Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2017, 12:23   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP] - Kres horyzontu

„Kres horyzontu”




Barka sunęła niespiesznie mijając łagodne pagórki zarośnięte dzikim zbożem, trawami i kosodrzewiną. Spośród porastających brzeg rzeki tataraków co rusz wyrywała się spłoszona prowadzonymi na barce rozmowami kaczka. Łopocząc podlatywała kilkadziesiąt kroków i znów kryła się pośród mokradła. Ciepła letnia bryza nie zachęcała do nadmiernego wysiłku. Spokojna okolica usypiała a sielskie otoczenie skłaniało do leniwych rozważań nad błogością wiejskiego żywota. Kilku pasażerów „Rutki”, barki należącej do starego i ślepego na jedno oko szypra który kazał się zwać Oswaldem, nie potrafiło jednak zaznać spokoju. Ich wzrok wbity był w horyzont, który zdobiło kilka ciemnych smug dymu.

- Te kurwie syny bokiem poszły, nie macie się co turbować! – wesoło zawołał Oswald widząc kierunek ku któremu mknęły spojrzenia jego pasażerów. Nie uzyskał żadnej odpowiedzi, bo i co było gadać? Zarzekać się, że się nie martwili hordą dzikich plemion zielonoskórych, którzy jak co roku łupili graniczne ziemie? Przyznać się, że nie to jedynie ich martwi? Każdy z nich miał swoje na sumieniu i każdy miał własny powód, by wywalczyć sobie miejsce na pokładzie „Rutki”, która teraz niespiesznie sunęła rzeką, ku krańcowi cywilizacji? Zapłacili za ten rej krocie, ale dzięki temu udało im się ocaleć, co w tej zapomnianej przez bogów i ludzi krainie było miarą sukcesu. Każdy niósł w sercu własne nadzieje.


Pamiętali jednak, że słowo „nadzieja” pochodzi od słowa „nadziać się”…

***

Teren wokół rzeki z upływem czasu wzniósł się nieco. Zbocza niewielkich, porośniętych jałową kosodrzewiną, wzgórz chyliły się ku meandrującej rzece zmuszając Oswalda do czujnego stania przy sterze. Jego czterech pomocników siedziało na wioślarskich ławach z umiarkowaną uwagą nasłuchując poleceń szypra, które padały warkliwe celem skorygowania kursu. Barka raz czy dwa skrzypnęła ocierając się o jakieś niewidoczne przeszkody, których nawet doświadczony szyper nie wypatrzył. Spłoszone dwa rumaki stojące w jej śródokręciu uspokoiły się szybko. W przeciwieństwie do ludzi, którzy stłoczeni przy obu burtach spoglądali na kolejne jary i mijane zarośnięte trzcinami i karłowatymi olchami parowy wypatrując zagrożenia. Napięcie rosło od chwili jak utracili ciemny dym wojennej pożogi z oczu. Brak widocznych oznak zagrożenia niepokoił. Nie było zasadzki zielonoskórych, którzy w corocznej rejzie spadli na ludzkie sadyby. Nie było dzikich bestii sunących nad ludźmi na swych błoniastych skrzydłach wypatrując łatwego łupu. Nie było nawet zeugla, skrytego w odmętach brudnej rzeki, gotowego szponem swym ściągnąć w jej odmęty nieostrożnego podróżnego. Był spokój i cisza. Rzecz, do której trudno było przywyknąć w Księstwach.

- Do Ustoi już niedaleko pany. Tam se dychnieta.
– Oswald uśmiechnął się zza swego sterowego koła pogodnym wzrokiem omiatając swą trzodę. To był dlań opłacalny rejs, bo każdy z nich zapłacił mu z góry po pięćdziesiąt złociszy. Byle dalej z Urmgardu na który ruszała cała zielona horda. Ustoia skryta wśród wzgórz i trzęsawisk, była ostatnią ludzką sadybą na szlaku. Dalej były już tylko nieprzebyte mokradła i morze. Oswald nie raz już tu bywał i cieszył się ze spokojnego rejsu. W Księstwach nie należał on do rzeczy częstych…

- Spodoba wam się w Ustoi, nie ma co! – zadowolony kontynuował swój monolog niepoprawny optymista. – Tamój i o robotę nietrudno. Popytacie ino o Bileua a wnet coś wam znajdą. – widząc kilka zaciekawionych spojrzeń Oswald zamilkł na chwilkę, budował napięcie. – Bileua to tamtejszy rządca. Faktorie niegdyś miał, ale że mu się powiodło, warsztaty otworzył, kamieniołom ma a że najbogatszy w okolicy, to i rządzi. Swój chłop! Tam se spokojnie przycupniecie i przeczekacie rejzę a jak łeb macie na karku wnet se odbijecie koszt rejsu. Spodoba wam się, mówię to wam!

Dla podkreślenia ważkości argumentów strzyknął śliną za burtę a dwóch z jego pomocników potakująco kiwnęło głowami. Widać i oni już gościli w Ustoi.

Rzeka rozszerzyła się nieco, tylko po to by ukazać wyłaniający się zza zakrętu kamieniołom, o którym szyper raczył był wspomnieć. Głęboki parów chronił ostrokół przed którym smętnie przysiadło trzech oprychów, którzy na widok płynącej barki unieśli się ze swych legowisk. Obwieszeni bronią sprawiali wrażenie, jakby gotowi byli użyć jej w każdej chwili a jeden podszedł do sznura i szarpnął go w ruch puszczając donośny dzwon, który swym brzmieniem przestrzegł cały kamieniołom o możliwym zagrożeniu. Na palisadzie wnet pojawiło się kilku innych oprychów, lecz sunący z taczkami po drewnianych, obrastających ścianę kamieniołomu pochylniach robotnicy nie przerwali swej roboty. Im płacono od urobku, nie od głowy. Widok, który ukazał się podróżnym pozwalał zweryfikować ich poglądy na temat Ustoi. Kamieniołom był duży, pracowało w nim z pół setki ludzi, chronionych ostrokołem. W zasadzie to już była osada. Skoro to była część Ustoi, to w mieście nie mogło brakować zajęcia.

- Oooo! To mój kum! – Oswald ucieszył się machając do jednego ze strażników i krzycząc doń na całe gardło – Hej!! Rudy!! Zatrzymam się w „Szalonej Mou!”, wpadnij wieczorem, pogadamy!

Jeżeli ów Rudy był wśród strażników, skrył to skrzętnie. Żaden z nich nie dał po sobie znać, iżby cieszył się na widok barki Oswalda, lecz nie dało mu to do myślenia, pomimo wyraźnych powątpiewających spojrzeń pasażerów. Oswald nie zmieszany ruszył kołem sterowym wyprowadzając barkę na śródrzecze. Od strony kamieniołomu do płynących barką dotarł śmiech strażników w kamieniołomie. Ktoś musiał rzec coś dowcipnego, ale nie dało się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia, że dotyczy to podróżujących barką ludzi.

Późne popołudnie kładło się już cieniem na zboczach głębokiego jaru, którym meandrowała rzeka, gdy oczom podróżnych ukazała się w swej całej krasie Ustoia. Gród wzniesiony na przylegającym do rzeki wzgórzu otaczał prawdziwy kamienny mur, co przy bliskim kamieniołomie nie musiało dziwić, ale zważywszy że były to Księstwa Graniczne nieco dziwiło. Drewniana strażnica strzegła wejścia z podgrodzia, gdzie rozsypane w bezładzie wyrastały skromne, kryte strzechą domki. Te zaś otaczał drewniany i nowy ostrokół. Osada była solidnie jak na miejscowe warunki obwarowana. Podobnie jak przystań skryta we wgryzającym się w zbocze wzgórza jarze. Dwa drewniane pomosty gwarantowały miejsce do cumowania łodzi, kilka prostych łódek zresztą kołysało się na lekkiej fali przypływu. Z pomostów droga wiodła na plażę i brzeg, jednakże ten również otaczała palisada za którą widać było drewniane schody i towarowe windy, pozwalające dostarczać towar do grodu. Palisadę chronił nowy częstokół. Nad wszystkim górowała drewniana, zawarta w tej chwili brama, przy której kołysał się pokaźnych rozmiarów wiekowy szyld z urąbanym rogiem, opisany nazwa osady „Ustoia”. Cóż, kiedyś, zważywszy na wyraźnie widoczne stare uszkodzenie, osada musiała zwać się „Ostoia”, ale i to były zamierzchłe dzieje. Po obu stronach bramy na drewnianych słupach wisiały smętnie dwie żelazne klatki strzegące w swych trzewiach skazańców. Na jednej przysiadły już dwa kruki zaciekle walcząc o swą schedę.

- No! Jesteśmy na miejscu! – krzyknął rozradowany Oswald sprawnie kierując barką do pomostu. Niesiona prądem sunęła powoli, lecz pewnie przybiła burtą do pali a dwaj pomocnicy szybko rzucili i zaciągnęli cumy, gdy drudzy już ustawiali pomost. Na brzegu nic nie przeszkadzało stadu kur w walce o odkrytego robaka. Burek leżący na piaszczystym brzegu leniwie zamerdał ogonem, zaś na palisadzie, nad bramą, pokazała się sylwetka strażnika. Ogorzałe oblicze nosiło ślady kilku potyczek, więc nie było wątpliwości, że znajduje się na odpowiednim miejscu. Zawiadomieni zapewne przezeń jego towarzysze również ukazali się dotychczas skryci za palisadą, ale ważniejszym był fakt, iż co najmniej pięciu z nich miało naładowane kusze, gdzieś mignął wylot rusznicy a nawet krasnoludzkiego arbaleta.

- Hej! To ja! Oswald! – krzyknął ku bramie szyper po czym wyskoczył na pomost a jako pierwszy dołączył doń Ponurak. Ponurak był jednym z podróżnych, ale że przez całą drogę wyrzekł raptem ze dwa słowa a miał przy tym obrzydliwy zwyczaj dłubania w nosie i wyjadania swoich zdobyczy, nie cieszył się popularnością wśród podróżnych. Jednak co mu trzeba było oddać, zawsze był pierwszy, gdy trzeba było coś zrobić. Teraz też pierwszy wyskoczył na pomost zaraz po Oswaldzie i wyciągnął pomocną dłoń, by pomóc wyjść uradowanym odmianą wierzchowcom.

- Co to za jedni Oswald? Nie lubimy tu nieznajomych! – krzyknął ktoś ze strażnicy, tak jakby dotychczasowy komitet powitalny mógł dawać jakikolwiek cień wątpliwości w tej materii. Oswald ruszył ku plaży przodując kroczącym jego śladem podróżnym. Z klatki w której wciąż ktoś walczył o ze śmiercią odezwał się szyderczy rechot. – Spierdalajcie nim was zabiją – powiedział więzień, lecz nikt na jego słowa nie zareagował jak trzeba.

- Cóż to za obyczaje? Przeca nie pierwszy raz tu przybywam Hans! Nie poznajesz mnie? To uciekinierzy… - Oswald chciał rzec coś jeszcze, ale niecierpliwy Hans sam wszedł mu w słowo – Zamknij mordę parszywcu! Niech sami się opowiedzą. My tu w Ustoi nie chcemy kłopotów, zwłaszcza od czasu jak w okolicy Ragnar się pojawił i pociął z naszym księciem!

- Macie teraz księcia?
– w głosie Oswalda niedowierzanie walczyło o palmę pierwszeństwa ze wesołością. – No to teraz…

- Powiedziałem zamknij się! Niech sami mówią, wnet się okaże co to za szumowiny i czy aby nie są od Ragnara, bo już nas przestrzeżono i wiemy co jest na rzeczy. Niech sami gadają! No! Który pierwszy!? I łapy z dala od broni! – dowodzący strażą na bramie wyraźnie nie żartował a i Oswaldowi zrobiło się nieswojo. Zwłaszcza, gdy do tej przemowy włączył się zamknięty w klatce więzień śmiejąc się szyderczo i wołając – Głupcy!

Ponurak ruszył do przodu, lecz wnet wstrzymał go wypuszczony zza palisady bełt. Wszedł w miękkie, pod mostkiem, powalając go na kolana i wyrzucając z jego ust fontannę krwi i gardłowy charkot. Padając na ziemię konwulsyjnie zaczął szarpać nogami, ale każdy wiedział doskonale, że już po nim. Nie błagał o pomoc, nikt mu jej nie udzielił. Za późno było oczekiwać na takie błaganie. Śmiech w klatce wszedł w szalony tembr radosnego skowytu. Dla kogoś zamkniętego w klatce i skazanego na głodową śmierć, śmierć innej osoby musiała zdawać się radosnym zrządzeniem losu. „To nadal nie ja! To wciąż nie ja!”

- Stójcie w miejscu, ręce na widoku i każdy po kolei sprawi co za jeden. Jeno ja od razu rzeknę, że przybłędów nam tu nie trza. Każdy kto ma jaką broń zdeponuje ją u mnie, jeśli dane mu będzie wliść. Dwa, musi być was na to stać, bo myto za wejście to pięćdziesiąt złociszy! Nie możecie mieć przy sobie żadnych kosztowności ni gotowizny większej niż sto złociszy. Naddatek też zdeponujecie u mnie a ja go wam zwrócę, gdy wyjeżdżać będziecie … - jego słowa doprowadziły skrytego w klatce obwiesia do łez radości. Ten to miał nadspodziewany ubaw – ...ale nim do tego wszystkiego dojdzie gadajcie jakie są plany Ragnara i coście za jedni?

W powietrzu zawisły rzucone pytania. Grupa podróżnych stała w miejscu zastanawiając co rzec na takie dictum nie odrywając oczu od wymierzonej w nich broni.

Ciszę burzył jedynie chrapliwy, dochodzący z klatki chichot. I krakanie siedzącego na drugiej klatce kruka…



[Proszę Icariusa o nie pisanie i kontakt na PW]



***


Reguły sesji:


* Prowadzący: Bielon
* Kwestia konwencji: BielHekowy heros-slowfood. WFRP. Księstwa Graniczne
* Kwestia zgodności z settingiem: Wszelkie materiały kanoniczne zachowują ważność, data rozpoczęcia przygody to jesień w rok po najeździe Archona. Moja interpretacja settingu jest moją interpretacją settingu. A świat jest taki, jaki jest, sami wiecie lekko nie ma.
* Kwestia zastosowania mechaniki: W tej sesji opieramy się na logice i zdrowym rozsądku, wszystkie rzuty wykonuje MG lub zdesperowany Gracz. Gramy korzystając z mechaniki. WFRP 2ed. Mechanika rozstrzyga kwestie sporne, przy czym spory z MG rozstrzyga MG. O konieczności odwołania się do niej decyduje MG.
* Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy: Gracze mają nieograniczoną swobodę, jednak opis konsekwencji ich czynów leży w gestii MG. W niektórych (sami sprawdźcie jakich) sytuacjach gracze wchodzą w interakcję za światem na opisanych zasadach i sami opisują skutki niektórych swoich czynów. Proszę, na bazie doświadczeń z sesji poprzednich, o wstrzemięźliwość.
* Kwestia relacji wewnątrzdrużynowych: To jest życie, więc konflikty w drużynie są akceptowane, choć nie patrzę już na nie tak przychylnym okiem jak niegdyś. Fabularnie uzasadnione są zawsze zasadne. W sumie zaś radzę pamiętać, że to nasze sesje. Drużyny tu wszak nie ma…
* Kwestia częstotliwości postowania: Tempo postowania ustalamy na jak najczęstszą. Dbajcie jednakże o nie spowalnianie rozgrywki. W niektórych sytuacjach zdarzyć się może, że częstotliwość postów będzie większa. Lub mniejsza. Myślę więc, że 2 posty/tydzień to odpowiedni rytm. Nie bądźmy minimalistami. Ja postaram się nie być. Wolał też będę postować krócej a częściej. Prosił bym o zachowanie tej rytmiki: post MG, dzień (24h) na odpowiedź Graczy, post MG w przedziale 24h-48h po poście ostatniego Gracza. Bym miał czas przemyśleć co napisaliście. Zaznaczam jednak, że z racji spraw rodzinnych może być tak, że zniknę. I później się pojawię równie nagle. W takiej sytuacji poczekajcie na mnie bez kwękania. Wracając wrócimy do rytmiki i zostaniecie o moim powrocie poinformowani.

UWAGA: Przez 24h każdy z Graczy pisze ze spokojem. Jednak po upływie owych 24h postać każdego z niepiszących może zostać przez innych Graczy wykorzystana; z uwzględnieniem jej charakteru i natury; bez prawa kwękania „Ja bym tego nie zrobił”, „Ja bym tam nie poszedł”, „Ja bym tego nie powiedział”. Pamiętajcie o tym i zmieśćcie się w tych 24h. Albo ryzykujcie…
* Kwestia preferowanej długości postów: Długość się liczy mniej, ważniejsza jest jakość a najważniejszy MG. Gracze piszący posty jednolinijkowe są mile widziani, w charakterze mięsa armatniego. W końcu trzeba zapracować na tytuł "Rzeźnik". Jednak 5 stron opisu blasku księżyca lub wariantowych przemyśleń czy też ekwipunku jest widziane równie mile.
* Kwestia poprawności i schludności notek: Żadnych emotek, psują mój nastrój. Polski język zawsze mile widziany.
* Kwestia zapisu dialogów: Dialogi piszemy. Kursywą oraz poprzedzamy myślnikiem. Najlepiej.
* Kwestia zapisu myśli postaci: Jeżeli znajdzie się postać decydująca się na myślenie to myśli postaci zapisujemy wybranym przez MG kolorem czcionki - czarnym. Myśli poza tym zaznaczamy z obu stron tyldą oraz piszemy kursywą. Lub inaczej, choć lepiej nie.
* Kwestia podpisy pod notkami graczy: Wyłączamy podpisy w notkach sesyjnych. Jeśli to możliwe. Lub nie, jeśli nie. Wówczas można umieszczać w podpisach pochlebne opinie na temat MG i Forum. Lub inne. Pochlebne mniej.
*Walki w grze: Rzecz bardzo ważna. Chciałbym byście pamiętali, że walka to ostateczność. To sposób rozwiązania konfliktu, gdy wszelkie inne metody zawiodły. A walkę wygrywa nie ten który zabije przeciwnika, tylko ten, który przeżyje. W walce można wszak zginąć i wierzcie mi, może się to stać waszym udziałem w tej sesji. Nie życzę wam tego. Wy sobie, jak sądzę, również tego nie życzycie. Pamiętajcie więc o tym dobywając broni. Bo moi NPCowie dobywając jej iść będą zwykle na pewniaka. Bo też chcą żyć. Czego i wam życzę z całego serca…


*************************************
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 07-06-2017, 14:35   #2
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Błędny rycerz, zwany Rodrykiem Milczącym, był solą bretońskiej ziemi. Syn rodu szlacheckiego, którego ziemie były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Prawdziwie błękitna krew płynęła w jego żyłach, ale nie obnosił się z tym wszem i wobec. W końcu co ma się chwalić przed hołotą, której los był mu bardziej obojętny niż los kundla, który przybłąkał się jakiś czas temu do niego. Reksio, bo tak nazywał się pies, był oddanym towarzyszem. Tak samo jak Ogryzek - koń, który był nie tylko wspaniałym wierzchowcem i przyjacielem.

Widząc jakie zwyczaje tu panując, uniósł lekko tarczę, tak by nie dosięgnął go jakiś zbłąkany bełt. W końcu miał pokonać dziewicę, zdobyć smoka...a może na odwrót. Nie było to teraz ważne. Prostak za palisadą nie dość że, chciał pieniędzy to i broń miało się mu zdać. No żesz w mordę.

Nie zamierzał ani zdawać broni, ani płacić bękartowi portowej dziwki ale widok broni powstrzymał go od komentarza. Sama myśl, że miałby się z tym kundlem targować czy też prosić o wpuszczenie, urągała jego dumie.

Stał więc dumnie, schowany za tarczą i czekał na dalszy rozwój wypadków.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 07-06-2017, 15:37   #3
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Semen podkręcił wąsa. Obwieszony był bronią niczym bliźniak strażników mijanych po drodze. A może i bardziej. Jedną szablę przy boku miał, a druga zza ramienia wyglądała komu by tu czerep rozwalić. Przy worze za plecak robiącym miał jeszcze wielgachny topór i nie mniejszy łuk. Poprawił baranią czapę i wystąpił lekko, ale z barki nie schodząc. Wiarę w swoją elokwencję pokładał sporą, ale w docenienie rozumnej propozycji przez łachudrów z kuszami już niespecjalnie. Tedy stał ot, tak by ukryć się za burtą, jak rozmowy się skończą. Albo któryś z pożal się boże kamratów zaszarżować się zdecyduje. Czy to orężnie czy też werbalnie. Nie miał czasu na stanie i robienie wrażenia czekając na zmiłowanie.
- Charaszo gaspadin. Mnie zwą Semen Paczenko, z kresów pochodzę. Szablą robię nieźle, a i toporem jebnąć potrafię. Roboty szukam, bo ta szuja zdziera strasznie za przewóz. Zapłacicie to i owemu Ragnarowi łeb upitole. Powiedz swemu panu, że może oszczędzić życie swoich ludzi najmując przyjezdnych.
 
Mike jest offline  
Stary 07-06-2017, 23:52   #4
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
To, że musiał spierdalać, było łatwe to wyprorokowania. Nawet nie musiał dawać szylinga jakiejś babie w Altdorfie czy innym Nuln, by ta powróżyła mu z dłoni, fusów czy kutasich kłaków.
Sigmund, zwany dalej Sigim, szerzej w półświatku oraz okolicznych oddziałach straży miejskich, znany był pod mianem Sig-Sauera. Sigi był nieprzeciętnym typem. Wypierdolono go z Uniwersytetu Altdorfskiego. Do dziś nie wiedział, czy powodem były małe postępy w nauce, brak gotówki od rodziny, czy też studenckie balangi. Przypominał sobie, jak któregoś razu zaprezentował wszem braci studenckiej, czym jest tzw. czołg parowy. Włamując się do gabinetu profesora, razem z kumplami zawinął solidną szafę marieburską. Wszystko co tam było, zostało wypierdolone. Sigi ówcześnie potężnie skopcił się jakimś podejrzanym zielskiem zza oceanu, czy też Albionu. Ryło czaszkę niesamowicie, ale dalej kopcąc, usadowił się w środku. Przymknął drzwi i począł dymić, prze-kurwa-potężnie dymić. Na jego niemrawe z upalenia "Jazda!", kamraci zepchnęli go ze schodów. Huk, ubaw oraz sława się zgadzały - gorzej z reputacją Sigmunda.
A to, że był przy okazji złodziejem, spekulantem, czasami wbił nóż pod żebra za drobną opłatą, a sam uważał się za "dekoratora wnętrz", to inna sprawa.


Podróż się dłużyła, Sigi miał dość kręcenia bicia halabardnika w hełm, grywania w karty, czy dokarmiania rybek kałem. Kres jego zajęciom położył fakt przybicia do jakże kurwa malowniczych terenów. Ten bezzębny chuj bez czci i wiary reklamował okolicę nie gorzej, niż oficer rekrutujący w karczmie pełnej podpitych typków. Kamieniołomy okazały się jebany obozem pracy, gdzie strażnicy umilali sobie życie strzelaniem do wron, ewentualnie dokonywali inspekcji odbytów pracowniczych przy użyciu własnych.. instrumentów pomiarowych tu. ordynarnie jebali ich w dupę, jak przystało na znudzonych pedałów.
Zjebało się (jak kurwa zawsze!) w chwili, gdy nie chcieli ich wpuścić do miasta. Bagiety były nieźle uzbrojone, wkurwione i gotowe do bitki, czego przykładem był ten miękki fiut, który gryzł piach. O ile rozumiał przydatność tego wąsatego pedzia w śmiesznych fatałaszkach, który był rycerzem, czy wąsatego buhaja z szablą długą jak chuj ogra, tak marnie widział swoją rolę w tym całym syfie. Musiał wybulić kolejną sumkę. Kiermana się kurczyła, a liczył na rozkręcenie małego biznesu. Jeszcze musiał oddać kilka swoich zabawek liczenia żeber, kuuuuurłaaa!
Był czujny, na tyle by skryć się, gdy tsunami gówna uderzy w nich z pełną siłą. Miał nawet gotową formułkę na to, by sfałszować swoją profesję. Sigmund Trishke, bakałarz uniwersystu altdorfskiego, zna się na rachowaniu, trochę historii, architekturze wnętrz oraz budowlach obronnych, robił jako skryba w gildii kupieckiej w Marienburgu, ale musiał porzucić pracę, bo jego gildię wykupiła/rozbiła konkurencja. O, takie kurwa kwiatki im szykował.
Jak nie, to pierdolnie, że kiedyś pracował dla straży miejskiej Nuln jako tajny współpracownik w rozpracowywaniu mafii pedofilsko-węglowej.
 

Ostatnio edytowane przez Gveir : 09-06-2017 o 00:16.
Gveir jest offline  
Stary 07-06-2017, 23:55   #5
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Ambrosius to szpakowaty mężczyzna w średnim wieku, z lekko garbatym nosem i czarnymi, błyszczącymi oczami. Przez nad wyraz bladą twarz i ciemny ubiór przywodzi na myśl poborcę podatków. Ze względu na wykonywany zawód zawsze nosi przy sobie płócienną torbę na zioła, alkohol i inne utensylia medyczne, więc jego obecności zawsze towarzyszy ostry ziołowo-korzenny zapach. W ten sposób skutecznie myli pacjentów zdolnych rozpoznać pijanego medicusa. Spora kolekcja nożyczek, grzebieni, noży, pił do kości, obcęgów do wyrywania zębów i innych narzędzi opraw... balwierza, cyrulika i medyka dopełnia obrazu.

~postrzał w brzuch. Rozwalona wątroba, rozdarte nerki i jelita, wylana treść i kał, zapalenie otrzewnej... Lepiej by umarł od razu i się nie męczył~ - pomyślał widząc koniec Ponuraka.

- Magister Ambrosius - przedstawił się Magister Ambrosius, na którego widok wycelowanych w niego kusz zadziałał niczym najlepsza mikstura trzeźwiąca - Cyrulik i balwierz. Medyk. Dentysta. Aptekarz. Zioła na każdą okazję. Na sraczkę, na zarazę, na wigor. Akurat mam zapas konara Braveranu i nasion Viagry. Będziecie zadowoleni. Wy i Wasze żony. Dla dzielnych wojaków zniżki. A jak mnie wpuścicie, to całkiem gratis za darmo zbadam całą wartę.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 08-06-2017, 00:10   #6
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Istnieje wiele wulgarnych słów w mowach Starego Świata. A i nie mało ich jest w różnych językach rozległej Arabii. Ale aż takiej bezczelności od białasów to się Mbutu, ani Duchy Przodków nie spodziewali. Z każdym kolejnym tygodniem podróży ludzie Starego Świata prześcigiwali się w niegodziwościach. Gdyby nie dobrzy rafiki, których od czasu do czasu spotykał to uznałby to podróżowanie za marnowanie czasu.

- Wioska haramnia. - wyszeptał czarnoskóry wielkolud - Pięć dziesiątek słonecznych krążków? Uaaauuu... Niech mkuki tych maharamnia i ich potomstwa zmiękną na zawsze, a ich wanawake będą plugawe i pokraczne, ndyia!

Czarnoskóry wędrowiec tak jak zwykle stał obok Rodryka Milczącego. Był jego rafiki. To on wykupił go z niewoli u maharamni. Odziany w szaty mędrców z dalekiego buszu i obwieszony fetyszami Mbutu starał się spłacić dług wobec szalonego człowieka noszącego ubranie z metalu. Mógłby lepiej spłacać gdyby Duchy Przodków nie były tak pazerne i użyczały mu więcej swojej mocy i mądrości.. ale nie. Mbutu miał je zadowolić widokami dalekich lądów.
Tak już była z Dobrym Ludem z Wysp Bambali. Przodkowie lampili się w żywota potomków i krewniaków, jakby w zaświatach nie było nic lepszego do roboty.

W końcu jednak Mbutu postanowił, że skoro reszta się przedstawia to może i warto samemu się przedstawić.

- Ndyia! Być ja Mbutu! Mbutu jak Magistrat, dobrze leczyć. I dobrze opowiadać o dalekich lądach. I dobrze zabawiać! Za słoneczne krążki dobierać zioła i wywary dla chudych i słabych, na przyrost dobrej masy!
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 08-06-2017 o 00:24.
Stalowy jest offline  
Stary 08-06-2017, 01:07   #7
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Oswald nasilił gdakanie. Niechybny znak, że cel się zbliżał.

Frank zsunął się z umoszczonego sobie w rogu łodzi barłogu, runął naprzód jakby miał dać nura w wodę, twardo podparł się o burtę i zerknął w toń. Rozespany, brudny, znudzony piciem i pijący ze znudzenia. Wyglądał jak gówno. Roztarł knykciami przekrwione ślepia i potargał polepione włosy. Nie pomogło. Splunął w wodę. Nic, dalej bez zmian.

Zmęczone spojrzenie przesunęło się po rozstawionych na brzegu przeszkodach, zrachowało rachunki. Każdy wstawał, kłaniał się, przedstawiał, odmawiał formułę powitania i składał serdeczne życzenia. Frank wstał, ostrożnie, bez przesadnego wigoru, z rękoma rozciągniętymi przeciągle w porannym aerobiku i bronią potulnie czekającą u stóp.

- ”Cerwyn Meier” – skinął głową Cerwyn Meier. – ”Ostatnio z Żabiego Brodu, teraz już znikąd”.

Oczy dowódcy mówiły, że nie zrozumiał. Nie rozumiał, albo zwyczajnie miał to w dupie.

- ”Byłem łowczym u hrabiego Albrechta. Nie ma już miasteczka, nie ma hrabiego, nie ma rodziny, nie ma roboty”. – Bezrobotny pokiwał sobie smutno na potwierdzenie, upewniając się w słuszności obserwacji. – ”Jadę na północ. Mam brata w Leto, pod górami. Spróbuję tam, jak nie trafi się nic po drodze”.

Strażnik nie zluzował spojrzenia, ale póki co nie zluzował i cięciwy arbaletu.

- ”O Ragnarze słyszałem, drań, ale nigdy nie spotkałem. Nie wiem, jakie ma plany, nie widziałem go na oczy”. – Cerwyn tym razem dla odmiany pokręcił głową na boki. Również dla podkreślenia słuszności słów, ale tym razem horyzontalnej. – ”W razie czego nie tylko strzelałem-polowałem, z wikliny też świetnie wyplatam. Z wikliny mi kosze wychodzą najlepsze”.
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 08-06-2017 o 01:09.
Panicz jest offline  
Stary 08-06-2017, 10:54   #8
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
~ No to skończył się złoty sen o potędze ~ – Belle zadumała się nieco nad ironią losu i słowami dowódcy straży.

Trzymała się na ostatku towarzyszy niedoli, boć ciężko jej wyleźć na brzeg było. Długi spływ barką nie pomagał w uporczywym bólu stawów, przez co zgięta bardziej w pół była niż zazwyczaj. Wysłuchując przechwałek... to jest przedstawienia się kompanów niedoli a i ostrzeżeń więźniów wystawionych na pokaz, splunęła dyksretnie w kułak.

Czekając na swoją kolejkę otarła umazane nieco krwią wnętrze dłoni o grubą, ciemną spódnicę. W ogóle cała okutana była w wiele warstw odzieży co sprawiało, że nieco większą się zdawała niż rzeczywiście była. Podróż spędziła upchnięta w najcieplejszy skrawek łajby jaki znaleźć mogła a i dóbr wielkich po niej widać nie było.
- Jam jest Belle, mości strażniku. – przedstawiła się z uśmiechem co ukryć miał brak przednich, wybitych dawno zębów. Skłonić się z lekka spróbowała, posykując przy tym cicho z bólu - dzieci niańczę, gotować umiem a i pomóc w zagubionych rzeczy odnalezieniu mogę – ciągnęła niskim, lekko ochrypłym acz przyjemnym dla ucha głosem.
- Ragnara nie spotkałam to i o planach jego nie wiem nic – odgarnęła pasmo cienkich, tłustych włosów z twarzy – ale jak trza, to i bronią robić pomóc mogę - błysnęła ciemnymi oczami, co jako jedyne wciąż uwagę do jej niegdyś pięknego oblicza przyciągały.
 
corax jest offline  
Stary 08-06-2017, 17:31   #9
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Krasnolud przystanął widząc trupa. Nie pierwszego w jego życiu i nie ostatniego. Ma nie bał się. Żeby się bać potrzeba było trochę więcej zdrowego rozsądku, niż on posiadał. Był wszakże znanym pijakiem i wojownikiem podziemnym. Choć po prawdzie, to chyba nawet bardziej tym pierwszym niż drugim. Lubił dobrą rozróbę, a po wódzie był najlepszy w rzucie kmiotem przez stół. Co prawda przywitanie mu się nie podobało. Co to za zabawa zastrzelić kogoś z kuszy?

Nie znał żadnego Ragnara .... Choć nie, chyba jeden koleś w tawernie portowej nazywał się Ragnar, ale to nie mógł być tamten .... Tamtemu o ile dobrze pamiętał wbił kufel w pusty łeb ...

-Chuj z Ragnarem jak z Elfami w 45! - krzyknął do osoby trzymającej kusze, aczkolwiek jego ręka nie zbliżyła się do toporka. Raczej nie zdążyłby go wyjąć, nim ten wystrzeli, a potem musiałby go zabić, a krew ciężko schodziła z tuniki.
-Jestem Ma, lubię wypić, mordę obić jak trzeba ... A i jestem krasnoludem - to ostatnie podkreślił, żeby ludzie wiedzieli z kim mają do czynienia. Wszakże nie wypadało ominąć takiej informacji ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 08-06-2017, 19:46   #10
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Jestem Zygfryd von Bielau, rycerz bez ziemi - powiedział dumnie wojownik w sile wieku - Nie sądzę żeby wasz książę ucieszył się ze sposobu w jakim traktujecie szlachetnie urodzone osoby, chamy! Prowadzić natychmiast do władcy głąby!

Zygfryd nie był przyzwyczajony płaszczyć się przed kimś niższego stanu, nawet jeśli był uzbrojony i miał przewagę liczebną. W razie gdy zrobi się gorąco miał zamiar zasłonić się którymś z pasażerów, na przykład tą wiedźmą albo jeszcze lepiej, tym czarnoskórym mutantem i walczyć do końca.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172