Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2017, 10:41   #51
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Stuk! - niewielki kamień uderzył o zmurszałą ramę okna. Roel przeciągnął się na posłaniu. Zawsze trochę przerażało go to, z jaką łatwością potrafił pogrążyć się we śnie. Nieważne co by się działo, jakie trapiły by go zmartwienia lub czyny po prostu kładł się i zasypiał. Nie miał wizji i nie miał snów. Pozwalało to wypocząć, ale martwiło młodego Morrytę. Odkąd Opiekun Umarłych wybrał go na swego sługę nie pojawił się ponownie. Nie wyznaczył kierunku, nie udzielił rady, nawet nie skarcił - Nic. Roel wiedział mimo to, że musi mu służyć, że jest mu coś winien, ale czy robił to dobrze?
Trzask! - Kolejny kamyk odbił się od zabrudzonej szyby okna kłując ostrym dźwiękiem uszy Roela. Ten marszcząc się wstał szybko i podszedł do okna, ale tam nie było już nikogo. Było za to słońce i to dość wysoko na nieboskłonie. Akolita przypomniał sobie ile miał dziś do zrobienia, a Otto mówił jeszcze o śmierci Maga, nad którego ciałem będzie musiał czym prędzej odprawić modły. Starannie złożone szaty i płaszcz przypominające zamknięty pakunek zakładał więc pospiesznie, lecz jak zawsze w odosobnieniu. Nie przebierał się w towarzystwie, nawet śpiących, ale był akolitą Morra. Większość osób uważała to za rodzaj nieznanego rytuału i nie zadawało pytań.

Szybkim krokiem zszedł po schodach trzeszczących przeraźliwie pod jego ciężarem i ruszył prosto do wyjścia. Śniadanie musiało poczekać. Kiedy wypadł z karczmy o mało nie zabił drzwiami Sveina szczurołapa. Biedaczysko na prawdę mógł pomyśleć, że sam Morr upomina się o jego duszę ręką akolity.
- Ah! Wybacz S.. yy Sveinie. - Lekko skołowany i wystraszony przeprosił pytająco szczurołapa, którego charakterystyczną prezencję poznał od razu, lecz nie był pewien zapamiętanego imienia. - Wybacz. Znajdę Cię dzisiaj, ale mam ważną sprawę. Miejscowy mag wyzionął ducha i muszę bezpiecznie odprawić go do ogrodów Morra - Przestawiając Sveina za ramiona opowiedział swoje plany pytając w duchu sam siebie po jaką cholerę to wszystko mówi, co odzwierciedlił wyraz jego twarzy.
 
Morel jest offline  
Stary 07-08-2017, 12:22   #52
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Widdenstein zerwał się z posłania na równe nogi. Jakoś nie miał wczoraj siły ni ochoty na zdejmowanie ubrania i legł w prawie jak stał. Znowu usłyszał walenie do drzwi. Złapał pas z mieczem i sztyletem. Przepasał się w pasie i wziął kostur stojący przy drzwiach schodząc na dół.

Drzwi ustąpiły gdy mag sięgał właśnie do zasuwy. W drzwiach stali miejscowi strażnicy.
- Sierżancie to on w nocy zgłosił sprawę. – jeden ze strażników wskazał palcem na maga z kolegium Światła.
Dowódca straży nakazał przeszukać siedzibę, chwilę później wysłał jednego ze swoich ludzi z zadaniem powiadomienia Burmistrza oraz kapłana Ulryka.
- A wy Panie wyjaśnicie mi co robicie w domu zmarłego i jakie sprawy członek kolegium Światła miał do Josefa Kawohlusa z kolegium Jadeitu.
Mężczyzna bliski sześćdziesiątki trzymał rękę na mieczu, z jego twarzy ciężko było wyczytać jakieś emocje.
- Zapraszam Pana do środka. Oczywiście rozumiem Pański niepokój i zaraz zamierzam wyjaśnić.- Otto odsunął się z drogi by wpuścić strażników lecz widząc, że się nie kwapią. Czy to ze strachu przed siedzibą maga czy samym Ottem poprowadził do pierwszej izby.
- Tam w izbie jest Josef Kawohlus. Niestety nie mogłem określić co spowodowało śmierć, ale już posłałem po Morrytę.- Mag wskazał najpierw pokój ze zwłokami a następnie dowódcy krzesło a sam na drugim usiadł.
- Od jakiegoś czasu Magister Kawohlus nie dawał żadnych znaków do swoich przełożonych. Rada postanowiła sprawdzić czy aby nie przeszedł na stronę wrogów Sigmara i Cesarza. Wysłano zatem człowieka, który miał to sprawdzić. Tym człowiekiem jestem ja czyli Magister Otto Widdenstein- Mówił spokojnie i patrzył co robią strażnicy i w razie jakiś pytań czy niszczenia dowodów przez wiejską straż zamierzał interweniować w spokojny sposób.
- Przybyłem tu wczoraj wieczorem i czekając dość długo na otwarcie zauważyłem te oto okno otwarte. Pozostałe były zamknięte.- Wskazał właściwe.
- Wyczułem także niepokojące zawirowania magii i postanowiłem wejść przez nie. Niestety już gospodarz był martwy i w stanie dość dłuższej obecności jego ducha w królestwie Morra.- Otto zrobił znak pana śmierci i kontynuował.
- Udałem się czym prędzej do strażnicy by powiadomić waszmości. Zabezpieczając wcześniej co bardziej niebezpieczne rzeczy. Lepiej by podczas festynu żaden pijany z fantazją oraz odwagą nie próbował robić psikusów magowi.- Popatrzył w oczy Kapitanowi.
- Wróciłem i postanowiłem nie dopuścić do rozkradzenia własności Kolegium przez łotrzyków. Mógł w końcu ktoś zauważyć mnie wychodzącego oknem lub podsłuchał rozmowę z tym o to strażnikiem u bram.- wskazał ruchem głowy strażnika który go rozpoznał parę chwil temu i wcześniej przyjmował zgłoszenie o śmierci maga.
- Jako przedstawiciel Kapituły także muszę zabezpieczyć własność Kolegium. Chyba Pan Kapitan wie, że to co maga to i Kolegium po jego śmierci.- Wyjaśnił ostatnie nurtujące zapewne oficera kwestie. Otto miał nadzieję, że Roel niebawem się pojawi i zdąży zobaczyć zwłoki zanim ci strażnicy pozacierają do reszty ślady.
 
Hakon jest offline  
Stary 07-08-2017, 13:56   #53
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Przetarł kułakiem zaspane oczy. Ziewając szeroko spostrzegł smugi światła wpadające przez szczeliny w okiennicach. Jaka mogła być już pora dnia? Gwar z zewnątrz sugerował co najmniej późny ranek.

Kolejne stuknięcie w okno zwróciło jego uwagę. Jednak gdy rozwarł oba drewniane skrzydła nie dostrzegł nikogo, kto miałby zajmować się rzucaniem kamieniami. Albo psoty dzieciaków, albo jakieś ptaszydło dziobem bądź duży owad przywalił w okiennice.

Erich wzruszył ramionami i odświeżył twarz w przyjemnie zimnej wodzie z małego cebrzyka. Nim jednak to zrobił powąchał nabraną w dłonie ciecz, czy aby współlokator nie potraktował naczynia jako wiadra na nieczystości. Uspokojony dokończył mycie i zaczął się ubierać.

Wyćwiczone przez lata oszczędne ruchy były niemal automatyczne. Tu pas, tam sprzączka, obciągnąć rękaw, żeby się nie zawijał pod rękawem skórzni - to wszystko właściwie odbywało się bez udziału świadomości. Ta w tym czasie zajęta była wydarzeniami z dnia wczorajszego.

Gdy był gotowy przypiął pas z mieczem oraz sztyletem i zszedł na dół. Nieco przyciężka głowa potrzebowała kubka wina, żeby dojść do siebie, a żołądek domagał się posiłku. Obie te sprawy zamierzał załatwić przed udaniem się do miejskiego ratusza. Śniadanie nie powinno być obfite, żeby nie rozleniwiło zanadto - ciemny chleb, wieniec kiełbasy, trochę sera, do tego nieco wina lub miodu.

Następnie miejski ratusz, gdzie miał zamiar sprawdzić informacje o Rambrechcie, a także dopytać o Gertę - jeśli przebywała w tej okolicy teraz lub wcześniej, to może gdzieś to odnotowano albo ktoś będzie cokolwiek pamiętał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 07-08-2017, 19:35   #54
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Niech będzie, wybaczam - bąknął Svein morrycie. Kapłan zdawał mu się dziwnie roztargniony i gdyby miał z kim to założył by się, że bez problemu go okradnie w tym stanie. Choć kto wie, czy aby kapłani Morra nie są w takim stanie permanentnie? Znał dotąd tylko jednego poza Roelem, ale tamten był już stary.
- Aha - odparł, a następnie podjął temat. - To ja pójdem do pana Otto bo mówił, że jak już posprząta ciało pana Josefa to na drugi dzień poświętujemy troszkę.
 
Avitto jest offline  
Stary 09-08-2017, 10:00   #55
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Umiarkowanie w jedzeniu i piciu... to była dewiza, pod którą od pewnego czasu podpisywał się Lennart. I nie chodziło tu bynajmniej o oszczędności - wszak gdy kto inny płacił, koszty posiłku nikogo nie obchodziły. Inni jednak nie byli tacy... wstrzemięźliwy. I nie chodziło nawet o minę Ericha. Wystarczyło posłuchać tego, co mówi karczmarz. No chyba że faktycznie ktoś podtruł mieszkańców, serwując zepsute mięso. No chyba że... Ale o tej możliwości Lennart wolał nawet nie myśleć.

Planów na dalszy ciąg dnia w zasadzie nie miał (prócz tego, by nie jeść i nie pić byle czego i byle gdzie). Był gotów (jeśli go kto poprosi) pomóc któremuś z kompanów, a jeśli nie - miał zamiar powłóczyć się po mieście, równocześnie nadstawiając bacznie uszu.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-08-2017, 23:31   #56
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- znasz Otta? - Roel zawirował na pięcie odwracając się do postawionego na sobą rozmówcy. - co to znaczy, że posprząta ciało? Co on.. Ja pierdolę. - akolita chwycił się za usta spoglądając na Szczurołapa jakby chciał powstrzymać niestosowne słowa. - znasz miasto. Zaprowadź mnie do domu maga. Byle prędko zanim zbezcześci ciało. - Roel był widocznie zmartwiony. Najwyraźniej szczerze obawiał się tego co jeden mag może wyprawiać z martwym ciałem drugiego. Choć magia była dla niego wielką tajemnicą wiele razy go przed nią ostrzegano. Był tak podejrzliwiy w stosunku do niej, że na prawdę obawiał się o niebezpieczne rytuały wysysania mocy, albo inne mroczne sposoby pozyskania tajemnej wiedzy. Niby Otto był w kręgu zaufanych osób, ale chęć zyskania większej siły może skusić każdego. Przynajmniej w pojęciu akolity.
 
Morel jest offline  
Stary 11-08-2017, 20:24   #57
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień pierwszy 1 – popołudnie/wieczór

Dowódca straży był człowiekiem doświadczonym, ale niewiele wiedział o zawirowaniach magii i sprawach kolegium. Lata służby nauczyły go jednak, aby nie ingerować w sprawy baronów, szlachciców, kapłanów, wszelakich gildii oraz kolegiów. W wojsku miał szkolić ludzi, w Fortenhaf pilnować porządku i łapać przestępców.
- Jeśli tak stawiacie sprawę panie Widdenstein, wstrzymam swoich ludzi. – Mężczyzna odwołał strażników, których wcześniej oddelegował do przeszukania domu.
- Wyjść i nie dopuszczać gapiów. – Wydał im prosty rozkaz, aby strażnicy nie plątali się pod nogami.
Widok zwłok maga, a raczej smród rozkładający się zwłok spowodował, że sierżant chrząknął dwa razy i lekko się skrzywił.
- Skoro to sprawa Kolegium to ją Wam zostawiam. W razie potrzeby służę pomocą, przed domem postawię swych ludzi.
Na te słowa do siedziby zmarłego Josef Kawohlusa wszedł Herbert Dröge - kapłan Ulryka oraz Bruno Hauptleiter – burmistrz. Ten pierwszy z wyglądu miał niewiele ponad czterdzieści lat. Jego sylwetka zdradzała, że w przeszłości przeszedł szkolenie wojskowe. Trzymał się prostu, chód miał typowo żołnierski. Ubrany niczym kapłan Morra w czarne szaty, z tą jednak różnicą, iż na piersi wyszyty był emblemat białej wilczej głowy. Krok za nim podążał Burmistrz, wysoki i korpulentny, ze szczeciną rudych włosów na głowie. Mężczyzna ubrany był w luźne szaty dobrej jakości, ukrywające jego zaokrąglający się brzuch. W przeciwieństwie do Kapłana Ulryka na jego twarzy widać było wyraźne zmartwienie. Wchodząc do budynku otarł pot z czoła jedwabną chustką, a następnie zasłonił nią nos.
Dowódca straży streścił informacje uzyskane od Ottona. Kapłan zażądał od maga okazania licencji, gdy ten to uczynił Kapłan długo przyglądał się pismu.
- Rozumiem, że macie zamiar zająć się Josefem oraz wyjaśnić pewne sprawy z nim związane. Dobrze więc, mam jednak nadzieję, że nie zamierzacie zająć jego miejsca. W Fortenhaf nie jest potrzebny żaden przedstawiciel Kolegium. – Możliwe, że Burmistrz się z tymi słowami nie zgadza. Jednak, gdy tylko próbował odsłonić nos i usta, aby zabrać głos, to łapało go na wymioty. Kapłan natomiast kontynuował.
- Dla Waszej wiedzy, zatrzymaliśmy kultystów i heretyków, jednak nie przyznali się oni jeszcze do znajomości z Josefem Kawohlusem. To jednak zapewne tylko kwestia czasu. Liczę, że po zbadaniu okoliczności śmierci Magistra, przed wyjazdem z miasta podzielicie się zebranymi informacjami. Na koniec sugerował bym Wam wypytać tutejszego szczurołapa Sveina. Często przebywał u zmarłego magistra. Przynosił mu jedzenie i załatwiał różne sprawunki.



W tym czasie przed budynkiem zebrało się parę ciekawskich oczu. Jak powszechnie wiadomo plotki rozchodzą się bardzo szybko, szczególnie, gdy dotyczą tak ważnej persony jak magister z kolegium Jadeitu. Przez ten drobny tłum przeszli kapłan Morra oraz szczurołap. Czwórka strażników pilnujących budynku przepuściła tego pierwszego, zagrodziła drogę jednak drugiemu.
- Svein, weź spierdalaj. Nie masz już tu czego szukać. Idź z tym swoim kundlem gdzie indziej. – Najpostawniejszy, łysawy strażnik odgrażał się szczurołapowi.
Roel wszedł natomiast do środka. Smród jaki wyczuł uświadomił mu, że zwłoki leżą już klika dni, a dusza maga czeka na ostatnią posługę, o ile nie została skażona przez chaos. W samym progu minął się z Burmistrzem, który nie wytrzymał i pośpiesznie wybiegł z budynku. Obiad który zjadł niedawno, przelewał mu się przez zaciśnięte usta. Zaraz za nim udał się dowódca straży, zapewne pomóc swojemu pracodawcy.
- Wybaczcie, w razie potrzeby służę pomocą.
Kapłan Ulryka odwrócił się za nimi i dostrzegł kapłana Morra.
- Witajcie w Fortenhaf Kapłanie. Jestem Herbert Dröge. – Sługa Ulryka z szacunkiem przywitał się z Roelem.
- Przybyliście zapewne na święto, jednak muszę Was prosić o odprawienie rytuałów nad zmarłym.




Erich von Kurst zaraz po śniadaniu udał się do ratusza. Ratusz w Fortenhaf był piętrowy, z wysokim podpiwniczeniem. Portyk wejściowy był ozdobiony dwoma kolumienkami. Na środku czterospadowego dachu znajdowała się niewielka wieżyczka. Z pewnością jest to jeden z najbardziej okazałych budynków w całym mieście. Jeden z urzędników wysłuchał twojej prośby i choć zapewne najchętniej odesłałby Ericha w cholerę, to brakowało mu na to odwagi. Wszak szlachcic nie jest zwykłym petentem. Erich został zaprowadzony do niedużego pomieszczenia z licznymi regałami oraz jednym stolikiem. Wskazano mu krzesło i po niedługim oczekiwaniu ten sam urzędnik położył przed nim kroniki miejskie. Nikła była szansa, aby w nich odnotowano informacje o ruchach wojsk.
Znalazłeś jednak zapiski, że w pobliskim Rheden rok temu panował głód, a w Gerdouen trwały jakieś zamieszki spowodowane napływem uchodźców. Nim szlachcic zdążył odłożyć kroniki, urzędnik do niego powrócił.
- Panie, posłaniec prosił, abym Wam to natychmiast przekazał. – Mężczyzna położył na stole poskładaną kartkę papieru.



Oskar von Hohenberg, czy raczej Maksymilian von Pless po śniadaniu upuścił karczmę. Oznajmił, że musi sprawdzić pewne rzeczy, a dokładniej wyśledzić dwóch ludzi. Ponownie obiecał jednak wyjaśnić wszelkie sprawy wieczorem.



Lennart Schatz proponował opuścić miasteczko, reszta towarzyszy był jednak zbyt zajęta swymi sprawami, aby przedyskutować tę sprawę. Mężczyzna postanowił więc nadstawić ucha w mieście. Po opuszczeniu gospody bardzo szybko dostrzegł, że jest pilnowany przez jednego ze strażników. Trzymał się on w dość dużej odległości i w razie potrzeby powinno udać się go dość łatwo zgubić.
W miastach Imperium normalnym jest wylewanie nieczystości przez okno, a obecność pod owym oknem przechodniów niewiele właścicieli wiader i nocników interesuje. Lenart miał więc sporo szczęścia, że na jego głowę nie wylały się pomyje, a jedynie obierki z warzyw. Nie zniechęciło to jednak bohatera do zbierania informacji…
A na mieście plotki goniły plotki - kto z kim sypia, kto kogo nie lubi i dlaczego, czyj dziadek komu ukradł krowę pół wieku temu... że rzeźnik pobił się z piekarzem, a kowal żonę... że podatki mają wzrosnąć, że burmistrz Nic z tego nie było szczególnie niespotykane. Ale Lennarta zastanowiło, że sporo osób wymieniało się sposobami i radami na biegunkę, tak jakby te które stosowali "od zawsze" nie działały. Nawet driakwie kupione w aptece wydawały się nie pomagać, jak wywnioskował z krzyków klientów próbujących złożyć reklamację, albo choć zwyzywać aptekarza.
Usłyszał też, że do miasta przybyła niedawno duża grupa pielgrzymów, chyba w ramach pokuty, bo noszą ciemne płaszcze zamiast odświętnych strojów i nie bawili się na święcie.
Podobno mag całkiem zdziwaczał. Nawet nie uczestniczył w uroczystościach, kapłan Ulryka zapewne miał co do niego rację. To pewnie on sprowadził heretyków i teraz się ukrywa. Z pewnością ktoś jeszcze z nimi spiskował.
Podobno do grodu przybyli łowcy nagród, na grzbiecie konia prowadzili nieprzytomnego krasnoluda. Nagroda za niego była wielka, bo porywał on małe dzieciaczki, a teraz zadynda na stryczku.
Jakaś Emma Schiff urodziła bliźniaczki, a w tym samym czasie na jej strychu kocica wydała na świat młode o dwóch głowach. To zły znak.
Powiadają również, że szczurołap strasznie dużo czasu spędza u Akolitki, niechybnie czyha na jej cnotę. Młynarzowi w koło wodne wpadł za to topielec. Grol Mamrotbauer trzymał u siebie jakiegoś darmozjada, w karczmie gadali, że jakieś choróbsko sprowadzi.
Jakiś facet szuka informacji o jakiś szlachcicu, awanturniku. Dawał on aż złotą koronę i dziś siedzi w tawernie Salamandra.
W trakcie święta na samym rynku pojawił się dziwny, ślepy staruszek. Podpierał się kosturem i opowiadał dziwne rzeczy, wspominał o jakimś bractwie Klettusa. Burmistrz się zezłościł i kazał wyrzucić go za bramy miasta. Praczka Martina skarżyła się na swe kości, zarzeka się że niedługo będzie straszna nawałnica, czy inna burza. Ponadto Erna - akolitki Shallyi podobno odnosi się do wszystkich mężczyzn z dystansem. Zapewne uważa, że ostrzegają tylko zalety jej ciała, nie zwracając uwagi na umysł. Z kolei Herbert Dröge - kapłan Ulryka, to człowiek człowiek dumny i srogi. Mężczyzna musiał mieć duży posłuch u mieszkańców osady. Na ostatnim kazaniu przestrzegał przed wszelką magią. Burmistrz Bruno Hauptleiter jest statecznym, opanowanym mężczyzną w średnim wieku. Nie interesuje go nic poza dobrem miasta (według jego zwolenników, którzy chyba stanowią zdecydowaną większość). Ludzie śmiali się za to z dowódcy straży. Hannes Hebel podobno nawet do wychodka zabiera swój miecz. Woli zimną kolczugę od grzania się z jakąś wdową pod pierzyną. Podobno nie był zadowolony, że główny kultysta siedzi uwięziony w piwnicach świątyni Ulryka.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 11-08-2017, 23:17   #58
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Do czasu gdy Roel i Svein dotarli pod dom Josefa zebrała się przed nim grupka licząca kilkanaście osób. Nie trzeba było się długo przyglądać tej zbieraninie by domyślić się, że języki poszły w ruch przed wszystkimi innymi narządami.

Drogę Sveina przyblokował Pieter zwany – na zasadzie przeciwieństwa – Chudym. Zatrzymany na drodze do drzwi wejściowych szczurołap zdążył rzucić tylko za Roelem:
- Będę tam, gdzie wczoraj.
Chudy do dziś nie mógł przeżyć, że szczurołap pokonał go na rękę w trakcie poprzedniego festynu z okazji Sonnstill. Zdarzało się jednak, że spożywali razem alkohol wieczorami, gdy strażnik akurat miał wolne od służby. Zazwyczaj jednak ich relacja koncentrowała się na wymianie nieskomplikowanych opinii i spostrzeżeń dotyczących życia codziennego i otaczających ich ludzi czego dowód właśnie rozbrzmiewał.
- Żebyś miał chuj tak twardy jak łapę w letnie przesilenie - odpyskował Svein Chudemu po czym umknął rezygnując z podsycania zamieszania. Udał się okrężną drogą tam, gdzie dnia poprzedniego wieczorem. Po drodze zaglądał we wszystkie zakamarki licząc, że trafi mu się okazja do ubicia interesu życia – powszechnie bowiem wiadomo, że kupcy przed samym wyjazdem zgadzają się nawet na bardzo niskie ceny byle nie wozić towaru ze sobą nazad. Bacznie patrzył też pod nogi w poszukiwaniu przedmiotów, które mogli po sobie zostawić na klepisku nocujący w mieście przyjezdni.

Fortuna uśmiechnęła się do szczurołapa w obu przypadkach. Gdyby nie to, że cały ciąg wydarzeń podyktowany był czystym przypadkiem Sveina można by uznać za wielce sprytnego kupca. Wszystko zaczęło się od tego, że na poręczy służącej za postój wierzchowców znalazł całkiem dobry bicz. Pomimo swej nędznej aparycji mężczyzna zdołał go jeszcze przed bramą przehandlować przejezdnemu poganiaczowi bydła za złotą koronę, skórzany kapelusz i dwa bohenki chleba. Przeżuwając z zadowoleniem pieczywo wyszedł z Fortenhaf na północ.

Na drodze jego uwagę przykuł mężczyzna około czterdziestki, który siedząc na koźle wozu zagadywał przechodniów.
- Ostatnia szansa, ostat-niutka - czknął. - Matko, jak boli. No, nuże, kupta sobie lepszy los niż mój!
Wędrowny kramarz wyglądał na zmęczonego piciem i brakiem snu. Zaskakująco dobrze pasował do krajobrazu, w którym dominowały postaci blade i brudne, o pozlepianych włosach i nierzadko mokrych nogawkach. Przemawiał jednak nader płynnie.
- Co, kacyk? - zagaił szczurołap.
- A skąd.
- To się pobawiłeś...
- Żebyś wiedział. Litr kvasu od kislevczyków odkupiony wyłoiłem za pomyślny powrót doma.
- Ki chuj?!
- Sympatyczny jesteś, to ci powiem. To -
powiedział handlarz dobywając zza pazuchy mały, czerwony kamyk na metalowym łańcuszku - jest ropuszy kamień.
- Nie no, zajebiście. A to -
odparł Svein przysuwając rozmówcy pięść do nosa - jest pancenołum do użytku doraźnego.
- No no, nie tym tonem! To naprawdę działa!
- Bo ci jebnę: co działa?
- Kamień! Trzymasz go przy ciele cały czas i choćbyś nie wiem co żarł nie ma bata, nie rozchorujesz się po imprezie. Ja nigdy nie łażę struty.

Namowy kupca odniosły zamierzony skutek: Svein zainteresowany szczerze ropuszym kamieniem negocjował jednak twardo. Ostatecznie stanęło na tym, że nabył on bordowy, matowy amulet na łańcuszku za cenę osiemnastu karli. Gratis handlarz doznał złamania dużego palca u prawej nogi, lecz nikt z postronnych nie dostrzegł jak to się stało.

Ostatnią osobą, którą odwiedził szczurołap był Helmut Huhstomp. Z tego człowieka był majsterkowicz nie lada, a wiele lat temu był nawet mistrzem pewnej gildii w pewnym mieście lecz wszystko zmieniła wojna. Mieszkał on na obrzeżu pól w solidnie ogrodzonym domostwie, na podwórzu którego zwykle naprawiał wozy. I tym razem Svein zastał Helmuta przy pracy.
- O-ho. Czego chcesz, siwa marudo? - usłyszał gość na powitanie.
- Pierdoła niby, ale nie chce mi się już za skurwiałymi szczurami biegać. Masz tu moją procę, chciałbym do niej taką drewnianą rączkę z takim ząbkiem i dodatkowym rzemykiem i...
Gdy technikalia zostały ustalone okazało się, że Helmut jest skłonny wykonać zadanie na miejscu tylko jeśli Svein w zamian zorganizuje posiłek dla jego rodziny. Szczurołap udał się więc do rzeźnika i licząc, że w ten sposób zarobi na usługę na najwyższym poziomie zakupił pół świniaka.

Jakiś czas później z nowymi nabytkami i pełnymi brzuchami maszerowali wraz z Krokiem ku cmentarnemu wzgórzu.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 16-08-2017 o 23:07.
Avitto jest offline  
Stary 14-08-2017, 22:38   #59
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Akolita szybkim krokiem wparował do domu maga ledwo unikając zderzenia z latarnią wiszącą tuż za progiem, a następnie z trzymającym wymiociny w garści burmistrzem. Z tego pędu nie zauważył nawet kiedy zatrzymano jego przewodnika - Sveina. Roel chciał wrócić po niego, ale zatrzymał go ciężki, basowy głos.
- Amm. E.. witam - Roel rozglądał się nerwowo, po budynku, gdyż zapach nieświeżych zwłok oznaczał, że przybył ledwo w czas zanim ciało zmarłego po prostu samo by wyszło, jak zapomniana kanapka z kozim serem pakunku zostawionym na słońcu. Początkowo zakłopotany sługa Morra nie zwrócił uwagi na rozmówcę i postanowił czym prędzej wejść do środka by zając się ciałem zmarłego, przez co Kapłan Urlyka został praktycznie zignorowany, ale błysk medaliony z wilczą głową w końcu zsynchronizował trybiki w umyśle Roela
- Dröge?! Przepraszam najmocniej. Roel Frietz, pokorny sługa Pana snów i Opiekuna dusz. - Akolita odruchowo przedstawiając się przeciągnął otwartą dłonią po twarzy od czoła do ust, jak kazano mu witać się z przełożonymi, lecz czy wypadało stosować ten gest wobec kapłanów innych bogów nie był pewien, więc obrócił twarz i zaczął skubać się po brodzie `niech sobie wybierze czy to było do niego, czy mi pajęczyna na twarz spadła` pomyślał ukrywając zakłopotanie.
- Muszę jak najszybciej zająć się ciałem zmarłego i jego duszą, ale później chciałbym z Panem porozmawiać w ważnej sprawie. - Roel znów zaczął nerwowo zerkać do wnętrza budynku - Czy jest tu Otto Widdenstein, mag kolegium światła?
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 14-08-2017 o 22:41.
Morel jest offline  
Stary 15-08-2017, 21:54   #60
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
W ratuszu dowiedział się tyle samo, co w garnizonie, czyli nic. Żadnych zapisków o rocie Rambrechta, nie mówiąc o kierunku, w którym się udał z oddziałem. Na szczęście nie trzeba było przeglądać wielu dokumentów, bowiem jedynym źródłem, gdzie taka informacja miała szansę się znaleźć były miejskie kroniki.

Urzędnika usiłującego wywinąć się z nieplanowanego obowiązku zatrzymał w miejscu nieprzychylnym spojrzeniem - nie miał nastroju na przepychanki z włodarzami miasta i biurokrację.

Po chwili przeglądał opasły tom zawierający interesujący go okres. Mimo braku informacji o oddziałach wojskowych znalazł zapisy o zamieszkach w Gerdouen i braku żywności w Rheden. Wszędzie tam elektor mógłby chcieć wysłać wojsko, aby zapewnić porządek i przestrzeganie prawa. Nie mając nic innego wydało się słusznym spróbować w jednym z tych miejsc, ale pytanie brzmiało - w którym? Rheden leżało dalej wzdłuż rzeki na wschód, natomiast Gerdouen na zachód, w kierunku Bechafen. Gdzie powinien spróbować najpierw?

Nim rozstrzygnął tę kwestię powrócił urzędnik i przekazał mu wiadomość. Po odczytaniu jej treści Erich chwycił mężczyznę za ramiona:
- Jak wyglądał ten, kto to przyniósł!? - potrząsnął urzędnikiem. - Mów szybko, pókim dobry. - Wycedził wyraźnie wzburzony.

- Jeszcze jedna sprawa. - Po wysłuchaniu wyjaśnień puścił tamtego, poprawił mu pomięte ubranie i odsunął się na krok. - Gdybym szukał kogoś, kto mógł dotrzeć tutaj razem z grupą uchodźców w czasie wojny lub po jej zakończeniu, to gdzie powinienem pytać? Kiedy robiliście ostatni spis ludności? Chciałbym do niego zajrzeć, skoro to nie problem. - Raczej stwierdził, niż zapytał.

Zdawał sobie sprawę, że Greta mogła posługiwać się innym nazwiskiem, ale imienia mogła wciąż używać własnego. Szukając kobiet o imieniu Greta i pasujących wiekiem do siostry mógł natrafić na wzmiankę o niej. Jeśli została spisana...

Jeśli te wiadomości pochodziły od niej, to przecież gdzieś tu musiała być... Tylko jak ona wylądała po tylu latach? Zdoła ją rozpoznać? Ona jego rozpoznała...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172