|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-09-2017, 16:43 | #1 |
Reputacja: 1 | [WFRP 2ed.] Szóstka z Zweufalten
|
13-09-2017, 21:47 | #2 |
Reputacja: 1 | Bagna jak to bagna, nudne, szarobure. Do butów wlewała się mulista woda, a twarz owiewała wilgotna aura zachodząca smrodem sprzed kilku dni. Zatęchła atmosfera, jaka panowała w okolicy, sprawiała, że Heike nie chciało się ruszać na więcej, niż kilkadziesiąt kroków od domu. Miał to szczęście, że był wysoki i nie brodził po kolana, a do tego szczupły, więc i między gałęziami czy inną burawą zielenią mieścił się bez problemu. Mniej szczęścia miał przy samym porodzie. |
14-09-2017, 20:06 | #3 |
Reputacja: 1 | Praca zbiorowa całej drużyny Elsie przepchnęła się do przodu. Część z młodszych w Zweufalten obawiała się Heindela, część podśmiewała się niego po kątach, z jego wybuchowości i głupawych – jak je nazywali między sobą - zachowań. Ale nie Elsie. Nie bała się też widoku krwi ani nieżywych ludzi – mnóstwo naoglądała się ich z matką. Jeśli za późno po nią posyłali. Ale wcale nie wiadomo było, czy ten był nieżywy…
__________________ Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451 Ostatnio edytowane przez merill : 14-09-2017 o 23:09. |
15-09-2017, 07:42 | #4 |
Reputacja: 1 |
__________________ |
15-09-2017, 11:27 | #5 |
Reputacja: 1 |
|
16-09-2017, 17:58 | #6 |
Reputacja: 1 | Dialog kanna & Dhratlach Sigfried spojrzał na Elsie. Modlitwa? Z myślą, że to i tak mu nie zaszkodzi ukląkł przy dziewczynie i oddał się niemej modlitwie… do Handrich’a. Kiedy to było zrobione, posłał dziewczynie delikatny uśmiech i powiedział cicho - Powinniśmy dać mu monetę na opłatę dla Morra… - z tymi słowami zaczął przeszukiwać żołnierza. A nóż ma monetki, lub coś ciekawego? Pensa włożyłby do ust, a reszta jego! Tak czy inaczej młody szkutnik zamierzał po tym razem z dziewczyną szybko udać się z resztą ferajny z powrotem do osady. Tylko… czy poczeka tę chwilę za nim? Sig jako wytrawny syn handlarza zawsze wiedział, gdzie ludzie przenoszą i ukrywają pieniądze. Nie mylił się i tym razem. W cholewie buta znalazł schowane dziesięć pensów, zapewne na czarną godzinę. Chłopak wydobył monety i wsunął zręcznym ruchem w cholewę swojego buta tak by nikt nie dostrzegł co znalazł... za wyjątkiem jednej którą włożył mężczyźnie między wargi mówiąc cicho. - Niech Morr ma Ciebie w opiece. Spojrzał za oddalającą się grupką, a potem na Elsie. - Sprawdzimy juki? Tylko bez nich. Podzielimy się między sobą? - zapytał cicho i optymistycznie. Elsie też się poniosła, otrzepała kolana, a potem spojrzała na chłopaka. Potrafiła wypatrzeć wiewiórkę na czubku drzewa wśród jesiennych liści a nie dostrzegła by grzebania przy umierającym? - Sigfriedzie Holzmann - powiedziała. - Najpierw wyjmij pieniądze z buta i oddaj mężczyźnie. A potem zdecyduj, czy wolisz sam opowiedzieć sołtysowi o swoich pomysłach, czy ja mam to zrobić. Pomyślałeś co będzie, jeśli znajdą przy nas jego rzeczy? - A skąd będą wiedzieli, że rzeczy należą do niego?[/i] - zapytał chłopak z uśmiechem i skierował się w stronę juków - Przecież nie zabierzemy rzeczy oczywiście jawnych. Tak głupi nie jesteśmy, a mu one nie potrzebne, nieprawdaż? Zresztą, pomyśl o tym jak o opłacie za znieczulenie. Poza tym, może dowiemy się czegoś jeszcze o nim, skoro sam mówić nie skory? Elsie zastanawiała się przez moment. - No dobrze - powiedziała po chwili. - Sprawdzimy. Może ustalimy, skąd przybył. Ale nic nie będziemy zabierać! - okradanie innych, czy martwych, czy żywych nie mieściło się w systemie wartości dziewczyny. Sigfried puścił dziewczynie oczko. - Zawsze wiedziałem, że jesteś wspaniałą i mądrą dziewczyną Elsie. - powiedział po czym przeszedł do oględzin i konia i juków. - Masz może nożyk? Szkoda by było by to mięsko się zmarnowało… poza tym, spełniliśmy swój obowiązek. Ten człowiek bezpiecznie trafi do ogrodów Morr’a. Na pewno podzieliłby się z nami dobytkiem gdyby mógł mówić. Spojrzała na chłopaka z ukosa. - Nie bierz mnie pod włos, dobra? Jestem od ciebie starsza o całe 5 miesięcy i wiem, na co cię stać. Przyklękła przy jukach. -Mam nożyk, ale go nie dostaniesz. Konia też nie ruszamy. Ktoś go będzie szukał. Dojdzie po śladach do naszej wsi i uzna, że my to zrobiliśmy. Sprawdzimy tylko juki i zabieramy się. - Wiesz, to i tak nie ma znaczenia, bo Will zabrał ten znaczek ze zbroi, nie? Równie dobrze możemy wziąć co się da, a ciała wrzucić do bagna, niech pochłonie… - powiedział konspiracyjnym głosem Sig - ...nie ma ciał, nie ma problemu, nie? Ten zepsuty napierśnik się przekuje na sztabkę, a zbroję z mieczem ukryje. Z tatkiem sprzedamy i może parę kóz da radę za to kupić! Pomyśl, je wszystko, mleko, mięso i skórę daje… o ile łatwiej będzie przetrwać zimę! - I nie rób ze mnie potwora… - nachmurzył się trochę chłopak - ...ktoś musi myśleć o dobru osady, nie? - Will odniesie ryngraf jak tylko pokaże go sołtysowi - Elsie wydawała się być granitowo pewna swoich słów. - A my nie będziemy nikogo okradać! Przyjrzała się węzłom ma jukach, aby móc je potem odtworzyć. Rozwiązała rzemyk i zajrzała do środka. - Kradzież jest wtedy kiedy ktoś na tym straci i poczuje się źle. - powiedział karcąco młody Holzmann spoglądając na Elsie, a potem na juki - On się tak nie poczuje, bo nie żyje. To nie kradzież, to dbanie o dobrobyt naszej osady. Musimy myśleć o nadchodzącej zimie! - Zapewniam cię, twój ojciec poczuł by się źle, gdyby ktoś okradł twoje zwłoki. I nie chcemy zostawić śladów, pamiętaj. - Mój tatko byłby dumny, gdyby wiedział, że myślę trzeźwo o zapewnieniu dobrobytu osadzie. Zresztą, nie znamy jego rodziny, więc nie zaniesiemy im tego co ma. Równie dobrze możemy zabrać co jest i odprawić prowizoryczny pogrzeb w bagnie. Elsie nie wydawała się przekonana. -Sprawdźmy najpierw, co tam ma - zdecydowała. Sigfried przybliżył się do dziewczyny tak, że praktycznie stał ledwie cale od niej i spoglądał na juki. Ledwie otwarli pierwszy juk, dopadł ich stęchły zapach zepsutego jedzenia. Przyjrzeli się dokładniej. Były tam dwa czerstwe już chleby i na wpół zgniła połeć czerwonego mięsa. I coś, co zainteresowało ich zdecydowanie bardziej - tuba na zwoje z emblematem herbu, który widzieli wcześniej na ryngrafie. Zaciekawiony Sig otworzył i drugi juk, tutaj jednak nie dostrzegł nic godnego uwagi - były tam tylko przemoczone skórzane buty. Elsie wyciągnęła tubę i otworzyła ją. W tubie znalazła dwa zwoje - oba zapieczętowane czerwonym woskiem, w którym odbity był herb. - Mogę sprawdzić co tam pisze. Potem zaniesiemy sołtysowi, a on po zapoznaniu się je spali i brak dowodów, a może dowiemy się co południowcy chcą w naszych stronach. - powiedział młody Holzmann. Dziewczyna cofnęła rękę, a potem włożyła zwoje na powrót do tuby. Tą umieściła w swojej sakwie. Wszelkie dokumenty traktowała zawsze z dużą atencją i szacunkiem. Może dlatego, że nieczęsto miała z nimi styczność. - - Nie wolno łamać pieczęci - powiedziała stanowczo. - Tego nie da się już cofnąć. Wracamy, mieliśmy się nie rozdzielać a ich już nie widać… Sołtys zdecyduje, co zrobić. - poszła w stronę wioski, za oddalającą się grupą. Sigfried uśmiechnął się szeroko w duchu. Elsie przejrzała na oczy, a to znaczyło, że… chwycił co nieco z dobytku truposza. Po tym, a trwało to dłuższą chwilę, ruszył za dziewczyną. Dom rodzinny stał po drodze, więc złoży swoje zdobycze w swoim pokoju. Potem je przehandluje. Znaczy się gdzieś po tym, jak spotka się z sołtysem. Wypatrująca Willa dziewczyna nie spojrzała, co robi Sig. Była pewna, że idzie za nią. Już i tak za dużo czasu tutaj spędzili…Rodzice będą niezadowoleni, nie lubili, jak znikała na tak długo. Choć miała już prawie 16 lat, ciągle traktowali ją jak dziecko, a Elsie nawet się nie buntowała, Rozumiała, ze powinna pomagać rodzicom po tym, jak najstarszy brat się wyniósł się w dół Debu. Średni – Ulrik – niby został, ale jakby go nie było: pływał z flisakami, ale jak twierdził tatko „nie dla uczciwej pacy, ale zabawiania innych pieśniami i zwodzenia dziewek”. Nie przeszkadzało to Elsie ubóstwiać brata. Ona uważała pisanie ballad i granie na każdym instrumencie za uczciwa pracę. Co jednak ważniejsze – po tym, jak tatko zrozumiał, ze synowie nie pójdą w jego ślady, zaczął na poważnie wdrażać Elsie w umiejętności potrzebne łowcom. Miała przez to dwa razy więc pracy, bo z domowych obowiązków nie została zwolniona, ciągle pomagała matce w zbieraniu ziół i chadzała z nią do porodów … Dziś i za długo zbawiła ze znajomymi. Rodzice będą się złościć. Przyśpieszyła, przeskakując zgrabnie z jednej kępy suchszego gruntu na następna. Była lekka i zwinna. Miała smukłą sylwetkę, ładnie ukształtowaną, roześmiane oczy i okrągła buzię. Mogła się podobać i gdyby bardziej się przyłożyła do dbania o swój wygląd – założyła sukienkę, upięła i wyszczotkowała porządnie włosy, byłaby piękna, jak jej matka kiedyś. Ona jednak wolała donaszać portki po braciach. Znów przeskoczyła, nie widziała powodu, alby niszczyć wysokie, porządne buty – prezent od ojca, podobnie jak długi łuk - brodzeniem w bagnie. Chciała dogonić Willa i oddać mu tubę dokumentami, żeby to on porozmawiał z sołtysem.. Tatko nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, ze Elsie zabrała coś nie swojego. Nawet w słusznym celu. By bardzo zasadniczy w tych sprawach a rękę miał ciężką – bracia nieraz się o tym przekonali. Elsie była posłuszna i pracowita, a do tego najmłodsza, nie było powodu, aby się na nią złościć.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
16-09-2017, 19:43 | #7 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 16-09-2017 o 21:54. Powód: korekta nazwy jednej z postaci graczy |
16-09-2017, 22:11 | #8 |
Reputacja: 1 | Sig tęsknie spojrzał w kierunku reszty dobytku nieszczęśliwego podróżnika, żałując, że nie mógł wziąć ze sobą więcej „skarbów”. Niestety, reszta drużyny nie podzielała jego miłości do rzeczy materialnych, a sam Sig wiedział dobrze, że samego zostawać na bagnie i to bez broni rzeczą było wyjątkową nierozsądną. Czego przykład miał za plecami. |
19-09-2017, 22:59 | #9 |
Reputacja: 1 | Dialog grupowy poza Sigiem - Ino nie grzdyle. - Oburzył się Heindel, ale jako, że dotarł ostatni z grupy i stał najdalej od sołtysa, ten mógł go nie usłyszeć. Minę chłopak miał jednak niezwykle naburmuszoną. |
21-09-2017, 19:56 | #10 |
Reputacja: 1 | Dialog kanna & merill Po odejściu sołtysa, kiedy wszyscy zaczęli sie powoli rozchodzić, Elsie zatrzymała Willa. - Patrzyłeś, co tam było napisane - stwierdziła. - Powiedz. Will rozmyslal nad tym czy powinienem powiedzieć o tym co ich dzisiaj spotkało swojemu majstrowi. Tuż za progiem chaty sołtysa poczuł szarpniecie za rękaw koszuli i pytanie Elsie. Mała miała dar obserwacji, to jej musiał przyznać : - Patrzyłem - przyznał po chwili. Córka łowcy zawsze wydawała mu się miła dziewczyną, więc postanowił podzielić się informacja: - Gdyby nie Heike to doczytalbym więcej - w jego głosie znać było wyrzut pod adresem podobnego do dziewczyny syna rybaka. - To chyba było coś jak jakiś pisemny rozkaz, widziałem niewiele, ale na tyle na ile zdążyłem zauważyć, jakiś graf rozkazuje piechocie dokonać karnej… - tu urwał. - Tylko tyle udało mi się zobaczyć, Elsie - trochę się zaciął pod koniec zdania. Rozmowy z dziewczynami zawsze przychodziły mu z trudnością, nie co jego przyjacielowi Cauchtonowi. Zawsze mu tego zazdrościł. Elsie nie zauważyła potknięcia Willa. Miała dwóch starszych braci, więc potrafiła rozmawiać z chłopakami. Przez moment rozważała jego słowa. Rozumiała każde z nich, ale nie widziała sensu całości. Może coś źle pojęła? A może chłopak źle przeczytał? Mama twierdziła, że czytanie jest bardzo trudne, a tata - że szkoda tracić czas na uczenie się głupot. Elsie kiedyś próbowała sama, ale słabo jej szło. Pisała litery ze swojego imienia na piasku, w różnej kolejności, ale nie wychodziły słowa, które znała. Więc to czytanie naprawdę było trudne. Lub ona była za mało bystra, żeby je ogarnąć. W przeciwieństwie do Willa. - Graf to pan, tak? - upewniła się. - Coś każe zrobić wojsku. Coś karnego. Karnego czyli za karę? Czy karnego, że grzecznie się zachowuje? - spojrzała na Willa pytająco. Czeladnik kowalski przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią: - Tak, chyba tak. Graf to szlachcic jakowyś - nie orientował się specjalnie, bardziej wnioskował. - Myślę, Elsie, że to właśnie to wojsko ma raczej te karę wymierzyć… - sam się swoich słów wystarczył - Powiem Panu Aybarze tym. Jeśli ma zdarzyć się coś złego… lepiej być przygotowanym. Ostatnio skaveny nas zaskoczyły… - w głosie rosłego chłopaka dało się wyczuć nutkę smutku. - Wracasz domu? - zapytał dziewczyny, chata kowala była niedaleko domu Elsie. - Porozmawiamy po drodze? Chciałbym jak najszybciej powiadomić majstra. - On sam zamieszkiwał na poddaszu kuźni od czasu kiedy małżeństwo Aybarow się nim zaopiekowało. - Wracam - potwierdziła dziewczyna. - Tatko znają się z sołtysem, sołtys go poważa, może mu powie, co w tych pismach było? Przez chwilę szli w milczeniu. - Myślisz, że oni tu przyjdą? Z tą kara do nas? Nic złego nie zrobiliśmy. Ale chyba nie powinniśmy byli mu zabierać tych pism.. Choć jak zabraliśmy, to nikt już ich nie przeczyta, prawda? - zastanawiała się gorączkowo. Will zastanawiał się krótki moment nad odpowiedzią: - Myślę, że to nie ma znaczenia czy zrobiliśmy coś złego czy nie. Myślę, że taki graf to pewnie nawet nie wie o naszym istnieniu. Pozostaje mieć nadzieję, że się mylimy, ale warto się przygotować na najgorsze… - podkręcił głową i powtórzył powiedzonko swojego mistrza kowalskiego: - Strzeżonego Ulryk strzeże, czy jakoś tak mawia Pan Aybara. Sama wiesz, że ciężko się do nas przez bagna dostać. Kto jak kto ale Ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej - uśmiechnął się nieśmiało, próbując podnieść dziewczynę na duchu. - W sumie … - uśmiechnęła się i trochę odprężyła. - Tylko ja bym nie chciała.. no, normalnie wolę tu żyć . A ty? Zawsze tu będziesz , czy wyjedziesz, jak mój brat i inni? - Nie wiem… - przyznał szczerze - kiedy skończę termin u kowala, nic mnie już tu nie będzie trzymać - doszło do niego, że w zasadzie prócz opiekujących się nim małżeństwa kowali nic go w wiosce na bagnach nie trzyma. W zasadzie nie rozmyślał o tym nigdy. Pokiwała tylko głową. Znowu długą chwilę szli w milczeniu. Chata rodziców dziewczyny stała nieco na uboczu, w niewielkim oddaleniu od reszty zabudowań. - Rodzice będą się złościć, że mnie nie ma tyle… Opowiem, co na bagnach znaleźliśmy, może tatko coś poradzi. Chłopak przytaknął: - Też tak myślę, że Pan Aybara powinien wiedzieć co robić. Byłbym zapomniał - Willowi przypomniało się coś - przekaż ojcu, że zamówione groty do strzał są już gotowe. Elsie pokiwała głowa i odeszła.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |