Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2016, 23:07   #11
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Miał to być tylko krótki pobyt w ciupie za zwykłą kieszonkową kradzież. Przecież musiał czymś zapłacić za te kurewki. Dzisiaj miał ochotę na rudą. Ruda co najwyżej była broda strażnika, który złapał go za fraki i zaciągnął do lochu. Gdzie w dodatku sam o mało nie został kurewką. Szczupły, młody, z długimi włosami. Mógł wpaść jakiemuś zboczuchowi w oko a wtedy jego czekoladowe oczko mogłoby przejść metamorfozę. Na szczęście, lub na nieszczęście uchronił go przed tym solidny wpierdol.

Odzyskiwanie przytomności nie było zbyt przyjemnym przeżyciem. Jego blade ciało było teraz wypełnione paletą fioletu i czerwieni. Tylko, kto by się temu teraz przyglądał? W końcu Ruppert wisiał w pieprzonej klatce. Tego jeszcze nie grali!

Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu i przeraził się nie nażarty. W sumie to nogi się pod nim ugięły. Gdzie on do cholery był? Od razu włączył mu się trybik. Trzeba stąd uciec. Jak najszybciej! Sprawdził stan klatki i czy może zmieściłby się miedzy prętami. Gdy próbował przecisnąć łeb pomiędzy prętami zauważył, że nie jest tu sam. Zamarł na moment. To nie był dobry moment na pogaduszki. Ktoś mógłby ich usłyszeć. Ponowił próbę przejścia między prętami ale nie było na to szans.

Widział sterczące pod nim pręty. Bez problemu mogły z niego zrobić sito. Mimo to Ruppert postanowił rozkołysać klatkę. Chciał znaleźć się na ziemi. Najlepiej blisko drzwi. Miał zamiar rozbujać klatkę a później w maksymalnym wychyleniu uderzać nogami o spód. Lepszy to pomysł niż sterczenie w bezruchu.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 11-10-2016, 20:15   #12
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Post wspólny Cohena i Czajosa

Maximilian w lepszych okolicznościach z pewnością zaskoczył by swojego kompana jakimś inteligentnym i szyderczym komentarzem z cyklu “Niestety milordzie nie miałem przyjemności” lecz wypowiedziane tonem który jasno tłumaczył by wypowiedz na “Czy ciebie popierdoliło?”, ale niestety. Teraz mógł odpowiadać tylko monosylabami.
- Nie, ty spróbuj- odparł cicho i szybko. Jego towarzysz bez problemu mógł wyczuć skrajne przerażenie w jego głosie który zdawał się z trudem przeciskać przez gardło.

Karl przyjrzał się uważnie obręczy. Jakoś wątpił, by miała spowodować korzystną dla uwięzionych zmianę, istnienie takiego wihajstra było raczej bezsensowne w lochu - miejscu zwykle przeznaczonym do zatrzymywania w nim ludzi, a nie umożliwiania im opuszczenia lokalu, gdy się znudzą.
Zwrócił się twarzą w stronę drzwi.
- Hej, jest tam kto?! - krzyknął. - Chcemy złożyć skargę, warunki są tu skandaliczne! Dawać mnie tu zaraz kierownika tego kramu!

Maximilian nie słuchał już mężczyzny, nagle obręcz którą zgodnie z rozumowaniem jego towarzysza miała się poruszać, stała się w jego oczach szczerozłotym kluczem prowadzącym na ziemię. Maximilian odważył się poruszyć, powolnym niczym ślimak ruchem na początku stanął na drżących nogach, a następnie silnie szarpnął za obręcz. Wiele, rzeczy mogło się wydarzyć, ale dla przerażonego łowcy nie miało to znaczenia. Była szansa, że mechanizm sprowadzi go na dół, a aktualnie za słodki dotyk ziemi pod stopami gotów był oddać duszę Chaosowi.

Nie doczekawszy się jeszcze odpowiedzi na swe żądanie i nie mając pewności, czy w ogóle ktoś z zarządu ich nowego lokum jest obecny w zasięgu krzyku, Karl ponownie skierował uwagę na towarzysza niedoli, który właśnie postanowił sprawdzić działanie zagadkowego mechanizmu.
W pierwszej chwili uznał to za korzystny rozwój wypadków, sam bowiem, ze względu na swe podejrzenia, wihajstra ruszać nie chciał i jego ewentualnego działania wolał doświadczyć jako bierny obserwator.
Wtem do głowy przyszła mu inna myśl, biorąca się jednak z tego samego podejrzenia: co jeśli mechanizm ów działał na współwięźnia korzystającego z łańcucha?
Nie mając czasu na rozważania za i przeciw, a idąc za podyktowaną przez człowieczeństwo zawiścią, że jeśli jemu przyjdzie tu dokonać żywota, to nie samemu, wyprostował się szybko, chwycił obręcz obiema rękoma i pociągnął.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 12-10-2016, 18:18   #13
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- Hej! Panie! Co tu się dzieje? Co to za miejsce? - Choć na prawdę nie liczył na zadowalające go odpowiedzi południowiec pytał i szamotał się sprawdzając wytrzymałość stalowych krat, co chwila sycząc z bólu.

- Ciii! - Uciszył nieznajomego Ruppert. Przejechał palcami po ustach by pokazać mu, żeby był cicho. W końcu sam nie wiedział gdzie jest. Bynajmniej nie chciał tego wiedzieć. Chciał jak najszybciej z tego miejsca czmychnąć.

- Kim jesteś? Za co tu trafiłeś? - Raimundo powiedział cicho, korzystając z rady sąsiada. Jego myślenie było proste - Jeśli są tu razem to czeka ich ten sam los - jak to morderca, albo gwałciciel to ma przejebane. Nie przestawał jednak mocować się z kratami, aż w końcu sięgnął do tajemniczej obręczy nad głową. Spojrzał na sąsiednią klatkę i dyndające w tym samym miejscu stalowe koło.
- A to wcale mi się nie podoba. - wymamrotał zaciskając pięść na obręczy. Obserwował zachowanie mężczyzny w klatce obok, który postanowił rozbujać stalową huśtawkę.
- Nie głupie młody - powiedział spoglądając na kolce sterczące bezpośrednio pod klatką, a opuchnięte usta zacisnęły się w podkówkę.
- Hej. mam pomysł - Raimundo ponownie zwrócił się do bujającego się sąsiada - ten uchwyt nad klatką - pstryknął paznokciem w tajemniczą obręcz - to może być jakiś mechanizm. Może opuścić klatkę, tylko nie wiem którą. Proponuję współpracę. Mając narzędzia może uda się wydostać się tych klatek. Jeśli uda się mi to uwolnię i ciebie, ale chciałbym byś zapewnił mnie o tym samym. Razem może udać się stąd spierdolić, bo nic dobrego nas tu nie czeka. Co ty na to? - przewiesił ramiona przez kraty oczekując odpowiedzi.

Ruppert nie zauważył dźwigni nad głową. Spostrzeżenie obcego mogło uratować mu życie. Przynajmniej taką miał nadzieję.
- Najpierw uwolnijmy się z Tych klatek! - Syknął przez zęby próbując jeszcze bardziej rozhuśtać klatkę. W kluczowym momencie zaparł się nogami i rękami o pręty i postanowił pociągną za wajchę nad swoją głową.

- Nie! - Raimundo wrzasnął widząc jak bez namysłu współwięzień chwyta obręcz. W dwa najszybsze i najmocniejsze uderzenia serca w życiu przywarł do górnej ścianki klatki. Szeroko zaparł się nogami jak najwyżej i jak najmocniej tylko mógł, by w razie upadku klatki nie dosięgnęły go kolce. Jednym ranieniem objął kraty górnej części klatki przekładając je przez otwory. Jednocześnie wysuwając drugie po obręcz. Napiął całe ciało, zgrzytnęły zaciśnięte zęby. Chciał chwycić obręcz nim mechanizm zareaguje na pociągniecie kąpanego we wrącej wodzie sąsiada zdążył pomyśleć z żalem - Miało być jednocześnie..-
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 12-10-2016 o 18:20.
Morel jest offline  
Stary 12-10-2016, 19:50   #14
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
by PanDwarf & Stalowy

Gdy Moradin usłyszał nucący melodyjny głos wiedział już z kim na do czynienia. Proste kurważ, szyszkojad no kto by inny. Spojrzał na chwile ku górze mamrocząc w myślach klątwy wobec wszelkich bogów, zaiste nienawidzili go.
- Jak każdy, oczywiście... za niewinność.rzecz jasna. - wychrypiał gardłowym głosem

Analizował dalej klatkę szukając kłódki, w końcu kruca jakoś go tu wsadzili to i wyjść się da.
Nieco zdmuchiwały mu myśli kolce pod jego rzycią wyczekujące aż kto klatkę opuści ale mimo to
starał się skupić na sprawie.
- Ciekawe gdzie nas osadzili…
“Opuścić klatkę to jedno jednakoż co dalej, prowizoryczny oręż leży i czeka, duża pewność siebie strażników zapowiada solidne Lochy z doborowa strażą… Ale gdzie… gdzie tym razem znajduje się”

Krasnolud przyglądał się klatce z ciekawością i wiedział jedno. Była ona solidnej konstrukcji, ale to co go zdziwiło to brak kłódek i zamków. Jak ich zamknęli nie miał pojęcia. Tak samo do czego mogła służyć obręcz na łańcuchu.

- Na loch wytrzeźwień to nie wygląda. - odparł cicho elf.

Nie było ani zamka, ani furtki. Do niczego też nie był w stanie sięgnąć. Poza obręczą. Odgarnął włosy z twarzy i dwoma palcami zaczął rozmasowywać skronie. Starał się zignorować ból. Sińce i stłuczenia zaleczą się. Oby tylko dożył tej chwili.

- Na miejskie więzienie też nie. - dodał po chwili nie podnosząc głosu Sor’Kane - Bardziej jak miejsce z… miejskich legend. Tych do straszenia dzieci… i dorosłych.

- Widzisz tą obręcz… ciekawe, jakby klatka opadła możliwe że… Hmmm… Jednak narobi takiego huku że postawi na nogi cała straż. Za pomocą młotka i łomu ciężko byłoby wywalczyć sobie wolność. - głowił się krasnolud czując Iskierkę nadziei jednak nie poddając się jej.

- Klatki nie mają furtek. Dostrzegasz gdzieś miejsca świeżego skuwania? - zapytał elf krasnoluda.

Krasnolud szybkim wzrokiem omiótł klatkę - Nie, elfie nie ma takowych śladów Kusi mnie by to szarpnąć.Jeno jak spuści klatkę na dół,bądź położy ją bokiem to nie będę miał czasu by nawet pożałować swego czynu.Hmmm.. - skwitował

- To pachnie… magią. - odparł Sor’Kane - Chyba, że mają na usługach siłacza, który by to wszystko pozginał siłą swych rąk.

Ocenił szybko na jakiej wysokości od sufitu i podłogi wisi klatka oraz jak długi jest łańcuch i czy byłaby szansa na spuszczenie jej poza rewir kolców. Zrezygnowany w końcu odpuścił, drapiąc się po swej brodzie. Nic to może jeszcze przyjdzie pora…
 
Stalowy jest offline  
Stary 14-10-2016, 13:05   #15
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Nie byli szczęśliwi. O nie. Niektórzy za fasadą żartów i dowcipów próbowali ukryć to, w jak chujowym położeniu się znaleźli. Nie wiedzieli niczego i ta niewiedza powodowała, że z łowcy stali się zwierzyną. Zawsze kontrolowali sytuację. Byli jej Panami. Teraz to sytuacja i miejsce miała władzę nad nimi. Mieli wybór. Dość prosty. Czekać na dalszy rozwój wydarzeń, albo pociągnąć za obręcz. Mogła ona oznaczać życie lub śmierć, ale nawet w tym przypadku nie mieli pewności. Płomień w pochodni palił się jeszcze, lecz coraz słabiej. Nie dochodziły ich żadne dźwięki. Głosy. Głucha cisza przerywana biciem ich własnych serc.

Komnata 1: Tallana / Tosse Basler

Dla elfki i strażnika wybór, decyzja okazała się dość oczywista. Obręcz. Pociągnięcie jej, a potem nastąpiło zwolnienie blokady. Dolna obręcz opadła z łoskotem na ziemię, opadając centralnie na stalowe kolce. Jednak zarówno Tallana, jak i Tosse mieli fart. Dobrze ułożona pozycja ciała i odrobina szczęścia sprawiły, że nie polecieli w dół, w objęcia śmierci. Oczywiście, że polecili w dół, ale w ostatnim momencie złapali się stalowych prętów. Mocny chwyt sprawił, że palce nie ześlizgnęły się i nie spadli niżej. A kostucha czekała. Trochę się zawiodła. A potem nasi bohaterowie musieli rozbujać swoje klatki i zeskoczyć na ziemię. W ten oto sposób byli wolni. I cali. No prawie, bo elfka przy upadku spadła na łokieć, który sobie lekko stłukła. Mały siniak. Nic nie znaczący. Tosse za to spocił się jak proboszcz ganiający po plebanii za kucharką.

Komnata 2: Av’Ren’Hin / Frenker Koppelstein

Av'Ren'Hin najpierw ostrożnie złapał za obręcz. Pobujał ją na lewo, prawo i gdy zorientował się, że idzie ona także do dołu, szarpnął ją z całych sił. Obręcz pod nim zapadła się i elf poleciał w dół. Chyba tylko dzięki wrodzonej zręczności w ostatnie chwili sie złapał. Zawisł, dyndając nogami w powietrzu. Rozbujanie się i wylądowanie bezpiecznie, kosztowały go trochę wysiłku. Przy upadku jednak, tak niefortunnie wylądował na nogach, że poczuł jak kostka “idzie” w bok. Av'Ren'Hin skręcił staw skokowy. Grymas bólu pojawił się na jego twarzy. Dało radę chodzić, ale bardziej przypominało to powłóczenie niż chód.

Frenker Koppelstein siedział sobie spokojnie i obserwował bieg wydarzeń. Nie podejmował żadnych działań, nie wiedząc za bardzo, co ma dalej czynić. Widział jednak, jak elf wyswobadza się z pułapki i ląduje na ziemi, a także to, jak doznaje lekkiej kontuzji. Frajer, można by pomyśleć, ale co myślał Frenker, tego za chuja nikt nie wiedział. Chyba nawet on sam.

Komnata 3: Maximilian Shiefemtur / Karl Altmeier

Maximilian Shiefemtur, a także Karl Altmeier, postanowili działać. Max powolnym, niemalże slimaczym ruchem na początku stanął na drżących nogach, by następnie silnie szarpnąć za obręcz. Karl wyprostował się szybko, chwycił obręcz obiema rękoma i pociągnął w dół. W obu przypadkach nastąpiła ta sama sytuacja. Dolna obręcz spadła, ale na szczęście, byli na to przygotowani. Złapali się mocno krat, co zapobiegło gwałtownemu upadkowi. Po chwili obaj wylądowali bezpiecznie na ziemi. Wymagało to od nich trochę wysiłku, ale chęć przetrwania i przeżycia bywa idealnym motorem napędowym.

Komnata 4: Moradin / Sor’Kane

Elf i krasnolud w klatkach wisieli. Mimo, że byli w czarnej dupie, humor dobry mieli. Dialog, jak przy piwku prowadzili. I o dziwo, dla siebie mili byli. Nic się początkowo nie działo, choć zaraz coś się wydarzyć miało. Choć nie byli na to przygotowani, to w wir wydarzeń zostali uwikłani.

Komnata 5: Ruppert / Leśnik

Ruppert myślał, że jest chyba kurwa akrobatą. Rozbujał klatkę tak, że ta nabrała wahadłowego ruchu, a potem zaparł się nogami i rękami o pręty. Jedna ręka musiała iść do boku tak, by mocno chwycić pręt, a druga złapała za obręcz. I gdy ta została pociągnięta, blokada zwolniła dolną obręcz, co spowodowało szarpnięcie. Mocne i gwałtowne. Za mocne i gwałtowne, bowiem nogi ześlizgnęły się ze ściany i poleciały w dół. Ciało Rupperta może nie ważyło dużo, ale swoją wagę miało. Pierwsza ręka nie była w stanie utrzymać się na pręcie i puściła go. Druga, która trzymała obręcz, była mocno wyprostowana, a gwałtowne osunięcie sprawiło, że bark został wyrwany ze stawu. Ból przeszył całe ciało młodzieńca, ale było już za późno. Szkoda się stała, szok ogarnął jego ciało i Ruppert poleciał bezwładnie w dół, przy okazji zawadzając swoją mordą o obręcz. Krew trysnęła z ust, a zęby przegryzły język. Nie miało to jednak większego znaczenia, bowiem po sekundzie, no może dwóch, więzień krzyknął ponownie z bólu. Ostre pręty wbiły się idealnie w jego ciało, przeszywając je na wylot. Uszkodziły przy tym mięśnie, ważniejsze organy, a nabity, niczym prosiak na rożnie, młodzian wykrwawiał się. Agonia nie trwała długo, ale nie należała do przyjemnych. Ruppert przepatrywacz nie miał za wiele szczęścia. Konał, patrząc jak nowy znajomy...

Raimundo zwany Leśnikiem liczył, że nie podzieli losu towarzysza.Szeroko zaparł się nogami jak najwyżej i jak najmocniej tylko mógł. Jednym ranieniem objął kraty górnej części klatki, przekładając je przez otwory. Jednocześnie wysuwając drugą rękę po obręcz. I choć miało być jednocześnie, to chuj bombki trafił, nie było. Nie miało to jednak większego znaczenia, bowiem blokada została zwolniona, a dolna obręcz z hukiem poleciała w dół. Klatką szarpnęło i nogi też poleciały w dół. Nie były w stanie sie utrzymać. Na szczęście ręka, którą oplótł kraty górnej części, wraz z drugą zaciśniętą na obręczy utrzymały go. Wisiał sobie więc teraz wesoło, machając w powietrzu nogami. Wiedział, że długo tak nie wytrzyma, więc zaczął powoli schodzić. Powoli. Bardzo powoli, a że Raimundo też nie był akrobatą, ani wielkim siłaczem, czuł jak palce z każdym zejściem bolą go coraz bardziej. W końcu dotarł do dolnej krawędzi, którą mocno złapał. Zaczął powolne bujanie się, by wyskoczyć za zasięg ostrz. Raz, drugi, trzeci i prawie tak do usranej śmierci, aż w końcu dyndał jak jakaś chorągiew na wietrze. Wyskoczył, wypychając się do przodu i wylądował na...glebie. Idealnie tak, że jego twarz zwrócona była na przebite ciało Rupperta.

Wszyscy
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=hWaNoK3gN6M[/MEDIA]


Choć nie każdy o tym wiedział, pierwsza ofiara została już “złożona”. Pierwsza krew się przelała. Część była już na wolności. Część jeszcze siedziała na swoich miejscach licząc, że jakoś uda im się bez szwanku przetrwać ten koszmar. Jednak nikt z nich nie był przygotowany na to, co miało nadejść i nastąpić.


Klekok. Cichy początkowo. Jakby coś, gdzieś kliknęło. A potem kolejny raz i kolejny. Szmer, którego nie dało się usłyszeć. Dźwięk dochodził od wewnątrz komnaty, od strony drzwi z białą strzałką. Tam też leżały kości. Ludzkie kości, które zaczęły się poruszać. Mozolnie. Niemrawo, bez gracji i ładu. Powoli podnosiły się do góry. Trup ożywał. To wprawiło wszystkich w trwogę na tyle, że żadne z nich nie zdołało się poruszyć, czy wydobyć z siebie słowa. Kości ożywały. Pierw podniosły się nogi, ale tylko tak, że były one ugięte w kolanach, kolanami zwróconymi do drzwi. Następnie lewa i prawa ręka poszła na boki, jak u małego dziecka, które właśnie się przebudziło. A potem obie ręce poszły za tył głowy i zgięły się również w łokciach. Dzięki temu kościotrup wygięty był w łuk. Głowa choć skierowana do dołu, to pustymi oczodołami patrzyła na uwięzionych. Ziała w nich pustka i coś mrocznego. Żaden z więźniów nie umiał odpowiedzieć co to takiego, ale przyprawiało to ich o gęsią skórkę. Przypomniały im się najbardziej mroczne momenty z ich życia. Szkielet nieporadnie wstawał i podnosił się do góry. Przypominało to trochę kukłę na sznurkach, w rękach nieporadnego kuglarza. Kości zdawały się być kruche, a ruchy tak nieporadne, że zdawało się, iż szkielet upadnie na ziemię i się rozsypie. Jednak tak się nie stało. W końcu się podniósł. Wyprostowany i dumny odwrócił się w stronę więźniów. A potem powolnym ruchem zdjął swoją głowę z karku i rzucił ją w kierunku więźniów tak, że ta znalazła się albo nie opodal klatki, albo pod nogami, któregoś z więźniów, który się wydostał.

Szczęki zaklekotały, odzywając się. Głos jednak na pewno nie mógł należeć do martwej czaszki, bowiem był pełen gniewu i ociekał szyderstwem.

- Witajcie. Całe życie wykorzystywaliście innych. Byliście świadkami lub uczestnikami czyiś nieszczęść, bądź cierpienia. Przemoc dla was jest czymś normalnym - sposobem na życie. Chodzicie własnymi ścieżkami, nie licząc się z życiem innych. Nie uznajecie zasad, łamiecie je i podążacie własnym kodeksem. Ból i przemoc towarzyszą wam przez całe życie. Teraz jednak będziecie jego uczestnikami. Dziś wy zostaniecie poddani próbie i jeśli chcecie przeżyć, będziecie musieli stać się jednym ciałem. Gra toczy się o wasze życie i dziś macie okazję udowodnić, że zasługujecie być członkami Imperium. Być jego częścią, a nie tylko robactwem, które niczym choroba wyżera go od środka. Czas zaczął płynąć i gdy dobiegnie on końca, wszystkie drzwi zamkną się na zawsze, a wy zostaniecie tu pogrzebani żywcem. Świat wówczas o was zapomni. - gdy ostatnie słowo zostało wypowiedziane, kości upadły na ziemię rozsypując się w proch.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 14-10-2016, 22:45   #16
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Jeb! Spadło dno klatki. Panika! Szarpnięcie zerwało zaparte o kraty stopy. Chwila była krótka, ale wystarczyła by pożegnać się z życiem. Rzewne pożegnanie przerwał jednak ból ostrych krawędzi krat wbijających się w skórę przedramienia. Uchwyt wytrzymał. Co za szczęście! Równie krótkie co strach przed śmiercią. Pod dyndającymi stopami Raimunda nadal znajdowały się ostre szpikulce, a on sam nadal był więźniem makabrycznego lochu.

Powoli, pojękując z bólu schodził rękoma w dół po kratach wiszącego więzienia. Zgrzytnęły zaciśnięte zęby, kiedy zdrętwiałymi palcami chwycił ostatnią kratę u podstawy klatki.
- Proszę jeszcze moment. Wytrzymaj proszę.. - błagał w myślach swoje ciało, kiedy zaczął bujać nim by zeskoczyć poza obszarem śmiercionośnej pułapki.
Raz, dwa, trzy.. chwila niepewności.. i najprzyjemniejsze jebnięcie o beton w życiu Raimunda. Nie było kolców.
Uniósł wzrok wprost na szeroko otwarte, martwe oczy współwięźnia patrzące w przestrzeń, jakby wciąż szukały odpowiedzi, na to co się przed chwilą stało. Odruchowo zerwał się z ziemi z krzykiem, ale osłabione ciało niezgrabnie siadło z powrotem na zimnej podłodze.
Płytki, paniczny oddech powoli ustępował. Jest na ziemi. Nadal wśród żywych. Cichy śmiech przez łzy wypełnił pomieszczenie. Leśnik odetchnął z ulgą, spoglądając na klatkę kołysającą się kilkanaście metrów nad ziemią. Nie mógł uwierzyć że wyszedł z tego bez szwanku.
Chwilę relaksu przerwał cichy dźwięk. Klek, klek, klek.. Jakby ktoś wszedł w zasłonę ozdobioną kośćmi zwierząt w szamańskiej chacie.
- Kości. - Pomyślał o tych rzuconych pod jednymi z drzwi więziennej sali. Powoli przechylił głowę w ich stronę.
- Wyczerpanie i szok dają się we znaki. Przed oczyma mi się roi i u uszach trzeszczy - potarł wciąż zdrętwiałą dłonią napuchnięte powieki, bo nie wierzył, że to co widzi jest prawdziwe.
Patrzył jednak dalej i choć bardzo tego nie chciał niewiara w to, co widział odchodziła w mrok. Martwe kości zaczęły się poruszać i przybierać groteskową ludzką postawę. Oddech Raimunda stał się płytki i charczący. Strach pozbawił go władzy nad ciałem, które zaczęło pełzać w tył na drżących kończynach.
Gdy szkielet wyprostował się, zdjął własną głowę z karku i cisnął w kierunku Raimunda, ten wrzasnął i uskoczył, jak rażony piorunem. Oniemiał jednak gdy oddzielona od szkieletu trupia głowa odezwała się przerażającym, szyderczym głosem.
- Witajcie. Całe życie wykorzystywaliście innych. (...) Czas zaczął płynąć i gdy dobiegnie on końca, wszystkie drzwi zamkną się na zawsze, a wy zostaniecie tu pogrzebani żywcem. Świat wówczas o was zapomni - po czym Kości rozsypały się po zaniedbanej betonowej posadzce i obróciły w pył.
Raimundo siedział i patrzył w przestrzeń.
- To nie jest prawdziwe. To zły sen po nadmiarze wódki. - Pocieszał się wstając powoli na równe nogi - Takie rzeczy się nie dzieją.
Na prawdę nie chciał wierzyć w to, co zobaczył i usłyszał, ale martwe ciało współwięźnia, z którego wciąż wypływała krew tworząca kałużę sięgającą jego stóp było aż nadto realne. Cofnął stopę umaczaną w lepkiej posoce, chwycił się za głowę i oparł o ścianę plecami.
- Dobra. To wszystko jest prawdą. Kurwa! - wrzasnął uświadamiając sobie prawdziwość swoich słów.
- Jednak wciąż żyję, a słowa kościotrupa sugerują, że mam szanse się stąd wydostać. To gra, więc mogę wygrać. - mówił do siebie drżącym wciąż głosem. Rozejrzał się powoli po sali. Zdjął koszulę i przewiązał ją w pasie. Sięgnął do trzech pochodni i zagasił je zaduszając ogień materiałem. Zebrał wszystko, co uznał za przydatne. Wziął łom, szczypce, młotek i wcisnął je za prowizoryczny pas. Wokół tułowia owinął na ukos łańcuch leżący przy krześle w rogu sali.
Gdy zbierał narzędzia zastanawiał się dlaczego tu trafił. Komu aż tak zawinił, że wplątał go w tę chorą grę.
- Czas ucieka - Przypomniał sobie słowa gadającej czaszki. Zebrał pochodnie i ruszył w kierunku drzwi z białą strzałką. Ani przez moment nie przeszło mu przez myśl by otwierać drzwi oznaczone czerwonymi krzyżykami. Po kilku krokach zatrzymał się. Obejrzał się za siebie na zwłoki nieznajomego. Podszedł do nich i przykucnął
- Przykro mi przyjacielu - zamknął dłonią mętne oczy mężczyzny - Nie wiem co zrobiłeś by się tu znaleźć, ale nie powinno nas to spotkać. Wstał, odpalił jedną z trzymanych pochodni od tej, którą zostawił na ścianie, pozostałe dwie schował za pasem, za plecami. Znów podszedł do drzwi z białą strzałką. Zatrzymał się i wziął głęboki oddech.

Znał wiele gier. Niestety żadna z nich nie stawała się łatwiejsza wraz z jej postępem, a to budziło niepokój. Nie miał jednak innego wyjścia jak zagrać w tę, która właśnie się rozpoczęła. Jeśli chciał żyć, a chciał. Stanął obok drzwi, plecami oparł się o ścianę, mocno ścisnął paląca się pochodnie i szarpnął klamkę.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 14-10-2016 o 22:58.
Morel jest offline  
Stary 16-10-2016, 14:59   #17
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Z jednej strony Sor'Kane bardzo się cieszył że w był w klatce odseparowany od nienormalnego zjawiska. Z drugiej, dalszy brak mobilności był dużo większym problemem,
Nie miał co prawda zabobonnego podejścia do magii jakie mieli ludzie i krasnoludy, ale nie cierpiał jej. Kiedyś zakradł się do domu kupieckiego, który wynajmował z ciężkie pieniądze czarodzieja. Pokonać to co nadnaturalne bez użycia nadnaturalnych środków... nie było sposobu.
Najbardziej go niepokoiła w takich momentach jego bezradność.

"- Witajcie. Całe życie wykorzystywaliście innych. Byliście świadkami lub uczestnikami czyiś nieszczęść, bądź cierpienia. Przemoc dla was jest czymś normalnym - sposobem na życie. Chodzicie własnymi ścieżkami, nie licząc się z życiem innych. Nie uznajecie zasad, łamiecie je i podążacie własnym kodeksem. Ból i przemoc towarzyszą wam przez całe życie. Teraz jednak będziecie jego uczestnikami. Dziś wy zostaniecie poddani próbie i jeśli chcecie przeżyć, będziecie musieli stać się jednym ciałem. Gra toczy się o wasze życie i dziś macie okazję udowodnić, że zasługujecie być członkami Imperium. Być jego częścią, a nie tylko robactwem, które niczym choroba wyżera go od środka. Czas zaczął płynąć i gdy dobiegnie on końca, wszystkie drzwi zamkną się na zawsze, a wy zostaniecie tu pogrzebani żywcem. Świat wówczas o was zapomni."

"Witajcie. Chciałbym zagrać z wami w grę...."

A jednak. Miał rację. Miał przeklętą rację, kiedy przypomniał sobie snute przez bajarzy opowieści grozy. Patrząc bez żadnego wyrazu na to co zostało ze szkieletu nabrał nosem głęboko powietrza i wypuścił je. Oczyścił myśli. Wolał nie wykrakać innych rzeczy o których słyszał. Rozejrzał się jeszcze raz. Jedynym wyjściem pozostało chyba pociągnąć tą tajemniczą obręcz, skoro nic innego się nie wydarzyło.

- Obręcz.
- powiedział tylko do krasnoluda.

Trzeba się było jeszcze zastanowić do czego obręcz mogła służyć. Do przeniesienia klatki? A może kraty się rozlecą i opadną na ziemię? Przyjrzał się jeszcze raz konstrukcji.
A może dno się zapadnie?
Trzeba było zakładać najgorsze.
Nie było co dalej dywagować nad tym. Sor'Kane wyprostował się i przeciągnął. Mocno chwycił się krat, oplatając wokół nich jedną z rąk i zahaczając się stopami, drugą chwycił za obręcz i pociągnął.
Jeżeli klatka spadnie to trzymając się dostatecznie wysoko powinien być w stanie uniknąć nadziania na zaostrzone pręty.

Cokolwiek by się potem miało nie stać... trzeba było jakoś się rozbujać i przeskoczyć poza zasięg prętów.

A potem? Zgarnąć co się da i pójść przez cholerne drzwi.

Był złodziejem.

Zawsze musiał radzić sobie z pułapkami.

To wszystko było jedną wielką pułapką.

Trzeba było tylko ją rozbroić i się z niej wydostać.
 
Stalowy jest offline  
Stary 18-10-2016, 00:22   #18
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Nes'travare! - elf syknął przekleństwo z bólu gdy upadał na ziemię. Nie wstawał od razu. Trzymając się za skręconą kostkę siedział szybko oddychając i rozglądając po pomieszczeniu. Dopiero po chwili dotarło do niego, że skręcona kostka to niewielkie zmartwienie. Patrząc na sterczące ku górze pręty pomyślał, że mógł spaść znacznie gorzej.

Potem zaś obudził się szkielet. Oczywiście że słyszał opowieści o nieumarłych. Wierzył w nie, jako że były to opowieści starszych rodu, a magia nie była Ren'Hinowi obca. Jednak ten rodzaj mocy stanowił wypaczoną wersję życia. Był negację tego za czym stały wszystkie elfy. Jednak nigdy nie spotkał żadnych ożywionych zwłok, ani żadnego nekromanty. Dlatego też, siedział z rozdziawioną niezbyt elegancko japą i wpatrywał się tępo w coś co nie powinno się ruszać, a na pewno nie powinno mówić.

Gdy szok minął, było już po wszystkim. Ból ponownie o sobie przypomniał, wiec Av'Ren'Hin potrząsnął głową otrząsając się z wrażenia i zaczął masować kostkę. Jego myśli były jednak gdzie indziej. Szukał w tym wszystkim sensu, zwłaszcza w wypowiedzi nieumarłego. Wciąż pozostało lekkie ukłucie strachu, ale wciąż bardziej przerażająca była wizja śmierci, niż szkielet. Wizja która na tą chwilę oddaliła się, ale wciąż czyhała w zasięgu myśli, gotowa by uderzyć.

Av'Ren'Hin zamarł na kilkanaście sekund myśląc intensywnie. Nieumarły mówił całkiem składnie. Ktoś nim sterował. Czarnoksiężnik lub mag musiał być gdzieś w tym lochu i jak ochłap mięsa rzucał im nadzieję na wydostanie się. Nieważny był powód dla którego tu trafili. Elf nie czuł się niesłusznie osądzony. Wręcz przeciwnie - zgadzał się z zarzutami. Miał jednak inne spojrzenie na wymiar kary niż jego aktualny oprawca, z którym już teraz obiecywał sobie spotkanie. Niewątpliwie miał do czynienia z psychopatą, który lubi pułapki. Niczym pająk będzie czekał, aż ofiary podążą wyznaczoną przez niego ścieżką. Rzecznik rodu wierzył słowom marionetki - przynajmniej w tej części, że czeka ich sprawdzian. Klatka nie była pierwszym i ostatnim testem. Jaki miał być tego koniec? Czy pająk się rzuci na nich i pożre? To nie miało znaczenia. Ważne było to że dojdzie do spotkania. Ważne było to, że w zasięgu wzroku pojawiła się nadzieja na ocalenie życia.

Szkielet już podsunął pierwszą wskazówkę. Muszą działać razem...

- Użyj obręczy, ale trzymaj się czegoś! - odwrócił się i powiedział głośniej do towarzysza niedoli, wciąż wiszącego w klatce. - Mocno szarpnie, ale jak nie skrewisz, to poradzisz sobie. - Głos miał śpiewny, ale aktualnie nieco ochrypły.

Z trudem wstał oszczędzając kontuzjowaną nogę. Rozejrzał się po pomieszczeniu przyglądając się drzwiom i narzędziom. W pierwszej kolejności szukał czegoś co będzie mógł potraktować jako prowizoryczną kulę, na której mógłby się wesprzeć - nawet jeśli oznaczało to rozwalenie młotkiem i łomem stołu lub krzesła.
 
Jaracz jest offline  
Stary 18-10-2016, 01:21   #19
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Tallana syknęła z bólu. Łokieć bolał. Ale nie to stało się jej największym zmartwieniem. Ruszające się i gadające kości. Treść tego co przekazały bardzo zmartwiło kobietę. Poruszyło dawno nie zagraną strunę. Nie mogła tego zapomnieć. Co to było jakieś czterdzieści lat? Nie. Nie zapomniała i nigdy nie zapomni. Nagle ból w łokciu stał się jej najmniejszym problemem. Potrzebowała chwili aby zebrać myśli, które momentalnie pogalopowały w niewłaściwym kierunku.

Robiła co potrafiła aby przeżyć. Nie zabijała przecież specjalnie. Raz czy dwa kiedy oferta zdała jej się naprawdę kusząca. Ale nie wychylała się za bardzo. Ale i tak zwracała uwagę. Nie dość, że elf to jeszcze kobieta. Normalnie mogła być niczym jaśniejący księżyc w bezchmurną noc. Wszyscy zauważą i każdy będzie się gapić. A w szczególności inne elfy nie rozumiejące czemu ona od nich stroni i miesza się z tym ludzkim błotem. Problem był w tym, że Tallana lepiej znała ludzkie błoto niż te elfie perełki. Nie chciała litości, a i usiedzieć nie mogła spokojnie. Okazja natrafiła się kiedy przybyła do Altdorfu i z niej skorzystała. Świerzbiły ją ręce. Ludzie lubili zaś płacić za obijanie mord swoich wrogów. Daleko im było do niego. Ale co zrobić spełnianie zachcianek naiwnych ludzi sprawiało też nieco przyjemności. No dobrze, całkiem sporo. Ale Tallana myliła się, że nie zwraca na siebie niewłaściwej uwagi. Straż, jasne, przekupstwo, wymigiwanie się. Tak, tak. Od magów stroniła, ale kuźwa trafiła na jednego. Albo kogoś, kto ma na usługach maga. Widać ludzie jednak potrafili coś więcej.

No i to właśnie zmartwiło Tallanę. Miała nadzieję, ze ludzie są nieco bardziej prostolinijni. Nie będą bawić się w zabawy, ale zabiją i koniec. Unikała za bardzo skomplikowanych znajomości aby jej nie torturowali. Gotowa była zawsze chodzić na układy. W dupie miała jak ją będą postrzegać. Ale tutaj? Oj, nie było dobrze. Szczególnie, że Tallana nie musiała sięgać po wyobraźnię, a do pamięci. Dlatego też się bała nie wiedząc czego powinna się spodziewać.
 
Asderuki jest offline  
Stary 18-10-2016, 20:25   #20
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Natura mechanizmu okazała się być mniej więcej taka, jak Karl przewidywał, a dzięki refleksowi i zapewne odrobinie szczęścia, mógł się tym przewidywaniem dalej chwalić i pysznić.

Prędko jednak stało się jasne, że, dopiero co zakończona sukcesem, dramatyczna ucieczka z klatki to zaledwie początek emocji.
Gdy tylko Karl i jego nowy towarzysz znaleźli się bezpiecznie na twardym gruncie, kupa kości spod drzwi poruszyła się, wzniosła i zaczęła składać w prawie pełny, anatomicznie poprawny, ludzki szkielet.
Na koniec tego pokazu, kościotrup zdjął sobie z szyi czaszkę i cisnął ją więźniom pod nogi.
Karl odskoczył i porwał ze stołu z przyborami do perswazji bezpośredniej łom. Nim jednak zdążył się nim zamachnąć, czaszka przemówiła. Albo coś przemówiło przez czaszkę, trudno powiedzieć.

- Ja jestem niewinny! - oświadczył głośno i pewnie, w równym stopniu do towarzysza w niedoli, jak i możliwych innych oczu i uszu w lochu, gdy szkielet skończył przemowę i obrócił się w proch. - To ty, łapserdaku, porwałeś Sigmarowi ducha winnych i zamknąłeś w lochu! W tym szlachcica! Wiesz, chamie, co grozi za bezprawnie uwięzienie szlachetnie urodzonego?!
Zwrot bezpośrednio do właścicieli lokalu ponownie został bez odpowiedzi.

- No, przyjacielu - spojrzał na współwięźnia - na warunek raczej nie mamy co liczyć. Trzeba będzie samemu się wymeldować z tej zacnej kwatery, bo nie chciałbym nadużyć gościnności gospodarza.
Zacznijmy od sprawdzenia, co się kryje za każdymi drzwiami.

To powiedziawszy, ruszył ku najbliższemu wyjściu.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172