Edyta przygryzła nerwowo wargę patrząc na Awerroesa, mężczyznę, który przy pierwszym wspólnym kopaniu grobu sterroryzował ją łopatą i kazał "nie wypluwać" pod groźbą wybicia zębów. Toteż kiedy czarodziej się zrzygał kobieta nie mogła nie parsknąć z satysfakcją śmiechem. "spróbuj nie wypluć tego" - pomyślała. - My już wiemy że ten konik wcale nie jest taki biały... - powiedziała wykorzystując długość halabardy do trzymania mężczyzny na odległość. Oczywiście jeśli wszyscy faceci się na nią rzucą nie będzie się opierać żeby jej nie pobili, ale osobiście wolała by móc chodzić, szczególnie jesli trzeba będzie spierdalać z tego ponurego, ochlapanego krwią, oraz od niedawna rzygowinami, miejsca. |
Aż się zagotowała, słysząc słowa starucha. Dietmar może wykonywał niewdzięczne zajęcie, ale był dobrym człowiekiem. Nigdy nie zrobił jej krzywdy, nie mówiąc o wykorzystywaniu jej jako przedmiotu własnych uciech cielesnych. Wzniośle można było powiedzieć, że dał jej nowe życie i właściwie nie chciała pamiętać tego poprzedniego, gdy tułała się po ulicach Middenheim. Głodna, brudna, wymarznięta, wystraszona. |
- Ja jebię. Bruckschmeiher. Byś żył gnoju to bym Ci nacharał w ucho. O żesz, no i masz - dodał, gdy Awerroes puścił drugiego pawia. - Dawać mi ten topór z powrotem, mordują tu dostawców trupów. - Mocno szarpnął trzymany przez Dmytko trzonek a gdy zwrócił spojrzenie na maszkarona zza drzwi wykonał niespodziewany zwrot i naprzód marsz. Ochłonąwszy nieco Svein zwrócił się do Edyty i jej rycerza. - Przyjebać nie potrafisz? - W jednej dłoni trzymając oręż drugą postanowił na spokojnie zdjąć hełm ze stojaka i nałożyć na głowę wymiotującego kolegi. - I gdzie Kirstin posiałaś, do chuja? Ech. Pierdolcie się. Rozglądawszy się dookoła wodził wzrokiem po obrazach, przyświecając latarnią. Gdy posłyszał uderzenia wymierzane w jedne z drzwi postanowił otworzyć je kryjąc się za skrzydłem. |
Odpis 7.1 Wiadomość ogólna: Odpis cząstkowy, nie popycha akcji do przodu, a powiększa ilość opisów w związku z dotychczasowymi odpisami graczy. Dobra, w niewielu fragmentach lekko popycha. No i dla Kirstin to tak... Osiem Obrazów: [obrazy wiszą pomiędzy tylnymi drzwiami, zbrojami na stojakach, dalej jest ich więcej; aktualnie widzą je - o ile zwrócą na nie uwagę - Edyta, Awerroes, Edgar, Svein, Dmytko i Tankred] W kolejności od tylnych drzwi, lewy, prawy, lewy, prawy (pierwszy lewy jest przed drzwiami do kuchni, a jeden po prawej przed drzwiami gdzie są stuki od Kirstin) itd: Obraz nr 1: Obraz jest lekko podniszczony - brakuje jego górnej, lewej części jakby ktoś ją wydrapał i wydarł. Pozostała część przedstawia w niezbyt realistyczny sposób kuchnię widzianą od strony drzwi korytarza. Na stole widać jakieś kolory, które prawdopodobnie miały być warzywami, ale nie wyszło zbytnio. Obraz nr 2: Na froncie jest czterdziestoletni mężczyzna ubrany w zwykły strój szlachecki, może trochę staroświecki, ale wciąż używany. Za nim w formacji trójkąta, po obu stronach stoją po dwie kobiety. Wszyscy na tym obrazie są do siebie podobni, więc albo chodzi o to, że są spokrewnieni albo malarz po prostu taki miał styl. Obraz nr 3: Na tym obrazie namalowana jest grupa w czarnobiałych ubraniach. Już na pierwszy rzut oka widać, że to służący. Autor przede wszystkim skupił się na zachowaniu rysów twarzy resztę obrazy nie traktując z takim pietyzmem. Zwraca uwagę, że pomiędzy służącymi namalowano dwóch rycerzy w zbrojach i z halabardami. Pod postaciami jest napis w niestandardowym języku. Obraz nr 4: Obraz przedstawia tył budynku, w którym jesteście - widać na nim patio, stół i ławki tak jak je zastaliście. Bardzo realistycznie oddano oświetlenie - na obrazie widać wyraźnie cienie drzew i przebłyski zachodzącego Słońca. Dodatkowo jedno z okien jest otwarte i po przyjrzeniu się widać tam światło z płonącego kominka. Obraz nr 5: Ten obraz przedstawia grupę osób siedzących w altance. Jest mężczyzna o kruczoczarnej grzywie i eleganckim stroju (staroświeckim), który obejmuje siedzącą obok niego ładną kobietę o burzy brązowych włosów w białej sukni. W centrum obrazy, ale i najdalej od punktu widzenia malarza siedzi uśmiechnięty, starszy mężczyzna trzymający w prawej ręcej nóż oparty rękojeścią o blat stołu w centrum altanki - ostrze jest na sztorc w górę. Po prawej stronie obrazu jest dziewczynka o czarnych włosach z pluszowym misiem. Pluszowy miś kontrastuje ze staroświeckim ubiorem młodzieńca - pluszowy miś to nowość, a jego ubranie to staroć. Pozostali ubrani są w ubrania równie pasujące do teraźniejszości jak i przeszłości. Obraz nr 6: Mężczyzna o kruczoczarnej grzywie, prawdopodobnie ten sam jak na Obrazie nr 5. Jest to portret. Mężczyzna ma poważną minę, a na sobie ma strój, który ani nie jest nowoczesny, ani nie jest staroświecki, a po prostu dziwny. Czarne spodnie, czarna, rozpięta kurtka z dużymi, białymi pasami, a na szyi ma naszyjnik, z którego zwisa maska z niebieskimi oczami. Na nogach ma czarne buty, ale uwagę przyciąga tło. Mężczyzna stoi jakby na szarej pustyni, a za jego plecami, w pewnej odległości jest miasto ze szkła. Obraz nr 7: Białe płótno. Jeżeli to jest obraz to nic na nim nie ma... jedynie w prawym lewym rogu jest niewielki napis. Podpis autora. W niestandardowym języku. Obraz nr 8: Ten obraz stoi za jednym ze stojaków ze zbroją. Przedstawia on bitwę, a centralnymi postaciami jest dwóch rycerzy w zbrojach takich jak te stojące na korytarzu. Na obrazie widocznych jest kilka chorągwi, ale jedynie ci z Heraldyką są w stanie się zorientować cokolwiek w symbolach na nich - taka osoba jednak musi przez dłuższy czas studiować ten obraz. Bitwa wygląda na taką toczoną między ludźmi. Jedyną szokującą rzeczą w tym obrazie jest olbrzymia, złowieszcza twarz unosząca się za górą w tle (prawy, górny róg). W lewym górnym rogu autor namalował złotego ptaka z dziobem wymierzonym w złowieszczą twarz. Kirstin [Uwaga: odmienny stan świadomości]: Bałaś się. Pan Tyg znów chciał, abyś go dotykała pod stołem. Nie lubiłaś tego, ale nikt ci nie wierzył, choć przeciecież wszystkim o tym opowiadałaś. Nikt nigdy cię nie wierzy, a teraz przyszła ta dziwna kobieta. Czy to włamywaczka? Miała sztylet, ale pan Tyg nie krzyczał, że to ktoś nieprzyjazny... czy powinnaś jednak ufać jego przyjaciołom? Zamknęłaś oczy i ścisnęłaś Gumiego. Kiwasz się. Miałaś tego nie robić, ale boisz się teraz bardziej niż wcześniej. Ta kobieta przecież mogła przyjść, żeby cię porwać tak jak groził pan Tyg. Słyszysz stuki, to chyba ta kobieta uderza swoim sztyletem w drzwi. Boisz się. Z zamkniętymi oczami zaczęłaś poruszać ręką jakbyś coś rzucała. Czemu to robisz? Nikt cię za nią nie trzyma, nikogo tam nie ma, ale twoja ręka jakby sama... i te stuki, te które powoduje ta kobieta to mają ten sam rytm jak ruchy twojej dłoni. Nagle drzwi się otworzyły. [cd niżej] Plotkarstwo Kirstin Svein (i Edyta, Edgar, Awerroes, Tankred, Dmytko, Kirstin): Nie zdołałeś ani przewrócić zbroi ani zdjąć z niego hełmu. Hełm za ciężki (jak się zaparleś, że o mało nie popuściłeś to lekko go podniosłeś do gory, nie ma tam nic w środku), a sam stojak to jakby był samą osią świata. Nie do ruszenia! Otworzyłeś drzwi do pokoju, z którego dobiegały cię jakieś stuki. Drzwi były otwarte. Za samym progiem leży kilka srebrnych sztućców. Ten pokój to jakaś duża jadalnia z kilkoma komodami i jednym, ogromnym stołem w centrum pomieszczenia. Są również okna, dzięki którym można wyjrzeć przez okno (i zobaczyć zachodzące Słońce, nie ma chmur, nie ma deszczu i w ogóle sucho na zewnątrz). Pod stołem siedzi Kirstin i ściska worek ze swoim ekwipunkiem i do którego zapakowała całą masę srebrnych sztućców i kilka talerzy przy okazji robiąc bałagan na stole. W pomieszczeniu nie ma nikogo oprócz Kirstin. Z tego pomieszczenia niegdyś wychodziły jeszcze drzwi do pomieszczenia obok, ale teraz są zatkane komodą i widać, że od dawna nie były używane (są zamknięte i nie mają klamki, jedynie zawiasy widać - nikt ich nie starał się ukrywać zresztą, po prostu przestano korzystać z tych drzwi albo potrzeba było dostawić dodatkową komodę). W tym pokoju stoi jeszcze fortepian i sporo foteli, dla tych którzy chcieliby słuchać muzyki, czy konwersować. Kirstin: Wcześniej w tym pokoju nie było fortepianu. Twój sztylet jest przy tobie. Nie stoisz przy drzwiach, a siedzisz pod wielkim stołem. W ręku ściskasz srebrny widelec tak jakbyś miała nim gdzieś rzucić. Wszystko co się wydarzyło było prawdą... prawdopodobnie. Nie wymyśliłabyś sobie Pana Tyga... Inteligencja Kirstin Ogłada Kirstin Kirstin - wspomnienia: - Widziano cię w towarzystwie Dietmara Schütza. - powiedział gruby strażnik miejski, który przytrzymał cię za ramię. Próbowałaś się wyszarpnąć, ale ostrzegł cię, że za stawianie czynnego oporu "odpierdolę ci łeb" jak to ujął. - Powiedz mi dziecko, czy on cię wykorzystuje seksualnie? - kiwając głową odpowiedziałaś, że nie - Nie dotykał cię? - zrobiłaś się czerwona, ale zgodnie z prawdą odpowiedziałaś tym razem na głos, że nie. Byłaś oburzona tymi pytaniami. Strażnik puścił cię, a ty wykorzystałaś moment, żeby odskoczyć. On nie zareagował, a ty uciekłaś. Słyszałaś tylko za sobą słowa - Uważaj na siebie. O to spotkanie nie miałaś jak zapytać Dietmara i w końcu nie zapytałaś o co mogło chodzić. Pewnie byłoby u przykro albo wściekłby się - w każdym razie nic pozytywnego i tylko nerwy by z tego wyszły. Awerroes (i Edyta, Edgar, Svein, Tankred, Dmytko, Kirstin): Nadal nie dotarło za bardzo do ciebie to co się stało w kuchni. Masz lęk przed powrotem tam. Nie zabrałeś zwłok, które tam leżały. Drzwi do kuchni są teraz zamknięte na klamkę. Heinrich: Podniosłeś kuferek z monetami i w sumie trochę wcześniej przeliczyłeś się. Ciężkie jak skurwysyn. Przeniesiesz kilka metrów, ale potem to musisz odsapnąć - we dwóch to co innego. Po ciężare i wielkości - gdyby to były Złote Korony - to powiedziałbyś, że tam jest coś koło czterdziestu zwykłych stawek za trupa, a to oznacza, że jebał pies zwłoki Wielkiego Alchemika (zresztą bez Ponurego Elma to i tak chuj idzie ze sprzedażą chyba, żeby podali swego zleceniodawcę tamte patafiany co były na patio i wam nie pomogły tylko gdzieś spierdoliły). Inna sprawa, że was jest trzech, więc Elmo mówił coś o niemal sześćdziesięciu stawkach, a tu jest jakieś czterdzieści. Zawsze lepiej jednak to niż nic. Może po prostu zapropoować tamtym, żeby brać kuferek i spierdalać stąd robiąc linę z prześcieradeł? Wystarczy przecież dotrzeć do koni, okrążyć budynek i tam zaraz jest stajnia. Kłopot wędrować po zmroku, ale może akurat nie będzie bandytów na drodze? Albo zakopać gdzieś kuferek i wrócić po niego rano? Oczywiście zakopać poza domostwem i terenem Alchemika... Otto, Franz (i Heinrich): Drzwi pozostały zamknięte, więc nic z tego z planem Franza. Co innego jakby tamten koleś po drugiej stronie drzwi otworzył drzwi, ale ten jedynie dodał z ciężkim westchnięciem: - W każdym razie kolacja zaraz będzie. Proszę zejść do jadalni jak panienka będzie gotowa. |
Grosch był naprawdę mocno wkurwiony wszystkim co się działo, tym, że zgubił gdzieś Kirstin, a przede wszystkim tym, że wszyscy bawili się w jakieś niedorzeczne żarty pomimo powąznej sytuacji w jakiej się znaleźli. Miał tych meteorologicznych żartów kurwa serdecznie dość, a kolejny żart, rzucony przez tego popierdolonego błazna, magika, tylko bardziej go rozjuszył. - Tak do jasnej kurwy, świetne spostrzeżenie - naburmuszony Edgar odszczeknął się Awerroesowi. - To naprawdę nic dziwnego, wiesz? 'Patrzcie, on jest suchy!' - Zaczął przedrzeźniać czarodzieja, coraz bardziej czerwieniejąc na twarzy. - Jestem suchy do jasnej cholery, w przeciwieństwie do twoich sióstr i matki, kiedy je pierdolę! Jestem suchy, bo najpierw przebywałem pod dachem, a potem wyszedłem na dwór i już nie padało, ba, więcej, nawet wszystko wyschło, fenomenu czego nie raczyliście mi wytłumaczyć! To nie jest dobre miejsce na głupie żarty, do jasnej dupy. Przerwał, bo szczurołap otworzył drzwi do jednego z pokoi. Nie chcąc kontynuować swojej tyrady, ani słuchać odpowiedzi błazna, wszedł szybko do środka, nie bawiąc się nawet z celowaniem kuszą. Kirstin siedziała pod stołem, zaopatrzona w srebrną zastawę. Było tutaj pusto, co kazało się zapytać o powód, dla którego ich towarzyszka schowała się za obrusem. Minąwszy bez dokładniejszego oglądu meble i fortepian, podszedł kawałek do kobiety. - Co robisz pod tym stołem, Kirstin? - zapytał wprost. |
Siedziała pod stołem, ściskając misia najmocniej, jak umiała. Nie wiedziała, dlaczego ta wstrętna kobieta się tutaj znalazła, ale Gumi ją obroni. Na pewno. Tak jak starał się bronić ją przed panem Tygiem, gdy ten zdejmował spodnie, obnażając przed nią to paskudne, sflaczałe "coś" co musiała potem dotykać z obrzydzeniem. Nagle ręka zaczęła jej się dziwnie poruszać, a potem otworzyły się drzwi... |
Edgar spokojnie słuchał tego, co Kirstin miała do powiedzenia i odniósł wrażenie, że powinien być tym wszystkim kurewsko zaniepokojony, a nawet temu nie dowierzać, ale prawdę powiedziawszy, to nawet był gotów jej uwierzyć. To wszystko było tak popierdolone, że naprawdę się bał. - Wszyscy żyją, ale stroją sobie ze mnie żarty - odpowiedział kwaśno były strażnik dróg. - Na zewnątrz przestało padać, trawa wyschła, a oni udają, że tego nie widzą i wciąż pada. Nie znaleźliśmy twardziela. - Masz rację, trzeba stąd spierdalać jak najszybciej - rzucił głośniej, żeby wszyscy go usłyszeli. |
Widząc miny towarzystwa zaglądającego do otwartego przezeń pomieszczenia Svein ciekawsko uwiesił się na drzwiach. Kirstin pod stołem, porozrzucana zapewne przez nią srebrna zastawa, fortepian. Wszystko układało się w logiczną całość. - Zabieraj kobito co tam znalazłaś na glebie i wyłaź, musimy iść szukać twardziela, bo go nam te ciule jebane sprzed nosa zawiną! - Dalsza rozmowa w jadalni skręciła na tory inne niż Svein zakładał. - Spierdalać? Wy gówna! Mało się nie posrałem jak tu wszedłem, ale kurwa, ten szmal jest tego wart. Jak Wam się wydawało, że za spacer po opuszczonym dworku dostaniecie górę forsy to naprawdę, na cipę Rhyi, poszli w chuj pilnować krów. Nie gap się, kurwa, suchy - szepnął do Edgara. Miał nadzieję, w końcu teraz drużyna znów była w komplecie, choć po przejściach większych niż zwykle. - Robimy zakłady. Stary chuj oklapł we śnie czy podczas pracy? Szukamy alkowy czy gabinetu? W ogóle, co robi taki alchemik? Tamte chuje z piętra pewnie wszystko mają obcykane, może poszukajmy schodów na dół? |
Awerroes wysłuchał ze spokojem i uśmiechem na ustach tyrady sfrustrowanego Edgara. Nie winił go, prości ludzie tak właśnie wyładowywali emocje – wyżywając się na innych. Jego rzecz, jeśli sytuacja go przerastała, choć gdzieś głęboko i Awerroes czuł, że wolałby się tutaj nie znajdować. Wszystko tutaj wymykało się wszelkim znanym mu prawom, a to nie wróżyło niczego dobrego. Wciąż dudnił mu głowie widok kuchni i budził niezrozumiały niepokój. Co się właściwie stało? Dlaczego jego nieustraszony umysł reaguje na coś takiego? Wyglądało to doprawdy podejrzanie, a wręcz niebezpiecznie, i choć było w pewien sposób podniecające, to przede wszystkim budziło obawy. Cóż mogło stworzyć w nim taki lęk? Czyżby… Tzeentch? Awerroes nie byłby sobą, gdyby nie odwarknął burakowi Edgarowi: - Gdybyś wyjął kija z dupy, łatwiej byłoby ci zaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest. Twoja śmiertelna powaga, koleżko, nic nam nie pomoże; siejesz jedynie ferment w umysłach naszych towarzyszy swoim zachowaniem. – starał się mówić dość głośno, by odchodzący Edgar go usłyszał. Małostkowy kretyn. Nieważne, Awerroes przysłuchał się rozmowie, jaka wywiązała się między jego towarzyszami. - Zauważ, Svein, że znaleźliśmy tutaj trupa porywacza. Cała reszta rozlokowana po rezydencji również mogła być tej profesji. A to winno budzić podejrzenia. Kto wie, czy nasz cel w ogóle znajduje się w tym obiekcie i czy nie jest to oczywista zasadzka. Póki co wszystko za tym przemawia. |
Nie lubił z nimi pracować. Tak po prostu, czasem skręcało go od tego towarzystwa. W milczeniu słuchał wzajemnych pogróżek, docinek i rewelacji Kristin, która ze strachu prawdopodobnie dała nura pod stół. Wcale się jej nie dziwił, nie drwił, a nawet trochę rozumiał. W końcu on sam stracił przytomność na widok tego... czegoś w kuchni. Co jeszcze ten grobowiec mógł ukrywać przed nimi? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:44. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0