|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-07-2018, 11:09 | #731 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Waldek wyczekał wewnątrz jednej z łódek aż pościg odpuścił dalsze poszukiwania. Gdy był już sam ostentacyjnie pokazał środkowy palec w kierunku krasnoludzkiej huty i zajął się wiosłowaniem. Opatrunki poprawił dopiero na drugim brzegu. Robił to starannie, by mieć szanse na szybkie wyzdrowienie. Był jednak wciąż zbyt blisko Meissen by zastosować specjalne kuracje. Cyrulik przełknął głośno ślinę. Coś trzeba było jeść, gdzieś nocować a wokół panowały pustki. Ruszył więc na zachód w poszukiwaniu spokojnego miejsca, by móc kilka dni wydobrzeć. Ostatnio edytowane przez Avitto : 11-07-2018 o 15:56. |
11-07-2018, 20:39 | #732 |
Reputacja: 1 | Do Huty Galeb wraz z drużyną wycofał się w miarę po cichu. Starszy oczywiście chciał wiedzieć o co chodzi, a Galeb dość delikatnie wyjaśnił, że obecnie najemnicy lądują w mieście. Wiadomo, że są bardzo rozeźleni po tym jak im Imperium nie zapłaciło, więc nie wiadomo czy pieniądze od miasta im wystarczą i czy nie będą chcieli wywinąć jakiegoś numeru. Starszy pokiwał tylko siwą głową, bo była taka możliwość. Była możliwość. Ta subtelna zmiana pozycji na korzystniejszą do obrony została niestety zniweczona przez Detlefa. Ten musiał dojść do podobnych wniosków co Kowal Run, jednak jego słowa były dużo bardziej pewne i stanowcze. No i niestety nie były skierowane wprost do Szefa Gminy. Wszelkie zagrożenia ze strony potencjalnych rabusiów traktowano niezwykle poważnie. Niestety godziny mijały, a najemnicy nie wykazali najmniejszego zainteresowania skarbcem. Podobnie Diuk, który próbował wyrolować miasto chyba uznał, że krasnoludy to zbyt twardy orzech do zgryzienia. Ostrzeżenia, które przynieśli Galeb i Detlef zaczęto traktować jako zwykłe histeryzowanie. Galeb był wściekły. Nie na swojego kamrata, choć ten zachował się nieroztropnie. Był wściekły, a dlatego że imperialni kuzyni wykazywani typowe dla nich szczłeczenie. Wystarczyło kilka godzin, pomimo że zagrożenie wciąż istniało, a zaczęły się szepty w których umniejszano wkład ich dwójki w obronę Meissen. Tylko patrzeć jak okrzykną ich tchórzami! Nie. To znów się dzieje. Walczą w nieswojej wojence. Ci którym pomagali patrzą na nich spode łba. Teraz tylko patrzeć kiedy będą musieli się zmywać w niełasce. Galeb podszedł w pewnym momencie do Detlefa i powiedział do niego cicho grobowym głosem. - Lepiej, abyśmy nie pozostawali dłużej w tych progach. Bez miecza nad plecami z tych krasnoludów wychodzą człeczyny. |
13-07-2018, 12:20 | #733 |
Reputacja: 1 | Detlef zastanawiał się co go podkusiło, żeby zamiast, jak planował, przekazać informację o możliwym ataku i wrócić do garnizonu na zasłużony odpoczynek pozostać wśród khazadów... Może to obecność starego druha, Galeba, który przybył tutaj z podobnym przesłaniem, a może co innego... Gdy jednak godziny mijały, a nic się nie wskazywało na przygotowania do szturmu, pośród mijających ich brodaczy pojawiły się ukradkowe, a z czasem coraz śmielsze spojrzenia i szepty. Temu, kto pozornie ignorując obecność dwóch obcych krasnoludów odważył się głośno oznajmić, że najemnicy nie ruszają się ze swoich stanowisk i zakończyć wiadomość kpiącym uśmieszkiem, były już dowódca obrony posłał wymowne i ciężkie niczym wagon urobku spojrzenie, które odebrało mu odwagę do dalszej konfrontacji. Wtedy podszedł Kowal Run. - Aye. - Zgodził się z nim. - Ta banda brodożuji nie jest warta naszego czasu. Swoje zrobiliśmy. Nie przysięgałem bronić ich za wszelką cenę, a tym bardziej przed nimi samymi. - Dodał kierując się do wyjścia. Thorvaldsson nie był pewien, co postanowi sierżant i kiedy opuszczą Meissen. Nie wiedział nawet, czy wciąż będą w szeregach armii imperialnej, czy raczej rozwiążą oddział z powodu poniesionych strat i utraty zdolności bojowej. W tym momencie było mu to obojętne, a on miał w planach kilka luźniejszych dni, które zamierzał poświęcić na rekonwalescencję, naprawę zniszczonego ekwipunku i inne sprawy. O wyposażenie w głównej mierze zadbali khazadowie, o zdrowie miał zadbać miejscowy medyk, a co do innych - kapral musiał pofatygować się osobiście. Przede wszystkim postanowił poszukać Glorma. Nie był pewien, czy zamierza go udusić, czy raczej pogratulować... Ostatecznie zdecydował się na inny wariant, czyli spokojną rozmowę o tym, o czym rozmawiali przed oblężeniem - dalszym losem wygnanego z twierdzy krasnoluda. Baruddin dobitnie określił swoje stanowisko w tej sprawie i nie było szans na to, żeby Glorm mógł pozostać w Meissen. Diaspora z pewnością go nie przyjmie, a gdy rozejdzie się wieść kto był autorem ładunków, które co prawda ocaliły miasto, ale jednocześnie pogrzebały pod gruzami tak napastników, jak i obrońców oraz odsłoniły Meissen na odwet powracającej z północy jazdy Wernicky'ego. Niezałatana w porę dziura i brak sił porządkowych czyniły obronę tego miejsca niewykonalną. Detlef zamierzał ponowić propozycję dołączenia do ich oddziału, gdziekolwiek ten miałby się udać. Gdy Glorm uzna, że nadejdzie czas na opuszczenie kompanii, to po prostu to zrobi - do tego czasu miałby zapewnione bezpieczeństwo oraz wyżywienie. Na ewentualne sprzeciwy sierżanta kapral zamierzał cierpliwie odpowiadać i ostatecznie przekonać go co do słuszności tego rozwiązania. Thorvaldsson chciał też, w miarę swoich możliwości finansowych, zapłacić inżynierowi za pomoc i przygotowane ładunki. I zdobyć składniki niezbędne do produkcji kolejnych, najlepiej w bardziej podręcznym wydaniu. Dysponowanie siłą zdolną do unicestwienia całego oddziału w jednej chwili mogło dać im przewagę nawet w bardzo niekorzystnej sytuacji. Ciekawe, czy Glorm da się namówić na zdradzenie czegoś ze swojej wiedzy o materiałach wybuchowych i zapalających? Kolejnym tematem na najbliższy czas było podziękowanie Ostatnim i innym zasłużonym za wysiłki przy obronie. Zamierzał zorganizować małą popijawę, na której mogliby odprężyć się po trudach ostatnich dni. Do Ostatnich mieliby dołączyć ludzie Sala, komendant i jego weterani, krasnoludy z oddziału Detlefa i Galeba... Po namyśle zrezygnował z tej formy podziękowań na rzecz kilku krótkich żołnierskich słów oraz uścisku dłoni. Nie mógł przecież zaprosić połowy Meissen, a niesnaski wywołane tym, kto zostałby zaproszony i dlaczego oznaczałyby kolejne niepokoje w dotkniętym wojną mieście. Po raz któryś Detlef stwierdził, że z polityki nie ma nic, poza bólem głowy i od której ma nadzieję trzymać się jak najdalej. Następną rzeczą była rozmowa z sierżantem i komendantem o potrzebie budowy drewnianych umocnień w miejscu, gdzie brakowało muru (do czasu, aż ten zostanie odbudowany), odbudowania mostu, pomostów rybackich i naprawy innej infrastruktury, która ucierpiała podczas oblężenia - jak chociażby brak bruku w pobliżu muru obronnego, bramy i tak dalej. Miał zasugerować przy tym, aby do odbudowy włączyć krasnoludów, którzy w ten sposób mogliby poprawić relacje z człowieczymi sąsiadami. Sam nie zamierzał jednak włączać się w dyskusje z diasporą - oblężenie zakończono, nie był już dowódcą obrony, a poza tym był ranny i wymagał odpoczynku. W czasie pokoju za stan umocnień odpowiadał komendant, któremu znacznie łatwiej powinno pójść przekonanie wszystkich do udziału w pracach. Podczas tej samej rozmowy kapral zamierzał poruszyć sprawę więźniów - czyli Frietza, cyrulika i kowala. Co do pierwszego z tej trójki zdanie Detlefa było jasne - gamoń nie nadawał się na żołnierza, a jedyne co mogło być w jego wypadku pewnym było to, że urżnie się w trupa przy każdej okazji wciągając w to innych, jeśli mu dać szansę. Najlepiej byłoby go wydalić ze służby, ale to sierżant decyduje... Kolejnych dwóch było problemem, który Detlef zamierzał pozostawić na głowie komendanta. Bez kręcenia przedstawił sytuację, czyli obrazę honoru ciężko rannego wojownika dawi walczącego dla miasta, jego próbę załagodzenia sprawy poprzez osadzenie w celu do czasu zakończenia oblężenia, a także próby podburzania tłumu przez Broka, co, o ile pierwsze mogło być zwykłą durnotą, to drugie było już jawnym sabotażem w obliczu wroga u bram i za coś takiego należałby się stryczek. Detlef był świadom, że w obliczu napięć pomiędzy dawi a umgi, śmierć konowała wywołałaby zapewne zamieszki, a brak stanowczej reakcji garnizonu - wycofanie wojowników dawi z murów. Temat chwilowo zdawał się być odroczony, ale to nie mogło trwać wiecznie. I tu właśnie Detlef cieszył się, że nie on będzie musiał decydować w tej sprawie. Bo przecież sąd krasnoludów nad człowiekiem tylko zaogni sprawę, a zbyt łagodne potraktowanie cyrulika wywoła gniew khazadów. Kapral nieświadomy ucieczki Broka nawet nie zdawał sobie sprawy, że ten temat jeszcze długo będzie jątrzył się w relacjach pomiędzy społecznościami.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
13-07-2018, 17:21 | #734 |
Reputacja: 1 | Bert w pierwszej kolejności zajął się zabezpieczeniem terenu walk od strony murów. Łączyło się to z zabezpieczeniem dóbr zostawionych przez wroga. Kolejnym jego zadaniem było zorganizowanie pogrzebów. Zbiorowa mogiła dla nieprzyjaciół, a potem uroczysty pogrzeb dla mieszkańców z pompą i honorową defiladą, jeśli oczywiście Gustaw się zgodzi. Osobiście miał zamiar składać kondolencje rodzinom zbitych żołnierzy, tych pod jego dowództwem. Szczególnie młodociani obrońcy zasługiwali na upamiętnienie, może uda mu się namówić rajców na jakiś pomnik, albo chociaż zapłaci bardowi za napisanie poematu. |
13-07-2018, 18:58 | #735 |
Reputacja: 1 | Ucieszyło Kowala Run, że jego kamrat nie złożył żadnych większych zobowiązań gminie i, że gotów jest ruszyć z nim w dalszą drogę. Sam Galeb trochę politycznie zagrał mówiąc przy jakiejś okazji Starszemu o tym że się cieszy z tego iż jego przewidywani się nie sprawdziły. Ale co myśli wódz, a co myślą woje to dwie różne sprawy. W mieście Galeb nie znał nikogo i żadnych spraw nie miał do załatwienia. Nic też mu nie próbował przydzielić do zrobienia ani Detlef, ani sierżant von Grunnenberga. Mając spokój postanowił przygotować się do drogi, wyzdrowieć, a także zająć się swoim rzemiosłem. Jakkolwiek tutejsi dawi mogli zacząć patrzeć na Galeba, nikt z nich nie śmiałby odmówić kowalowi run korzystania z kuźni czy wspólnych materiałów. |
13-07-2018, 23:50 | #736 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' Ostatnio edytowane przez druidh : 14-07-2018 o 22:33. |
15-07-2018, 00:47 | #737 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 15-07-2018 o 22:12. |
| |