Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-04-2016, 23:13   #1
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
[Warhammer2] Krzyżowcy

Podróż z Couronne upłynęła oficerom na planowaniu ataku na flagowym statku króla Louisa, a pozostałym rycerzom i żołnierzom na przygotowywaniu rynsztunku i modlitwą. Flota krzyżowców liczyła tyle statków, że zakrywały one horyzont, a na ich pokładach armia dwudziestu tysięcy szlachetnych oraz zwykłych wojowników czekała na koniec podróży. W końcu zobaczyli brzegi Estalii, na zachodzie majaczyły mury Barbozy, za nią, daleko poza zasięgiem wzroku leżało Bilbali, jednak wiedzieli o tym jedynie ci bardziej oczytani. Celem tej potężnej krzyżowej floty było niepozorne Alquezaro, które choć nie miało wielkiego strategicznego znaczenia, zostało wybrane przez Louisa na miejsce połączenia się z jego bratem Godfreyem. Godfrey z Aquitaine rozpoczął walkę na początku lata i mógł się pochwalić pasmem sukcesów. Alquezaro wybrano na miejsce spotkania obydwóch potężnych krzyżowych armii głównie dla tego, że jego garnizon nie był zbyt liczny, Louis był przekonany że armie krzyżowców atakujący z lądu i z morza zdobędą niewielkie miasto w jedną noc.

Gerhard von Scholberg
Dzień przed atakiem król bretonów wezwał Cię do siebie. Louis wydał Ci się bardzo mądry mimo swego młodego wieku, a energia jaką do tej pory wykazywał podczas narad z oficerami, w tym z tobą, oraz okazjonalnych przemów do armii budowała morale za każdym razem gdy się odzywał. Tym razem jednak jego energię przyciemnił jakiś całun smutku, może nawet strachu.
: Mistrzu Scholberg wiem, że nie mieliśmy do tej pory okazji porozmawiać, ale przytłoczył mnie ogrom spraw związanych z naszą wyprawą.
Król powiedział z lekkim uśmiechem witając Cię, sam odpowiedziałeś na uprzejmości gospodarza tak jak dyktuje etykieta.
: Nie zawezwałem Cię tu jednak by żalić się na to jak ciężko jest być królem. Doszły mnie pewne wieści, niepokojące wieści na które jednak ty i twój zakon możecie coś poradzić. Zapewne nigdy nie byłeś w Alquzaro, dla mnie to też będzie pierwszy raz. Na obrzeżach miasta leży bardzo stary klasztor córek świętej Franczeski, to zakon Shallyi. Na terenie klasztoru znajduje się równie stary cmentarz, w którym chowano zmarłych jeszcze w czasach imperium Remańskiego, obawiam się że ci przeklęci heretycy będą chcieli naruszyć spokój zmarłych by Ci zasilili szeregi ich mizernego garnizonu. Mistrzu Scholberg powierzam Ci misję zabezpieczenia cmentarza oraz klasztoru.
Louis pożegnał Cię, gdy skończył mówić o szczegółach misji. Pozostało Ci przygotować swoich ludzi i czekać aż łódź zabierze was na brzeg.

W końcu nadszedł wyczekiwany dzień, a raczej wieczór, gdyż król zaplanował atak na noc. W czasie gdy statki krzyżowców zbliżały się do portu i murów morskich miasta jedna z mniejszych łodzi obrała kurs na plażę z dala od głównej walki. Razem z ludźmi wyszliście na brzeg, było was jednak o jednego więcej niż planowaliście. Na prośbę matki Petrycji, król przydzielił do was na tą misję jakiegoś mikrego młokosa. Nie powiedziano Ci za wiele. Nie wiedziałeś czemu, po co, ani nawet dlaczego. Król Louis wyraził się jednak jasno, ciemnowłosy młodzieniec miał dotrzeć do klasztoru w jednym kawałku. Ubrani w ciężkie pancerze powoli sunęliście przez piach. Po swojej prawej zobaczyłeś mur miejski, natomiast po lewej, na wzgórzu stał klasztor z wysoką wieżą. Biła od niego jakaś złowieszcza energia.
: Zostało niewiele czasu.
Brat Albert powiedział patrząc na chmury kłębiące się nad klasztorem. Ciemnoszare obłoki powoli zaczęły krążyć wokół wieży klasztoru. Zaprawdę czasu było niewiele.

Ulryk von Varosverg
Ty i twoi ludzie zostaliście wybrali przez króla Louisa na jego osobistą straż podczas ataku. Wiedziałeś, że będzie to oznaczało czekanie na tyłach, aż mniej elitarne jednostki skończą przecierać szlak dla bogatej szlachty. Zawsze tak było. Król bretonów nie miał powodu by wyściubiać dupę z bezpiecznych tyłów. Morale były wysokie, a bitwa łatwa. Tym większym zaskoczeniem było gdy król oświadczył, że osobiście poprowadzi ludzi do walki z pierwszej linii.

Trzeba przyznać, że król Bretonii dobrze to sobie wymyślił. Część statków została wyposażona w trebuchety, bardzo zmyślne katapulty, inne ciągnęły za sobą barki na których spoczywały wieże oblężnicze, które w trakcie natarcie były pchane aż pod mury miejskie. W sumie takich wież było ponad dwadzieścia, każda ustawiona co około dwieście metrów. Razem z Louisem stałeś na szczycie jednej z nich, gdy królewski "holownik" umieszczał was na pozycji. Hałas metalu, uderzeń kamiennych pocisków o mury Alquezaro czy krzyki obrońców, to wszystko nagle ucichło, gdy król zaczął przemawiać.
: Dobrzy mieszkańcy Starego Świata.
Zaczął.
: Wiecie świetnie dlaczego tu jesteśmy i kim są nasi przeciwnicy! Wiecie dobrze, że naszym świętym obowiązkiem jest wybić tych heretyków i oddać Estalię jej prawowitym właścicielom! Nie wiecie jednak, że już wygraliście tą bitwę i że już zdobyliście to miasto! Tak! To miasto stało się wasze, gdy tylko zobaczyliście je na horyzoncie, teraz waszym obowiązkiem jest je jedynie posprzątać z tego heretyckiego śmiecia! Wznieście więc miecze i proście bogów by pomogli wam zwyciężyć ten nieporządek! Teraz idźcie i pokażcie tym pustynnym psom jakimi gospodarzami są Staro Światowcy!
Niemalże w tej samej chwili poczułeś wstrząs. Byliście na miejscu. Wieża przytuliła mur. Jeden z wojaków uciął toporem grubą linę trzymającą wrota, a te w odpowiedzi opadły z łomotem któremu wtórował krzyk paru przygniecionych ich ciężarem arabów. Broń mieliście w dłoniach, Zweihandlery powiewały lekko jak słoneczniki na wietrze. Czekaliście tylko na rozkaz.
: Attaque!
Wyrwało się z piersi króla, gdy ruszył do natarcia. Powtórzyłeś rozkaz, a dwudziestu dziewięciu chłopa podążyło za bretończykiem. Za wami szli inni, nie mniej walczeni, ale oni nie mieli znaczeni. Nie patrzyłeś w tył. Wróg był przed wami.

Reinhard von Galten
I oto byłeś. Jeden z wielu jak kropla w morzu stali. Było to w pewien sposób pocieszające. Jeśli miałbyś zginąć, to statystycznie były na to niewielkie szanse. To jednak była wojna, a na tych zawsze ktoś ginął. Trafiłeś do czwartej kompanii zbrojnych. Składała się ona głównie z pomniejszej Imperialnej szlachty, a dowodził nią z tego co słyszałeś doświadczony oficer, Otto von Ritter. Siwiejący już Ritter stał w pierwszym szeregu, ty też miałeś tego pecha, a może szczęście? Może Ritter nie bez powodu Cię tam postawił, a może to jednak pech? Pokrzepił Cię widok kapłana stojącego dwóch ludzi dalej, od razu poznałeś, że to Ulrykanin po wielkim młocie jaki dzierżył i medalionie wilka, który ucałował. Ritter nie bawił się w płomienne przemowy przed bitwą na chwilę odwrócił się tylko do oddziału i powiedział.
: Słuchajcie no paniczyki! To jest wojna! Na wojnie panują trzy zasady! Po pierwsze nie srać w gacie! Po drugie zabijać wrogów i po kurwa trzecie nie ginąć!
Poczułeś potężny wstrząs, gdy wieża oparła się o mur. Przez pewien moment miałeś dziwne uczucie gdzieś w okolicach jaj. Strach? Podniecenie? Oba? Nie byłeś pewien. Ritter ciął linę trzymającą wrota, a te padły z hukiem.
: Za wiarę!
Krzyknął oficer.

Garion Dagenhoff
Nadzieja. Tak, mimo wszystko była jakaś nadzieja, że jeśli przeżyjesz te noc to spotkasz się z bratem. Strach. Tak, mimo wszystko był jakiś strach, że twój młodszy braciszek może nocy nie przeżyć. Wszystko to zmieszane było jak pot i łzy, choć w tej ciasnej wieży oblężniczej pot był w znacznej przewadze. Trafiłeś do czwartej kompanii zbrojnych której dowodził niejaki Otto von Ritter. Gdzieś z boku usłyszałeś ciche modły jednego ze zbrojnych.
: Myrmidio, pani daj mi siły bym zwyciężył.
Sam również postanowiłeś się pomodlić. Wypowiedziałeś szeptem formułkę bo wilczego boga po czym ucałowałeś medalion dyndający Ci na szyi.
Nagle po swojej prawej zobaczyłeś jak von Ritter odwraca się i zaczyna dość prostą, acz skuteczną przemowę.
: Słuchajcie no paniczyki! To jest wojna! Na wojnie panują trzy zasady! Po pierwsze nie srać w gacie! Po drugie zabijać wrogów i po kurwa trzecie nie ginąć!
Mądre słowa, pomyślałeś po czym chwyciłeś pewniej młot.
Ritter ciął linę trzymającą wrota, a te padły z hukiem.
: Za wiarę!
Krzyknął oficer.

Magnus Horn
Miałeś wiele okazji by poznać działanie morze na ciała "szczurów lądowych" podczas podróży z Couronne. Miałeś też okazje poznać działanie morza na własne ciało. Nie spodziewałeś się jednak, że ktoś z ważnych i wpływowych uzna, że warto abyś poznał linię frontu z blisko, no bo i po co? A jednak. Matka Petrycja dokonała wszelkich starań byś ruszył z krukami za linię wroga. Petrycja była bardzo dokładna w tym czego od Ciebie oczekuje, gdy zawezwała Cię do siebie trzy dni temu.
: Drogi Magnusie mam dla Ciebie zadanie najwyższej wagi.
Powiedziała spoglądając na Ciebie swoimi zmęczonymi oczami.
: Chciałabym abyś udał się z mistrzem Gerhardem von Scholberg do klasztoru Franczeskanek w Alquezaro. Zadaniem mistrza Gerharda będzie zabezpieczenie cmentarza przy klasztorze, ty jednak będziesz miał znacznie ważniejsze zadanie. W katakumbach klasztoru znajduje się grobowiec świętej Franczeski. Wewnątrz grobowca ukryto starożytny almanach. Musisz go zabezpieczyć przed heretykami i przynieść do mnie.

Trzy dni minęły i oto stałeś na piasku Estalii pod ciemniejącym niebem. Kruki patrzyły na klasztor, mówili coś o końcu czasu. Posępne hełmy nie były zadowolone z twojej obecności. Zamiast Ciebie mogli mieć kolejnego zbrojnego.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 08-05-2016 o 19:32.
Baird jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172