|
Wszystko wydawało się w opinii Edgara coraz to bardziej mroczne i niepokojące. Szli powoli, aby uniknąć zaskoczenia, a także dokładnie rozeznać się w sytuacji. Gęste krzaki, o które z trudem próbował się nie zaczepić i stracić równowagi też nie pomagały. Oceniał stan budynku. Żeby dostać się przez okna na parterze musieliby się wspiąć. Trzeba było upewnić się, że ktoś weźmie linę, stwierdził ponuro w myślach Grosch i splunął wkurwiony. Nie wyglądało to dobrze. Wejścia do piwnicy było nisko, jak można było przypuszczać, no ale tutaj pojawiał się problem z otworzeniem. Mogą być potrzebne narzędzia, w sumie to łom przede wszystkim, a tego nie wziął. Zakapturzony trochę wydymał ich, bo polecieli od razu, a wcześniej dobrze by było jeszcze lepiej się przygotować. Zauważył jednak szopę na narzędzia, więc może coś się znajdzie, jeśli będą chcieć wejść od samego dołu. - Widziałem tego skurwiela - odpowiedział cicho, usłyszawszy słowa Kirstin. Nawet jeśli alchemik był już sztywniakiem, to różnie o nim mówiono. Akurat Edgar nigdy tego, co mówiono nie słuchał, no bo w końcu miał na głowie w chuj ważniejszych rzeczy, sama zresztą robota z podpieprzeniem jego cieplutkiego trupa też w planach u niego nie była. No ale fakt był faktem, że mówiono, a z tego co Grosch wiedział, to był demonologiem albo innym skurwielem, więc różne kurewstwa mogły tam w środku być. Trzeba było uważać. Zauważył kątem oka dziwny przedmiot, ale wstrzymał się ze sprawdzaniem. - Jeśli mamy wchodzić przez drzwi, to najlepiej przez kuchenne - skomentował propozycję Kirstin. - Osobiście jednak sprawdziłbym, czy któreś z nas nie mam łomu. Jak nie, to można by skontrolować szopę na narzędzia. Skoro ktoś jest w pokoju, to i w kuchni może być, a nie chcę się ujawniać już na progu. No ale się dostosuję. - Poczekajmy też na Tankreda i Awerroesa - dodał. - Chyba nie chcemy szturmować domu twardziela bez wszystkich, no nie? |
Cóż to była za ulga na twarzy tego styranego życiem człowieka! Płynny kał chlusnął w otwór wychodka oklejając jego całą wewnętrzną powierzchnię. Dmytko musiał poczekać wobec pilniejszej potrzeby towarzysza. Zresztą wydawało się, że zaglądał do kibelka z czystej ciekawości, bo nie zdecydował się na defekację. Na tyłach posiadłości doszło do pewnego odkrycia. Samo światło w pokoju na piętrze nie było niczym niepokojącym. - Widzieliście? Ktoś jest w pokoju na piętrze. Zauważyłam cień... - Szepneła Kirstin. Dahr cichaczem odbiegł kawałek od muru, wyjął procę i zakręcił na próbę. Ktoś mógł dostać cynk, że staruch gryzie piach. Wątpił, że Zakapturzony wpuścił ich w maliny. Ta praca po prostu nie była bezpieczna i tyle. Dawała za to na chleb, czasem na rozrywki. Ktoś spoza układu musiał się przyczaić. Ktoś, ktoś, ktoś... Svein znał ze sto różnych podmiotów chcących dobrać im się do dup z kastą duchowną na czele. Z tym zawodem było jak z dawaniem dupy - spokojnie sobie handlujesz, ale Twoich transakcji prawo nijak nie chroni. - Niech się martwi, ktokolwiek tam jest. Miejmy choć tę przewagę. - Założył pocisk i wyrzucił ciężki kamień w kierunku oszklonego okna. - Dzida, pierdy, do drzwi. Postanowił schronić się za małymi, prawdopodobnie kuchennymi drzwiami. Gdyby nie chciały ustąpić schował procę za pas i dobył toporka. W biegu jak zawsze mijał wszystkich po drodze. Mało kiedy ktoś za nim nadążał. |
Co do martwienia, to jednego martwiaka chyba właśnie Svein obsrałeś... Dmytko przyczaił się pod ścianą, czekając aż reszta się ruszy, z ręką na szabli. Nie ma się co pchać przodem bo oberwać łacno, wolał lepiej się zorientować w sytuacji, gdy nagle Svein przeleciał jak strzała. Wot, durak... Kozak splunął i zaczął uważniej zerkać na drzwi |
|
Do Sveina słowa kozaka dotarły dopiero po kilku metrach, taki był facet szybki. Momentalnie zbladł i jakby powietrze z niego zeszło. Jednak na pyskówkę znalazł jeszcze krztynę animuszu. Zwrócił na siłę uśmiechniętą kpiąco twarz ku Kirstin. - Oszalałem? Od wczoraj jeździmy w interesach? Jakiś jeleń szabruje nasze fanty i mielimy sie przyglądać? Niech wie, że po niego idziemy. - A ciszej dodał - założę się, że spróbuje zwiać bez wchodzenia nam w drogę. - Trup w kloacznym otworze nie dawał jednak pardonu jego myślom. Myśląc obserwował z odległości pół metra kuchenne drzwi, starając się wypatrzyć element zabezpieczeń. Mordercą alchemika mógł być nawiedzony, choaśnik albo sadysta. Opuszczając miejsce zbrodni urządziłby krwawą łaźnię w zwierzyńcu, tylko wtedy miałoby to sens. Ten przychówek ociekający posoką w stodole był wart furę pieniędzy, co rzeźnik musiał mieć w poważaniu. Czyli mieć pełny mieszek. Zabrał z domu już co chciał. Dopiero teraz Dahr zrozumiał, że być może najlepsze trafiejki opuściły już posiadłość. - Chcesz to czekaj. Jeśli znaleźli w tamtym budyneczku coś wartego zabrania to zdążysz tu zgnić. Uwaga - syknął i pchnął zdecydowanie styliskiem drzwi. Chciał dostać się do środka i poruszać wzdłuż ściany od strony zamka, nie zaś od strony zawiasów. W życiu bowiem starał się trzymać dystans. |
Edyta przestępywała nerwowo z nogi na nogę. Całe to gadanie zamiast działania stresowało ją. Wsadziła dłoń pod tunikę i zacisnęła ją na rękojeści sztyletu. - Może zrobimy tam tego trupa co miał tam być i wrócimy po naszą gotowiznę? - zapytała skromnie. Edyta nie potrafiła psychicznie znieść przestojów. Musiały być jakieś decyzje, złe czy dobre bez znaczenia, wizja czekania na niewiadome przerażała ją całkowicie. |
Odpis 3 Tankred, Awerroes (i reszta oprócz Sveina): Awerroes nachylił się przy kłódce, dokładnie się jej przyjrzał, docisnął palcem lewą dziurkę nosa i smarknął na mokry grunt z prawej dziurki. Rękawem wytarł twarz i stwierdził: - Mi to się nie widzi, żeby ta kłódka była magiczna. - Tankred wówczas zapytał go, czy na to widzenie to by zaryzykował swoje życia na co Awerroes z szerokim uśmiechem odparł: - Dobra, chodźmy do reszty. Ruszyliście śladami reszty. Widzieliście zakratowane okna parteru, podejrzane płyty metalowe, które zamykały niektóre okienka piwnicy i kilka szybek, które dałoby się usunąć i wskoczyć do piwnicy... nie zatrzymywaliście się jednak tylko kroczyliście dalej, aż dotarliście na patio [opis miejsca jak w Odpis 2 u reszty, jedyną różnicą są otwarte drzwi do kuchni i fakt, że ćwiartka okna pękła od kamienia Sveina]. Większość pozostałych Porywaczy Zwłok stoi pod ścianą, przy zamkniętych drzwiach kuchennych. Svein siedzi na mokrej ławie przy stole, na którym leży tajemniczy przedmiot oraz latarnia Sveina. Svein ciężko oddycha. Svein (i Edgar, Kirstin, Edyta, Dmytko): Po wybiciu okna przez byłego porywacza, czy tam gnębiciela szczurów wszyscy stanęli pod ścianą na wypadek ewentualnych reperkusji. Nic takiego jednak nie zdarzyło się. Nawet nie ma pewności, czy ten kogo widziała Kirstin i Edgar w ogóle zareagował na ten akt niewielkiego chuligaństwa. A co jeżeli wyszedł z pomieszczenia wcześniej? Na to pytanie na razie nie znajdziemy odpowiedzi. Ale, ale! Svein postanowił odkryć co też kryje się za drzwiami zidentyfikowanymi wcześniej jako drzwi kuchenne. Wszyscy przygotowali się do ataku jakichś bliżej nieokreślonych stworów, kultystów, czy jeszcze czego tam, a tym czasem nic. Nic się nie stało. Svein uchylił drzwi do wewnątrz i zajrzał do środka. Zgodnie z oczekiwaniami to były drzwi kuchenne, takie dla dostawy i obsługiwania ludzi siedzących na patio. Było tam sporo szafek pod ścianami oraz w samym centrum pomieszczeniu. Już na pierwszy rzut oka Svein spostrzegł dziwną, czerwoną poświatę przy samej podłodze - za tym centralnym blatem, czy też połączonymi szafkami (wysepką kuchenną? W każdym razie tak dziewięć szafek złączonych ze sobą tworzących taki wielki blat na środku pomieszczenia). Oprócz drzwi zewnętrznych w kuchni była jeszcze para drzwi: na wprost i na prawo. Svein chwilę nasłuchiwał po czym wkroczył do wewnątrz uważając na czerwoną poświatę. Nie poruszała się. Nic nie sugerowało, że to żyło. Oprócz tego zjawiska nie widział niczego w tej kuchni nadzwyczajnego. Obok pieca stał garnek, z którego parowało. W kuchni (w sensie piecu) wciąż płonął ogień zapewniając ciepło, a na środkowym blacie ktoś przyrządzał jakąś sałatkę, ale nie dokończył roboty i porzucił to. Svein wkroczył do wewnątrz ostrożnie zaglądając za drzwi, obok których do tej pory stał. I dopiero wówczas ujrzał coś nadzwyczajnego. Opanowanie! Coś na tyle nadzwyczajnego, że doświadczony porywacz zwłok nie wytrzymywał tylko ze strachem powrócił na deszcz i ciężko oddychając usiadł na ławie, przy stole. Svein Opanowanie! Svein [nadzwyczajna porażka!] Svein: Przez najbliższy czas twój umysł będzie przetrawiał to co widział i odmówisz wejścia do kuchni [do czasu Odpisu 5; zyskujesz punkt Obłędu; będziesz mógł mówić o tym co widziałeś od Odpisu 5 - wówczas też otrzymasz informacje co tu widziałeś]. To co tam zobaczyłeś kompletnie cię zaskoczyło i nie zdawałeś sobie sprawy, że to w ogóle możliwe. Cokolwiek wydarzyło się w tym budynku był złe przez duże Z, wiele tam było chaosu przez duże Ch i niepokoju przez duże N. |
Edyta przygryzła wargę patrząc na przerażonego Sveina, napięcie osiągnęło szczyt, chwyciła za fraki przestraszonego mężczyznę i polizała jego twarz. "Hmm... tak smakuje strach? a może to tylko smark..." zreflektowała się. Wyszarpała swój sztylet na zewnątrz i trzymając go pewnie wbiegła do kuchni z opuszczoną głową. Z zamiarem zadźgania wszystkiego na co wpadnie oraz spróbowania sałatki i "zupki". Najważniejsze są doznania... |
Wyglądało na to, że Sveina jednak kompletnie pojebało, co w mniemaniu Edgara zmuszało ich do szybkiej zmiany taktyki, zarzucenia poprzednich planów i spisania w myślach nowych, przystępując jednocześnie od ich jak najszybszej i najskuteczniejszej realizacji, tak aby zminimalizować straty poczynione przez szczurołapa. Było to w chuj skomplikowane, biorąc pod uwagę ich sytuację, a poza tym były strażnik dróg zamiast weryfikować strategię, wolałby po prostu pieprznąć Dahra w łeb tak mocno, żeby mu tam zadzwoniło i poprzestawiało się wszystko na odpowiednie miejsce. Podsumowując, było chujowo, a przynajmniej takie wrażenie odnosił Grosch, zapierdalając w kierunku drzwi. - Czekamy - zawołał, licząc, że nikt z rozpędu nie wpadnie do środka domu, a Awerroes i Tankred zjawią się jak najszybciej. Przełożywszy szczupły, dość żylasty nadgarstek przez metalowe kółko, które tworzyło uchwyt latarni sztormowej, przygotował najszybciej jak mógł swoją kuszę, lekką, ale solidną, naciąganą ręcznie. Włożył w rowek jeden z bełtów i z tak naładowaną bronią ostrożnie i niepewnie rozglądał się dookoła, gotowy wsadzić bełt w brzuch czegokolwiek, co nie jest jednym z jego kompanów. Niestety, zanim zdążył zareagować, Svein postanowił sprawdzić, co jest za drzwiami. Reakcja szczurołapa mówiła wiele i Edgar po raz pierwszy zastanowił się, czy ta robota się opłaca. Dahr opadł na ławę, ledwo żywy ze strachu, a Grosch powoli ruszył za Edytą, która bez zastanowienia wpadła do kuchni. Nie zamierzał wchodzić do środka, ani zbliżać się nawet zbyt blisko drzwi. Czekał na resztę, gotowy pójść w drugim szeregu, gdzie z dystansową bronią przyda się najbardziej. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:57. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0