lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed. 18+] - Gork i Mork - może goblin może ork (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/17591-wfrp-2ed-18-gork-i-mork-moze-goblin-moze-ork.html)

Feniu 09-11-2017 23:54

[WFRP 2ed. 18+] - Gork i Mork - może goblin może ork
 
- Ty! - zakrzyknął Gnort - wielki czarny ork, wskazując na czarnego orka siedzącego pod skałą i grającego w kości. - Do dwóch umie rachować? Tak? To dobrze - dla pewności pokazał dwa paluchy jednej ręki żeby na pewno zrozumałi ile to dwa. - Weźcie dwóch snotów i szamańskiego goblina i idźta do Blorka, on wam będzie gadał gdzie macie zanieść te swoje śmierdzące dupska. Przydacie się na coś bando nierobów!


Wnętrze jaskini było ponure, oświetlone czasem pochodniami śmierdziało w nim odchodami, zgniłym mięsem i moczem - jednak dla was ten zapach był zapachem schronienia, w którym czuliście się pewnie. Ale skoro Gnort was gdzieś wysyła to nie macie wyjścia. Ten wielki czarny ork - herszt klanu Złamanego Kła, mierzył tyle co duży niedźwiedź stojący na dwóch łapach i ważył pewno podobnie. Przewodził wami od kilku zim, był bezwzględny i żądał całkowitego posłuszeństwa. Jednak za jego czasu klan rósł w siłę, co sprawiało że każdy z was mógł pożyć jeszcze jeden poranek.


- Zbierzecie mi grzypki wampirze kurduple, co jak żółtypsisyny wyglądają ino krwawy kolor mają - ty wskazał na Weazila będziesz wiedział jak one wyglądają. Na skale rosną tam gdzie ciemno jest. - szaman zaczął gdy tylko zbieranina goblinoidów podeszła w jego pobliże - On wskazał na snotlinga proroka poprowadzi was do nich. Ostatnio dziesięć zim temu widzieli je w niedźwiedziej jaskini, kilku naszych padło ale kto by się tym przejmował - uśmiechnął się pokazując swoje ostre jak siekacz zębiska. - Znajdziecie ją przy tej upadłej kurduplowatej twierdzy.
- Wartko idźta czasu nie ma. Weźta tylko to co trzeba chcę byśta wrócili i to szybko.





pi0t 11-11-2017 14:53

Snotling Fik nigdy nie był żadnym wojownikiem. Jego kończyny przypominały zielone patyczki, rozdarte ucho wyraźnie zwisało na jedną stronę, a kły ledwo wystawały ponad górną wargę. W dzieciństwie przeważnie zajmował się wynoszeniem łajna z jaskini. Wraz z resztą plemienia został zmuszony do udziału w inwazji. Wyprawa, w której brał udział parę zim temu, wcale go nie zmieniła. No, prawie wcale. Od tamtej pory bowiem miewał koszmary. Gdyby nie pogrom jaki spotkał hordę to skończyłby jako pokarm dla ogra. Czasem zresztą to mu się śni. W każdym razie tchórzliwie uszedł z życiem i pozostał tym samym cherlakiem, co przedtem. No, może z jedną drobną różnicą, ponieważ w czasie wyprawy Fik odkrył istnienie “boga”, a może to on odkrył istnienie Fika? W każdym razie to on właśnie czasem do niego przemawia oraz obdarzył go mocą. Snotling czasami podejrzewał, że bóg obdarzył go mocą dla własnej rozrywki. Tak czy inaczej Fik dołączył do klanu Złamanego Kła, że będzie mu dane przeżyć choć jeden dzień dłużej. Klan rozrastał się i rósł w siłę. Tchórzliwy snotling obawiał się, że niedługo bezwzględny Gnort spróbuję wyruszyć na wojnę.


Rankiem obudził się z krzykiem, który rozbawił pobliskie gobliny. Fik potrząsnął głową, usiłując odepchnąć straszne wizje.
-Gobliny, dlaczego akurat gobliny.- Mówił jak by do siebie, lub do swojego boga.
Czasem członkowie rosnącej hordy przychodzili do proroka prośba o pomoc. Za każdym razem jednak mówiły, żeby nikomu o tym nie mówić. Nie chciały, aby inni dowiedzieli się, że przychodzą po pomoc do pokurcza. Żaden, nie chciał się do tego przyznać.
- Nie jest tak źle – mruknął.
- Przynajmniej nie chcą mnie zabić.
Snotling przez większość swojego życia chodził w starej wyświechtanej przepasce biodrowej tak sztywnej od brudu, że po odpowiednim przerobieniu z powodzeniem mogła służyć za tarczę. Teraz nosił szare materiałowe spodnie oraz czarną, luźną koszulę. Była zima narzucił więc na te cichy jeszcze dziwną ale grubą i ciepłą szatę we wzory. Na stopy naciągał swoje ulubione buty (jedyne). Od czasu pobytu w jaskini nie rozstawał się też z solidnym, grubym kijem na którego końcu umieścił czaszkę.

Czarny ork nakazał natychmiast pójść do szamana. Fik przełknął głośno ślinę i bez słowa i ruszył korytarzami jaskini. Snotling obawiał się szamana. Blorka chyba nie lubiła proroka, nie przyjmował chyba do wiadomości, że Fik nie stanowi dla niej żadnego zagrożenia w duchowym przewodnictwie klanu. Czynił życia Fik pasmem udręk. Snotling aż podskoczył, gdy wskazał na niego. Przez chwilę wąchał się czy nie odmówić. Jeden rzut oka na ostre jak siekacz zębiska Blorka zdławił tę myśl w zarodku.
~ Zgódź się – głos w jego głowię zachęcał do działania.
Snotling pokiwał więc głową i pośpiesznie zaczął zbierać potrzebny ekwipunek.

Ardel 12-11-2017 09:07

Nozudg słuchał. Słuchał wielkiego orka, bo ten mógł go zabić. Prawdopodobnie Nozudg mógł uciec, biegał szybko niczym spłoszony jeleń. Ale ostatecznie jelenie są smaczne. Nozudg też mógłby być.

Nozudg nie szedł ostatni, ostatni często giną. Nie szedł pierwszy, bo bał się Blorka. Był niski, więc Blork mógł go nie widzieć. Byłoby dobrze.

Gdy Blork wydał rozkazy, Nuzodg wiedział już, że będzie szukał grzybów, jakby jego życie od tego zależało. Spojrzał w dół na swoje sandały, na swój skarb. Były piękne. Nie warto rozstawać się z życiem, jak się ma takie sandały. O, nie, nie!

Nefarius 12-11-2017 11:42

Okrutniak sprowadził przed oblicze herszta bandę pomagierów, którzy mieli wykonać specjalną misję. Czarny ork posłusznie i ochoczo wykonywał polecenia Gnorta, gdyż był to najlepszy wódz, jakiego Gnorix znał. Pod jego rządami orkowie urządzali wiele wypadów, pokonali dwa oddzialy krasnoludów i odbili Przełęcz Złotego Świtu z rąk plemienia Wierzgającego Dzika.
Gnorix Okrutniak nie przepadał natomiast za Blorkiem – kurwim synem, psią końcówą, pomiotem trolla i łajnowąchaczem! Szeptał hersztowi na ucho zapewne jakieś zdradliwe słowa, próbując zbałamucić jego żądny mordu i krwi rozum. Gnorix nie rozumiał tego i gdyby był hersztem nie pozwoliłby na to by jakikolwiek szaman miał prawo kręcić się obok.
O sprzeciwie nie było mowy. Ten, kto stawiał się Blorkowi kończył pod toporem Gnorta, logiczne. Nie był zadowolony z tej wyprawy tym bardziej, że miała go otaczać banda goblinów i snotlingów.

-Słuchajta mnie uważnie krasnoludzkie bobki!- warknął zaraz po wyjściu z jamy. Gnorix był na prawdę wielkim orkiem, a jego zbite i umięśnione ciało nosiło ślady wielu bitew i potyczek. Brzęcząca zbroja nie sprzyjała ukrywaniu się, ani skradaniu, ale jaki czarny ork o to dbał. Masywny, rogaty hełm obrócił się w kierunku proroka -Ty! Wuc kazał pilnować, żebyś nie skończył jak miazga! Ale nie próbujta mi tu z magiką sztuczek żadnych bo jak ci kopa w zad zasadzę to trzewik w mordzie poczuje!- zagroził mu palcem. Nie miał zwyczaju rozmawiać z goblinami i snotlingami, ale tym razem nie miał wyjścia i musiał to robić. Gnorix Okrutniak był wyróżniającym się pośród czarnych orków osobnikiem, a jego drugie imię nie wzięło się z nikąd. Gnorix lubował się w krzykach i płaczu torturowanych.

-Ty!- zwrócił się do Nozudga -Przyniesie mi coś do pożarcia, albo jego pożrę!- warknął -Idę po mojego topora, wy tu czekajta zasrańcy mutantów!- burknął i udał się do jaskini, gdzie pośród braci czarnych orków, na swym leżu czekały na niego topór, oraz siepacz.
-Chopaki! Gnorix idzie polować!- krzyknął, co wywołało entuzjastyczną reakcję innych.
-Przynieś mi skalp khazada!- krzyknął ktoś
-A mnie sprowadź dziewkę do rżnięcia!- dodał inny. Gnorix Okrutniak zabrał swoje rzeczy i wrócił do pokurczy, z nadzieją, że goblin czeka już z jedzeniem.

Baird 12-11-2017 22:14

Weazil słuchał I słuchał. Jeden groził, inny szeptał, trzeci krzyczał. Słabi biegali w popłochu, silni zginali karki. Sługa Morka słuchał w mroku, wiecznie skryty pod kapturem, ale nie słyszał nic wartego usłyszenia.

Mądry kazał iść po grzyby, silny kazał słuchać mądrego, ale w kwestii grzybów obydwaj byli głupi. Weazil wiedział o grzybach wiele. Snotling wiedział gdzie są. To czyniło Snotlinga ważnym. Czarny chce go chronić. Niech chroni. Ważne co kazał mroczny pan lub prorok jego słowa.

Weazil walnął Snotlinga w łeb i warknął.
- Szukaj grzyby nędzna mędo! -

Hakon 13-11-2017 12:38

Snit'git cofnął się gdy wielka, czarna ork zaczął gadać o żarciu. Snit'git nie zamierzał być żadnym rodzajem żarcia dla większych. Nie odzywał się i starał się trzymać w cieniu.
Ja biedny goblin. Kiedyś miał równych sobie a teraz prędzej czy później na karmę dla tej blaszanej puszki będę.

Gdy Ork poszedł po topór Snit'git podszedł do wydającego polecenia Weazila.
- Ty musieć dobre grzybki wybrać. Też musisz mieć opieka. Ja stać tuż za Tobą.- Zaproponował szamanowi i stanął tuż za nim z włócznia i tarczą.


Snit'git nie zamierzał przez pecha i głupotę wielkiego orka zostać w gniewie zjedzonym przez Gnorta. Musiał zadbać o plecy szamana. Nie jeden zazdrosny goblin czy snotling będzie z żelastwem nastawać na nich.

Baird 13-11-2017 15:27

Uczeń Szaman popatrzył na goblina, który zaoferował mu ochronę.
- Kto ty? Jaki klan?- Zapytał podchodząc niekomfortowo blisko twarzy włócznika. Weazil miał swoją tarczę i włócznie, ale dwie tarcze i dwie włócznie są lepsze od jednej tarczy i włóczni.
- Będziesz mi służyć, tak? Ja mały szaman, ty będziesz ze mną, ja będę szaman, ty będziesz szefo goblinów. Najpierw czarny ork musi zrobić pa pa.- Weazil przejechał palcem po gardle.
-Ale nie teraz. Teraz ork potrzebny. Myśli, że będzie szefo. Niech myśli. Ork dobrze nie myśli. Snotling dobrze chroniony dopóki ork myśli. My potrzebować Snotlinga i orka. Na razie.- Weazil skończył dzielić się planem ze swoim goblinim bratem po czym zaczął wypatrywać czarnego orka. Przy okazji popatrzył groźnie na Snotlingi i ponownie zapytał Proroka.
- Gdzie grzyby!? Ork cię zje jak ty nie znajdziesz grzybów.- Weazil był gotowy iść, gdy czarny ork powie, że trzeba iść.

Szaman goblinów, wiedział, że wyprawa w jaskinie będzie niebezpieczna, nawet dla istot w jaskiniach mieszkających, zabrał więc linę od brodatego szkieletu i kazał jednemu ze Snotlingów ją nosić. Wziął też stalowy nóż jaki znalazł przy ciele ludzkiego górnika oraz przepyszny spleśniały chlebek.

Hakon 13-11-2017 16:51

Snit'git wyprostował się dumnie.
- Snit'git z klany Czerwonego Księżyca. Znaczy kiedyś szamanie.- Goblin miał nadzieję, że szaman zna jego klan. W końcu był jednym z potężniejszych wśród goblinów w górach Krańca Świata.
- Ja pomagać by dojść do wspólnego celu. Czyli przewodzenia tej bandzie. Służyć to będą nam snotlingi i słabi bracia.- Oznajmił i wyszczerzył żółte zęby.
- Jak duży ork nie będzie potrzebny to się mu podziękuje między blachy.- Z uśmiechem rozejrzał się za blaszaną puszką.

Gdy szaman ponaglił proroka snotlinga oblizał język dając znać, że Snit'git jest głodny.

pi0t 13-11-2017 19:20

Fik pośpiesznie kompletował wyposażenie, a ono nie mogło być ani zbyt duże, ani zbyt ciężkie. Złapał jedynie za niezbyt duży plecak, nawrzucał tam trochę jadła na drogę, bukłak z wodą i drugi z sfermentowanym moczem zębaczy. W pośpiechu złapał za dwa nieduże noże i to było na tyle. Gdyż już zbierał kuksańce i szturchnięcia od większych kuzynów. Odskoczył więc gwałtownie, pisnął dziwnie. Po czym przewrócił oczami. Snotling wiedział, że od czasu gdy znalazł boga mówi i myśli lepiej niż większość jego pobratymców. Zrozumiał dziwaczny język, zaczął czytać i pisać. Ale wolał o tym nie wspominać. Zbyt ławo ork rozsmarował by go na ścianie jaskini, jeśli uznał by to za obrazę. A gobliny potrafiły jakimiś niepojętym sposobem wbić głęboko do nozdrza własny kieł. Czy on sam był jeszcze mniej rozgarnięty nim bóg wybrał go sobie na swego wyznawcę? Fik nadal nie do końca rozumiał jak to się stało. Słyszał jednak plany większych kuzynów i ponownie miał ochotę zrezygnować z wyprawy. Snotling bał się, Blorka jak nic chce się mnie pozbyć i wysyła na śmierć. Co gorsza obawiał się, że nakazał to zrobić goblinom.
Głos w jego głowie jednak stanowczo to odradzał.
~Albo pójdziesz z nimi i odkryjesz w czym tkwi problem z grzybami, albo problem przyjdzie do ciebie.
Fik który wyglądał jak goblinia laleczka, zadrżał jakby poczuł uderzenie przenikliwego chłodu. Albo przypominając sobie, że w ich języku słowo ufny oznacza tyle co trup. Dlatego też gdy tylko wszyscy się zebrali nie był w stanie wydusić z siebie niewiele więcej niż:
- Choćmy – rzekł zdecydowanie bardziej piskliwym i wystraszonym głosem niż zwykle.

Avdima 13-11-2017 19:39

Smostrok był dziwny, nawet jak na goblina. Nawet kolor miał jakiś inny, jakby mniej zielony. Zawsze trzymał się z tyłu lub w ogóle nie pokazywał. Zdawał się rozpływać w powietrzu, kiedy tylko dochodziło do walki, ale samemu twierdził, że „Przecie był cały czas tu! Z tyła!”, co było dobra wymówką dla łucznika.

Nikt też nie zdawał się wiedzieć, gdzie trzymał swoją stertę gratów i czy w ogóle posiadał jakieś trofea. Nie odznaczał się niczym specjalnym, nie zdobił fetyszami zrobionymi z pokonanych przeciwników, nie malował w wojenne barwy, po prostu pizgał - podobno - z tego swojego łuku i nikt nic nie widział ani nie słyszał. Chodził jedynie w tej swojej znoszonej szmacie nocnych, zakryty kapturem.

Kiedy tylko dostali zadanie, przecisnął się między wszystkimi i pognał gdzieś, wpełzł w jakąś dziurę i wrócił po chwili ze swoim miernym rynsztunkiem, gotowy do drogi.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172