Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-08-2016, 10:10   #101
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Żmija robił co umiał. Nawet z braku materiału na opatrunki zerwał parę pasm materiału z pobitych ludzi karczmarza. Oczywiście dziwnym trafem przy tej czynności znikały także sakiewki, które kusiły niemiłosiernie.
- Żyć będziecie, ale bez zimnej wody wiele się nie da zrobić.- Mówiąc to popatrzył na szczerbulca.

Zimny pot spłynął Gerhardowi po plecach jak wyszło, że przyuważyli symbol Ranalda. Szczęściem wyszło, że wrogo z tego powodu nie zareagowali.
Na propozycję datków uśmiechnął się szczerze.
- Łask Ranald nie poskąpi hojnym darczyńcom.- Z uśmiechem na ustach pomógł rannemu w kostkę doczłapać się do karczmy.

Von Welinger pomógł usiąść rannemu na pierwszym z brzegu krześle i zajął się opatrywaniem ran wszystkim potrzebującym.
- Jonathan. Jeślibyś mógł zobacz czy karczmarz nie ma jakiś bandaży czy lodu w piwnicy schowanego.- Zwrócił się do cyrkowca licząc, że pokaże to iż to jego pomocnik lub osoba dla niego zaufana.
Żmija wkupiał się umiejętnościami, ale cyrkowiec mógłby mieć problemy a tak może to w czymś pomóc.
- Niezłą rozróbę tu uczyniliście. Kapryśny Ranald miał niezłą uciechę z zamieszania jakie uczyniliście.- Mówił opatrując jednego z głównych Kochersów.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 16-08-2016 o 10:31.
Hakon jest offline  
Stary 08-08-2016, 16:28   #102
Banned
 
Reputacja: 1 Eryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodzeEryk jest na bardzo dobrej drodze
Johan zrobił to, co zadeklarowałem wcześniej. Potem przyczai się, by przeczekać cały rozgardiasz, a po wszystkim postara się znaleźć Starego Edka lub Baryłę, by wyłuszczyć im to, czego się dowiedział.
 
Eryk jest offline  
Stary 08-08-2016, 16:31   #103
 
Lomors's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znanyLomors wkrótce będzie znany
Staruch przez chwilę zastanawiał się co robić. Kochersi - podpalacze? Z pewnością cenna informacja ale czy tak naprawdę wiele warta? Staruch osunął się powoli wzdłuż ściany budynku, rozluźniwszy wcześniej pas z mieczem tak, aby ten chociaż trochę został przykryty przez jego ciało. Nietrudno było go wziąć za zapijaczonego starca i właśnie w ten sposób chciał wyglądać.
Udając człowieka zbyt zamroczonego alkoholem by przejmować się czymkolwiek Edward ostrożnie przypatrywał się poczynaniom Kochersów sprawdzając czy też żaden z nich pojedynczo nie zbliży się nadto do niego mając na uwadze to że gdy tylko podpalacze osiągną swój cel, trzeba będzie szybko stąd się wynosić.
 
Lomors jest offline  
Stary 09-08-2016, 21:43   #104
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Jonathan spojrzał tylko na Żmija uśmiechnąwszy się i odpowiedział krótko.

-Już się robi Mistrzu Gerhardzie, poszperam trochę i znajdę co trzeba. Może i coś mocniejszego w owej piwnicze się znajdzie, co by ból złagodzić i ranę przeczyścić naszemu towarzyszowi. Zresztą odrobina dobrego piwa, jeśli tu takie mają oczywiście - nikomu z nas tu obecnych nie zaszkodzi, a co najwyżej nastrój poprawi.

Po czym skłoniwszy się teatralnie, ruszył na poszukiwanie.
 
Orthan jest offline  
Stary 10-08-2016, 09:29   #105
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Baryła po krótkiej acz treściwej walce by więcej niż zadowolony. Udało im się przegonić lub pokonać przeciwników ponadto on wykazał się swoim talentem bojowym i przydatnością a i jeszcze nie został ranny. Gdyby tylko jeszce nie to ramię.... Po opadnięciu kurzu i adrenaliny pulsujący ból był prawie nie do wytrzymania. Ulf zagryzł zęby i starał się wchłanąć ból jak nauczył się jeszcze za dzieciaka.

Rzucił okiem na pobojowisko i był zdziwiony, że Garadziel gdzieś się tam chował. W pierwszej chwili chciał z teog zażartować ale postanowił zatkać gębęi nie prowokować niepotrzebnie nikogo.

Baryła Spojrzał na pytającego. Miałbyć twardziele to będzie – pomyslął i w odpowiedzi na pytanie klepnął się w bolące ramię zaciskając zęby z bólu.

- Ledwo co boli –rzucił – poradzę sobie, bywało gorzej.

- Gdzie teraz? – zagaił - Zaraz się tutaj zwali wiecej straży niż Esmer ma włosów na jajach wiec sugeruję pośpiech...
 
Dnc jest offline  
Stary 12-08-2016, 21:01   #106
 
Astrarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Astrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumny
Gardziel posłał Ulfowi konspiracyjny uśmiech. Chciał coś powiedzieć, ale Mantred przerwał.
-Baryła idzie. Kto jeszcze?- Patrzył po kolei na każdego i każdy obdarowany tym spojrzeniem nagle odnajdywał w sobie pokłady witalności. Kilku wstało z siedzisk i natychmiast tego pożałowało, klnąc przy tym na całą izbę. Po samych ruchach podbródka zabijaki Kochersi byli w stanie wywnioskować, kto z nim idzie, a kto nie. Wystąpiło dziesięciu najlepiej wyglądających.
-To ja zostaję z resztą. Szaberek i do meliny.- Stwierdził Ebbe, zacierając ręce.
-Do żadnej meliny. Kitracie się po kątach. Wylizujecie dupy i...- urwał, widząc, jak do karczmy wchodzi trzech członków bandy, wspomaganych przez Żmiję i Jonathana.-... na sygnał.- dokończył krótko. Gardziel przejął inicjatywę.
-Dider się znalazł! Widzę, że cyrk kurwa zakładamy. Mamy błazna, olbrzyma... a gdzie Ralf?
-Gania jakiegoś cykora.
-Jak was kurwie znam, wróci z jebanym tygrysem. A tych dwóch to?
-Ranaldowe chłopy. Rannych nam połatają.
-Cudo. A potem tacę wyciągną i co powiemy? Bóg zapłać!- zaśmiał się z własnego żartu. - no no, spokojnie, kapłanku. Zrzutę chłopaki zrobią, tylko...- uniósł palec- ...fuszery nie odwal.
Mantred z ekipą zdążył się zwinąć już w połowie występu Ebbe. Mijając się Ulf i dwóch "medyków" było w stanie wymienić krótkie, ciche wiadomości. Potem drzwi trzasnęły i ekipa się rozdzieliła.

Gerhard
Gerhard posłał Jonathana na tyły i rozeznał w sytuacji w izbie. W jego sakiewce pobrzękiwało grosiwo zwędzone ludziom karczmarza. Było tego w sumie z dwa srebrniki w miedzi. Oprócz tego akolita znalazł same pierdoły, nie warte zabrania.
Bandzior zwany Mantredem zabrał niemal wszystkich, którzy wyszli z bitki bez większego uszczerbku. Pozostała reszta. Paru ciężko i widocznie rannych, większość średnio, trzech nieprzytomnych i jeden ewidentny trup. Po drugiej stronie barykady było mniej ciekawie. Kochersi parolu nie dawali. Wszyscy ludzie szynkmana leżeli nieruchomi, kilku z śladami wskazującymi, że dobito ich natychmiast. Paru charakterystycznie stłuczono na miazgę. Widać było jednak, że brak czasu i liczne rany nie pozwoliły zwycięskiej bandzie osiągnąć pełnego potencjału w tej materii.
Z całej grupki wybijał się Gardziel, który dziarsko wdrapał się na poddasze i zaczął tam przetrząsać szparagały.
Reszta ani myślała się ruszać. Siadali na ławkach, a nawet na podłodze i złorzeczyli na los, który akurat ich musiał obarczyć ranami. Kilku opatrywało się samemu, jeden próbował cucić kumpla. Najbardziej pomocy zdawał się wymagać pętelkowiec, siedzący w kałuży krwi i kołyszący się w przód i w tył…
Hakon, chciałbym, żebyś opisał mniej więcej, jak Żmija się zajmuje rannymi i czy podczas tego wszystkiego próbuje coś ugrać. Zwraca na jakieś rzeczy szczególną uwagę? Czy zagaduje kuchcików, czy działa cichutko jak mysz pod miotłą? Takie rzeczy.



Jonathan
Jonathan wyszedł na zaplecze. Wszystko wyglądało tak, jak można by sobie wyobrazić. Było dość ciasno i sporą część ściany zajmowały drzwi. Jedne tylne, wychodzące dalej na roboczą alejkę i drugie do spiżarni, zamknięte. Przez moment cyrkowiec przeszukiwał szparagały, nabierając przy tym pewności, że ktoś tu wcześniej grzebał i nawet nie starał się za bardzo tego ukryć. W szufladach, szafkach i na półkach nie było już nic wartego uwagi, a nawet nic, co mogłoby pomóc pokiereszowanym. Pozostała więc spiżarnia. Titenherz otworzył solidne, dębowe drzwi. Pierwszym widokiem zza nich była spora patelnia zataczająca niebezpiecznie długi łuk. Mało brakło, a gwałtownie by się poznała z czołem akrobaty. Następnym widokiem była nawet ładna właścicielka patelni, wytracająca równowagę po niecelnym ciosie. Zrobiła dwa szybkie kroczki w tył, coby się nie wywalić. Miała na sobie fartuch roboczy i nietęgą minę, z której uciekał bojowy duch. Wbijała w Jonathana swoje kasztanowych oczęta, nadal ściskając mocno patelnię, w pozie tak bardzo obronnej, na jaką stać wystraszoną dziewkę służebną.

Orthan, napisz reakcję Jonathana tutaj.



Baryła
Na pytanie Baryły, dokąd się właściwie wybierają, jeden ze zbójców rzucił tylko buńczucznie “Zabawić się”. Potem banda wlazła w jakąś ciemną dziurę i już się do siebie nie odzywała. Zaskakujące, ale wśród tych podpitych łbów mogło zapanować coś, co od wielkiej biedy można by zwać dyscypliną. Bandziory szły równie prędko i nie wytracali tempa nawet przy zakrętach. Byli też cicho, starając się nie anonsować swojej obecności wszystkim w promieniu stu metrów. Na sam przód, tuż przed Mantredem wylazł jeden niewysoki osobnik, który co chwila wybiegał w przód. Rozglądał się przy rozstrzałach dróg i dawał znak, że jest czysto. W pewnym momencie było słychać jakieś wrzaski z oddali, coś o studniach i wiadrach, jednak Kochersi to zignorowali. W końcu, po coś ponad dwóch kwadransach byli na miejscu, sporo przy tym skręcając i unikając szerszych przecznic. Szperacz podbiegł pod ścianę błyskającej światłami z okien speluny i robił obchód. W środku słychać było dziki śpiew, ale poza tym nikt się nie kręcił. Niedziwne o tej porze. Na oko Ulfa był samiuteńki środek nocy. Kichter zauważył też, że wszyscy zdejmują pętelki i chowają po kieszeniach. Kocher dał spod okna gest, że wszystko w porządku. Mantred wyszedł naprzód.
-Baryła. Wejdziesz od tylca i zrobisz konkrentny rozpierdol.- Pętelkowcy rozdzielili się na dwie grupki i podchodzili do karczmy z różnych stron, ale szef nadal świdrował swojego nowego rekruta spojrzeniem. Czekał, aż Baryła odwróci wzrok, a kiedy się nie doczekał, na jego twarz wypełzł uśmiech.
-Zaskocz mnie.- i dołączył do reszty.
Dnc, też wbijaj na doca. Lecimy z akcją



Hredrik
Straż wyminęła Hredrika, nie omieszkajac przy tym potraktować go nawałą podejrzliwych spojrzeń. Lista rzeczy, do których żołdak mógłby przyczepić się nocnego spacerowicza była długa i kolorowa, teraz jednak zostawili norsmena w spokoju. Wróż szedł dość długo, minął jeszcze jeden, skromniejszy patrol, zanim wyszedł na plac targowy. Zadziwiające, jak mroki i brudy podlejszych dzielnic Ghetta wchodzą w kontrast z pozamiataną, oświetloną i patrolowaną mordheimską agorą. Tutaj poczułaby się bezpiecznie nawet dziewica na wydaniu. A jednak nawet w takim miejscu można spotkać przedstawicieli mniej reprezentatywnego półświatka mieszkańców. Jeżeli wiedziało się, gdzie szukać. Ludvikson wiedział, więc czym prędzej zszedł na obrzeża, w miejsca, w którym koszarowym po prostu nie chce się łazić. Tam zaczął spotykać element. Co prawda było ich niewielu i wyczekiwali zazwyczaj na specyficzną klientelę. Rozpoczęło się poszukiwanie pętelek. Nie było ich ani na ramionach szukających problemów młokosów, ani pod szyją handlarzy szczęścia i zapomnienia, ani w dekoltach ulicznic. Pudło. Już w zasadzie Hredrik miał się zabierać, kiedy coś go capnęło w kostkę. Żebrak? Inaczej nie dało się nazwać czegoś, co teraz szybko cofało pozbawioną dwóch palców rękę. Spod góry podartych szmat spoglądała twarz, utytłana w błocie nieznanego pochodzenia. Bez jednego oka i najmniejszego choćby śladu godności osobistej. Ciężko było ocenić wiek. Do tego łachmaniarz walił tak, że nawet zaprawiony nos mieszkańca północy aż się zacisnął z obrzydzenia. Taki odór budowało się całymi latami, nie tylko unikając kąpieli, nawet deszczowych, ale wręcz dokładając starań. Niektórzy zdawali się uznawać to za atut życia bezdomnego, nie tylko torujący drogę w tłumie, ale i chroniący przed napaścią. Parias kaszlnął, aż w końcu odezwał się zniszczonym głosem.
-Szukasz pętelek, norsmenie?
Ardel, odpowiedz tu tu



Liszaj
Johan, po zostawieniu cielska rzezimieszka na pastwę szczurów, przyczaił się koło Różyczki. W porę, bo zauważył, jak banda kuchcików wychodzi, razem zresztą z Baryłą. Liszaj czekał, aż akolita i cyrkowiec wreszcie wyjdą z karczmy. O ile wyjdą. Znalazł godziwą kryjówkę całkiem niedaleko stygnących trucheł karczemnych kafarów. Wyjścia towarzyszy jeszcze się nie doczekał, ale przytachał się najemny, który wcześniej uciekał w popłochu przed niedawno zabitym Kuchcikiem. Ten szybko podbiegł do towarzyszy, ukląkł, wzywając imię najświętszej Shallyi i począł niedorzeczne próby cucenia kamratów. Liszaj spostrzegł, że to młokos. Zmylić mógł obfity i gęsty zarost, ale młode, przerażone oczy mówiły prawdę. W miarę, jak kolejne próby pomocy kończyły się porażką, chłopakiem zatrząsł płacz.

Edward
Edward oglądał krzątaninę, która powolutku formowała się w kolejne działania. Kochersi brali skądś niewielke bele siana, które skrzętnie ustawiali pod ścianami budynku. Dookoła łaził jeden z drewnianym antałem, zapewne oliwy. Polewał wszystko obfitym strumieniem. Działali szybko... Może z pięć minut zajęło same przygotowanie budynku. Wtedy, po znaku danym przez szefa zbir dzierżący pochodnię z nabożną czcią zaczął podkładać ogień. Płomień z radością rzucił się, żeby pożreć wysuszone, nasączone oliwą siano, a po nabraniu sił, przypuścić szturm żaru na deski. Podpalacz łaził dookoła, zapewne w ten sam sposób inicjując pożar ze wszystkich czterech stron. Ktoś wybiegł z budynku, rozległy się odgłosy błyskawicznej, niesprawiedliwej walki. Podpalacz rzucił pochodnię wysoko, starając się trafić w dach i zaczął biec. A wraz z nim inni. Szybko rozdzielili się i każdy pędził w swoją stronę. Edward też dał dyla, jednak szybko pojął, że nie da rady dogonić żadnego z nich. Mieli ustalony plan ucieczki, kilka razy pewnie zmylą trasę, a potem wszyscy się spotkają w kryjówce. Stary oddalił się na tyle, żeby nikt nie mógł go powiązać ani z pożogą, ani z jej sprawcami. Kiedy już uznał, że starczy tej bieganiny i trzeba się zastanowić, co począć dalej, usłyszał głos.
-Edwaard!- Joachim. Zaiste, małe to całe Mordheim. Łysol był pijany i pobity. Dotarachał się do weterana, zataczając się raz po raz. Kiedy tylko uzyskał równowagę i znalazł się w bliskości starca, począł krzyczeć, jakby Edward był na samym końcu ulicy.- Olbrechta obili! Jak psa! Wpadli do pilni, zajebali… Sigmarze wielki, chroń maluczkich z nieba... Co ja teraz siorze powiem, co ja…- zaszlochał.
 
Astrarius jest offline  
Stary 16-08-2016, 11:09   #107
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gerhard podszedł w pierw do kołyszącego się zakapiora Kochersów. Koleś mocno oberwał i ciężko było coś z nim zrobić, ale Żmija wiedział, że to ważne jak załatwi sprawę.
Kiedy mijał go Baryła kiwnął głową niezauważalnie na znak zrozumienia i wziął się za robotę.
- Jak się zowie ten nieszczęśnik?- Zwrócił się do najbliższego z Kochersów.
- Martin.- Rzucił mu poobijany i czekający na swoją kolej drab.
- Martin. Słyszysz mnie? Pozszywamy i będziesz jak cacy.- Powiedział do reagującego na swoje imię zbira. Po czym zaczął składać do kupy chłopaka.
Następnie zabrał się za pozostałych zaczynając od tego co podpowiedział mu imię pierwszego opatrywanego.
- Często tak się zabawiacie i potrzebujecie pomocy?- Zagaił jednego z nich.
- Czasami się zdarza.- Odpowiedział sycząc z bólu podczas zawiązywania opatrunku na głowie Kochers.
- Chyba jednak przydałby się wam zręczny cyrulik do łatania łbów.- Rzucił przynętę dość głośno by wszyscy usłyszeli. Oczywiście ubrał to w odpowiednią tonację by nie zabrzmieć podejrzanie.
Gerhard nie miał pojęcia co czynić. Brzydził się przemocą i morderstwami. Ci tu byli jednak innego zdania. Katowanie i tortury były ich zabawą. Ranald pluł na takich jak oni. Nie chciał mieć z nimi nic do czynienia. Podobnie jak Gerhard. Musiał wkraść się w łaski Kochersów, ale jak?
- Wydaje mi się, że jeszcze kilka takich walk i nie będzie Was w Mordheim.- Stwierdził opatrując jednego ze znaczniejszych.
- Ranald uśmiechnie się na wilki, które kiedy muszą zabijają a nie dla zabawy.- Zaryzykował.
- Macie wielki potencjał. Nie chcieli byście z pomocą boga szczęścia osiągnąć bogactwo i wpływy?- Dość naiwnie prawił, ale w tej sytuacji to jedyna nadzieja. Jak zareagują wrogo to się zmyje. Wszyscy tu ranni byli i nie dali by rady za nim gnać. A jeśli dotrze do nich i zrozumieją to tylko plus dla Welingera.
 
Hakon jest offline  
Stary 16-08-2016, 14:54   #108
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację

Baryla słysząc swoje imie nie zastanawiając się chwycił swoje szmaty i ruszył za Manfredem.
Mijając Zmije rzucił mu cicho:
- Nie zjeb tego bo oni Cię zajebia….
Po czym uśmiechnął się rozbrajajaco.
Ulf sam nie wiedział gdzie idą i co bedą robić ale starał sie nie wypaść z roli i nie zadawał zbędnych pytań.
Korzystając z tego że szybko nie szli rozmasował sobie swoje ramię aby jak najmniej go piekło i nie przeszkadzało podczas walki.
 
Dnc jest offline  
Stary 22-08-2016, 08:50   #109
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Jebany żebrak… Niegodny nawet na thrala. A odezwał się do niego, do prawdziwego męża z północy! Co za impertynencja…

- Może i tak, kupo gówna - odparł wbrew sobie i wbrew sobie siląc się na uprzejmość. - Gadaj co wiesz, to nie rozpierdolę ci twarzy - dodał z miłym uśmiechem, rozglądając się na boki, szukając ewentualnych sprzymierzeńców cuchnącego żebraka.

Hredrik skontastował, że jedyną osobą w zasięgu widzenia był zakapturzony typ. Nie patrzył jednak w ich stronę. Wpuścił ręce w kieszeń i pogwizdywał nierówno.
Łachmaniarz wykrzywił usta z dziwnym, suchym trzaskiem. Grymas mógł być uśmiechem, wyrazem pogardy bądź czymkolwiek innym.
-Chodzące trupy z pętlami nie na szyi. Szubieniczyki lezące wśród żywych. Tak tak... są w moim domu.- Wydał dźwięk, brzmiący mniej więcej "khe khe khe". Chyba chichotał.- Zabijają braty i siostruchy. A ty szukasz. Tak. WIDZĘ TO.- Ostatnie słowa wcale nie były wypowiedziane głośniej, ani nawet innym tonem. A jednak Hredrik poczuł w nich moc. Tak samo jak w zdrowym oku, które na ułamek sekundy błysnęło białym, mlecznym blaskiem.

Kto by pomyślał… Ktoś wyplenia zarazę tego świata - ludzi zbyt głupich i słabych, by o siebie zadbać… Swoje przemyślenia Hredrik zostawił dla siebie, natomiast odpowiedział:

- Mam zamiar nieco im zaszkodzić, to prawda. W dupie mam twoich braci i w dupie mam nawet tych zbirów. Ale komuś zależy, bym im nabruździł, a przyniesie mi to korzyść - mówił szczerze, nie widząc powodu, by ukrywać prawdę. A jeżeli będzie chciał żebrak komuś informacje sprzedać, to kto uwierzy, że wielki Norsmen chce poprzeszkadzać wielkiej szajce bandytów? - Stąd też gadaj co wiesz. Jednak możesz być pewny, że nie zapłacę ci w żaden sposób, a braciom pomogę jedynie przez przypadkową zbieżność interesów.

-Pomożesz? - "Khe khe khe". -Nam pomoże Rogacz. Wszystkim. Tobie też, norsmenie. - Zamilkł, nagle wyginając głowę i spoglądając w nieboskłon. - Morrslieb... tak, pełnia jutro. Zejdziesz tedy na dół. Poszukasz dwukółek. I znajdziesz. Znajdziesz pętelki i Rogacza. Ugniesz przed nim kark, to cię poprowadzi.

Hredrik po usłyszeniu przydatnej informacji wyciął ze swojego pola percepcji osobę żebraka i ruszył w stronę balwierni, gdzie się zaczęła ta cała historia. Miał nadzieję, że reszta także tam w końcu trafi i będzie mógł podzielić się informacjami i nieco obgadać sprawę. No i miał ochotę na piwo i na porządny sen. Ciągłe wypatrywanie zmian pogody i manipulacja jej aspektami były z pewnością wyczerpujące.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 22-08-2016, 15:19   #110
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Jonathan spojrzał na dziewczynę i starając się ją uspokoić, a zarazem wzbudzić jej zaufanie.

-Cicho, nie zrobię ci krzywdy Panienko. Ale sądzę że ci tam, już mogą chcieć. A zapewniam cię że po tym co tu się działo, to z pewnością spróbowali by się z tobą zabawić.

Dziewczyna zrobiła krok w tył, wnikając głębiej w spiżarnię i skrywając się w półmroku.

-Nie podchodź. Jesteś z nimi, prawda? Co zrobiliście z Temilem? -

Wyrzucała słowa szybko, a każde słowo aż trzęsło się z bezsilnej złości.

-Ja nic nikomu zrobiłem, nawet nie wiem o kim mówisz - to ktoś tobie bliski? Na pewno nie jestem z tamtymi, gdyby tak był już bym ich zawołał Panienko. Jestem pomocnikiem Akolity który tak jak ja służy Pana Szczęścia i tak jak ja i ty chce wyjść cało z tej kabały. A teraz radzę tobie dobrze się schować i to tak by nikt cię nie znalazł, bo jak cię znajdą to dobrze się to dla ciebie Panienko nie skończy.

-Nie jesteście... To karczma Temila. Dobrze, odsuńcie się, panie. Jeśliście prawdziwie Ranalda słudzy, to mnie przepuścicie. Dacie mi uciec.

Dziewczyna wyszła ze spiżarni dopiero, jak akrobata cofnął się na wystarczającą odległość. Cały czas z patelnią dłoni, podeszła pod drzwi. Nie trzymała już jej tak kurczowo. Po jej policzkach ciekły łzy.

-Temil nie żyje. Prawda?

Jonathan spojrzał na dziewczynę i powiedział.

-Nie wiem co stało się z twoim towarzyszem, ale nie sądzę by ktoś uszedł cało z tego mordobicia. Jeżeli możecie to postarajcie się mnie uderzyć tą patelnią Panienko - ale tak żeby było to widać. Wtedy przynajmniej te zabijaki, uznają że mnie zaskoczyłaś gdy dobierałem się do piwniczki. I pamiętaj żeby jak najszybciej dotrzeć do drzwi tej przeklętej karczmy, inaczej będziesz miała spore problemy jak cię złapią.

Dziewczyna pokręciła głową.

-Nie. Wyjdę tyłem. Mieszkam niedaleko. Dam radę.- Mówiła szybko, powstrzymując płacz.- Dziękuję.

Wyszeptała. Po chwili wahania odłożyła patelnię i wyszła. Zaraz okrył ją mrok ciemnej nocy. Gdy dziewczyna znikneła Jonathan zabrał się za przeszukiwanie, szukając bandaży i czego mocniejszego do popicia.
 
Orthan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172