Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-09-2016, 23:09   #61
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Starcie było krótkie i, prawdę mówić, trudno było nazwać je walką. Zwierzoludzie zginęli tak szybko, że część z nich zapewne nie zorientowała się, że już nie żyje...
Co wcale Gasparda nie martwiło. Wcale nie zależało mu na pięknej walce. Nie z takim przeciwnikiem.


Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łup brać mogli.
Starcie ze zwierzoludźmi, nie dość, że nie nadawało się na balladę (a najwyżej na opowieść w średniej jakości karczmie), to łupów żadnych nie przyniosło.
Jedyną korzyścią było to, że parę stworów Chaosu przestało swą obecnością plugawić piękną krainę. No i chłopi nabrali nieco zaufania do swoich zbawców.
No i mogli wziąć do rąk oręż, jakim do niedawna władały rogate potwory. Istniała nadzieja, że przy kolejnej okazji wykażą się większą ilością odwagi.


Nadziej rozwiała się jak dym gdy na wierzch wyszła sprawa noclegu.
Młyn nie wyglądał zbyt ciekawie, lecz jego historia niezbyt Gasparda wzruszyła. Lepiej było nocować w młynie o złej opinii, niż w lesie, w deszczu. A duch?
- Prędzej niż ducha spotkamy tu jakąś bandę, która rozsiewa plotki o biegającym z toporem młynarzu.
- Nocujemy tutaj - powiedział. - A jeśli coś nam przeszkodzi w spaniu... - Położył broń na rękojeści miecza. - Poza tym warty będą potrzebne. Mogę być pierwszy - zaoferował się.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-09-2016, 02:22   #62
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację


Kazowi w ogóle nie przeszkadzało to że nim wyciągnał swój kilof z pierwszego trupa to było walce. W ogóle. Nawet się cieszył że miał taką obrotną ekipę. Sam wiedział że nie jest tutaj od machania bronią tylko od myślenia.
Wytarł broń w ciuchy pokonanych, dał im z dwa razy skopa, splunął żółtą śliną, otarł grzbietem dłoni usta i rzekł:
- Pierdolić ich!

Gdy doszło do targów nad noclegiem poczciwy krasnolud nagle rzucił swój tobół w okolicy młyna i pewnym głosem rzekł:
- Nie pieprzyć głupot. Tutaj śpimy i tyle. Chłopi do środka co by łatwo można było ich bronić a prawdziwi mężczy.... - tutaj spojrzał na Frigę - ...wojownicy na zewnątrz!
Po tym jak znalazł jakiś wygodny kamień rzekł do rycerza:
- Niech Ci będzie że bierzesz pierwsza wartę choaciaż ja tutaj do swojej warty i tak oka nie zmrużę. W takim razie biorę po Tobie pilnowanie obozu.

 
Dnc jest offline  
Stary 17-09-2016, 17:11   #63
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Skończyło się równie szybko, jak zaczęło. Zupełnie jak burda w Pod Stokrotką.
Ludzi zwykle trzymał na dystans rozłożony na kolanach garłacz, zaś przed potworami można było uciekać, poganiając zaprzęg, jednak przy takiej grupie nie trzeba by poganiać koni, a oczyszczenie drogi było dobrym uczynkiem względem innych podróżnych i lokalnej społeczności. Inna sprawa, że zaprzęgu nie mieli, więc i wyboru czy walczą czy nie również.

Na samą myśl o noclegu, Friga zrobiła się śpiąca. Ziewnęła i się przeciągnęła, będą mogli wreszcie odpocząć po dniu marszu. Albo i nie, bo Odo postanowił zadbać o to, żeby nie zmrużyli oka.

Zabobonne pieprzenie — podsumowała wywody wieśniaka — ja się chętnie kimnę i nie chcę słyszeć biadolenia o tym kto i kiedy się gdzie powiesił. Prześpię się, to mogę wartę nad ranem przejąć.
 
kinkubus jest offline  
Stary 19-09-2016, 11:02   #64
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Louis z napiętą trzecią strzałą szukał nowego celu. Wzrok wędrował po krzakach wokół drogi i dopiero uspokoił się na widok wychodzącego Odo z chłopami.
Powyciągał strzały uważnie by ich nie połamać i by grot nie został w czerepach.
- Trochę czyściej będzie w okolicy.- Podsumował leżące trupy.

Dalszą drogę był nadal czujny. Łuk był przygotowany do strzału. Doszli w końcu do młyna. Odo przedstawił swoje zdanie o nocowaniu tu. Louis był trochę przesądnym i wolał wysłuchać miejscowych. Trochę się lękał, ale nie można było pokazać słabości przed kompanią i chłopami, którzy widzieli w nich bohaterów.

- To ja mogę trzecią wartę.- Po czym zabrał się do rozbijania swojego miejsca na spoczynek.
Miał nadzieję, że Odo nie przesadził z opowiadaniem. W końcu bajek było wiele wśród chłopów rozpowszechnianych. Louis kiedy się ogarnął zaczął pomagać ocalałym chłopom. Ściemniało się i trzeba było przygotować obozowisko. Chrust, drewno i ognisko, chociaż małe już płonęło.
 
Hakon jest offline  
Stary 19-09-2016, 15:43   #65
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Rycerz był w swoim żywiole. Najechał na zwierzoczłeka kopia, potem wykończył go mieczem. Dobra walka z pomiotem chaosu. Choć zdumiewające było, że po przygodzie w L`Anguile mrok chaosu próbował ogarnąć owych niepozornie wyglądających wieśniaków. Jakby któryś osobiście podpadł mrocznym bogom. Pierre nigdy za wiele nie zastanawiał się, czym był chaos. Wiedział jedynie, że czymś bardzo złym i powinno się go niszczyć przy każdej okazji.
Zwierzoludzie byli nieco podobni do orków. Równie brutalni i dzicy, ale na tym podobieństwo się kończyło - orkowie których znał byli opancerzeni po same zęby. Zwierzoludzie braki w uzbrojeniu nadrabiali mutacjami i imponującą bronią naturalną. Wykręcone fantazyjnie rogi i mocne kopyta wyglądały wspaniale - o ile rycerz chciałby poświęcić chwilę na ich podziwianie. Chwili tej nie znalazł, zajęty wysłaniem stwora do jego mrocznego, plugawego stwórcy.

Młyn przy którym przyszło im się zatrzymać był bardzo urokliwy, a bajeczka czy może bardziej ludowa opowieść brzmiała obiecująco.
-Wieśniak z toporem mordujący dzieciaki i swoją kobietę. Nie jesteśmy ani dziećmi, a kobieta która nam towarzyszy pewnie sama dałaby radę temu zwyrodnialcowi. Wezmę kolejną wartę, jeśli wam to nie wadzi. Lepszy nocleg pod dachem, choćby nawiedzonym, niż marznąć pod gołym niebem -
 
Asmodian jest offline  
Stary 20-09-2016, 23:51   #66
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Dałaby. Z żywym... - Asleif kręcił nosem odpowiadając Pierrowi i patrząc na młyn spod przymrużonych oczu. - Nie duchom. Ich żelazem nie lza zgnębić. - Potoczył wzrokiem po reszcie.
Przeczesał nerwowo włosy i zwilżył spierzchnięte usta by zaraz łyknąć solidny łyk wody z bukłaka.
- Może to i bajdy, pieprzenie jak mówi Friga. Tak może być - pokiwał głową jakby sam siebie przekonywał.
Choć z marnym rezultatem.
- W opowieściach jednak czasem prawda drzemie. Mało to się słyszy o duchach, upiorach? Strzygach? Może i przez bajdy i durnoty dwie dziesiątki lat tutejsi to miejsce omijają, a może nie. Gdybyć to nasz cel był, to na pohybel zmarłym, ale dla jeno dachu nad głową, gdzie przez rozpadającą się ścianę wiatr i tak pizga? Nie. Bo i ryzyko, że prawdę chłopi mówią i spokój pomordowanym zakłócać źle. A i to wam jeszcze rzeknę - w jego oczach zaczaiły się wesołe ogniki - że jak chałupa w dziczy nie doglądana przez pokolenie, to nie wiada kiedy na łeb może jebnąć.


Asleif odwrócił się do wieśniaków.
- Jeśli wam nie po drodze tam wchodzić, to i ja wolałbym się gdzie poza młynem rozbić, choć w bliskości - mruknął do wieśniaków. - Ale jak jednak chcecie tam, to sam przeca nie zostanę.

 

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 20-09-2016 o 23:59.
Leoncoeur jest offline  
Stary 21-09-2016, 00:07   #67
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Skoro większość chciała nocować w młynie, to Odo się już nawet nie wtrącał, nie mówiąc o swoich ziomkach z wioski, a i słowa Asleifa nie zostały chyba wzięte zbyt dosłownie, bo i nie zmieniło to zamierzeń reszty drużyny. Gaspard i Pierre zostawili wierzchowce na zewnątrz, przywiązane do drewnianej poręczy przy młynie i weszliście do środka, zachowując pewną dozę czujności oraz ostrożności. Wnętrze okazało się na szczęście zupełnie puste, pomijając zakurzony, pokryty pajęczynami sprzęt młynarski, którego nie potrafiliście nawet nazwać. Powietrze było wilgotne, pachnące zmurszałymi deskami i czymś ciężkim do sprecyzowania. Ulokowaliście się w pomieszczeniu pełniącym kiedyś rolę magazynu i przygotowaliście wieczorny posiłek. Chłopi, choć wciąż trzymali się we własnym gronie, tym razem siedzieli nieco bliżej i byli nieco bardziej rozmowni, niż wcześniej. Schowani po krzakach najpewniej widzieli waszę walkę ze zwierzoludźmi i teraz czuli się już dużo pewniej.

Wieczór nadszedł szybko, a wam, siedzącym przy rozpalonych lampach, udzielił się spokojny, leniwy nastrój. Po ciężkim dniu marszu i walki, gdy adrenalina opadła, a brzuchy były pełne, chciało się tylko spać, choć co innego było w planach. Nie lekceważąc opowieści Odo o nawiedzonym młynie, ustaliliście warty i - o dziwo - Gaspard wziął pierwszą. Po nim oko na was miał mieć Kaz, następnie Louis, Pierre i Asleif, a nad ranem Friga. Z takimi ustaleniami, kto mógł położył się spać, a rycerz z Carcassone rozpoczął swoją wartę. Potowarzyszyć postanowił mu Kazak, zatem obaj panowie przenieśli się z magazynu do głównego pomieszczenia produkcyjnego młyna, gdzie mogli swobodnie porozmawiać, nie rozbudzając przy tym pozostałych.


Ranek nadszedł w mgnieniu oka, spokojny, choć deszczowy. Przez całą noc nic się nie wydarzyło - łaknąca krwi dusza młynarza nie pojawiła się, próbując pozbawić was życia. Można było nawet uznać, że to była jedna z najspokojniejszych nocy, jakie spędziliście kiedykolwiek na szlaku. Oczywiście zdarzały się dziwne odgłosy dochodzące z lasu, ale przecież życie w lesie toczy się niezależnie od pory dnia i nocy. Jak zwykle zabobony krążące wśród chłopów nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości. W dobrych nastrojach i wyspani zjedliście śniadanie i zebraliście się do drogi. Przez pierwszą godzinę jazdy deszcz dawał się we znaki, jednak w końcu ciemne chmury przegnał wiatr i wyszło nawet słońce. Podróżowaliście w naprawdę przyjemnych okolicznościach przyrody.


Czerwień jesiennych liści wspaniale współgrała z przedzierającymi się przez poszycie promieniami słońca tworzącymi w najbliższej okolicy iluzję zielonkawej mgiełki otulającej las. Było na czym zawiesić oko, zwłaszcza, że i tak rozglądaliście się za potencjalnym zagrożeniem czającym się w krzakach. Nikt was nie zaatakował, jednak to tu, to tam, dostrzegaliście różne ciekawe rzeczy - a to rozkładające się ciało jakiegoś dziwnego stwora o bardzo krótkich nogach ze strzałą w czaszce przypominającej końską, czy szpaler rosnących przy ścieżce czarnych jak noc krzewów, które Louis ocenił jako czarcie ziele. Ponoć kąpiel w nim oczyszczała z klątw, złożeczeń i przeróżnych chorób, jednak ile było w tym prawdy, łowca mógł się jedynie domyślać, wszak nigdy kąpieli w tym zielu nie zażył.

Kolejne dwie godziny jazdy przyniosły widok kilkunastu pokrytych mechem drzew, minęliście też nadpsute zwłoki wilka leżące w rowie obok szlaku, a także grupkę wiewiórek przemykających dosłownie przed wierzchowcami rycerzy jadących na szpicy. Las żył i miał się dobrze, co cieszyło zwłaszcza związanego blisko z naturą Coriolisa. Okolica była spokojna, tak samo, jak i sama podróż. Dopiero krótko po południu las przerzedził się i wyjechaliście na wijącą się serpentynami ścieżkę prowadzącą między polami, a niedługo później ujrzeliście na horyzoncie kilkadziesiąt drewnianych domostw zbitych wokół szerokiej, błotnistej drogi. Chłopi niemal od razu się ożywili, podnosząc radosną wrzawę, a z ich ust co chwilę padały słowa "Serrac! Serrac!"


Wjechaliście do wioski, zatrzymując na dużym placyku w centrum i wzbudzając swoim pojawieniem się sporo zamieszania. Z lichych chatynek wypadli ich mieszkańcy, chcąc sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz a okrzykom radości nie było końca, gdy uwolnieni w L'Anguille chłopi witali się wylewnie z rodziną w Serrac. Były i łzy smutku, w końcu nie wszycy wrócili cali i zdrowi do domu. W powietrzu krzyżowały się okrzyki, a wychudzeni wieśniacy, wdzięczni za zwrócenie im przyjaciół, mężów i synów, ruszyli, by uścisnąć wam po kolei dłonie i okazać szacunek. Kobiety posuwały się nawet do wylewnych pocałunków szczęścia, składanych na waszych policzkach, co zwłaszcza dla rycerzy i krasnoludów było dosyć... dziwnym doświadczeniem. Większość mieszkańców Serrac była strasznie wychudzona i doszliście nawet do wniosku, że dla Odo i reszty pobyt w celi wcale nie różnił się tak bardzo od codziennego życia.

Przy okazji rozejrzeliście się. Na wzgórzu, na północ od wioski, wznosił się zamek Serrac. Budowla pięknie zdobiona i okazała, co mogło tłumaczyć ubóstwo wioski - wyglądało na to, że tutejszy wielmoża wyciskał z wieśniaków ile się dało, nie zostawiając im wiele na własne, podstawowe potrzeby. Po przeciwnej stronie zamku, na południu, leżały pola uprawne, zaś od wschodu i zachodu las podchodzący pod samą wioskę (na niewielkiej polance nieopodal pasło się kilka krów i kóz). Gdy atmofera radości nieco opadła, przez korowód ludzi przecisnął się stary, siwy mężczyzna o długiej brodzie, który - podpierając się na swojej wystruganej z grubej gałęzi lasce - ukłonił się nisko i spojrzał po was.
- Dziękuję wam za oswobodzenie i zwrócenie nam naszych przyjaciół całych i zdrowych. Przynajmniej tych, których dało się uratować - powiedział. - Aleix mnie zwą, jestem starostą Serrac i w ramach podziękowań, ugościmy was dzisiaj, czym chata bogata. W jedynej gospodzie w wiosce - "Białym Łabędziu". Zapraszam, szlachetni wojowie i wojowniczko. - Skinął na was głową.
Odpoczynek i darmowe, wiejskie jedzenie jeszcze nikomu nie zaszkodziły, więc nie zastanawiając się ani chwili, ruszyliście za wieśniakami, którzy prowadzili was, jakby Serrac odwiedziła sama Pani.


Chata zbyt bogata nie była, bo na posiłek złożyły się jajecznica na grzybach, kasza i nieco czerstwy chleb, do tego doszło grzane mleko i lokalnie pędzone wino jarzębinowe, które okazało się być całkiem dobre w smaku, jednak nie wybrzydzaliście. W gospodzie panowała wesoła atmosfera, a przynajmniej do czasu, gdy drzwi przybytku otworzyły się energicznie i do środka wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w kirysie i granatowej pelerynie na której widniał herb Serrac - żółty dąb przepasany białą wstążką na zielonym tle. Spojrzał z obrzydzeniem po zebranych, krzywiąc się, a idealnie przystrzyżona bródka skrzywiła się wraz z nim.


W mig w sali pojawili się również przyboczni rycerza - sześciu mężczyzn w skórzniach z wydzierganym na tunikach takim samym herbem, jaki posiadał ich pan. W dłoniach dzierżyli halabardy i rozglądali się czujnie po pomieszczeniu. W gospodzie zapadła pełna oczekiwania i niepokoju cisza. Wielmoża postąpił kilka kroków do przodu, a jego okute buty dzwoniły o deski podłogi. W końcu mlasnął i rzucił do zgromadzonych.
- Doszły mnie słuchy, że zbiegowie wrócili do wioski! - Mówił tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Jak sami wiecie, to zbrodnia przeciwko waszemu panu, a karą za ucieczkę jest stryczek!
Pierre i Gaspard spojrzeli po sobie. Oni jak nikt inny zdawali sobie sprawę, że jest to powszechnie obowiązująca, zgodna z bretońskim prawem kara, jednak zwykle w takich sprawach przeprowadzano nieco dłuższy proces. W kierunku wyniosłego rycerza wyszedł wioskowy starosta, który niemal przy nim uklęknął.
- Lordzie Enguerrand, to nie była ucieczka. Nasi przyjaciele zostali porwani i wywiezieni daleko stąd, do samego L'Anguille - powiedział, nie patrząc na oblicze swego pana.
- Jak śmiesz stawać w ich obronie, Aleix i sprzeciwiać się mojemu osądowi i ostatecznemu słowu. Dobrze więc, zawiśniesz razem z nimi. - Rycerz kopnął staruszka w twarz, a ten upadł na podłogę, łapiąc się za rozbity nos. - Brać uciekinierów i tego karalucha tutaj!
Ludzie Enguerranda ruszyli, by odnaleźć Odo i pozostałych, a jeden z nich zaczął szarpać Aleixa za ramię, próbując go podnieść. Mieliście dosłownie chwilę na reakcję, nim przyboczni odnajdą uwolnionych przez was wieśniaków i zabiorą ze sobą na zamek, gdzie czeka ich pewna śmierć.
 
Layla jest offline  
Stary 21-09-2016, 01:23   #68
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Gdy patrzył na paniczyka w Asleifie gotowało się. Gotowało się strasznie...
Sam był thrallem dla Norsemanów od urodzenia przez kilkanaście lat, a jako niewolnik ludzi północy, choć zaznał wiele, to cieszył się lepszym traktowaniem niż Bretońskie chłopstwo. Jego matka do tej pory była niewolna Francoise, który traktował ja dobrze i życzliwie.
Ba! Z pewnością z litości wysupłał grosz by kupić ja od Volunda Sigurdssona oszczędzając jej tym gorszego losu. Wciąż jednak była jedynie niewolną, a Asleif oszczędzał każdy grosz by ja wykupić.
Gdy Enguerrand zaczął ostentacyjnie traktować porwanych wieśniaków jak przeznaczone na rzeź bydło, zwierzęta, w pół-bretończyku pół-norsemanie (nawet gdy wynikało to tylko z gwałtu) coś pękło.

Wspomniał radość i uśmiechy wieśniaków płaczących ze szczęścia na widok ocalonych.
Wspomniał podziękowania siwowłosego starca.
Wspomniał jak matka karmiła go na północy opowieściami o świetlistych i dobrych rycerzach w Bretonii.
Wspomniał wszechobecny wyzysk w L'Anguille i to jak naprawdę wyglądała szlachta w ziemi Pani Jeziora.
Wspomniał tę pieprzoną jajecznicę z grzybami, zaprawioną najdroższa i najlepszą przyprawa na świecie.
Bezkresną wdzięcznością.

Ten skurwysyn był nawet gorszy niż ruda gnida Pod Stokrotką. Tamten miał takie życie, był sobą i nikt od niego niczego nie oczekiwał. Ten cap co własnie ujadał miał psi obowiązek opieki nad poddanymi.
Przynajmniej tak opowiadała Nicole o Bretonii tuląc małego Asleifa nad Hvartensvik.
Francoise Foucarde tez swoje dołożył, był miejskim kapturnikiem nasyłających Asleifa głównie na własnie takie szumowiny.
Choć nie... nigdy szlachtę, a jeno ich poddupników.
Wszak owszem, gdyby Asleif sprał szlachcica w L'Anguille, to nie miałby życia.
Ale tu?

Na twarzy rzezimieszka pojawił się wilczy uśmiech.
Nie patrzył na towarzyszy ani kulących się chłopów z Odo na czele. Patrzył jeno (z przyzwyczajenia) gdzie tu są w razie czego inne wyjścia i... na halabardy, jakie zbrojni skurwysyna wzięli ze sobą do wiejskiej gospody. Iście broń do walki w ścisku i wnętrzu.

Wstał i stanął przed Enguerrandem, z właściwą sobie pewnością siebie nacechowaną wychowaniem, które tutejsi w takich przypadkach brać mogli za szaleństwo.
- Weźmiesz - wycedził do szlachcica masując prawa pięść lewą dłonią - ale po głowie goblini pierdzie jak nie dasz w spokoju posiłku spożyć. Chcesz szczekać, to tam pod gnojówką budę widziałem jako i zapchlańca na łańcuchu. Z nim sobie podyskutuj. - Asleif spiął się i spojrzał na rycerza bykiem*. Miecz miał w pogotowiu i choć wiedział, że jakby co do czego przyszło, to tutaj pójdzie żelazem... sam nim nie zaczynał by najpierw w pysk dać z piąchy, a potem dopiero gdy zajdzie potrzeba siec i rąbać albo umknąć gdyby sprawa beznadziejną się zdała.

*
Wiem, ze przy jego pozycji, szczególnie w Bretonii i wsparciu zbrojnych... nie ma co nawet rzucać.
ale pro forma zastraszanie idzie

 

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 21-09-2016 o 01:36.
Leoncoeur jest offline  
Stary 21-09-2016, 01:44   #69
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację


Kaz odwrócił wzrok gdy tak witano ocalałych. Gdzieś tam w kącikach jego oczu zalękły się łzy.. takie małe łezki. Właściwie to nie ma o czym wspominać ale dla pewności by towarzysze nie widzieli obrócił się plecami do całej sceny. Potem rzucił kątem oka czy nikt na niego nie patrzy i szybko przetarł swoim brudnym rękawem oczy.
Czy i jego tak przyjmą pobratyncy gdy w końcu wróci w chwale wielkiego wynalazcy do swojego domu? - zastanawiał się
W porę zorientował się co się dzieje i szybko uniknął całowania, które przytrafiło się innym i szybkim krokiem poszedł do karczmy. W końcu czas się napić bo ile można o suchym pysku łazić?



Widząc, że zbrojni zbliżają się do tych których dopiero co przyprowadził do domu sięgnął po swój kilof i wskoczył na stół stojący obok chłopów. Spojrzał z góry na strażników z halabardami i krzyknął:
- Ruszcie ich tylko a was stąd wyniosą!
Po czym spojrzał na szlachcika i jemu też wygarnął:
- Ej dupo wołowa jak jesteś taki mocny to chodź tutaj i sam sobie ich weź!
Było tak jak mówi tamten stary
- Szalony wskazał sołtysa - więc przeproś grzecznie i spierdalaj z karczmy bo chcę się najebać.

 
Dnc jest offline  
Stary 21-09-2016, 08:58   #70
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Gdyby tak przy każdym przejeździe była witana, to by teraz harowała na nowy wóz, zamiast bohaterzyć. Uściski, całusy którymi nawet ją ktoś z rozpędu obdarzył, bajka. To urocze, że człowiek może być tak szczęśliwy, a jednocześnie klepać biedę, bo na pierwszy rzut oka tak mieścina wyglądała.
Zaprowadzili ich do gospody, gdzie Friga od razu zajęła miejsce najbliżej ognia; kto pierwszy, ten lepszy. Przy posiłku więcej gadała niż jadła, miała ochotę na pogaduchy, a nawet chwilę refleksji.

Ciekawe, jak tam w L'Anguille sprawy z mutan... — nie dokończyła, gdyż do gospody wszedł ktoś wyglądający bardzo ważnie.

Był chyba w Bretonii taki zwyczaj, że jak ktoś się dobrze bawił, to trzeba było mu przerwać. Zupełnie jak w Pod Stokrotką. Tym razem jednak nie mieli przed sobą ochlapusa, a na ratunek w razie opresji nie przybiegnie dwóch dryblasów z pałkami.
Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli, kiedy zagrożono chłopom. Alseif miał swoje racje, nie po to ich eskortowali taki kawał, żeby teraz ktoś miał kaprys skrócić wszystkich pięciu o głowę. Co odpierdalał Kaz to jednak nie rozumiała.

Hola! Panowie, opanujcie zapędy! A ty złaź z tego stołu, pierdolnęło cię Kaz?! To jest jebany szlachcic, po chuja mu podskakujecie?! Nie da się tego załatwić jakoś pokojowo?!

Teraz to już chyba krzyczeli jedno przez drugie. Miała nadzieję, że da się sytuację jeszcze uratować, ale jednocześnie w to wątpiła, obrazili szlachcica tyle razy, że tylko krasnolud by spamiętał.
Na wszelki wypadek trzymała rękę na garłaczu. Gdyby coś się popsuło - jakby mogło jeszcze bardziej - wymierzy po gwardzistach... pustą lufą, bo kiedy niby miała czas załadować? Zresztą nie miała zamiaru do nich tak naprawdę strzelać, ale rozpruć kompanów też przecież nie pozwoli.
 
kinkubus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172