|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-07-2017, 23:40 | #11 |
Reputacja: 1 | -Hola, hola, karczmarzu, nie tak prędko. - zwrócił się Oskar do karczmarza, zatrzymując gestem ręki- To nie są moi słudzy, tylko towarzysze. To jest- tutaj wskazał na Ottona- szlachetny mag Otto z kolegium światła. Reszta, w tym sir Erich czy dzielny żołnierz Lennart opiekują się moim rannym towarzyszem, krasnoludem. Zaraz tutaj wejdą. Liczę, że w takim wypadku znajdzie się pięć pucharów dobrego wina, odpowiednie porcje tego węgorza oraz zupy rakowej i ze dwa, kilkuosobowe pokoje. |
10-07-2017, 09:12 | #12 |
Reputacja: 1 |
|
10-07-2017, 10:25 | #13 |
Administrator Reputacja: 1 | Lennart nie zamierzał zawracać sobie głowy takim drobiazgiem, jak nocleg. Zdrowie Norina było ważniejsze, niż dach nad głową. Poza tym był pewien, że kompani zatroszczą się o jakąś kwaterę. Paru z nich miało dar przekonywania... * * * Rzucali się w oczy, że chociaż nadmiarem kultury stojący na straży wojacy nie grzeszyli, to jednak nie wyglądali na łachmaniarzy, czy takich, co jeszcze nie doszli do siebie po nocnych hulankach. Ktoś ich trzymał twardą ręką, a Lennart miał nadzieję, że wiedział, kto to taki. - Jestem pewien, że wojsko wie wszystko o tym mieście, bo o medyka wywiedzieć się chciałem - powiedział. - Poza tym chciałem się dowiedzieć, czy kapitan Hannes Hebel przyjmuje nie zapowiedzianych gości. Jestem Lennart Schatz - przedstawił się. |
13-07-2017, 23:39 | #14 |
Reputacja: 1 | Na okrzyk pachołka Erich zatrzymał się w pół kroku. - Nie trzeba. Moi towarzysze sprowadzą kogo trzeba. - Odpowiedział chłopakowi uśmiechając się blado. - Tymczasem pomóż mi zdjąć go z siodła i położyć gdzieś tutaj. Na chwilę jeno. - Wyjaśnił widząc rozszerzające się ze zdumienia bądź strachu oczy młodzika. - Ten brodaty kurdupel mimo słabości jest wciąż ciężki niczym solidna beczka piwa. - Gadał dalej, rozsupłując rzemienie i pasy przytrzymujące khazada w siodle. - Co zresztą nie odbiega zbytnio od rzeczywistości, bowiem żłopał piwsko jakby bez niego świat byłby lepszy... to znaczy... ehh... - machnął ręką nie próbując nawet wyjaśniać swojego toku myślenia skonfundowanemu pachołkowi. - Chwyć go za nogę... za but... i przełóż na moją stronę, o tutaj... dobrze. - Dyrygował młodym, żeby khazad znalazł się bezpzpiecznie na klepisku. - A teraz uważaj, żeby nie spadł, bo wścieknie się okrutnie, jeśli guza przy tym wszystkim sobie nabije. - Dodał z udawaną powagą, ponownie powodując wytrzeszcz oczu u stajennego. Miał nadzieję, że ktoś z pozostałych pofatyguje się do stajni i pomoże mu z Norinem.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
15-07-2017, 18:37 | #15 |
Reputacja: 1 | Svein kierował się do lecznicy nie niepokojony przez nikogo. Minął go strażnik miejski, który jeszcze niedawno rozganiał tłum pałką. Ktoś mało nie kopnął/przydeptał jego psa, który odskoczył z piskiem. W pobliżu kapliczki jakiś drobny kupiec rozłożył się z swym straganem.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
15-07-2017, 19:42 | #16 |
Reputacja: 1 | -Towarzyszu.-zwrócił się do Ottona-Czy mógłbyś udać się do stajni po resztę naszych przyjaciół? Powiedz im, że zaraz będzie obiad, a potem wniesiemy nasze bagaże do pokojów. Następnie zwrócił się do karczmarza. -Oczywiście, że mam pieniądze. Inaczej byśmy tutaj nie przychodzili. W każdym razie z wydaniem obiadu jeszcze się wstrzymaj. Poczekamy aż zbierze się reszta. Dam tobie znać. Pozostaje jeszcze kwestia ceny noclegu. Ile ona wynosi? Ostatnio edytowane przez Ismerus : 15-07-2017 o 19:58. |
16-07-2017, 13:02 | #17 |
Reputacja: 1 | Młoda kobieta o krępej budowie ciała przyniosła wino i puchary. W tym czasie uważny obserwator dostrzegłby cień zwątpienia na twarzy gospodarza. Trwał on jednak tylko krótki moment.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
16-07-2017, 15:44 | #18 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Szczurołap mijał stragany ustawione w niemal każdym zaułku wokół placu i głównej ulicy. Głośno i bez skrępowania przeklinając naciągaczy, handlarzy odpustami i ściemniaczy posiadających na sprzedaż przedmioty o rzekomo magicznych właściwościach przemierzał uliczkę zwaną „doprzytułkową”. Uliczka charakteryzowała się tym, że prowadziła do kaplicy Shallya'i, przyświątynnej lecznicy oraz małego budynku dla obłąkanych. Była też ślepym zaułkiem od święta – czyli aktualnie – usłanym bezdomnymi na każdym wolnym metrze pobocza. Rozkładali się tu ci, którym z różnych powodów odmówiono miejsca w gospodzie a ze względu na lękliwość czy inne słabości bali się rozstawić namiot pod miejskimi murami na ściernisku nad rzeką. Niezależnie od powodów zalegania na ulicy bezdomni zapewniali sobie uwagę straży miejskiej – chyba, że było święto. Wtedy strażnicy zajęci byli pilnowaniem, żeby im z baraków uposażenia złodzieje nie wynieśli i dzięki temu wszelkie żebractwo miało święty spokój. Jak to w święto. - Tak się łajza od łajzy dzięki łajzie strzeże, do chuja - burnkął Svein pod nosem obserwując niemały tłumek na doprzytułkowej. W wejściu do kaplicy mignęła mu postura Erny, akolitki i opiekunki całego zaułka. Było to jedyne miejsce w Fortenhaf do którego jurysdykcja sigmaryty Herberta nie sięgała. Svein dobrze się tu czuł, podobnie jak pacjenci lecznicy. Już by za nią podążył do wnętrza budowli lecz jego uwagę odwrócił charakterystyczny okrzyk: - Leszcz, okoń, płotka! W dobrej cenie sprzedam! Stary Freimaier ledwo już widział na oczy, ale siatki na rzece ustawiał jak mało kto. A ponieważ jego syn zostawił rodzinę dla poszukiwania bogactwa na szlaku stary był zmuszony do dystrybucji ryb. Do zaułka zawsze zajeżdżał na samym końcu, gdy na wozie zostały mu same małe lub nieświeżo pachnące sztuki. Nie był jednak jednym ze zdzierców, ceny dawał uczciwe a ponieważ ilość klientów po wjeździe w dzień świąteczny w zaułek mogła gwałtownie wzrosnąć Svein cofnął się kilka metrów i zatrzymał wóz łapiąc konia za uzdę. - Dawaj mi leszcza głąbie bo ci się szczury w chałupie zalęgną - powiedział na powitanie z poszczerbionym uśmiechem. - Co? - Nie udawaj głuchego, Freimaier. Każdy cię tu, dziadu, zna. Dawaj leszcza. - A bierz. I tak, dokonawszy zakupu, szczurołap oddalił się spokojnie przed kaplicę przyjrzeć się kogóż tym razem bogowie skazali na cierpienie. Przysiadł na kawałku deski opartym na kamieniach i zajął ręce skrobaniem ryby a pozostałymi zmysłami badał otoczenie Erny. |
16-07-2017, 17:48 | #19 |
Reputacja: 1 | Szarpnięte wędzidło werżnęło się boleśnie w wargę, aż srokaty koń zarżał i zatrzepotał głową. Ktoś krzyknął, woźnica zaklął, koń się szarpał. Szczęśliwie powóz nie zdążył nabrać prędkości po tym, jak ktoś zaczepił pół ślepego woźnicę, więc Roel zdążył skulić głowę w ramionach osiąść nisko na nogach i rzucić się w bok wpadając na kobietę niosącą kosz wypełnionym jabłkami. Starając się w jakiś sposób zaasekurować uderzenie niemal wyrwał kosz z jej rąk, na szczęście trzeszczący, wiklinowy pojemnik, który siwiejąca kobieta ledwo niosła oburącz, on mógł objąć jednym ramieniem, a drugim chwycić postronną ofiarę swojego roztargnienia i uchronić ją przed upadkiem. - Najmocniej przepraszam, zamyśliłem się - Roel nie wiedział, do kogo kierować słowa - do rozsierdzonego woźnicy, który ledwo był w stanie utrzymać język za zębami, gdy dawał upust emocją poprzez agresywne uderzenia lejców, czy do kobiety, która schwytana przez niego już żegnała się z życiem. Obrażony woźnica, chyba nie oczekiwał przeprosin, więc akolita skupił się na pobladłej kobiecie. Wręczył jej kosz i zaczął zbierać pogubione owoce, lecz gdy skończy ich właścicielki już nie było. Westchnął bezradnie i z rękoma wypełnionymi czerwonymi jabłkami ruszył w stronę białej kaplicy. Podszedł do rudowłosej kapłanki spoglądając ponad jej głową na zabieranego właśnie nieszczęśnika. Chwila nieuwagi i mógł skończyć, jak on, albo i gorzej. - Witaj kapłanko - Zwrócił się do kobiety - przybywam z prośbą o pomoc. Mój towarzysz jest ciężko chory, a mi brakuje wiedzy, żeby mu pomóc - gdy ta spojrzała w jego stronę opuścił pokornie głowę - Proszę obdarz go łaską swej Pani - Młody akolita starał się, jak mógł mimo, że z etykietą nie był za pan brat. W pamięci miał nauki Mistrza Willhelma - to znaczy pamiętał, że się tego uczył. Stary człowiek wiele razy powtarzał mu jak należy się zachowywać w kontaktach z przedstawicielami pozostałych kultów i postawionych wyżej w hierarchii. Wiele razy. Ostatnio edytowane przez Morel : 16-07-2017 o 18:17. |
17-07-2017, 12:07 | #20 |
Reputacja: 1 |
|