-03-2016, 19:01 | #21 |
Reputacja: 1 | Nim ruszyli dalej Thorin przyjrzał się uważniej skórze z niedźwiedzia która stanowiła plandekę wozu. Grube futro stanowiło najlepszą możliwą osłonę przed mrozem , skoro pozwalało zwierzęciu przetrwać zimę bez innych dodatkowych okryć. Z pewnością było lepsze od zwykłego koca, a odkąd doszła im do opieki dziewczynka trzeba było bardziej zadbać o ciepło w namiotach. Krasnolud odłożył na chwilę dziecko na wóz. Było szczelnie zawinięte kocem w którym znajdowała się broń Galeba. Wyciągnął zza pazuchy ostry jak brzytwa nóż i przekroił skórę niedźwiedzia na pół. Oba kawałki zrolował, owiązał kawałkami pociętej naprędce uprzęży po czym wręczył po jednym pakunku swoim towarzyszom. Skóra była jak znalazł na okrycie namiotów od zewnątrz, lub na wyściełanie nią podłoża by chronić od zimnej ziemi. Ostatnio edytowane przez Eliasz : 19-03-2016 o 19:03. |
20-03-2016, 01:37 | #22 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Tajemnica śmierci podróżujących pozostała niewyjaśniona. Weddien bacznie przyjrzał się okolicy, ale jednolita ściana bieli zasnuła kotarą wszelkie ślady. Jedno było pewne to, co zmasakrowało tych ludzi, stanowiło zagrożenie dla ich wyprawy. Świadomość tego faktu była dodatkowym obciążeniem umysłu i mogła tylko utrudnić dalszą wędrówkę przez nieprzyjazny żywioł. |
21-03-2016, 13:12 | #23 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 21-03-2016 o 13:50. |
22-03-2016, 17:02 | #24 |
Reputacja: 1 | Niewiele udało się wyczytać ze śladów znalezionych wokół przewróconego wozu i ciał. Niewiele - przynajmniej jeśli chodzi o tego, kto spowodował śmierć podróżnych. Ofiary były zaskoczone, właściwie się nie broniły. Do tego zawartość wozu wskazywała na to, że cenne przedmioty nie interesowały napastnika. Oznaczało to, że to nie rabusie dopadli tych tutaj. Podobnie same ciała i przewożona żywność - czyli nie były to głodne zwierzęta. Pozostawała chyba tylko jedna możliwość - bestia lubująca się w zadawaniu śmierci. To sprawiało, że podczas dalszej drogi musieli mieć się na baczności. Ragnheiðrson jakoś nie żywił przekonania, że bestia po prostu czmychnie na widok dobrze uzbrojonej, ale nielicznej grupy wędrowców. Niewiele więcej mógł zrobić, dlatego przejrzał jeszcze zawartość pakunków. Co prawda jakiś brodaty konus chapnął mięso, niuchając przy tym podejrzliwie czy aby nie zatrute, ale udało mu się ocalić przed nimi kilka butelek grzanego wina. Martwym się już nie przyda, a im podczas mroźnej nocy jak najbardziej. Wreszcie ruszyli dalej, chociaż odniósł wrażenie, że brodatym pokurczom dzień cały mógłby zejść na dyskusje o tym, co dalej robić. Akurat zeszło się to z kolejnym powodem do opóźniania dalszego marszu, tym razem wprowadzonym przez jedyną w ich towarzystwie kobietę. Wulfgar był przekonany, że płytkie groby wykopane w śniegu nie zdołają powstrzymać dzikich zwierząt przed wykopaniem zwłok, ale nie zamierzał tracić czasu na przekonywanie do swojego punktu widzenia. Z pewną ciekawością obserwował, jak towarzyszący kobiecie Norsmen natychmiast spełnia każdą jej zachciankę. Dość powiedzieć, że było to raczej nietypowe zachowanie wśród pochodzących stąd wojowników. Może bladolica wiedźma rzuciła na niego jakiś urok? Jedynie elf zachowywał się normalnie, ale może wydawało mu się tak dlatego, że dotąd żadnego tak naprawdę nie poznał. Skąd na bogów miał wiedzieć, jak zachowują się elfy? Może ten też był jakiś dziwny? Koniec końców szczęśliwie zrezygnowali z pomysłów rozkładania obozu i mogli pokonać jeszcze kawałek drogi przed zmrokiem. To była chyba pierwsza dobra decyzja tego dnia. Gdy tylko weszli pomiędzy pierwsze drzewa sosnowego lasu schodzącego z gór niemal do samego brzegu morza z zaciągniętego chmurami nieba zaczął padać śnieg tak gęsto, że widoczność spadła do zaledwie kilku kroków. Towarzyszący mu przenikliwy wiatr mroził każdy odkryty kawałek skóry, dlatego mężczyzna zaciągnął mocniej kaptur i osłonił twarz wełnianym kominem. Sama pogoda nie była w końcu taka zła - o wiele gorszym było uczucie czyjejś obecności na granicy pola widzenia. Czyżby bestia, która zabiła podróżnych zainteresowała się również nimi? Wydawało się, że coś przemyka gdzieś między drzewami właśnie wtedy, kiedy odwracali wzrok w inną stronę. Niepokój udzielił się wszystkim. Wulfgar pamiętał, że zabici zostali zaskoczeni i błyskawicznie zamordowani. Dlatego jedna ręka ściskała imacz tarczy, a druga błądziła gdzieś w pobliżu rękojeści miecza spoczywającego w pochwie przy pasie. Jeśli nie mógł zapobiec atakowi, to przynajmniej mógł się na niego przygotować. Nagle prowadzący ich karzeł zatrzymał się. Powodem okazała się kobieta leżąca w poprzek ścieżki. Brak ubrania i widocznych obrażeń był niepokojący. Mogła umrzeć z zimna, ale kto zmusiłby ją do biegania nago po lesie w czasie największych mrozów? Bandyci? Uprowadzili dziewkę, wykorzystali do zaspokojenia swoich chuci i porzucili nagą daleko od najbliższej osady? Jej ciało, przynajmniej z miejsca, w którym się znajdował, nie nosiło śladów przemocy. Dla pewności uczynił znak chroniący przed złem i postanowił nie zbliżać się do ciała. Jak przypuszczał, przejmujący się każdą cierpiącą istotą krasnoludowie (a przynajmniej ta trójka, bowiem wcześniej spotykał karły o zgoła odmiennych charakterach) podejdą sprawdzić, czy kobiecie nie można jakoś pomóc. Sam uważał takie zachowanie za bardzo ryzykowne, ale w końcu to nie on ryzykował. Czekając na wynik oględzin wpatrywał się w otaczający ich las szukając oznak ruchu i będąc gotowym do dobycia broni. Jakoś dużo dziwnych zdarzeń jak na jeden dzień - najpierw cudownie ocalone dziecko, teraz ta kobieta. To nie było zwyczajne. Z pewnością nie było...
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
22-03-2016, 17:17 | #25 |
Reputacja: 1 | Ciężko czasem było rozmawiać z Thorinem. Potrafił gadać na około, przedstawiać swoje racje i wygłaszać długie wypowiedzi na setki sposobów argumentujące jego stanowisko. Dlatego swego czasu Galeb usadził medyka na ziemię, mówiąc mu że nie nadaje się na kowala run. Był zbyt rozproszony - brakowało mu skupienia na jednej rzeczy. Pomimo tego runarz bacznie obserwował towarzysza. Kto wie czy podróże nie zmienią umysłu Alriksona w odpowiedni sposób. Póki co się jednak na to nie zanosiło. Ciężko czasem było Thorina słuchać, ale był jeden niezbywalny argument, który wykluczał gniewanie się na niego. Był medykiem. I od jego starań zależało ich życie... i wielokrotnie tylko dzięki błogosławieństwu Valayi jakie według Galeba spoczywało na thorinowych dłoniach i umyśle pozwalały im wychodzić cało z nawet najcięższych ran. Świadomość tego zwiększała znacząco kredyt cierpliwości wobec Thorina. Runiarz był przekonany, że zawracanie jest bez sensu - zbyt duża strata, natomiast dziecko tak czy tak będzie musiało być w podróży... tylko tego brakowało, aby umarło niesione przez pojedynczego śmiałka do osady... albo w połowie drogi do niej całej drużyny. Dla małej - trud skończony. Dla wyprawy - frustracja i cios w morale. *** Przejmując owinięte dziecko Galeb intensywnie zastanawiał się nad naturą tego co widzieli. Kyan miał wiele racji w swoich spostrzeżeniach. Morderstwa zostały dokonane bestialsko, ale jednocześnie z wielką precyzją, nie pozostawiając wskazówek czyja to sprawka. Zastanawiało go to ciągle kiedy szli przez las. Teraz natrafili na ciało kobiety. Nie wyglądało na to, aby ktoś ją zamordował. Czemu była naga? Pozostawiono ją tak tutaj, czy sama tu przywędrowała? Kim była? Czy miała związek z wozem i jego pasażerami? Wiele myśli się kotłowało w głowie Galeba. Ostrożnie rozchylił koc, w który zawinięta była dziewczynka, tak aby w razie czego móc chwycić za młot. Również podejrzewał zamieszanie w sytuacje istot nadprzyrodzonych. Jego zmysł związany z magią czasem mu podpowiadał różne rzeczy, ale działo się to tak wybiórczo, że ciężko było na nim polegać. - Ślady... ślady... - mamrotał pod nosem. Wszystko było dziwne, a on zastanawiał się jak mógłby uchwycić całą sprawę. Rozglądał się uważnie po okolicy, aż jego wzrok natrafił na Bjorna i Wulfgara. Byli Norsmenami, a to była ich kraina... a gdyby. - Hmm... ci wasi... skaldowie i wróżowie nie gadają może o jakiś duchach czy potworach, które by takie rzeczy odczyniały? - zapytał w końcu Norsmenów. Odnośnie tego wszystkiego Galeb miał bardzo złe przeczucia. Nie cierpiał nadprzyrodzonych rzeczy. Raz w Azul miał z czymś takim do czynienia. Zmiennokształtna istota czymkolwiek nie była podszyła się pod kapłana. Jakże to wygodne było... w społeczeństwie krasnoludów kasta duchowieństwa była prawie nietykalna i zawsze... lojalna Bogom Przodkom. Kto by podejrzewał że coś może być nie tak? Ano nikt. Tylko oni... |
22-03-2016, 18:20 | #26 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Skrzypienie śniegu i świst wiatru były jednymi z niewielu odgłosów niosących się po okolicy. Pokryty białym puchem świat stawał się coraz mniej gościnny z każdą kolejną mijającą godziną, a zmęczenie dawało się we znaki. Nie, Bjorn o siebie się nie martwił, ale o Elsę. W przeciwieństwie do niego ta kobieta była przyzwyczajona do spokojnego klimatu południa, a w Norsce każda minuta w terenie jest walką o przeżycie. |
22-03-2016, 19:28 | #27 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |
22-03-2016, 22:49 | #28 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | W jednej chwili zagadka braku śladów została wyjaśniona... Istoty rodem z legend spadły na nich z iście demoniczną furią. Mimo świetnego refleksu, przyszło mu tylko biernie obserwować poczynania bestii. Łopot skrzydeł hipnotyzował, a wykrzywione twarze miały w sobie zimny urok bliskiej śmierci, tak charakterystyczny dla tej, srogiej krainy... |
22-03-2016, 22:54 | #29 |
Reputacja: 1 | - Job twoja... - tyle tylko wydostało się z ust Galeba, kiedy jędzowaty skrzydlaty babsztyl poderwał go z ziemi. Bum. Walnięcie w drzewo, zasypanie śniegiem, ból w krzyżu. Runiarz czym prędzej się odgrzebał. W końcu Norska postanowiła pokazać im swoje paskudniejsze oblicze. Galebowi bardzo się to oblicze nie podobało. Teraz mieli wyjaśnienie czemu nie było żadnych śladów. Istoty żywo przypominały harpie z opowieści różnych bajarzy... Potrząsając łbem krasnolud wyrwał do przodu ku swojej broni. Nie było czasu na myślenie o pierdołach. Trzeba było się postarać, aby te stwory użyźniły ziemię, a nie oni. Całkiem dobry do użyźniania był... popiół. W biegu ściągnął tarczę z pleców i chwycił ją w lewą dłoń, unosząc wysoko. Jeszcze tylko dwa kroki... Dłoń sama wędrowała ku orężowi, który już zaczął swoim ciepłem roztapiać leżący pod nim śnieg. Młot wołał do niego. Magiczny symbol wyryty w głowni prosił o uwolnienie mocy. Błagał o możliwość wzięcia udziału w walce. Runiarz to życzenie spełnił. Kiedy palce Galeba zacisnęły się na trzonku młota, runiczny znak, który dotąd pozostawał uśpiony zaczął się jarzyć ciepłą pomarańczową barwą. Od znaku, jakby broń została zanurzona w łatwopalnej substancji, zaczął się rozchodzić płomień obejmując cały obuch. Ogień przeszedł na trzon młota, liżąc dłoń właściciela, jednak jej nie raniąc. Metal zaczął z wolna zmieniać barwę na typową czerwień rozgrzanego w piecu kowalskim żelaza. W głębi wizjerów galebowego hełmu pojawiły się złowieszcze ogniki, jakby w odpowiedzi na moc uwolnioną z runy. Stanął szeroko na nogach gotując się do odparcia ataku. Oczy bacznie śledziły atakujące ich stworzenia. Nie było sensu biegać za pseudo-harpiami. Lepiej było wyczekać moment i uderzyć atakiem wyprzedzającym. Bestie były najbardziej podatne na uderzenia, kiedy przechodziły do ataku... Na szczęście miał tarcze, która spokojnie powinna wytrzymać starcie ze szponami. Był tylko jeden problem. Zawiniątko z dzieciakiem. Cholera wie czy w ogniu walki któreś z monstrów nie porwie bachora. Krasnolud póki co stał przy dziewczynce, ale co dalej...? - Stawać jeden przy drugim! Nie walczyć w pojedynkę! Elsa, wycofuj się w moim kierunku! - huknął złowieszczo krasnolud, a jego głos brzmiał niczym buchnięcie z pieca - Upierdolić monstrom łby! Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-03-2016 o 11:10. |
23-03-2016, 00:10 | #30 |
Reputacja: 1 | Podkład muzyczny: https://www.youtube.com/watch?v=aKQTWq6ZbTc
__________________ # Kyan Thravarsson - #Saga Kapłanów Żelaza by Vix -> #W objęciach mrozu by Kenshi -> #Nie wszystko złoto, co się świeci by Warlock |
| |