Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-11-2016, 14:03   #11
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Kupiec Fisher skrzywił się nieco na słowa Sapiehy, potem podrapał po szerokim czole i w końcu sapnął.
- Pieniądze dostaniecie, nieważne, czy przyniesiecie dobre czy złe wieści. Ja się ze swoich umów wywiązuję. Dostaniecie z rana list z pieczęcią, z wiadomością dla jednego z moich ludzi na miejscu. Hans Schlierenzauer się zowie, o niego pytajcie jak już na miejscu będziecie i list mu przekażcie. A jak już wszystko zniszczone, to przyjeżdżajcie i zdawajcie relacje, co zostało z tartaku i czy jeszcze naprawić co się uda.
Pyzaty mężczyzna skinął wam głową i wrócił na miejsce. Na roszczenia Jednookiego hrabia jedynie zmarszczył brwi posępnie i zaczął mruczeć coś pod nosem. Ostatecznie klaśnięciem w dłonie wezwał do sali dwóch zbrojnych, z czego jednemu z nich szepnął coś do ucha, a następnie skierował słowa do was.
- Skorośmy dogadani, zostaniecie zaprowadzeni teraz do sali biesiadnej, gdzie moi kucharze przygotują wam strawę, a potem pójdziecie na pokoje. - Hrabia oddelegował jednego ze strażników i gdy ten wyszedł z komnaty, kontynuował. - Jutro z rana wyruszacie, więc dobrze by było, żebyście spici nie byli, choć alkoholu żalować wam nie będę. Torby z zapasem jadła na kilka dni też będą czekać. Możecie odejść.

Machnął ręką, a strażnik nakazał wam iść za sobą. Ledwo wyszliście z komnaty, dołączyło do was na oko dziesięciu zbrojnych. Część z nich kulturalnie zabrała ze sobą Jednookiego (który widząc, w jakiej sytuacji się znalazł raczej nie zamierzał wszczynać awantury) boczną odnogą korytarza, a pozostali strażnicy zaprowadzili Dimitriego, Grzecznego i Oskara do przestronnej jadalni z długim stołem, gdzie niedługo później wniesiono pięknie pachnące potrawy i alkohol.


Mężczyźni nawet nie czekali, aż jadło nieco przestygnie, tylko od razu zabrali się za posiłek, tak samo, jak za rozlewanie do szklanic wina, które pachniało zupełnie inaczej niż te siki serwowane w podrzędnych gospodach. Zapowiadał się przyjemny wieczór i noc, zwłaszcza, że kolejne dni miały ponieść ich w dal.

Jednooki

Nie wiedziałeś, dlaczego zostałeś oddzielony od towarzyszy, ale i nie było sensu się stawiać, gdy otoczyło cię trzech dobrze opancerzonych i uzbrojonych strażników. Poprowadzili cię korytarzem, potem skręciliście w prawo, w lewo i zeszliście po schodach. Jeden z nich otworzył drzwi do pokoju, który nie wyglądał zbyt obiecująco i zostałeś po prostu wepchnięty do środka. Wylądowałeś na łóżku, a twoich uszu doszedł dźwięk przekręcanego klucza w zamku a także rechot strażników.
- Posiedzisz tu sobie do rana i przemyślisz, w jaki sposób należy odzywać się do pana tego zamku, chłystku! - Warknął zza drzwi jeden ze strażników, a potem... po prostu odeszli.
Gdy zapadł zmrok, jedna z zamkowych służek w towarzystwie dwóch strażników przyniosła ci jadło - kawał czerstwego chleba i jakąś pływającą w talerzu breję. Mogłeś się tylko domyślać, jakimi wspaniałościami częstowali się teraz twoi towarzysze i wyrzucać sobie swoje zachowanie wobec hrabiego.

Wszyscy

Grzeczny, Dimitri i Oskar zostali zwleczeni z łóżek wczesnym rankiem, a wydychanym przez nich powietrzem mógłby się z pewnością upić jakiś niewprawny amator alkoholu. Mężczyźni nawet nie pamiętali, ile wydudnili wina i wódki, ale musiało być tego sporo, bo na zbiórkę z hrabią przyszli nie pierwszej świeżości - w głowach łupało, chciało się rzygać i w ogóle było nieciekawie. Jednooki natomiast nie miał takiego problemu - był wyspany, rześki, tylko nastrój miał chyba minorowy w związku z tym, że go von Krusenstein nie dopuścił do wieczornej balangi.
- Mówiłem, żebyście się nie schlali. - Zaczął hrabia, krzywiąc się. - No nic to, miejmy nadzieję, że po drodze doprowadzicie się do porządku. To będzie wasze wsparcie... - Dopiero po chwili zobaczyli w kącie sali dwójkę ludzi, która podeszła do Dietricha. - Esmer von Bildenstein oraz Ulrika Hertz. Dołączają do zadania.

Zapoznaliście się z nowymi towarzyszami, dostaliście worki pełne jadła na kolejnych kilka dni i mapę okręgu Breda - może nie super dokładną, ale coś tam rozczytać można było. Odebraliście zaliczkę od hrabiego i skrome po pięć koron na głowę od kupca Fishera (jakby chciał was tym bardziej zmotywować do sprawdzenia tartaków) i ruszyliście w drogę, bo nie było sensu przedłużać. Wolfenburg opuściliście przy całkiem dobrej pogodzie - lekki wiatr gonił po niebie chmury, które rzadko kiedy przykrywały przyjemnie grzejące słońce. Ruszyliście szlakiem na Regensdorf, a potem, jak mapa mówiła, odbiliście na południe, wprost w czułe objęcia Lasu Cieni, który wczesną jesienią prezentował się całkiem przyjemnie dla oka.


Koło dwunastego dzwonu zarządziliście postój, a po porządnym posiłku Grzecznemu, Dimitriemu i Oskarowi wyraźnie poprawił się nastrój, zatem kac odpuszczał. Niedługo później ruszyliście dalej. Wczesnym popołudniem podniosła się mgła, która nadawała temu cieszącemu się złą sławą miejscu mistycznego charakteru. Co jakiś czas coś szeleściło w listowiu, więc z bronią w ręku pozostawaliście czujni. Nienaturalna cisza tego miejsca tylko niepokoiła, zamiast uspokajać. Im głębiej się zapuszczaliście, tym mniej światła przepuszczały najwyższe korony drzew, przez co las zdawał się być jeszcze bardziej złowieszczy. Maszerowaliście kolejną godzinę - na przedzie Dimitri, za nim Jednooki, Ulrika, Esmer, Grzeczny, Oskar, gdy nagle w krzakach nieopodal zagotowało się, coś charakterystycznie fuknęło i na ścieżkę wyskoczyły dwa spore stworzenia.


Na pierwszy rzut oka guźce, ale gdy przyjrzeliście się lepiej, dostrzegliście szereg dziwnych mutacji znaczących ciała zwierząt. Oba miały nienaturalnie wiele kościanych kłów i narośli wyrastających z ich łbów i grzbietu, ponadto mniejszy okaz (ale wciąż spory, wielkości kucyka), miał dodatkową parę uszu. Ruszyły w waszym kierunku, mrucząc dziko i prychając, z każdą kolejną chwilą nabierając tempa. Było pewne, jakie dotknięte Chaosem zwierzęta mają zamiary.
 

Ostatnio edytowane przez Mroku : 24-11-2016 o 14:07.
Mroku jest offline  
Stary 24-11-2016, 15:31   #12
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
O ile ten Esmer, którego poznała w oczekiwaniu na hrabiego von Krusensteina był całkiem do rzeczy mężczyzną, o tyle gdy zobaczyła resztę "kompanii" z którą miała podróżować, aż westchnęła ciężko. Śmierdziało od nich alkoholem na kilometr i w ogóle wyglądało też, jakby ktoś po pijaku ich dobierał do tego zadania. Ulrika miała tylko nadzieję, że potrafili walczyć nieco lepiej, niż wyglądali. Gdy hrabia ją przedstawił, skinęła tylko głową nowym towarzyszom.

Była wysoką blondynką o pogodnej twarzy, smukłej figurze i dość wydatnym biuście, który czasem przysparzał jej tylko niepotrzebnych problemów, zwłaszcza, gdy miała kontakt z mężczyznami. Ubrana w płaszcz z kapturem odkrywający delikatnie skórzaną kurtę, brązowe spodnie i wysokie buty, z łukiem i strzałami na plecach, od razu zdradzała czym się zajmuje. Uzbrojenia dopełniała siekiera i sztylet wiszące przy pasie, choć Hertz zdecydowanie wolała korzystać z broni dystansowej. Wypchany po brzegi plecak zwisał z jednego z ramion.

Po wyruszeniu, z radością powitała jesienne drzewa i choć to był Las Cieni o którym wszyscy wygadywali przeróżne rzeczy, to cieszyła się, że jest na łonie natury. Tu odżywała, łapała chęć do życia. Mieszczuchy nie wiedzieli, co tracą oddalając się z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej od natury. Pomimo miłości do przyrody, Ulrika przygotowała długi łuk i strzałę, gdy zaczęli zapuszczać się w coraz mroczniejsze zakamarki tej puszczy. Rozglądała się przy okazji czujnie, skupiając na otoczeniu. Było cicho. Za cicho. To zwiastowało nadejście nieszczęścia.

I w końcu się doczekali, gdy z krzaków wyskoczyły ku nim dwa zmutowane zwierzęta. Ulrika nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego, ale nie pozwoliła, by zawładnął nią strach. Zebrała się w sobie i naciągając cięciwę cofnęła się kilka kroków. Celowała w większego, czerwonookiego osobnika.
- Nie wchodźcie mi pod łuk! - Warknęła gardłowo. - Strzelam!
Wstrzymała na chwilę oddech, po czym wypuściła strzałę. Byłoby idealnie trafić w łeb guźca, ale zadowoli się nawet jeśli go tylko spowolni. Zamierzała posyłać strzałę za strzałą i wspierać towarzyszy, aż do skutku.
Rzuty k100: 6, 20, 31

 
Tabasa jest offline  
Stary 24-11-2016, 19:11   #13
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Poszli bez jednookiego do jadalnej izby, w której stał stół nakryty, a na nim wszelkich potraw obficie, zwłaszcza wędlin wybornych, i omszały gąsiorek wina moc dającego. Kozaka zaniepokoił brak towarzysza, ale z uwagi na liczną zbrojną świtę postanowił nie reagować. Pogorszyło by to tylko ich sytuację, całe szczęście hrabia i tak był zdesperowany skoro ich nie wyrzucił. Miał tylko nadzieje, że "tancerki" nie wezmą towarzysza zbytnio w obroty i będzie on jutro zdolny do drogi, a jego plecy będą całe.

Dimitri nasyciwszy pierwszy głód, zadowolony pokręcił wąsem i chwaląc jedzenie
-Wyborny ten półgęsek!, pijmy bracia za naszego gospodarza, Zdrowie hrabiego Dietricha! wiwat!
Mimo, że kozak był słynny z mocnej głowy, tym razem częściowo poległ w boju i chwiejnym krokiem udał się na spoczynek.
Obudzony i wywleczony rankiem, mężczyzna pomarudził pod nosem o łajdakach, ale w duszy cieszył się, że nie wylano na niego wiadra pomyj. Ubrał się tym razem zbrojnie, wciągnął kaftan i nogawice. Następnie na wierzch założył kolczugę a na głowę zaciągnął skórzany hełm.
Z uwagi na lekki ból głowy nie był zbyt skory do rozmowy i również tylko skinieniem głowy powitał nowych towarzyszy. Spoglądając czy jednooki jest cały i zdrowy, a wyglądał dość rześko więc nie trzeba było o nic pytać.

Gdy na drogę wyskoczyły guźce, Dimitri chwilę rozważał, czy również nie sięgnąć po łuk. Ale nawet zwykłe dziki mają grubą czaszkę i skórę, wybrał więc dwuręczny topór.
"strzały tylko je rozdrażnią, przydały by się włócznie "pomyślał, gdy usłyszał krzyk kobiety.
- Jeśli zaszarżują, odskakiwać na boki. Jak się już rozpędzi to nie skręci. Cielsko duże ciąć i walić to cholerstwo.

Kozak czekał spokojnie na bestie, szeroko rozstawiając nogi. Licząc, że "dziki" odstąpią i pójdą w las.
Jednak gdy zaszarżowały to odskoczył na bok i szerokim zamaszystym uderzeniem od góry liczył, że przetrąci im kręgosłup, bądź przynajmniej poważnie je zrani

wyniki: 17,62,21

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 24-11-2016 o 19:32.
pi0t jest offline  
Stary 25-11-2016, 01:46   #14
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację


Oskar lekko zdziwiony automatycznie napiął mięśnie i ścisnął mocniej swoje topory gdy zauważył odprowadzających Jednookiego strażników. Jednak Ci nie podnieśli ani ręki na nikogo innego i potężny norsmen skojarzył to z hrabią i z faktem że mógł czuć się obrażony.

Syn Hinrika już nie raz pił z kompanią i wiedział co się po chłopakach spodziewać więc nie próżnował a że mocną i zaprawioną w bojach głowę ma to długo posiedzieli.
Kolejnego dnia obudził go znajomy ból głowy ale wiedział, że pod czas podróży wszystko zawczasu wywietrzeje.

Mężczyznę z długimi włosami i bródką pozdrowił skinięciem. Szybko stracił nim zainteresowanie zwłaszcza gdy zobaczył Ulrikę. Zwróciła jego uwagę gdyż była bardzo Norsmeńskiej urody dodatkowo miała broń więc może umiała walczyć? Pewnie jak przystoi na kobietę z południa to słabo ale sam fakt był godny od notowania.
Po dłuższym badaniu wzrokiem ciała i uzbrojenia kobiety Oskar odwrócił czym prędzej głowę by blondynka nie spostrzegła, że się jej zbyt długo przyglądał.

Podróż trwała długo, można powiedzieć że za długo. Jak zawsze na kacu.
Gdy weszli do lasu instynkt człowieka z północy odezwał się w Woju. Coś mu się nie podobało za cicho tutaj było a i ptaków brakowało. To podejrzane. Ruszył z tyłu kompanii na przód by przekazać swoje spostrzeżenia temu co szedł pierwszy, kozakowi. Niestety nie doszedł do niego gdyż okazało się, że czas użyć broni którą tak mocno trzymali w ręce.

Pierwsza wystrzeliła dziewczyna. Oskarowi nie trzeba było powtarzać że "pod" łuk się nie wchodzi.
Syn Hinrika miał zamiar czekać aż bestie zblizą się i wtedy pewnymi cięciami swoich toporów miał zamiar zbliżyć się tym, który pierwszy zaszarżuje w jego kierunku. Miał podobny pomysł jak Sapiecha by wpierw odskoczyć i wykorzystać swoją mobilność przeciwko przeciwnikom.


11,41,11



 
Dnc jest offline  
Stary 25-11-2016, 10:22   #15
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Esmer von Bildenstein na zamku pojawił się rano. Przybył do siedziby Hrabiego jak tylko się dowiedział o zbieranej grupie. Od dawna chciał się wyrwać z miasta i ruszyć na szlak.
Po rozmowie z zleceniodawcą już wiedział, że misja jest wyjątkowo ryzykowna i ciężko będzie ją załatwić bez wysiłku. Nie zraził się i jakiś czas później poznał pozostałych członków wyprawy.

Pierwszą była Ulrika. Ponętnych kształtów blondynka. Jak się dowiedział po wymienieniu kilku zdań trudniła się do tej pory łowiectwem. Esmerowi to nie przeszkadzało. Nie był zadufanym fircykiem jak większość szlachciców postrzegano. Fakt, nie krył się ze swoim urodzeniem. Sygnet na palcu zawsze był dobrze widoczny. Herb na tunice wyeksponowany, ale czasem a nawet zazwyczaj w ciepłe dni, gdy nosił zbroję skórzaną nie zakładał jej.

Spotykając się z nową drużyną przywitał ich w swojej zbroi z płaszczem przewieszonym przez ramię, który odsłaniał wiszący na pasie miecz. Gdy się witał wyciągając prawicę można było dostrzec lewak po przeciwnej stronie pasa wiszący. Torba podróżna leżała pod jego nogami a gdy ruszyli zawiesił ją przez lewe ramię.
Szlachcic był miłej aparycji i nie jednej kobiecie się podobał. Po cerze niestety było widać, że czasem lubi się napić co też świadczyło podczas marszu co jakiś czas branie łyków z manierki, którą miał przy pasie z tyłu. Buty wysokie, skórzane nachodziły na jego czarne niegdyś spodnie.

Szlak był spokojny. Próbował parę razy zagadać czy to jedyną kobietę czy któregoś z pozostałych towarzysz. Był miły i nienapastliwy.
Niestety próby rozmów musieli zaprzestać wchodząc w las. Wszyscy dobyli swoich broni.
Otaczająca ich cisza mogła zwiastować tylko jedno. No i się stało po jakimś czasie.

Z gąszczu wyszły jakby dwa zmutowane dziki. Wielkości konia co najmniej. Esmer przełknął tylko ślinę i z mieczem i lewakiem w dłoniach wyskoczył przed towarzyszy. Nie był głupi czy odważny. Chciał zwrócić uwagę bestii na siebie. Żeby nie było. Nie wyskoczył przed celującą Ulryke. Jedynie tak by za plecami mieć solidne drzewo i nie zasłaniać strzelców. Miał plan. Chciał ściągnąć jedną bestie na siebie i w ostatniej chwili odskoczyć by ta z impetem wbiła się w solidne drzewo. Liczył, że tak zamroczona będzie łatwiejszym łupem i zaszlachtować się bez większych oporów da.
Bestie się rozpędzały a on zaczął zwracać uwagę jednego na siebie. Machając rękoma i stając mu na drodze i schodząc ku przeszkodzie.

02, 37, 42

 
Hakon jest offline  
Stary 26-11-2016, 00:45   #16
 
olo19's Avatar
 
Reputacja: 1 olo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znanyolo19 wkrótce będzie znany
Jednooki z rana wziął pełny ekwipunek nie zostawiając niczego przy Jaśminie i udałem się na miejsce zbiórki. Przemilczał całą sytuacje z hrabią do momentu gdy został sam z drużyną. Po czym zaczął wychwalać jak wspaniale ugościł go hrabia, wychwalając go co niemiara jakiej to dobroci doznał od jego służby wczorajszej nocy.

„Szlag by to trafił wszak ten łachudra nieźle mnie załatwił. Mości hrabia służbą się przejął, a by go najgorsze pomioty poszarpały. W dodatku przylepił nam swoje sługi lepiej mieć się na baczności i nic nie pacnąć wszak mogą powtórzyć temu pożal się boże magnacikowi. Ach gdyby tylko tak stanął w szranki jeden na jeden gołymi rękoma o łeb bym skrócił. Może przyjdzie jeszcze czas aby mu się odpłacił teraz trzyma mnie w szachu łachudra wszak Jaśmin u niego został."

W rzeczywistości ukradkiem spożywał cześć swoich racji żywnościowych aby zaspokoić swój głód, w końcu nie jest jakimś pomiotem by jeść to co zaserwował mu mości von Krusenstein. Może dla tego też pozwolił aby Dimitri szedł przodem. Normalnie nigdy nie pozwolił by ktokolwiek inny prowadził pochód w końcu to jego robota, aby wypatrywać i wynajdować wroga w wszelaki sposób. Ponad to on przeważnie wiedział najlepiej którędy podążać. Zapewne to był powód dla, którego te poczwary wyskoczyły znienacka.

„Sprawdźmy co nasi nowi towarzysze potrafią, wszak nie wiadomo jak nasze znajomości się potoczą. Choć po tej krótkiej rozmowie w trakcje podróży nie zrobili złego wrażenia. Zwłaszcza ta ponętna blondynka oj wychędożył by taką. Przyjdzie i na to czas po zadaniu wszak kabza sporo się nabije." Pomyślał Jednooki i odsunął się na bezpieczną pozycję z Lini nacierających gużców. Po czym zaczął celować z kuszy w razie ataku na jego przyjaciół bacznie obserwując całe zjawisko. Gdy zajdzie potrzeba zawsze zdąży wyjąć swój miecz i przebić bebechy zmutanciałych dzików.

86,38,98

 
__________________
"Skoro ludzie to pionki, kim jest król"

Ostatnio edytowane przez olo19 : 26-11-2016 o 00:57. Powód: błędy językowe sorki :/
olo19 jest offline  
Stary 26-11-2016, 14:46   #17
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Grzeczny

„Pierdolony hrabia z jego pierdoloną półsetnią na pierdolonym szlaku!!”
– Grzeczny nie tryskał radością maszerując szlakiem. Jeszcze sobie wymyślił, żeby zwiad pieszo wykonać! To był szczyt głupoty, ale Grzeczny miał świadomość tego, że w siodle siedzi raczej kiepsko. Nie mówiąc już o tym, iż trudno było by znaleźć zwierzę, które chciało by go nosić. Jego potężna sylwetka kryła się w ciężkim płaszczu z byczej skóry, ale on wiedział swoje. Dla tego też maszerował społem z innymi. Starymi druhami i przydupasami hrabiego, których pewnie dla pilnowania zwiadu dołączono im do kompanii. Spokojnie oceniając tych nowych Grzeczny kilkukrotnie sprawdzał czy noże lekko wychodzą mu z umiejscowionych w różnych miejscach pochew. „Noży nigdy dosyć” mawiał jego ojciec i Grzeczny w tym przypadku się z nim zgadzał.

Las okazał się gorszym wyzwaniem, niż Grzeczny myślał. Wolał miasta, w najgorszym przypadku szlaki. Knieja była mu obca. Czując się nieswojo szedł czujniej niż zwykle. Do chwili, kiedy z jakiegoś matecznika wyległy dwa przerośnięte, kostropate dziki. Dziki, które wnet zaszarżowały na kompanię! Grzecznemu przed oczyma przemknęła scena sprzed lat z targu bydła, gdzie potężny byk wyrwał się poganiaczom bydła i zaszarżował na okalającą go ludzką tłuszczę. Bydle większe od tych guźców o połowę mknęło wprost na Grzecznego, który nie ustąpił rozpędzonemu skurwielowi. Pamiętał jak w ostatniej chwili zszedł z linii ataku i chwycił łeb skurwiela za dwa ogromne rogi, którymi tamten chciał otworzyć mu trzewia. Pamiętał oczy bydlęcia, które w ten czas pojęło, że spotkało na swej drodze gorszego drapieżnika. Pamiętał ból napiętych do granic wytrzymałości mięśni kiedy skręcał mu kark wykręcając rogi, choć sam ciężar zwierzęcia pchał go do tyłu. I pamiętał trzask, który zakończył jego żywot. Lata temu. Kiedy Grzeczny nie miał jeszcze swej masy i umiejętności. I płaszcza. Teraz Grzeczny nie tarmosił by się z nim tyle czasu.

Mało myśląc Grzeczny stanął gotów powtórzyć swój wyczyn sprzed lat. Nie sięgnął ni po miecz, który przeciwko masie atakujących stworzeń był niczym żądło osy. Nie sięgnął po żaden z noży ni po solidną siekierą z obuchem. Chciał mieć wolne ręce. Czekał nie wchodząc w drogę kompanom. Czekał świadom tego, że jeśli zwierzaki przebiją się przez jego mężnych kompanionów i nie padną pod gradem strzał w których skuteczność Grzeczny mocno wątpił, pozostanie mu powtórzyć wyczyn sprzed lat. Tyle, że od tamtego czasu Grzeczny przybrał znacznie na wadze. A wagę tę tworzyły dziś same dręczone w codziennych ćwiczeniach mięśnie.

Mięśnie, które teraz miały znaleźć sobie wyzwanie…




[40, 16, 28]

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 26-11-2016, 16:48   #18
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Ulrika wypuściła strzałę, która ze świstem przecięła powietrze, przelatując obok ramion Dimitriego i Oskara i wbiła się w oko większego z guźców. Zwierzę żachnęło paskudnie z bólu, ale nie zwolniło, a rana jakby wtłoczyła w jego wielkie cielsko nowe siły. Guziec zaszarżował na Sapiechę i Hinriksona, jednak obaj wojownicy byli już przygotowani. Kozak wyczekał odpowiedni moment i spuścił ostrze swego topora, odskakując. Stal weszła głęboko w porośnięte gęstą szczeciną ciało guźca, rozbryzgując ciemną krew i niemal wyrywając mężczyźnie broń z ręki. Zraniony ciężko w grzbiet guziec, napędzany adrenaliną zaszarżował raz jeszcze na Oskara, a ten wykorzystując podobną taktykę do Dimitriego ciął swoimi toporami przez paskudny, zmutowany łeb zwierzęcia. Trysnęła krew, a guziec zakwilił przeciągle, po czym padł na ścieżkę. Jego cielsko drgało jeszcze moment w przedśmiertnych konwulsjach, po czym znieruchomiało.

W tym samym czasie, obok trwała potyczka z drugim ze zwierząt. Esmer miał całkiem dobry pomysł, odciągając mniejszy okaz od swego pobratymca. Guziec wziął rozpęd i natarł na szlachcica, a ten w ostatniej chwili uskoczył, pozwalając zwierzęciu wbić się z całym impetem w szeroki pniak drzewa za sobą, aż opadły ostatnie, jesienne liście. Szlachetka nie czekał, tylko ciął stwora przez szeroki grzbiet. Jednooki posłał ku niemu bełt, jednak z jakiegoś powodu chybił - chyba zabrakło dobrze przycelować, gdyż pocisk zniknął gdzieś w krzakach, minąwszy o kilka dobrych centymetrów łeb mutanta. Przepatrywacz jednak nie zraził się takim obrotem sprawy, tylko chwycił za swój miecz i doskoczył do guźca, tnąc go i otwierając szerokie, krwawe rany na jego ciele. Zwierzę skomlało z bólu, próbując otrząsnąć się z oszołomienia, jednak było już za późno. Ostrza obu mężczyzn i strzała Ulriki zakończyły żywot drugiego z mutantów. Grzeczny tymczasem stał sobie z tyłu i nawet się nie rozgrzał.

Walka skończyła się szybko, a wy nie daliście spaczonym Chaosem zwierzętom żadnych szans. Adrenalina opadała, oddech powoli się uspokajał. Ulrika zgarnęła swoje strzały z trucheł, a Jednooki odnalazł pośród nagich krzewów swój bełt. Nie mając tu nic więcej do roboty, ruszyliście w dalszą podróż.


Czujni i przygotowani, maszerowaliście wśród jesiennych drzew kolejne dwie godziny, nim zaczęło się ściemniać. Co jakiś czas słychać było dalekie, odbijające się echem ponure krakanie, poza tym jednak było cicho. Droga wiodła serpentynami, wznosiła się, opadała, zakręcała, aż w końcu trafiliście na coś, co wzbudziło wasze zainteresowanie. Między drzewami odnaleźliście bowiem pozostałości... schodów wiodących donikąd. Pozostałości po jakimś budynku, może wieżyczce strażniczej. Świadectwo upływającego, nieubłaganego czasu. Relikt przeszłości.


Wieczór wisiał wam nad głowami, trzeba było odpocząć. Lepszego miejsca na nocleg nie było sensu szukać zwłaszcza, gdy biorąc warty, okolicę można było obserwować z poziomu schodów.
 
Mroku jest offline  
Stary 26-11-2016, 17:45   #19
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Nie mieli większych problemów z pokonaniem rozjuszonych dzików, a po wypuszczeniu strzał Ulrika przyglądała się towarzyszom, którzy jej bliższego wsparcia już nie potrzebowali, gdyż radzili sobie bardzo dobrze sami.
- Oby tylko tacy przeciwnicy na naszej drodze do Bredy - powiedziała, wyłuskując strzały z ciał zwierząt, choć zdawała sobie sprawę, że aż tak łatwo z ich zadaniem to nie będzie.

Niedługo później wyruszyli, a las zdawał się być coraz bardziej ponury. Łowczyni nie dostrzegała żadnej zwierzyny łownej, zatem ta musiała padać ofiarą złowieszczych stworów, które ponoć zamieszkiwały najgłębsze zakamarki Lasu Cieni. To miejsce obrosło w najczarniejsze legendy, ale wolała się o tym nie przekonywać na własnej skórze. W końcu dotarli do dziwnych schodów pośród drzew i gdy zarządzili nocleg, Ulrika pomogła kompanom pozbierać drwa i rozpalić ognisko. W międzyczasie sprawdziła, jakie specjały otrzymali od hrabiego na drogę, a gdy odkryła zabezpieczone odpowiednio kurze jaja, aż się do siebie uśmiechnęła.

Rozgrzała patelnię i wbiła je, czekając, aż się zetną. Gotować lubiła i ponoć umiała, więc towarzysze będą mogli się o tym przekonać na własnej skórze. Doprawiła nieco ziołami, które matka jej dała na drogę i wygrzebała z torby podpłomyki, rozdając kompanom.


Chwilę później wymieszała jajka na przyjemnie pachnącą papkę i spróbowała, czy jest gotowe do jedzenia. Było.
- Jajecznica gotowa, częstujcie się - powiedziała i pierwsza nałożyła sobie na talerz z wielkiej patelni niewielką porcję.
Gdy tak jedli, spojrzenia Ulriki i tego wielkiego norsmena... Oskara jeśli się nie myliła, spotkały się, zatem kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Posturą przypominał jej ojca, choć Albrecht był zdecydowanie bardziej rozmowny.
- Jak myślicie, co nas czeka w Bredzie? - Zapytała, żeby nieco rozruszać towarzystwo. Przecież nie będą jeść w milczeniu. - Hrabia mówił, że ponad stu jego ludzi zaginęło. Jeśli wpadli w jakąś zasadzkę i nie żyją, to ilu tych wrogów musiało być... Strzał mi zabraknie. - Pokręciła głową, uśmiechając się lekko, ironicznie.

Po skończonym posiłku przyszła pora omówić kwestię wart, zatem łuczniczka zgłosiła się na ochotnika.
- Mogę stanąć jako pierwsza. A potem... - Spojrzała na Oskara i uśmiechnęła się półgębkiem. - Przyda mi się, żeby ktoś mnie rozgrzał, w końcu wieczory są już takie zimne.
Nie dała jednoznacznie do zrozumienia, co oznaczało według niej "rozgrzanie", zatem jeśli Nors nie wyrazi zainteresowania - w co mimo wszystko wątpiła - nie wyjdzie na jakąś pierwszą lepszą puszczalską. Poza tym jeśli miała zabawić w tej bandzie na dłużej, dobrze byłoby mieć kogoś, komu mniej lub bardziej można było zaufać. Tak gdyby przyszło co do czego. No i się rozgrzać zimnymi wieczorami, rzecz jasna. W końcu każda kobieta miała swoje potrzeby.
 
Tabasa jest offline  
Stary 26-11-2016, 18:29   #20
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
strzała przeleciała dość blisko, kozakowi wydawało się wręcz, że usłyszał jej świst. Ale nie było, czasu na rozmyślania. Bestia została trafiona, zarzuciła łbem i zaszarżowała. Dimitrii odskoczył ryknął przeraźliwym głosem
-Poczynajcie, bracia!
i wbił topór w łeb stwora. Wykrzywili gęby w szkaradnym grymasie gdyż pęd stwora niemal wyszarpnął mu broń i wytrącił z równowagi. Ale ku nie małemu zdziwieniu kozaka bestie nie wytrzymały ani pół pacierza, nie robiąc nikomu najmniejszej krzywdy.
- Dobra nasza mruknął z zadowoleniem mężczyzna
- Słowa uznania za ten strzał. Bestia szarżuje, a oko jej wybiło. Nie jesteście niewiasto tylko towarzyszką szlachcica jak widzę. Przyjaznym słowem skierował się do Urliki, gdy ta już doskoczyła do bestii i wyciągała swą strzałę.
-trzeba będzie hrabiemu wspomnieć, żeby i lasy swoje przetrzebił, dzień drogi od jego włości takie stwory mu ganiają zwrócił się jeszcze do Esmara, jednocześnie odrąbując jeden z kłów bestii jako dowód w sprawie
- przydało by się truchła spalić/zakopać, ale brak ku temu czasu i oleju. Ruszajmy. powiedział na koniec "rozniosą tą zarazę, źle się tu dzieje, zaniedbane ziemie, zły znak" pomyślał, ale nie podzielił się obawami z resztą.


Gdy dotarli do pozostałości po starej budowli, powoli zaczęło już zmierzchać. Miejsce wydawało się całkiem dobre, częściowo odsłonięte. Kozak z zadowoleniem spoglądał gdy kobieta szykowała się przyrządzeniem posiłku. Mógł w tym czasie rozejrzeć się po najbliższej okolicy, sprawdzić czy nie ma śladów drapieżników. Pomoc w rozpalaniu ognia i rozłożeniu namiotów. Jako, że nie było widać fragmenty piór, kości, krwi. Był zadowolony, szczególnie gdy poczuł jajecznicę. Siadając na większy konarze poczęstował się jedzeniem, kiwając z uznaniem głowy. Gdy już zjadł wytarł wąsy rękawem i na słowa Urliki skierowane do Oskara
- z Wami w drogę można ruszać, na stepach się chyba Wasza rodzina chwała, wroga ustrzelicie, jadło naszykujecie, a i rozgrzejecie. kozak zaśmiał się pod koniec życzliwie.


- 160 ludzi, tak nam hrabia powiedział, cóż najpewniej pełno trupów i spaloną ziemię. Od jutra powinniśmy zejść z głównych szlaków, iść ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta, ewentualnie, bocznymi traktami.
- Dziękuje za jajka raz jeszcze, rozstawie teraz potrzaski, uważajcie gdzie chodzicie w nocy za potrzebą. Ja wezmę wartę ostatni, nim zacznie świtać.
Kozak przed spoczynkiem rozstawił trzy potrzaski w wybranych przez siebie miejscach.

Następnie wyczyścił swoją broń i udał się na spoczynek. Miał tylko nadzieje, że dobrze robi nie udając się z towarzyszami w swoją stronę, wszak za 20 koron długo by mogli zabawić w karczmach i z dziewkami nie ryzykując gardłem, a hrabia ma teraz własne problemy. W końcu zaginięcie 160 ludzi i niespokojni kupcy są ważniejsi od pościgu za kozakiem, choć pewnie uznał by ich za zmarłych i mieli by spokój.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172