Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2019, 20:41   #551
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień szósty, świt, cdn.


Svein dokończył to co zaczął Felix. Wypuszczony pocisk roztrzaskał czaszkę przerośniętego gryzonia. Tłum, który podążał za demonem nie spostrzegł dwóch niewiernych, byli więc chwilowo bezpieczni. Szczurołap nie konsultując się z łowcą nagród skierował swe kroki ku kapliczce i przytułkowi. Felix chrząknął i odplunął krwistozieloną plwocinę i uskoczył gdzieś w bok. Mężczyźni nie staną więc ramię w ramię do ostatniej walki. Svein Dahr nie zwrócił na to jednak uwagi, myślał o swej przyjaciółce. Przyjaciółce, która możliwe, że jeszcze żyła. Wokół kapliczki bogini Shallyi leżały martwe, rozkładające się ciała. Brak przewiewu powodował, że odór zwłok był intensywny i nieprzyjemny nawet dla tych, którzy przywykli do widoku śmierci. Pies szczurołapa był prawdopodobnie ostatnim żywym przedstawicielem swojego gatunku w Fortenhaf. Skamlał cicho, ale podążał za swoim panem. Biały tynk kapliczki w paru miejscach był odrapany, zabrudzony i odłupany. W środku nie było lepiej. Pośród ciał zmarłych z choroby mieszkańców osady leżał przewrócony ołtarz. Jeszcze niedawno widniał na nim piękny malunek Białej Pani, teraz pozostały tylko jego resztki. Svein rozglądał się i dostrzegł tę, którą poszukiwał. Erna w brudnych szatach kiwała się bezwiednie za jedną z kolumn. Nic nie mówiła, nie płakała, nie zareagowała nawet gdy Krok polizał ją po dłoni.




W tym samym czasie reszta bohaterów mierzyła się ze śmiertelnym zagrożeniem. Fanatycy wraz członkiem bractwa klęczeli oddając hołd Ankou. Tłum, który za nim podążał zatrzymał się parędziesiąt metrów od garnizonu. Wyznawcy Siewcy obserwowali moc stwora przyzwanego przez Kadata. Obrońcy wahali się co robić. Coraz więcej gardeł nawoływało do ucieczki. Dołączył do nich Otto, choć sam miał zamiar spróbować powstrzymać mrocznego sługę Siewcy. Najwyraźniej spodziewał się, że Dziadyga dołączył do uciekających chłopów i nie ma dla nich ratunku. Biały Mag wbiegł do budynku. Wielu z postronnych mogłoby uznać, że chce się w nim schronić, jednak prawda była inna. Otto wbiegł na piętro i spróbował odesłać demona . W zmęczeniu pomiął próby splatania wiatrów, nie szukał składników do czaru. Po prostu mówił, a wokół kościotrupa i jego powozu zaczęło emanować oślepiające światło. Wóz się na chwilę zatrzymał, po czym Ankou uniósł głowę i spojrzał w stronę Hierofanty. Światło, które go otaczało zgasło, Widdenstein zadrżał i zwymiotował. Stwór okazał się dla niego zbyt potężny i nie dał rady go odesłać. Wśród obrońców zgromadzonych na dziedzińcu i bramie też nie działo się za dobrze. Oskar trzymał się z tyłu, jego ręce dygotały, nie potrafił się zmusić, aby uczestniczyć w walce. Roel, który jako pierwszy z protagonistów stanął do walki o utrzymanie bramy teraz tylko patrzył pustym wzrokiem na stwora, który był coraz bliżej.
Erich próbował odesłać siostrę i dołączyć do akolity pana snów. Gretta się go jednak nie posłuchała.
- Nie rozumiesz bracie, z nim nie da się walczyć! Nie da się zabić śmierci!- Krzyczała nie zważając na osoby postronne. Odepchnięta nie zdecydowała się na ucieczkę. Rzuciła na plecy Ericha i mocno go objęła, nie pozwalając aby ten dołączył do obrońców przy bramie. Szlachcic nie był pewien, czy choroba go tak osłabiła, czy jego siostra nabrała tyle krzepy, ale objęty przez nią, mógł co najwyżej powoli szurać do przodu. – Braciszku to bezsensowna śmierć! Przepowiedziano mi, że spotkam swych obu braci. I o to jesteś, pomóż mi odszukać Rambrechta. Uciekajmy!-
Lennart miał mokre ręce od potu, krzyczał, aby zamienić cały garnizon w płonące piekło, ale nikt go nie słuchał. Wystrzelił z rusznicy, ale choć odległość nie była wielka, to pierwszy pocisk fatalnie spudłował. Kolejny ugodził rumaka, ale ten nawet nie zwolnił. Dalej powoli ciągnął wóz. Żołnierz przeładował ponownie, ale nim zdążył wycelować spostrzegł, że ludzie stojący przednim zaczęli umierać, ledwo dotknął ich cień Ankou. Wyli potępieńczo, padli na ziemię, a ich ciała zaczęły się skręcać. Był wśród nich i kapłan. Ich przerażeni towarzysze rzucili się do ucieczki. Jeszcze jedynie kapitan nawoływał, aby barykadować się w budynkach, pewnym jednak było, że za chwilę rozpocznie się rzeź.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 03-02-2019, 20:56   #552
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Caspar, Szary Czarodziej uprawiał swą sztukę tyle lat, że najwyraźniej nie musiał nawet specjalnie się starać by być niezauważonym. A może to doświadczenie w kryciu się, jakie nabył jako Nekromanta? Z czegokolwiek by to nie wynikało, z jakiegoś powodu wszyscy uznali, że ucieka wśród swoich nieumarłych chłopów.

- Ona ma rację - szepnął do ucha Lennarta -Nic tu po Tobie - dodał i spojrzał na Grettę - Mądrość i troska, mimo bólu i żalu. Byłabyś doskonałym magiem. Może będzie na to czas. Ale teraz UCIEKAJCIE - podniósł głos.

Fiant tenebrae - wykrzyczał, a teren garnizonu, na który nasuwał się cień Żniwiarza Śmierci momentalnie nakrył się całunem mroku. Już dawno nauczył się, że przeciwników, których nie można pokonać, czasem można oszukać. Bez światła nie ma cienia, a bez cienia Ankou będzie musiał zbliżyć się na odległość kosy. A nie jest aż tak znowu szybki. Po omacku uciekać trudno, ale łatwiej niż będąc martwym.

- Czas spierdalać. I może byście wykończyli Kadata, zanim on wykończy mnie? Świecę się teraz jak pierdolona pochodnia dla każdego obdarzonego prawdziwym wzrokiem - dodał i koncentrował się na utrzymaniu czaru.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 08-02-2019, 00:00   #553
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Otto chwilę wracał do siebie. Plus tego, że dawno nie jadł byt taki, że i wymiotować nie miał zbytnio czym. Żółć jedynie wydobywała się z jego otwartych ust.
Hierofanta pokiwał głową a oczy miał wielkie jak pięciokarlówki. Ten stwór był potężniejszy od niego. To wiedział, ale liczył, że nie aż tak. Poza tym liczył, że Dziadyga go wesprze.

Biały mag wiedział, że przegrał. Wiedział, że teraz Dziadyga ujawnił się i jest łatwym celem a chronił jego przyjaciół podczas ucieczki.
- Gdzie jesteś śmieciu.- Wycedził przez zaciśnięte zęby i szukał wiedźmim wzrokiem śladów używania magii przez Kadata. Kadat jeśli chciał pozbyć się Dziadygi musiał się ujawnić i na to liczył Otto.
Biały mag zamierzał go oznaczyć gdy tylko się ujawni by jego kompanii mogli go ustrzelić lub jeśli byłby na tyle blisko samemu się go pozbyć płonącym wejrzeniem.
Oczywiście mag był przygotowany na ucieczkę i liczył na to gdy wszyscy będą w miarę bezpieczni. On to nawalił i chociaż to mógł dla kompanów zrobić. Mimo wszystko wiedział, że lepiej by mógł się wycofać by opowiedzieć innym magom i arcymagom o tej sytuacji i by mogli się przygotować na starcie z monstrum.
 
Hakon jest offline  
Stary 10-02-2019, 11:17   #554
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Szczurołap był jej ostatnią szansą. Ona jednak nie zdawała sobie z tego sprawy. Jej świat runął i nie było żadnej nadziei w jego zgliszczach.
- Chodź, wstawaj - szeptał Svein uspokajająco podnosząc ją do pionu a ona niemo poddawała się pomocy.
- Idziem w pizdu - dodał. A mógł się zamknąć.

Na zewnątrz nie naszła go żadna refleksja - nawet ta o mnogości zniszczeń, jakie dokonała klątwa Siewcy w ciągu raptem kilku dni w uroczej, handlowej osadzie. Szczurołap był zwyczajnie zły, zastanawiał się, czy aby nie jest przeklęty. Kolejny raz opuszczał miejsce, które nazywał jakiś czas domem by nigdy do niego nie wrócić.
- Pomóż mi, lewa, prawa, lewa...

Za zaułkiem skręcili w lewo i ponownie w lewo. W tym miejscu stała szopa Mouserów. Wysoki budynek zewsząd otaczały leżące truchła. Svein zmusił Ernę do wdrapania się na strop, Kroka schował do torby a na ramię zarzucił sobie zwój liny wiszący na kołku przy wrotach. Na górze panował względny spokój, żadna mysz nie skrobała w górach siana składowanych pod dachem. Z zewnątrz dochodziło jednak zawodzenie wyznawców Siewcy.
Svein rozgrzebał poszycie ponad łatą na wysokości pasa tworząc dziurę w dachu. Do palisady sięgał ręką, a za nią kilka metrów niżej znajdowała się piaskowa, nadbrzeżna łacha. Z wyuczoną sprawnością wyjrzał, ocenił wysokość i w odpowiednich miejscach na sznurze umieścił węzły. Jeden koniec liny zawiązał na stropie, a na drugim spuścił swobodnie na drugą stronę swój dobytek. Dla ułatwienia deskę leżącą na stropie rzucił z dachu na palisadę i zablokował widłami.
Najtrudniejsze okazało się nakłonienie Erny do współpracy przy zejściu na dół. Zachowywała się jak pozbawiona duszy. Patrzyła się na szczurołapa oślim wzrokiem stojąc na desce i trzymając linę. Nie chciała lub nie mogła ruszyć dalej. Svein Próbował długo, prośbami i miłym tonem nakłonić ją do zejścia po linie na dół. W końcu jednak dał za wygraną i posunął się do groźby. Wyjął krzesiwo i nóż.
- Złaź, mówię. Spalę to miejsce.

Z oddali sytuację oceniał wojskowy obserwator. Armia rozstawiła posterunki wszędzie dookoła Fortenhaf. Małe grupy jeźdźców krążyły w ramach patroli w znacznej odległości od miasta. Zwiadowca z tej odległości musiał się wysilić. Dostrzegł już niesionych przez rzekę ludzi. Już niedługo mógł dostrzec kolejny pożar. Ostatecznie kto spodziewał się dwójki ludzi na szczycie palisady?

- Szybciej - warknął Svein, gdy Erna przełożyła nogę przez umocnienie. Wszystko miał przygotowane, na farmie gdzie mieszkał znajdował się dół z jedzeniem. Wiele jednak mogło się zmienić odkąd zawarto miejskie wrota. Mając zapasy z „Czerwonego koguta” szczurołap nie chciał ryzykować. Marzył o oddaleniu się od osady jak najszybciej.
Dopiero teraz skojarzył, że zamiast marnować czas na szopę Mouserów mogli użyć wyjścia na dach kapliczki. Splunął.
Po chwili ślina parowała, gdy płomienie zbliżały się doń obejmując deskę na stropie, po której ściekała niżej.
 
Avitto jest offline  
Stary 10-02-2019, 12:10   #555
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nadciągała śmierć.
Rada Dziadygi nie była Lennartowi potrzebna - wiadomo było, że pozostanie na polu walki skończy się w jeden tylko możliwy sposób. Lennart co prawda młodzieniaszkiem nie był, ale i tak uważał, że za wcześnie jeszcze na rozstanie się z życiem - bez względu na to, jakie by ono nie było, dlatego też uważał, że dłuższy pobyt w tym miejscu zdecydowanie mijał się z celem.
Ale to nie znaczyło, że zamierzał poddać się bez walki. Cofnął się o kilkanaście metrów i, przyzywając na pomoc wszystkich znanych sobie bogów (znaczy tych, co ewentualnie mogliby spojrzeć na niego łaskawym okiem) spróbował spełnić sugestię Dziadygi i wysłać Kadata w objęcia jego boga.
Gdyby to się nie udało za pierwszym razem, miał zamiar powtórzyć działanie... a potem uciekać. Jak najszybciej i jak najdalej. Znaczy do rzeki.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-02-2019, 15:01   #556
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Reakcja Gretty zaskoczyła Ericha. Miał zamiar stoczyć ostatnią w swoim życiu walkę i poprzez poświęcenie dać pozostałym, a przede wszystkim swojej siostrze czas na ucieczkę z tego miejsca. Jednak Gretta nie zamierzała mu na to pozwolić. Wyglądało na to, że człowiek nie był w stanie przeciwstawić się nadchodzącemu koszmarowi i jedyną szansę ocalenia daje ucieczka. A Gretta nie chciała uciekać bez niego...

- Dobrze. Już dobrze, uciekajmy stąd. - Zgodził się z nią wreszcie. - Chodź, akolito! Nic tu po nas! Nie możemy powstrzymać tego, co przywołali roznosiciele zarazy! - zawołał do Roela i pociągnął go za ramię. Na szczęście atakujący odpuścili i zdawali się czekać na nadejście przywołanej przez Kadata istoty.

- Biegnijmy za nimi! - wskazał prowadzonych przez starca chłopów.

Przebiegając obok jednego z budynków zauważył koryto służące do pojenia koni. Spoczywało na kamiennych wspornikach, jednak nie było do nich przy trwale przymocowane, zatem nie trwało długo, by przy pomocy Gretty wylał jego zawartość i przeniósł w kierunku pokonujących palisadę chłopów. Drewniane koryto nie było łodzią, jednak powinno pomóc utrzymać się na powierzchni, a do tego przenieść jego pancerz, tarczę i tym podobne nie pomagające w pływaniu przedmioty.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 19-02-2019, 13:13   #557
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Walka trwała nie tylko na ulicach Fortenhaf. Gdy Erich szarpnął ramię Roela ten chciał się gniewnie odmachnąć i zrugać za chęć ucieczki. Akolita zamierzał poświęcić swoje życie walcząc do samego końca. Jednak wcale nie tak mocne pociągnięcie wytrąciło go z równowagi, a nieplanowany krok zakończył się nagłym ugięciem kolana. Waleczny akolita wylądował na ziemi. Zamiast gniewu w jego oczach odbijało się zaskoczenie i niedowierzanie. Nie był w stanie godnie wypełnić swojego przeznaczenia. Mógł się jeszcze ostatkiem sił rzucić w szaleńczym ataku na przyzwaną istotę, ale czy jego patron oczekiwał tak skrajnej głupoty. Nie miał szans by się choć zbliżyć do wroga. Nic nie

Kolejna trudna decyzja.

Dać się teraz zabić to zbyt prosta droga. Poświęcić swoje ciało jest zbyt łatwo. Nie spowoduje niczego.
Poświęcić swą duszę i dać się potępić to prawdziwe poświęcenie. Nawet jeśli zostanie osądzony, żyjąc może spróbować zrobić jeszcze coś dobrego.

Przytrzymał rękaw vok Kursta i wspiął się na nim.

- Ratujcie się! - krzyknął i z obrzydzeniem do samego siebie ruszył do ucieczki czując ból nieporównywalnie większy niż ten, gdy umierał.
 
Morel jest offline  
Stary 19-02-2019, 22:37   #558
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień szósty.


Svein nie mógł porzucić Erny, na jego szczęście kobiety nie trzeba było nieść. Choć otępiała, powolna i całkowicie bierna, to reagowała na wydawane polecenia. Była tak bezwolna, że Szczurołap musiał jej mówić o każdym kroku. Dotarcie do szopy Mouserów wydawało się karkołomnym zadaniem, gdyby ktokolwiek ich spostrzegł i ruszył za nimi w pościg byliby zgubieni. Jednak uwaga wszystkich żyjących w osadzie skupiła się na garnizonie. Reszta miasta była wymarła, cicha i opuszczona przez bogów. Svein przez dziurę w dachu widział jak grupa ludzi weszła do rzeki, jeden za drugim kierowali się w jej najgłębsze miejsce, aż w końcu całkiem przykrywała ich woda. Nie płynęli, zdawać by się mogło, że zwyczajnie weszli do rzeki i zniknęli. Svein Dahr nie miał czasu tego analizować ani dłużej się przyglądać. Zrzucił swoje rzeczy, zmusił Ernę do zejścia i był tu pierwszy moment gdzie w kobiecie coś odżyło. Być może wewnętrzne poczucie obowiązku wobec mieszkańców, spowodowało że przestała słuchać poleceń przyjaciela, zdawała się głucha, całkowicie zamarła. Szczurołap postanowił więc odciąć drogę powrotu wzniecając kolejny pożar. Lęk przed ogniem poskutkował, Erna co prawda w połowie drogi odpadła od liny, ale na swoje szczęście wpadła w piach i była cała.
Para bliskich przyjaciół wraz z towarzyszącym im psem próbowała oddalić się od osady. Niestety dym z pożaru który wywołali zwrócił uwagę patrolu. Patrolu którym dowodził świeżo awansowany szlachcic w którego herbie stały dwa wsparte wilki. Mężczyzna był nad wyraz czujny, nie mógł pozwolić sobie na porażkę.
- Ja Rambrecht von Kurst nakazuje wam natychmiast wracać do miasta! – padła ostra komenda, wydał ją mężczyzna który był w pewien sposób podobny do Ericha. Był zdecydowanie młodszy, ale miał te same rysy twarzy. Svein nie zdążył jednak odpowiedzieć. Krok wyskoczył do przodu, zaszczekał. Zaskoczony piechur wzdrygnął się, a muszkiet który trzymał w rękach wypalił. Kula trafiła szczurołapa wprost w klatkę i obaliła go na ziemię. O dziwo nie czuł bólu, przestał czuć cokolwiek. Słyszał tylko głośny krzyk rozpaczy Erny. Były to pierwsze dźwięki jakie wydała od kiedy ją wyciągnął z kapliczki. Nie był w stanie jednak jej nic odpowiedzieć, miał wrażenie że zapada w letarg. Otuliło go poczucie ciepła i spokoju. Chyba spał bo śniło mu się rozgwieżdżone niebo i stojący nad nim Dziadyga.




Ankou nieubłaganie zbliżał się do bramy garnizonu, jego długi cień zwiastował śmierć w męczarniach. Lecz Dziadyga nie pozostał bierny, postanowił spłacić swój dług za uwolnienie z lochów. Cień został pochłonięty przez sferę ciemności, jednak wśród obrońców garnizonu trwała już panika, panika której nikt nie próbował powstrzymać. Wyznawcy Siewcy tylko na to czekali, rzucili się w ślad za przyzwanym stworem. Tłuszcza ruszyła, a wśród nich stał gdzieś Kadat, reinkarnacja Nathaniela według domysłów Gretty. Przywódca Gnijących Braci nie pozostawał bierny, spróbował rozproszyć czar rzucony przez Dziadygę. Czym zwrócił na siebie uwagę Ottona. Biały mag wejrzał w eter, to nie było bezpieczne ani zdrowe dla jego umysłu. Ostatnim razem, gdy się na nich skupił skończył blady, spocony i roztrzęsiony. Nachodziły go wizję, które z pewnością będą mu się śniły po nocach. Teraz nie było wcale lepiej. Słońce, które ujrzał jakby przygasło, panowała fioletowa ciemność. Całe Fortenhaf wyglądało upiornie, jakby eter tworzyły wielką zatęchłą eteryczną sadzawkę uwięzionych Wiatrów Magii. Na tym tle wyróżniał się Ankou wraz ze swym powozem, byli jak jednolita plama stworzona z wiatru Shyish. Mag miał wrażenie, że nawet patrzenie na niego zabiera mu siły życiowe. Odwrócił więc wzrok i dostrzegł Dziadygę, który w jakiś tylko sobie znany sposób potrafił korzystać z każdych wiatrów jakie go otaczały, nawet tych spaczonych. Eter wirował i nabierał sił, ale Widdenstein szukał Kadata i choć w normalnych okolicznościach pewnie by go przeoczył, tak tym razem go dostrzegł. Podążył wzrokiem za powstałymi wąskimi strumieniami mocy, Kadat czerpał siły od swych wyznawców i rzucając czaru skupiał ich moc w sobie. Tylko czy ktoś dostrzeże nikły blask ognika, jakim go oznaczył? Tego już nie wiedział, Otto na skutek ran, wyczerpania i spoglądania w otchłań stracił przytomność. Erich von Kurst wyciągnął Roela ze strefy mroku i posłuchał się Gretty. Uciekali razem z spanikowanym tłumem. Koryto mogło być przydatne, ale znacznie utrudniło pokonywanie palisady. Szczególnie, że wszyscy pchali się do drabin, wzajemnie z nich ściągali i tratowali. Spotkało to akolitę, który z trzaskiem spadł z drabiny. Na samym szczycie palisady ktoś dostrzegł twarz Gretty, śmiertelnie przerażony rzucił się na nią, myśląc że w ten sposób uratuje swe córki. Razem spadli wprost do rzeki. Erich w akcie rozpaczy zeskoczył za nią, a ostatnim co pamiętał to uderzenie w wodę i ciężar zbroi który ciągnął go w dół. Zachłyśnięty wodą, stracił przytomność. Jednym z ostatnich, którzy w garnizonie próbowali stawić opór był Lennart Schatz. Drżącymi rękoma ładował ostatnie pociski do swojej rusznicy. Widział, że Ankou zaraz przekroczy bramy garnizonu, fanatycy siewcy byli tuż za nim. A on sam próbował wypatrzeć tego, który obmyślił plan przyzwania Siewcy Zarazy. I stał się cud, bo jak inaczej nazwać nagłe pojawienie się małego ognika, który wskazał mu cel. Były żołnierz słyszał już skrzeczące koła wozu posłańca śmierci, zachował jednak zimną krew. Podniósł rusznicę do oka, przymierzył i pociągnął za spust. Broń szarpnęła z lufy wydobył się dym. Trafienie z tej odległości, gdy cel co chwilę był zasłonięty przez inne osoby było nierealne. Ale czasem przytrafiają się nam rzeczy, które zdają się nierealne. Pocisk trafił, a Kadat ze zdziwieniem na twarzy padł na ziemię. Przywódca kultu umierał jednak powoli… Przepatrywacz odwrócił się jeszcze w stronę Caspara i nagle zgubił wątek. Starzec wypowiedział chyba jakieś słowa, ale kto by się przejmował jakimś starcem. Ankou wyjechał ze strefy mroku, a z gardeł obrońców rozdarł się krzyk rozpaczy. Na teren garnizonu wdarli się fanatycy, Lennart rzucił się do ucieczki, podcięty upadł na ziemię, parę osób po nim przebiegło, ale to pamiętał już jak przez mgłę.



Fortenhaf – przyszłość, koniec.


Lennart Schatz, Svein Dahr, Roel Frietz, Erich von Kurst i Otto Widdenstein odzyskiwali świadomość w różnym czasie. Brakowało tylko Oskara von Hohenberga, ale kto wie może choć jemu udało się uciec z tego przeklętego miasta. Każdy z bohaterów przez dłuższy moment dochodził do siebie. Przebywali zamknięci w jakichś przerobionych, ciasnych i wilgotnych wnękach. Na tyle ciasnych, że musiano ich podzielić na dwie grupy. Gdyby nie słabe światło zapalonej lampy siedzieliby w całkowitych ciemnościach. Nie wiedzieli ile tu już przebywają, ile dni byli nieprzytomni. Szybko jednak zorientowali się, że są zamknięci w lochach w katakumbach świątyni. Śmiałkowie byli pozbawieni swoich rzeczy, zapewniono im jednak mocno rozwodnione wino do picia oraz wiadra na odchody. Po pewnym czasie zjawił się Hannes Hebel. Kapitan straży wyjaśnił sytuację. Nie była dobra.
Gdy Kadat wyzionął ducha wszyscy chorzy wyzdrowieli, fanatycy odzyskali zmysły, a Ankou powrócił tam, skąd przyszedł. Nie rozwiązało to jednak problemów miasta, pożary łącznie strawiły blisko połowę zabudowy osady. Blisko 3/4 mieszkańców Fortenhaf zmarło w trakcie trwania zarazy. Nim udało się przekonać wojsko aby zniosło kwarantannę, na skutek ran i głodu zmarła połowa ocalałych. Większość z nich porzuciło miasteczko, próbując uciec od koszmarów jakie się im śniły nocami.
Hannes Hebel miał zmęczony głos, jego podkrążone oczy świadczyły, że się nie wysypia. Przytłoczony sytuacją podzielił się swoimi przemyśleniami z więźniami.
- Nie wiem co mam z Wami zrobić. Ocaleli domagają się, aby Was spalić. W ich oczach jesteście odpowiedzialni za pożary, utraty domostw i majątku. Ponadto uwolniliście kultystę, który był więźniem świątynnym. Współpracowaliście z akolitką, która publicznie przyznała się do wywołania zarazy. - Mężczyzna patrzył na bohaterów z rezygnacją w oczach. - Są jednak wśród Was osoby o szlacheckim rodowodzie oraz magister magii. Nie mam zamiaru ryzykować konsekwencji jakie mogły by spaść na moją głowę, w przypadku stracenia Waszej piątki. Zresztą wiem, że próbowaliście powstrzymać zarazę. - Hannes Hebel przetarł twarz i kontynuował. - Mogłem zrobić tylko jedno. Uwięzić Was w lochach tej świątyni, do której tłum się nie wedrze i wysłać Ernę po przedstawiciela władzy świeckiej, religijnej oraz magicznej. Tym i Wy i ona macie zapewnione bezpieczeństwo. Kapitan straży na tym zakończył swój monolog i skierował się ku wyjściu. Swoją decyzją zapewnił sobie spokój, którego tak bardzo potrzebował. Czuł się stary i zmęczony nie miał zamiary brać tak wielkiej odpowiedzialności. Musiał tylko czekać, tak jak i bohaterowie tej przygody…
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 09-03-2019, 22:01   #559
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
LOCHY POD ŚWIĄTYNIĄ, FORTENHAF, 2530KI

Chwilę po tym, jak Kapitan Straży zniknął, z cienia wyłoniła się znajoma, chuda i obdarta postać. Dziadyga mamrotał coś pod nosem i poruszał rękoma. Zamki nagle otworzyły się, a starzec się uśmiechnął.
- A może byśmy sobie już stąd poszli? - zapytał Caspar Niederlitz.


***


LOCHY INKWIZYTORIUM, ALTDORF, 2673KI

Przesłuchanie miało się już ku końcowi. Przynajmniej jak na ten dzień. Wszyscy, zarówno prowadzący je Inkwizytor, jak i kat i obecni tu świadkowie mieli już dość. Tylko więzień zdawał się wciąż być w całkiem niezłej formie. Caspar Niederlitz opowiadał historię o wydarzeniach w Fortenhaf, a obecni w sali przypomnali sobie coraz więcej i więcej. Choć wydawało się to niemożliwe, już nie tylko Szlachcic, Żołnierz i Czarodziej, którzy przybyli razem z Nekromantą rozpoznawali się w opowieści o wydarzeniach sprzed lat, ale także Kapłan i Rycerz. Takie samo wrażenie musiał odnieść Szczurołap, który gdzieś zniknął kiedy nikt nie patrzył. A nie patrzył, ponieważ nagle rozległy się znane im słowa, słyszane kiedyś, dawno dawno temu. Tylko, że tym razem więźniem był Caspar, nie oni. W każdym razie - jeszcze nie...
- A może byśmy sobie już stąd poszli? - zapytał Caspar Niederlitz.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172