Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-09-2016, 13:47   #31
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Idź spać — powiedziała Alexa do pieguski, którą przed chwilą ułożyła do spania.
Pogładziła małą po włosach, by następnie wstać i rozpiąć gorset, szykując się na przybycie kompana.

Od samego progu Hagena przywitało muśnięcie kobiecej dłonią po szorstkim policzku. Mysza nie cackała się, chwyciła łowcę za twarz i skierowała plecami do łóżka, po czym popchnęła. Sama szybko wpełzła na partnera, nie dając dłuższej chwili na reakcję. Oplotła go niczym wygłodniała żmija, ocierając swoim smukłym ciałem.

Już od dawna chciałam spróbować zaraz po służbie — wymruczała ponętnie, całując Storma po szyi.
Znała się na rzeczy jak mało kto. Wyraźnie było widać, że cały erotyzm, który ciągle przeplatał się w jej zachowaniu, nie był czczym gadaniem. Odwróciła wzrok w stronę pieguski, nie przerywając pieszczot.
Nią się nie przejmuj.

Bezsenność zamiarowała zastąpić namiętnością, a być może i spoczynek nastanie wraz ze zmęczeniem. Noc zapowiadała się na długą i mroźną, chociaż razem zapewne nie będzie im zimno. Żałowała tylko, że to nie Marko był na jego miejscu, ale nie miała ochoty łazić po zmroku i go szukać; jego strata.
 

Ostatnio edytowane przez kinkubus : 25-09-2016 o 13:50.
kinkubus jest offline  
Stary 26-09-2016, 07:49   #32
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Sytuacja może i była nieco zaskakująca, ale na szczęście Marko przygotował sobie wcześniej wymówkę. Po za tym postanowił zagrać vabank.
- Wybacz Lotharku i wy piękne panie, ale pochodzę z kraju, gdzie nie uświadczysz tak siarczystych mrozów i zastanawiałem się, czy aby nie macie takiego metalowego termoforu? Albo chociaż dodatkowych kocy, no i tak po znajomości, może któraś z miłych pań wskazałaby mi kwaterę, gdzie nie ma przeciągów? Byłbym wielce zobowiązany.

Uśmiechnął się czarująco poklepując czule sakiewkę. Miał tylko nadzieję, że gospodarzowi nie przyjdzie do głowy samemu udzielić mu pomocy.
- Aaaa…. Tak przy okazji. O coś miałem zapytać? Co to było?
Marko potarł czoło zastanawiając się, co też go zaniepokoiło.
- A tak. W sali było jakiś dwóch zbrojnych, ale nie widziałem, żeby wchodzili na górę, ani żeby wychodzili na zewnątrz. Nie wiecie aby gdzie się podziali? Takie skrzywienie zawodowe. Lubię wiedzieć, gdzie są ludzie przy mieczu, żeby spokojnie spać.

Rozłożył ręce w geście oznaczającym, że taki już jest i nic na to nie poradzi.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 26-09-2016 o 12:38. Powód: To co zwykle.
Tom Atos jest offline  
Stary 26-09-2016, 11:56   #33
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
#5


Rodzina Holtów spojrzała po sobie, po czym Lothar przeniósł wzrok na Tileańczyka.
- Termoforu nie mam, ale ciepłe koce się znajdą. Kunegunde, daj naszemu gościowi ile potrzebuje. - Gdy bardziej puszysta z sióstr zaśmiała się perliście, gospodarz dodał. - Koców znaczy się mu daj. Pokaż pokój i wracaj do obierania pyrów, głupia dziewucho.
Młoda, piersiasta brunetka ruszyła do pokoju po drugiej stronie kuchni, posyłając Venturiniemu lubieżne spojrzenie i oblizując znacząco usta. Może nie była zbytnio urodziwa, ale w końcu nie takie Marko już obracał.
- Co do wojów w izbie, to żem nie widzioł tyż, żeby wychodzili. Ani przodem, ani tyłem, bo tylne wyjście też tu mom, to tak zawczasu uprzedzom, jak byśta skorzystać musieli. Może przemkli obok was, jak żeśta gadką zajęte byli. Nie moja rzecz, zapłacili za pokoje, a ja za gośćmi nie łażę, jak mi nie potrza. - Wzruszył ramionami.

Moment później wróciła Kunegunde, z naręczem szorstkich, grubych koców, po czym puściła żołnierzowi oczko i oboje skierowali się na piętro, zgarniając klucz spod lady. Marko zajmował ostatni pokój po prawo, a gdy tylko oboje przekroczyli próg pomieszczena, kobieta rzuciła koce na łóżko i od razu chwyciła Tileańczyka za krocze, masując je energicznie oraz całując go mocno i długo. Grę wstępną mieli już chyba za sobą.


W różnych odstępach czasu skierowaliście się do pokoi na piętrze, uprzednio odbierając klucze od Lothara, który w końcu pojawił się za kontuarem i nawet odprowadził niektórych z was na górę, rozświetlając mrok korytarza chybotliwym płomieniem świecy. Poza podstawowymi meblami jak stół, krzesła, szafa i łóżka, w pokojach nie było nic godnego szczególnej uwagi. Mnóstwo pajęczyn i nienajświeższa pościel świadczyły, iż "Przypiecek" nie był odwiedzany przez zbyt wielu gości.

Nie przeszkadzało to jednak podpitemu towarzystwu, które przecież w nie takich warunkach nocowało, tak samo jak Alexie i Hagenowi, którzy zatopili się w namiętności, nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie. Gaspard, nim poszedł spać, sprawdził, co u sierżanta, a Kaspar był nieco zaskoczony jego wizytą, gdyż zdołał się już uwalić na sianie niedaleko chłopaka pilnującego koni i kończył butelkę wina zabraną z gospody. Nakazał Bludgerowi iść spać, więc żołnierz rozkaz wykonał. Venturini również nie próżnował z córką gospodarza, a rozpalona namiętnością Kunegunde najpierw pokazała Tileańczykowi, co to znaczy "miłość bretońska", a następnie wyssała jego życiodajne soki aż do ostatniej kropelki. Upity i zmęczony po ciężkim dniu i stosunku, Marko zasnął jak dziecko.

Niedługo później cała gospoda pogrążyła się w ciszy - podpici żołnierze zasnęli, również Alexa i Hagen, wtuleni w siebie, oddali się Morrowi po ciężkim dniu i miłosnych uniesieniach. Pieguska również zdawała się spać, choć dwójka żołnierzy nie mogła być tego całkowicie pewna, gdyż dziewczynka odwrócona była do nich plecami. W końcu sen spłynął na cały "Przypiecek" i jedynie ponure wycie wilków gdzieś w oddali oraz ujadanie psów w wiosce mogło niepokoić tych z lżejszą powieką.



Przeciągły, dramatyczny krzyk wybudził was w tej samej chwili, choć większość z was zajmowała inne pokoje. Przez dłuższą chwilę próbowaliście rozstrzygnąć, czy czasem wam się coś nie śniło, ale gdy krzyk powtórzył się, najwyraźniej dochodzący gdzieś ze wsi, zebraliście się szybko z łóżek i w pełnym rynsztunku zbiegliście na dół. Alexa i Hagen zamknęli na klucz piegowatą dziewczynkę, która skulona siedziała w kącie łóżka, wpatrując się wystraszonymi oczyma gdzieś za okno, choć raczej nie na stojącego wysoko Mannslieba. Musiało być grubo po północy.

W izbie na dole panował przejmujący chłód. Drwa w palenisku żarzyły się jedynie, a wy próbowaliście zrzucić z powiek sen - najgorzej szło tym, którzy ostro popili minionego wieczora. Venturini, Wagner, Falken i Ezacher byli nieco otępiali, ale nie przeszkadzało im to w funkcjonowaniu. Gdy przejmujący krzyk powtórzył się, wypadliście z gospody na siarczysty, wgryzający się w każde odkryte miejsce mróz. Sierżant Götz również był już na dworze - instruował o czymś chłopca przy stodole, pokazując mu energicznie palcem drzwi, a gdy młody zniknął w środku, dowódca pędem ruszył w waszą stronę, dobywając miecza.

Śnieg przestał padać, a światło Mannslieba odbijało się od białych kryształków i unosiło w powietrze. W kręgu chat zauważyliście, jak siedmiu mężczyzn z wioski, trzymając widły, siekiery i pochodnie, krążyło w poszukiwaniu źródła krzyków. Od razu sprawdziliście też, czy w okolicy nie ma jakichś świeżych tropów na śniegu, ale okazało się, iż bezmyślni wieśniacy zadeptali wszystko dookoła. W końcu znowu rozległ się ten sam krzyk i usłyszeliście wyraźnie, iż dochodził on z domu nieopodal karczmy. Ruszyliście w tamtą stronę a Hagen pewnym ruchem nacisnął na klamkę. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.

Weszliście do dużej, wychłodzonej izby, w której panował półmrok. Kaspar, ściskając miecz ruszył powoli naprzód, w ciszy słychać było jedynie jak deski podłogi wydawały skrzypiące jęknięcia pod jego ciężkimi butami. Z bronią w gotowości także zaczęliście ostrożnie przeszukiwać pomieszczenie.


- Uwaga! - Zakrzyknął Baumann i odskoczył w tył, przyjmując obronną postawę. Gdy otworzył bowiem wysoką, dwudrzwiową szafę, z wnętrza wystrzeliły ku niemu pokryte krwią ręce. Kobieta, której twarz i dłonie znaczyły smugi krwi, ponownie zaczęła swój histeryczny płacz. Kaspar opuścił broń i podszedł do niej ostrożnie. Jakiekolwiek próby uspokojenia jej spełzły jednak na niczym, a kobieta zdawała się wpaść w jeszcze większą histerię. Alexa i Aldric zauważyli zaś przez okno, iż grupa wieśniaków z widłami i siekierami zaczęła zbliżać się w stronę domu...
- Co tu się stało, kobieto?! - Dopytywał się Götz, a tamta, w kompletnej panice wrzeszczała i płakała, wskazując co rusz dłonią drzwi prowadzące w głąb domu.
- Co widziałaś?! Co tu się wydarzyło?! - Sierżant chwycił jej twarz w obie dłonie. Ich spojrzenia spotkały się.
- Ja... ja... ja... pokażę... - rzuciła przez łzy i ledwo przebierając nogami, poczłapała w stronę drzwi, które wskazywała.

W pełnej gotowości przeszliście do pokoju obok. Brutalnie rozszarpane ciało leżało na podłodze spiżarni. Gdy wzrok kobiety padł na zmasakrowane zwłoki, znowu wybuchła niekontrolowanym płaczem. Trup mężczyzny wyglądał, jakby poturbowała go jakaś dzika bestia - z otwartego brzucha na podłogę wylały się wnętrzności, a przegryziona szyja wisiała jedynie na strzępku skóry. Jedna z nóg została oderwana (odgryziona?) przy pachwinie i gdziekolwiek była, nie znajdowała się w tym pomieszczeniu. Widok był makabryczny. Od leżących po środku szczątków, poprzez całą izbę, aż do samych drzwi wiódł szlak krwi i poszarpanych skrawków ubrania. Sierżantowi jakimś cudem udało się uspokoić kobietę i przekonać, aby powiedziała o tym, co się tutaj stało.
- Mój mąż... mój mąż i ja... my zawsze... zawsze zamykaliśmy dom na noc. Wyszłam do głównych drzwi, bo lampa nad drzwiami zgasła, i wyszłam żeby ją zapalić i... on tam stał. Ten mężczyzna w płaszczu. Nie było widać twarzy. Tylko te oczy... Zwierzęce. Nieludzkie! Zaczął iść do mnie. Ale nie człowiek - wilk! Widziałam jak się zmieniał, jak spadła z niego szata! Wyglądał... wyglądał koszmarnie! Wilk na dwóch nogach... Potwór!
Kobieta znowu zaczęła trząść się i płakać. Götz bezskutecznie próbował ją uspokoić.
- Falken, zostajesz tu z nią do rana. Na wypadek, gdyby coś sobie przypomniała. Albo gdyby to coś wróciło. Wagner, Bludger, wynieście trupa na śnieg. Ty, Wagner zostaniesz ze zwłokami i będziesz pilnował, żeby wieśniacy ich nie ruszali - to dowód w sprawie, później go dokładniej obejrzymy. Reszta idzie ze mną, będziemy szukać śladów po wiosce. - Zarządził Kaspar, po czym spojrzał kobiecie w oczy. - Cokolwiek zabiło twojego męża, znajdziemy to i się z tym policzymy. Masz słowo stirlandzkiego żołnierza.
Potem zebrał się, skinął na wyznaczonych do przeszukiwania okolicy towarzyszy i wyszliście razem w zimną noc.

 
Layla jest offline  
Stary 26-09-2016, 16:57   #34
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie przejmował się Pieguską.
I odpłacił pieszczotami w dwójnasób.

* * *

Że też dobre rzeczy nie mogą wiecznie trwać...
Odpoczynek po nocnych przyjemnościach przerwał przeciągły krzyk, który wyrwał Hagena ze snu. Nie tylko jego zresztą - oczy otworzyły i Alexa, i Pieguska. To, że Alexa się obudziła, nie było niczym złym. Wprost przeciwnie - umożliwiało ewentualną powtórkę wspomnianych przyjemności... w czym obecność znajdy z pewnością by nie przeszkadzała.
Niestety - kolejny krzyk oznaczał, że wszystko musiało się skończyć na chęciach, a jedyną poranną przyjemność stanowiła możliwość popatrzenia na ubierającą się Myszę.
Nie da się ukryć, że warto było na to stracić kilka chwil...

Dalej już nie było tak wesoło.
Wilkołak?
Czyżby to jego miała na myśli piegowata znajda, zapowiadając śmierć wszystkich? W takim razie byłby obcy, a nie tutejszy.
Skoro przemieniec zabrał ze sobą kawałek łupu, to przynajmniej na przestrzeni kilku metrów powinny zostać jakieś ślady krwi na śniegu. A co dalej?
- Może powinniśmy obejść wioskę dokoła? Zapewne jakąś drogą wrócił do lasu - powiedział.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-09-2016, 20:11   #35
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Wyrwany ze snu Aldric roztarł pięścią oczy.
- Łoookurwajegomaćświatwirujeii.... - beknął sobie głośno, prawdopodobnie budząc Gasparda. Spojrzał w jego kierunku. Na pewno budząc Gasparda. - Co jest grane? - zapytał towarzysza.

Ponowny krzyk przerażenia nieco otrzeźwił rajtara, który powoli wsuwał już gacie na tyłek, co chwila rozcierając oczy, by się dobudzić. Trochę wirowało mu w głowie, ale z lekkim trudem ubrał się i przypiął pas z bronią. Nieco chwiejnym krokiem ruszył za łowcą czarownic na dół, dobywając po drodze pistoletu, gdyby coś ich napadło.

Nie był może mistrzem stylu "Pijanego Mistrza" jak Wagner, ale może powinien go poznać? Czknął cicho i ruszył za resztą. Nie wyrywał się zbytnio do przodu, był strzelcem, nie wojownikiem. Lekko pijanym jeszcze, ale dalej strzelcem.

W domu schował pistolet do kabury i rozejrzał się wokół. Gdy dojrzał ciało, powiedział tylko:
- Idę sprawdzić, czy wieśniacy się nie kręcą w pobliżu... - po czym wyszedł na świeże powietrze. Widok ciała nie wzruszył go zbytnio, ale ten zapach krwi, połączony ze swoistym łubudubu, które fundował mu żołądek... Oparł się o ścianę z tyłu domu i puścił pawia. Otarł gębę rękawem i wrócił do środka.

- Mamy jeszcze chwilę czasu nim tu dotrą. - zakomunikował. - Tak, Hagen, masz rację. Przejdźmy się wokół wioski i sprawdźmy trop. - dodał, klepiąc druha po ramieniu.
 
Corrick jest offline  
Stary 26-09-2016, 23:13   #36
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gasparda wszedł pierwszy z przygotowaną kuszą. Kompani szli zanim z bronią gotową do walki. Zamczysko nie było przytulne a wszechobecna ciemność nie wróżyła nic dobrego. Domostwo dzieci mroku stało przed nimi otworem, a oni pchali się w jego trzewia.
Znaleźli się na środku dziedzińca. Każdy żołnierzy zaczął się oddalać od centrum ku kolumnom wokół stojącym. Morrslieb rzucał cienie blanków i wieżyczek na bruk dziedzińca. Cienie tańczyły wokół nich.
Szelest, stuknięcie. Gaspard odwrócił się. Jorgen stał przy jednej z kolumn z opuszczonymi rękoma. Miecz z jego ręki wypadł z brzękiem na bruk. Żołnierz opadł na kolana i łowca zobaczył. Przeklętego po stokroć Carlstheina z błyskiem w oku patrzącego na niego. Ciało Jorgena padło na plecy i ukazała się dłoń wampira trzymająca w ręku bijące serce druha.
- Będziesz ostatni.- Usłyszał w głowie głos wampira, który ścisnął mięsień sercowy a krew rozbryzgła się wokół.
-NIEEEE!!!

Gaspard otworzył oczy zrywając się z łóżka. Kołek leżący pod poduszką był teraz w jego dłoni. Łowca rozejżał się wokół. *To tylko sen* powiedział w myślach. Aldric właśnie się obudził.
- Co jest grane?- Spytał zaspany żołnierz.
- Nie wiem. Ale mam złe przeczucia.- Odpowiedział przyjacielowi i zabrał się za ubieranie. Czy wydawało mu się i słyszał krzyk? Czy tylko sen tak zadziałał?

Nagle usłyszeli drugi krzyk.
- Na zewnątrz coś się dzieje. Dawaj. Idziemy.- Gaspard kończył się oporządzać i zabrał się za wsadzanie magazynku do kuszy kiedy Aldric kończył przypinać pas. W końcu ruszyli sprawdzić co się dzieje.

W sali głównej spotkali się z resztą.
- Co z mała?- Zapytał Alex gdy ją tylko samą bez dziewczyny zobaczył.
Usłyszeli drugi krzyk i wybiegli przed zajazd. Sierżant już też tam stał i po wydaniu instrukcji chłopcu stajennemu ruszył wyciągając miecz. Gaspard zaczął się rozglądać i zobaczył chłopów pod bronią.
- No no. Odważnych mamy miejscowych.- Skomentował grupkę.
- Szkoda, że ślady nam zatrą.- Popatrzył jak rozwalają śnieg na wszystkie strony. Znowu krzyk! Łowca odwrócił się w kierunku z którego dochodził dźwięk z podniesioną kuszą gotową do strzału.
Sierżant ruszył na czele oddziału do chałupy i otworzył drzwi. Weszli gotowi na spotkanie z wrogiem, lecz zastali pustą izbę.
Zaczęli przeczesywać pomieszczenie. Gaspard trzymał się blisko drzwi gotowy stanąć na drodze czmychającemu przeciwnikowi i zarazem gotowy powstrzymać chłopów przed wejściem i zatarciem śladów.

Baumann krzyknął i z szafy przez niego otwartej wystrzeliła kobieta we krwi. Już Bludger miał strzelać faszerując ją bełtami, lecz był profesjonalistą. Opanował się widząc, że kobieta nie atakuje. Dowódca zaczął uspokajać kobietę, która wskazywała drzwi.

Weszli do sąsiednie izby. Ciało rozszarpane leżało w kałuży krwi. Gaspard nie zwracał uwagi na zwłoki i szukał śladów napastnika. Jeszcze napatrzy się na zwłoki nieszczęśnika i jakby zgadł. Gotz kazał wyciągnąć ciało z domostwa i kto miał się tym zająć? Kobieta opisywała co pamiętała. *Wilkołak?*
- No na to jeszcze nie polowałem.- Uśmiechnął się ironicznie mówiąc do Wagnera z który zabierali się do wynoszenia trupa.
- Wedle rozkazu.- Dodał łowca i zarzucił kuszę na plecy. Wziął wraz Wagnerem zwłoki i wyciągnęli na zewnątrz.

-Może weźmiemy jakieś światło i tyralierą obejdziemy wiochę jak proponuje Hagen sierżancie?- Dodał wycierając zakrwawione dłonie w śniegu.
 
Hakon jest offline  
Stary 28-09-2016, 08:47   #37
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Przyjaźń między narodami została, jak by to ująć, zadzierzgnięta. Apetyczna Kunegunde wzięła sprawy w swoje ręce, a i dłonie tileańczyka nie próżnowały, a miały dużo do roboty, bo natura hojnie wynagrodziła dziewczynę bujnymi kształtami. Wzajemne poznawanie swoich ciał rękoma jedynie pobudziły ich apetyty na więcej i wkrótce przenieśli się na łóżko zrzucając krępujące ich namiętność szaty. Przyjaźń została pogłębiona z iście południowym temperamentem Marko, ku zadowoleniu stirlandzkiej piękności. Wspólny taniec miłości obu nagich ciał trwał. Chciałoby się rzec „trwaj chwilo, trwaj, jesteś taka piękna”. Wszystko jednak ma swój koniec. Na korzyść Marko należałoby jednak nadmienić, że poczekał, aby ten koniec był wspólny.
Za co został wynagrodzony tym, że Kunegunde została z nim dłużej, tak że mógł zasnąć ogrzewany nie tylko kocami, ale i rozgrzanym ciałem dziewczyny.

Śniła mu się Tilea. Wędrował wśród złotych pół i zielonych winnic. Słoneczko miło przygrzewało, a on miał ze sobą butlę z chianti i zawiniątko z pysznym parmezanem i małymi, słodkimi pomidorkami. Raj na ziemi. Naprzeciwko szła piękna tileańska dziewczyna prowadząca osiołka i uśmiechała się do niego. Marko odpowiedział uśmiechem, już chciał zgadać, gdy osiołek zaczął się śmiać, a właściwie ryczeć i to ryczeć coraz głośniej i głośniej. Bydle nie chciało przestać, więc Marko zasadził mu kopa pod ogon, na co zwierzak wierzgnął i kopnął Venturiniego w brzuch. Marko się obudził i gwałtownie usiadł. Do jego zaspanego umysłu wdarł się z całą mocą kobiecy krzyk. Kunegunde zerwała się i pospiesznie zaczęła ubierać. Marko westchnął i poszedł w jej ślady.

Trochę mu to zajęło. Gdy wreszcie skończył, był chyba jednym z ostatnich, który zbiegł na dół. Poprawiając jeszcze rynsztunek. Kolejny krzyk wywabił wszystkich na zewnątrz. Na szczęście nie padało, ale mróz był siarczysty. Z tym większą siłą odczuł to Marko, bo dopiero co grzał się w pościeli.
- Merda. – zaklął z cicha podążając za sierżantem i resztą do chaty, z której słychać było krzyki.
Widok zakrwawionej kobiety i jej zmasakrowanego męża przyjemny wprawdzie nie był, ale nie zrobił na Marko większego wrażenia. Nic co skrywało ciało ludzkie nie było obce tileańczykowi.
- Nogę zabrał. Nie ma bata, żeby nie było śladów na śniegu. – stwierdził ładując kuszę.
- Popatrzcie na to z lepszej strony. Przynajmniej nie musimy go daleko szukać.
Marko rozejrzał się w poszukiwaniu krwi na śniegu.
- Lepiej się nie rozdzielajmy, jest szybki i silny. – mruknął do towarzyszy.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 29-09-2016, 06:32   #38
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Nieprzyjemna pobudka, krzyki, coś się działo, a oni musieli pozbierać tyłki i zrobić zbiórkę na parterze, jak się wczoraj umawiali. Alexa Szybko ubrała co dała radę znaleźć. Miała wyjść, ale zobaczyła, jak pieguska wystraszona kuli się przy oknie.
Podeszła do młodej.

Zaraz wrócę, nic ci nie będzie. Masz.
Zdjęła kapelusz z głowy i nałożyła go piegusce.
Nie próbuj wyjść z pokoju, a wszystko będzie dobrze.

Czuła, jakby zmarznięte serce topniało jej przy młodej. Niby było to utrapienie, ale komu winiła? Była wystraszona i przeszła przez coś, czego dziecku los powinien oszczędzić.
Myszę przeszły ciarki po plecach. Muszą szybko małą zostawić w mieście, bo jeszcze ktoś pomyśli, że Alexa posiada uczucia.



W izbie odpowiedziała Gaspardowi, że mała jest w pokoju i nie ucieknie. Pokazała mu klucz, a potem dla pewności wyszła za nim. Nie wiadomo, co taki sobie ubzdura i czy nie będzie chciał skasować pieguski, gdy tylko Mysza spuściła ją z oczu. Zaufanie w kompanii jakieś było, ale z tego co wiedziała o przeszłości łowcy... skrzywienie zawodowe, tak można było to ująć.

Na zewnątrz nie mogła przestać celować z kuszy do wszystkiego, co pojawiło się w zasięgu wzroku. Gdyby była sama, kogoś pewnie by postrzeliła, a tak czuła się pewniej. Miała pod ręką grupę uzbrojonych facetów, którzy wiedzieli, że aby Mysza zabłysnęła, muszą trzymać przeciwnika od niej na dystans. Sprawdziło się przeciwko zwierzoludziom, to pewnie sprawdzi się i teraz.

Nie cierpiała tych „pospolitych ruszeń”; kiedy coś się już działo, to wszyscy do wideł i potrafili się jakoś obronić, ale zapobiegać to ni chu chu. Do tego teraz zwyczajnie przeszkadzali, robiąc zamieszanie i zacierając ślady, na co zwrócili uwagę chłopacy z oddziału.
Mogli też sobie oszczędzić widoków zmasakrowanych sąsiadów i grzecznie rozejść po domach, ale z takimi ciężko się dyskutowało.

Słuchała jak sierżant odwalał swoją robotę, jednocześnie rozglądając się za jakimś nieproszonym gościem. Gotowa była ustrzelić każdego idiotę, który wpakuje się na miejsce zbrodni.
Wilkołak. Wydawało się to mniej nieprawdopodobne, niż wtedy, kiedy słyszeli jedynie pogłoski. Mieli wpisane w zawodzie, by nie popuszczać wyobraźni na podstawie samych wieści, ale tym razem mieli przed sobą kobietę, którą zwierz chciał rozszarpać i jej męża, który nie miał tyle szczęścia i na chęci się nie skończyło.

Szybko, bo ma trzecią nogę? — bardzo nietaktownie zagaiła do Marko w odpowiedzi na jego przypuszczenia.

Podczas gdy sierżant uspokajał ofiarę, Mysza wyszła na zewnątrz, spróbować pogonić tłum.

Jeżeli ktoś coś widział przed zajściem, niech stawi się do nas, a reszta rozejść się! Do domów i dajcie nam pracować w spokoju! Jeżeli napastnik nadal jest tutaj, nie chcemy, żeby ktoś plątał się po okolicy! Pozamykajcie się w domach i nikomu oprócz własnych rodzin nie otwierajcie! Odprowadzimy wszystkich bezpiecznie do domów, jak skończymy przesłuchanie!

Mam latarnię sztormową — powiedziała do kompanów — pójdę po nią, przy okazji zajrzę do naszej niemowy.
 
kinkubus jest offline  
Stary 30-09-2016, 12:07   #39
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
#6


Wyszłaś do wieśniaków w ostatniej chwili, gdy ci byli już niemal na progu. Po twojej przemowie popatrzyli po sobie i choć widziałaś w ich oczach niezdecydowanie, to ostatecznie wykonali polecenie i rozeszli się do domów. Poczekałaś, aż znikną ci z oczu, po czym pognałaś po latarnię sztormową do gospody i przy okazji rozeznać się, co dzieje się z Młodą. Śnieg chrupiał pod twoimi ciężkimi, wojskowymi butami.

Wbiegłaś w końcu do "Przypiecka" - w głównej sali wciąż było zimno, oprócz tego Lothara i jego rodziny nigdzie nie było widać. Nie przejmowałaś się tym jednak obecnie, bo i priorytety były inne. Przekręciłaś klucz w zamku i weszłaś energicznym krokiem do zajmowanego pokoju - Pieguska znajdowała się dokładnie w tym samym miejscu, w jakim ją zostawiliście z Hagenem. Wbita w kąt łóżka najpierw obserwowała świat za oknem a potem przeniosła swoje zagubione spojrzenie na ciebie, ściskając nerwowo kołdrę. Z ekwipunku wygrzebałaś latarnię i ruszyłaś do drzwi. Wychodząc, dziewczynka odezwała się, czym cię nieco zaskoczyła.
- Nie idź. On tu jest. Zgniesz. Nie chcę, żebyś zginęła. Zostań.
Nie mogłaś zostać i doskonale o tym wiedziałaś. Powiedziałaś jej coś na pokrzepienie, po czym zamknęłaś drzwi i wybiegłaś z gospody, by spotkać się z towarzyszami na miejscu zbrodni.


Mysza była szybka, tak, jak to myszy mają w zwyczaju. Dzierżąc latarnię sztormową kobieta dołączyła do pozostałych przed domem. Wagner i Bludger wynieśli zwłoki na śnieg i dobrze, że Alexa zajęła się chwilę wcześniej wieśniakami, bo teraz widok okaleczonego ciała wzbudziłby w nich tylko niepotrzebne emocje, a już i tak mieliście co robić. Falken został przy wdowie, Wagner pilnował zwłok, zatem przyświecając sobie mocnym światłem, ruszyliście, by sprawdzić okolicę. Kierując się w lewo, niemal od razu natrafiliście na ślady krwi na śniegu prowadzące za dom. W gotowości podążyliście za nimi, a te urwały się kilkanaście metrów dalej, gdy natrafiliście na ogryziony, zakrwawiony kikut leżący w białym puchu. Przynajmniej znalazła się noga nieboszczyka, choć w obecnej sytuacji było to marne pocieszenie.

Natrafiliście również na ledwo widoczne ślady czegoś, co wyglądało jak spora, ludzka stopa, jednak zakończona pazurami zamiast palców, więc udaliście się tym tropem i rozglądając się bacznie, ślady doprowadziły was w końcu do ośnieżonego płotu okalającego całą wioskę i znikały tuż przy nim. Płot był spory, nie było szans, by przez niego przeskoczyć, więc ruszyliście do wyjścia z wioski i wróciliście po chwili w miejsce, gdzie ślady się urywały. Znaleźliście tam kilka odcisków wilczo-ludzkich stóp, które prowadziły w stronę mrocznej ściany lasu i tam też znikały.
- Nie ma sensu włóczyć się po nocach po lesie i szukać tego wilka... - powiedział Kaspar. - Skoro raz zaatakował, najpewniej zaatakuje znowu... Jutro z rana przepatrzymy okolicę i uzgodnimy, co dalej. Wracamy do gospody.

Rozglądając się, weszliście w krąg przysypanych śniegiem chat. Wagner zdążył owinąć okaleczone ciało w jakiś materiał, a Götz zarządził, by zostawić je póki co w jednym z pokojów domu, w którym go znaleźliście. Falkenowi nie podobało się zbytnio, że będzie musiał nocować z trupem pod jednym dachem, ale wyboru wielkiego nie miał, choć do towarzystwa sierżant zostawił mu właśnie Wagnera, który miał czuwać przy ciele. Zostawiając kompanów, wróciliście do chłodnej i cichej gospody. Götz tym razem zajął pokój Falkena i położyliście się w końcu spać. Zmarznięci, pragnęliście jedynie trochę ciepła i odpoczynku. Hagen został z Alexą resztę nocy, a Pieguska, widząc, że kobieta wróciła cała i zdrowa, rozluźniła się i również zasnęła. Marko ogrzewał się w objęciach pulchnej Kunegunde, która niby matczynym odruchem przytuliła go do obfitej piersi i Tileańczykowi od razu zrobiło się cieplej. W końcu adrenalina opadła i na wszystkich spłynął sen.

Wioska Fichtendorf,
północno-wschodni Stirland,
17 Kaldezeit, 2527 K.I,
poranek.


Był jasny, mroźny poranek. Słońce odbijało się od śniegu, którego musiało napadać późno w nocy i wpadało w szyby gospody. Zebraliście się na dole na poranną naradę w głównej sali karczmy. Lothara i jego rodziny nigdzie nie było; w zasadzie to Marko widział go wczorajszego wieczora jako ostatni i zaczęliście snuć różne, na razie luźne, przypuszczenia. Gospoda została zostawiona sama sobie, więc byliście zmuszeni przygotować sobie śniadanie, podczas którego sierżant wysłuchał raportów. Wagner miał spokojną wartę, nic się nie wydarzyło i tylko podkrążone oczy zdradzały, iż weteran nie spał niemal całą noc. U Falkena sprawa miała się jednak nieco inaczej - okazało się, że kobieta, której pilnował, zmarła w nocy, z niewyjaśnionej bliżej przyczyny, co Kaspar przyjął z ciężkim westchnięciem. Przejechał dłonią po dwudniowym zaroście i poszedł za kontuar, skąd wyciągnął butelkę wina. Zaczął polewać sobie do kubka, gdy drzwi gospody otworzyły się energicznie i do środka wpadło na oko dziesięciu chłopów.

Wszyscy uzbrojeni, podobnie jak minionej nocy, w siekiery, widły i prowizorycznie wykonane, okute pałki. Gdy tylko zobaczyli was, siedzących przy ławie wraz z piegowatą dziewczynką, która kończyła śniadanie, podeszli, a idący na ich czele wielki chłop o długich włosach i kręconych wąsach wyszedł nieco przed szereg. Zaciskając dłoń na stylisku wideł, zerkał nerwowo to na dziewczynkę, to po waszych twarzach.
- My w związku z tym, co się w nocy działo. Ulf nie żyje, a to dobry chłop był, tero do niego Eloise dołączyła... umarła, ale nie wiadomo na co i dlaczego... a to wszystko się stało od momentu, jak żeśta tu przyjechali i ją przytargali ze sobą...
- To wiedźma jest. - Doszło was gdzieś z niewielkiego tłumu, ale nie potrafiliście wyłowić wzrokiem autora tych słów.
- Jo i chopy... my uważomy, że to una przytargała do wioski jaką klątwę. I potwór przylazł za nią z lasu. - Mężczyzna z widłami zacisnął wolną dłoń w pięść. Jego oczy błyszczały determinacją. - Oddejta nam ją, trza ją spolić, albo powiesić i odegnać to, co za nią przylazło. To czarownica je!
Zakrzyknął ostatnie słowa ku uciesze gawiedzi stojącej za jego plecami, a Pieguska aż skuliła się w sobie i przytuliła policzkiem do ramienia Alexy. Wpatrywała się w wieśniaka ponurym spojrzeniem.
- Paczta, chopy, na pewno tero na mnie urok jaki rzuco. My nic do was nie momy, żołnierze, ale te małą wiedźme trza spolić. Dawejta ją! - Po tych słowach rozległy się odgłosy aprobaty z gardeł pozostałych wieśniaków. Szybko do was dotarło, że z pewnością będą chcieli odebrać wam dziewczynkę siłą.

A Kaspar stał za szynkiem, popijał z wolna wino i przyglądał się całej sytuacji z delikatnym uśmiechem wypisanym na twarzy. Nie reagował, zapewne chcąc sprawdzić, jak sobie poradzicie z rozjuszonymi wieśniakami.

 
Layla jest offline  
Stary 30-09-2016, 18:48   #40
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Żeby człowiek naprawdę docenił możliwość wyspania się snem człowieka sprawiedliwego, bez obaw i przemożnego skurczu ciała, jakby w oczekiwaniu na coś złego, musi chociaż raz zostać zmuszonym do skulenia się pod nazbyt cienką kołdrą, wychwytując spomiędzy niewinnych cieni przyczajonego zagrożenia. Baumann bardzo zazdrościł wszystkim tym ludziom spomiędzy Gór Krańca Świata a wybrzeży Morza Szponów, wszystkim obywatelom Imperium, którzy mogli tej nocy spać bez strachu. Może warunkowało go to jako tchórza, albo osobę ulegającą zbytnio emocjom, ale on nie czuł się do tego. To był chłodny pragmatyzm. Strachu nie czuli jedynie ludzie głupi lub niespełna rozumu, a do żadnej z tych grup raczej się nie zaliczał. Choć nie mógł wykluczyć, że ta wyprawa przyprawi go, o ile przeżyje, o jakiegoś rodzaju psychiczne schorzenia. Na ten przykład schizofrenię paranoidalną. Oczywiście kapral stirlandzkiej nazwy takiego pojęcia nie znał, nikt inny w Starym Świecie również. Fakt jednak pozostawał faktem, dorobić jej się mógł.

Nie należał do pocieszających fakt, że gdzieś zaginął również gospodarz, podobnie jak reszta jego rodziny. Sama konieczność samodzielnego przygotowania posiłku raczej cieszyła - był on mniej apetyczny od wczorajszego, ale przynajmniej praca pozwoliła Haugowi przynajmniej w pewnym stopniu odwrócić swoją uwagę od tego, że w okolicy grasowała bestia. Człowiek, który był wilkiem. Zastanawiał się, jakie są zwyczaje takiej istoty. Skoro bywał chociaż czasami człowiekiem, to zapewne zdarzało mu się przebywać pośród zwykłych ludzi. Ale czy coś go charakteryzowało, jakaś rzecz, która mogłaby zasugerować, że nie jest zwykłym, spokojnym obywatelem Imperium. W jaki sposób się odżywiał - polował na ludzi często, czy też może żył podobnie do samotnego wilka. A może ataki na ludzi wiązały się z głodowaniem bądź atakami szału. Podobno w wilkołaka zmieniało się pod wpływem pełni księżyca, ten jednak atakował częściej. Może na co dzień jadał w karczmach i zajazdach, albo nawet we własnym domu; Baumann zastanawiał się, czy nie jest jednym z miejscowych.

Żona zamordowanego zmarła, co było kolejną zła wiadomością, dołowało też to, że może dałaby radę po uspokojeniu się rozpoznać mieszańca pośród miejscowych, jeśli bestia jest jednym z nich. Zastanawiał się, jak zginęła. Nie była ranna, a na pewno nie tak, by zemrzeć. Czyżby ktoś ją zabił? Nurtowało go to i nie dawało spokoju.

Poprzedniego wieczoru starał się nie pić zbyt wiele, ale tym razem psychika siadła mu już całkowicie i ignorując ewentualną przyganę Götza, zanim zdążyłby zmówić “Sigmarze Królu”, zaczął popijać gorzałę. Nie popił jednak długo, bo do długiej listy problemów, jakie mieli na głowie, dołączyli chłopi, którzy z impetem wpadli do karczmy, uzbrojeni we wszelkie narzędzia i pochodnie, chcąc spalić wyimaginowaną czarownicę.

Miał poważny dylemat, co o tym sądzić. Z jednej strony, dziewczynka zdecydowanie nie była zwyczajną młodą osóbką, więcej, Baumann był niemal pewien, że jakieś tam magiczne zdolności pieguska przejawiała, choć wyuczoną wiedźmą nie była. Ale raczej przestał wierzyć, że to ona była ich prawdziwym problemem. może to była naiwność, może wrodzone niezdecydowanie, ale czuł, że problem jest inny i ma cholernie wielkie kły. A także dwadzieścia cholernie dużych pazurów. Nie byłoby miło, gdyby doszło do walki, ale z drugiej strony uleganie pomysłom jakiś wieśniaków nie było dobrym pomysłem. Cywil nigdy nic na trzeźwo nie wymyśli, stwierdził w myślach Baumann, napiwszy się gorzałki. Nie mogli im ustąpić, to wiedział, a skoro ten dureń Kaspar wolał tylko głupio się uśmiechać, to on, jako kapral, wyda rozkazy.
- Cisza wszyscy! - zawołał i dostawił gliniany, poobtłukiwany kubek, z którego sączył wcześniej życiodajne soki. Odszedł do kontuaru. - Nie będzie żadnego samosądu, nie tylko dlatego, że nikomu nie chce się zbierać drewna na stos tak wielki, żeby zapłonął na tym wygwizdowiu. My zadecydujemy, co zrobimy z dziewczynką, bo to my, a nie wy, musimy znaleźć i zabić to grasujące po okolicy bydle. Jeśli macie w sobie tyle energii, to weźcie te widły, przygotujcie pochodnie i szukajcie tego cholernego wilkołaka. Albo zaszyjcie się domu, jak przed wygłodniałymi wilkami i pilnujcie swoich rodzin.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 01-10-2016 o 18:36. Powód: literówka
Fyrskar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172