Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2016, 16:17   #11
 
deKupini's Avatar
 
Reputacja: 1 deKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znany
Robiłem to, do czego kapłani jak ja najlepiej się nadawali. Hałas uderzanej stali niemal ogłuszał, ale trzeba było zachować minimum skupienia, żeby nie dostać w łeb. Na szczęście Ulryk mnie wysłuchał i natchnął innych wojowników. Skoro Pan Zimy mi sprzyja, to może i teraz spojrzy na mnie łaskawym okiem. Przetarłem ręką młot z krwi i zacząłem się modlić o furię bitewną. Nie mogę mieć zmiłowania dla wroga, im szybciej ich pokonamy, tym szybciej spotkam brata.
:Z wiarą bracia!
 
deKupini jest offline  
Stary 05-05-2016, 18:05   #12
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Widząc że Mistrz von Scholberg tłumaczy plan ataku wysłuchałem go stojąc na uboczu - nie podobała mi się myśli że jeśli zostaniemy zaatakowani od tyły to z swoim towarzyszem możemy mieć spory problem.
Widząc że Mistrz von Scholberg kończy wytłuszczanie swojego planu, podszedłem do niego i skłoniwszy się mu rzekłem.

-Mistrzu von Scholberg, wiem że zapewne nikt nie wyjaśnił ci powodu dlaczego zostałem przydzielony do waszej świętej misji - lecz sądzę że mogę w zaufaniu wyjawić go tobie Mistrzu, nasze świątynie od wieków są ze sobą ściśle związane.
W klasztorze w katakumbach znajduję się pewna księga którą mam znaleźć i oddać Matce Przełożonej. Mogę sądzić że księga jeśli dostanie się ręce heretyków może stanowić spore zagrożenie dla tej świętej krucjaty.


Widząc że Morryci ruszają staram się trzymać z tyłu blisko mego strażnika, modląc się do Shallayi bym nie musiał używać swych umiejętności.
Mistrz von Scholberg kiwnął głową na moje słowa - najwyraźniej księga stanowi spore zagrożenie, gdyż oprócz brata Helmuta został przydzielony mi jeszcze jeden rycerz i dodatkowo kilku giermków i braci duchownych.
W każdym razie naszym zadaniem pozostawało dostanie się do kaplicy, pokonanie heretyków i znalezienie księgi.
Nie zwlekając ruszyłem za rycerzami kruka wyciągając przy tym swój miecz i szykując się do walki.
 

Ostatnio edytowane przez Orthan : 05-05-2016 o 21:54.
Orthan jest offline  
Stary 08-05-2016, 17:11   #13
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Gerhard von Scholberg
Zakradnięcie się na teren klasztoru nie poszło po twojej myśli, ale wróg nie wykrył was przez większość drogi, co pozwoliło na szybką szarżę na bramę wejściową. Magnus i przydzieleni mu do ochrony bracia zablokowali wejście dzielnie walcząc z arabami. Na szczęście brama nie była szeroka, więc pięciu ludzi wystarczyło by ją zablokować. Ty sam ruszyłeś z pozostałymi wojownikami na cmentarz gdzie właśnie kończył się rytuał. Wojownicy arabscy różnili się od przeciętnych heretyków. Ich zbroje składały się głównie z kolczug i lekkich ciuchów, a wysokie hełmy z maskami zakrywały twarz. W walce posługują się oni sejmitarem oraz glewią. Gdy wbiegaliście przez bramę cmentarną paru rycerzy zajęło się walką z strzegącymi jej gwardzistami, a ty sam zobaczyłeś, że niebo nabrało dziwnej barwy. Zielone i fioletowe kłęby, jak mgła unosiły się nad grobami, a w centrum cmentarza, w miejscu gdzie jeden z arabów odprawiał rytuał, mieszały się w powietrznym wirze z chmurami. Arabów odprawiający rytuał stał dość daleko, jakieś pięćdziesiąt kroków, ale wyraźnie widziałeś, że gdy się odwrócił, miał chory, zielonkawo kolor twarzy z wyraźnymi niebieskimi tętnicami prześwitującymi przez bladą skórę. Nie przerywał on jednak rytuału. W tej samej chwili dziesięciu gwardzistów pilnujących cmentarza ruszyło w waszą stronę. Sam miałeś przy swoim boku jedynie dwóch giermków, rycerza i kapłana. Reszta była zajęta walką na innych frontach.

Ulryk von Varosverg
Plan się powiódł, gdy bretońscy żołdacy się rozstąpili fala arabów wlała się między nich niczym dziki przypływ, tylko po to by po chwili rozbić się na ostrzach Zweihadlerów przy wtórze szkarłatnych bałwanów jak na falochronie. Droga była wolna. Pawężnicy ruszyli przodem, zabezpieczając wieżę, oddział wyposażony w puklerze również ruszył przed wami osłaniając wasze zejście na ulice. Wzdłuż muru biegła większa ulica. Louis wysłał oddział w puklerzami prosto na południe, wy zaś ruszyliście okrężną drogą na wschód. Dwieście metrów dalej natknęliście się na innych wojowników schodzących z wieży. Dwa oddziały pikinierów dowodzone były przez pannę w przewiewnej niebieskiej sukni. Mikra blondynka dowodziła żołdakami z werwą. Widząc twój oddział i króla Bretonów skłoniła się.
: Panie prowadź swych wiernych wojowników do boju. Pani sprzyja Ci w tej bitwie.
Louis odpowiedział na jej słowa skinieniem głowy i uniesieniem miecza wysoko. Przegrupowani ruszyliście przez część miasta, która wyglądała na typową dzielnicę biedoty. Mieszkańcy zabarykadowali swoje okna i drzwi, nieliczne z nich miały na sobie symbol sigmara, myrmidii czy graala. Zapewne w ten sposób chcieli pokazać po czyjej są stronie. Po przejściu kolejnych dwóch przecznic usłyszeliście odgłosy walki na zachodzi. Louis stwierdził.
: To zapewne nasi, napotkali opór.
Po czym wysłał oddział pikinierów w tym kierunku.
: Musimy dostać się na plac miejski. Gdy zdobędziemy plac, walka będzie zakończona.
Powiedział do Ciebie.
: Prowadź dowódco, to nasz cel.
Louis wskazał palcem na wieżę świątyni Solkana wnoszącą się wysoko ponad panoramą miasta. Wieża była oddalona o jakieś dwa kilometry na południowy zachód.

Reinhard von Galten
Po poprzednim przypływie adrenaliny uderzył Cię kolejny, gdy boska moc spłynęła na Hugona. Mnich ruszył w bitewnym szale, obok niego Garion, Ulrykanin. Ramię w ramię byli wroga, jakby wojna domowa w Imperium nie miała miejsca. Sam nie mogłeś sobie pozwolić na to by zostać z tyłu, głównie dlatego, że byłeś w pierwszej linii. Długa wymiana ciosów z przeciwnikiem przed wami zakończyła się, gdy grupa bretońskich rycerzy na latających rumakach rozbiła ich szyki szarżą z powietrza zabijając część, ale większość spychając z muru. Czwarta kompania podzieliła się na dwie części, bijąc wrogów którzy wcześniej trzebili jej flanki. Za wami trzecia kompania również wzięła się do roboty także dzieląc się na pół i wspierając was na wschodnim i zachodnim froncie. Zbrojnymi z czwartej na prawej flance dowodził Ritter, lewa przypadła tobie. Kapłan Ulryka wyrwał się przed szereg w swym szale i za chwilę otoczą go arabowie.

Garion Dagenhoff
Szał spłynął na Ciebie. W szale bitewnym niewiele widziałeś, ale wiedziałeś, że twój młot trafia w cel i trafia dobrze. Nagle szarża zakończyła się, gdy miecznicy przed tobą zostali wybicie przez szarżę rycerzy graala z nieba. Oddział pod rozkazami Rittera podzielił się na dwa, ty trafiłeś na lewą flankę, ale szał dalej trwał. Wymachując swym młotem zagrzewałeś wojowników do walki, lecz nie zauważyłeś kiedy Ci zostali w tyle, a ty zostałeś prawie z każdej strony osaczony przez arabów. Machając młotem wokół swojej osi, przez dłuższy czas nie dopuszczałeś do tego by heretycy zacieśnili krąg, w końcu jednak poczułeś jak twoje ciało słabnie. Szał tracił efekt.

Magnus Horn
Skradanie się rycerzy odzianych w płytowe zbroje przyniosło spodziewany efekt. Zmuszeni do podzielenia swych sił, mistrz Gerhard ruszył z częścią rycerzy na cmentarz, w tym samym czasie, Ci przydzieleni tobie do ochrony starali się zatrzymać wrogów na głównej bramie. Bardzo szybko pojawili się pierwsi ranni, jeden z giermków został przebity dziwną włócznią araba, sam jednak zdołał wbić mu swój miecz w gardło. Walka była brutalna, a każdy miecz mógł zmienić wynik starcia. Brat Helmut krzyknął.
: Atakować! Razem bracia! Razem!
Czas by student został chirurgiem jeśli chciał zostać medykiem.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 08-05-2016 o 19:51.
Baird jest offline  
Stary 10-05-2016, 22:49   #14
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gdy patrzyłem na tego nikczemnego arabskiego odmieńca, krew we mnie zawrzała. To ten plugawiec za wszystkim stoi i będzie mój.
Ruszyłem ku niemu, ale niestety na drodze pojawili się żołnierze arabscy w maskach i zbrojach kolczych. Nie miałem teraz szans się przedrzeć, musiałem trochę poświęcić czasu na wyrąbanie sobie drogi do skazanego na łaskę Mora. Niestety czas nie był po naszej stronie a Król liczył na mnie i moich ludzi. Nie może zawieść nikogo.
:Szarża!!!
Wrzasnąłem na ludzi. Sam zacząłem skraplać krwią mój miecz. Przyjmowałem ciosy wrogów na tarczę lub unikałem, by wykorzystać pęd atakujących i zarzynać jak świnie.
:Ojcze. Dasz radę zneutralizować tą magię lub chociaż ją powstrzymać na jakiś czas?
Rzuciłem gdy wpadaliśmy w wir walki.
Kapłan spojrzał na niebo, potem na mnie, po czym powiedział.
:Jedynym sposobem by to zatrzymać jest zabicie czarownika. Uklęknij to pobłogosławię Cię potęgą Morra, byś mógł przebić się do celu. Nie możesz pozwolić by złożył kolejne dusze w ofierze.
Akurat gdy skończył mówić, czarnoksiężnik wbił otrze w pierś jeńca leżącego na ołtarzu. Ołtarz wyglądał dziwnie, był czarny i nienaturalnie świecił zielenią. Spaczeń, pomyślałem. Krew we mnie jeszcze bardziej zawrzała i byłem gotów przebijać się do tego plugawca.
Cofnąłem się o krok do brata Alberta, przykląkłem na kolano i oczyściłem myśli z krwawej rzeźni która w głowie mi szalała. Poprosiłem pana śmierci o przychylność i siłę w zniszczeniu tego plugastwa.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 11-05-2016 o 09:41.
Hakon jest offline  
Stary 13-05-2016, 21:56   #15
 
deKupini's Avatar
 
Reputacja: 1 deKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znanydeKupini nie jest za bardzo znany
Pan Zimy mi sprzyjał. Ciosy młota rozkładały się równo na arabskich łbach, a ja nie zamierzałem kończyć. Jeszcze trochę i będziemy mogli pływać w ich krwi.
Do cholery! Czy naprawdę nie ma już na świecie miejsca, gdzie można znaleźć trochę spokoju? Nawet jeśli uda nam się przetrwać tę zawieruchę, to potem czeka mnie smutna rzeczywistość trzech imperatorów. Ehh...
Kolejny arab złożył się pod ciężarem mojego młota. Niestety bóg wilków chyba przestał na mnie spoglądać i odwrócił swój wzrok gdzie indziej. Zdecydowanie osłabłem i nie uderzałem już z taką zawziętością co przed chwilą, a Arabowie zaczęli mnie powoli otaczać. Na Ulryka, myśl człowieku. Co robić, gdy przeciwnik zaczyna Cię otaczać? Nie czekaj na to i atakuj, wyłamując ich formację. Tak. Jeśli zaatakuję teraz tego najbliżej naszego szeregu, to będę miał szansę na przebicie się do naszych, a przynajmniej większe na przetrwanie Do dzieła!
 
deKupini jest offline  
Stary 13-05-2016, 22:37   #16
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Postarałem się znaleźć miejsce które znajdował by się blisko bramy klasztoru a które zarazem chroniło by przed ostrzałem wrogich łuczników lub kuszników.
Uszykowałem też sprawnie narzędzia, opatrunki i medykamenty, jedyne czego mi brakował to misy z wodą i butelka spirytusu gdyby trzeba było amputować kończyny.

Widząc wojowników Morra którzy zaciekle broniła bramy przed niewiernym. Ruszył ich w kierunku pochylony, wolałem by heretycy łucznicy nie mieli łatwego celu do trafienia.
Jeśli dostrzegę że któryś z braci czy giermków został ranny, staram się go odciągnąć na od miejsca walki i szybko zacząć operować.
 
Orthan jest offline  
Stary 16-05-2016, 07:38   #17
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
:Formować klin! Przebijamy się do kapłana, a potem formujemy krąg z rannymi w środku! - krzyknąłem do ludzi, których z konieczności stałem się dowódcą. Sam stanąłem na czele klina. Przed nami kilka najtrudniejszych kroków w naszym życiu.
 
Reinhard jest teraz online  
Stary 19-05-2016, 00:16   #18
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Gerhard
Ukląkłeś a kapłan pobłogosławił Cię słowami.
: Niech pan śmierci da Ci siłę by żyć i zwyciężać.
Po błogosławieństwie ruszyłeś miedzy swoich ludzi dzielnie walczących z przeważającym liczebnie wrogiem. Przebijając się przez wrogie szeregi uderzyłeś jednego z gwardzistów krawędzią tarczy, drugiego natomiast przebiłeś mieczem. Inny próbował Cię zaatakować ale szybki unik, a następnie sparowany atak zakończyły się dla niego ostrzem w oczodole. Twoi ludzi widząc twą heroiczną akcję ruszyli w twe ślady. Wróg miał przewagę liczebną, ale gorsze uzbrojenie. Skórzane kaftany i kolczugi były niczym w porównaniu do czarnej stali zakonu kruka, a halabardy arabów z zbyt powolne by trafić zbrojnych zatrzymywały się na wytrzymałych tarczach, lub całkowicie chybiały celu. Giermkowie również nie ustępowali, choć trzymali raczej drugą linię i flanki.
W końcu udało Ci się przebić przez gwardzistów pod ołtarz. Czarownik albo Cię nie zauważył, albo pogodził się ze śmiercią. Gdy podbiegłeś do niego i rozciąłeś jego brzuch z którego na ziemie wylały się flaki wydał z siebie jedynie krótkie jęknięcie. Padając na ołtarz popchnął gliniany dzban wypełniony krwią ofiar, która rozlała się po spaczeniu wprost na poświęconą ziemie, po czym dołączył do sterty złożonych w ofierze ciał. Gdy ty kończyłeś życie araba, rycerze uwolnili dwóch pozostałych przy życiu jeńców.
Nagle ze spaczenia wystrzelił zielony promień światła, który trafił prosto w środek chmurnego wiru. Obłoki zaczęły powoli opadać na cmentarz jak całun. Zielone mgła zaczęła wnikać w ziemię i w groby.
Usłyszałeś rechot ze sterty ciał.
: Ha! Ha! Ha!
Czarnoksiężnik zaśmiał się szyderczo wypluwając krew.
: Spóźniłeś się kafir. Rytuał został zakończony! Krew niewinnych splamiła poświęconą ziemię.
Niespodziewanie ziemia zaczęła się trząść pod twoimi stopami. Z pęknięć wydobywały się piekielne jęki potępiony dusz. Potem się zaczęło. Martwi zaczęli wychodzić z grobu.
W pierwszej chwili myślałeś, że da się to zatrzymać. Było ich tylko kilka tuzinów, potem zrobiło się ich więcej, setki. Nie myśląc długi podjąłeś jedyną słuszną decyzję, odwrót do klasztoru. Jedynie to mogło was uratować przed powstającą hordą nieumarłych. Helmut zebrał już vipa i tych walczących na tyłach. Kilku rycerzy wyważyło drzwi, po czym wtoczyliście się grupą do środka zatrzaskując za sobą ciężkie wrota i w ostatniej chwili uciekając przed nieumarłymi. Wewnątrz klasztoru przywitała was grobowa ciemność.

Magnus
Walka trwała minuty, ale tobie zdawała się ciągnąć wiele dłużej. Jeden martwy i trzech rannych, jednak nie mieli oni zamiaru schodzić z pola, gdy ich bracia walczyli, więc szybko zostałeś zmuszony do zmiany działania.
Nagle cmentarz rozświetlił zielony błysk światła. Arabowie, którzy do tej pory stanowili niemały opór rzucili broń i zaczęli uciekać. Coś Ci mówiło, że to nie jest dobry znak. Widząc ich reakcję brat Helmut zebrał ludzi i ruszył pod drzwi klasztoru. Chwilę później ujrzałeś widok nie z tego świata. Przez bramę cmentarną spokojnie można było zobaczyć jak liczni umarli wstają z grobów. Mistrz Scholberg i towarzyszący mu wojownicy starali się je zatrzymać, ale w końcu Gerhard nakazał odwrót. Horda umarłych ruszyła śladem kruków.
: Dalej chłopy! Otwierajcie te drzwi jeśli wam życie miłe!
Brat Helmut krzyknął kopiąc w potężne drewniane skrzydła. Bardzo szybko znaleźli się kolejni chętni, którzy nie chcieli się rozstawać ze swoimi mózgami i życiem.
W końcu drzwi otworzyły się z hukiem, a bracia kruki i niepozorny sługa Shallyi wylądowali wewnątrz. Kilku z tyłu przytomnie zamknęło drzwi i zabarykadowało je stojącą nieopodal drewnianą belką. Wtedy zrobiło się bardzo ciemno.

Reinhard
Klin, jak można się domyśleć w wykonaniu jakby nie patrzeć nie cienkich wojowników przyniósł zamierzony efekt. Przód arabskiego oddziału został rozbity, a wsparcie ze strony trzeciej kompanii przypieczętowało ich los. Po środku morza ciał stał kapłan wilka. Zdyszany, lekko ranny, ale żyw. Arabskie niedobitki zaczęły uciekać do wieży, jednak roztropnie nie wdałeś się w pościg. Von Ritter również zakończył natarcie z drugiej strony muru i rozkazał ponowne zgrupowanie formacji na dole.
Kilka minut później na placu przy kuźni dalej trwały walki, jednak twój oddział miał teraz chwilę oddechu.
: Dobra łajzy. Niech wam się nie wydaje, że to koniec. W trakcie, gdy kompanie od szóstej do jedenastej czyszczą miasto z arabskich psów, naszym celem jest dostać się do portu by wesprzeć wojska elektorów i zabezpieczyć port dla paniczków na koniczkach. Galten ty i klecha trzymacie ze mną front. Kompania wymarsz!
Ritter miał na myśli ulrykanina.
Nie zaszliście daleko, gdy na horyzoncie pojawiła się zielona flara. Rozbłysk jakiejś nieziemskiej energii miał swoje źródło na portem. Z boku usłyszałeś jedynie jak dowódca przeklął pod nosem.
: Oż ty w kurwę jebany.

Garion
W końcu opadłeś z sił i zdawać by się mogło, że wróg zaraz Cię otoczy i zasieka, jednak niespodziewanie kompania zaszarżowała przebijając się do Ciebie i dając Ci chwilę na złapanie oddechu.
Po skończonej konfrontacji oddział zebrał się poniżej muru, na placu przed kuźnią. Dowódca, stary von Ritter przemówił do oddziału.
: Dobra łajzy. Niech wam się nie wydaje, że to koniec. W trakcie, gdy kompanie od szóstej do jedenastej czyszczą miasto z arabskich psów, naszym celem jest dostać się do portu by wesprzeć wojska elektorów i zabezpieczyć port dla paniczków na koniczkach. Galten ty i klecha trzymacie ze mną front. Kompania wymarsz!
Dowódca mówił o tobie.
Nie zaszliście daleko, gdy na horyzoncie pojawiła się zielona flara. Rozbłysk jakiejś nieziemskiej energii miał swoje źródło na portem. Z boku usłyszałeś jedynie jak dowódca przeklął pod nosem.
: Oż ty w kurwę jebany.

Ulryk
Król Louis poprowadził was przez alejki na tył wroga po czym doszło do szarży. Jedynie pikinierzy atakowali. Twój oddział osłaniał. Zdawało się, że walka zakończy się szybko, nagle jednak na horyzoncie pojawił się zielony rozbłysk. Nie wiedziałeś co to było, ale poczułeś mały niepokój. Magia nigdy nie była dobra. Po wzięciu wroga z dwóch stron pikinierzy Louisa zmasakrowali wroga w parę minut.
Nagle kolejny rozbłysk rozjaśnił niebo. Czerwone fala światła zalała miasto. Jej epicentrum była eksplozja w świątyni Solkana, a dokładniej w miejscu gdzie świątynia kiedyś stała. Kawałki skał wyrzucone przez eksplozje zaczęły spadać w losowych miejscach miasta, z nimi uderzyła fala dźwiękowa oszałamiająca wszystkich na parę chwil.
Spojrzałeś w niebo. Tam gdzie kiedyś była wieża świątyni, teraz wisiał spory portal, jak rozdarcie w rzeczywistości przez, który do wymiaru śmiertelników wpadały przerażające demony, ognista chmara.
: Mon dieu!
Powiedział Louis.
Heretycy chyba woleli aby miasto pochłonęło piekło, niż mieli by je zdobyć krzyżowcy.
Nagle z nieba zleciał oddział rycerzy gralla na pegazach. Dowódca oddziału trzymał linę z wierzchowcem bez jeźdźca.
: Panie to zbyt niebezpieczne byś dalej walczył w pierwszej linii. Proszę, leć z nami.
Louis skinął głową i wsiadł na latającego rumaka.
: Nasz cel się nie zmienił. Ruszajcie do świątyni zbierając kogo się da po drodze. Ja postaram się spowolnić te plugastwa. Niech pani ma was w opiece.
Powiedział do Ciebie po czym odleciał.
Jako najstarszy stopniem zebrałeś zweihandlerów, oddział mieczników, dwa oddziału pikinierów i ruszyłeś w stronę świątyni. Panna gralla dołączyła do twojego oddziału. Bretońskie oddziału miały swoich kapitanów i chorągwie. Byliście sprawni do walki.

Reinhard & Garion
Wasz oddział maszerował w stronę portu, gdy na niebie pojawił się kolejny rozbłysk, tym razem czerwony. Zobaczyliście z oddali, że dzwonnica w świątyni Solkana wybuchła, a w jej miejscu pojawiło się rozdarcie. Garion od razu zrozumiał, że to przejście do pustki. Wymiaru chaosu. Reinhard może nie znał się na takich teologicznych sprawach, ale nie musiał kończyć religioznawstwa, by wiedzieć, że dzień się właśnie spierdolił.
Widząc wyrwę w niebie i wylewające się z niej hordy demonów Ritter zaklął ponownie.
: Zaje! Kurwa! Biście!
Po czym powiedział do Reinharda.
: To niczego nie zmienia. Mamy swoje rozkazy. Niech żabojady się z tym gównem męczą. My idziemy na zielone.

Gerhard & Magnus
Po wejściu do klasztoru przywitała was ciemność. Jeden z kapłanów rozjaśnił ją odpalając jedną z lamp na ścianie. Było ich jeszcze pięć, więc szybko je rozpalono i podzielono między ludzi. Nagle z ciemności przywitał was kobiecy głos.
: Nie spodziewałyśmy się gości o tej porze.
Z mroku wyszła siostra ubrana w biały habit.
Siostra poprowadziła was z przedsionka, w którym się znajdowaliście do głównego pomieszczenia, olbrzymia sala nie była wielce zdobiona. Jedynie witraże i gotyckie łuki. Pomieszczenie to było sercem klasztoru, kaplicą w której stał olbrzymi, dziesięciometrowy posąg bogini. Posąg z wapienia, pomalowany farbą miał oczy zasłonięte kawałkiem materiału. Wszystkim wydało się to dziwne, ale nikt nie powiedział ani słowa. Po obydwóch stronach kaplicy znajdowały się schody prowadzące w dół.
Siostra wskazała wam ławy w pierwszym rzędzie przed boginią.
: Odpocznijcie tu i opatrzcie rannych. Matka przełożona z pewnością przyjdzie niedługo by z wami porozmawiać.
Po tych słowach młoda zakonnica zeszła po schodach na prawym skrzydle.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 20-05-2016 o 14:13.
Baird jest offline  
Stary 20-05-2016, 16:49   #19
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Gdy tylko jeden z Braci kruków zapalił łojowa lampę, rozejrzałem się po pomieszczeniu klasztornym w którym się znaleźliśmy. Wtedy usłyszałem kobiecy głos, a z mroku wyłoniła się kobieca sylwetka przyodziana w habit sióstr miłosierdzia. Zdziwiłem się, nie spodziewałem się że w Klasztorze mogą jeszcze przebywać jakieś siostry Shallayi. Następnie młoda siostra poprowadziła nas przedsionkiem aż do głównego ołtarza gdzie znajdował się olbrzymi posąg bogini, co dziwniejsze miała ona zasłonięte oczy kawałkiem materiału. Młoda siostra kazała im zaczekać na Matkę Przełożoną która przyjdzie z nimi porozmawiać.
To wszystko było nad wyraz dziwne, tak jakby siostry nie zwróciły uwagi na to co dzieję się - atak wojsk krzyżowców, hordy nieumarłych i plugawe rytuały heretyków.
Jednak stwierdziłem że poczekam na Przełożoną Zakonu i w tym czasie zajmę się rannymi braćmi.

***

Nie był zbyt wiele czasu, jeden z giermków miał najprawdopodobniej przeciętą tętnicę udową, plama krwi na posadzce cały czas się powiększał. Szybko ułożyłem rannego młodzika na posadzce i zawołałam do któregoś z braci.

- przyszykujcie rozżarzone żelazo, trzeba wypalić ranę.


Po tym jeśli się uda należało zszyć tętnicę szwem pojedynczym węzełkowym uszkodzoną tętnicę i zaszyć powstałą ranę. Jeśli to nic nie dało, pozostawało zawsze amputacja nogi i zamknięcie ran po amputacyjnych.

Następnie obejrzałem drugiego rannego z tym nie był tak źle. Miał pęknięte żebro które trzeba było nastawić retraktorem lub hakiem i następnie gwoździkiem kolczystym unieruchomić. Samą klatkę piersiową należało usztywniacz ściśle bandażami.
Niestety w przypadku złamanej ręki będzie bolało bardziej, silnym pociągnięciem nastawiłem kość i przy okazji spirytusem przemyłem powstała ranę i zabandażowałem ją.

W najlepszym stanie był jeden z braci, nastawiłem bez pytania nos a potem zająłem się zszywaniem rany na czole i obandażowaniem głowy.



***
 

Ostatnio edytowane przez Orthan : 26-05-2016 o 22:27.
Orthan jest offline  
Stary 20-05-2016, 17:15   #20
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Walenie do wrót ustało dość szybko. Zdziwiło mnie to dość, a co za tym idzie byli błahostką w planach czarnoksiężnika.
Kiedy brat Albert rozpalił jedną z lamp poleciłem pozostałym odpalenie. Wtem okazało się, że nie jesteśmy tu sami. Przed nami stanęła kobieta w habicie z bieli, która po chwili zaprowadziła nas do wnętrza świętego przybytku i kazała zostać i czekać no przełożoną klasztoru.
Kazałem położyć rannych a nasz nowy medyk zabrał się wraz z kapłanami za rany nieszczęśników. Szkoda, że Paula zostawili. Miał nadzieję, że młody giermek nie stanie przeciw nim jako ożywiony trup.
Kiedy siostra oddaliła się rozkazałem.
-Sprawdzić co truposze robią. Raportować mi natychmiast.- Skinąłem na Gustawa i Alberta by to oni się tym zajęli.
Usiadłem na jednej z ław i przyjrzałem się całej świątyni. Posąg był imponujący, ale czemu bogini miłosierdzia miała zakryte oczy.

- Panowie podejdźcie proszę.- Wezwałem po chwili do siebie uwolnionych.
- Jak Was zowią i jak tu trafiliście.- Zapytałem gdy podeszli do mnie.
Jak wyjaśnili jeden nazywał się Gabriel Dagenhoff i pochodzi z Bretonii. Mało mówił tylko o szczątkowe rzeczy wypytałem. Szlachcic, który niedawno tu przybył i ma korzenie w Imperium. Drugi natomiast był bretońskim giermkiem. Jean Luc z Arto jak się przedstawił. Jego pan zginął a on został schwytany parę dni temu.

Rozmowę moją z uwolnionymi przerwał Gustaw. Podszedł do nas i skłonił się.
- Mistrzu. Nieumarli udali się w kierunku miasta. Żaden nie pozostał na cmentarzu. Przynajmniej nic nie widziałem.- Skłonił się ponownie na zakończenie raportu.
- Bracie Albercie. Powinniśmy na tyły uderzyć czarnoksięskiemu nasieniu czy wesprzeć naszego podopiecznego Pana Horsta?- Zwróciłem się do kucającego przy jednym z rannych kapłana. Ten tylko obejrzał się na nas, wstał i podszedł.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 21-05-2016 o 01:16.
Hakon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172