Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-08-2016, 20:45   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP IIed] Pitu pitu

Pitu, pitu…

Reguły sesji:


* Prowadzący: Bielon
* Kwestia konwencji: BielHekowy heros-slowfood. WFRP. Imperium, Nuln
* Kwestia zgodności z settingiem: Wszelkie materiały kanoniczne zachowują ważność, data rozpoczęcia przygody to jesień w rok po najeździe Archona. Moja interpretacja settingu jest moją interpretacją settingu. A świat jest taki, jaki jest, sami wiecie lekko nie ma.
* Kwestia zastosowania mechaniki: W tej sesji opieramy się na logice i zdrowym rozsądku, wszystkie rzuty wykonuje MG lub zdesperowany Gracz. Gramy korzystając z mechaniki. WFRP 2ed. Mechanika rozstrzyga kwestie sporne, przy czym spory z MG rozstrzyga MG. O konieczności odwołania się do niej decyduje MG.
* Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy: Gracze mają nieograniczoną swobodę, jednak opis konsekwencji ich czynów leży w gestii MG. W niektórych (sami sprawdźcie jakich) sytuacjach gracze wchodzą w interakcję za światem na opisanych zasadach i sami opisują skutki niektórych swoich czynów. Proszę, na bazie doświadczeń z sesji poprzednich, o wstrzemięźliwość.
* Kwestia relacji wewnątrzdrużynowych: To jest życie, więc konflikty w drużynie są akceptowane, choć nie patrzę już na nie tak przychylnym okiem jak niegdyś. Fabularnie uzasadnione są zawsze zasadne. W sumie zaś radzę pamiętać, że to nasze sesje. Drużyny tu wszak nie ma…
* Kwestia częstotliwości postowania: Tempo postowania ustalamy na jak najczęstszą. Dbajcie jednakże o nie spowalnianie rozgrywki. W niektórych sytuacjach zdarzyć się może, że częstotliwość postów będzie większa. Lub mniejsza. Myślę więc, że 2 posty/tydzień to odpowiedni rytm. Nie bądźmy minimalistami. Ja postaram się nie być. Wolał też będę postować krócej a częściej. Prosił bym o zachowanie tej rytmiki: post MG, dzień (24h) na odpowiedź Graczy, post MG w przedziale 24h-48h po poście ostatniego Gracza. Bym miał czas przemyśleć co napisaliście. Zaznaczam jednak, że z racji spraw rodzinnych może być tak, że zniknę. I później się pojawię równie nagle. W takiej sytuacji poczekajcie na mnie bez kwękania. Wracając wrócimy do rytmiki i zostaniecie o moim powrocie poinformowani.
UWAGA: Przez 24h każdy z Graczy pisze ze spokojem. Jednak po upływie owych 24h postać każdego z niepiszących może zostać przez innych Graczy wykorzystana; z uwzględnieniem jej charakteru i natury; bez prawa kwękania „Ja bym tego nie zrobił”, „Ja bym tam nie poszedł”, „Ja bym tego nie powiedział”. Pamiętajcie o tym i zmieśćcie się w tych 24h. Albo ryzykujcie…
* Kwestia preferowanej długości postów: Długość się liczy mniej, ważniejsza jest jakość a najważniejszy MG. Gracze piszący posty jednolinijkowe są mile widziani, w charakterze mięsa armatniego. W końcu trzeba zapracować na tytuł "Rzeźnik". Jednak 5 stron opisu blasku księżyca lub wariantowych przemyśleń czy też ekwipunku jest widziane równie mile.
* Kwestia poprawności i schludności notek: Żadnych emotek, psują mój nastrój. Polski język zawsze mile widziany.
* Kwestia zapisu dialogów: Dialogi piszemy. Kursywą oraz poprzedzamy myślnikiem. Najlepiej.
* Kwestia zapisu myśli postaci: Jeżeli znajdzie się postać decydująca się na myślenie to myśli postaci zapisujemy wybranym przez MG kolorem czcionki - czarnym. Myśli poza tym zaznaczamy z obu stron tyldą oraz piszemy kursywą. Lub inaczej, choć lepiej nie.
* Kwestia podpisy pod notkami graczy: Wyłączamy podpisy w notkach sesyjnych. Jeśli to możliwe. Lub nie, jeśli nie. Wówczas można umieszczać w podpisach pochlebne opinie na temat MG i Forum. Lub inne. Pochlebne mniej.
*Walki w grze: Rzecz bardzo ważna. Chciałbym byście pamiętali, że walka to ostateczność. To sposób rozwiązania konfliktu, gdy wszelkie inne metody zawiodły. A walkę wygrywa nie ten który zabije przeciwnika, tylko ten, który przeżyje. W walce można wszak zginąć i wierzcie mi, może się to stać waszym udziałem w tej sesji. Nie życzę wam tego. Wy sobie, jak sądzę, również tego nie życzycie. Pamiętajcie więc o tym dobywając broni. Bo moi NPCowie dobywając jej iść będą zwykle na pewniaka. Bo też chcą żyć. Czego i wam życzę z całego serca…


*************************************


Mieli cholerne szczęście. Trudno było w sumie nawet powiedzieć czemu ich ono spotkało ale na łaskawe zrządzenie losu nie miał ochoty narzekać nikt. Szczęście, to szczęście i już. Mieli szczęście bo żyli. O wielu innych gościach „Wesołej panny” powiedzieć w tej chwili tego nie można było. Ci, których flaki walały się po starych dywanach, szczęścia mieli znacznie mniej…

***

Nic nie zapowiadało takiego burdelu w tym burdelu. Wieczór, jakich setki. Nocne pijaństwo, balety z młódkami i wszelkie igrce odbywały się w „Wesołej pannie” nieprzerwanie od lat. Nuln znało i lepsze i gorsze miejsca. W Targowej również. Lokal cieszył się złą sławą, ale dla bywalców z całą pewnością dobrą renomą. I słynął z nie wygórowanych cen, więc na klientelę nie narzekano tu nigdy. Ten wieczór nie należał do wyjątków. Do czasu.

W gwar zabawy, śpiewy pijackie, dziewczęcy chichot, brzęk szkła, szelest tasowanych kart i stukot kości wdarł się jakiś fałsz, dźwięk zakłócający pełną wrzawy harmonię. To chyba był krzyk. Nie byle krzyk, jaki wydają z siebie podszczypywane wbrew swej woli dziewczęta. Nie taki, który zwiastuje upuszczona karafkę czy odkrycie piątego asa w rękawie przeciwnika karcianego. Krzyk przejmujący, przyprawiający o dreszcz. Ba! Budzący wręcz grozę. I ci, którzy go usłyszeli zrozumieli, że zdarzyło się coś bardzo, bardzo złego. A był to ledwie początek koszmaru…

Krzyk, który był prekursorem, wnet znalazł sobie bliźniacze, równie przejmujące dźwięki. Dochodziły i od wejścia frontowego i od tyłu. Goście w popłochu wciągali gacie, zbierali fanty i miotali się społem z obsługą pomiędzy izbami. Z chrzęstem pancerza przebiegli zbrojni, którym Moro, właściciel „Wesołej” płacił za czujność i gotowość. Czujność najwyraźniej ich zawiodła, więc musieli nadganiać gotowością. Ktoś podszedł do okna, wyraźnie szukając jakiej alternatywy, może zresztą tylko po to by się czegoś dowiedzieć, zorientować w sytuacji. „Ciekawość to pierwszy krok do piekła!” powiadają i z grupki kilku kolejnych ciekawskich, którzy chcieli pójść w ślady pierwszego przepatrywacza potwierdzili by to wszyscy. Brzęk szkła pękającej szyby, mlask gdy bełt wystrzelony z kuszy przebił pierś „ciekawskiego” i łomot ciała lądującego ze śmiesznie podwiniętymi nogami po siebie przekonać mogło do prawdziwości słów powiedzenia wszystkich. Goście skłębili się, stłoczyli w wolnych przestrzeniach, ktoś rzucił się pod wielkie łoże z baldachimem na którym rozłożony i przywiązany leżał jowialny grubasek o spoconym tupeciku. Jeszcze ktoś inny wspólnie z przerażona dziewczyną próbował wcisnąć się w zajętą już najwyraźniej szafę. Wrzask i harmider narastał, choć przybrał bardziej dramatyczną nutę. Histeria wybuchła dopiero wówczas, kiedy czyjś twardy głos rykiem zagłuszył rozpętaną wrzawę.

- Zabić!! Zabijcie wszystkich!!!

***

Wrzask dochodził do nich przytłumiony, bo palarnia ulokowana w piwnicy oddalona była od reszty kurwidołka krętymi schodami. Samotne pomieszczenie przeznaczone dla tych, którzy na chwilę chcą się oderwać o smutku codzienności na nową, Tileańską modłę. Półleżący w oparach dymu, który łagodził obyczaje bardziej od srogiej okowity, wpierw wzięli go za jakąś nadmiernie hałaśliwą zwadę. Dopiero krzyki umierających uzmysłowiły im, że na górze rozgorzała prawdziwa bitwa. I że jej stawka było przeżycie…





[To początek zabawy. Nie wiem co Was zapędziło do palarni, ale macie to szczęście że akurat tam się znaleźliście. Zechciejcie sobie sami wytłumaczyć powody, opisać się innym i zrobić w poście co tam Wam się żywnie podoba. No, i powodzenia]
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 03-08-2016 o 21:03. Powód: start
Bielon jest offline  
Stary 03-08-2016, 22:17   #2
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Troll? - zapytał Wiadro, budząc się z oparów Tileańskiego ziela. Zwlekł się z leżanki i ręką wymacał topór. Ta obosieczna i dwuręczna broń nie była zbytnio przydatna w walce w ciasnych pomieszczeniach, ale tylko dla ludzi i długouchych elfów, a żadnym z nich nie był Wiadro. Był on co prawda porządnie szurniętym, bez brody (którą regularnie golił) i z wiaderkiem na głowie zamiast hełmu, ale krasnoludem, który od maleńkości uczył się używać ciężkiego sprzętu w wąskich tunelach.

Tak więc Wiadro pierwszy ruszył do schodów i o mały włos nie przetrącił wbiegającej do piwnicy, przerażonej cycatej dziewki.
- Ty nie być troll - zarechotał gdy dziewczyna dosłownie zwaliła go z nóg, a jego pokaźny nochal wylądował prosto między jej obfitymi piersiami.

Gdy wygramolił się spod jej kształtów (nie omieszkając chwycić tu i ówdzie), ktoś krzyknął że jest tu przejście do kanałów.
 
Komtur jest offline  
Stary 03-08-2016, 22:53   #3
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Sigmund, przez znajomków nazywany Sigim, dla stróżów prawa znany był jako SigSauer czy tam kurwa Sig-Sauer. Sigi opierdalał się w najlepsze, leżąc w pozie rozwalonego przez wygody arabskiego baszy. Tak mu przynajmniej mówiono, że tak siedzi taki czarnuch na pustyni w ładnych namiotach w asyście cycatych kurewek. To właśnie ich tutaj brakowało. Co prawda Sigi planował jak wybadać cycki Sylwii, a ostatecznie zanurkować tam swoją armatą, ale to inna sprawa.

Hałasy z góry chuj go obchodziły. Może szykowało się zbiorowe pierdoletto, co byłoby nie lada atrakcją, albo wybuchło mordobicie. Sigi był pierwszy do dymania, ale podrzynanie gardeł wolał uskuteczniać w innych sytuacjach.
- W-weźcie ich tam.. Wiadro, weź ich tam wyruchaj czy jak, byle by cicho.. - mruknął wypuszczając opary.
Gdy do pomieszczenia wpadła cycata panna, w dodatku na tego świrniętego krasnoluda, Sigi się wkurwił. Ten czubek miał farta, pomacał, mógł gdzieś zagmerać paluchem, a on kurwa co! Jego legwan lekko drgnął na widok nagiej kurewki, ale szybko wstał na nogi gdy krzyki przybrały na sile. Nagle stały się wrzaskiem mordowanych i wołających o pomoc.
SigSauer sprawdził swój sztylet, a potem sięgnął po krótki mieczyk, który zwykł nosić z sobą.
- Robimy wkurw stąd! Jeszcze dupsko mi miłe.. - rzucił do reszty. Podbiegł to Richarda, zwanego Ryśkiem i potrząsnął go. - Rychu, bagiety przyjechały po nas!
 
Gveir jest offline  
Stary 03-08-2016, 23:01   #4
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
- Tu straż miejska miasta Nuln... - zaczął nieprzytomnie Ehrl. Szczęśliwie cicho, bowiem w międzyczasie zaskakująco trzeźwo stwierdził, że zapewnienie bezpieczeństwa rozhisteryzowanemu motłochowi jakimś takim dziwnym trafem nie mieściło się w jego kwalifikacjach, skądinąd skrzętnie wynotowanym w jakimś zupełnie, zdaniem Durbeina, nieistotnym miejscu.

Sytuacja była, co tu dużo mówić, dość chujowa. Napadanie na burdeliki i knajpy w sporych grupach, czyniąc przy okazji solidny i metodyczny hałas i rozpierdol, było dla niego nie tylko codziennością, ale też wielką życiową pasją. Nieszczęśliwie jednak, rozliczne doświadczenia z tak spędzanych wieczorów, wyniósł będąc napastnikiem, nie zaś napadanym, tak więc pierdolca pomimo dymu, którego się nawdychał, dostał solidnego i otrzeźwiającego.

Szczęśliwie, był posiadaczem ekstraordynaryjnej eksperiencji w podpieprzaniu przemytnikom, w ramach niejakiego haraczu, przerzucanej kanałami gorzały. Wiedział więc, że za udającym gobelin zakopconym dywanem mieściło się zejście do lokalnego ścieku. Trafnie wyłapawszy skrzętnie wyhaftowaną na wspomniany kobierzec zawartość czyjegoś żołądka, w przypływie dobrej woli, zamiast spieprzyć samemu, głośnym zawołaniem dał wszystkim do zrozumienia, gdzie mają uciekać.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 03-08-2016, 23:33   #5
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Rysiek Włóczykij należał do specyficznego gatunku ludzi. Były to ludzie, które miały na wszystko wywalone, ale to były tylko pozory! Rysiek zahartowany jak każdy Nordlandczyk w starciu z usilnymi próbami udupienia (czy to mrozem na poziomie "pizga złem" czy norsmeńskim toporem czy pałą milicji obywatelskiej) po prostu wiedział, że nie ma się co przejmować byle czym.

Niestety raban u góry nie należał do rzeczy, które można było zignorować.

Akurat dzisiaj przyszedł, aby spokojnie jak każdy normalny człowiek wydać pieniądze i zasilić poprzez podatki za usługi skarbiec Imperium. I za towar. Bo Rysiek palił i pił tylko imperialne. Tak się bowiem składało, że mało pozostało mu form patriotyzmu, kiedy cały jego styl życia przeszkadzał ustanowionemu porządkowi. Porządek był reprezentowany przez Milicję Obywatelską oraz Straż Miejską. Obie te instytucje ochoczo próbowały poprawiać swoją reputację zamykając jak największą ilość nieszczęsnych ludzi na dwie noce w areszcie albo posyłając ich do Lochu Wytrzeźwień. Niestety nader często uważali że Rysiek Włóczykij to idealny kandydat do poprawienia osiągów i zabłyśnięcia przed przełożonymi.
To tam u góry ewidentnie nie brzmiało, jak nalot sił porządkowych. Dlatego kiedy Sigsauer zaczął nim potrząsać, tak że prawie mu faja wypadła z gęby, Rysiek wstał natychmiast i zarzucił swój plecak na ramię. Tak już miał - wolił nosić, niż się prosić.

- Sam jesteś bagieta, Sigi! Psiarscy by pałowali, a nie mordowali! - rzucił.

Dla dodania sobie animuszu sięgnął po glinianą flaszę przy pasie. Był to niezwykły przedmiot o przepotężnej mocy. Wokół szyjki zawieszono medalion z symbolem Ranalda, a w środku coś przyjemnie chlupotało.
Rysiek jako osoba żyjąca na skraju świata oczywistego i miejskich legend miał okazję podziwiać i słuchać o wielu dziwach, które zwykli szarzy zjadacze chleba uważali za brednie. Jedną z takich bredni była ta flaszka, którą znalazł w Altdorfie. Butelka Niedopitka! Przedmiot pobłogosławiony przez kapłanów Ranalda. Butelka Niedopitka bowiem miała tą niezwykłą właściwość, że kiedy po udanej zabawie człowiek się budził... była pełna! Czary! Prawdziwe czary! Był tylko jeden problem. Ranald to przewrotny kawał skurwysyna. Butelka zawsze była pełna najpodlejszego wina jakie kiedykolwiek ktokolwiek zrobił. Niektórzy wątpili nawet czy to było wino - ot bardziej spiryt rozrobiony z sokiem wiśniowym, wodą oraz jakąś siarą. Prawdopodobnie tylko nordlandzkie pochodzenie pozwalało Ryśkowi pić ten parszywy napój, tak że nie wykręcało mu bebechów.

Ale wracając do obecnego stanu rzeczy Ryszard przepchnął się trochę przez tłum macając to i owo co mu się nawinęło. Niby już dzisiaj co miał do zrobienia z tutejszymi panienkami zrobił, ale jednak dobrego nigdy za wiele. Poza tym trzeba korzystać. Pamiętał, że były burdele w których jak się nie zapłaciło z góry to dostawało się ekspresowo w ryja, zupełnie jak w legendarnym Januszu. Na szczęście tutaj była Wesoła Panna i wszyscy przejmowali się tym aby nie skończyć z mieczem w plerach.

Gdy tylko Ehrl dał znak, Rysiek przepchnął się, aby pomóc w otwieraniu przejścia do jedynej drogi ucieczki.
 
Stalowy jest offline  
Stary 03-08-2016, 23:51   #6
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Dla jednych pech na pechu, czarny kot na kocie i zbite lustra, a innym stale manna z nieba. Taki Malcolm choćby, weźmy go na chwilę pod lupę, ładował się do „Wesołej” z przymusu. Nie, żeby krępowała go obrączka czy inny celibat. „Wesołą” chętnie by odwiedził - no chyba jasne, nie? – ale teraz cała ochota uszła jakoś.

Gruby Herman. Dziad chędożony, akurat musiał się napatoczyć i akurat musiało mu się przypomnieć, że ‘Messer, Messer’, wielkie rzeczy, ‘Messer, Ty mi jesteś winien pieniądz’. I weź teraz, człecze, urabiaj żyłę, tłumacz się, negocjuj i prolonguj, stawaj na głowie, żeby rozwiązać byle pożyczkę.

Ale dla jednych były pozbijane lustra, spacery pod drabiną i ciągły pech, a Mackie w czepku był urodzony. I nawet z nieszczęścia wykluwał mu się fart i powodzenie. Jak teraz, na ten przykład.

- „Słuchaj, medalik zastawiłeś już u mnie piąty raz” – Herman nabił fajkę i podał rozmówcy. – „Piąty raz kredyt na to samo. Nie spłaczasz, widzisz mnie to uciekasz, łgasz, kombinujesz. No Mackie, no dajżesz spokój!”

- „Co to było?”

- „Zabić ich! Zabijcie ich wszystkich!” – Krzyk poniósł się z góry, zadudnił w ciemnej klatce schodowej piwnicznego zaułka. Wybił jak dzwon pogrzebowy, kończąc biznesy na dziś. – ”Bij-zabij!”

- „Jasna cholera! Zbieramy się!” – Grubas zerwał się z wyliniałego fotela i zgarnął odrzucony na oparcie płaszcz. – ”Jest tu wyjście do kanałów, za tym dywanikiem tam zaraz…”

Rach-ciach, buch w brzuch. I już. Malcolm przytrzymał stężałego Hermana na fotelu, oparł się ręką na szczeblach parawanu osłaniającego alkierz od reszty piwnicy i wyrwał nóż z piersi lichwiarza. Zastawiany bez końca medalik z powrotem w kieszeni. Fart, no fart nieskończony po prostu.

- „Jak pójdziecie w prawo, tam gdzie korytarz się ścieśnia, wyjdziecie w dokach” – poradził Messer, wyłaniając się z zaułka do ogólnej sali. – „Tak bym zalecał”.

Tak zalecił i tak - rękojmia, że tak było właściwie - sam uczynił.
 
Panicz jest offline  
Stary 04-08-2016, 11:36   #7
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Zanim zaczął się ten cały raban, krzyki i ogólny burdel w burdelu to poczuł poruszenie w swoim żołądku. Sranie go brało. Nazywał to Bielonowymi Chwilami, a zwiastowały kłopoty. Najsamprzód pomyślał, że pewnie szykowana jest obława i nikt go nie ostrzegł, w końcu ostatnio władze cośtam pierdoliły o próbie oczyszczenia straży z korupcji - to kurwa przecież musieliby wszystkich wyjebać! Ale przecież mogło być inaczej - może po prostu wybiorą kozły ofiarne, publicznie odjebią je i życie potoczy się jak zawsze, a lud będzie szczęśliwy. Teoria tak nie do końca pasowała, bo tak jak na Durbeina powszechnie oficerowie straży mieli wyjebane, tak Colon dbał o to, żeby wszyscy go lubili... kurwa, od kogo innego będą dostawać świeże wypieki?!

W momencie, gdy zaczął się raban na górze to Fred Colon miał lekki atak paniki. Jego myśli wypełniły dwa słowa: O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. Z rozdziawioną japą nie mógł dojść do jakichkolwiek sensownych myśli nawet w momencie, gdy jakaś cycata kurwa wpadła na wiadro, z którego wyrastał krasnolud.

Colon ocknął się dopiero w momencie, gdy skurwiel z krainy aktualnie opanowanej przez paskudnych mutantów chaosu - muminków - odezwał się słowami:
- Sam jesteś bagieta, Sigi! Psiarscy by pałowali, a nie mordowali! - rzucił.

Na ten okrzyk Fred zmarszczył brwi, a w jego umyśle coś powoli zaczęło trybić. Sięgnął po swoje uzbrojenie: krótki miecz, a także pomacał się w poszukiwaniu sztyletów poukrywanych w różnych częściach ubioru. Po krótszej chwili lewą dłoń zakrył twarz i uświadomił sobie jak bardzo spierdolił swoją dotychczasową robotę strażnikami miejskiego. Pałka! On nigdy nie miał pałki i zawsze zastanawiał się jak to było, że inni strażnicy przywlekali nieprzytomnych aresztowanych, a on wykrwawiających się, nieprzytomnych aresztowanych.
- Ja pierdolę. - powiedział sam do siebie i dodał: - Zawsze myślałem, że jak pytano mnie gdzie moja pałka to chodziło im o mojego kutasa...

Widząc jak Malcolm zabija Grubego Hermana jedynie uśmiechnął się i wbił miecz w oczodół martwego grubasa. Colon też wisiał kasę temu skurwielowi, a znęcanie się nad zwłokami było jego sposobem pokazania, że jest po stronie zabójców, a nie ofiar. Czyli wygranych.

Nagle na górze rozległ się dodatkowy krzyk:
- Jakaś kurwa uciekła do palarni! Pewnie myśli, że ucieknie kanałami! Pędem za nią to weźmiemy ją na dwa baty!

Fred Colon obtarł twarz z obfitych ilości potu:
- Kurwa, to nie może dziać się naprawdę. - powiedział i pierdnął. To nie był piard z kinder niespodzianką, więc uznał to za dobrą monetę. Nie wszystko było aż takie złe. - Kanały to labirynt, skoro jeszcze ich tu nie ma to kurwa zgubimy ich. - powiedział i polazł za Malcolmem przepuszczając przed siebie jeszcze innego biednego skurwiela z palarni. Nie chciał iść na przedzie, ale i nie chciał iść na końcu. Jak tylko Malcolm tam poszedłby do kanałów to Fred podąży za nim. Miał cichą nadzieję, że to jednak nie jest pokazowa obława na skorumpowanych strażników, bo wówczas nawet jak wróci bezpiecznie do domu to pewnie go odpierdolą...
 
Anonim jest offline  
Stary 04-08-2016, 13:38   #8
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Parszywa, smętna nora.... - mruknęła Sylwia zabawiająca się właśnie z młodą kurewką. Bawiła ją mina parchatego hycla w rogu, który językiem zaczął już sprzątać podłogę w tym burdelu. Z rozbawieniem widziała, jak nerwowo tyra kutasa rozrywającego mu spodnie. Przyjemny zapach uciechy Ranalda łagodnie drażnił nozdrza, powodując gęsią skórkę i mrowienie w sutkach. I kiedy zaczynało się robić interesująco, komuś znów posrało się życie.

Jakiś kretyn miał chętkę na zabijanie. Inny na dupczenie. I to w towarzystwie. Sylwia nie miała ochoty na to pierwsze. Na to drugie może mogłaby się zgodzić, o ile sama mogła zadecydować z kim i jak.
Jakby tego było mało, do miło zadymionej palarni wpadła kolejna cycatka, a to już było o jedną cycatą za wiele w tym przemiłym kurwidołku.

Sylwia puściła małolatę i zebrała się z posłania, podchodząc do cycatki.
-Szykuje ci się robota ekstra moja droga - Sylwia złapała dziewkę za nadgarstek po czym strzeliła silnie w podbródek, posyłając dziewczynę na podłogę dokładnie obok wejścia na palarni. Małolata była następna w kolejności, lądując na zgrabnym tyłeczku obok swojej koleżanki.

- Ruszmy dupy parchate skurwysyny do tych kanałów bo kogoś dzisiaj zajebię!. Goście idą - Sylwia nie zamierzała tutaj zostać ani chwili dłużej. Ruszyła w kierunku wskazanym przez jednego z bywalców, zbierając z podłogi swoje graty i dopinając rozpięty kaftan
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 04-08-2016 o 13:42.
Asmodian jest offline  
Stary 04-08-2016, 14:35   #9
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Tu nie być troll - powiedział Wiadro gdy Sylwia zaczęła bić jego zdobycz. Wzruszył ramionami i pobiegł za resztą do kanałów.
 
Komtur jest offline  
Stary 04-08-2016, 16:40   #10
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Hę? - zakrztusił się Karl, wypuszczając dym ustami i nosem, w nieco niekontrolowany sposób i spoglądając lekko nieprzytomnym wzrokiem w stronę schodów prowadzących na górę, do właściwego lokalu, skąd dobiegały niepokojące, groźne nawet w swej naturze dźwięki.
O ważkość sytuacji, którą Karl dopiero zaczynał analizować w swym zamroczonym przez dobroczynne działanie ziołowych oparów umyśle, przekonała go wpadająca do palarni przerażona dziwka, krzycząca coś niezrozumiale, póki nie wpadła na krasnoluda z wiadrem na głowie.
Karl zerwał się z leżanki, ciskając niedopalonego skręta na podłogę i hycnął w stronę, dopiero co ukazanego nieświadomym przez stałych bywalców, tajnego przejścia.
- Z drogi chamy, szlachta przodem! - krzyknął, przepychając się do wyjścia.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172