Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-07-2018, 11:09   #731
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Waldek wyczekał wewnątrz jednej z łódek aż pościg odpuścił dalsze poszukiwania. Gdy był już sam ostentacyjnie pokazał środkowy palec w kierunku krasnoludzkiej huty i zajął się wiosłowaniem. Opatrunki poprawił dopiero na drugim brzegu. Robił to starannie, by mieć szanse na szybkie wyzdrowienie. Był jednak wciąż zbyt blisko Meissen by zastosować specjalne kuracje.
Cyrulik przełknął głośno ślinę. Coś trzeba było jeść, gdzieś nocować a wokół panowały pustki. Ruszył więc na zachód w poszukiwaniu spokojnego miejsca, by móc kilka dni wydobrzeć.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 11-07-2018 o 15:56.
Avitto jest offline  
Stary 11-07-2018, 20:39   #732
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Do Huty Galeb wraz z drużyną wycofał się w miarę po cichu. Starszy oczywiście chciał wiedzieć o co chodzi, a Galeb dość delikatnie wyjaśnił, że obecnie najemnicy lądują w mieście. Wiadomo, że są bardzo rozeźleni po tym jak im Imperium nie zapłaciło, więc nie wiadomo czy pieniądze od miasta im wystarczą i czy nie będą chcieli wywinąć jakiegoś numeru. Starszy pokiwał tylko siwą głową, bo była taka możliwość.
Była możliwość.
Ta subtelna zmiana pozycji na korzystniejszą do obrony została niestety zniweczona przez Detlefa. Ten musiał dojść do podobnych wniosków co Kowal Run, jednak jego słowa były dużo bardziej pewne i stanowcze. No i niestety nie były skierowane wprost do Szefa Gminy. Wszelkie zagrożenia ze strony potencjalnych rabusiów traktowano niezwykle poważnie.

Niestety godziny mijały, a najemnicy nie wykazali najmniejszego zainteresowania skarbcem. Podobnie Diuk, który próbował wyrolować miasto chyba uznał, że krasnoludy to zbyt twardy orzech do zgryzienia. Ostrzeżenia, które przynieśli Galeb i Detlef zaczęto traktować jako zwykłe histeryzowanie.

Galeb był wściekły. Nie na swojego kamrata, choć ten zachował się nieroztropnie. Był wściekły, a dlatego że imperialni kuzyni wykazywani typowe dla nich szczłeczenie. Wystarczyło kilka godzin, pomimo że zagrożenie wciąż istniało, a zaczęły się szepty w których umniejszano wkład ich dwójki w obronę Meissen. Tylko patrzeć jak okrzykną ich tchórzami!

Nie. To znów się dzieje. Walczą w nieswojej wojence. Ci którym pomagali patrzą na nich spode łba. Teraz tylko patrzeć kiedy będą musieli się zmywać w niełasce.

Galeb podszedł w pewnym momencie do Detlefa i powiedział do niego cicho grobowym głosem.

- Lepiej, abyśmy nie pozostawali dłużej w tych progach. Bez miecza nad plecami z tych krasnoludów wychodzą człeczyny.
 
Stalowy jest teraz online  
Stary 13-07-2018, 12:20   #733
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Detlef zastanawiał się co go podkusiło, żeby zamiast, jak planował, przekazać informację o możliwym ataku i wrócić do garnizonu na zasłużony odpoczynek pozostać wśród khazadów... Może to obecność starego druha, Galeba, który przybył tutaj z podobnym przesłaniem, a może co innego...

Gdy jednak godziny mijały, a nic się nie wskazywało na przygotowania do szturmu, pośród mijających ich brodaczy pojawiły się ukradkowe, a z czasem coraz śmielsze spojrzenia i szepty. Temu, kto pozornie ignorując obecność dwóch obcych krasnoludów odważył się głośno oznajmić, że najemnicy nie ruszają się ze swoich stanowisk i zakończyć wiadomość kpiącym uśmieszkiem, były już dowódca obrony posłał wymowne i ciężkie niczym wagon urobku spojrzenie, które odebrało mu odwagę do dalszej konfrontacji.

Wtedy podszedł Kowal Run.
- Aye. - Zgodził się z nim. - Ta banda brodożuji nie jest warta naszego czasu. Swoje zrobiliśmy. Nie przysięgałem bronić ich za wszelką cenę, a tym bardziej przed nimi samymi. - Dodał kierując się do wyjścia.

Thorvaldsson nie był pewien, co postanowi sierżant i kiedy opuszczą Meissen. Nie wiedział nawet, czy wciąż będą w szeregach armii imperialnej, czy raczej rozwiążą oddział z powodu poniesionych strat i utraty zdolności bojowej. W tym momencie było mu to obojętne, a on miał w planach kilka luźniejszych dni, które zamierzał poświęcić na rekonwalescencję, naprawę zniszczonego ekwipunku i inne sprawy.

O wyposażenie w głównej mierze zadbali khazadowie, o zdrowie miał zadbać miejscowy medyk, a co do innych - kapral musiał pofatygować się osobiście.

Przede wszystkim postanowił poszukać Glorma. Nie był pewien, czy zamierza go udusić, czy raczej pogratulować... Ostatecznie zdecydował się na inny wariant, czyli spokojną rozmowę o tym, o czym rozmawiali przed oblężeniem - dalszym losem wygnanego z twierdzy krasnoluda.

Baruddin dobitnie określił swoje stanowisko w tej sprawie i nie było szans na to, żeby Glorm mógł pozostać w Meissen. Diaspora z pewnością go nie przyjmie, a gdy rozejdzie się wieść kto był autorem ładunków, które co prawda ocaliły miasto, ale jednocześnie pogrzebały pod gruzami tak napastników, jak i obrońców oraz odsłoniły Meissen na odwet powracającej z północy jazdy Wernicky'ego. Niezałatana w porę dziura i brak sił porządkowych czyniły obronę tego miejsca niewykonalną.

Detlef zamierzał ponowić propozycję dołączenia do ich oddziału, gdziekolwiek ten miałby się udać. Gdy Glorm uzna, że nadejdzie czas na opuszczenie kompanii, to po prostu to zrobi - do tego czasu miałby zapewnione bezpieczeństwo oraz wyżywienie. Na ewentualne sprzeciwy sierżanta kapral zamierzał cierpliwie odpowiadać i ostatecznie przekonać go co do słuszności tego rozwiązania. Thorvaldsson chciał też, w miarę swoich możliwości finansowych, zapłacić inżynierowi za pomoc i przygotowane ładunki. I zdobyć składniki niezbędne do produkcji kolejnych, najlepiej w bardziej podręcznym wydaniu. Dysponowanie siłą zdolną do unicestwienia całego oddziału w jednej chwili mogło dać im przewagę nawet w bardzo niekorzystnej sytuacji. Ciekawe, czy Glorm da się namówić na zdradzenie czegoś ze swojej wiedzy o materiałach wybuchowych i zapalających?

Kolejnym tematem na najbliższy czas było podziękowanie Ostatnim i innym zasłużonym za wysiłki przy obronie. Zamierzał zorganizować małą popijawę, na której mogliby odprężyć się po trudach ostatnich dni. Do Ostatnich mieliby dołączyć ludzie Sala, komendant i jego weterani, krasnoludy z oddziału Detlefa i Galeba... Po namyśle zrezygnował z tej formy podziękowań na rzecz kilku krótkich żołnierskich słów oraz uścisku dłoni. Nie mógł przecież zaprosić połowy Meissen, a niesnaski wywołane tym, kto zostałby zaproszony i dlaczego oznaczałyby kolejne niepokoje w dotkniętym wojną mieście. Po raz któryś Detlef stwierdził, że z polityki nie ma nic, poza bólem głowy i od której ma nadzieję trzymać się jak najdalej.

Następną rzeczą była rozmowa z sierżantem i komendantem o potrzebie budowy drewnianych umocnień w miejscu, gdzie brakowało muru (do czasu, aż ten zostanie odbudowany), odbudowania mostu, pomostów rybackich i naprawy innej infrastruktury, która ucierpiała podczas oblężenia - jak chociażby brak bruku w pobliżu muru obronnego, bramy i tak dalej. Miał zasugerować przy tym, aby do odbudowy włączyć krasnoludów, którzy w ten sposób mogliby poprawić relacje z człowieczymi sąsiadami. Sam nie zamierzał jednak włączać się w dyskusje z diasporą - oblężenie zakończono, nie był już dowódcą obrony, a poza tym był ranny i wymagał odpoczynku. W czasie pokoju za stan umocnień odpowiadał komendant, któremu znacznie łatwiej powinno pójść przekonanie wszystkich do udziału w pracach.

Podczas tej samej rozmowy kapral zamierzał poruszyć sprawę więźniów - czyli Frietza, cyrulika i kowala. Co do pierwszego z tej trójki zdanie Detlefa było jasne - gamoń nie nadawał się na żołnierza, a jedyne co mogło być w jego wypadku pewnym było to, że urżnie się w trupa przy każdej okazji wciągając w to innych, jeśli mu dać szansę. Najlepiej byłoby go wydalić ze służby, ale to sierżant decyduje...

Kolejnych dwóch było problemem, który Detlef zamierzał pozostawić na głowie komendanta. Bez kręcenia przedstawił sytuację, czyli obrazę honoru ciężko rannego wojownika dawi walczącego dla miasta, jego próbę załagodzenia sprawy poprzez osadzenie w celu do czasu zakończenia oblężenia, a także próby podburzania tłumu przez Broka, co, o ile pierwsze mogło być zwykłą durnotą, to drugie było już jawnym sabotażem w obliczu wroga u bram i za coś takiego należałby się stryczek. Detlef był świadom, że w obliczu napięć pomiędzy dawi a umgi, śmierć konowała wywołałaby zapewne zamieszki, a brak stanowczej reakcji garnizonu - wycofanie wojowników dawi z murów. Temat chwilowo zdawał się być odroczony, ale to nie mogło trwać wiecznie.

I tu właśnie Detlef cieszył się, że nie on będzie musiał decydować w tej sprawie. Bo przecież sąd krasnoludów nad człowiekiem tylko zaogni sprawę, a zbyt łagodne potraktowanie cyrulika wywoła gniew khazadów.

Kapral nieświadomy ucieczki Broka nawet nie zdawał sobie sprawy, że ten temat jeszcze długo będzie jątrzył się w relacjach pomiędzy społecznościami.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 13-07-2018, 17:21   #734
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Bert w pierwszej kolejności zajął się zabezpieczeniem terenu walk od strony murów. Łączyło się to z zabezpieczeniem dóbr zostawionych przez wroga. Kolejnym jego zadaniem było zorganizowanie pogrzebów. Zbiorowa mogiła dla nieprzyjaciół, a potem uroczysty pogrzeb dla mieszkańców z pompą i honorową defiladą, jeśli oczywiście Gustaw się zgodzi. Osobiście miał zamiar składać kondolencje rodzinom zbitych żołnierzy, tych pod jego dowództwem. Szczególnie młodociani obrońcy zasługiwali na upamiętnienie, może uda mu się namówić rajców na jakiś pomnik, albo chociaż zapłaci bardowi za napisanie poematu.

Niziołek miał też sugestie dla Gustawa, by wysłać oddziały zwiadowcze, a w szczególności posłańców do Pfeildorfu z wieściami o zwycięstwie. Do kogo miały być adresowane te wieści to już pozostawiał w kwestii dowódcy, bo sytuacja była trudna. Dowódca armii na pewno nie będzie zadowolony, że sam umknął a banda łachmytów obroniła Meissen.

Trzeba było też zadbać o aprowizację i potrzebne były ku temu odpowiednie rozkazy. To samo tyczyło się odbudowy murów i innych elementów miasta.

Gdy wszystkie sprawy organizacyjno-wojskowe załatwił, to postanowił poszukać tego speca od ładunków wybuchowych. Potęga tej broni wywołała na Bercie ogromne wrażenie i musiał się nauczyć ją stosować. Ile istnień ludzkich mógłby uratować dzięki temu, sam Morr jedynie raczy wiedzieć.
 
Komtur jest offline  
Stary 13-07-2018, 18:58   #735
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Ucieszyło Kowala Run, że jego kamrat nie złożył żadnych większych zobowiązań gminie i, że gotów jest ruszyć z nim w dalszą drogę. Sam Galeb trochę politycznie zagrał mówiąc przy jakiejś okazji Starszemu o tym że się cieszy z tego iż jego przewidywani się nie sprawdziły. Ale co myśli wódz, a co myślą woje to dwie różne sprawy.

W mieście Galeb nie znał nikogo i żadnych spraw nie miał do załatwienia. Nic też mu nie próbował przydzielić do zrobienia ani Detlef, ani sierżant von Grunnenberga. Mając spokój postanowił przygotować się do drogi, wyzdrowieć, a także zająć się swoim rzemiosłem. Jakkolwiek tutejsi dawi mogli zacząć patrzeć na Galeba, nikt z nich nie śmiałby odmówić kowalowi run korzystania z kuźni czy wspólnych materiałów.
 
Stalowy jest teraz online  
Stary 13-07-2018, 23:50   #736
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Akolitce Myrmidii udało się ostatecznie złożyć raport na temat sytuacji w porcie, stanu jeńców oraz konieczności ich wykarmienia oraz zagospodarowania. Nie było w jej gestii wypowiadanie się w tym temacie więc dość szybko zajęła się czymś innym. Oddział miał pozostać w mieście do czasu przeprowadzenia napraw murów, a doświadczenie budowlane, które każdy Estalijczyk wysysał z mlekiem matki mówiło, że nie nastąpi to szybko.

Leonor zdała więc rapier, napierśnik oraz szaty do depozytu u kwatermistrza, który został powiadomiony, że jeśli cokolwiek z tego zniknie, będzie przekonany, że spalenie żywcem to łagodna forma pozbawienia życia. Pobrała natomiast niewielką siekierkę, którą obiecała oddać przed wieczorem i ruszyła w las. Po pierwsze chciała sprawdzić gdzie podziała się Bogini, która swoim zejściem na ziemię zatrzymała wroga, po drugie miała klarujące się plany artystyczne.

Estalijskie lasy mają to do siebie, że są uporządkowane, oznakowane i ogólnie przyjazne oraz użyteczne. Wszystko rośnie radośnie do góry, zwierzęta są miłe, korzenie ukryte pod drzewami, a całość pachnie świeżością i słońcem. Tymczasem podobnie jak przepełniona burdelem, chaosem i zdradą imperialna armia, lasy pozostawiały wiele do życzenia. Były mroczne, zdradliwe, niebezpieczne i cuchnęły zgnilizną. Leonor, która zagłębiła się pomiędzy drzewa jedynie na chwilę, aby wybrać jedno z drzewek do ścięcia szybko zorientowała się, że nie wie gdzie jest. Prawo okazało się takie same jak lewo, drzewa z przodu szybko zamieniały się kształtem z drzewami z tyłu, a wszystko wyglądało identycznie. Nawet udało jej się znaleźć niewielki buk, który nadawał się do jej celów, ale mogła przysiąc, że jak tylko postanowiła go ściąć, ten zamienił się miejscami z innym, bardzo podobnym. Zdenerwowała się, zaczęła kląć, a na koniec zgłodniała z tego wszystkiego. Zjadła więc trochę niebieskich jagód, które często jadała w Estalii, z tym, że te miały odrobinę inny smak. Taki jakby bardziej cierpki, a może kwaśny. Z tego wszystkiego wystraszyła się, że może się zgubiła i zaraz zaatakują ją wilki, albo niedźwiedzie. Nie musiała długo czekać. Niedługo potem zza drzew wyskoczyła wataha wielkich wilków rozmiarów dorosłego człowieka, niedźwiedź wielkości domu oraz ociekający krwią zając, który chciał pożreć ich wszystkich. Rzuciła się do ucieczki w nieokreślonym kierunku, czując się osaczona ze wszystkich stron, aż w końcu zupełnie bez sił wpadła w jakiś parów i turlając się dobry kawałek straciła przytomność. Zapadła w sen, w którym gigantyczne wilki próbowały pożreć Najwspanialszą Boginię, a ta bezwzględnie i z zacięciem w oczach mordowała je, jednego po drugim.

Następnego dnia rano obudziła się z potwornym bólem głowy i brzucha. Ruszyła przed siebie szukając jakiejkolwiek ścieżki oraz wody do picia. O ile wodę udało się znaleźć to ścieżki i czegoś do jedzenia już nie i akolitka najpierw przeklinała swój los, potem goniła z toporkiem sarny i zające, a na końcu zupełnie zrozpaczona przytuliła się do drzewa i modliła o pomoc. Zdradzieckie miasta okupowane przez zdradzieckie armie obok zdradzieckich lasów. Pierdolone Imperium w całej swej okazałości. Ostatecznie stwierdziła, że woli być martwa niż głodna i obżarła się niebieskimi jagodami, aby zaspokoić głód. Było to o tyle łatwe, że te nie były tak cierpkie jak poprzednie. Czekając na wizje, deszcz lub kolejne nieszczęście zasnęła z wycieńczenia. Obudziła się w środku nocy, a przed jej oczami zamajaczyły płonące ogniki, które ciągnęły ją w stronę kolejnego koszmaru lub śmierci. Podążyła za nimi w beznadziei i krok za krokiem dodarła do niekształtnej lepianki przed którą paliło się niewielkie ognisko, a przy nim kawałek niedojedzonego mięsa. Niewiele myśląc zjadła i modląc się o wybawienie ponownie zasnęła.

Obudziła się z myślą, że już chyba gorzej nie będzie i zorientowała się, że wisi głową w dół, ze związanymi rękami, a jej osobie przygląda się jakaś pół zwierzęca postać, która sądząc po twarzy miała około 150 lat. Człowiek ów skakał radośnie na swoich koślawych nogach i z obłąkanym wzrokiem na twarzy śpiewał w kółko

- Sigmar cię tu przysłał, byś zbudowała mi dom! Sigmar cię tu przysłał, byś zbudowała mi dom!

Spróbowała zemdleć ponownie, ale tym razem głowa odmówiła jej posłuszeństwa.

()==[:::::::::::::>

Leonor rozpoczęła negocjacje od popełnienia największego z błędów. Dalej mogło ją ratować tylko estalijskie powiedzenie: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”

- Puść mnie idioto skończony! Jestem akolitką Myrmidii!
- Haaaaa!
- zawył dziko szaleniec – Wiedziałem! Wiedziałem! To jesteś ty! Bogowie przysłali cię w środek najstarszej części puszczy, akurat z siekierką! To nie jest przypadek! Chcę mój dom. Obiecałaś mi!
- Ja ci obiecałam? Zwariowałeś kretynie doszczętnie! Joder! Jak tylko mnie rozwiążesz od razu cię zabiję.


Starzec mruknął z zadowoleniem.
- Do tego Estalijka! Wspaniale. Przysięgnij mi, że jeśli cię wypuszczę zbudujesz mi dom. Na Myrmidię i twój estalijski honor.
Każdy Estalijczyk potrafił budować domy, dwukondygnacyjne, murowane oraz z pokojami i antresolą, tyle, że nie w lesie. W ojczyźnie domy budowało się na otwartej przestrzeni.
- Nie umiem budować leśnych domów. To... to... niecywilizowane.
- To akurat, żaden problem. Ja wiem co chcę, tylko
– popatrzył na swoje krzywe nogi i chude stare ręce – nie mam siły. Ty masz. Przysięgaj.

Leonor nie zamierzała się łatwo poddawać. Zrobiła to dopiero kilka godzin później, gdy starzec spokojnie zjadał pieczonego królika i opowiadał sobie czwartą tego dnia legendę o założeniu Altdorfu.
- Dobrze - powiedziała resztką sił, tak aby wyglądało na to, że to ona zdecydowała, a nie pieczony królik – Zrobię to dla Ciebie. Zadaniem akolitów jest również pomagać słabszym i ludziom w potrzebie. Ale potem ty pomożesz mi.
Starzec przełknął kawałek mięsa, kiwnął głową i zabrał się za rozwiązywanie liny.
- I musisz mnie karmić.
- Sama się nakarmisz – wzruszył ramionami – to proste, pokażę ci, przecież nie będziesz cały dzień rąbać drzewa.
Stanąwszy na ziemi Leonor wyrecytowała:
- Leonor Teodora Batista Mendoza y Lasso de la Vega, akolitka Niezwyciężonej Pani.
- Blasius Shoenholz, kapłan Władcy Lasu... w stanie spoczynku
- zadumał się - Znałem kiedyś taką jedną Czarną Rózię, to była baba. Ognisty temperament i nawet trochę do ciebie podobna. Chcesz królika?

()==[:::::::::::::>

Następny dzień upłynął Leo na rąbaniu drzew, które z dużym zaangażowaniem wyszukiwał Blasius. Wieczorem zaś, gdy było już na tyle ciemno, że nawet kapłan bał się, że zgubi własne oznaczenia, zgodnie z obietnicą, objaśniał z miną fachowca jak przy pomocy kilku gałązek i sznurka zbudować proste pułapki na zwierzynę. Biorąc pod uwagę, że przez większość czasu dla urozmaicenia, opowiadał różne historie o Imperium stwierdziła, że mogło być zdecydowanie gorzej.

Kolejnego dnia tuż przed świtem razem z leśnikiem udali się zakładać wnyki na wiewiórki i zające, a następnie powrócili do opowiadania historii i pracy. Blasius gawędził, Leo rąbała drzewa, a potem ciągnęła je w kierunku lepianki. Stos pniaków rósł z godziny na godzinę, albo raczej z dnia na dzień.

Sześć dni później gdy Leonor miała wrażenie, że po pierwsze zaczyna kompletnie brakować jej sił, a po drugie historie, które opowiadał Blasius zdawały się powtarzać, kapłan powiedział dość.
- Jutro zapolujemy na grubego zwierza i pokażę ci co jeść w lesie, a czego lepiej nie. Wiesz, że są takie niebieskie jagody, po których można dostać halucynacji? - zaśmiał się radośnie i chwilę później spał jak zabity.

Przygotowanie i układanie pniaków na ściany nie było wcale lżejsze od ich ścinania. Leśnik uczył ją precyzyjnej pracy toporkiem, obrabiania drewna, dopasowywania kłód, a na koniec uszczelniania ich mchem i dobrego ułożenia dachu. Wszystko to było wyczerpujące i Leonor kładła się codziennie czując każdy z mięśni. Blasius do snu opowiadał jej kolejną historię o dawnych czasach. I tym sposobem w dziesięć dni na polanie stanęła niewielka chatka.

- Znakomicie – mruknął wreszcie i odtańczył kolejny koślawy taniec radości – Co chciałaś w zamian – pomimo wieku zdawał się mieć całkiem dobrą pamięć.
- Pomożesz mi zrobić dwie rzeźby.

()==[:::::::::::::>

Późnym wieczorem strażnik obserwujący drogę do miasta gotował się aby zaraportować, że Graniczni wrócili. Jeśli nie w całości to w postaci oddziału ciągnącego taran. Zanim jednak zszedł z posterunku stwierdził, że to chyba jednak nie taran, raczej jakiś wyjątkowo uparty potwór z bagien ciągnący za sobą kawałek lasu. Szybko jednak i tą pewność utracił i zrezygnowany stał i czekał, aż to coś dociągnie się powoli pod miejskie mury.

- Joder! Co się tak gapisz? - odezwał się w końcu ów ktoś. - Pomóż mi z tym, bo jest to cholernie ciężkie.

Dzień później kapłan Sigmara oglądał nieco zaskoczony dwie wielkie rzeźby stojące pod świątynią. Jedna niewątpliwie przedstawiała wojownika z młotem, druga prawdopodobnie kobietę z włócznią.
- Aha – nie był chyba przekonany, co do wartości daru. W kategorii rzeźba ludowa wykonywana na szybko w stylu nijakim miały prawdopodobnie szansę na zgarnięcie pierwszego miejsca na lokalnych dożynkach. W jakiejś niedużej wsi. Miał jednak świadomość, że darczyńca prawdopodobnie uratował mu życie.
- Blasius? On jeszcze żyje? Arcyciekawe – łagodnie zmienił temat – opowiadał coś o historii Imperium? Zawsze lubił to robić. Musisz jednak pamiętać, że pierwszą epokę zawsze mylił z obecnymi czasami, a drugie tysiąclecie opowiadał od końca do początku. Często też zamieniał płcie oraz wiek. Z resztą, chodź. Opowiesz mi to wszystko, a ja ci to wyprostuję.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 14-07-2018 o 22:33.
druidh jest offline  
Stary 15-07-2018, 00:47   #737
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Meissen zostało obronione. Opadł już bitewny pył i Ostatni zaczęli zastanawiać się, co teraz. A inni, tacy jak Waldemar, nie zastanawiali się, tylko zmyli się z miasta zanim zorganizowano poszukiwania dezerterów.

Zignorowany przez żołnierzy obóz granicznych został splądrowany przez wieśniaków przy pierwszej okazji, wymordowali oni wszystkich pozostawionych podczas wycofania się przez wroga ciężko rannych żołnierzy jakich w nim znaleźli i rozkradli co tylko mogli.


Loftus zaszył się w gabinecie maga, a nieśmiałe protesty miastowych ignorował. Zresztą, tak po prawdzie to nikt maga wolał nie zaczepiać. A ten mając w końcu dostęp do księgi czarów zmarłego(?) maga i trochę czasu zaczął przepisywać różne zaklęcia do swojej i uczyć się ich przy okazji.
A luneta z "gratisowym" futerałem dotarła do niego już po dwóch dniach. Ekspres to ekspres.


Diuk zajął się grabieżą. Tym razem łupił martwych więc miastowi nie mieli nic przeciwko, wielu z nich robiło to samo na własny rachunek. Zanim Diuk zdołał wymusić na nich uznanie jego dominacji do gry włączył się Bert, który zrobił to oficjalnie, na rozkaz Barona. Niemniej trochę fantów wpadło w lepkie łapki Karla, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Reszta pobytu upłynęła na przyjemnym opierdalaniu się z hazardem w tle, na którym Karl zarobił kilka swoich imienników.


Galeb pracował. I nawet nie zdawał sobie sprawy, że samą swoją obecnością stanowi zagrożenie dla autorytetu Barrudina. Brudna polityka wdzierała się nawet do krasnoludzkich dzielnic, a plotki o złamaniu słowa przez czeladnika run nie poprawiały sytuacji. Ale rzeczywiście, nikt nie przeszkadzał mu w korzystaniu z materiałów i narzędzi. Póki co.


Detlef robił to o czym Baron zapomniał. Pomagał mu w tym Bert, a czasem i Loftus. Rozmawiali, dziękowali, organizowali, brali udział w pogrzebach i innych uroczystościach, dbali o weteranów... Był jak smar, który umożliwia gładkie poruszania się świata. Glorm kiwał głową i zgadzał się z argumentami Detlefa, ale nie z wnioskami. Zamierzał uciec do Nuln i tam zacząć na nowo. Oczywiście, gdy już dokończy produkcję tego co zaczął tutaj u kowala Hansa w porcie. Inaczej kto wie co się stanie.
A że trochę czasu zanim wszystko się dokończy miało minąć, zaczął także nauczać Detlefa jak obchodzić się ze środkami wybuchowymi, by nie powtórzyły się pewne wydarzenia... A że i niziołek wyrażał zainteresowanie...

Armia Imperium miała już oczywiście saperów. Ale ci dwaj zwiastowali nową erę...


Walter odpoczywał. A przynajmniej tak się wydawało. Opowieść tu, piosenka tam, pokaz w karczmie... Początkowo nieśmiało, ale coraz częściej zaczęło pojawiać się słowo Bard...


A Leonora... Ach, biedna Leo. Silne emocje, dawny uraz głowy... O Bogini, tyle tu drzew...
Medyk upuszczał krwi, dawał kompresy, grosza nie wziął. Pamiętał kto pilnował portu i jego dupy podczas szturmu. Po tygodniu w malignie obudziła się w świątyni Sigmara. Kto w końcu mógł zadbać lepiej niż kolega po fachu...
Medyk zakazał się kłócić z urojeniami pacjentki więc potwierdzał wszystko co mówiła.
- A posągi? A, te posągi. Tak się spodobały Bogom, że zabrali je do siebie, tak tak dziecko, sam widziałem...
Trzeba też dodać, że stary kapłan był zboczony i wykorzystał okazję. Skoro już miał w łóżku niemogącą się bronić akolitkę... to jej włożył. Do głowy. Przynajmniej podstawy wiedzy o teologii. Bo on był zboczony. Zawodowo.


Gustaw chciał szkolić kaprali z dowodzenia. Zostali jedynie towarzysze z Ostatnich, których wcześniej sam awansował, pozostałych dwóch zginęło.

Wysłał też posłańca do dowództwa. Napisał: Meissen obronione. Mury mocno uszkodzone i przy następnym oblężeniu może się nie obronić. Koalicja miejscowych khazadów i ludzi oddanych jej Książęcej Mości owocnie współpracowali. Najemnicy Brocka pomogli w obronie miasta według umowy i teraz wycofują się na zachód i później na południe.
Miasto prosi o pomoc w odbudowie i wyżywieniu ludności napływowej.

Nadmienił też o stratach wśród żołnierzy, cywili i khazadów, dodał liczbę poległych wrogów i wspomniał o magu ognia w ich szeregach, który także poległ.

W końcu miał też czas by zajrzeć do torby Grubera i znalazł tam 180 koron, dziennik Kompanii opisujący wydarzenia do czasu bitwy nad Soll i zalakowaną kopertę.
Dodatkowe czterysta pięćdziesiąt trzy korony wydobyto z kieszeni jeńców. Ale Gustaw dostał tylko dwie trzecie - trzysta dwie korony. Loftus wpadł na pomysł wcześniej i podzielił kasę na trzy części. Co prawda kasę dla Gustawa i kasę dla garnizonu von Grunnenberg dostał, ale sto pięćdziesiąt jeden koron, czyi jedną trzecią, mag rozdał już wcześniej obrońcom, którzy owych jeńców wzięli, z czego na Gustawa przypadło, jak na dowódcę przystało, aż dziesięć. Zdobyczny sprzęt był wart około dwóch i pół tysiąca koron, ale nie bardzo było go komu kupić. A co łatwiejsze w zbyciu rzeczy zgarnął i sprzedał Diuk. Znaleźne za odbite barki dałoby kolejne pieniądze, ale nie było wiadomo komu je oddać i czy ich właściciele żyją. Rekwizycja nie rozwiązała sprawy - i tak nie miał ich kto kupić, kupcy z Meissen nie mieli wolnych środków na inwestycje.
Wyżywienie jeńców kosztowało go zaledwie czterdzieści koron, opieka medyczna, po zniknięciu wojskowego cyrulika kolejne dziesięć, a rachunek za ekspresową naprawę lunety wyniósł okrągłe sto pięćdziesiąt.
Musiał też wypłacić żołd żołnierzom z Czwartej (za trzy tygodnie) i ochotnikom i byłym jeńcom, których zaciągnął (za dwa), zakupić prowiant, zadbać o całą resztę... I tak czterysta trzydzieści osiem koron wyparowało. Został z 354 koronami i niemal pełną Kompanią. I dwoma tysiącami długu u mieszczan, którzy może i początkowo uwierzyli w kłamstwa Gustawa, ale później, gdy ramię w ramię z jeńcami odbudowywali mury, plotki o tym co naprawdę się stało na drugim brzegu i o próbie wyrolowania wszystkich dotarły do kupców i dosyć ich wkurzyły. Choć nie byli nawet w połowie tak źli jak krasnoludy, kiedy okazało się, że Gustaw ich oszukał i wykorzystał tak samo jak całą resztę. Przed oblężeniem czekali. Podczas oblężenia pomagali i nadal czekali cierpliwie. Nawet po oblężeniu... Ale gdy przez kolejne dni von Grunnenberg nawet palcem w bucie nie kiwnął by spełnić swoją obietnicę, a pytani inni członkowie oddziału zaprzeczyli, jakoby w Nuln był antykrasnoludzki spisek czy by Gustaw prowadził jakiekolwiek śledztwo ich cierpliwość się w końcu wyczerpała.

Gustaw von Grunnenberg został ogłoszony Gaah. Żaden krasnolud wart swojej brody nie odezwie się do niego, niczego mu nie sprzeda ani w niczym mu nie pomoże. Co postawiło w ciekawej sytuacji podwładnych Gustawa - Detlefa i Galeba.

Tymczasem posłaniec wysłany przez Gustawa musiał dotrzeć gdzie trzeba, bo po dwóch tygodniach na spienionym koniu dotarł inny człowiek z papierami Imperialnego gońca w stopniu podporucznika i trzema kopertami. Jedną dla Gustawa, jedną dla Komendanta i jedną, która dawała mu prawo przejąć dowodzenie i/lub dokonać egzekucji w trybie doraźnym na każdym kogo uzna za zdrajcę. Na razie przejął dowodzenie nad Czwartą i rozpoczął organizację ewakuacji. Byli graniczni mogli w każdej chwili się zbuntować, lepiej by walczyli z Archonem na północy, tam nie przejdą na stronę wroga.

Koperta dla Gustawa zawierała dwa listy. Pierwszy zaczynał się od słów: Zdrajców, dezerterów i głupców mamy aż nadto. Brakuje za to bohaterów. Zatem gratuluję von Grunnenberg. Będziecie bohaterami. a drugi zawierał odpis wyroku śmierci za tchórzostwo na polu walki, dezercję i zdradę.
Goniec miał także słowny przekaz. I wybór dla Gustawa. Albo razem z innymi podoficerami zgłosi się na ochotnika do niebezpiecznej misji albo wszystkich powieszą. Poza Gustawem oczywiście. Jego, jako szlachcica to nie dotyczy. On zostanie ścięty. Oraz obietnicę, że jeśli osiągną sukces, Kapitan Ość osobiście unieważni wyrok.

***

Czy to koniec? Nawet nie początek końca. Zaledwie koniec początku.
Prawdziwe problemy Ostatnich miały dopiero nadejść.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 15-07-2018 o 22:12.
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172