lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Ponury Pościg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/17680-warhammer-ponury-poscig.html)

Obca 27-12-2018 18:31

Lavina, została w jaskini z tymi, co nie uznali za stosowne szukać demonów po zakamarkach jaskiń.
- Źle robią, jeszcze coś obudzą. - powiedziała cicho bardziej do zwierząt niż do reszty. W końcu sięgnęła po swój plecak usiadła na ziemi koło koni i wyjęła starzejący się kawałek sera i najstarszy kawałek pajdy chleba, nadal zjadliwe ale już na drodzę ku zmarnowaniu.
- To ta odwieczna ciekawość - odparł cicho Wilhelm, który usiadł obok niej, również z jedzeniem w garści. - Teoretycznie mają rację - dodał - ale w praktyce lepiej by było przeczekać tutaj ulewę i tylko jakoś zabezpieczyć to przejście.,
- Albo wyjść i rozbić obóz na zewnątrz chyba macie namioty, wystarczyło je przywiązać do drzew robiąc dach. Może mniej stabilne i by wiało ale dało by radę. - Powiedziała skubiąc ser cyrkówka.
- Na taką ulewę żaden namiot nic nie poradzi - odparł. - Próbowałaś kiedyś?
- Całe życie, - zaśmiała się blondyneczka. - Wychowałam się w cyrku, tam rozbijanie szybko namiotu to podstawa. Deszcz czy śnieg to jeszcze jak cię mogę, ale wiatr to dopiero droga przez mękę. - Ton był lekki więc mógł być to żart lub zabawna prawda.
- Wędrowny cyrk zawsze bardziej mi się kojarzył z wozami. Takimi domkami na kołach - uśmiechnął się Wilhelm.
- Byłeś kiedyś na jakiś występach? - Zagadnęła Lavina.
- Kiedyś. W Altdorfie. Ale to był wielki namiot, a nie malutki, dwuosobowy namiocik - zażartował. - Oczywiście widywałem też tu i ówdzie niewielkie trupy.
- Co podobało ci się najbardziej? Ujarzmianie Dzikich Bestii? Akrobatów na linach? Trefnisiów w kolorowych strojach? Żonglerów czy może półnagie amazonki prezentujące sztuczki na biegnących koniach?
- Występy klaunów nigdy mnie nie bawiły. Byłem pełen podziwu dla żonglerów czy akrobatów, ale oczywiście wtedy byłem w takim wieku, że najwięcej przyciągały amazonki - przyznał z uśmiechem.
Lavina uśmiechnęła się, całkowicie rozumiejąc o co czarodziejowi chodzi.
- Mieliśmy wozy, tabory właściwe, woziliśmy w nich sprzęt, więc kiedy byliśmy w drodze wygodniej było rozstawić namiot albo spać pod gołym niebem, większe namioty czasem robiły za stajnie dla zwierząt. W wozach na postojach spali tylko ci co byli niezbędni trupie, takie największe osobistości w bohemie. -Cyrkówka mogła opowiadać o trupie godzinami wraz z anegdotami jakie poznała przez te wszystkie lata albo sama była ich świadkiem.
- Woltyżerka? - Bardziej stwierdził niż spytał.
- Proszę jacy jesteśmy spostrzegawczy, cóż mnie zdradziło?- zażartowała blondynka, mimo mrocznej atmosfery w jaskini jej humor zdecydowanie się poprawiał.
- Z pewnością nie strój - odpowiedział żartem.
- Tak, kiedy odchodziłam musiałam go zostawić, zabrałam sobie inny, bardziej pasujący do początkującej minstrelki na szlaku.
- Pasuje ci - przyznał Wilhelm. - Chociaż w stroju amazonki z pewnością przyciągałaś spojrzenia męskiej części widowni - dodał z poważną miną.
- Jestem niezła, to prawda. Może jak lepiej poznam Lotkę, to załapiesz się na jakieś ćwiczenia z woltyżerki. - Ton był daleki od skromnego, najwyraźniej dziewczyna była pewna swoich umiejętności jeździeckich i zapewne uważała, że żaden z podróżujących z nią mężczyzn jej nie dorasta do pięt.
'Skromność' dziewczyny rozbawiła maga, jednak ten nie dał tego po sobie poznać.
- Mogę się założyć, że nawet w tym stroju przyciągniesz spojrzenia - stwierdził.
Lavina wyglądała na rozbawioną. Wilhelm uczepił się tematu ubioru, jakby chciał przywołać te młodzieńcze wspomnienia z występów jakie widział.
- Jak tak ci się podobały występy to powiedz - chciałeś porzucić wtedy szlacheckie życie i spróbować przygody z cyrkowcami?
- Już wtedy pisana mi była magia. A w takim przypadku jedyne, co należy zrobić, to się szkolić w tej dziedzinie. Życie wędrownych artystów ma swój urok, to fakt, ale jednak to nie dla mnie. I to nie dlatego, bym kochał wygodne życie.
- Czyli teraz tak jakbyś sobie to… odbijał? No jeżdżąc i pakując się w kłopoty z inkwizycją. - No proszę jak ładnie blondynka umiała przejść z rozmawiania o niej i cyrku do rozmowy o Wilhelmie.
- Odrabiam zaległości, czas jaki spędziłem w ciasnych murach uczelni? - spróbował sprecyzować temat.
- Tak, znaczy to się tak zaczęło, a teraz rozumiem, że wpakowaliście się zbyt daleko, by się wycofać tak? - dziewczyna naciągnęła na siebie koc.
Wilhelm stłumił uśmiech.
- Po ukończeniu akademii większość absolwentów rusza w świat nie dlatego, że ma dosyć ciasnych ścian - wyjaśnił. - Altdorf jest dość duży i można tam znaleźć mnóstwo rozmaitych atrakcji. Dla każdego coś się znajdzie. A ta sprawa... to już raczej kwestia ambicji.
- Twoich ambicji czy czyichś ambicji? - drążyła dalej.
- Co za ciekawość... - Wilhelm z rozbawieniem pokręcił głową. - Może zmienimy temat i wrócimy do twojej historii? W ramach przerywnika?
- Cóż dobrze wiedzieć z kim przyszło mi podróżować prawda? Ale, niech ci będzie. Co byś chciał wiedzieć? - Odniosła wrażenie, że Wilhelm unika niezręcznych tematów. Niech mu będzie. Najwyraźniej jest to zbyt ważne czy osobiste, by się dzielił z kimkolwiek.
- Jak trafiłaś do trupy i co się stało, że zapragnęłaś doświadczyć innego życia?
- Mhm, jak trafiłam? Nie pamiętam tego dnia, ale Maestro uwielbiał opowiadać mi jak byłam młodsza jak to się stało. Pewnej zimy przedostawali się przez szlak górski tego roku musieli zmienić szlak bo ten co używali został zasypali przez lawinę śnieżną. Na drugim szlaku znaleźli obrabowane i zniszczone resztki wozów karawany kupieckiej. No cyrkowcy nie marnują niczego, więc zaczęli przeszukiwać je w poszukiwaniu, czy rabusie coś zostawili. Jeden z treserów, mnie znalazł w stertach szmat, miał na nazwisko Bleich. Maestro stwierdził, że skoro on mnie znalazł, to będziemy dzielić nazwisko. No i ponieważ znaleźli mnie przez lawinę, to tak mnie nazwali. Lavina Bleich, wiesz Biała Lawina, Maestro uważał to za przezabawne. - Na chwilę zamilkła jakby przypominała sobie coś miłego, widmowy uśmiech zagościł na jej ustach. - A po całym życiu spędzonym w cyrku i oglądaniu tego wszystkiego z kozła, postanowiłam poszukać pewnej alternatywy.
- I jak? Zadowolona jesteś z tej zmiany?
- No nie powiem, dzieje się dużo. A to czy dobrze zrobiłam? - wzruszyła ramionami - Pewnie ocenię dopiero na łożu śmierci.
- Oby jak najpóźniej. - Wilhelm skinął głową. - Trochę wody? - Podał dziewczynie bukłak.
- Dziękuje. - przyjęła naczynie i pociągnęła parę solidnych łyków spłukując do żołądka suche okruchy sera i chleba. Oddając mu wodę spojrzała w stronę szczeliny. - Schodzi im się tam.
- Chwilowo nie pozostaje nam nic innego, jak czekać. Są w trójkę, powinni sobie poradzić.

Hakon 28-12-2018 15:17

Limhandil przeciskał się z mieczem w jednej dłoni a łukiem w drugiej. Łuki w wąskich przejściach tylko zawadzały, ale elf liczył, że może natrafią na większą jaskinie i tu będzie potrzebna jego broń dystansowa. Puki co szedł cicho i spokojnie.
Gdy dotarli do szkieleta elf kucnął przyglądając się wodzie i dalszemu korytarzu. - Zło czai się w tej jaskini. Nawet woda zaczęła nas ostrzegać przed prastarym złem.- Odezwał się podnosząc i podchodząc do Estalijczyka.

- Zwykła stal nie wytrzyma próby czasu. To broń zaklęta co najmniej.- Zaczął przyglądać się broni po czym odwrócił głowę w kierunku korytarza do którego mieli dalej iść.
- Zachowaj ją i naszym magom ją pokażesz. Ja nic ponadto nie powiem.- Dodał i popatrzył na pozostałych.
- Te zwłoki mają już sporo zim za sobą a my nie wiemy gdzie jesteśmy. Sprawdzamy dalej?- Z początku mówił zasmucony, ale końcówkę przybrał w bardziej zachęcającą barwę swojego głosu.

Komtur 30-12-2018 09:03

Elmer był zaniepokojony podobnie jak zwierzęta. Coś siedziało w jaskini i bynajmniej nie był to niedźwiedź. Czarodziej najpierw zaczął czarować by uspokoić wierzchowce, a potem użył swojego czarodziejskiego spojrzenia by ujrzeć aurę tego miejsca. Miał zamiar wleźć do środka i ostrzec grupę zwiadowczą gdyby energia unosząca się nad jaskinią nie była korzystna.

Stalowy 30-12-2018 15:37

Uwijając się przy zwierzętach Ragnar szeptał do nich uspokajająco. Pomagał też czarodziej. Może uda się jeszcze tutaj przenocować bez przygód. Zależy to od tego co tam w głębi jaskini piszczy.

Tak czy siak krasnoludowi i niedźwiedziowi nie widziało się spanie na dworze choćby nie wiadomo jak dobry namiot by mieli. Jaskinia dawała więcej... swobody. A jakby jeszcze rozwiesić materiał namiotowy u wejścia to można by już wcale przytulnie sobie siedzieć.

Gob1in 30-12-2018 22:25

Kolejne zwłoki w odosobnionym miejscu. Zupełnie jak podczas poszukiwań profesora w zakazanej części lasu.

- Lepszy od mojego. - Odpowiedział żołnierzowi pytającemu o broń nieboszczyka. Przypomniał mu się jego własny rapier skonfiskowany przez straż w Pfeildorfie. Lubił tę broń - jej surowe piękno było tak bardzo... estalijskie.

Sięgnął po pierścień zmarłego. Chciał porównać go z tym, który znaleźli już wcześniej - byłoby to bardzo nieprawdopodobne, ale cóż szkodziło sprawdzić?

- Skoro dotarliśmy tutaj, to wypadałoby pójść dalej, senores. Vamos. - Rzekł do towarzyszących mu osób.

xeper 31-12-2018 12:03

Pierścień, który podniósł Santiago wykonany był z poczerniałego srebra. Oczko miało kształt kruczej głowy, z wprawionymi w oczodoły niewielkimi czarnymi paciorkami, prawdopodobnie onyksami. Na ostrzu miecza, w odległości dłoni od jelca również widniał symbol, co prawda nie kruka, ale drzwi. Oba te znaki nieodzownie kojarzyły się z Morrem, bogiem śmierci.

Przecisnęli się dalej, zagłębiając w szczelinę. Wydawało się, że nawet światło pochodni nieco przygasło. Korytarz zwężał się gwałtownie, do tego stopnia, że trzej mężczyźni musieli wciągać brzuchy, aby się przecisnąć. Jeszcze kilkanaście kroków i ruch do przodu stał się niemożliwy. Woda wypływała już bezpośrednio spod skały. To miejsce było też ostatecznym miejscem spoczynku kolejnego trupa. Na półce skalnej, około dwóch łokci nad poziomem wody leżał owinięty w resztki ubrania poczerniały szkielet. Był w takim samym stanie co poprzedni.

Tylko idący jako pierwszy Estalijczyk, ze względu na ograniczoną ilość miejsca miał możliwość dokładniejszego zbadania zwłok. Poza kilkoma nierozpoznawalnymi kawałkami metalu Santiago ściągnął z szyi trupa medalion na łańcuszku. Przedstawiał on symbol Sigmara – dwuogoniastą kometę, z tą różnicą, że kometa wznosiła się, a nad nią wyobrażono symbol młota.

Nagle powiało chłodem. Przez moment było tak zimno, że mężczyznom zjeżyły się włosy na karkach i rękach. Wygrawerowany na ostrzu miecza znalezionego przy zwłokach portal na chwilę zajarzył się purpurowo. Potem zbladł, a temperatura wróciła do stanu sprzed chwili.

*

Znajdujący się przy wejściu do jaskini pozostali awanturnicy poczuli powiew chłodu. Zrobiło się też jakby odrobinę ciemniej. A zwierzęta, które jakoś udało się uspokoić, znów zaczęły panikować.

Obca 31-12-2018 12:32

Lavina zerwała się na równe nogi kiedy konie zaczęły na nowo panikować. Chwyciła klacze, Whilhelma i Santiago, stanowczo za wodzę i nie puszczajac znowu zaczeła je uspokająć.

- Ragnar zajmij się koniem, Kessela. - rzuciła do tresera, licząc że Baragaz lepiej znosi aktualną sytuację.

Sama miała nadal ciarki na plecach po przejściu zimnego powiewu, nawet ona stwierdziła że jest to strasznie nienaturalne. Najchętniej zaproponowała by opuszczenie jaskini, wolała już złapać katar niż siedzieć z czymś ‘złym’.

Kerm 31-12-2018 14:34

Zwiad jak poszedł, tak nie wracał. Najwyraźniej skalny korytarz ciągnął się dalej i głębiej, niż to wyglądało na pierwszy rzut oka.

Gdy ze szczeliny wionęło chłodem, a konie znów zaczęły się niepokoić, Wilhelm zerwał się na równe nogi, by zająć się nie zostawiać Lawiny sam na sam z końmi.

- To raczej oznacza kłopoty - szepnął do dziewczyny.

Obca 31-12-2018 14:42

- Będziecie iść za nimi, sprawdzić co się dzieje? - Dziewczyna spytała patrząc na Elmera i Wilhelma.

Asmodian 31-12-2018 15:13

- Morryci...? - mruknął pytająco rajtar ważąc ostrze w dłoni. - Nie bronił się. Albo nie zdołał - pomyślał Reinmar badając resztki rozpadającej się pochwy - Co może robić morryta w jaskini, z dala od ludzkich siedzib? - zapytał na głos towarzyszy, licząc, że coś im zaświta.
"A może to wcale nie jest jaskinia, tylko jakiś kurchan?" zastanawiał się szlachcic, obserwując uważnie ściany w blasku pochodni. Uwolnił ostrze z resztek pochwy i zacisnął mocniej w garści, w drugiej ręce wciąż trzymając pistolet.

Potem robiło się coraz ciekawiej. Wąsko i zimno, jakby wiało z ostlandzkiej puszczy. Rajtar zaczynał obawiać się, czy zdoła w ogóle wycelować w tej ciasnocie, i czy wystrzał nie zawali im stropu na głowy, ale ryzyko najczęściej się opłacało. Zresztą wywijanie lewakiem też nie miałoby tu sensu.
- Na Sigmara... - zaklął Reinmar czując kolejny, chłodny powiew. Ten był inny. przenikający, jakby plugawy. Przez chwilę poczuł się jak niedorostek bojący się ciemności, wilków w lesie i starych, leśnych wiedźm którymi straszyła go mamka.
- Wygląda, że weszli tu razem, i już nie wyszli... - skwitował rajtar widząc jak Santiago ogląda wisiorek, bardzo podobny, który wisiał na szyi Reinmara.
- Ciekawe, czy to co ich zabiło wciąż tu jest - rajtar poprawił lufą pistoletu rondo kapelusza i uśmiechnął się lekko - To jednak nie najlepsze miejsce na popas, panie Limhandil


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:32.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172