Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2017, 14:05   #21
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kasja spać poszła nieco później niż pozostali. Usiadła przy kominku na wysokim stołku i uderzyła guzikiem w struny lutni. Przyjemne i spokojne nuty zaczęły unosić się w cieple gospody. Zdawało się, że melodia była tylko tłem wśród gwary rozmów i śmiechów przy kuflach piwa czy gorzale. Rudowłosej nikt nie zaczepiał, ani jej nie przeszkadzał. Delikatne pobrzdąkiwanie było zdecydowanie przyjemnym dodatkiem do tego wieczoru. Utalentowane, smukłe palce elfki pracowały do wczesnej nocy, póki klientela była jeszcze na tyle trzeźwa, aby czerpać satysfakcję z muzyki, później Kasja zebrała swoje rzeczy i po skinięciu głową gospodarzowi udała się na górę na spoczynek. Pijani mężczyźni nawet nie zauważyli, kiedy drobniutka kobieta pomknęła zgrabnie do swojego pokoju. Zamknęła drzwi od wewnątrz i przyszykowała się do snu. Jeszcze nim powieki zasłoniły obraz, jej czekoladowe oczy spojrzały na świecący za oknem księżyc. Uśmiechnęła się szeroko do samej siebie i zagryzła dolną wargę, na której wciąż czuła smak słodkiego wina. Poprawiła miękką poduszkę, a przy westchnięciu pozwoliła sobie na zamknięcie oczu. Dawno nie spała tak dobrze i spokojnie.
Rano kobieta nie miała problemów ze wstaniem. Uniosła się do siadu i wyciągając ręce wysoko nad głowę przeciągnęła szczuplutkie ciało, rozciągając cały kręgosłup i mięśnie. Elfka nie spieszyła się z ubieraniem. Robiła to niespiesznie i starannie, dbając o swój schludny wygląd. Na dół więc zeszła jako ostatnia ze wszystkich, witając się powolnym machnięciem ręki i sympatycznym uśmiechem. Łysy mężczyzna wcale jej nie wadził, właściwie to wczorajszego wieczora wykazał się mądrością, próbując uniknąć bezmyślnej krzywdy i rozlewu krwi. Spodobało jej się takie zachowanie, więc przysiadła się do stolika bez większych problemów. Domyślała się, że w tej sprawie oczekuje on rozwiązań siłowych, a Kasji daleko było do takiej osoby, ale nie przegonił jej nikt z towarzyszy ani nie próbował nawet przekonać, by jednak z nimi nie szła i została w gospodzie umilając czas klientom, więc nie poczuła się bezużyteczna. Z ciekawości udała się do zleceniodawcy, aby poznać szczegóły problemu.
Wyjaśnienie tak dużej zapłaty za zadanie przyszło dosyć szybko. Rezydencja do której dotarli była naprawdę przepiękna i okazała. Elfka była zachwycona jej pięknem, a najbardziej ogrodami. Lubiła dużą przestrzeń, lubiła też zmiany, a ogród był takim miejscem, które zawsze mogłoby wyglądać inaczej, choć nie mniej pięknie niż poprzedniej wiosny. Przywitała się z gospodarzem ślicznym skłonem, dygnęła z gracją i uśmiechnęła się. Podziękowała za poczęstunek winem i zajęła miejsce na kanapie obok znajomych jej mężczyzn. Zawierciła lekko tyłkiem na poduszkach, gdyż nie było tam wiele miejsca dla takiej gromady. Nie lubiła też stykać się z kimś nogami, ale w tym przypadku nie miała zbyt wielkiego wyboru, jeśli zamierzała zachować się grzecznie. A zamierzała.

- Ucieczka z zapłatą to dyshonor. Nie podejmiemy takich kroków, Panie Bela. Za to na pewno zainteresujemy się pańskim problemem. Jest spora szansa na to, że córce mogło się odwidzieć, być może po zasmakowaniu takiego życia i miłość zelżała, tylko nie może uciec. Rozbójnicy raczej nie lubią słuchać odmowy. Czy rozmawiał pan z córką nim uciekła? Może powiedziała jakiś szczegół, który byłby istotny - Kasja uśmiechnęła się subtelnie i pocieszająco ~ Czy tylko ją zamknąłeś na cztery spusty i krzyczałeś? dodała sobie w myślach.

- Proszę opowiedzieć nam coś o Julianne. Jaka jest, co lubi, czym się zajmuje lub zajmowała. Czy była w jej życiu jakaś przykra sytuacja, która sprawiła, że posmutniała? Być może to było powodem tak ogromnej zmiany. Ucieczka z bezpiecznego kąta i stabilności, w miejsce którego nie zna i do mężczyzny, którego zna tak krótko, to ciężka decyzja i krok. Dla miłości warto go postawić, jednakże nie ma pewności czy to uczucie. Myśli Pan, że mogłaby chcieć po prostu zrobić na złość własnemu ojcu? Przepraszam, za takie pytanie, nie mam na celu by urazić. Próbuję poznać motywy Julianne,
aby ją przekonać do powrotu.
- rudowłosa mówiła niespiesznie, starannie ważąc słowa. Jej kobiecy głos był przyjemny i ciepły, brak w nim było oskarżycielskiego tonu lub próby pouczenia. Elfka zwyczajnie zajęła się drugą stroną problemu, mianowicie samą dziewczyną. Poczuła nawet, że w tej sprawie nie tylko siła będzie pożądana, ale i kobiece podejście do sprawy.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 18-11-2017 o 14:08.
Nami jest offline  
Stary 18-11-2017, 15:15   #22
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Bela Dustermann z odrazą spojrzał na Kovasha, jednak nie skomentował zachowania Kislevity. Wymienił jedynie spojrzania z Bertrandem, zniesmaczony manierami gościa i przeszedł do odpowiedzi na pytania.
- Julianne ma osiemnaście lat. Jest bardzo uczynną i spokojną dziewczyną. Wszyscy w mieście za nią przepadają. - Spojrzał na Kaspara, po czym przeniósł wzrok na Vitaliya i Kastora. - Ludzie gadają w mieście, że kryjówka tych zbójów znajduje się w lasach na północny-wschód od miasta, ale nie wiem, czy Wil i jego pomocnicy natrafili na nich właśnie tam. Można rozpytać po mieście, niestety, ludzie tutaj mają to do siebie, że dużo gadają, ale prawdy w tym albo tyle, co kot napłakał, albo w ogóle. Musicie się rozejrzeć i zdobyć jakieś informacje. Nie wiem, ilu może mieć ludzi, straż żadnego jeszcze nie złapała, bo to są spryciarze - nie zasadzają się na wszystkich podróżnych, tylko na wybranych. Atakują tylko wtedy, kiedy wiedzą, że uda im się okraść delikwenta. Wielu już kupców z roszczeniami tu było u straży, ale tamci tylko rozkładali ręce. Tak to wygląda z tym Kaltblutem... - Szlachcic teatralnie udał, że spluwa za lewe ramię.

Chwilę później wysłuchał Kasji i odpowiedział.
- Ostatnimi czasy nie układało nam się dobrze z Julianne. Odkąd dowiedziałem się, że spotyka się z tym szubrawcem, praktycznie cały czas się kłóciliśmy... I tego dnia, kiedy zamknąłem ją w pokoju nie było inaczej. Bardzo na nią nakrzyczałem i wymierzyłem policzek. - Bela westchnął ciężko, a jego usta ściągnęły się. Wyglądało na to, że żałował tego, jak traktował córkę. - To był błąd, dlatego chcę, żeby wróciła do domu. Żebym mógł wszystko naprawić. Nie wiem, czy chciałaby zrobić mi na złość. Możliwe, ale to, jak opowiadała o tym zbóju... z takim uczuciem... może rzeczywiście go pokochała i chciała uciec z domu, żeby z nim być. - Szlachcic zawiesił głos na chwilę. - Moja córka zajmowała się katalogowaniem moich zbiorów. Choć nie narzekam na status materialny, jestem handlarzem starych ksiąg. To moja pasja. To też pasja Julianne. Jest bardzo oczytana, w książkach odnajdywała największą przyjemność, dlatego nie miała wielu przyjaciół. Z tego, co wiem, jej najlepszą przyjaciółką jest taka jedna aptekarka... - Bela zamyślił się.
- Annike Werner. - Wtrącił chłodnym tonem Bertrand.
- Tak, właśnie. Annike Werner. Pracuje w aptece na Neumannstraße, to niedaleko rynku. Może ona będzie mieć jakieś dodatkowe informacje... może Julianne jej się zwierzała i będzie wiedzieć coś, czego ja nie wiedziałem... I to chyba wszystko, co mam wam do powiedzenia.
Macie jakieś tropy, więc je sprawdźcie i zajmijcie się sprowadzeniem Julianne do domu. Wierzę, że mnie nie zawiedziecie.


Skinął na Bertranda palcem, a wielki mężczyzna odwrócił się w stronę kredensu, o który stał oparty i z jednej z szuflad wyciągnął sześć mieszków, w których pobrzękiwały monety. Rozdał po jednym wszystkim po drugiej stronie biurka.
- Jak mówiłem, dziesięć koron zaliczki. Drugie dziesięć po doprowadzeniu mojej córki do domu. Bertrand odprowadzi was do drzwi.
- Zapraszam - powiedział łysy.
Zabrali więc mieszki i ruszyli za ochroniarzem Dustermanna. Gdy wyszli przed dom, Bertrand rzucił oschle.
- Będę codziennie wieczorem u Gorzałków, żebyście zdali mi raport z tego, jak przebiegają poszukiwania. Mam nadzieję, że szybko ją znajdziecie.
Po tych słowach mężczyzna zatrzasnął im drzwi przed nosem i zamknął je na klucz. Ruszyli więc do bramy wyjściowej - na błękitnym niebie przygrzewające przyjemnie słońce było niemal w zenicie, mieli więc dużo czasu, by jeszcze dzisiaj spróbować się czegoś dowiedzieć.

 
Tabasa jest offline  
Stary 19-11-2017, 14:58   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Zonę kijem na próżno byś tłukł,
inny sposób musimy ci dać..."
Tak głosiła znana piosenka, a Kaspar podzielał tę opinię, rozszerzając ją na kochanki, córki i pozostałe przedstawicielki płci piękne.
Cały świat wszak wiedział, że kobiecy upór przewyższa ośli, a z tymi ostatnimi radzić sobie trzeba sposobem.

Dustermann najwyraźniej tej metody nie znał, albo też nie uważał jej za wartą zastosowania. Za takie błędy się płaci, nie tylko złotem. Czy Dustermann zdąży wyciągnąć odpowiednie wnioski i nauczyć się czegoś?
To mogło zależeć nie tylko od niego, ale i od tego, na ile powiedzie się misja ratunkowa.
To jednak było bardzo niepewne, skoro mieli do czynienia nie tylko z bandytami, ale i z upartą panienką, którą, być może, trzeba będzie wyrwać siłą z ramion kochanka.
Raczej trudno było żywić nadzieję, że Julianne ma już dosyć przygody i z radością rzuci się ramiona oswobodzicieli.

- Spróbuję znaleźć tego Wilhelma - powiedział, gdy znaleźli się za drzwiami. Porozmawiam z nim i spróbuję wyciągnąć informację, gdzie napadli na nich ci bandyci. Może przemówi do niego i rozwiąże mu język idea zemsty za śmierć kompanów.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-11-2017, 19:30   #24
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Wino podane u szlachcica bardzo smakowało niziołkowi, dlatego wypił całą zawartość kielicha. Zastanawiał się też, czy zapytać szlachcica o dolewkę. Jego rozważania przerwał Bertrand, który podał mu zaliczkę.

Max wziął swój mieszek i schował go. Był wyjątkowo ciężki, dlatego podejrzewał, że szlachcic go nie oszukał. Nie to co ten Harllimann z Nuln, który nie chciał mu zapłacić za pracę. A kiedy niziołek zaczął domagać się zapłaty, po prostu go wyrzucił! Brandyman zmuszony został wtedy do włamania się do jego domu i ukradnięcia pieniędzy. Dobrze, że nie wszyscy duzi ludzie są tak nieuczciwi.

-Ja bym proponował udać się na obiad-powiedział wesoło niziołek, kiedy wyszli na zewnątrz- A po drodze wstąpić do tej aptekarki, która się z nią przyjaźniła. Pewnie będzie miała dużo do powiedzenia. A rynek jest przecież po drodze. Ktoś pójdzie ze mną?-spytał.
 
Ismerus jest offline  
Stary 19-11-2017, 19:36   #25
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Właściwie nie skupiał się zbytnio nad tym płaczem ojca nad rozlanym mlekiem. Walnął nieposłuszną córkę? Dobrze, w Kislevie robiło się tak samo, bo hierarchia rodziny była z góry ustalona. Tyle tylko, że gdyby Vitaliy miał córkę, ta nigdy nie śmiałaby mu się nawet przeciwstawić. Kwestia wychowania i silnej ręki - dzieciak musiał znać swoje miejsce. Jak widać Dustermann nie radził sobie w tych tematach zbytnio, skoro dzieweczka mu uciekła do jakiegoś rozbójnika. Jakby przywalił tyle, ile trzeba, żeby się ruszyć nie mogła, to by i nie uciekła. W sumie to i dobrze, bo przynajmniej będzie dobra okazja do zarobku.

Kozak przez chwilę się zastanawiał, dlaczego szlachetka chce wynająć ich, zamiast zaciągnąć do sprawy straż miejską, ale z opowieści Dustermanna wynikało, że to były barany, co sobie z najprostszą sprawą nie potrafią poradzić. W sumie nie było się co dziwować - w małych miastach, tak jak i w Kislevie, tak i tu różne sprawy zamiatano pod dywanik rządzącego. Dlatego musieli się tym zająć mężczyźni. Dlatego wszelcy panowie i panie od miecza mieli z czego żyć.

Nie podobało mu się traktowanie Bertranda. Co on, kurwa? Myślał, że jak jest wielki, łysy i jakiś chujec mu oko wydłubał, to Vitaliy będzie się go bał? Takiego wała. Nie z takimi kozak sobie radził i obiecywał sobie, że jak tamten cały czas będzie ich traktował z góry, to mu jebnie. Najpierw z liścia, na odmułkę, a jak łysy będzie kozaczył, to się to załatwi w inny sposób. Nie cierpiał gości, którzy uważali się za lepszych. Od razu stawał kolcami i miał ochotę pokazać takiemu, gdzie jego miejsce.

Dopił resztę wina, odstawił pustą butelkę i przyjął mieszek. Policzył pieniądze, bo na pewno nie dałby się ojebać jakiemuś imperialnemu szlachciurze. Na szczęście diengi się zgadzały, więc można było działać. Gdy Bertrand zatrzasnął za nimi drzwi, kozak jeszcze walnął w nie z łokcia, tak, żeby pokazać swoje niezadowolenie z metod tego gnojka.

Wysłuchawszy Kaspara, skinął głową, zupełnie ignorując Maxa.
- Ja idę rozmówić się z tą aptekarką. Jak kto chce iść ze mną, droga wolna. Spotkajmy się później wszyscy w gospodzie tych niziołków.
Po tych słowach ruszył przed siebie, zagadując napotkanych przechodniów o aptekę na nojberg sztrase, czy jak to tam szło.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 19-11-2017 o 19:54. Powód: Kosmetyka ;).
Kenshi jest offline  
Stary 19-11-2017, 20:21   #26
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Żar słuchał Beli z rosnącym zdumieniem.
- Katalogowanie? Stare księgi? Toż to prosta droga do herezji - próbował przemówić zleceniodawcy do rozsądku - Jeśli tylko uciekła ze zbójem to jest to najlżejsza kara... - fanatykowi nie mieściło się to w głowie. Gdy jeszcze zostali wyrzuceni, postanowił udać się z tym do najbliższej świątyni. Kto wie czy ten cały Dusterman sam nie jest heretykiem. Pieniądze od takiego kogoś brukały duszę. Na szczęście oddane na święty cel nie uczynią zła.

- Po co kobiecie umiejętność pisania i czytania? To fanaberie bogaczy i szlachty ściągnęły na całe Imperium zagładę.
- rzekł po wyjściu.
- Przesłuchanie aptekarki to dobry pomysł. Słaby kobiecy umysł często dzieli się nawet najgłębszymi tajemnicami z innymi kobietami. - dodał zadowolony, że nawet pochodzący z poślednich kultur barbarzyńcy rozumieją instynktownie porządek świata ustalony przez Bogów, na którym opierało się Imperium Sigmara.
- Ja rozpytam w świątyni co wiadomo o tej rodzinie. - podzielił się swoimi planami i poszedł rozejrzeć się za lokalnym kapłanem lub choć akolitą dbającym o czystość i wiarę w miasteczku.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 20-11-2017, 23:02   #27
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Kastor słuchał w spokoju i w milczeniu opowiadania szlachcica.
Traktowanie dziecka przez uderzenie może co niektórych bulwersować lecz nie Eberharda. Wszakże jak dzieciarowi wytłumaczyć coś skoro słowami się nie da?

Wzmianka o księgozbiorze i kolekcji bardzo zainteresowała maga. Spojrzał kontem oka na Żara czując, że ten będzie widział w tym herezję. Kastor także podejrzewał, że osoba zbierająca księgi i to bogata na pewno miała w posiadaniu jakiś zakazany egzemplarz a przynajmniej bardzo ciekawy.
No ale tą kwestią zajmie się później. Teraz trzeba było zająć się zleceniem a wcześniej przeliczeniem złotych monet.

***

Zostali szybko pożegnani z domu nowego pracodawcy. Czy to za sprawą Vitaliya czy kogoś innego ciężko było stwierdzić. Może także zauważył,
że za wiele pytań jak na najemników zadają.
- Pójdę z Tobą mały przyjacielu.- Oznajmił Maxowi i spojrzał spode łba na kozaka. Nie podobało mu się, że ten tak traktuje niziołka.
- Kasjo. Udasz się z nami? Kobieta z kobietą może lepiej się dogadać niż krwiożerczy najemnik ze wschodu.-
 
Hakon jest offline  
Stary 24-11-2017, 11:51   #28
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kasja miała nieodparte wrażenie, że szlachcic chce się ich pozbyć jak najszybciej. "Nie jesteście od gadania tylko od roboty", pomyślał pewnie gdy pytania zaczęły się piętrzyć, a większość z nich była dla mężczyzny niewygodna. Rudowłosa westchnęła głośno na słowa akolity. Nie skomentowała, trzymając swoje szczupłe palce dłoni splecione ze sobą grzecznie na sukience.
Wzrok podniosła dopiero, gdy Kastor zwrócił się bezpośrednio do niej.

- Och, ja? - spytała zaskoczona, wertując słowa Żara w głowie, jakby zaczynała w nie wierzyć. Może powinna siedzieć w gospodzie i zabawiać mężczyzn muzyką i swoją urodą, a nie bawić się w awanturnika?
- Tak! Tak, chętnie pójdę. Porozmawiam z Annike, może mi zaufa. - elfka uśmiechnęła się do maga, zawieszając na nim spojrzenie swoich dużych oczu, po czym ruszyła z nimi w kierunku targu i apteki.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 24-11-2017 o 11:54.
Nami jest offline  
Stary 24-11-2017, 17:18   #29
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Łowca nagród popytał tu i tam o Wilhelma i dość szybko został wysłany do jedynego medyka w miasteczku - Herr Johana Sterna, gdzie młody chłopak dochodził do siebie. Starszy mężczyzna kręcił głową na odwiedziny Kaspara, gdyż Wil był wciąż bardzo słaby, jednak ostatecznie po rzuceniu przez łowcę nagród drobnego pieniądza, medyk zgodził się na krótką rozmowę.

Wilhelm leżał w jednym z łóżek na piętrze i był blady jak ściana. Gdy von Nostitz wyjaśnił mu cel swojej wizyty, chłopak wzruszył tylko ramionami i syknął, gdy odezwała się rana.
- Nie mam za wiele do powiedzenia na temat tego zadania - rzucił cicho i wskazał palcem na stojący na stoliczku przy łóżku kubek. Kaspar podał mu go, a tamten wziął dwa niewielkie łyki wody. - Gdy tylko dostaliśmy zlecenie od Dustermanna nie rozpytywaliśmy nikogo w mieście o kryjówkę Kaltbluta, tylko od razy w las my poszli. Ja, Heinrich i Volmir. Pierwszego dnia nic my nie odkryli, a drugiego wpadlimy w zasadzkę tych bandziorów. Szlimy sobie lasem, aż tu nagle spadła na nas lawina strzał. Widziałem, jak moi towarzysze padają, ja wziąłem nogi za pas i uciekłem. W pewnej chwili straciłem równowagę i walnąłem się w głowę, a potem wpadłem do wody. Pewnie myśleli, że nie żyję, bo już za mną nie szli. A potem... potem chciałem wziąć zemstę na Bertrandzie... za Heinricha i Volmira. Głupi żem, porywać się na takiego draba. Tamci zaatakowali nas na północny wschód od miasteczka. Na pewno tam mają swoją kryjówkę.

Wilhelm odkaszlał flegmę i jakby na zawołanie w drzwiach jego pokoju pojawił się Stern. Delikatnie zasugerował Kasparowi, by ten już sobie poszedł i dał odpocząć chłopakowi. Na dole, przy drzwiach, zaczepił jeszcze mężczyznę.
- Nie wiem, czy to ważne, ale wczoraj tutejszy kowal, który pomagał mi z Wilhelmem, wypytywał go o okoliczności ataku, rysopis bandytów. Nie był zbytnio zainteresowany tym, że człowiekowi trzeba pomóc, bo się wykrwawi. Nazywa się Ned Weiss, ma kuźnię przy wschodniej bramie.
Łowca nagród podziękował za informację i skierował swe kroki z powrotem do karczmy Gorzałków.



Nie miał problemu, by znaleźć niewielką świątynkę Sigmara znajdującą się w południowej części Mittlersdorfu. Spotkał tam dwóch akolitów, którym wyjaśnił cel swojej wizyty i został zaprowadzony do tęgiego przeora, po którym widać było, że lubił sobie podjeść i wypić. Na pytanie o Dutermanna, ożywił się znacznie.

- Bela Dustermann to bardzo dobry człowiek. Bardzo. Co miesiąc przeznacza na nasze skromne potrzeby trochę pieniędzy, tu dach wyremontuje, tam studnię udrożnić pomoże. Do rany przyłóż, złego słowa nie powiem. Przeprowadził się tutaj jakieś dwadzieścia lat temu z Middenheim. Wcześniej, z tego, co mi opowiadał, był awanturnikiem, ale porzucił to zajęcie na rzecz spokojnego życia w naszym mieście i sprzedaży unikatowych książek. Wzorowy Sigmaryta, złego słowa nie powiem. - Powtórzył się i zmarkotniał. - Słyszałem o tej sprawie z jego córką. Straszna rzecz. Młode to i głupie, samo pewnie wróci, jak się przekona, że nie należy odtrącać dłoni kochającego ojca. Dziewczyna zawsze jakaś taka skryta była, dziwna. Zupełnie inna, niż ojciec. Miałem nawet wrażenie, że nie chce przychodzić na cotygodniowe nabożeństwa do domu naszego pana. Miło spotkać Brata w Wierze, ale jestem dość zajęty i niestety, musimy już skończyć tę rozmowę. Niech Sigmar cię prowadzi, synu.

Przeor wykonał przed sobą znak młota a Żar niedługo później był już w drodze do karczmy niziołków.



Skierowali się na rynek, gdzie wypytali o ulicę przy której mieściła się apteka i aptekarkę Annikę Werner. Ludzie z uśmiechem szybko pokierowali ich w odpowiednie miejsce. Apteka mieściła się w niewielkim pomieszczeniu na parterze, a w środku unosił się piękny zapach ziół. Za ladą stała niska, czarnowłosa kobieta w sile wieku i po obsłużeniu trzech klientów w końcu mogła poświęcić czas awanturnikom, którzy szybko wyjawili jej cel swojej wizyty.

- Julianne to dobra dziewczyna. Trochę skryta w sobie, otwierała się głównie przede mną. Opowiadała mi, że od pewnego czasu ojciec źle ją traktuje, co miało związek chyba z tym zbójnikiem z lasu - powiedziała. - Kilka dni przed swoim zniknięciem przyszła do mnie, żeby kupić miętę pieprzową, prawoślaz i rumianek... znaczy się takie zioła na nudności. A jej ojciec swego czasu kupował ode mnie ziółka nasenne. Dręczyły go napady bezsenności, ale od roku już żadnych nie kupił, więc chyba musiało mu minąć. - Wzruszyła ramionami. - Nic więcej nie wiem, przykro mi.

Na pytania o miejsce pobytu Julianne Annike kręciła tylko głową. Wyglądało, że dziewczyna nie zwierzyła jej się z tego, gdzie zamierza się zatrzymać, nawet, jeśli to miała być kryjówka Kaltbluta i jego ludzi. Z takimi informacjami czwórka kompanów ruszyła z powrotem do gospody Gorzałków, zwłaszcza, że Maxowi zaczęło już nieźle burczeć w brzuchu.



"Pod Spasioną Owieczką" dotarli w różnych odstępach czasu, zajmując stolik w kącie sali, pod jednym z okien. Podawano akurat obiad, na który składał się jakiś gulasz i ziemniaki z mięsiwem, więc przy posiłku zebrali do kupy informacje, jakie zebrali i mogli podjąć decyzje odnośnie kolejnych działań.

 
Tabasa jest offline  
Stary 25-11-2017, 21:37   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wiliam spoczywał na łożu boleści. Był blady, lecz nie wyglądał na osobę, która była już w drodze do Ogrodów Morra. Na dodatek był w stanie odpowiadać.
- Czy ktoś z wioski wiedział, że Dustermann was wynajął? - spytał Kaspar.
- Tak, chwaliliśmy się tym u Gorzałków, bo jak my dostali zaliczkę, to prawie wszystko my przepili u nich i dużo gadalimy, że Kaltblut jest już historią.
- Czy ktokolwiek wiedział, w jakim kierunku idziecie?
- No raczej... wszyscy wiedzą, gdzie leży kryjówka bandziorów, ale nikt jej tam jeszcze nie widział tak naprawdę. Szlimy na północny zachód, jak plotki, co ludzie rozpowiadają mówiły.
- Ilu bandytów widziałeś? Ile strzał się na was posypało?
- Bandytów? - Wil postawił oczy. - Żadnego żem nie widział. Zajęty byłem spieprzaniem stamtąd, żeby żadną szczałą nie dostać. Nie wiem, ile się posypało, ale tak z tuzin na pewno. Biedny Heinrich i Volmir.
Pytanie o wygląd bandytów (które też Kaspar miał zamiar zadać) straciło rację bytu. Z oczywistych przyczyn.

Przed wyjściem Kaspar zwrócił się do Sterna.
- Proszę nikomu nie mówić, że rozmawiałem z Wilhelmem. I niech pan nikogo do rannego nie wpuszcza, niech pan mówi, że ranny ma gorączkę i z nikim nie może rozmawiać.
Ponownie sięgnął do sakiewki.
- A nuż ktoś nie uwierzy, że biedak nic nie widział i zechce mu pomóc zejść z tego świata.
Stern szybko schował podarowaną przez Kaspara monetę i pokiwał konspiracyjnie głową.
- Oczywiście, wszystko zostanie między nami. Gdyby coś się działo, dam znać. U Gorzałków się zatrzymałeś, panie, prawda?
Kaspar skinął głową.
- Dość dobrze tam karmią - powiedział.

Jeśli kto odróżniał jeden kierunek świata od drugiego, a przynajmniej wschód od zachodu, bez problemów powinien trafić do kuźni. Tak i Kapar, po drodze układający sobie listę pytań i podstępnych stwierdzeń, jakimi miał zamiar zasypać, dotarł tam bez trudu.
A chociaż był to środek dnia, kowala w kuźni nie było. I wyglądało na to, że nie wyszedł na piwo… Drzwi były co prawda gościnnie otwarte, ale ogień był wygaszony. Zapewne jak wieczorem go zgaszono, tak nikt się nie pofatygował, by go rankiem rozpalić.
Wszedł do środka i rozejrzał się.
Na kowalstwie w zasadzie się nie znał (potrafił odróżnić młot od kowadła i obcęgi od pilnika), ale według niego Ned nie zabrał ze sobą żadnych narzędzi.
Nagle usłyszał, że ktoś się poruszył za jego plecami.
Wizja uzbrojonego w młot kowala sprawiła, że obracając się chwycił za miecz… by ujrzeć jedynie wychudzonego chłopca, na oko szesnastoletniego, w łachmanach i z uniesionymi rękoma.
- Nie zabijajcie, nie zabijajcie, panie! - krzyknął chłopaczyna, pochylając głowę. - Jestem pomocnikiem kowala, myślałem, że już wrócił.
Kaspar puścił rękojeść miecza.
- Pomocnikiem kowala? - zdziwił się Kaspar, któremu kowal kojarzył się z chłopem na schwał, a pomocnik... No, powinien mieć już tyle krzepy, by móc młot chwycić i dzień cały przy miechu stać. - A to szkoda... Z panem Weissem chciałem porozmawiać. Kiedy wróci? Tyle wiesz z pewnością.
Usiadł na jakimś stołku, by nie patrzeć z góry na chłopaczka.
- I dokąd poszedł? - Sięgnął do sakiewki i wyciągnął parę miedziaków. - Nie głodnyś czasem?
Chłopak spojrzał na miedziaki, jakby uchyliły się przed nim same bramy sigmaryckie.
- Pomiata mną cały czas, jestem tu jako przynieś, wynieś, pozamiataj - wyjaśnił. - Karl na mnie mówią, a Ned... Ned mi płaci, jak ma taki kaprys. Mogę te pieniądze? Ja głodny nie jestem, wytrzymam, ale siostra i mama na pewno... - powiedział, a gdy Kaspar wysunął rękę, a tamten niemal wyrwał mu z dłoni pieniądze i schował je do kieszeni brudnych spodni, kontynuował. - Wczoraj Ned zostawił mi dużo pracy... naprawdę ciężkiej pracy, a ja przecież chuchro jestem. To się zdrzemłem w klitce, co Nedowi służy do przyjmowania klientów. I obudziły mnie dziwne odgłosy. Na początku żem myślał, że to bandyty jakie przyszły, ale to był Ned. Późno w nocy przyszedł do kuźni, wziął miecz, jakieś inne rzeczy i poszedł. Zapytałem go, co on robi, to mnie przepędził z kuźni i powiedział, żebym nie wracał już. Przyszedłem dzisiaj, żeby go przeprosić, jak żem co złego zrobił, ale cały czas go nie ma. Nie wiem, gdzie mógł iść, to naprawdę prawda. On mnie w ogóle nie lubi... ale... czy on co złego zrobił, że taki wielki pan tu jest? - Karl odważył się zerknąć na Kaspara.
Suczy syn...
Epitet oczywiście skierowany był pod adresem nie Neda, a jego przeklętego pracodawcy, który z pewnością popędził w las, by przekazać zbójcom, a dokładniej - Kaltblutowi, dwie informacje - że jedna z ofiar przeżyła, i że kolejna grupa straceńców, tym razem liczniejsza, przyjęła zlecenie i ma zamiar wyruszyć na polowanie na ich głowy.
Pytanie tylko brzmiało, czy wróci. W co Kaspar nieco wątpił.
- A czy często się zdarzało, że Ned tak wychodził w nocy? Uzbrojony po zęby? - spytał, nie nawiązując do pytania o to, jakiż to zły czyn popełnił kowal. - Nie mówiąc dokąd? Próbowałeś kiedyś się wywiedzieć, dokąd chadza? I jaką to robotę ci zlecił?
- Czasami się zdarzało, że jak miałem do późna pracować, to mnie przepędzał, bo miał swoje plany. Pewnie się gdzieś wymykał nocami, ale żem nigdy za nim nie poszedł, bom się bał. Ned potrafił mi przyłożyć za źle posprzątaną kuźnię, to nie chciałbym się przekonać, co by było, jakby mnie złapał na tym, że go śledzę. - Karl pokręcił głową. - Co do roboty, to musiałem zamienić co gdzie stało, bo się Nedowi tak uwidziało. Kazał poprzenosić narzędzia na sam koniec kuźni, chociaż wcześniej były w innym miejscu. Czasami mi wymyślał takie dziwne roboty, a ja posłusznie je wykonywałem, bo każdy pieniądz w chałupie się liczy. - Wzruszył ramionami.
Wyglądało na to, że Karl nic więcej nie powie. Ale Kasparowi coś jeszcze przyszło do głowy.
Skoro Ned był (no, Kaspar był o tym przekonany) członkiem lub współpracownikiem rozbójników, to z pewnością miał udział w łupach. A zatem powinien gdzieś je przechowywać. Może przenoszenie narzędzi miało na celu zamaskowanie kryjówki, w której trzymał swoją część zdobyczy…
- Jest tu jakaś piwnica? - spytał.
Piwnicy nie było, była za to przybudówka, która służyła kowalowi za graciarnię. Kaspar spenetrował tam każdy kąt, lecz żadnych łupów nie znajdzie. Był tam tylko jakiś stary kowalski sprzęt i inne rzeczy, których Kaspar nawet nie potrafił nazwać.
Strata czasu i tyle.
- Karl... - Kaspar już wychodził, gdy coś mu przyszło do głowy. - Jeśli znasz się choć trochę na kowalskim fachu, a chyba coś podpatrzyłeś, to wykonaj parę prac pod nieobecność Neda, który wyjechał nie wiadomo na jak długo, i zarobisz wtedy kilka groszy. Zostawił Karla, by ten przemyślał propozycję Kaspara, a sam ruszył w stronę gospody. Czas płynął, a on miał kilka informacji do przekazania.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172