Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-08-2016, 15:08   #1
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
[WFRP 1ed.] Brzegi rzeki Linsk


PROLOG

Gród Pińsk, 1.09.2512 roku

W osadzie nastała pogodna noc. Paskudny Johan, klawisz, stojąc na schodach prowadzących do aresztu, uśmiechnięty doił z gwintu napój własnej produkcji, wpatrując się przy tym w niebo. Pojedyncze obłoki szybko sunęły na południe. Znacznie niżej z niektórych budynków wokół pińskiego rynku dało się wychwycić odgłosy ludzkiej aktywności. Szczęknął zamek, gdy ostatni skryba opuszczał miejskie archiwum. Zafurkotały w powietrzu skrzydła, gdy ptactwo zostało spłoszone przez wchodzącego na kamienne obwałowania strażnika. Z poddasza domu rajcy Trutnia dochodziły odgłosy miłosnych igraszek, zaś w domu bojara zapalono wiele lamp. Po bruku przebiegł szczur, za nim sierściuch, za nim kundel.
- I tyle mi rozrywki starczy. - Beknął więziennik i zawrócił do budynku.

Jakby zniknięciem Johana z pola widzenia zachęcony, na rynek wjechał powóz kryty płótnem. Dwa konie, dyszel, ciemnowłosy woźnica w podróżnym kapeluszu i kończąca kolumnę wisząca na pałąku lampka olejowa. Tymczasem z wykonanej na imperialną modłę siedziby Wołgi po chwili szurania wyskoczyło troje ludzi w liberiach, by zająć się nowoprzybyłym.

Sadyba bojara Wołgi, 2.09.2512 roku

- Ha ha, sia-aj już, jesteś pijany.
- Takh Ci się tylko wydaje. Sam yba dawno nie by-eś.

Dwaj mężczyźni uśmiechali się do siebie. Widmo przeszłości zawisło na powale i zdawało się dobrze bawić, wskazując różnice. Ten śniady norsmen, tamten ciemny gospodar. Ten gładko ogolony, tamten z zarostem. Blondyn - szatyn.
- Noo, panie szlachta, jeszcze jednego!
- Czy...
- Nie, tam daj spokój. Batiuszka Car ma inne zmartwienia, niż zapyziały Pińsk.

Michaił spoważniał. Jego gość najwyraźniej przyjechał prywatnie. Nie tego się spodziewał.
- Już trzeci rok z rzędu mnie zbywa. Utrzymanie rzeki kosztuje. Nie mówiąc o drodze. Argument co roku ten sam, a wyprawy dalej ni widu.
- Są inne sposoby na gromadzenie kapitału.
- Dzięki Miki, też nic się nie zmieniłeś.

Bojar wychylił czarkę kwasu. Mikołaj przyglądał się z bliska wiszącej na ścianie, obramowanej mapie. Podniósł brodę i podrapał się po gardle.
- Bolgasgrad odłączył się od Konfederacji. Być może powinieneś to rozważyć.
- Iwan Marcziuk to pederasta. Kapłani go wyklęli. Zresztą, mam tu dość czartów-biurokratów łasych na władzę. Nie porzebuję jeszcze zasranego kazodziei przeciw sobie.
- Może. A może nie. Od kiedy przejmujesz się wierzącymi? Matka Cię źle wychowała?
- Matka mówiła, żeby bać się sąsiada, nie boga.
- Właśnie. Pijmy. Cofa mi się. No chodź już tu, coś Ci pokażę. Będziesz miał swój sposób.


Zza zamkniętych drzwi jeszcze długo znać było prowadzoną rozmowę. Rankiem młody sługa zapukał do domu rajcy Trutnia.
- Pan bojar prosi pana podskarbiego do siebie przed dzisiejszą służbą. - Wyrzucił z siebie i odszedł. Gdy chwilę później gospodyni przekazała wiadomość panu Jeremiemu zwrotnie usłyszała jedynie obelgi. Pan nasunął na głowę poduszkę, splunął na pościel kilkoma kurwami i tak przygotowany zaczął dzień.

- Kiedy chciałby Jego Wysokość rzeczone dokumenty przekazać?
- Dziś.
- Zgodnie z prawem to niemożliwe, Ekselencjo. Samo zebranie podpisów zajmie nam 6 dni.
- W takim razie chcę je podpisać jeszcze kurwa dziś. Twój podpis ma tam już widnieć, panie Jeremi. Nawet nie myśl iść z tym do ojca. Dokumenty mają być gotowe, czekać jedynie na potwierdzenie zgody, skoro nie potraficie szybciej. Po zarządcę sam do Iska poślę, możesz się już tym nie zajmować.
- Tak, Panie.
- Odejść.

Gdy tylko podskarbi Jeremi opuścił pomieszczenie na stole pojawiła się flaszka, dwie czarki i dłonie Mikołaja Jorgowa.
- Miodnie tu z nimi masz. Takie słowa. - Gospodar polał.
- Weź spierdalaj. - Norsmen uderzył gliniane naczynia i wypił patrząc w przestrzeń. - Zagrajmy mu na nosie, co? Jak dalej potrafisz cicho, możesz te dokumenty sobie odebrać jeszcze dziś w nocy. Jeśli tylko po południu faktycznie będą gotowe. Jak by to... Dobra. Dam Ci list do zarządcy, pojedziesz do niego od razu. Podpiszecie papiery, będziesz wtedy na urzędzie, rada będzie mogła mi skoczyć. Zaczynaj jak najszybciej.


* * *


Na różnych szczeblach władzy od południa miasto trzeszczało na łączeniach. Póki co, żaden gwóźdź nie wypadł, ale obawiano się najgorszego. Jakby ktoś jednak zatkał uszy i spojrzał na wszystko z boku, to sprawy miały się lepiej niż zazwyczaj. Wielu, tak jak Frederick Colonsky, nie myślało. Ten konkretnie zajęty był bieganiem. Gnojek-dziesiętnik wiedząc, że chłop ma nocną wartę na grodzie postanowił zająć mu czas od rana, co by mógł się wykazać wytrzymałością. Bo rada to, a bojar to... Byle kto kilkoma wulgaryzmami sypnie i od razu podnosi się raban, kogoś chcą bić, innego prowadzić przed oblicze sędziego i to natychmiast. Jeszcze innych po cichu na spytki brać w ciemnych zaułkach, pokojach lub za pomocą krótkich listów. Z tymi akurat Colon nigdy nie biegał - przełożeni wiedzieli, że umie on czytać. Co więcej? Płaca marna, a dach w kazarmach dziurawy. Takie warunki, wymarzone do hodowli szczurów.
Tego dnia doświadczony strażnik został wysłany do tak wymagających zadań jak ładowanie wozu rajcy Trutnia. Doprowadzał na przesłuchania przed radą miejską mistrzów cechowych, a nawet pojedynczych rzemieślników - cieśli. Jeden z nich załapał się nawet na batożenie. Wielu, jak tylko wyczuli skąd nachodzi smród, z minuty na minutę podjęło decyzję o wybraniu się za miasto po materiał.
Zrobiło się wietrznie na dworze. Frederick posilał się, gdy poczuł ciężką łapę na ramieniu.
- Nie gniewaj się, kolego. Jestem tu w służbie Jego Wysokości Pana Bojara. Chodźże ze mną, załatwiłem Ci trochę ulgi od tych przecwelonych biurokratów. Musimy tylko porozmawiać.

* * *


Mieścina jakich wiele w drodze widzieli zajmowała duże wzgórze nad rzeką. Weszli doń od południa, okazując strażnikom przy bramie pozwolenia na podróżowanie. Po niemal miesiącu jazdy i marszu ujrzeli cel swojej podróży. Psy szczekały na nich dupami, gdy kroczyli przez podgrodzie. Mało sympatyczni mieszkańcy w końcu jednak skierowali szwendaczy do lokum zajmowanego przez kapłana Morra. Wskazana przybudówka z zewnątrz wyglądała na opuszczoną. Wewnątrz też.
Kręcili się po okolicy jeszcze godzinę. Zaglądała do nich frustracja, a oni poczeli zaglądać na własną rękę w każdą uliczkę. Przechodnie unikali spojrzeń w kierunku czarnego habitu. W końcu spragnieni wędrowcy stanęli na darnicach chodnika przy małym browarze i dostali uśmiech od losu. Czeladnik spojrzał na swego mentora, ten kiwnął głową, na co pierwszy zaniósł wędrowcom dwie czarki świeżego piwa na pokrzepienie. Było jasne, gęste i pożywne.
- Nie tak łapczywie, bracie młody. - Usłyszeli zza pleców słowa przy wtórze stukotu laski.

* * *


- Siadaj zatem Adelmusie. List od brata Klemensa na szczęście Cię wyprzedził. - Starzec cedził słowo po słowie bardzo uważnie. Do wnętrza jego drewnianego domu na południowym podgrodziu popołudniowe światło wpadało przez mały, kwadratowy świetlik oraz dziury w ścianach. Przez jedną z nich zawiało, zrzucając na posadzkę pióra i pergaminy.
- Eeeh. Tym też muszę się zająć przed zimą. Widzisz Młody, lekko nie jest. Tutejsi tylko milczącym szacunkiem mnie darzą. Ale pomóc? Odwracają wzrok na widok czerni naszych szat. Na widok kruka na ziemię plwają, trzy razy, krącąc się wkoło siebie jak pies za własnym ogonem. Naród tutaj, ja wiem, jakby wprost z dupy dziejowej utoczony i w jeden placek zrzucony. - Wielebny Antoni Kamorow rozplótł pomarszone dłonie, na jednej z nich podparł twarz a drugą wskazał na niewielką komodę. - Nalej mi proszę, bracie młody. Dobrze mi się mówi, na co dzień idzie tu zdziczeć. Jakie są Twoje ambicje? Jak myślisz najlepiej talentami się przysłużyć Bramie? - Słuchając z pełnym zaangażowaniem, popijał wodę nie odrywając od nowicjusza wzroku. - Robota... Czasem rodzina w żałobie zaprosi w obejście, prosząc kapłana o ciepłe słowo, a Morra o bezpieczeństwo w ostatniej drodze. Głównie organizujesz pogrzeby, to wiesz. Rodzina kopie, gdzie pokażesz. Jak nie ma rodziny to duszy raczej nikt nie odprowadza. Raz miałem taki przypadek, młodzieńca znaleziono w spuście rynsztoku tuż za palisadą. Nikt chłopaka nie szukał, rada kazała pochować go strażnikowi, który ciało znalazł. Wtedy on kopał. Niuanse, poradzisz na pewno. - Wstał, uchylił drzwi zewnętrzne. - Tamto szare, świątynia. Dobrze się trzyma, trzydzieści lat już ma a wymaga tylko co rocznego skrobania z mchu. Za nią na pagórku cmentarz, z traktu byś go nie zobaczył, drzewa zasłaniają. Widzisz. Kapłan będzie tu potrzebny. Może tu kogoś przyślą po mnie, ale byle paniczyk w mieście szkolony jak tu prosto z chóru wejdzie to jak koło w miękki piach. Człek sam nie przetrwa. Rozejrzysz się to pojmiesz, czym jest prowincja.

- Tu, w tym kącie możesz sobie zorganizować spanie. Wiktem ja się zajmę. Pani Bożena, gospodyni z domu obok, strawę robi rano i po powrocie męża z cechowego warsztatu. Czyli zazwyczaj o zmierzchu. Dla Twego przyjaciela z drogi nie mam niestety miejsca, ale wspólnie powinniście coś znaleźć. Dziś już nie będziemy nic robić. Jutro przed świtem chcę Cię widzieć w świątyni na modłach. Po nich zaczniemy.

* * *


- Wasyl Nikolajewicz? Ciągle na własnych nogach? Przegrałem zakład. - Te słowa wypowiedziała gęba tyleż zacięta i postarzała, co znajoma. - Bolgasgrad, lat temu sześć? Nie wyglądasz wcale młodziej! I skąd te dziury? Musisz mi koniecznie odpowiedzieć.
Gregor van Goran. Śpiewak, grajek, podrywacz. Profesjonalista. Wszystko to co najmniej na kupieckich salonach. Wojownik spotkał go w Bolgasgradzie, wtedy jako nadwornego muzyka u bojara Marcziuka. Jeśli ten charakter nie uległ przez lata zmianie, to nie było wyjścia. Gregor był przyjebany jak żerdź do płotu - nie oderwiesz, chyba, że na rauszu, jak już siła wzrośnie.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 17-08-2016 o 20:14.
Avitto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172