|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-08-2016, 19:52 | #1 | ||||
Reputacja: 1 | [Warhammer] Porywacze Zwłok Kilka podstaw: 0. Moje odpisy zazwyczaj nie będą długie. Jak w odpisie jest napisane, że jesteście w bibliotece i nic więcej to spokojnie możecie przyjać, że są tam typowe rzeczy jak to w bibliotece. 0,5. Jakby wasza postać straciła przytomność, zasnęła albo co tam jeszcze to możliwe, że pojawią się odpisy o przeszłości waszej postaci... i to będzie mogło mieć potem wpływ na teraźniejszość. 1. Wypowiedzi piszcie kursywą. Nazwy postaci graczy piszcie pogrubionym. Wszystko inne piszcie normalnym. 2. Starajcie się odpisywać codziennie nawet kosztem długości odpisów. Ja też tak będę robił. Choć namawiam do codziennych odpisów to powinniśmy być zadowoleni jeżeli będzie raz na dwa dni. Mniej zadowoleni jak będzie raz na trzy dni, ale jeszcze ujdzie. Cztery dni i więcej to smutek i porażka. Czasem nie będę czekał na innych graczy, wyznaję zasadę, że do odpisu wystarczy wszyscy minus jeden. Ale oczywiście ~24h to ma każdy... jak jednak czytacie mój odpis w nocy to odpiszcie od razu nie czekają na innych. Ogólnie starajcie się nie czekać na nikogo nawet jeżeli wasz odpis ma oznaczać "to ja osłaniam tyły" albo "idę za X" to można to napisać przed tym X... 3. Jakoś mam ochotę spróbować po raz kolejny takich dodatkowych gier interaktywnych i towarzyskich. Nie wiem czy to wypali. To takie krótkie minigierki, które w domyśle mają umilić tą grę... pierwsza z nich nazywa się "Och to towarzystwo! Część 1". Nagrody w nich będą miały przełożenie na grę. 4. Atrybuty wszystkich już zrobiłem, ale na razie nie będzie rzucania. Jeszcze nie zrobiłem umiejętności, ale przed drugim odpisem będą - wówczas to wszystko wrzucę do tematu z komentarzem. Jednej osobie, która dała swoje atrybuty to musiałem trzy cechy wylosowac raz jeszcze, bo dała sobie mniej niż jest to możliwe w tej grze grając człowiekiem - taka uczciwość! A tu wszyscy gramy ludźmi (przynajmniej nie zwróciłem uwagi jakby było inaczej...). 5. Rzuty będe wykonywał, ale znam siebie i najprawdopodobniej nie będzie mi się chciało notować ich do gry. Takie notowanie jest fajne i robiłem w Neuro, ale tutaj będę używał jedynie wymieniania kolorów: zielony to test zdany, a czerwony to nie zdany. Pierwszy test to na Obserwację (czyli I jak głosi podręcznik, który mam przed sobą) i zdał go Spytko. 6. Będę przyznawał PD i będzie można je wydać w konkretnych punktach (lub punkcie) przygody. 7. W tych moich grach zdarza się, że sny, halucynacje, czy inne czorty diabły piszę całkiem jawnie w zwykłym odpisie, a nie PW. Kierujcie się tym co napisano w odpisie skierowanym do waszej postaci. Może to wyglądać tak: Cytat:
Cytat:
Z jakiegoś powodu interes w dalszych okolicach Middenheim kwitł. I to nie byle jaki interes, a ten związany z porywaniem trupów. Biznes był na tyle intratny, że przyciągał co raz to nowe osoby chętnie zarobić trochę grosza w sumie to nie krzywdząc nikogo. Trupy nigdy nie składały skarg - nawet, gdy ruszały się pod wpływem magii nekromanckiej. Standardowa ekipa porywaczy ciał składała się z trzech osób o rotacyjnych rolach i mniej więcej to tak się miało (oznaczając te trzy osoby literami A, B i C): A dostaje zamówienie. A prosi o pomoc B i C. A, B i C udają się na cmentarz. B i C kopią grób, a A obserwuje okolice i jest odpowiedzialny za pierwszą obronę w razie ataku. Po wykopaniu B i C obserwują okolicę, a A wyciąga zwłoki i ładuje do worka. Następnie wszyscy idą do następnego grobu i powtarza się sytuacja (jak są trzy groby to zazwyczaj każdy z nich ma szansę być na czatach, gdy reszta kopie) albo zabierają zwłoki na wóz i odjeżdżają. Zazwyczaj A powozi. Ludzie zapoznają się ze sobą albo na cmentarzu (gdy próbują robić sprawę w pojedynką albo dwóch to prędzej czy później ze względu na brak odpowiednich czatów wpadną na innego porywacza zwłok albo straż miejską) albo poprzez zamawiających. Zamawiający to szaleni wynalazcy, medycy uważający się za światłych, nekromanci, a czasem kultyści udający tych powyżej. Z kultystami jest najgorzej, bo nigdy nie wiadomo kiedy złożą w ofierze biznesmena. Mile widziane jest niezadawanie żadnych pytań w stylu "a po co te zwłoki?". W cenie zawarta jest dyskrecja i milczenie. Edyta, Kirstin, Svein, Tankred, Edgar, Awerroes i Dmytko w różnych konfiguracjach (również z innymi, tutaj niewymienionymi) działali już razem w biznesie wcześniej. Być może zaufanie nie jest mocną stroną osób działających w tej branży, ale pozytywne przygody sprawiają, że z różnymi osobami łączą się pozytywne wspomnienia... a z innymi negatywne. Cytat:
Godfryd i Eryczek zbyt dużo czasu spędzili na zbieraniu grzybów. Im bliżej było zmroku tym chłodniej się robiło... niby zachmurzenie wskazywało na zbliżającą się burzę, ale wcale przy tym nie było parno. Przeciwnie: temperatura wyraźnie spadała. W momencie pierwszego grzmotu chłopcy postanowili wracać do swej osady razem z wielkimi, zamykanymi koszami pełnymi grzybów. Starszy z nich - Godfryd - pomacał swoje plecy spradzając, czy wciąż ma miecz. Miecz to przydatna rzeczy w lesie, a to nawet w tych raczej spokojnych czasach. Od paru lat nie było widać, ani jednego zwierzoludzia - jedynie można było wpaść na jakieś szkielety albo żywe trupy. Wydawało się, że ukrywający się gdzieś tam nekromanta przepędził wszelkich demonologów i chaotytów... nie odnotowano przy tym żadnych ataków nieumarłych na mieszkańców. Jedynie od czasu do czasu ktoś znikał w lesie, ale to raczej te bardziej wścibskie i agresywne osoby - nieumarli raczej starali się wycofywać i jedynie atakowali, gdy ktoś za nimi chodził. Tym czasem w pobliżu Godfryda i Eryczka nie było żadnych nieumarłych. Ogólnie było pusto. Tylko ten chłód... nieprzyjemny chłód... Chłopcy dość szybko dotarli do traktu - znacznie oddalili się od osady, ale nie od drogi. Trakt był rzadko używany, właściwie to tylko wędrowali tędy nieliczni kupcy, którzy próbowali ominąć jak najwięcej rogatek i wścibskich oczu, no i robotnicy pracujący przy wyrębie drzew i w nielicznych obozach - tartakach. Okolica była biedna, a kto coś więcej zarabiał to jechał przepuścić to w Middenheim. Tym czasem Godfryd i Eryczek dostrzegli zbliżający się wóz. Pędził w przeciwnym kierunku niż osada. Dla bezpieczeństwa chłopcy wskoczyli szybko w zarośla. Kupcy, przemytnicy, drwale, a czemu nie banici? Zawsze w okolicy mogli grasować banici... a skoro gdzieś tam siedział nekromanta to może i porywacze zwłok? Chłopcy nie wiedzieli, że z tym ostatnim to akurat mieli rację. Nie dostrzegli ich twarzy, ale widzieli wyraźnie trzy zakapturzone postacie - dwie siedziały przodem do kierunku jazdy, a trzecia bezpośrednio za nimi na pace. Godfryd i Eryczek nie widzieli ładunku - paka z tyłu była osłonięta, a cokolwiek więziono to niewiele wystawało ponad brzegi wozu. Rzut na Obserwacje (I)! Dmytko Edyta Svein Chłopcy zostali spostrzeżeni przez Dmytka prowadzącego powóz, ale ten nie miał ochoty zatrzymywać się i uganiać się za jakimiś szczylami przy okazji ryzykując nie dowiezienie towaru przed zbliżającym się deszczem. Siedząca obok niego Edyta jedynie mocniej opatuliła się w swój płaszcz, czuła chłód... czuła, że to nie jest normalne. Svein natomiast czuł jedynie, że łapie go sranie i starał się tak siedzieć, żeby jak najmniej ściskać swój brzuch. Prolog (Wszyscy): - Zimno, ciemno, a ulewa... - powiedziała jakby od niechcenia postać szczelnie opatulona podróżnym płaszczem. Jego głowa przysłonięta była tak dużym kapturem, że nie powstydziłby się takiego sam hrabia Verhoigen. Zakapturzony właściwie był dzieckiem hrabiego, ale z bardzo nieprawego łoża i dlatego nie miał co liczyć na względy kogokolwiek przy zdrowych zmysłach. Od dawien dawna służył zresztą swemu dziadkowi, osobie ewidentnie szalonej, ale z jakiegoś powodu nie przepędzającej go. Stał pomiędzy dwoma zagrzybionymi ścianami dwóćh niemal przylegających do siebie budynków. Wichura była stosunkowo niewielka, ale w tym miejscu wiatr niemal w ogóle go nie dosięgał. Kolejne krople skapywały z niego na ziemię, gdy nagle uświadomił sobie, że można przecież zrobić prowizoryczny dach tego zaułka. Myśli jego zostały przerwane przez powóz, który właśnie wjechał na teren posesji. Świeża dostawa do tego leśnego gospodarstwa. Zakapturzony wyszedł do przybyszy trzymając w rękach lampę i wskazał im klapę do piwnicy. Przyjrzał się przy okazji dostawie. Trzy worki, jeden z młodym mężczyzną, drugi z młodą kobietą (choć już spuchniętą od gazów wyprodukowanych w czasie gnicia), a trzeci z jakimś grubasem, któremu ktoś wyciął większą część brzucha. Smród bił z tej trójki niewątpliwie, w szczególności z kobiety. Dodatkowo ten grubas był ewidentnie wybrakowanym towarem, ale zakapturzony nie specjalnie dbał o takie szczegóły. Jak staremu nie będzie się podobać to więcej będzie dla zakapturzonego do ćwiczeń. Przybysze wrzucili zwłoki na pochylnie znajdującą się zaraz za klapą. Worki zsunęły się gdzieś w dół, w ciemność. Po otrzymaniu zapłaty Edyta, Svein i Spytko już zaczęli się ładować na swój wóz (chcąc zajechać przynajmniej do jakiejś karczmy zanim na dobre rozpada się), gdy Zakapturzony krzyknął do nich, aby zaczekali. - Mam dla was zadanie specjalne, za ekstra forsę. - Porywacze spojrzeli po sobie. Zawsze byli chętni na dodatkową forsę, każdy z nich przecież miał rodziny i własne plany życiowe. Porywaczem Zwłok zostaje się z trzech przyczyn: dla pieniędzy, dla nekromancji i dla nekrofilii. Jakkolwiek zdarzali się tacy, którzy działali wyłącznie dla pieniędzy to nie było takich, którzy zajmowali się tym fachem nie dla pieniędzy. - Skryjmy się przed deszczem w stajni. Tam zresztą czekają wasi znajomi, też dostawcy. - krzyknął Zakapturzony pokazując wrota od stodoły. Spytko poprowadził wóz do środka, a Edyta i Svein poszli za Zakapturzonym (to jego pseudonim, jakby ktoś pytał, ale przecież na co to komu, poznawali go po głosie, a tyle w sumie wystarczyło, nigdy jego dziadka nie spotkali, ale mówił, że to dla dziadka... no i podobno pracownicy tartaku dziadka widzieli, więc takowy istniał... prawdopodobnie, ale na co komu takie informacje w tym biznesie?). Wewnątrz całkiem sporej wielkości, podmurowanej stodoły przy jednym stoliku siedziały trzy postacie. Wchodzący szybko ich poznali: Kirstin, Tankred i Edgar. Siedzący przerwali rozmowę i przywitali się z nowo przybyłymi. Zakapturzony już pytał, a gdzie czwarty dostawca, ale wtem ze stogu siana rozległ się szaleńczy chichot. Nowoprzybyli łatwo zorientowali się, że to Awerroes. Wszyscy znali jego zestaw dzwoneczków i deseczkę: podczepiał taki dzwoneczki do deseczki i opierał ją pomiędzy grobami, a gdy ktoś na przykład wchodził bramą na cmentarz to dzwoneczek zaczął wydawać dźwięk. Wtedy trzeba było szybko łapać przedmiot, żeby nie było więcej dzwoneczka, ale przecież informacje są warte chwili strachu, nie? Pomimo tego, że Awerroes twierdził, że jest potężnym magiem to jakoś nigdy nie korzystał z jakichkolwiek mocniejszych czarów, niż te proste sztuczki... choć ktoś twierdził, że go magicznie uleczył, więc może coś w tym było? W każdym razie, gdy już Awerroes stoczył się ze stogu siana to Zakapturzony przedstawił sytuację: - Może wiecie, a może nie, ale całkiem niedaleko od tego miejsca jest wielka siedziba jeszcze większego Alchemika. - spojrzał po zebranych, a przynajmniej poruszył kapturem w taki sposób, że można się było tego domyśleć. Jedynie Kirstin i Tankred wiedzieli o tym. Takie to ciekawskie! Cytat:
Wszyscy zgodzili się. Za taką forsę? Pfff, łatwy szmal i może nawet pozwoli to otworzyć jakiś legalny biznes... albo wyjechać w przyjemniejsze okolice. Wszyscy: Zabraliście jeden wóz. Ten, którym przyjechał Spytko, Svein i Edyta. Zakapturzony coś wspomniał, że jakby były jakieś dodatkowe zwłoki to też przyjmie, ale za zwykłą stawkę. Zdecydowaliście, że wystarczy wam jeden wóz. Może trochę ciasno, ale przecież i tak trzeba było dowieźć Alchemika w jednym kawałku, a i to jednym rzutem, bo choć ufaliście sobie na tyle, że żaden nie włoży noża w plecy drugiego to odnośnie rozliczeń to już tak niekoniecznie. Dobrym zwyczajem dostawców była pełna obecność przy rozliczeniach z odbiorcą. Z wozu pozostałych Porywaczy zabraliście konia, na którym pojechał Edgar. Podróż minęła raczej w ciszy. Jechaliście za tym podejrzanym... no dobra, powiedzmy to wprost: zombiakiem, który umiał kierować wozem, a sądząc po tym, że tam było widać jakiś ładunek to pewnie miał tam więcej zombiaków. Jak tak jechaliście to na dobre rozpadało się, ale to wciąż nie było jakieś urwanie chmury. I zrobiło się zimno, to znaczy jeszcze zimniej, jak tak dalej pójdzie to i śnieg spadnie... Jesienią? Niemożliwe! Zimno - choć zachód dopiero zbliżał się - poprzez chmury było nawet widać mniej więcej gdzie jest słońce. Po kilkudziesięciu minutach dotarliście do zabudowań w środku lasu. Sztywniak, za którym jechaliście otworzył bramę. Wjechaliście do środka, a on wprowadził swój wóz. Wskazał wam stodołę po lewej i zamknął bramę. Po dostaniu się do stodoły spostrzegliście, że wszystkie konie wewnątrz są martwe - ktoś im poderżnął gardła. W pomieszczeniu obok był niewielki chlewik, ale i tam wszystkie prosiaczki były martwe... co jednak was uderzyło to to, że żaden z tych zwierzęcych trupów nie śmierdział. W ogóle. Zwyczajny zapach stodoły... no dobra, też smród chlewu... ale nie było czuć niczego z bukietu śmierci. Obok chlewiku był urządzony sracz, murowany. Stodoła składała się z dwóch dużych pomieszczeń, jednego chlewiku murowanego i piętra, na które można było dostać się po drabinie. Deski stanowiące podłogę piętra nie były w dobrym stanie i widać było, że nikt tam od dawna nie chodził. Było tam ciemno, ale macie lampy i możecie rozpalić pochodnie (choć to nie wskazane, bo spalicie stodołę). Słychać również wyraźne kapanie - to dach przeciekał. Oprócz trupów wspomnianych zwierząt to na pierwszy rzut oka wszystko w tej stodole i chlewiku jest standardowe. Wyglądając przez wrota do stodołu po lewej macie Rezydencję Alchemika, a po prawej zamkniętą bramę. Na wprost natomiast był jeszcze jeden budynek gospodarczy. Cały murowany i zamknięty na głucho - wielkie łańcuchy zamykały wrota. Nie było tam okien, ani drzwi. Po prostu taki jednopiętrowy klocek. Cała posesja była ogrodzona murem, na którym znajdował się metalowy płot z dużą ilością ostrych elementów. Dookoła posesji był las oprócz tej jednej leśnej drogi, którą tu przybyliście. Ostatnio edytowane przez Anonim : 08-01-2017 o 13:22. | ||||