Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2018, 13:35   #531
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Po ostatnich wydarzeniach Roel nie mógł zabrać się na jakiekolwiek zdecydowane działania. Prawdopodobnie przez to, że poprzednie samodzielne zrywy doprowadziły go niemal - a właściwie po prostu - do śmierci.

Choć było to poniekąd zrozumiałe to zaniepokoił go fakt, że nie poczuł chęci by rzucić się w wir walki. Czuł go od zawsze, choć walczył z nim od niedawna. To uczucie było dla niego jednak tak naturalne, jak czkawka po ostrym jedzeniu. Jego brak był zarówno niepokojący, jak i kojący. Coś się jednak zmieniło. W jego umyśle pojawiło się zwątpienie.

Na ten moment mógł jedynie trzymać się grupy. Nie zamierzał znów działać bez planu zwłaszcza, że słabość objawiała się nie tylko w jego wierze i umyśle, ale dotknęła także ciało, któremu nie mógł całkowicie zaufać.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 28-11-2018 o 13:46.
Morel jest offline  
Stary 29-11-2018, 22:40   #532
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień szósty, wieczór.



Czas mijał, gdzieś w miasteczku korzystał z tego Kadat. Stracił paru członków bractwa, jednak plan był realizowany zgodnie z założeniami. Dzięki bezczynności, nie podejmowaniu konkretnych dział i decyzji przez mieszkańców i władze Fortenhaf udało mu się przejąć kontrolę nad osadą. Przejął inicjatywę i nie zamierzał jej oddawać. Nie zamierzał jednak lekceważyć sytuacji, był zbyt pewny siebie i musiał uciekać z własnej siedziby. To była dziwna pułapka, ale to nie było teraz istotne. Musiał zająć się czym innym.

Oskar powoli odzyskiwał wzrok, Roel był bierny i tylko podążał za resztą. Otto i Lenart próbowali zgarnąć wszystkich i zebrać się w kupie. Obawiali się pościgu grupy interwencyjnej wyznawców Siewcy. Przepatrywacz starał się znaleźć bezpieczne miejsce, bezpieczne miejsce w mieście, w którym panuje zaraza, władza lokalna przestała praktycznie istnieć, a po ulicach chodziły demony. Dlatego, gdy Lenart dojrzał uchylone drzwi i Ericha w nich stojącego, to pociągnął za sobą resztę i wtargnęli do niedużego domostwa. Ruchy drużyny zaczął zasłaniać dym, najwyraźniej ktoś podpalił gospodę. Bohaterom prawie udało się zebrać w całości, brakowało jedynie Sveina, ale zamiast niego obecna była milcząca Gretta. Czyżby obawiała się reakcji towarzyszy swojego brata? Choć szczurołap też się odnalazł, osoba czatująca przy drzwiach, dostrzegł przyjaciela, gdy ten uciekał z płonącego Czerwonego Koguta.

Szczurołap lubił działać w pojedynkę, miał zamiar przeprowadzić zamach na wyznawcach Siewcy, jednak budynek został porzucony. Svein pośpiesznie spenetrował część pomieszczeń w gospodzie. Nie znalazł w niej większych skarbów. Zdaje się, że pielgrzymi nie dbali o zysk i majątki. Albo trzymali zgrabione rzeczy gdzie indziej. Natomiast w Czerwonym Kogucie nie brakowało jedzenia i picia. Choć w całym mieście panowały braki w zaopatrzeniu, tak wyznawcy nowego kultu głodem z całą pewnością nie przymierali. Svein zabrał tyle jedzenia ile był w stanie, następnie porozbijał lampy i wzniecił ogień. Pożar rozprzestrzenił się błyskawicznie, gęsty dym i ogień stanowił doskonałą zasłonę. Szczurołap mógł bezpiecznie oddalić się od miejsca zdarzenia.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 04-12-2018, 21:12   #533
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Nim się jednak na to zdecydował dostrzegł idącego Dziadygę. Dziadyga odesłany wcześniej przez Kapłana wrócił do drużyny, w sobie tylko znany sposób wyczuł, że członkowie jego eksperymentu znaleźli się w potrzasku i szukają bezpiecznego schronienia. Staruszka dostrzegli też pozostali bohaterowie, którzy chwilowo schronili się w jednym z domostw. Niema modlitwa Lennarta została wysłuchana.
- Chodźcie do garnizonu, to ostatnie bezpieczne miejsce w tej osadzie. – Odezwał się do nich spokojnym, hipnotyzującym głosem. – Tam opatrzycie swoje rany i będziecie mogli podjąć dalsze kroki.– Staruszek poczekał chwilę, po czym odwrócił się na pięcie i zawrócił. – Kapitan Straży posłuchał Waszej rady, doszło do walk pomiędzy fanatycznym tłumem, a wiernymi kapitanowi gwardzistami. Fanatycy prowadzeni przez pomiot zepchnęli wyznawców starych bogów do koszar. Wszyscy Ci którzy sprzeciwili się gnijącym braciom lub też nie przyjęli ich wiary, ukrywają się wraz z żołnierzami za palisadą. – Dziadyga ledwo streścił ostatnie wydarzenia, gdy wraz z tymi którzy zdecydowali się za nim podążać , dotrzeć do bramy garnizonu. Gretta zamarła na chwilę, szczelnie okryła się swym ubiorem, z ulicy podniosła porzucony, zniszczony koc który zarzuciła sobie na plecy, a kaptur zaciągnęła na twarz. Zgarbiła się i jakby zmalała. Była pielgrzymka milczała, może to z powodu szoku gdy uświadomiła sobie do czego dąży Kadat, a może ze strachu. Z pewnością wiedziała, że ludzie w garnizonie nie mieliby dla niej litości.

Garnizon to trzy drewniane budynki i to nie uległo zmianie. Różnica poległa jednak, że sześć dni temu plac pomiędzy budynkami był pusty, a na terenie koszar panował ład i porządek. Tak teraz po placu krążyli ranni, głodni, zmarkotniali, chorzy, bądź bardzo chorzy mieszkańcy Fortenhaf. W oczach wartowników było widać strach i przygnębienie, albo i pogodzenie ze smutnym losem? Parę kobiet zanosiło się płaczem, jedna z nich klęczała i tuliła leżącego młodzieńca. Nie znajdywała jednak otuchy i pocieszenia wśród pozostałych osób. W dwóch, trzech miejscach płonęły nieduże ogniska, dające trochę ciepła. Kilkanaście osób drzemało opartych o palisadę. Cały garnizon przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy, śmierdziało w nim kałem i chorobą. Pewnym było, że Pielgrzymi będą chcieli opanować i to miejsce. Drużyna musiała podjąć szybką decyzję, mogli pozostać w Garnizonie, albo po krótkim odpoczynku ruszyć na miasto.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 05-12-2018, 15:29   #534
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pojawienie się Dziadygi może i poprawiło nieco położenie anty-wyznawców, ale i tak zdaniem Lennarta ich obecne położenie przypominało niemal kropka w kropkę to, co działo się podczas pierwszego spotkania z Dziadygą właśnie. Tyle tylko, że tam atakowało różnego rodzaju zielonoskóre paskudztwo, a tutaj - zgraja fanatycznych wyznawców.

- Dobry mówca by się przydał - powiedział, rzuciwszy okiem na przebywających w koszarach potencjalnych obrońców - by tchnąć w nich nieco optymizmu w to towarzystwo i dodać im ducha walki. A potem by się przydał jeszcze jakiś cud, lub nawet parę cudów, byśmy uszli z tego zamieszania z życiem.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-12-2018 o 15:32.
Kerm jest offline  
Stary 07-12-2018, 11:27   #535
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Otto właśnie kończył czarować a właściwie uzdrawiać się magią gdy pojawił się Dziadyga.
Skinął głową starcowi i ruszył za nim.
- Nie zrobimy nic więcej sami.- Przedstawił swoją opinię kompanom.
- Jedyne co nam pozostaje to walka taką jak odbyliśmy ostatnio w obronie Dziadygi i jego podopiecznych. Gdyby dało się ruszyć otaczające wojsko by nas ratowali.- Dodał po czym pokiwał przecząco głową.
- Oni dla świętego spokoju wszystko z dymem by puścili. Łącznie z mieszkańcami.- Mag był niepocieszony a choroba osłabiła znacznie jego ciało. Na szczęście umysł jeszcze był twardy, ale zmęczenie ciała odciskało piętno.

W garnizonie nie było ciekawie, ale pokrzepiała myśl, że Kapitan poszedł po rozum do głowy i zaczął działać. Ruszył więc do niego by wspólnie ze wszystkimi co ocaleli przedyskutować sytuacje ponownie.
 
Hakon jest offline  
Stary 10-12-2018, 08:38   #536
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Roel niemal odruchowo podszedł do płaczącej kobiety, która na rękach trzymała ciało mężczyzny, by pomóc mu przebyć ostatnią drogę. Chociaż sam padł ofiarą zwątpienia nie dał tego po sobie poznać. Wciąż był sługą swego pana i nawet jeśli zwątpił w jego siłę pozostał mu wiernym. Położył dłoń na oczach młodzieńca i pokrzepił kobietę słowami modlitwy.

To przypomniało mu o tym, że nikt nie pozwolił mu jeszcze odpocząć. Wciąż miał coś do zrobienia. Nawet jeśli był skazany na porażkę.

- Tak. Zwołajmy ludzi i zbierzmy sprzęt. Zorganizujmy się i uderzmy jeden ostatni raz. Otto pójdę z tobą. Wszyscy chodźmy. Musimy działać razem i pokazać im wszystkim, że to jedyny sposób. Jeżeli chcemy cudu to sami musimy go stworzyć. - Frietz znów mówił zdecydowanym głosem, choć jego ciało wciąż wyglądało mizernie. - Jeśli polegniemy niech spalą to miasto, ale spróbujmy znów nie umrzeć - ostatnie słowa były jakby skierowane do Dziadygi, lecz akolita widocznie nie chciał znów wszczynać polemiki.
 
Morel jest offline  
Stary 13-12-2018, 21:08   #537
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Mijając palisadę garnizonu zauważył wahanie Gretty. Położył jej rękę na ramieniu dając niemy znak, że nie pozwoli, żeby coś jej się stało. Erich nie był zadowolony z tego, że tutaj przyszli. W tej chwili przywódca pielgrzymów gdzieś umyka, by dalej knuć i realizować swój zbrodniczy plan wobec mieszkańców miasta. Powinni go szukać i powstrzymać, a przebywając tutaj z pewnością nie zdołają tego dokonać. W końcu choroba i głód zabiją obrońców, wcześniej stopniowo niszcząc ich siły i ducha walki.

Musieli działać.

- Czy znasz inne miejsce, do którego mogli się przenieść z tamtej gospody? - zwrócił się szeptem do Gretty.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 13-12-2018, 21:39   #538
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Po drodze do garnizonu Svein klepnął Roela w ramię.
- Nie wejdę ponownie do tej samej pułapki - zakomunikował i obdarował akolitę kromką chleba zabraną z „Czerwonego koguta”.
Po chwili niezauważenie odłączył się i skierował w jedyne miejsce, które po pożarze w karczmie mogło dać schronienie przywódcy pielgrzymów. Mógł z tamtego miejsca sprawnie dowodzić a ryzyko wykrycia było skrajnie małe. Szczurołap wytężywszy zmysły przekradał się po zdemolowanym mieście do tawerny „Salamandra”.
 
Avitto jest offline  
Stary 22-12-2018, 22:42   #539
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień szósty, zmierzch.

Roel był sługą Morra i nawet w tak trudnych okolicznościach o tym nie zapominał. Jego interwencja sprawiła, że do klęczącej kobiety podeszła jej siostra. Słowa otuchy jakie skierował do kobiety odegnały jej myśli od targnięcia się na własne życie. Roel dostrzegł to dopiero gdy odchodził, młoda wdowa odłożyła krótki nóż, który chwilę wcześniej chowała w dłoni. Akolita miał zamiar odezwać się do Dziadygi, ten jednak gdzieś jakby zniknął, choć mogliby przyrzec, że stał obok nich.
Plotki jakie krążyły nie były optymistyczne. Strażnicy miejscy prowadzeni przez swojego dowódcę i kapłana ponieśli dotkliwe straty. W walkach z pomiotem byli bezsilni, a fanatyków było zbyt dużo. Co prawda część mieszkańców osady, korzystając z trwających na ulicach walk zdążyła schronić się za murami garnizonu, a po wycofaniu się wszystkich przeciwników wyznawców sekty do garnizonu odparto kilka późniejszych ataków, ale nie poprawiało to ogólnej sytuacji.
Lennart więc poprawnie określił morale obrońców, mieszkańców miasteczka. Ci którzy znaleźli schronienie za palisadą powoli zdawali sobie sprawę z faktu, że są skazani na zagładę. Powoli tracili resztki złudzenia, a są i tacy którzy uważają że nie ma już nawet cienia nadziei na ratunek. Szczególnie słysząc głośną rozmowę kapitana z kapłanem.
- Mieszczanie, przewoźnicy, chłopcy stajenni, wszyscy chorzy...To nie są żadni żołnierze! – Hannes Hebel mówił zmęczonym podniesionym głosem. - Większość z nich widziała zbyt wiele zim, albo jeszcze zbyt mało. Garstka jest zdatna do walki! Spójrzcie na nich! – Mówiąc to wskazywał Herbertowi Dröge zmarkotniałych, wynędzniałych ludzi. Po czym kontynuował - Oni są przerażeni. Widzę to w ich oczach. I będzie ich... setka? Przeciwko tysiącu?
- Tutaj mają więcej nadziei na swoją obronę, ale możemy ponownie zaatakować. Przebić się do Świątyni! – Oponował Dröge, brakowało mu jednak dawnej siły, stanowczości. Wyraźnie „zmalał”, jeszcze niedawno mówił głosem nie znoszącym sprzeciwu. Na skutek ostatnich wydarzeń i ran coś jednak się z nim stało.
- Kapłanie! Oni nie mogą wygrać tej walki. Oni wszyscy zginą!
-W takim razie ja zginę jako jeden z nich! – Ulrykanin powiedział to z taką energią, że aż zwrócił na siebie uwagę ludzi z placu. Coś się w nim jeszcze tliło, tyle że zamiast poparcia odpowiedział mu szloch kobiet.
Dawny sierżant machnął tylko ręką i poszedł w stronę zbrojowni. Był na tyle wzburzony, że w pierwszej chwili nie dostrzegł Ottona oraz Roela, który do niego zmierzał. Dopiero przy samych drzwiach do budynku dostrzegł maga i akolitę, odwrócił twarz w ich stronę.
Od strony bramy pokrzykiwać zaczęli strażnicy, najwyraźniej w uliczkach prowadzących do garnizony zaczęli się gromadzić wyznawcy Siewcy…



Erich skupił się na swej siostrze, Grette zdawała się być jakby w lekkim szoku. – Kadat jest reinkarnacją Nathaniela, nie jest również zaślepionym fanatykiem, szaleńcem, pragnącym zniszczyć cały świat. – Ciężko było stwierdzić, czy kobieta stwierdza fakt, czy zadaje pytanie. Zdawała się wręcz go jakoś pokrętnie tłumaczyć, albo bronić. – Jego umysł jest chłodny, opanowany i analityczny. Zawsze wielokrotnie rozważa wszystkie za i przeciw, zanim podejmie jakąkolwiek decyzję. Odznacza się charyzmą, jego mowy są porywające i pełne pasji braciszku. On potrafi sprawdzić chorobę, ale także ją uleczyć. Ale, ale on nie zrobi kolejny raz takiego błędu. Teraz będzie na głównym placu, rytuały się jeszcze nie skończyły. Będzie tam otoczony wyznawcami Siewcy, to co do ranka przyzwie nie będzie można zabić . Nadejdzie posłaniec, najpotężniejszy sługa Siewcy. – Gretta lekko zadrżała.





Svein Dahr w pewnym momencie odłączył się od grupy i ostrożnie przeskakiwał między zaułkami Fortenhaf. Uliczki zdawały się zadziwiająco pusto, pod domostwami leżały jedynie trupy. Nie było widać żadnych żywych mieszkańców, gdzieś z oddali co prawda dochodziły odgłosy jakiegoś dziwnego masowego śpiewu, ale w najbliższej okolicy nikogo nie było. Żadnych band plądrujących domy, żadnych procesji wyznawców Siewcy, czy strażników miejskich. Szczurołap dotarł więc do tawerny. „Salamandra”. Była to typowa speluna, jej właściciel miał aparycję, która zaowocowała plotkami jakoby został spłodzony przez jakiegoś orka. W sumie jego siła i brutalność też za tym przejawiały więc mało kto odważył się mu to mówił w twarz. Tak czy inaczej bogatsi mieszczanie, czy kupcy unikali tego miejsca. Można było tam napić się cienkusza, dostać w mordę i stracić sakiewkę. Svein, często tam jednak bywał, czasem dorabiał i jemu nie działa się tam krzywda. Nim wszedł do tawerny dostrzegł szczura. Ten stanął na dwóch nóżkach, pisnął przeciągle jakby wzywając swoich krewnych i odskoczył za stertę śmieci. Svein miał wrażenie, że ponownie będzie obserwowany, zimny dreszcz przeszył go wzdłuż kręgosłupa. Wszedł jednak do budynku, który był całkiem zdemolowany. Tawerna musiała być parokrotnie przetrząsany, bandy szukały zarobku, głodni jedzenia, a wyznawcy kultu niewiernych. W efekcie nie ostała się żadna lampa, stół, czy ława. Wszystko było poprzewracane i w większości połamane. Przechodząc do kolejnego pomieszczenia usłyszał jakiś ciężkie rzężenie i dojrzał delikatną słabą poświatę. Zbliżył się ostrożnie i wychylają głowę za framugę dostrzegł, że przy blasku resztek świec jakiś facet wiąże i ciasno krępuje starego, koślawego mężczyznę, bez części nosa. Jego długie pielgrzymie szaty były częściowo porwane. Człowiek, który go krępował nagle pchnął starca, poderwał coś z ziemi i gwałtownie się odwrócił.
- Nie ma tu żarcia, spierdalaj! – rzucił krótko i wymierzył z niedużej kuszy. Svein miał dziwne wrażenie, że gdzieś widział tego mężczyznę, tak z trzy dni wcześniej, też w półmroku. Miał wtedy towarzysza i z jakiegoś powodu zaatakował Ericha von Kursta i Lennarta Schatza. Pomógł wtedy Lenartowi uwalniając go z sieci.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 23-12-2018, 12:22   #540
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Daruj - wychrypiał Svein odruchowo i ponownie schował się za ścianą.
- Nie nerwowo, mogemy po-pogadać, ty i ja - zaproponował szczurołap ładując kuszę. Lewar skrzypnął lekko, ale słyszalnie.
- Możemy sobie pomóc jeśli mi powiesz, co żeś robił ostatnie trzy dni - oznajmił i wyprzedzając ewentualne pytania dodał - mam jedzenie i świeże informacje.
Nie brzmiał jednak całkiem pewnie. Jego gacnik stawał się szybko mokry od płynącego raptownie potu.
Nieznajomy opuścił broń.
- To wejdź, tylko bez sztuczek.
Svein wszedł. Również trzymał broń w pogotowiu. A potem zaczęła się krótka opowieść Felixa Hetke.
To, że mężczyzna był łowcą nagród Svein przyjął bez większego zaskoczenia. Szlachetnie urodzony pan Oskar musiał coś przeskrobać, podobnie jak wielu jemu podobnych jaśniepanów. Prześladowca był widocznie chory. Jak powiedział, starał się przeżyć i znaleźć sposób na wyleczenie się z choroby.
- Wczoraj Thies padł. Chciał się wcielić w szeregi wyznawców Siewcy by znaleźć lekarstwo. Wykryli go i ubili. Ja też jednego im ubiłem. A tego złapałem dziś. Wyrwę mu zęby, paznokcie, będę wieszał do rana aż w końcu wygada.
Jak na razie starzec w kółko modlił się pod nosem i za nic miał starania Felixa.

Svein wyciągnął z torby kawałek chleba i rzucił go Felixowi. Następnie kawałkiem kiełbasy nakarmił psa, a sobie przeznaczył kawałek miękkiego jeszcze sera.
- Byłoby łatwiej, gdyby twój kompan wycofał oskarżenia wobec mnie - zaproponował w końcu hycel.
- Łe? Kto?
- Ten szlachciura, co w napierśniku chodzi jakby miał paranoję -
wyjaśnił. Widząc wciąż zdziwioną minę szczurołapa tłumaczył dalej. - Pomagałeś mu, kurwa, nie graj ze mną! Thies pomylił go z poszukiwanym Oskarem von Hohenbergiem. Jest nagroda za jego głowę, wiesz? W każdym razie...
Oczy Sveina otworzyły się do granic gdy wysłuchał opowieści o napaści na nie tego człowieka. Dobrze kojarzył twarz swojego rozmówcy z tamtymi wydarzeniami. Dowiedział się jednak czegoś, o czym wiedzieć nie chciał. Łowcy nagród złożyli Lennartowi propozycję zdradzenia towarzysza, a ten odmówił. Zgoda na warunki hycli mogła ich uratować przed całym tym złem, jakie sprowadzili na miasteczko pielgrzymi Siewcy.
- On ci nie pomoże - odpowiedział w końcu Svein. - Widziałem, że prowadzi ze sobą jednego pielgrzyma. Nie wyglądało, że szedł siłą. Lepij, na moje oko to się migdalą.
Szczurołapowi przerwał kaszel. Złowił spojrzenie również chorującego Felixa.
- Mus ci mus. Sam widzisz. Też bym to chętnie przeżył. Pomóc ci z nim?
- Jak ty mnie możesz pomóc? Sam wszystko z niego wyduszę -
chełpił się łowca, lecz nagle wpadł na pewien pomysł. - Chyba, że wystawisz mi Oskara von Hohenburga, podpalaczu. Co się dziwisz skąd wiem. Wiem i już! Ale straży mogę zeznać, że zrobił to ktoś inny. Jakiś pielgrzym, na przykład. Co powiesz?
- Ty kurwa debilu, na mój um, to zaatakowałeś ślachcica. Szukają cię jak mnie, mamy spokój, bo mają większe problemy. Ale jakby się problemy skończyły, to co będzie? Nawet, jak tego pana Oskara przydybiesz ten drugi każe cię zwinąć, boś na niego napadł. Mi tyż nie pomożesz, bo ci od razu kłam zarzucą. Jak się tylko waćpany zasłonią urodziskiem to tylko nas obwieszą i tyle będziesz mioł piniędzy!
- Pierdolisz, jego im dam -
warknął Felix wskazując na starucha.
- Ogłuchłeś? Ten drugi, Erich von cośtam, dorwał już pielgrzyma. Babę, po cyckach sądząc. Zdradziła ich. Napierdalali się pod „Czerwonym kogutem” a potem poszli do garnizonu po posiłki. W dupie mają twojego wszawego dziada - odpowiedział Svein mierząc pielgrzyma wzrokiem.
- Mamy jednom szanse, ty i ja. Ten tutaj powie nam, jak się wyleczyć. Znajdziemy lek a potem spieprzamy z miasta. Jak tym w garnizonie dobrze pójdzie, wrócą do swoich zadań i będą nas szukać. Jak pójdzie źle, to nikt nawet nie będzie wiedział co zrobiliśmy.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 30-12-2018 o 15:53.
Avitto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172