Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-07-2017, 23:00   #41
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zdziwiony Erich przyjął zwitek i rozwinął go. Na kartce było napisanych tylko kilka słów, jednak już pierwsze z nich sprawiły, że serce zabiło mu mocniej, a na czoło wystąpił zimny pot.
- Czekaj, skąd to masz... - zawołał za chłopakiem, jednak ten właśnie znikał między przechodniami. - Czy to możliwe? Skąd? Dlaczego tutaj? - myśli goniły jedna za drugą, lecz wciąż nie mógł uczepić się tej jednej, która sprawiłaby, żeby wiedział co robić.

Wrócił do lektury wiadomości. Czy to mogła być Greta? Pismo jakby podobne, ale tyle lat już minęło i pamięć mogła płatać figle. Skoro jest gdzieś tutaj, to dlaczego nie przyszła? W końcu tyle lat się nie widzieli. I dlaczego miałby wyjeżdżać i to teraz, kiedy ona gdzieś tu jest?

Jakiś człowiek zatrzymał się i o coś zapytał, najwyraźniej zaniepokojony bladym obliczem von Kursta i jego nieobecnym spojrzeniem. Erich machnął tylko ręką i nieco się zataczając ruszył w kierunku koszar. Z każdym krokiem odzyskiwał panowanie nad ciałem i jego ruchy nabierały zwykłej sprężystości, a wyraz twarz stawał się coraz bardziej zawzięty.

Zamierzał dowiedzieć się wszystkiego o kierunku, w którym wyruszył jego brat z dowodzonym przez siebie oddziałem. A później... a później znajdzie Gretę, choćby miał przetrząsnąć każdą chałupę w tej mieścinie. I niech bogowie się zlitują nad tymi, którzy staną mu na drodze.

- Erich von Kurst do dowódcy. Sprawa nie cierpiąca zwłoki. - Rzucił ostro do żołnierzy, którzy zastąpili mu drogę do wnętrza garnizonu. Nie zamierzał ustąpić, zanim nie zapyta o Rambrechta i nie zostanie skierowany do kogoś, kto pamięta jakie rozkazy otrzymał lub zwyczajnie sprawdzi to w archiwum.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 31-07-2017, 18:44   #42
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

INNE MIEJSCE, INNY CZAS
Prawie sto pięćdziesiąt lat później i wiele, wiele staj od Fortenhaf, dziadyga znany także jako Caspar Niederlitz, bajarz, został schwytany przez Inkwizytorów podczas opowiadania o losach dawnej drużyny bohaterów: Lennarta Schatza, Oskara von Hohenberga, Otto Widdensteina, Norina Ragnarssona i innych, o których imionach pamięć zaginęła. Przerwana opowieść domaga się kontynuacji...

LOCHY INKWIZYTORIUM, ALTDORF, 2673KI


Przesłuchanie trwało. Sala była wyposażona we wszystkie udogodnienia o jakich tylko oprawca... przepraszam, członek zakonu Poszukiwaczy Prawdy mógł sobie wymarzyć, albo jakie torturo... przesłuchiwany mógł wyśnić w koszmarach. Niemniej na razie jedynym sukcesem było zmuszenie Caspara Niederlitza do wydeklamowania słów plugawego nekromanckiego rytuału:

Był sobie człowiek, co samotnie
żył niby słup z kamienia,
lecz nigdy, choćby i przelotnie
nie rzucał wkoło cienia.
O jego głowę białe sowy
nierzadko dziób wytarły,
sądząc, że w księżycowe noce
stąpają po umarłym.
Nadeszła kiedyś biała pani
świecąca się o zmroku,
kwiaty we włosy swe wplatała
i przystanęła z boku.
A on przebudził się i skoczył,
zrywając czar zaklęcia.
Cieniem Jej cały się otoczył
i porwał Ją w objęcia.
Ona nie kroczy już swą drogą
lecz mieszka gdzieś pod ziemią
tam gdzie już dla nikogo
ni dni, ni nocy nie ma.
Lecz raz do roku, gdy zakryte
otworzą się kamienie,
tańcują razem aż do świtu
jednym się stając cieniem.
J. R. R. Tolkien - Cień narzeczonej. W przekładzie Agnieszki Kreczmer



Twierdził co prawda, że to nonsensowny wierszyk z jego dzieciństwa, opowiedziany dla rozrywki póki czekają, ale kto by w końcu wierzył nekromantom?

Tymczasem bardzo niedaleko stąd i do tego na kursie kolizyjnym znajdował się pewien człowiek.
Nie wiadomo kto był bardziej zdziwiony: czy człowiek z drągiem, klatkami i małym, ale sądząc po bliznach zajadłym pieskiem, który jak gdyby nigdy nic wparował do Izby Tor...Sali Przesłuchań czy też ci, którzy byli w niej zgromadzeni. W sumie obecność szczurołapów nie była niczym dziwnym w lochach - wilgotne i podziemne miejsca często stawały się ich domami, a Inkwizytorzy nie chcieli się dzielić swoim. Szczurołap zapewne pomylił sale, miał jednak wrażenie, że coś go tutaj przyciągnęło. Zatrzymał się za progiem zmieszany. Inkwizytor na chwilę zaniemówił, a zanim zdołał wydać rozkaz wyrzucenia stąd przybłędy stało się coś co sprawiło, że zmienił zdanie.

- Skoro jesteśmy już wszyscy - zaczął nagle Caspar - Za pozwoleniem Szanownego Pana ponownie podejmę opowieść przerwaną przez Waszą niefortunną interwencję w gospodzie - mówiąc to spojrzał na Inkwizytora, ale ten nie dał się sprowokować. Ruchem ręki dał znać by nowy uczestnik przesłuchania stanął pod ścianą i nie przeszkadzał.

- Jeśli mnie pamięć nie myli, to było w 2530 albo 2527... Jakoś tak. W mieścinie nazywanej wtedy Fortenhaf miało akurat miejsce święto, na które przybyło sporo ludzi. Oj tak. A wśród nich znana już Wam czwórka...

- Nazwiska! - sucho rzucił Inkwizytor.

- Czemu nie, czemu nie, oni przecież już wszyscy dawno nie żyją - Dziadyga uśmiechnął się patrząc na maga, szlachcica i żołnierza - Lennart Schatz, Oskar von Hohenberg, Otto Widdenstein i Norin Ragnarsson, choć ten był już wtedy nieprzytomny.
Ale i kilku innych. Targany wątpliwościami Roel Frietz, Akolita Morra z mroczną przeszłością
- słysząc to asystujący w przesłuchaniu Kapłan drgnął wyraźnie. ~Czyżby... Czyżby te sny nie były zsyłane przez Morra? - pomyślał.
- Svein Dahr, szukający odkupienia szczurołap starający się ukryć fakt, że przez lata zajmował się porywaniem zwłok - nowoprzybyły człowiek starał się udawać, że wcale go tu nie ma. Ale został. Chciał się dowiedzieć, dlaczego ma poczucie winy za rzeczy, których nie zrobił. Nie w tym życiu, w każdym razie.
- Oraz cny rycerz poszukujący rodzeństwa - Erich von Kurst.
Taaak. Chcący wiedzy często ją uzyskują. Ale każda wiedza ma swoją cenę.
Być może i Ty usłyszysz o swojej siostrze.
- spojrzał na jednego ze strażników, a ten z przerażeniem odkrył, że czarownik wie o snach jakie go nawiedzają od pewnego czasu. Snach, w których przesypywał popioły domu, który był jego domem, choć nigdy tam nie był, w których szukał siostry i brata, których przecież nigdy nie miał... tak jakby jego obecne życie nie było jego pierwszym.

- A zatem posłuchajcie - rozpoczął opowieść, przerywaną jedynie skrzypieniem pióra zapisującego wszystko skryby.


Wraz z nadejściem nowego dnia święto dobiegło końca. Zmęczeni ale i szczęśliwi ludzie udali się na spoczynek. Nie wszystkim dane było jednak zasnąć. W jednym z domów, w małym, ciemnym pokoiku ktoś płakał. Był to mały, liczący może osiem lat chłopiec. Po jego bladych policzkach spływały łzy. tata zawsze mówił mu, że mężczyzna nigdy nie powinien robić dwóch rzeczy: łamać raz danego słowa i srać w gacie. Za nieprzestrzeganie tych dwóch zasad groziła surowa kara - kilka godzin w ciemnej komórce albo baty.
Zapach kału, unoszący się w powietrzu nie pozostawiał cienia wątpliwości co do powodu żalu chłopca - malec czuł się winny i bał się reakcji ojca. Przerażała go perspektywa wizyty w ciemnym, śmierdzącym odchodami szczurów pomieszczeniu.
- To nie moja wina, to naprawdę nie moja wina - szeptał do siebie cichutko - to się już więcej nie powtórzy, obiecuję.
Nie dotrzymał jednak słowa. Już po raz drugi tej nocy poczuł ból w okolicach brzucha. Wodnisty, śmierdzący płyn spłynął po jego nogach i rozlał się na koc...


 
hen_cerbin jest offline  
Stary 31-07-2017, 18:51   #43
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Zmęczenie wszystkim dawało się coraz bardziej we znaki. W czasie gdy Roel Frietz i Svein Dahr spędzili na cmentarzu pozostali protagoniści załatwiali swe sprawy w obrębie murów Fortenhaf.

Akolicie i Szczurołapowi tej nocy brakło już czasu, wszelkie sprawy musiały poczekać do dnia kolejnego. W drodze powrotnej minęli zgarbionego zapłakanego małego ośmioletniego chłopca. Po jego bladych policzkach spływały łzy. Svein kojarzył go z widzenia, jego ojciec słynął z twardej ręki. Wszelkie nieposłuszeństwo, karał zamknięciem w ciemnej komórce lub batami. Raz Svein w czasie zastawiania pułapek na szczury w domu tej rodziny był tego świadkiem. Ojciec chłopca nie tolerował łamania dwóch rzeczy: raz danego słowa i srania w gacie… Zapach kału unoszący się w powietrzu obok dziecka, nie pozostawiał cienia wątpliwości co do powodu żalu chłopca. Malec czuł się winny i bał się reakcji ojca. Zapewne pożerała go perspektywa wizyty w ciemnym, do niedawna śmierdzącym odchodami szczurów pomieszczeniu. Przerażony dostrzegł akolitę Morra.
- To nie moja wina, to naprawdę nie moja wina – szeptał cicho.
- To już się więcej nie powtórzy, obiecuję! – mówił jakby do siebie.
Stało się jednak inaczej, jeszcze przy bohaterach nagły ból w okolicach brzucha zgiął go w pół. Wodnisty śmierdzący płyn spłynął po jego nogach wylewając się nogawką.




Karczmarz pokłonił się szlachcicowi raz jeszcze, po czym pośpiesznie drapnął dwie złote korony.
- Będzie jak mówicie Panie.
Oskar nie zwracał już na to uwagi, opuszczony przez towarzyszy wstał od stołu i przysiadł się do mężczyzn grających w karty. Ci jeszcze przed chwilą wielce rozbawieni spochmurnieli momentalnie.
- Witajcie Panie i siadajcie skoro musicie. Jestem Thies Knorr, a to Felix Hetke
W głosie mężczyzny o twarzy zaznaczonej bliznami po ospie słychać było oziębły ton. Ten drugi natomiast sięgnął po dzban i nalał ciemnego piwa do jednego z pucharów. Postawił go przed szlachcicem. Z każdym kolejnym wzniesionym toastem nastawienie mężczyzn do szlachcica ulegało poprawie. Ci w końcu zdobyli się na pewnego rodzaju wyznanie. Obaj są łowcami nagród, mają zamiar pochwycić pewnego szlachetkę, hultaja i awanturnika. Deklarując swą przyjaźń uznali nawet, że nagroda jest tak okazała, że za pomoc odpalą z niej działkę. Opowiedzieli też co nieco o poszukiwanym:
- Ludzie mówią, że to łajdak straszny, na innym święcie wina zabił stronnika Leitdorfów. Plugawy nikczemnik wcześniej pohańbił jego córkę po pijaku. Tchórz bał się pojedynku i zza węgła strzelił jej ojcu w plecy z kuszy zatrutym, podpiłowanym bełtem. Nic dziwnego w sumie, pochodzi z zawszonej rodziny, takiej co to pewnie szlachectwo za złoto kupiła. Straszną kaźń mieli mu urządzić, ale tchórzliwie uciekł. Podobno był widziany w tym landzie, dlatego przyjechali do Fortenhaf, na Święto Zbiorów. Taki zbir, pijak, raptus i gwałciciel przecież nie opuści okazji do popijawy i rozbicia paru głów.
Rozpytajcie o niego, ale uważajcie, bo niebezpieczny t człek, co ja mówię, niebezpieczne to zwierzę, bez zasad, czci ni honoru. Taki gotów jeszcze zatruć Wam wino, albo pchnąć w plecy w ścisku. W jednej chwili piłby z Wami wino i wyznawał przyjaźń, a w następnej rozwaliłby Wam głowę mieczem. Także jakby co to od razu do nas, i razem go capniemy i odwieziemy Leitdorfom. Zawiśnie na sznurze ten miłośnik owiec, śmierć od miecza nie dla takich jak on. A zowie się Oskart von Hofenburg.

Oskar jak już wiecie jest osobą wybuchową i agresywną. Uwielbia walkę i często się w nią wdaje. Zapewne skończyło by się to krwawą awanturą. Szlachcic poderwał się raptownie, ale alkohol mocno szumiał już we głowie. Nogi były słabe niczym z waty, ręka zamiast za broń strąciła ze stołu pusty już dzban po piwie. A świat zawirował, mężczyzna stracił równowagę i runął wprost na blat. Karczmarz wraz z pachołkiem zaciągnął go do izby i rzucił na wolne łoże.




Erich von Kurst i Lennart Schatz minęli się przed garnizonem. Szlachcic pewny siebie z miejsca pokazał strażnika ich miejsce w hierarchii społeczeństwa. Tym zabrakło sił, aby protestować. Wiedzieli, że następnego dnia czeka ich kolejna karna warta, albo czyszczenie latryn. Sierżant Hannes Hebel, nie był szczęśliwy na widok kolejnego petenta. Ugościł go jednak pucharem wina. Na większość pytań o brata kręcił tylko głową. Nigdy nie słyszał o rothmagistrze Rambrechcie z Ostlandu. Polecił za dnia udać się do ratusza sprawdzić archiwa miejskie. Oznajmił, że nie warto robić sobie nadziei. Rota piechoty to spory oddział, nie przeszedłby nie zauważenie. Erich von Kurst gdy wrócił do gospody miał problemy z zaśnięciem, gdy w końcu mu się to udało to męczył go koszmar w których przesypywał popioły domu, swojego rodzinnego domu…


Lennart Schatz wrócił do gospody będąc prawie pewnym, że jeden ze strażników za nim podąża. Nie wszedł on jednak do jej środka. Przepatrywacz był świadkiem upicia się do nieprzytomności Oskara. Jego nowi znajomi nie byli w lepszym stanie i zapewne rankiem obudzą się przy ty samym stole, w którym teraz pili i grali w karty. Pozostało czekać mu na pozostałych towarzyszy i podzielić się z nimi wieściami. Musieli również uzgodnić zakwaterowanie, mieli dwie izby w każdej po dwa łoża. Ktoś będzie musiał spać na podłodze, lub w stajni.


Otto Widdenstein z uwagi na późną porę nie załatwił już zbyt wiele. Co prawda w garnizonie go wysłuchano. Co prawda wartownik pod nosem klnął, żeby obsrało ich wszystkich. Pogłupieli nagle wszyscy, na jego warcie do kapitana sprawy mają. Z uwagi na ubiór i znaki Ottona obiecano mu nawet powiadomić kapitana straży i jeśli wyda taki rozkaz zabezpieczyć siedzibę maga. Wędrownemu czarodziejowi tyle musiało wystarczyć, zresztą całodzienna wędrówka oraz nocne śledztwo było wyczerpujące. Spotykając się z resztą towarzyszy w karczmie zdołał im jeszcze tylko przekazać zdobyte informacje i udał się na krótki ale potrzebny wypoczynek.

Fortenhaf – dzień pierwszy 1

Nowy słoneczny dzień nastał nad miasteczkiem, mieszkańcy i goście powoli wstają. Główne uroczystości zostały zakończone, jednak większość straganów tego dnia nadal powinna być otwarta. Uważny obserwator zwróci jednak uwagę, że spora część gości gospody Przy Bramie prosi gospodarza o zaparzenie ziołowych naparów – w powietrzu czuć miętę, rumianek i siemię lniane. Dziwne to obyczaje widać panują w Fortenhaf, do tej pory na kaca najlepszy był przecież klin. Gdyby Norin był przytomny zapewne głośno by wyraził zdziwienie.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 31-07-2017 o 20:08.
pi0t jest offline  
Stary 03-08-2017, 07:47   #44
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Otto dotarł w końcu do garnizonu. Wartownicy zablokowali mu przejście i chociaż widać było w ich oczach obawę gdyż widocznie rozpoznali osobę z którą rozmawiają nie ustąpili. Po wymianie zdań jeden ze strażników obiecał, że niezwłocznie poinformuje Kapitana.
- W takim razie przekaż, że puki co ja zabezpieczę własność kolegium. Za dużo niebezpieczeństw może się tam znajdować by zostały niepilnowane.- Oznajmił i obrócił się na pięcie ruszając ku gospodzie.

Widdenstein wszedł do gospody. Rozejrzał się opierając się o kostur i podszedł do czekających towarzyszy.
- Miejscowy mag nie żyje. Wy tu zostańcie a ja zajmę jego dom. Muszę zbadać czy nie ma jakiś zabezpieczeń czy informacji, które straż może zatrzeć.- Bardzo dyskretnie oznajmił zebranym.
- Jeśli zjawi się Brat Roel powiedzcie mu gdzie jestem i że przyda mi się jego pomoc.- Następnie nie tracąc czasu udał się do domu druida.

Wędrowny mag zamierzał znaleźć miejsce gdzie mógłby spocząć i nie zacierając śladów. Smród był dużą niedogodnością, ale Otto liczył, że znajdzie się pokój lub inne miejsce gdzie nie będzie on obecny. Zabezpieczył okna przed włamywaczami i liczył, że niebawem zjawi się akolita i/lub straż.
 
Hakon jest offline  
Stary 03-08-2017, 09:04   #45
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Promienie słońca, przechodzące przez odsłonięte okno, obudziły Oskara. Obolały wstał z wygodnego łóżka i próbował zorientować się, jak tu się znalazł. Ostatnie co pamiętał to rozmowa z łowcami nagród przy kuflu mocnego piwa. Dalej pustka. Czyżby tak się spił, że musieli go ciągnąć na górę? Nie wiedział i jak na razie to go nie obchodziło. Bolała go głowa. Musiał jak najszybciej zdobyć coś na kaca. Najlepiej zsiadłe mleko. Albo inne cudo.
Na początku podszedł do lustra, starając ogarnąć swój wygląd, żeby nie wyglądać jak pospolity cham ze wsi. W tym czasie intensywnie myślał nad wczorajszymi zdarzeniami. Boląca głowa nie pomagała mu w tym, ale zdołał sobie przypomnieć słowa tego łowcy. Zacisnął pięść. Więc ścigają go nawet tutaj. Musi powiadomić o tym swoich towarzyszy i coś z tym zrobić.
Wyszedł ze swojego pokoju i skierował się do pomieszczenia zajmowanego przez resztę towarzyszy.
-Słuchajcie, nie pytajcie dlaczego, ale od dzisiaj nazywam się Maksymilian von Pless. Nigdy nie słyszeliście o kimś takim jak Oskar von Hohenberg. To bardzo ważne. Wyjaśnię wam to wszystko wieczorem.

Skończywszy powiadamianie przyjaciół, zszedł na dół.
-Karczmarzu, dawaj zsiadłego mleka!- powiedział, podchodząc do barku.
 
Ismerus jest offline  
Stary 03-08-2017, 11:59   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lennart nie miał najmniejszych wątpliwości, że wizyta w garnizonie była błędem. Nie dość, że nie uzyskał żadnych ciekawych informacji, to jeszcze najwyraźniej podpadł dowódcy wspomnianego garnizonu - czy to odcięciem się od bycia żołnierzem, czy to znajomością z domniemanym kultystą (którego wina z pewnością zostanie udowodniona, a wtedy biada wszystkim jego znajomym). Z pewnością nie za każdym odwiedzającym Hannes Hebel wysyłał kogoś, by potwierdzić prawdziwość słów gościa.
A ten, jakby na złość sierżantowi, zaraz po rozmowie skierował się prosto do gospody... na tyle szybko, by być świadkiem, jak szlachetnie urodzony Oskar von Hohenberg ulega przeważającym siłom licznych kufli i butelek, po czym zostaje zniesiony z pola bitwy.
Niektórzy nie powinni tyle pić, pomyślał, siadając do kolacji.

* * *

Noc spędził jednak nie w samej gospodzie, a w stajni. Uznał, że lepiej się wyśpi na stryszku, na sianie, zawinięty w koc, niż na twardej podłodze w pokoju.
Miał zamiar podzielić się ze wszystkim tymi mizernymi informacjami, jakie zebrał, a potem namówić wszystkich, by w miarę szybko, a w sumie przed procesem, opuścić Fortenhaf.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-08-2017, 15:42   #47
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Nie udało mu się dowiedzieć niczego o zaginionym młodszym bracie. Czyżby informacje o tym, że miał pojawić się w Fortenhaf wraz z dowodzoną przez siebie rotą piechoty były nieprawdziwe? Skąd zatem szczegóły dotyczące pobrania dla żołnierzy zapasowych ubrań oraz prowiantu na dłuższą misję? Może obecny dowódca nie pamiętał lub po prostu z jakiś powodów nie chciał pomóc w poszukiwaniach. Jeśli tak właśnie było, to jednak żołnierz w żaden sposób nie okazywał niechęci, ani niczym nie uchybił w rozmowie z Erichem, co, zważywszy na mizerny jej efekt, jeszcze bardziej rozzłościło von Kursta, który nie mógł z uzasadnionych pobudek wylać swojej frustracji na komendanta garnizonu. Oby jutrzejsza wizyta w ratuszu dała wreszcie jakieś wyniki.

Erich opanował emocje i wrócił do gospody nie przejawiając zainteresowania festynem. Był tak blisko śladów prowadzących do zaginionej dwójki rodzeństwa, a jednocześnie tak niewiele mógł zrobić! Przez tyle lat po Burzy uparcie trzymał się myśli, że zarówno Greta, jak i Rambrecht żyją i mają się dobrze, bo przecież skoro jemu się udało, to im tym bardziej. Gdzieś w głębi duszy nadzieja jednak bladła z każdym miesiącem i rokiem i choć wciąż nie umiałby tego sam przed sobą przyznać, to był coraz bardziej przekonany, że rodzeństwo jednak zginęło w czasie wojennej zawieruchy lub w trudnych czasach już po rozbiciu armii Chaosu.

Aż do niedawna, gdy dowiedział się o Rambrechcie widzianym w Fortenhaf, a gdy tutaj się znalazł otrzymał dziwny list od Grety... lub osoby, która ją znała. Do tego siostra prosi go, aby jak najszybciej opuścił Fortenhaf i nigdy tu nie wracał...

Wzburzony Erich wparował do gospody trzasnąwszy drzwiami tak mocno, aż pył opadł z powały. Szybkim krokiem podszedł do stołu, przy którym jadł kolację Lennart i wybierając czyjś pusty kubek nalał sobie wina z glinianego dzbana, po czym wychylił go do dna nie odrywając naczynia od ust. Otarł usta wierzchem dłoni i na zdziwione spojrzenie kompana odpowiedział gestem mającym oznaczać "później". W drodze do pokoju zahaczył o gospodarza, od którego wydębił kolejny dzbanek z winem, z którym miał zamiar spędzić czas przed pójściem spać.

Leżąc na prowizorycznym posłaniu z wypchanego słomą siennika, koca i płaszcza przewracał się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Nie wiedział, czy to ciężkie wino, czy coś z kolacji, a może wydarzenia z dzisiejszego dnia sprawiły, że gdy znużony wreszcie zasnął, to na powrót znalazł się wśród ruin rodzinnego majątku.

Zupełnie jak wtedy, gdy po zakończeniu działań wojennych wrócił do domu i ujrzał leżącą odłogiem ziemię, spaloną wieś i posiadłość rodziny von Kurtz, ponownie grzązł po kostki w grubej warstwie popiołu ze spalonych do ziemi chat. Ponownie klęczał wśród pogorzeliska, jakim stał się rodzinny dom i spoglądał na resztki ciał zamordowanych. Ponownie zanurzał dłonie w ziemi wymieszanej z popiołem, a z nieba leciały pojedyncze ciężkie krople deszczu, by po trwającej wieczność chwili zamienić się w ulewę zmywającą łzy zahartowanego w boju dojrzałego mężczyzny, który ostatni raz płakał będąc dzieckiem. I który od tego czasu nie uronił ani jednej łzy więcej zamieniając żal we wściekłość skierowaną przeciwko tym, którzy byli winni jego stracie.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 03-08-2017, 21:21   #48
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Dla Sveina wieczór nie skończył się bynajmniej na odprowadzeniu wielebnego Roela do karczmy. Nie ruszył on jednak hulać jak reszta miasta a spokojnym krokiem wrócił do siebie, na piętro obory stojącej tuż za północnymi murami osady po lewej stronie. Wszedł do środka ze zmęczonym psiakiem u nogi a następnie bez zawahania podszedł z małym wiadrem do najbliższej krowy. Udoiwszy dla siebie i Kroka nieco się orzeźwił, ale natychmiast spożyte, świeże mleko ukołysało go do snu tak szybko, że ledwo dotarł na posłanie.

Obudził się jak zwykle o świcie wypoczęty i nieskażony żadną myślą. Do pełni szczęścia czegoś mu jednak brakowało. Poleciwszy psinie pilnować obory podszedł do gospodarza. Grol Mamrotbauer był rolnikiem około czterdziestki i poznawszy się na Sveinie co nieco pozwalał mu spać w obejściu w zamian za regularne odszczurzanie. Nie miał także problemu z Krokiem, który był po prostu kolejnym psem w obejściu i dostawał miskę na równi z pozostałymi.
- Jaki łeb - zagaił szczurołap.
- Spierdalaj... Szlag. Ale to i tak chuj. Freimaierówna spiła jakiegoś przyjezdnego przy ognisku a potem poprosiła, by napełnił jej kubek. Ten przyjeb upuścił swojej krwi, normalnie, rozciął nożem nadgarstek i poszło. Opatrzyli go o odnieśli pani Ernie. Do rana były zakłady, czy go położyła w sali dla obłąkanych czy rannych.
- A jakiś gówniarz jak zobaczył napełnianie kubka to zesrał się w majty. Było wesoło -
dorzucił na pożegnanie.

Szczurołap ruszył do przytułku, by opowiedzieć Ernie o swoim nocnym spotkaniu z morrytą. Wracając doprzytułkową celowo potknął się o czyjś barłóg. Zdążył rzucić tylko udawanie zaskoczone „o kurwa” zanim spadł na wykończoną całonocną libacją parę opojów. Narobił w ten sposób rabanu i obudził kilkanaście innych osób lecz nie tych, na których wylądował. Oboje wyglądali obrzydliwie z resztkami własnego pożywienia wokół uśpionych twarzy.

Sveina jednak ciągle świerzbiło. W końcu, gdy znalazł się po Roela pod gospodą Przy Bramie zajrzał na chwilę za budynek, by z zaułku miotnąć kamieniem z procy w okno na piętrze. Nie patrząc nawet na efekt rzutu ukrył się w cieniu, po czym wąskim upustem deszczówki przedostał się na równoległą uliczkę i jak gdyby nigdy nic wrócił pod karczmę poczekać, aż morryta wyjdzie ze środka.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 03-08-2017 o 22:04.
Avitto jest offline  
Stary 04-08-2017, 16:20   #49
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Roel Frietz wciąż głęboko zamyślony szedł ze szczurołapem w kierunku karczmy. Nie mógł znaleźć powodu, dla którego wędrowny kupiec miałby go okłamać, zwłaszcza, że sam go zaczepił, a z drugiej strony splądrowane groby z pewnością nie uszły by uwadze mieszkańców miasta, a Svein też nie miał powodów by kłamać.. chyba. Akolita obdarzył szczurołapa podejrzliwym spojrzeniem, lecz niemal nie stratował przez to dziecka rozrzucającego własne fekalia przez nogawkę spodni. Skarcił je srogim wzrokiem za to, że łka jak dziewczynka i to przy świadkach, ale szybko tego
pożałował. Przystanął na chwilę i obejrzał się za siebie w stronę wyjącego w wniebogłosy podrostka idącego, jak na ścięcie. Musiał jednak na tym poprzestać, gdyż sprawy docześnie żyjących nie powinny teraz zaprzątać mu głowy.

Kiedy drzwi gospody znalazły się w zasięgu wzroku akolity mógł już myśleć tylko o tym, by położyć się i odpocząć. Nie ważne, czy to na sianie w stodole, czy czystym, pachnącym łożu. Podróż dała się we znaki i chciał już tylko spać. Zamykając za sobą drzwi komnaty raz jeszcze poukładał w głowie to, czego się dowiedział - czyli niewiele - i spawy, którymi będzie musiał zająć się jutro.
- Muszę iść do Ulrykanina, może do kapitana straży, potem do Erny i szczurołapa - szeptem mówił do siebie szykując się do snu. Nim jednak przyłożył głowę do upragnionego posłania zaszedł do Norina, by upewnić się, że nadal nie dołączył do podopiecznych Morra.
 
Morel jest offline  
Stary 06-08-2017, 13:23   #50
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Otto w oczekiwaniu na straż zdążył wstępnie przeszukać siedzibę magistra, przynajmniej te pomieszczenia, w których nie było zwłok Josefa. Na parterze domu znajdowała się jeszcze prosta sypialnia wraz z biblioteczką. Przyglądając regał Otto natrafi na takie pozycję jak: Czerwona Księga Zagadek, Dziennik Gwiazd, Ziarno, Historia Imperium Sigmara, t. 1 oraz księgę w nieznanym sobie języku. Na piętrze domu znajdowało się jedna duża sala, pełniła rolę magazynu oraz skromnego obserwatorium. Pod sufitem wisiały różnego rodzaju suszone zioła, owoce, zboża, grzyby i inne rośliny. A przy oknie stał długa luneta.

Świt nastał szybciej niż uczeń czarodzieja mógł się spodziewać, krótki sen nie pozwolił w pełni wypocząć. Wraz z jego nastaniem, ktoś dobijał się do drzwi. Widdenstein ledwo zszedł na dół, gdy do siedziby domostwa wdarła się straż.
- Sierżancie to on w nocy zgłosił sprawę. – jeden ze strażników wskazał palcem na maga z kolegium Światła.
Dowódca straży nakazał przeszukać siedzibę, chwilę później wysłał jednego ze swoich ludzi z zadaniem powiadomienia Burmistrza oraz kapłana Ulryka.
- A wy Panie wyjaśnicie mi co robicie w domu zmarłego i jakie sprawy członek kolegium Światła miał do Josefa Kawohlusa z kolegium Jadeitu.
Mężczyzna bliski sześćdziesiątki trzymał rękę na mieczu, z jego twarzy ciężko było wyczytać jakieś emocje.



Oskar wraz z Lennart rankiem znaleźli się w głównej izbie gospody. Oczekiwali na resztę w miedzy czasie wymieniając się informacjami. Karczmarz, choć z podkrążonymi oczami, chętnie usługiwał nielicznym gościom.
- Już przynoszę łaskawy Panie. Z najchłodniejszego miejsca spiżarni. Nakażę też przygotować omlety dla jaśnie Pana i jego sług. – Gospodarz pogonił służkę po zsiadłe mleko i śniadanie, następnie kontynuował.
- Dobrze Panie, że u mnie się stołowaliście. Jadło i napitek zawsze mam świeże. Część gości bawiła się na święcie, żarli jakieś paszteciki zapewne sprzedawca użył szczurzego mięsa kupionego pokątnie od tego cholernika Svein szczurołapa. A ten często przesiaduje na cmentarzu, dziwny to typ. Od rana żona tylko pościel im zmienia, jak który do wychodka nie zdąży. Potruli się oni Panie straszliwie. Ale wybaczcie, wybaczcie, widzę Panie, że cierpicie, już Wam nie przeszkadzam. – Mężczyzna udał się do innych gości upewnić się czy aby im czego nie potrzeba.



Roel sprawdził przed snem stan krasnoluda. Kowal Run miał płytki oddech i był blady, pot spływał strumieniem po jego czole. Wizyta akolitki nie wiele mu pomogła, ale przynajmniej jego stan nie uległ pogorszeniu. Kapłan Morra miał mocny sen, świt dawno minął i obudził się dopiero od głuchych uderzeń kamienia.
Wzburzony Erich uspokoił swoje nerwy dzbanem wina. Niespokojny sen nie dał wytchnienia, dopiero nad rankiem udało mu się solidnie usnąć. Nie obudził go towarzysz, który wstał wcześniej, ani pianie koguta. Dopiero głuchy kamień uderzający w okiennice zerwał go na nogi.



Svein zebrał się równo ze świtem, nie miał zresztą wyboru. Jego pies piszczał i lizał go po twarzy domagając się jedzenia. Niedługi czas potem udał się do Akolitki Erny, ta jednak od rana miała pełne ręce roboty. Szykowała i rozdawała ludziom pośpiesznie przygotowany napar. Kobieta nie ucieszyła się na widok szczurołapa.
- Rozczarowałeś mnie panie Svein, w święto na wygłupy Cię wzięło i starą skiśniętą zupę do sprawdzania mi przynosisz. Twój pies by tego nie ruszył, szczury zapewne też nie. A teraz i Was rozwolnienie męczy? Macie napar i idźcie już, ja do Was z sercem, a wy sobie ze mnie dowcipy robicie, idźcie.
Kobieta nie czekała na wyjaśnienia mężczyzny, wyraźnie się na niego gniewała. Wręczyła mu jednak napar o ciemno żółtym zabarwieniu w prostym drewnianym kubku.




Szczurołap udał się więc pod Gospodę przy bramie, większość mijanych straganów była jeszcze nieczynna. Płynące ulicami ścieki wydawały nieprzyjemny odór, gdzieniegdzie oparci o ściany spali jeszcze ludzie. Nieliczni przechodnie w sporej części byli bladzi.. Pomysł obudzenia kapłana Morra był ciekawy, jednak nie widząc w które okno puścić kamień musiał puścić ich parę. Svein mógł już tylko czekać i mieć nadzieję, że Roel Frietz domyśli się o co chodzi.


Fortenhaf – dzień pierwszy 1 – popołudnie

Wraz z upływem czasu miasteczko budziło się do życia. Stragany ponownie zostały otwarte, ludzie wydawali swoje ostatnie pieniądze i załatwiali ostatnie sprawy. Życie w miasteczku toczy się normalnym torem. Dzieci ganiają za kotem, a dorośli sporo plotkują o nocnych wydarzeniach, zdaje się, że sporo osób cierpi na biegunkę. Część osób dziwi się skalą zjawiska, ta jednak po nocy spędzonej na jedzeniu i piciu nie wydaje się niczym szczególnym. Mieszkańcy i goście Fortenhaf nie wydają się jednak szczególnie zaniepokojeni, zrzucają winę na karb zepsutego wina lub nieświeżego mięsa. Ostanie dni były przecież gorące.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172