|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
|
09-12-2017, 11:25 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [Ścieżki Przeklętych] Przez ostępy Drakwaldu "Być może Archaon został pokonany, ale w Drakwaldzie wciąż grasują potwory. Biada podróżnemu, który zapuści się w głąb lasu". - Uli, fanatyk. 10 dzień Brauzeita, 2522 roku K.I. Untergard, Wielkie Księstwo Middenheim i Middenlandu, cztery dni po bitwie ze zwierzoludźmi Khazraka Jednookiego, dzieciństwie słyszeli od starszyzny przeróżne opowieści na temat Wielkiej Wojny z Chaosem. Historia Magnusa Pobożnego i jego zwycięstwa nad armiami Chaosu była powszechnie znana. Chociaż w ciągu dwustu lat, jakie upłynęły od tamtej pory, nie brakowało wojen i przeróżnych zagrożeń, Imperium nigdy wcześniej nie stanęło w obliczu takiego niebezpieczeństwa. Aż do teraz. Archaon, Władca Chaosu, zaatakował Imperium, wiodąc pięć potężnych armii. Z Pustkowi Chaosu wyruszyły hordy mutantów, koszmarnych potworów i ogarniętych obłędem czarnoksiężników. Biczownicy i wróżbici głosili, iż nadszedł kres ludzkości. Łatwo było dać temu wiarę, gdy słyszało się o hordach najeźdźców plądrujących i palących wszystko na swojej drodze, pustosząc północne prowincje Imperium.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] Ostatnio edytowane przez Kenshi : 09-12-2017 o 12:56. |
09-12-2017, 18:13 | #2 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Mroku : 09-12-2017 o 18:16. |
10-12-2017, 08:35 | #3 |
Reputacja: 1 | Bywała głodna. Bywało jej tak zimno i niewygodnie w wiejskich karczmach, że żałowała, że jednak nie została na dworze ojca. Tylko czy gdyby została, to wciąż by żyła? Nie wiedziała nawet, czy jej rodzina przeżyła i co się stało z majątkiem. Ludzie mówili, że Hochland kiedyś płonął prawdziwym ogniem, a po najeździe Chaosu co najwyżej dogasał. Nie chciała tego przyjąć do siebie, nie chciała myśleć o tym, co mogło się stać. Przecież sama odeszła, bo nie miała tam u ojca żadnej przyszłości, więc nie powinna teraz o tym myśleć, a mimo to, nie dawało jej to spokoju. Może dlatego, że ojciec zawsze starał się przychylić jej nieba, a Heinrich, najmłodszy brat był tym, z którym zawsze się najlepiej dogadywała i nie chciała, by spotkało go coś złego? Ale to była wojna, a na wojnie są ofiary. Musiała być twarda. |
10-12-2017, 14:13 | #4 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Ostatnie tygodnie były dla Herpina jak mitologiczna walka człowieka z żywiołem Mannana. Świat nie był pełen spokoju i radosnego uniesienia, nie brakowało w nim jednak wytężonej pracy mięśni i umysłu mierzących się z bezbrzeżnym okrucieństwem najeźdźców. |
11-12-2017, 22:29 | #5 |
Krucza Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez corax : 12-12-2017 o 09:40. |
11-12-2017, 23:54 | #6 |
Reputacja: 1 |
|
12-12-2017, 00:08 | #7 |
Reputacja: 1 | Ubrany w szary habit akolita Sigmara, Peter Hochmeister nadal myślami był przy swoim ostatnim pacjencie. Wilhelm Marshall był giermkiem rycerza, który oddał swoje życie za mieszkańców Untergardu. Akolita widział wiele podobieństw w ich sytuacji - obaj stracili kogoś ważnego i żaden z nich nie mógł też zrobić nic poza patrzeniem jak ich mentor umiera. Zapewne w miasteczku podobne doświadczenia miało więcej osób. Nie tylko ludzi, jak on, giermek czy Gottfried, uczeń zabitego przez minotaura piromanty. Nawet cicha elfka siedząca teraz obok kogoś straciła. Widział ją, kiedy po bitwie chowała swojego towarzysza. Zastanawiał się nawet czy nie podejść i zaproponować pomocy, ale na co elfowi błogosławieństwo Sigmara… A nawet gdyby elfka się zgodziła, to pewnie tylko by przeszkadzał. O ile o krasnoludzkich zwyczajach coś wiedział jako akolita Sigmara, najbardziej pro-krasnoludzkiego boga w ludzkim panteonie, to o zwyczajach pogrzebowych elfów absolutnie nic. Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 12-12-2017 o 00:17. |
12-12-2017, 07:30 | #8 |
Reputacja: 1 | Ten ubrany w płaszcz z garbowanej skóry niedźwiedzia Kislevita przyzwyczajony był do życia w drodze, wraz z oddziałem Vladimira Kuzniecowa trafił do Untergadu dwa tygodnie temu. Stacjonowali wraz z oddziałem po wschodniej stronie miasteczka. Tej nocy gdy nastąpił atak, pełnił właśnie wartę w obozie. Zwierzoludzie wdzierający się do miasta byli przerażający, wielu jego kamratów zginęło tej właśnie nocy. Nie utrzymali niestety swoich pozycji i zmuszeni byli wycofać się na most, a później na zachodnią część miasteczka. Walki trwały całe dziewięć długich dni pełnych strachu, cierpienia. Wojskom imperialnym, w skład których wchodził i jego oddział, udało się jednak odeprzeć najeźdźców. Po wygranej bitwie, przyszedł czas na leczenie ran i odbudowę miasteczka. Douko nie wyruszył jednak wraz z resztą wojska w dalszą krucjatę przeciwko chaosowi. Pozostał tutaj w Untergadzie, nie miał już swego oddziału. Wszyscy jego kamraci zginęli, a on sam miał wielkie szczęście, że żył nadal. Poranki i wieczory najchętniej spędzał w jedynej karczmie jaka się tu ostała. Jego towarzysze broni zginęli ale krzywda wyrządzona przez chaos brata różne osoby z różnych klas społecznych. |
12-12-2017, 23:44 | #9 |
Reputacja: 1 | W rodzinnych stronach nikt nie przejmował się najazdem Archona. Niziołki żyły w przekonaniu, że Burza Chaosu zwyczajnie przejdzie bokiem, nawet nie zbliżając się do ich ziem. Co prawda Hisme - Starszy Krainy Zgromadzeń przeprowadził mobilizację i wysłał na Północ znaczny kontyngent, jednak mało kto przykładał do tego wagę. Ludo wybrał się w drogę jednak z innego powodu. W jednej z chat, cała familia Kołodziejów radziła i ustalała kto ma odszukać Niklausa Kołodzieja. Większość krewniaków spuściwszy oczy, zatonęła w głębokiej zadumie. Mały lud ogarniał strach, jak gdyby za chwilę ktoś miał usłyszeć jakiś okropny wyrok, którego od dawna się spodziewali. W prawie wszystkich sercach wzbierało ogromne pragnienie dalszego odpoczynku i spokojnego życia. Ludo doceniał domowe zacisze, długi sen, smaczne jedzenie i dobre piwo. Z pozoru ceni sobie spokój, ale ciągnął go szeroki świat. Wykorzystał więc okazję i podjął się tego wyzwania. Odnalezienie wuja miało być prostą i przyjemną przygodą. Wtedy jeszcze strażnik pól nie wiedział jak bardzo się mylił. Imperium to ponury naznaczony przemocą świat. Młody Kołodziej wyruszył na szlak, licząc na łut szczęścia. Bardzo szybko okazało się, że odnalezienie wuja może być niewykonalne. Kręte ścieżki losu sprowadziły niziołka do Untergardu, nie mógł tu jednak liczyć na dłuższy odpoczynek. Ludo wraz z żołnierzami, ochotnikami i wszelkiej maści awanturnikami brał udział w walkach o osadę. I choć wielu mieszkańców kpiło sobie z małego niziołka walczącego po ich stronie, ten parokrotnie udowadniał, że potrafi być przydatny. Mały zwinny potrafił niezauważanie przemknąć między budynkami, przeskoczyć uliczki i przekazać wieści. Precyzyjnie wystrzelony kamień mógł rozbił głowę wroga, a umiejętności przyrządzania potraw, praktycznie z niczego była zbawienna i pożądana. Nie wszyscy o tym wiedzieli, ale nawet łagodne niziołki mogą stać się agresywne i śmiałe. Ostatecznie bitwa była wygrana, choć ogrom zniszczeń nie dawał powodów do radości. Przedstawiciel małego ludu nie był w stanie zbytnio pomagać w odbudowie. Za to pomagał w kuchni, stawał na nocnych wartach, a i czasem udawał się na zwiad. Chciał być przydatny, był przecież gościem w tej osadzie, a na gościnne trzeba sobie zasłużyć. Imperialna armia ruszyła na północ, zarekwirowała przy tym jego kuca. Taka to nagroda spotkała strażnika pól... Z drugiej strony wielu ludzi straciło tutaj swoich bliskich oraz dobytek gromadzony przez pokolenia. Na pocieszenie, trzeciego dnia po bitwie, w zgliszczach jednego z domostw Ludo odnalazł małego, burego przyjaciela.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
13-12-2017, 18:41 | #10 |
Reputacja: 1 |
|