Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2016, 21:45   #1
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
"Ścieżki przeklętych" [Warhammer 2 ed.]


Garssen mogłoby być rajem na ziemi. Urokliwie położona wieś, otoczona wzgórzami tworzącymi przedgórze Gór Środkowych, posiadająca całkiem żyzne ziemie. Kto wie może jej dawni mieszkańcy tak właśnie o niej myśleli. Mimo to porzucili je gdy nastał "Czas Końca" jak go nazwali niektórzy. Obecni mieszkańcy stanowili zaś przypadkową zbieraninę. Uchodźcy, którzy przed wojną w okolicznych lasach zajmowali się myślistwem i wypalaniem węgla drzewnego, wycinką lasu a także podróżni zmierzający do Middenheim. Wszystko za sprawą Ojczulka Tima i jego pomocników.

Charyzmatyczny starzec przybył w te strony wędrując aż z Breder szlakiem śmierci, jak go nazwali nieliczni, którzy przemierzyli go wraz z nim. Już samo to zdaniem większości miało świadczyć o boskiej przychylności z jaką bogowie patrzyli na Tima. Ikona mająca przedstawiać samego Sigmara tylko to przekonanie zwiększyła. Jak opowiadał starzec została cudownie ocalona z zagłady Esk. Ponoć miejsce jej ukrycia zostało mu objawione, gdy w przypływie religijnego uniesienia wyłupił sobie oko. Uważał i głośno do tego zachęcał, by inni naśladowali go w poświęceniu. Wszak Archaon jest tylko karą za grzechy. Jego kazania trafiły na podatny grunt w Garssen i zaowocowały zawiązaniem wspólnoty wierzącej, że ich powinnością jest trwać tutaj ku chwale bogów i Imperium. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy ludność osady zwiększała się. Każdy uchodźca wędrujący na północ był zatrzymywany i "gorąco proszony" o dołączenie do dzieła bożego. Wraz z każdym przymusowym mieszkańcem wiara słabła a gdy nastąpiły tragiczne zdarzenia ostatnich dni nastroje w osadzie bliskie były buntu. Nie było żadnych wieści ze stolicy, żadnego transportu z żywnością, pola zaś były nieobsiane i gdy zaczęły dodatkowo ginąć owce jasnym się stało nawet dla najbliższych współpracowników Tima, że nie przetrwają zimy. No i w końcu stało się co się stało.


***


Bicie w świątynny dzwon obwieściło poranną mszę. Odbywały się dwa razy dziennie niezależnie czy był Festag czy dzień powszedni. Na wzniesione przed świątynią podwyższenie wszedł przy pomocy dwóch pozostałych przy życiu fanatyków starzec.


Mimo fizycznej słabości biła od niego siła. Swym jedynym okiem omiótł wiernych, patrząc przenikliwie, jakby starał się dostrzec także słabości i zdradę czającą się w duszach. Sądząc z jego miny, chyba coś wypatrzył bo jego wzrok był pełen pogardy. W końcu jednak zaintonował psalmy a po nich modlitwę. Po skończonej ceremonii przemówił donośnym głosem do zebranych.

- Czcigodny Heier mówi mi, że wątpicie! Mówi, że niektórzy z was nawet przebąkują o zbrojnym wystąpieniu przeciwko naszemu świętemu dziełu! Zaiste grzechy wasze są ciężkie! Widzę w was słabość, jesteście chwiejni i tchórzliwi! Złorzeczycie a sami jesteście sprawcą własnego nieszczęścia. Wątpicie we mnie? Wątpicie w moje posłannictwo? Kto z was dokonał jakiejkolwiek ofiary by odkupić swoje winy? Dałem wam przykład- tu wskazał swoją przepaskę na oku- ilu z was uczyniło podobnie? Garstka! Wiedźcie, że podjąłem decyzję. Nie jest ona spowodowana waszym tchórzostwem i zdradą a jedynie troską o świętą relikwię na którą nie zasługujecie! Sigmar objawił mi rozwiązanie! Udamy się do Middenheim, ale najpierw wyślemy ludzi do Ahresdorf. Nasz brat Fabian Körber upadł. Ten któremu najbardziej ufaliśmy, który przewodził nam w boju z wrogami ludzkości uciekł z rodziną! Sprzeniewierzył się Sigmarowi! Fakt, że zbiegło się to ze śmiercią Kanutha, Ottmara i Tetmara jest wielce znamienny. Powinno mi dać do myślenia, że osiedlił się w chacie pod lasem. Być może już wtedy planował ten krok. Jasnym jest, że udał się z powrotem do Ahresdorfu, do swojego domu. Wybrańcy będą mieli za zadanie sprowadzić go z powrotem, by mogła dokonać się sprawiedliwość. A teraz niech ten do którego zanosimy modły wybierze swe narzędzia.

Starzec zszedł z podwyższenia i wkroczył między ludzi w asyście uzbrojonych ochotników i dwóch pozostałych przy życiu fanatyków. Przewodził im Chris Heier.



Nie młody już mężczyzna znany był ze sprawnego władania mieczem i gorliwości nie mniejszej niż Ojczulka Tima. Jako jeden z nielicznych poszedł za jego przykładem i dokonał samookaleczenia. Ojczulek przechodził między ludźmi, przyglądając im się uważnie. Kiedy wynik obserwacji był zadowalający dotykał wybrańca w ramię. Zbrojni dawali znak by wystąpił i czekał. Tak wybranych zostało czterech mężczyzn. Kiedy już wydawało się, że na tym koniec nieoczekiwanie podszedł do Niklausa. Jego niechęć do elfów i niziołków była szeroko znana. Uważał ich za dalece podejrzanych.

-I ty niegodny! Niech plewy spłoną w ogniu!

Chcąc, nie chcąc musiał dołączyć do "świętej sprawy".

Wybrańcy zostali wprowadzeni do świątyni, która od czasu gdy ludność Garssen przestała się w niej mieścić, stała się prywatną kwaterą Tima i miejscem narad. Tim ponownie przemówił.

-Żelazo hartuje się w ogniu, ludzi też należy hartować w ogniu wiary, poświęcenia i walki za Sigmara. Udacie się do Ahresdorfu zrobić co mówiłem. Niech Sigmar was błogosławi.

Ty mistyk wykonał stosowny gest i dał dłonią znak, że możecie wyjść. Nieoczekiwanie Chries Heier odchrząknął i przemówił.

-Jak już tam będziecie to koniecznie sprawdźcie tamtejszy młyn. Z tego co mi wiadomo podczas pośpiesznej ucieczki pozostały tam znaczne zasoby zboża. Bardzo by się nam przydały.

-Ależ Chries, jestem zdziwiony, że mieszasz świętą misję z czymś tak błahym jak zapełnienie brzuchów tych niewdzięczników. Idźcie już, chcę was widzieć na wieczornym nabożeństwie.


Nie pozostało nic innego jak się do tego zastosować.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!

Ostatnio edytowane przez Ulli : 31-05-2016 o 00:39.
Ulli jest offline  
Stary 31-05-2016, 04:38   #2
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację


Niklaus miał jedną bardzo ciekawą cechę, z której był bardzo dumny. Mianowicie przygody, niebezpieczeństwa a również i kłopoty same go znajdywały. Czasami im niechcący im dopomagał przez swoją wielką i niezamykającą się gębę lub przez niezrozumienie niektórych mechanizmów jakimi rządził się świat ludzi.

Własnie dzięki tej umiejętnośc zawitał do tej mieściny, gdyż podczas poszukiwania przygód Burza Chaosu zagnała go w te rejony. Już, jak na swoje standarty, bardzo długo siedział w jednym miejscu. Nogi aż go świerzbiły by ruszyć gdzieś dalej.

Między innymi dlatego gdy kapłan po kolei wskazywał nowe osoby do podjęcia się bardzo niebezpiecznej misji był spokojny. Coś podpowiadało mu, że jego ta zabawa również nie opuści. I oczywiscie tak się stało. Miał ochotę aż przytulić zrzędliwego starca, któremu nadał imię "Zrzędek" ale powstrzymał się. Chwilowo obraził się na niego przez nazwanie go niegodnym wyruszenia na wyprawę. On Niklaus niegodny? Ha! Jeszcze zobaczymy! Kto miałby być bardziej godny niż on?

- Nie strachaj, nie strachaj ojczulku, nie zawiedziemy. Aaaa no i tą mąkę też wam przybandzimy.

Kołodziej nawet nie zauważył zdziwienia na twarzy rozmówców. "Przybandzić" było jednym z jego powiedzonek, które nie wiadomo skąd przyszły mu do głowy i którego prawdziwego znaczenia można było się tylko domyślać.
Przed wyjściem ze świątyni jeszcze przypatrzył się każdemu z osobna. Większość kojarzył.
Dwóch konowałów, w sumie mogą się przydać. Obydwaj to jakieś mruczki i w sumie oprócz tego, że był pewny ze nie znają się na żartach i dobrej zabawie.
Kolejny to jakiś drwal, ponoć wojownik. Jeśli u mnie coś walczyć to też się przyda. Ktoś w końcu musi ochronić przed stratą życia Niklausa by mogły go dopaść kolejne przygody i niebezpieczeństwa.
No i był jeszcze ten chłopek z lasu. Najbardziej rozrywkowy z całego towarzystwa. Pewnie do niego się "przykoleguje" Niklaus.
Ogólnie patrząc bardzo rozsądnie wybrana drużyna. Młody niziołek od razu zauważył, że Zrzędek zna się na rzeczy i wybrał bardzo poteżną jego zdaniem ekipę, która powinna sobie poradzić z każdym.

Niklaus w miescie pomagał rzemieślnikowi zajmującemu się wyrobem drewnianych wozów, czyli powrót do korzeni. Znał się na tym jak mało kto, gdyż całe dziecinstwo pomagał przy takie pracy. Niziołek czuł więc moralny powód by pójść i pożegnać się z kołodziejem. Wpadł do środka warsztatu:
- Witaj drogi Janie, tak jak mówiłem nasze drogi się w końcu rozchodzą,
oto wyruszam na moją kolejną wielką przygodę! Zabieram szybko swoje rzeczy i lece pod bramę, gdzie jest zbiórka wszystkich, którzy zostali zebrani na tą niebezpieczną acz bardzo odpowiedzialną wyprawę - wyrzucił na jednym tchu podekscytowany młodzieniec. Przytulił rzemieślnika mimo jęków i zapewnień że nie trzeba, spakował swoje rzeczy w jeden podróżny worek i już go nie było.

Miał okazję zbudować także jakieś bliższe relacje z różnymi innymi ludźmi ale większość z nich się w niewyjaśniony dla niego sposób, obraziła. Może jakieś znaczenie w tym wszystkim miało to, że "pożyczył sobie" ciekawie wyglądający pierścień, należący do bogatego niegdyś męzczyzny, który tytułował się Kronikarzem miejskim. Wielkiego Halo z tego Niklaus by nie robił, przecież zwrócił "zgubę" gdy tylko zwrócono mu uwagę, prawda?
Ogólnie Kołodziej nie za bardzo rozumiał sprawę przywiązania się do własności prywatnej. Oceniał, że ludzie zbytnio się tym przejmują. No ale co zrobić?




Niklaus jest młodym niziołkiem, który nie dorobił się jeszcze małe brzuszka.
Ubrany w obcisłe ciuszki, z narzuconym na siebie płaszczem podróżnym był gotów do drogi. Jego małe, brązowe, rozbiegane oczka bacznie oglądały każdego kto się zbliżał do bram miasta.
Bujne brązowe loki oraz małe kolczyki dodawały mu uroku na którą nie jedną niziołczą pannę już nabrał. Mimo to zew przygody był dla niego zbyt wielki by ostać się gdzieś na trochę dłuzej. Tym razem miało bardzo podobnie...



 

Ostatnio edytowane przez Dnc : 31-05-2016 o 05:05.
Dnc jest offline  
Stary 31-05-2016, 13:24   #3
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Rolf nie zdziwił się, że został wybrany do misji zmierzającej do Ahresdorfu. Wioska była niezbyt daleko oddalona od Garssen, ale trzeba było dostać się do niej przez las wzdłuż rzeki. Hasmans lubił podróżować dzikimi ostępami i znał się na tym. Nawet perspektywa grasujących band dezerterów czy zwierzoludzi i innych plugastw nie psuł mu humoru.

Ludzi i niziołka z którymi miał ruszyć znał lepiej lub gorzej.
Z Pietrem znał się dość długo bo nie raz a to mu ludzi sprowadzał do opatrywania rannych podczas przepraw karawan przez dzicz, czy chociażby prowadził Rzeźnika w głąb lasu by narwał jakiś ziół czy korzeni. Od jakiegoś czasu już Pieter nie usiał się fatygować z nim a Rolf sam ogarniał dla niego zielone roślinki. Chociaż niewyględny i przerażającą ksywą, która odstraszała ludzi wierzył w umiejętności Pietra. Gość niezbyt gadatliwy dzięki czemu w dziczy można było pracować.
Markusa poznał niedawno, gdy odnalazł go włóczącego się w lesie. Z początku byli do siebie nieufni ale Rolf postanowił ściągnąć go do Garssen. Kilka razy także napił się z nim w miejscowym zajeździe.
Co do Rubusa miał mieszane uczucia. Człowiek dobrze przewidywał pogodę i znał kilka sztuczek, którymi raczył miejscowych. Rolf czasami go odwiedzał i pomagał w niektórych domowych czynnościach. Przynieść z lasu jakieś ziele czy drewno. Raz nawet zapalił przyrządzonego ziela z nim i obydwaj mieli odlot nie z tej ziemi. Od tamtej pory często Rolf go odwiedzał chociaż już odmawiał palenia.
Najciekawszym osobnikiem, który miał z nimi wyruszyć był niziołek. Niklaus. Typ bardzo wesoły i znający mnóstwo śmiesznych opowiastek. Lubił z nim przesiadywać wieczorem w karczmie i słuchać bajek niziołka. Kiedyś Rolfowi zniknęła sakiewka i znalazła się u młodego niziołka, ale skończyło się tylko na kilku warknięciach ze strony Rolfa i napiciu się brandy. Niklaus wytłumaczył mu jego rozumowanie własności prywatnej i Rolf poprosił by najpierw go pytał a potem brał. Chyba się dogadali i teraz podobne sytuacje wychodzą raczej z żartów.

Rolf dał się we wiosce poznać jako uczynny i wesoły człowiek, który często wyrusza na wyprawy w okoliczne lasy czy trakty. Zawsze wracał, czy to sam czy z kimś kto się w dzisiejszych czasach osiedlał w Garssen.

Kiedy ojczulek już zakończył z nimi rozmowę powiedział do kompanów.
- Widzimy się za pół godziny przy południowej bramie.- Podniósł rękę na pożegnanie i ruszył do zajazdu gdzie ostatnimi czasy mieszkał u Kamili, karczemnej służki, która przypadła mu urokiem, figurą oraz fantazjami łóżkowymi. Chciał się z nią pożegnać a i może mały numerek na pożegnanie jeśli nie będzie klientów w biesiadnej.

Kiedy już przybył przy bramie czekał Niklaus. Podskoczył na widok pierwszego kompana i widać, że był w wybornym humorze.
- Wziąłem trochę brandy na drogę i utrzymanie humoru.- Rolf uśmiechnął się i poklepał plecak.
 
Hakon jest offline  
Stary 31-05-2016, 21:38   #4
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Z dnia na dzień, życie w Garssen stawało się coraz bardziej męczące. W wiosce było dla Markusa za spokojnie. Co prawda, gdy miał jeszcze rany, dziękował, że może spokojnie się z nich wyleczyć, lecz teraz sytuacja się zmieniła. Odzyskał dawne siły i tylko czekał na możliwość wyruszenia w drogę. Tymczasem, pracował we wsi jako drwal, ścinając okoliczne drzewa na potrzeby coraz to bardziej powiększającej się wspólnoty. Dał się poznać jako pracowita osoba, znająca się na swoim fachu. Mieszkańcy lubili go, jednakże on sam nie przepadał za rozmową z uchodźcami. Często można go było spotkać w karczmie, gdzie pił ze swoim przyjacielem- Konradem. Służyli razem w wojsku i dotarli wspólnie do Garssen. Dlatego wybranie na misję, stało się dla Markusa wybawieniem. Nareszcie mógł opuścić chociaż na chwilę osadę, a przy okazji odzyskać dawną formę, ścinając łby zwierzoludziom.

Znał niektórych swoich kompanów, jednych z widzenia, z drugimi zdążył porozmawiać wcześniej.

Rolf Hasmans jest łowcą, którego spotkał wraz ze swym przyjacielem, po rozbiciu oddziału. Przyprowadził ich tutaj i spotkali się później, w karczmie, na kilka kolejek. Rolf to w porządny człowiek, z którym można ciekawie porozmawiać, jego łuk na pewno przyda się w ewentualnej walce.

O Niklausie Kołodzieju wcześniej słyszał kilka razy, jednak nigdy z nim nie konwersował. Lubił niziołków, za ich wyjątkowo smaczną kuchnię i wesołe żarty, które rozśmieszały zwykle pochmurnego drwala.

Rubus Sheider i Pieter „Rzeźnik”, jako cyrulik i znachor, byli znani w osadzie. Po przybyciu leśnika do Garssen, Rubus opatrzył jego rany, dzięki temu mógł on szybciej powrócić do zdrowia. Dobrze że zostali wybrani na misję. Ich pierwsza pomoc na pewno okaże się przydatna, po walkach z wrogami.

--------------------
Ojczulek zakończył rozmowę. Zbiórka miała się odbyć za pół godziny, przy południowej bramie. Jest to wystarczająco dużo czasu, aby spakować swoje rzeczy. Jego dom, który dzielił wraz z innymi drwalami, znajdował się naprzeciwko. Wziął koc, sztućce, pelerynę, zawinięty miecz i włożył to wszystko do plecaka. Topór przytroczył do boku i ruszył. Zostało mu jeszcze trochę czasu, dlatego przechodzał się gwarnymi ulicami miasta, oglądając życie mieszkańców. Uchodźcy codziennie musieli pracować w pocie czoła, aby przeżyć. Kowale, kołodzieje, piekarze, rolnicy, szewcy. Oni wszyscy napędzali gospodarkę osady.

Kiedy doszedł do bramy południowej, na miejscu zastał już Niziołka, którego przywitał skinieniem głowy i Rolfa Hasmansa, jego zaś pozdrowił znakiem ręki i uśmiechem. Zaczął przechadzać się po okolicy, cały czas obserwując las, do którego mieli niedługo wejść. Teraz tylko wystarczy poczekać na innych…

------------------
Markus to 40-letni mężczyzna, o twarzy pooranej bliznami. Stara się pielęgnować swoją brodę i włosy, jak i regularnie dba o formę. Jego zielone, czujne oczy, wskazują, że cały czas śledzi to co się dzieje. Ubiera swoje stare ubrania, o które mocno dba. Nie raz zawrócił w głowach kobietom, przez swój męski prawdziwie męski wygląd, jednakże jeszcze się nie ustatkował, i nie zamierza.
 
Ismerus jest offline  
Stary 01-06-2016, 01:23   #5
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
- Czcigodny Heier mówi mi, że wątpicie!
"Taki czcigodny, jak mój wrzód na dupie"
...Wątpicie we mnie? Wątpicie w moje posłannictwo?
"Czyżbyście wątpili w nasze wątpliwości?"
...Dałem wam przykład, ilu z was uczyniło podobnie? Garstka!
"Świrów. Jeden chciał, żebym mu wstawił oko z powrotem."
...A teraz niech ten do którego zanosimy modły wybierze swe narzędzia.
"Nóż, szczypce i knebel?"

Zawsze był cynikiem, życie go tego nauczyło. Pieter wiedział, że zostanie wybrany. Stał spokojnie z żoną przy boku wśród tłumu odziany w swe typowe powłóczyste brunatne szaty robocze. Patrzył prosto w oczy nadchodzącemu Heierowi. Na placu zgromadziło się wiele ludzi, prawie cała wioska. Wśród tych, którzy mieli cokolwiek pod czaszką, mawiało się, że cała ta wzniosła atmosfera otaczająca starego Tima to jakaś ściema.

Miał kiedyś okazję opatrywać jednego z fanatyków. Rzeczywiście, to nie byli ludzie, to były narzędzia na usługach Ojczulka i jego pupila, Chrisa. Gdyby nie fakt, że ułożył już sobie niezłe życie może sam wpadłby na coś podobnego, aby mieć zgraję chłopów na swoje rozkazy.

Teraz jednak Heier przystąpił do niego i klepnął w ramię, a on niewzruszenie postąpił o krok do przodu.
- Pieter, doskonale - powiedział niższy od niego o głowę człowiek. 'Rzeźnik' tylko przesunął wzrokiem, jego głowa nie drgnęła - Sigmar potrzebuje twoich talentów.
- Na pewno.
"Sigmar ma nas w głębokim poważaniu, ale niech będzie twoja krowa."

Gdy się oddalił, ścisnął jedynie mocno żonę za ramię i czekał na koniec procedury wyboru nieszczęśników. Sara była zaniepokojona.
- Nie musisz tam iść, mogą wybrać kogoś innego.
- Tak bardzo jak tego nie chcę, Saro, w tej grupie potrzebny jest ktoś z głową na karku. Nie jestem zaskoczony, nie lubią mnie i chcą się mnie pozbyć - Westchnął - Spokojnie, kogokolwiek wybierze Chris, wszyscy wrócimy wieczorem. Zrób pieczeń na ostro.
Kobieta pokiwała jedynie głową. Pieter wiedział, że choć rozum przekonał, uczucia potrzebowały czasu na ostudzenie.

Procedura wyboru dobiegła końca, a Pieter skrzywił się na ostatni wybór Heiera, a raczej na słowa, które wypowiedział. "Niegodny? To po cholerę on nam? Niech jeszcze powie, że Sigmar mu to objawił, o kurwa." Pieter nie dziwił się wyborze Markusa, Rolfa i Rubusa, znał ich mniej-więcej i miał o nich dobre mniemanie, może jedynie Rubus był dziwny, ale jak dotąd nieszkodliwy. Druga czarna owca w ekipie, może nawet się dogadają.

"Ale Niklaus? Kurdupel-przybłęda, kot w worku."
- Słyszałaś coś o tym małym? - spytał żony
- Dziewczyny mówią o nim, że jest uroczy, ale na mnie nie robi większego wrażenia. - Zamyśliła się robiąc ten słodki przekrzywiony dzióbek - Czarował raz jedną, że wozy robił, zwą go kołodziej, czy jakoś tak.

Pieter pokiwał głową. Kołodziej. Ciekawe. Polecił żonie przygotować 'wyprawkę' i udał się do świątyni, gdzie otrzymali błogosławieństwo. W środku przywitał się z tymi, których znał, a Niklausowi skinął głową. Pół godziny do zbiórki, zapodał Rolf, i nikt nie zaprotestował. Rozeszli się.

'Rzeźnik' wrócił do domu, średniej wielkości chaty połączonej z 'pracownią' nieopodal placu świątynnego. Dojrzał śpiącego Toma, który drugi dzień wypoczywał w gorączce, nie wyglądało, żeby do wieczora coś się miało zmienić. Odebrał wypchaną sakwę podróżną od Sary, dodatkowo zabrał ulubione ostrze i nabijaną ćwiekami pałkę, którą zawsze trzymał pod łóżkiem 'na wszelki wypadek'. Jeszcze nigdy jej nie używał, teraz miał mieszane uczucia. Pożegnał żonę pocałunkiem i ruszył na miejsce spotkania.

Ponad dwumetrowy kolos doczłapał do południowej bramy rychło w czas, pozostali czekali tylko na niego.
 
Ryder jest offline  
Stary 01-06-2016, 17:11   #6
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Rubus miał zasady. Co do ogółu były takie same jak pewnie u każdego: „Przeżyć”. Niemniej co wykonania to miał już własne sposoby. Po pierwsze unikać kapłanów, być przydatnym. Zadanie które się pojawiło wręcz doskonale się wpisywało w jego filozofię. Spakowany był już dawno. A w zasadzie nadal był na tobołkach. Kolejna zasada która już nieraz uratowała mu skórę. Zawsze gotowy do drogi. Zwłaszcza gdy trzeba brać nogi za pas. Tobołek pod pachę i znikał jak kamfora.
W sumie spodziewał się że go wybierze. Nie był pewien na ile te jego wybór był inspiracją Sigmara a na ile własną kalkulacją.
Kapłan wydarł się na niziołka.
Ha, to jednak jego widzimisię. Nie ma co, lepiej zejść mu z oczu. Bezpieczniej a może uda się jeszcze coś ugrać.”

Gotowy był w dwa pacierze. Dopakował tylko torbę z „medykamentami” jak to szumnie nazywał. Przywdział stary znoszony płaszcz, przeczesał długie czarne od paru dni nie myte włosy. Zarzucił na plecy niewielki tobołek podróżny . Zabrał kostur i stawił się pod bramą. Znał w zasadzie wszystkich, najczęściej spotykał się z nimi na „zawodowej stopie” Tego opatrzył, temu dał coś na sraczkę. Tylko z Rolfem miał częściej okazję pogadać o czymś innym niż „Oj panie tak mnie tu coś strzyknęło jak drewno rąbałem”.

- To co, Komu w drogę temu czas?
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 02-06-2016, 00:07   #7
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Ludność wioski wiązała spore nadzieje z wyprawą, dlatego gdy "wybrańcy boży" zebrali się przy bramie kilkanaścioro mieszkańców stało tam w nabożnym milczeniu. Gdy już byli gotowi, by wyruszyć Stary Johen - węglarz, wystąpił i przemówił łamiącym się głosem.



- Niech bogowie was prowadzą. Wracajcie szybko i bezpiecznie. Ja chyba straciłem wiarę. Nie chcę żebyście znaleźli Fabiana. Nie wierzę, że ma coś wspólnego ze śmiercią tych nieszczęśników. Po prostu załamał się. Obyście znaleźli coś do jedzenia, bo inaczej w drodze do Middenheim przyjdzie nam jeść korę z drzew.

Zauważyliście, że kilka kobiet stojących za Johenem ociera łzy. Wam też zrobiło się smutno. W końcu znaliście ich wszystkich a ich obawy były waszymi.

***


Do Ahresdorf prowadziła dróżka szeroka mniej więcej na tyle by mogła przejechać furmanka. Żadne z was nigdy tam nie było, ale było to na tyle blisko, że nie sposób było zabłądzić. Prowadził rzecz jasna Rolf. Łowca fachowym okiem obserwował las i to co miał pod nogami. Umiał "czytać" otoczenie, od tego zależało jego przeżycie. Wyostrzone zmysły nie zawiodły go i tym razem. Droga była w większości sucha, ale w obniżeniu terenu trafiła się mocno wilgotna, wypłukana przez deszcz, piaszczysta łacha. To co zobaczył odciśnięte w wilgotnym podłożu przysporzyło mu nie lada zmartwienia.


Ślady przypominały zostawiane przez niektóre zwierzęta na przykład wydrę, tyle że te były lekko licząc dziesięć razy większe. W dodatku było to stworzenie chodzące na dwóch nogach. Na pewno nie było to naturalne.
Pieter obdarzony również bystrym wzrokiem i wcale nie taki głupi jak wyglądał, kilka metrów dalej odnalazł podobne lecz ciut mniejsze.

- O jaki duży pies- wymknęło się "Rzeźnikowi" niezaznajomionemu z dziczą.

Markus, który podszedł zobaczyć znalezisko Pietera pokręcił tylko głową i podrapał się po brodzie. Jednego był pewny, żaden pies nie byłby w stanie zostawić takich dużych śladów.

Dla reszty był to wyłącznie spacer urozmaicony zapachami lasu, wśród których najsilniejszy był zapach grzybów i oganianiem się od tysięcy komarów i meszek. Rubus klął pod nosem, że nie zna żadnego odpowiedniego zaklęcia, którym mógłby przegonić robactwo.

Po trochę ponad godzinie marszu las się skończył i otworzył się na szeroką polanę na której stały porozrzucane chaty.


Ahresdorf w całej krasie. Ciekawski Niklaus puścił się biegiem do chat by je przejrzeć i sprawdzić, czy w którejś nie ukrywa się czasem Fabian Körber. Wszystkie były rzecz jasna otwarte. Niektóre na oścież, tak jak zostawili je uciekający ludzie. Nie byłby sobą, gdyby ich nie przeszukał. W pierwszej znalazł tylko garnek ze spleśniałą kaszą i chodaki, w drugiej trochę szmat i całkiem dobrą kołdrę, zbyt dużą jednak żeby bez zwinięcia i obwiązania na przykład sznurkiem dał ją rady unieść niziołek. Trzecia również nie wyglądała zachęcająco, ale gdy już miał wychodzić jego spojrzenie przykuł malowany na szkle obraz z Ulrykiem, który podejrzanie odstawał od ściany. Podszedł i przy pomocy ułamanego po drodze kijka trącił ramę. Jakież było jego zdziwienie, gdy na ziemię spadła sakiewka. Daleko jej było do bycia pełną, ale coś brzęknęło. Jak się okazało w środku było aż osiem sztuk złota, istny majątek zważywszy na ubogą chłopską chatę. Widać mieszkańcy byli solidnie wystraszeni skoro zapomnieli o tak ważnym drobiazgu.

Reszta kompanii również rozeszła się po wiosce. Nic nie wskazywało na obecność ludzi. Miejsce to było kompletnie wymarłe. Zdolności wieszczenia zdecydowanie zawiodły Ojczulka Tima. Fabian miał chyba znacznie lepszy pomysł, gdzie udać się z rodziną niż wracanie do opuszczonej osady. Może ruszył do Bergendorfu albo jeszcze dalej na południe?

Nie pozostało nic innego jak sprawdzić młyn. Widać go było z daleka, tak samo jak rzeczkę i mostek na niej. Za nim były pola i łąki, które żywiły wieś.


W znajdującym się przy rzeczce błocie Rolf ponownie natknął się na ślady. W dodatku było ich więcej! Co najmniej kilka takich stworzeń przychodziło tu pić. Nie miał co do tego wątpliwości. Mimo że dalej wyraźne tropy niknęły, był w stanie ustalić, gdzie poszły stworzenia po wygniecionej trawie. Ruszył ostrożnie tym tropem szykując broń. Ślady prowadziły do młyna, ale nie do głównego wejścia, gdzie wyładowywane były worki i gdzie znajdowało się wyposażenie służące do mielenia zboża, lecz okrążały budynek. W pobliżu rogu młyna natknął się na następny niepokojący ślad.


Szczątki owcy. Na pewno nie przyszła tu sama. Czyżby to te zaginione z Garssen? Łowca ostrożnie zerknął za róg. Zobaczył uchylone malutkie drzwi prowadzące zapewne do lamusa znajdującego się w podpiwniczeniu.

Rubus również zauważył ślady i dziwnie zachowującego się Rolfa na razie jednak obserwował. Natomiast Pieter z Markusem od razu wparowali do młyna. W końcu najważniejsze było znalezienie zapasów na drogę.

Ich oczom ukazało się bardzo typowe wnętrze.



Gdy weszli głębiej i obeszli maszynerię znaleźli całkiem sporo worków z mąką. Niestety zdecydowana większość była porozrywana i rozwłóczona. Cenne jedzenie zmarnowane. Pieter zauważył na podłodze, odbite w porozsypywanej mące zaobserwowane na drodze ślady. Nawet dla niego, niepotrafiącego tropić było jasne, że "dużych psów" było tu więcej.

Spod porozrywanych worków udało im się wspólnie wygrzebać siedem całych. Wyglądało na to, że mieszkańcy Garssen nie będą głodować w drodze. Tylko jak je zabrać do domu?

Rubus cały czas obserwujący poczynania Rolfa odwrócił się gwałtownie słysząc pogwizdywanie za plecami. Oczywiście zobaczył niziołka, który wielce wesoły wracał podskakując.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline  
Stary 02-06-2016, 03:23   #8
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację


Niklaus widząc wioskę ucieszył się niezmiernie. Ten las już go nudził, ile można tak nim iść? Natomiast domy oznaczały ludzi, czyli coś się będzie działo.
Jakże się zasmucił gdy wpadając do pierwszych dwóch zobaczył, że nikogo nie ma. Humor mu się poprawił gdy w trzeciej znalazł małą sakiewkę, nie namyslając się dlugo czyja ona może być odruchowo schował ją za pazuchę. A zaraz za nią także obraz przedstawiający boga wilków jak nazywał Ulryka.
Rozejrzał się jeszcze po domu i zadowolony z szaberku udał się tam gdzie reszta.

Wesoło pogwidzując i podskakując wszedł do młyna, w końcu humor miał przedobry - jak to mawiał - gdyż trafiła mu się nie lada okazja. Własnie wpadła mu do głowy świetna piosenka, którą miał zamiar zacząć nucić gdy zobaczył co znajduje się w środku budynku.

- O cholewka jego mać! Jak my teraz przybańdzimy tą mąkę dla starego? Jakiś wóz by się nadał albo taczki, co nie panoćki? - zastanawiał sie na głos gdy znaleźli nietknięte worki z mąką. Po chwili jakby sobie coś przypomniał bo dodał:

- Ale nie bójta tylko pocałujta w dupe wójta! Bo widziałem w jednej z chatek i wóz i taczki więc możemy to spokojnie przewieźć. Jakby co jadę pierwszy z przodu wozu! - krzyknął szybko by mieć miejsce zaklepane



Po czym podszedł do tropiciela nachylającego się nad śladami i rzekł:
- Co za obdarty ze skór wielu wpuścił psiarnie do młyna? No kurde chimol, niech zmądrzeje. No mówię Ci idioci! Nic dziwnego, że uciekli stąd. Gdyby nie to pewnie by pomarli z głodu. Wpuścili tutaj jakieś kundle i te przybandziły te wszystkie worki i mąka poszła się czesać! No powiem Wam, że nic nie mam do zwierząt, zwłaszcza tych domowych ale by wpuszczać je do młynolca? Co spać na polu to nie łaska? - pytał bardzo wzburzony Niklaus

- Nie podobają mi się w ogóle ta nowa moda w zajmowaniu się zwierzami. Kurde chimol. Niedługo będą je jakoś podpisywać albo zakładać im jakieś liny czy inne cuda by chodziło tylko tam gdzie oni chcą i tak je kontrolować. Poprzewracało się w głowach. To wam powiem, kurde chimol! - ciągnął dalej swoją tyradę niczego nieświadomy niziołek, że myli ślady potworów ze śladami psów.

- O Matyldo! Zresztą ja się tam na zwierzętach nie znam może własnie jakiś człowiek lasu się wypowie, co?

 

Ostatnio edytowane przez Dnc : 02-06-2016 o 03:28.
Dnc jest offline  
Stary 02-06-2016, 10:46   #9
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Rolf cieszył się na tą podróż. Lubił otoczenie tutejszych lasów. Koiły umysł i wyciszały po atrakcjach, których zaznał w mieście czy okolicznych wioskach.


Kiedy znalazł ślady w niecce ziemnej trochę się strapił. *Czyżby zwierzoludzie?* Pomyślał. Miał nadzieję, że nie będzie musiał krzyżować z tym czymś własnych szlaków. Chociaż coś mu mówiło, że nie raz się to wydarzy.


Wreszcie na końcu drogi pokazała się wioska uśmiechnął się.
- No i dotarliśmy.- Pamiętał ją i znał większość mieszkańców. Nie raz gościł u nich i dostarczał dziczyzny.
Teraz wchodząc między chaty coś zaczęło go niepokoić. Żadnych mieszkańców. Drzwi pootwierane. *Coś tu nie gra!* Pilnie rozglądał się po okolicy. Niklaus jako pierwszy znalazł się w chatach i po chwili przeskakiwał z jednej do drugiej z coraz bardziej kwaśną miną.
- Chodźmy do młyna. Wioska chyba wyludniona. Może zostawili trochę mąki.- Kiwnął na pozostałych i ruszył żwawym krokiem rozglądając się wokół licząc, że kogoś jednak dostrzeże z mieszkańców.

Rolf schylił się przy śladach na błocie i zaczął badać. Zatrzymał towarzyszy wyciągniętą ręką by nie weszli mu w trop.
Ślady były dość wyraźne dla wprawionego oka Rolfa i po chwili udał się tropem za młyn. Za winklem były otwarte tylne drzwiczki a ślady prowadziły do środka.
- Sprawdzę co tam jest w środku. Pilnuj przyjacielu tyłów jeśli możesz.- Zwrócił się do Rubusa, który jako jedyny został przy nim. Wziął jedną ze strzał i nałożył na cięciwę łuku i z napiętą, gotową bronią ostrożnie zajrzał za otwarte drzwiczki.
Za młyna usłyszał pogwizdywanie i trochę go to zdeprymowało bo właśnie potrzebował ciszy.
 
Hakon jest offline  
Stary 02-06-2016, 23:35   #10
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Podróż wbrew logice poczuł ulgę i zadowolenie z podróży. Czyżby dotychczas byt wiele czasu spędził w drodze że nie docenił ciepłego konta do spania i dachu nad głową. Czy jak mawiał jeden z podobnych jemu „Cel jest niczym ruch jest wszystkim” a w Garssen skończyły się możliwości rozwoju… Zastanawiał się idąc przez las.

W końcu dotarli na miejsce.
Wieś okazała jak się okazało byłą wyludniona i Rubus naprawdę zaczął się zastanawiać czy to dobrze czy źle. Zwłaszcza od chwili gdy znaleźli rozszarpaną owcę. Mimochodem został nieco z tyłu. Nie był tchórzem ale świst strzał i szczęk broni nie leżał w jego naturze i wolał te rozrywki zostawić innym.

- Mhm – Przytakną na propozycję Rolfa. Gdy pozostali weszli do środka został lustrując okolicę.
Gdy niziołek zaczął gwizdać sykną na niego.

-Ćii – Co było w sumie bezcelowe bo i tak Niklaus zdążył narobić sporo hałasu.

Gdy w końcu został sam na zewnątrz młyna postanowił sięgnąć do umiejętności którymi nikomu się nie chwalił. Skupił się otwierając zmyły na wiatry magii i poszukał jej zawirowań.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172