Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-12-2017, 18:57   #41
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
- Trzeba sprawdzić skąd płynie krew - Heike wyszeptał do najbliższej osoby, którą okazał się być Will - wygląda to tak, jakby ktoś napadł na woźnicę, koń padł przy rzece, a z wozu spadł ser. Tam może być więcej rzeczy.
Chłopak dziko spekulował, ale układało się to w sensowną całość. Musiał wierzyć samemu w swoje słowa, gdyż podniósł się nieznacznie i zaczął iść w stronę z której dobiegało rżenie.

Heike zbliżył się do zarośli, chcąc podejrzeć, co wydarzyło się po drugiej stronie. Rozchylił z najwyższą ostrożnością kępkę oczeretu i w tej samej chwili usłyszał za plecami głośny chlupot wody. Odwrócił się mimowolnie i zobaczył, że pierwszym, który nie wytrzymał na widok sera był Heindel, ogryzający go teraz z pasją w oczach. Heike wrócił do obserwacji miejsca, w którym spodziewał się ujrzeć wóz.
I ujrzał niewielką dwukółkę ze złamanym kołem, wywróconą razem z większością towarów, jakie przewoziła. Ciągnąca ją jabłkowita klacz leżała z rozciętym brzuchem w wodzie i to z niej wypływała smuga, którą widzieli przedtem. Za wozem walały się beczki, przemoknięte worki, co mniejsze pakunki porwał nurt. Niektóre z worków rozpruły się i ujawniły, że zawierały w sobie ziarno. Wokół wozu, oprócz pakunków, znajdowały się plamy krwi, w tym jedna sugerująca, że któraś ofiara była ciągnięta po ziemi aż do granicy drzew. Po chwili, pod dwukółką, Heike zauważył rozcięte od podbrzusza do krtani ciało młodej dziewczyny w plebejskim odzieniu. Kobieta wciąż obficie krwawiła, choć nie dawała już żadnych oznak życia.

Bardzo ostrożnie, chłopak podszedł do wozu. Przyglądał się fantom, chociaż w myślach bardzo nie chciał tego tak nazywać. Realia jednak rządziły się własnymi zasadami.
Zerknął również w stronę kobiety, czy aby się nie rusza. Coś potwornie ją rozpruło, pierwsze nasunęło mu się wspomnienie z jaką siłą Sig musiał uderzyć krasnoluda, że aż urwał mu głowę. Czy to znaczyło, że Pan Krwi urządzał sobie polowanie w okolicy, zapewniając moc mordercom? Sama myśl, że Pan Krwi byłby niezaspokojonym duchem czy innym czartem, przyprawiała Heike o dreszcze.
W workach, oprócz mąki, właściciel wozu przewoził także mąkę pszenną, kaszę i groch. W beczkach zaś Heike szybko odkrył wędzone ryby i solone mięso. Wśród tego leżała też duża gliniana, zamykana od góry waza, która przewoziła mleko, niestety teraz już wylane. Mimo to po drugim dniu głodówki taki sprawił, że Heike sam nie dowierzał w ich szczęście. Może to halucynacje powodowane głodem albo wiatr, niosący bagienne opary znad rodzinnych stron pobudziły ich wyobraźnię i oszukały zmysły? Ale ser Heindela był prawdziwy, bo rudzielec zajadał go teraz ze smakiem. Heike rzucił jeszcze jeszcze okiem na kobietę - nie był to przyjemny widok. Brzuch rozpłatany, trzewia wywrócone na wierzch. Giezło całe zakrwawione.

Podskoczył w jednej chwili, a serce podskoczyło mu do gardła. Za wozem coś potrąciło jeden z worków. Wyraźnie się poruszył. Chwilowy przejaw ciekawości nakazał Heikemu spojrzeć za przewróconą dwukółkę, za leżące za nią beczki.
Był tam mężczyzna w średnim wieku, choć już bliżej mu było do starości niż młodości. Twarz miał całą w czarnym, przeplatanym siwizną zaroście, czupryna nieco wyłysiała na czubku głowy, tworząc charakterystyczny krążek. On jednak, w przeciwieństwie do swej towarzyszki, nie był rozpłatany, choć miał ranę kłutą pod żebrem, z której wolno uchodziła krew. To ruch jego ręki tak wystraszył Heikego, mężczyzna żył jeszcze, dychał ciężko i nieregularnie, jęczał cicho. Aż dziw, że wcześniej chłopak go nie zauważył.
Chłopak w tym czasie, pełen nerwów i niepewności, czy na pewno robi dobrze, zbliżył się do konającego mężczyzny. Szturchnął go na początku kijem, żeby sprawdzić, czy jest w stanie zareagować.

Szturchnięcie spowodowało reakcję. Mężczyzna pokręcił głową, spojrzał na Heikego obojętnie, z trudem łapał oddech. Wydawał się świadomy, choć mogło to być mylne. Nie mówił nic. Heike wyciągnął w jego stronę dłoń, niepewnie, samemu jeszcze nie wiedząc, co chce zrobić. Przerwał mu krzyk, który nagle rozległ się z oddali, a zaraz za nim dziewczęcy wrzask. Poznał drugi głos od razu, to musiała być Taffy, którą widział chwilę temu niedaleko, jak za nim szła. Natychmiast zerwał się na równe nogi i zaczął pędzić, dzierżąc w dłoni jedynie kij.
 
Avdima jest offline  
Stary 19-12-2017, 21:49   #42
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Niziołka przełknęła ślinę, gdy przeszła obok wypatroszonej kobiety. Z pewnością nie wyglądało to dobrze. Taffy postanowiła najpierw zbadać okolicę, zanim gdziekolwiek podejdzie. Jeżeli coś zabiło tych ludzi i konia i nie zrabowało pożywienia, to raczej nie było przyjazne i lubiło mordować. Troć poczęła szukać śladów mordercy i rozglądać się.
Lecz po mordercach nie było śladu. Gdyby nie porozlewana dookoła jucha i zmasakrowane ciało kobiety, można by pomyśleć, że wóz zwyczajnie ześlizgnął się ze stromego zbocza. Jedyną wskazówką, która mogła powiedzieć niziołce cokolwiek o mordercach, był krwisty, podłużny ślad prowadzący w las.

Pomimo złego przeczucia Troć postanowiła ruszyć za tropem. Po cichu, skrycie, trzymając się blisko ziemi. Po przejściu jakichś pięćdziesięciu metrów, jak nic nie usłyszy i nie zobaczy, to wraca do Heikego.
Korzystając ze swych niewielkich gabarytów, Taffy zniknęła w leśnym gąszczu, idąc za śladami krwi. Posoka wypływała coraz mniej obficie, a ślad raz po raz gubił się gdzieś w runie.

Rzut na Spostrzegawczość: 85 (nieudany)

Wreszcie doszła do małej, cienistej polanki. Ogromne konary sąsiednich drzew prawie nie dopuszczały tutaj słońca. Mimo to zauważyła źródło upływającej krwi. Dziewczynkę, lat kilka, może pięć. Miała kilka ran ciętych na klatce piersiowej, podcięte żyły u obu dłoni i nogę wygiętą pod dziwnym kątem. Nad nią, w ciemnozielonym płaszczu, klęczała postać z myśliwskim nożem w dłoni i delikatnie nacinała skórę, obserwując z uwagą zachowanie dziecka.

Wędrówka przez leśne ostępy z pewnością wzmocni Taffy żołądek, nerwy i znieczuli ją na losy całego świata. Albo i nie. Niziołka nie potrafiła pogodzić się z tym co widzi. Drżąc ze wściekłości i strachu, wysunęła procę zza paska, nałożyła kamień i zaczęła rozkręcać broń…

Rzut na US: 23 (udany)
Rzut na obrażenia: 11 (8+3)

Kula świsnęła z krzaków z prędkością równą złości niziołki i trafiła boleśnie zaskoczonego oprawcę. Zerwał się na równe nogi, wciąż trzymając nóż i wypatrując zagrożenia. Najwyraźniej bezskutecznie, bo wciąż lustrował wzrokiem okolicę, z której uderzyła go kulka. Dopiero teraz Taffy mogła zobaczyć jego twarz, ukrytą wcześniej za kapturem. Był bardzo blady, oczy miał podkrążone i rozchodzące się w lekkiego zeza. Na twarzy wymalował sobie ochrą jakieś linie. Wtem zmienił zamiar. Schował nóż i zaczął krzyczeć niezrozumiale, tak że pewnie usłyszano go na brzegiem.

To z pewnością nie był czas na zastanawianie się, czy zboczeniec jest wampirem, mutantem czy po prostu jakimś zwyrodnialcem. Taffy nałożyła kolejny kamyk i cisnęła pocisk w stronę przeciwnika.
Zanim zdążyła załadować szaleńcowi kolejną kulkę, skarlały jałowiec po jej prawej stronie zaszeleścił nagle i wypadł z niego inny mężczyzna, przygwożdżając Taffy do ziemi. Zza pazuchy wyciągnął sztylet i spróbował wkłuć się w jej ramię.

Rzut na WW (napastnik 2): 90 (nieudany)

Nie trafił jednak, wbił sztylet w ziemię. Taffy usłyszała, jak ten drugi się zbliża.

Rzut na Zr (Taffy): 71 (nieudany)

Spróbowała wyślizgnąć się napastnikowi i stanąć, ale bez skutku. Mężczyzna, o wiele większy od niej, mocno oplótł jej tułów swoimi udami. Ale cóż z tego, że był silny, skoro Taffy miała mocne, niziołcze zęby po tacie? Troć zakrzyknęła przeciągle, a potem wygięła się w jednej chwili i zatopiła kły w brzuchu napastnika, a ten zakwiczał dziwnie, chwycił ją za twarz i spróbował odepchnąć.

Zza niego zobaczyła biegnącego oprawcę dziewczynki. W jednej chwili znalazł się tuż obok niej i pięścią wymierzył w jej głowę.

Rzut na WW (napastnik 1): 72 (nieudany)

Ale Taffy była mała i zwinna, wywinęła się i uniknęła ciosu, wciąż trzymając zęby wbite w brzuch drugiego napastnika i obśliniając mu nieco płaszcz. Raz jeszcze podjęła próbę wysmyknięcia się napastnikowi…

Rzut na Zr (Taffy): 22 (udany)

… i tym razem sktuecznie! Niziołka ześlizgnęła się na wciąż lekko wilgotnym runie i rzuciła się do ucieczki. Szaleńcy nie zamierzali tak łatwo się poddać. Ruszyli w pogoń. Taffy biegła jak szalona, na oślep, przez krzaki i zarośla. Drobne gałązki podrapały jej twarz. Z daleka widziała już brzeg rzeki, ale napastnicy byli coraz bliżej.

I wtem zza drzewa wyleciał zdyszany Heike. Zatrzymał się w jednym momencie, trzymając kij w rękach. Taffy skryła się za nim, ale młody rybak był zbyt zaskoczony, by w porę zareagować na nadchodzące niebezpieczeństwo.

Taffy szybko otrząsnęła się z przerażenia, gdy tylko zobaczyła Heikego. I przypomniała sobie o tym, że jest w tragicznym stanie. Wyciągnęła nóż i stanęła przed nim...
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 07-01-2018, 00:19   #43
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Krzyk Taffy zaalarmował Elsie. Pobiegła w stronę niziołki. Tym razem zachowała większą ostrożność , używała drzew do maskowania się. Zauważyła , że nad Taffy ktoś się pochyla. Ściągnęła łuk z pleców i nałożyła strzałę na cięciwę.
- Puść ją! - krzyknęła.

Gdy Heindel usłyszał krzyki z kierunku w którym udała się Taffy zrozumiał, że najprawdopodobniej ich obecność została zdradzona. Ujrzawszy jak Heike w momencie się zerwał w tamtym kierunku wiedział, że większa jatka za moment się rozpocznie. Lękał się mocno, ale wiedział, że musi się w nią włączyć. Było pewnym, że do koniny dobierze się tylko wtedy, gdy okolica będzie bezpieczna.
- Leż, wrócę - rzucił do Siga, jakby tamten miał wybór. - Jak coś zobaczysz, wrzeszcz - dodał, jednak pierwsza jego myśl była iż to do niziołki całe okoliczne niebezpieczeństwo zostanie ściągnięte.

Wydarzenia toczyły się bardzo szybko – Taffy użyła mocnych zębów i po chwili była wolna! Napastnicy jednak nie odpuścili.

Taffy nie zamierzała się poddać. Wyciągnęła nóż, gotowa do dalszej walki!
Jeden z napastników sięgnął sztyletem w stronę niziołki, próbowała sparować uderzenie, ale tym razem się jej nie powiodło. Sztylet zahaczył o lewe ramię Taffy, rozdzierając odzież, skórę i mięśnie.

Napastnik 2: cios sztyletem w Taffy [14 (udany, lewe ramię), 7 - 3 - 2 + 3 = 5 pkt. obrażeń, parowanie nieudane (43)]/ parowanie


Tymczasem drugi napastnik wydawał się nie być zainteresowany walką. Znieruchomiał, skoncentrował się, zaintonował kilka słów. Trup kobiety leżący przy wodzie podniósł się, powoli, pierwsze kroki wydawały się niepewne, ale szybko złapał równowagę. Kroki zombie stawały się coraz pewniejsze, ruchy skoordynowały się. Wyglądająca upiornie kobieta sunęła powoli w stronę walczących.

Napastnik 1: test na splatanie magii (69, nieudany)/ rzuca Ożywienie na trupa przy wozie 2k10 = 11 +1 za komponent).


Heike zamachnął się kijem, celując w napastnika, który zaatakował Tafty. Spóźnił się minimalnie, ten zdążył zranić niziołkę zanim chłopak przywalił mu z całą siła na która było go stać – trafił w pierś. Zamachnął się wściekle sztyletem, ale chłopak zdołał sparować uderzenie.
Heike: cios kijem [17 (udany, korpus), parowanie udane (34)]/ parowanie

Na pole walki wpadli Heindel i Elsie. Szybkim spojrzeniem starali się zorientować w sytuacji.
Taffy znieruchomiała zastygając w postawie obronnej.
Heike walczył z napastnikiem uzbrojonym w sztylet, ten zamachnął się rozcinając prawe ramię chłopaka.

Napastnik 2: cios sztyletem w Heikego [22 (udany, prawe ramię), parowanie udane (15)]/ parowanie
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 09-01-2018, 17:20   #44
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dalsze losy potoczyły się szybko. Bardzo szybko. Jeden z zakapturzonych sięgnął pod płaszcz i mamrocząc coś w obcym języku dokonał niemożliwego... martwa kobieta powstała z martwych i ślamazarnym krokiem ruszyła na Elsie!

Widząc to, młodzież z Zweufalten wycofała się szybko na drugą stronę rzeki, za krzaki, ale nawet będąc w grupie nie mogli przewidzieć tego co miało miejsce potem. Ten który ożywił trupa raz jeszcze dokonał swych podłych sztuczek! Lecz tym razem jego twarz wygięła się i sekundę później spoglądała na nich trupia czaszka!

Jedynie Heindel zachował zimną krew i był zdatny do walki. Pozostali budzili się z szoku wywołanego przez trupio twarzowego budzili się stopniowo, a umarlak zdołał przekroczyć nurt rzeki i włączyć się do walki, która była krótka i brutalna. Sztychty, cięcia, ciosy kijem, świst strzał Elsie i bełtów Siga doprowadziły do tego, że podły czaromiot "rozerwał" krwawiącą tkaninę rzeczywistości i podjął się ucieczki, lecz portal zamknął się kiedy był w połowie drogi na drugą stronę.... Dosłownie. Krew i treść żołądkowa wytrysnęła spryskując wszystkich walczących!

Ostatni, drugi nieprzyjaciel stawiał zaciekły opór wrzeszcząc gorzkie słowa w sobie znanym języku, a zombie padło bez ruchu kiedy jego pan odszedł do niekoniecznie lepszego świata. Taffy odzyskawszy świadomość rzucała się na mężczyzną starając się go unieruchomić, ale to szaleńczy cios Heindela przeświadczył o wszystkim łamiąc kość zakapturzonego, a sztylet który dzierżył wypadł mu z dłoni na ziemię.

Zdawało się już, że mieli jeńca. Troćka roz jeszcze starała się pochwycić zbira, ale ten uniknął jej łapek i szybko sięgnął po utracone ostrze wrzeszcząc w niebogłosy! To co wydarzyło się potem zapadnie im w pamięć na wieki... Wiedząc, że nie wygra, że nie ma pomocy dla niego znikąd... kapturnik wbił sztylet we własne serce i padł jak kłoda bez życia!

Młodzież z Zweufalten wyszła zwycięsko z tej próby, ale nie bez ran. Tych na ciele i na umyśle. Nie mniej żyli i tylko to się liczyło. Jakie będą dalsze ich losy? Kto wie? Kto wróżyć może, a kto umie? Tego jednak dowiemy się później.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 09-01-2018, 18:10   #45
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Heindel po zakończeniu walki zerknął na swoją ranę. Było to jednak tylko draśnięcie, więc w tym momencie się nim nie przejął. Teraz, po zejściu adrenaliny, częściowo zaspokojony głód ponownie się odezwał. Miał zamiar wrócić do wozu i przejrzeć zapasy, którymi mógłby się posilić i które mógłby zapakować na dalszą drogę. Już zanim uciekli z Zweufalten bywał czasami głodny, nie chciał tego powtarzać, więc jeśli tylko miał okazję, to miał zamiar zabrać ze sobą ile się dało. Samo przeszukanie pakunków przewożonych przez przewoźników już coś dało.

Zdobyty ekwipunek:
Solone mięso (4 porcje)
Solone ryby (1 porcja)
Kasza (5 porcji)

Zawołał pozostałych, by pomogli pakować mu prowiant do worków, tak by zabrać wszystko, co mogło się w przyszłości do zaspokojenia żołądka przydać. Sam wybrał najmniej dziurawy worek i uzupełnił go po brzegi. Tak samo jak kieszenie w swym ubiorze powypełniał kaszą. Niczego nie można było marnować...
Gdy skończył z jedzeniem ruszył w kierunku trupów. Zadośćuczynienie od nich zdecydowanie się należało. Jednakże niewiele ciekawego znalazł. Miedziaka w cholewie i płaszcz, który mógł mu spasować. Nic więcej. Na plugastwa, które posiadał czarodziej jedynie splunął. Kości, fiolki z cieczą wyglądającą jak krew i jakieś proszki. Lepiej tego nie tykać. Zauważył też amulet na szyi jednego z przeciwników, jednak uznał, że nie ma on żadnej wartości.

Po wszystkim poprosił Elsie, by zerknęła na skaleczenie, jakiego się nabawił. Nie chciał, by wdała się tam jakaś infekcja. Pomógł jej też usztywnić nogę Siga. Ten widząc aż nadto potencjalnych rzeczy do sprzedaży, zmieniając miejsce raz po raz, nieco go osłabił.
Gdy już wszyscy zasiedli do posiłku zaproponował, by zostać tu na noc i następnego dnia wyruszyć uprzednio się najadłszy i przygotowawczy porcje na drogę z pieczonej koniny.
 
AJT jest offline  
Stary 09-01-2018, 21:52   #46
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Po wszystkim, pierwsze co zrobił Heike, to zapytał się Taffy, czy nic jej nie jest. Ona jednak zignorowała pytanie i po prostu odeszła. Chłopak jej nie gonił, może potrzebowała chwili dla siebie? Po Elsie nie wiedział, jak się zachować, jedna nie lubiła, jak się do niej podchodziło, druga może też, chociaż wydawało mu się, że dobrze ją zna. Może po prostu nie rozumiał dziewczyn?

Zamiast głowić się nad tym, poszedł zrobić coś innego, równie pilnego. Inni przecież będą mieli na niziołkę oko, można było na nich polegać. Z małym wyjątkiem.
Heike powiedział Elsie, że widział rannego mężczyznę przy wozie. Nie szczędząc czasu, poszedł samemu sprawdzić, czy jeszcze dyszał.

Podchodząc do, zdawało się zwłok, miał dużo zaskakująco dużo czasu do przemyślenia tego, co się właśnie wydarzyło. Dwójka morderców, którzy rzucili się na nich, władali mocami, które jeszcze niedawno wydawały się bujdą. Jeden bez skrupułów odebrał sobie życie, drugi próbował ujść przez dziwny wyłom w powietrzu. Jeszcze te chodzące zwłoki... przeszły go ciarki, ze wszystkich rzeczy, to chyba było najbardziej niepokojące. Musiał uważać, czy oby i mężczyzna nie podzielił tego samego losu... Czy świat poza Zweufalten zawsze był taki niebezpieczny, czy po prostu wariuje od niespokojnych duchów lub innych demonów, które łakną krwi?

Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.


***


Nieszczęśnik nie ruszał się. Chociaż może to on miał tutaj szczęście? Umarł po prostu, nie musząc się dalej przejmować chaosem trawiącym te strony?
Heike sprawdził ostrożnie bicie serca. Brak oznak życia, długo nie potrzebował, by przejść do przetrzepywania kieszeni denata. Kiedyś nie ruszyłby trupa nawet kijem, teraz? Było inaczej, wszystko mogło im się przydać i tak to też zgarnął - wszystko poręczne, co mógł ze sobą zabrać. Sprawdził również kamizelkę i koszulę, ale nie wydawało mu się, żeby na kogoś z szóstki pasowały, nawet na Willa, który z nich wszystkich był największy. Zostawił więc ubranie w spokoju i wrócił do reszty. Nie, żeby miał ochotę zdzierać je z trupa.

Na miejscu od razu zauważył brak Troci. Zacisnął zęby, zdenerwowany, że ją tak po prostu zostawił.
 
Avdima jest offline  
Stary 10-01-2018, 18:56   #47
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Podczas gdy reszta zajęła się przeszukiwaniem trupów i wozu z jedzeniem, Taffy pobiegła w kierunku lasu, do miejsca, w którym widziała dręczoną dziewczynkę. Przycupnęła w krzakach, by jej nie przestraszyć. Może ona sama do największych strachów nie należała, ale roztrzęsiona dziewczynka gotowa była zapewne przerazić się własnego cienia. Na polanie jej nie było, choć ślady krwi wciąż połyskiwały na trawie. Po dłuższej chwili dopiero Taffy usłyszała cichy szloch, gdzieś na prawo od niej. W chaszczach.

Nauczona doświadczeniem Taffy nie pobiegła w zarośla poszukiwać dziewczynki. Ostatnio z tych zarośli wypadł jakiś brudny facet, chcący ją zabić. Skradała się powoli w stronę źródła dźwięku. Głos stawał się wyraźniejszy i nie trwało długo, a niziołka dotarła do jego źródła. Dziewczynka leżała zaplątana w krzaki, z podartą sukienką i startymi kolanami. Krwawiło lekko z ran, jakie zadał jej nożownik. Na widok Taffy zapiszczała głośno i spróbowała rozpaczliwej, nieudolnej ucieczki.

- Spokojnie, spokojnie. Jestem Troć, taka mała jak ty. Ci źli panowie już uciekli. Mogę ci pomóc? Dasz sobie pomóc?

Dziewczynka wciąż patrzyła ze strachem. Ale Taffy naturalnie wzbudzała zaufanie i raczej trudno ją było posądzać o złe intencje. Toteż wkrótce dziewuszka wybąkała cicho.

- Boli… nie mogę się ruszyć.

- Postaram się pomóc.

Niziołka zbliżyła się do dziewczynki i spróbowała ją nieco obejrzeć. Za wiele się na leczeniu ran nie znała, ale może mogła stwierdzić, czy dziewczynka ma za niedługo poznać Morra osobiście, czy może Shallya da jej nieco swojej łaski. I zdawało się, że jednak bogini obdarzy ją większym szczęściem niż tych, którzy leżeli przy wozie. Rany były głównie powierzchowne, mimo że krwawiły. Krew uchodziła powoli i nie powinno było dojść do jej szybkiej utraty. Bardziej niż cieleśnie, dziewczynka ucierpiała najwyraźniej psychicznie. Mimo że mówiła do Taffy, patrzyła jakby za nią.

Taffy też nie była w najlepszej kondycji psychicznej. Najpierw głodowała, potem jej kolega wyrwał głowę jakiemuś bandycie, potem przyjaciele połamali sobie nogi, potem patrzyła jak ktoś okalecza dziewczynkę, potem ją prawie zabili, potem oni zabili kolejnych ludzi… Oj, z pewnością nie czuła się dobrze.
Dlatego zerknęła za siebie, z lęku, że czai się tam jakiś kolejny potwór. Jeżeli nic tam nie zobaczyła, to postarała się pomóc małej wstać.

- Zaprowadzę cię do moich towarzyszy. Elsie zna się na ranach, może cię opatrzy. A ja cię nakarmię, pewnie jesteś głodna. Pójdziesz ze mną?

Na szczęście ich napastnicy nie mieli już najwyraźniej więcej sojuszników. Przynajmniej w najbliższej okolicy. Na pytanie dziewczynka początkowo nie odpowiedziała, tylko powoli pokręciła głową.

- Ja chcę iść do mamy.

- Ja też… - szepnęła do siebie Taffy, która tęskniła mocno za ojcem i matką. Ale cóż mogła zrobić? Powiedziała więc głośno: - Może będzie tam twoja mama?

Pewnie była to ta biedna, martwa kobieta” - pomyślała Taffy. Ale lepiej będzie jak dziewczynka szybko pogodzi się ze śmiercią rodziców.

- Chodź ze mną. Wszystko będzie dobrze - niziołka nakłaniała dziewczynkę do pójścia z nią do kolegów z Zweufalten

Mała pociągnęła zaczerwienionym noskiem i z pewną dozą nieufności przyjęła podaną dłoń.

- Ale potem muszę znaleźć mamę. Bo tata będzie bił.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 10-01-2018, 19:14   #48
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Nadeszły w momencie, w którym zaniepokojony Heike zaczął wykrzykiwać, jakoby Taffy zaginęła. Wszyscy wbili wzrok w jej niewielką towarzyszkę. Naprawdę niewielką, była niższa nawet od Taffy, o jakieś pół głowy. Miała bujne, płowe włosy, pokołtunione i rozchodzące się na wszystkie strony. Była bardzo chuda, lecz nie zabiedzona. Pociągnęła nosem, lustrując ich dokładnie z takim samym zainteresowaniem, jak oni ją.

Do chwili, gdy zobaczyła ciała przy wozie.
- Mama!
Pobiegła do ciała matki i przywarła do niej, patrząc z przerażeniem na jej rany. Dolna warga jej drżała.
- Tata… - powiedziała, patrząc na oddalone ciało mężczyzny.
Trwała tak chwilę w bezruchu, spoglądając to na jedne, to na drugie zwłoki. Potem odwróciła się do Taffy, a w jej szarych oczkach pojawiły się łzy.

Taffy uśmiechnęła się do niej smutno i pokiwała głową. Była gotowa złapać dziewczynkę, jeżeli ta chciałaby uciec czy zrobić coś głupiego.
- Elsie - zwróciła się do towarzyszki - Mogłabyś spojrzeć na rany tej małej?
- Co Ci strzeliło do głowy, żeby tak po prostu odchodzić? Tam mogło być więcej tych psychopatów! - Heike prawie nakrzyczał na niziołkę - Nie powinniśmy tutaj zostawać… A to, kto to jest? - pociągnął nosem i wskazał na dziewczynkę.
- Nie krzycz! - odparowała Troć, przyciągając do siebie dziecko. - To biedactwo straciło właśnie rodziców, daj jej trochę spokoju…

Dziewczynka jednak nie wyrywała się. Nie próbowała ucieczki. Na dotyk Taffy nie zareagowała wcale, pozwoliła się przyciągnąć, patrząc wciąż na zmasakrowane ciała.
Sigfried “siedział” przy koniu zachodząc w głowę skąd byłoby lepsze mięso… niestety jego śliniące się lekko rozmyślania przerwała Taffy i dziewczynka. Cóż, nieszczęścia lubią się łączyć co nie? Już miał wrócić do swojego jakże pasjonującego zajęcia kiedy odezwał się Heike…
Młody Holzmann prychnął z pogardą i spojrzał na chłopaka gniewnie.
- Cały Heike… - powiedział z drwiną - ...samolubny, brutalny, okrutny i całkowicie nieczuły na krzywdę innych byle by zgrywać ważniaka.
Tutaj ton Siga zmienił się na poważny.
- Młoda idzie z nami, jest rodziną. Tak jak my straciła wszystko.
- Ty akurat masz tutaj najmniej do powiedzenia -
odpowiedział Heike, nie mając ochoty dać się podpuścić Sigowi - Dobrze, nie będę krzyczał, ale nie odchodź tak bez słowa… - przeniósł uwagę na małą Troć - Nie wiedziałem po prostu kto to jest, ani skąd się wzięła. Dlatego pytam.

Elsie podeszła do dziewczynki spokojnie i chciała spojrzeć na jej rany, ale mała wtuliła się silnie w Taffy, unikając jej dotyku. W jej oczach widniał strach.
- Spokojnie, maleńka. Elsie jest dobra, zobacz. Elsie - zobaczysz moją ranę na ręce? - Wystawiła lewą rękę, gdzie cały czas przypominało o sobie dźgnięcie sztyletem. Szczęśliwie mało poważne. Gdy Elsie się nią zajęła, znów zwróciła się do dziewczynki: - Widzisz? Nie ma się czego bać. Daj sobie pomóc, będzie cię mniej bolało.
Przykład Taffy chybą ją przekonał. Pozwoliła Elsie zbliżyć dłonie, ale ledwie poczuła na swojej skórze jej dotyk, drgnęła nagle i rozpłakała się, wtulając w niziołkę. Elsie popatrzyła znacząco na Taffy.
- Nie jest tak źle, jej rany same powinny się zagoić. Ale i tak lepiej, bym ją opatrzyła, bo może wdać się zakażenie.
Nie wyglądało jednak, by były na to szanse. Dziewuszka płakała cicho w objęciach Taffy, trzymając się jej kurczowo.
- Chwilę poboli, potem będzie dobrze. Pomogę ci, hm?
Wraz z Elsie zabrała się za opatrywanie ran dziewczyny (czy raczej tylko wykonywała polecenia wyższej koleżanki). W razie potrzeby przytrzymywała dziewczynkę, żeby dało się zająć jej obrażeniami.

Mimo pewnego oporu udało się ją w końcu opatrzeć, choć wszystko musiała robić Taffy, bo na dotyk Elsie mała wciąż reagowała płaczem. Długo trwało, nim Taffy obandażowała wszystkie rany dziewczynki - mag pastwić się musiał nad nią już od jakiegoś czasu, rozcięta była skóra na klatce piersiowej, brzuchu, na rękach i nogach. Nie były to jednak rany, które miały zabić. Wyglądało, jakby celem napastnika było spowodowanie bólu albo upuszczenie krwi. Taffy nie mogła być pewna.

Kiedy wydawało się, że opatrywanie dobiegło końca, Heike zaproponował, żeby wszyscy razem zjedli. Nie miał ochoty komentować, czy mała pójdzie z nimi, czy nie. Trochę mu nie zależało, a trochę też wiedział, że wezmą ją ze sobą, gdyby zagłosowali. Tak jak oni, stała się sierotą i chłopak nie mógł odgonić myśli, że z tego samego powodu.
Wszyscy przystali na propozycję Heikego. Byli głodni jak wilki, ostatnia głodówka sprawiła, że każdy z nich ze smakiem zajadał słabo upieczoną i ciągliwą koninę, jakby była najlepszym rarytasem. Postanowili wspólnie pozostać jeszcze trochę w tym miejscu - całego konia nie daliby rady wziąć ze sobą, a szybko nauczyli się, że z jedzenia nie należało rezygnować podczas ich tułaczki. Gdy brzuchy się napełniły, nastroje od razu się polepszyły. Także mała, którą przygarnęła Taffy, uspokoiła się nieco i choć nadal patrzyła na resztę towarzyszy niedoli z nieufnością, przestała płakać i się trząść.


***


Po zaspokojeniu uporczywego głodu w młodym Holzmannie odezwała się druga największa potrzeba, zaraz po potrzebach fizjologicznych - potrzeba posiadania. Sig jako syn handlarza dobrze wiedział, że absolutnie nic nie powinno się marnować i wszystko jest na sprzedaż. Dla przykładu - zęby.

Wziął więc znaleziony sztylet i spróbował wybić zęby jednemu z nieboszczyków, licząc na spieniężenie kostek u jakiegoś cyrulika. Wtedy ponownie na jego drodze stanął Heike, ten irytujący Heike, który też akurat przepatrywał zwłoki i przygarnął dziwne utensylia, jakie miał przy pasie mag. Sugestywnie popukał się w czoło.
- Ty naprawdę postradałeś zmysły. Odejdź od tych zwłok w tej chwili.

Heindel obserwował od jakiegoś czasu Heike, a później i Siga. Sam wcześniej przeszukał chaośnika i jego kompana, więc sam wiedział jakie dziwota ta dwójka, a szczególnie czarodziej, posiadała. Same plugastwa... Sam postanowił ich nie ruszać, bo nie wiadomo co to za świństwo i zdziwił się niezmiernie jak Heinrich zaczął zbierać te proszki, fiolki z krwią i kości od nekromanty.
- A ty po co te świństwa też zbierasz?! - wrzasnął w końcu nie wytrzymując. - Wyrzuć to Heike natychmiast! był niezwykle stanowczy, po części licząc, że pozostali, a szczególnie Will, go wesprą. Noszenie takich rzeczy niczemu dobremu nie służy. - Ty też Sig. Oddalcie się od nich obaj – dodał Graperz.

Sig prychnął. Miał gdzieś zapatrunki Heikiego, ale sam nie miał zamiaru wyrzucać monetki na bruk, bo komuś widocznie brakowało wizji większego obrazka jakim był świat.
- Cyruliki w mieście dobrze płacą za zdrowe zęby coby wstawiać je bogatym za sowitą opłatę. W tym jest srebro! - powiedział pewnie i dumnie, po czym już podejrzliwie - No, chyba, że chcecie przymierać głodem, hę? Macie jakieś monetki o których nie wiem?

- Daj spokój, Heindel. Zaraz to gdzieś wyrzucę, byle nie leżało przy trupie. A Ty - Heike zwrócił się do Siga - chciwa mendo, zawsze myślałem, żeś wart tylko tyle, co te Twoje monetki w kiesy, ale teraz po prostu brak mi słów… zostaw te trupy, daj im spokój. I lepiej się nie przejmuj, co będziemy jedli, a co zrobisz, jak już odstawimy Cię do Wilheimsdorfu.

Sigfried uśmiechnął się delikatnie.
- Oh, Heike… biedny Heike… - powiedział udając troskę - ...jesteś dokładnie taki jak twój ojciec. Brutalny i na tyle ignorancki, wręcz za tępy, by zrozumieć większy obraz rzeczy. Żal mi ciebie, a ja? Moim celem jest Gemunden.

- Powiedział ten, który urwał krasnoludowi głowę… Nie znasz mojego ojca, więc o nim nie wspominaj. I powodzenia w dojściu do Gemunden z tą nogą - Heike odwrócił się z zamiarem odejścia - Idę to wyrzucić, zakopać, sam jeszcze nie wiem. A Ty lepiej pilnuj, Heindel, jak Sig jeszcze będzie próbował tym zwłokom uwłaczyć.

Sig rozpromienił się widocznie i na odchodne powiedział chłopakowi.
- Ja nie, ale mój ojciec tak i miał bardzo niskie o nim zdanie.

Heindel skinął tylko do Heike głową. Rozsypanie tych plugastw mogło być rozsądniejsze, niż pozostawienie ich przy trupach Jeśli tylko młody Holzmann czegoś od tego nie "złapie"...
 
Avdima jest offline  
Stary 14-01-2018, 17:40   #49
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Wilheimsdorf
29. Sigmarzeit 2522 K. I.
Festag
Wieczór


Bogowie mieli jednak w opiece. Być może nie byli to ci bogowie, których podejrzewali, ale jeśli wygłodniała szóstka podlotków ze spalonej wsi trafia nagle na wóz pełen jedzenia i silnego, zdrowego konia, to w sprawę wmieszani musieli być bogowie. I absolutnie nikomu nie wadził fakt, że woźnicę wraz z jego żoną zarżnięto z zimną krwią, silny konik krwawił obficie do stawu, a osierocone dziecko przylgnęło do nich, nie mając żadnej innej perspektywy przeżycia kolejnych dni.

Nie. Dziś liczyło się tylko mięso. Lekko twarda, cudownie pyszna konina. Cóż że nie była dobrze upieczona, skoro głód męczył już kolejny dzień. Jeszcze zanim mięso faktycznie się ugotowało, szóstka rzuciła się na nie jak wygłodniałe psy. A może wilki, jeśli ufać słowom duchów Babki.

Zostali tu do końca dnia, radując się ucztą. Koń był duży i miał w sobie dużo mięsa, z którego nikt nie zamierzał rezygnował. Do poranka, kiedy to zamierzali wyruszyć ponownie, obgryźli nawet kostki przedwcześnie zabitego zwierzęcia. Wyrażenie „zjeść konia z kopytami” okazało się im bardzo bliskie.

Ich nowa towarzyszka, sierota bez pomysłu na życie, jak i oni, była cały ten czas z nimi. Choć bardziej z Taffy niż z innymi, do których nie miała już takiego zaufania. Dali jej trochę koniny, wypiła wody z rzeki. Uspokoiła się nieco. Ale nie mówiła nic, patrzyła pustym wzrokiem w ogień, zamyślona jakby. Nikt jej do rozmowy nie zmuszał ani nie zachęcał. Wszyscy mniej lub bardziej rozumieli, co dzieje się w myślach nagle osieroconej małej, która najpierw widziała śmierć własnych rodziców, a potem przeżyła tortury, zadawane przez zezowatego maga.

Wieczorem Elsie opatrzyła rany wszystkim potrzebującym, usztywniła nogę Siga. Radziła sobie wyjątkowo wprawnie jak na ogromny niedobór środków potrzebny do leczenia. Ale nie poddawała się. Zmęczona, z potem na skroni, zadbała, by każdy miał przynajmniej przemytą i oczyszczoną ranę. Położyła się spać ostatnia, niedługo po Willu, który obserwował ją, niemo wyrażając gotowość do pomocy. Ale Elsie nie chciała. Była dorosła. Sama sobie dawała radę.

Dnia kolejnego wyjedli ostatki koniny, a co zostało, zapakowali do toreb. Wypchali kieszenie kaszą, Heindel zadbał o to, by jego nadgryziony ser nie został zapomniany przy pakowaniu. Heike wylał utensylia maga, wciąż zezując z niechęcią na okulawionego Siga. Krótko po wschodzie słońca wyruszyli, zostawiając za sobą trupy, wóz, krew… właściwie nic nowego. Dziewczynka długo patrzyła w kierunku rodzinnego wozu, nawet gdy ten dawno już zniknął za linią drzew. Nie mówiła nic.

Konistag minął spokojnie, rychło jednak okazało się, że jedzenie, które mieli, wystarczy wyłącznie na dojście do Wilheimsdorf i ani dnia dłużej. Wygłodniali jedli więcej niż zazwyczaj, a zapas kaszy, koniny, solonego mięsa i ryb znacznie się uszczuplił. Na szczęście byli już blisko wioski. W Angestag mogli iść tylko do popołudnia. Należało przekroczyć ponownie szeroki w tym odcinku Delb, a teraz jeszcze trzeba to było zrobić z kulawym Sigiem. Musieli przeczekać tu noc. Dzięki bogom ostatnią w lesie okalającym wielkie mokradła rodzinnego Schwarzensumpf.

Po przeprawieniu się w Festag, znaleźli się wreszcie na równinie. Las kończył się na rzece, za nią dawno został wyrąbany przez mieszkańców pobliskiego Wilheimsdorf. Po jakiejś godzinie marszu zobaczyli stare pniaki. Pokrzepiło ich to nieco. Szli w dobrą stronę i byli blisko. Przyspieszyli na tyle, na ile mogli. A nie mogli na wiele, bo słońce grzało jeszcze mocniej niż ostatnio, a w gardła wdzierała się suchość. Niemniej byli blisko.

Trudna podróż trwała aż do wieczora. Gdy zachodziło słońce natrafili na pola. Zboże było zebrane tylko po połowy, trwały widać żniwa. Młodzi z bagnistego Zweufalten nie wiedzieli jednak o tym zbyt wiele; powiedziało im to tyle, że lada moment zobaczą strzechy. Nie mylili się. Karłowate, nędzne chałupy pojawiły się na horyzoncie, gdy już było całkowicie ciemno, gdy już myśleli, by spróbować przenocować na polach. Na szczęście nie było takiej potrzeby. Coś jednak było nie tak. A najmocniej w tym przekonaniu trwała Troć.

Podeszli bliżej. Brak ruchu we wiosce nikogo nie zdziwił, mieszkańcy z pewnością poszli już dawno spać. A jednak niepokój nie opuszczał drobnej niziołki, która uporczywie wytężała wzrok, szukając czegoś nietypowego. Choć nie bardzo wiedziała czego. Znalazła jednak. Jej niziołczy wzrok i kobiecy instynkt nie zawiodły – z kominów nie leciał dym, w okiennicach nie odbijało się światło. Jedyną oznaką życia Wilheimsdorf były trzy spore wozy pośrodku wioski i stojąca przy nich grupa ludzi, na oko kilkunastu. Byli zbyt daleko, by określić, co to za jedni. Niektórzy stali, inni kręcili się po wiosce. Co robili, tego Taffy również dostrzec nie mogła. Noc była ciemna, a osada nieoświetlona.

 
MrKroffin jest offline  
Stary 27-01-2018, 20:00   #50
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- Stójcie - powiedziała cicho do reszty. - Coś jest nie tak, zobaczę, co się tam dzieje. Elsie, przypilnuj proszę małej. A ty nie bój się - zwróciła się do dziewczynki. - Za niedługo wrócę. - I dała dziecku buziaka w czoło, musiała jednak stanąć na palcach, bo były podobnego wzrostu. Jeżeli nikt jej nie zatrzyma, postanawia zakraść się jak najciemniejszą drogą w stronę wioski. Ona w ciemności widzi doskonale, ludzie szczęśliwie nie.
- Tylko uważaj na siebie - krótko, aczkolwiek jak na Heindela to troskliwie, usłyszała od Graperza. Zgadzał się z nią, że była najlepszą ich możliwością na rozeznanie się w sytuacji.
Heike również ją pożegnał, chociaż z wielką niechęcią. Ostatnio, gdy Troć była sama, skończyła prawie w łapach kultystów.

Taffy ruszyła pewnie, nie oglądając się. Była pewna, że w ciemności nocy będzie niezauważalna, a głośno rozmawiający ludzie nie usłyszą także jej szybkich kroków. Szła więc szybko, unikając światła księżyca, starając się być ciągle w cieniu chałup. Gdy dotarła już wystarczająco blisko na wpół rozwalonego ostrokołu, przycupnęła cichutko i wytężyła słuch.
- Jeszcze Heinza trza. On płaszcza nie wziął, tego wiecie
Niziołka delikatnie wyjrzała zza ostrokołu. W luce między jedną chatą a drugą stały wozy, które widziała z daleka. Trzy, wszystkie czterokołowe, zaprzężone w wychudzone, zmizerniałe konie. Na wozach powrzucane były luzem najróżniejsze rzeczy: skóry, beczki, ale też mniej oczywiste przedmioty jak chomąto czy stół. Nie było tego wiele, ale nikt nie zainteresował się, by poukładać je w jakimkolwiek porządku ani zabezpieczyć przez spadnięciem. Na jednym z kozłów siedziała kobieta z zawiniątkiem przyciśniętym do piersi, młodziutka i na oko Taffy wcale ładna. Później zobaczyła następne kobiety, dwie, obok drugiego wozu; rozmawiały nerwowo.

Tymi, którzy chodzili po wiosce okazali się mężczyźni. Na pierwszy rzut oka wieśniacy. Wyjawił się także ich cel: przepatrywali chałupy, rzucając do siebie głośno uwagi na temat osób, które najwidoczniej znali. Mimo że nie było widać, jakoby starali się działać po cichu, żaden z nich nie niósł ze sobą latarni ani nawet kaganka. Przeszkadzało im to jednak, bo raz po raz któryś klął głośno, czemu towarzyszyły odgłosy przewracanych garnków i zydli.
- Ile to jeszcze będzie trwać? Tylko czekać... - nie wytrzymała jedna z kobiet przy wozie.
- Zamknij mordę, nie widzisz, że robimy?! Wzięłaby i pomogła, a nie dupę usadzi przy wozie i jęczeć będzie.
Taffy jeszcze nie wiedziała, cóż się dzieje, więc nasłuchiwała i przyglądała się scenie. Starała się trzymać jak najdalej, jednak by wszystko w miarę dobrze słyszeć.
Skarcona kobieta posłusznie ucichła. Mężczyźni wrócili do swojego zajęcia. Teraz dopiero Taffy zauważyła, że przeszukują domy nie bez powodu - oni wynosili dobytek mieszkańców, których jednak nie było nigdzie w pobliżu. Wynosili wszystko, co miało jakąkolwiek wartość i wrzucali to na swoje wozy, rzucając zgryźliwymi uwagami na temat tak przedmiotów, jak i ich właścicieli. Chyba nie lubili ich zanadto.
- Cholerny dusigrosz - rzucił jeden z nich - Widzieliśta, chłopy płaszcz Heinza? Albo co w nim który zerknął? Korona, caluśka złota, z uśmiechniętym Karlem Franzem na drugiej stronie. A jak na monastyr świątobliwy zbierał, to kurwi syn łgał jak pies, że jest bidny jak mysz kościelna.
- Łeż krótkie nogi ma - odrzekł drugi, łysawy i gruby - tera my tu miast Sigmara sprawiedliwości dokonamy. A Heinza oby ospa obsypała. Toć on w monasterze ani na kawałek chleba nie zasłużył!
- Pies go jebał. Może mu ta pajda w gardle stanie. Przejrzyj no jeszcze raz jego chałupę, siwy, może my co przeoczylim.
Tyle z bezpiecznego miasta i schronienia. Niziołka postanowiła wrócić do grupy i opowiedzieć, co widziała.

Heike zaklął.
- Wiedziałem, po prostu wiedziałem! Czułem, że tu niczego nie znajdziemy! Trzeba było iść przez las, a tak to zmarnowaliśmy tylko czas… I co teraz? Widziałaś chociaż, gdzie jadą?

- Wozy ustawione są gdzieś na wschód. Nie wiem co tam jest.
- To może oni do tego monastyru jadą? Może tam się ukrywają Ci, co im się udało ujść? Może i my powinniśmy spróbować? - zapytał chłopak resztę, nie bardzo wiedząc, co powinni zrobić. Wiedział, gdzie chciałby się skierować, ale teraz zwyczajnie nie była to realna opcja.
- Ja bym poczekała, aż odjadą, i odpoczęła przez kilka dni w tej wiosce. Zebrała pożywienie, wyleczyła rany… - Taffy przedstawiła swoją propozycję. - Może się noga Siga trochę zrośnie i będzie mógł samemu iść?
- Ino coś ich stąd przepędzić mogło… Cosik spowodowało, że domy swe opuszczają. Może wojna i ktosik tu zaraz będzie, może nie i cosik innego. Ino co wtedy... - zamyślił się Heindel.
- Niech mu się zrośnie, będzie mógł szybciej iść do tego swojego Gemunden… - Heike nie potrafił oprzeć się pokusie skomentowania, gdy słyszał cokolwiek o Sigu - a my powinniśmy się martwić nie tylko co do gęby włożyć, ale i by znowu coś nas nie napadło. Najpierw bandyci, potem dwójka opętańców, tutaj będzie równie niewesoło. Jeżeli tamte wozy jednak przyjechały z jakiegoś monastyru, zgaduję, że na zachodzie skoro wozy były ustawione w przeciwną stronę, to może zebrali się tam dużą grupą? Ja bym tam poszedł, może nawet… nie wiem, może z nimi porozmawiał?
- Taffy - niespodziewanie tyradę Heikego przerwała najmniejsza członkini grupy - Taffy… ja tam mieszkam - wskazała paluszkiem na zabudowania, spoglądając ze strachem na Heikego.
- A rodzice mówili, że udajecie się w drogę jaką? - spytał małą Heindel.
Taffy była tym mocno zaskoczona i skarciła się w myślach za to. Przecież to było jasne, że ci ludzie skądś dotarli nad tę rzekę… Chciała też kopnąć Heindela za wspomnienie rodziców dziecka.
- Tak, gdzie się wybierałaś?
Nagła zainteresowanie jej osobą najwyraźniej zaskoczyło małą Anabellę.
- Ja… my… - zająknęła się - myśmy uciekali. Tata mówił, że mus nam uciekać.
- Słyszała, jak rodzice mówili, przed czym? - dopytał Graperz.
- No… bo wojna. Wojna idzie.

- Może ci ludzie też przed wojną uciekają? Może to nie rabusie? Może… moglibyśmy się z nimi zabrać? - zastanawiała się Taffy, mocno powątpiewając w to, czy na którekolwiek z pytań można odpowiedzieć “tak”.
- Tako to może wyglądać, że oni stąd przed wojną - przytaknął Heindel. - Nie szkoda spróbować zapytać. Will - spojrzał na kompana, który jego zdaniem najbardziej mógł się nadać -[/i] Może by ty podszedł rozpytać, czy by nam pomogli i przygarnęli? Rzeknij, że jedzenie, ani nic nie chcem od nich, ino bezpieczeństwa ciut. Może byś z Elsie poszedł? Albo z kim? Byś mniej groźnie wyglądał [/i]- zapytał. - Ino pierwej nie mów, że my tu reszta skryci - po chwili dodał.
Gdy Elsie usłyszała swoje imię, zesztywniała jakby.
- Ja nie pójdę - odrzekła nadzwyczaj stanowczo, przełknęła ślinę. - Nie pójdę i koniec.
Will okazał więcej inicjatywy.
- Ja mogę. Ale sami wiecie, że nie jestem za dobry w gadaniu. A oni wcale nie muszą chcieć nas ze sobą zabrać. Bedziemy tylko dodatkowym balastem.
- A który dobrze z nas gada? - zauważył Heindel. - Który lepiej się nada? Jako może Sigfried, ale przecie jako kulawy, to nam bardziej zaszkodzi, niźli pomoże.
- Ja mogę iść. Dużo gadać nie trzeba, żeby tylko nie wymleć czegoś.
Heike groźnie nie wyglądał, a pomysł pierwszy rzucił, to głupio było mu innych proponować na stanowisko.
- I ja - cichutko zaproponowała Anabella - Ja chcę iść.
- To… nie, to zły pomysł. Może pójdę sam, tak będzie lepiej.
Młody rybak spojrzał na Taffy, wzrokiem mówiącym “to Twoje dziecko, zrób coś”. Mógł również powiedzieć, dlaczego uważał to za zły pomysł, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobił.
- Ale ja ich może znam!
- Zróbmy tak - poprowadzę was bokiem, po ciemku, żebyś mogła, zobaczyć tych ludzi. Jeżeli ich znasz, pójdziesz razem z Heike porozmawiać. Jeżeli nie, będziemy musieli to przemyśleć.*
- To prowadź, szkoda czasu
Heike nie podobał się pomysł z braniem małej. Kto to wiedział, co odwali, jak pozna kogoś? Co, jeżeli okażą się równie porąbani, jak kultyści przy rzece? Może w ogóle lepiej było trzymać głowę nisko i nie podróżować z wozami, wtedy zmniejszą ryzyko bycia napadniętymi? Za dużo wątpliwości, żeby warto było się teraz zastanawiać, a coś zrobić trzeba.
- Zgadzam się z Heike. Mała może zaszkodzić. Decydować niech nie będzie - wtrącił Heindel. - Zawsze Heike może o niej powiedzieć, jak uzna, że trza. Zastanówcie się raz jeszcze, czy nie lepiej pierwszą decyzje zostawić, a nie tą małej.
Heike wzruszył tylko ramionami i rzucił pytające spojrzenie innym, szczególnie Taffy. Było mu to teraz obojętne, chciał po prostu już iść, zanim wozy odjadą.
- Jak wspomnisz o Anabelli, Heike, to mogą uznać, że ją przetrzymujemy, że to nasz zakładnik.
Chłopakowi pomieszało się i nie wiedział, do czego dokładnie odnosi się niziołka i na której części którego planu byli.
- To idziesz z nią, czy nie idziesz? Czy ja w ogóle mam iść? Zastanów się… albo nie, może po prostu pójdę sam i będzie po kłopocie? Przecież jak im powiem, że jest z nami Anabella, a nie będę żądał okupu, to jaki z tego zakładnik? - uniósł ramiona w geście bezradności - A to zawsze mnie trzeba było namawiać, żebym coś zrobił. Idziesz, czy nie? To ja wyjdę i będę rozmawiał, nic się wam nie stanie.
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172