lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Łowcy Nagród (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16657-warhammer-lowcy-nagrod.html)

xeper 03-04-2017 20:50

Po dokonaniu szybkiego pochówku Bretończyka i części jego ekwipunku, pozostała czwórka wraz z psem ruszyła dalej, jak najbardziej wystrzegając się głębszych partii bagna, w których mogła kryć się poraniona poczwara lub członkowie jej rodziny. Na szczęście poza pijawkami sporych rozmiarów do momentu opuszczenia grzęzawiska nie napotkali nic, co mogłoby wzbudzać niepokój. Teren wzniósł się nieco i osuszył, wokół z rzadka rosły drzewa. Strumień płynął teraz w solidnym korycie, którego kamieniste brzegi porastała brunatnozielona, wysoka trzcina. W zaroślach hałasowały ptaki.

Przeszli spory kawałek brzegiem, wśród coraz gęstszego lasu. W pewnym miejscu koryto strumyczka przechodziło ze skarpy w delikatną piaszczystą łachę i tam, nie dalej jak dziesięć metrów od brzegu, skryta pod koronami kilku niebosiężnych sosen stała drewniana wiata. Nie dziwota, że latając wysoko po niebie nad okolicą, Berthold jej nie zauważył. Na piaskowej łasze wyraźnie było widać ślady łodzi i kilku par stóp.

Lord Melkor 06-04-2017 13:43

Przygnębiony śmiercią bretończyka Berthold miał nadzieję, że byli na dobrym tropie. Przekrzywił głowę i przyjrzał się wiacie jak czujny drapieżnik.

- Może niech jeden z nas się podkradnie i da sygnał reszcie, Maximilian? Rudy, wyczuwasz tam kogoś? - Jego wyszkolony pies był nauczony dawać znak, jak wyczuwał kogoś w pobliżu.

xeper 07-04-2017 10:48

Ani pies, ani nikt inny nie sprawiał wrażenia, jakby coś miało być nie tak. Szopa stała cicha i samotna pod drzewami. Gdzieś na gałęzi kwilił ptaszek. Na drzwiach znajdowała się sporych rozmiarów kłódka, ale przecież nikt nie zamierzał być subtelny. Kilka solidnych uderzeń wystarczyło, żeby drzwi ustąpiły.

Wnętrze było ciemne, pozbawione okien. Światło wpadało tylko przez otwarte drzwi. Niemal cały środek pomieszczenia był zawalony skrzyniami, beczkami i workami, bezładnie rzuconymi na kupę, tak jakby towar składano w pośpiechu. Wiele z pakunków było opatrzone znakami handlowymi i wypalonymi markami, tworząc mozaikę własności przeróżnych gildii, kompanii, rodzin i manufaktur. Pomiędzy towarami roiło się od much, a na podłodze i ścianach pełno było różnorakiego robactwa.

Tymczasem w Delberz

Mężczyzna otarł krwawy pot z czoła i odrzucił w kąt pokrwawione szmaty. Miłosiernie zakryły to, co pozostało z zamordowanego przed chwilą dziecka. Krew pięcioletniej mieszczańskiej córki okrywała ciało demonologa i tworzyła skomplikowane wzory na podłodze i ścianie. Mag klasnął w dłonie i w tym samym momencie zapłonęły cztery trupioblade świece, rozmieszczone wokół wymalowanego krwią okręgu.

Z ust demonologa popłynęły niezrozumiałe, niemal niemożliwe do wymówienia słowa o dziwnym, nierytmicznym akcencie i tonacji. Inkantując, mag co jakiś czas wykonywał skomplikowane gesty dłońmi. W miarę jak nucił, w krwawym kręgu materializowała się zielonkawa mgła. Gdy przybrała humanoidalny, jeszcze nierozpoznawalny kształt, mag umilkł.

- Yashtan! Ya! Hakka! Laaia! - zakrzyknął w stronę przyzwanej istoty, a ta kiwnęła czymś co mogło być głową.
- Rozumiesz naszą mowę? - zapytał mężczyzna. Istota skinęła. - Będziesz mi służył, a w nagrodę dostaniesz to co chcesz. Teraz jesteś słaby, ale życie śmiertelników da Ci więcej mocy. Więc leć! Miasto jest Twoje!

Pstryknął palcami. Gwałtowny podmuch wiatru zgasił świece i rozchylił okno. Demoniczna istota wyleciała z kręgu i zniknęła za oknem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:48.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172