|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-04-2019, 08:35 | #531 |
Reputacja: 1 |
|
18-04-2019, 22:44 | #532 |
Reputacja: 1 | Wyglądało na to, że ci brodacze, którzy nie układali włosów w sterczące czuby niezbyt lubili się z tymi, którzy preferowali taki styl życia. Niedługiego zresztą, jeśli zasłyszane opowieści mówiły prawdę. Zresztą pal licho opowieści - trollowa jucha źle robiła na cerę, o czym Estalijczyk mógł się naocznie przekonać. A ci tutaj wyglądali na takich, którzy właśnie za takimi stworami umyślili sobie biegać. W każdym razie obsługa karawany ani myślała dziękować szaleńcom z wielgachnymi toporami za ratunek i po prostu (choć nieco poobijana) ruszyła dalej. Krasnoludzkie miasto-twierdza zrobiy wrażenie na Santiago. Zarówno most, jak i wnętrze góry były czymś niezwykłym, czymś czego z nie oglądało zbyt wiele nie-krasnoludzkich oczu. Choć preferował miłą oku architekturę cechującą południowe wybrzeże Starego Świata, to w surowym, a przy tym wzniosłym krasnoludzkim stylu było coś, co napawało respektem dla budowniczych. Widać to jednak nie wzrost czynił wielkim... Dostrzegając, że magistrowie zatroszczą się o cel ich wyprawy, postanowił skupić się bardziej na oglądaniu dziwów krasnoludzkiego świata. Wszak nie mógł być pewien, kiedy znowu będzie miał ku temu tak wspaniałą okazję.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
19-04-2019, 13:50 | #533 |
Reputacja: 1 | Elmer z rozdziawioną gębą oglądał cuda krasnoludzkiego budownictwa. Takich wymyślnych i solidnych konstrukcji jeszcze nie widział. Będzie co opowiadać dziateczkom na starość, o ile oczywiście dożyje się owej starości. Elmer był jednak pełen nadziei, a godziwa zapłata za odrobinę ryzyka, gwarantowała miły pobyt w krasnoludzkiej twierdzy. Czas nadszedł więc odpowiedni by zająć się szukaniem odpowiedniego lokum, a po odpoczynku (i najlepszym piwie) odpowiedziami na zagadki Sigmaryckich sekt. |
19-04-2019, 14:54 | #534 |
Reputacja: 1 | Za radą Ewalda, wierzchowce awanturników znalazły schronienie w stajniach, gdzie zostały oporządzone, napojone i nakarmione. Usługa nie była tania, ale innego miejsca, gdzie można by pozostawić zwierzęta w Galerii Kupieckiej nie było. Rozpytywanie o przyzwoite lokum, zaprowadziło bohaterów do okazałej, przylegającej do lewej ściany [patrząc od wejścia], drewniano-murowanej gospody „Imperialna”, prowadzonej przez rodzinę Gerstottów. Hugo Gerstott był emerytowanym żołnierzem z elitarnej Drugiej Gwardyjskiej Imperatora, a jego galowy mundur wraz z całym oporządzeniem, umieszczony w szklanej gablocie zdobił ścianę sali jadalnej. W Imperialnej było spokojnie i niezbyt tłoczno. Awanturnicy zostali przyjęci przez Leona Gerstotta, syna właściciela i poprowadzeni do zacisznego stolika w głębi. Na blacie zaraz pojawił się pieczony bażant i miska prażonej kaszy. Kelner, odziany w schludną, białą koszulę zebrał zamówienia i oddalił się, aby po chwili wrócić z trunkami. Oznajmił, że na dania trzeba będzie poczekać. – Krótką chwilę – zapewnił. Jednak ta krótka chwila nie minęła, gdy do „Imperialnej” zawitała pewna kobieta. Odziana w skromną, brunatną suknię, z włosami upiętymi pod lekkim, obszytym futrem toczkiem, zupełnie nie wyglądała na znaną bohaterom osobę. Dopiero, gdy krokiem, zdradzającym obycie bardziej z wojskowymi buciorami niż z luksusowymi trzewikami na koturnach, kobieta podeszła do stolika można było dostrzec ciemne, brązowe włosy, zadarty nos i zielone oczy. Karelia Maitner uśmiechnęła się zalotnie. – Miło mi Panów znów widzieć. Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać... |
19-04-2019, 16:12 | #535 |
Administrator Reputacja: 1 | Koniec końców załatwili lokum i dla koni, i dla siebie, w zwiazku z czym mogli odpocząć i najeść się przed rozpoczęciem poszukiwań brata Barthelma. Łyk wina niemal stanął w gardle Wilhelma, gdy przy ich stole pojawiła się nagle Karelia. - Ależ siadaj, proszę! - Wilhelm wstał i uprzejmym gestem zaprosił kobietę, by zajęła miejsce. - Skąd bogowie prowadzą? Karelia pojawiała się w różnych miejscach, całkiem jakby wyczuwała, kiedy mag i jego towarzysze pakowali się w kłopoty. Albo sprowadzali ją bogowie, albo też (co było bardziej prawdopodobne) Karelia wiedziała dużo więcej, niż do tej pory raczyła zdradzić. A to znaczyło, że warto było z nią porozmawiać. |
22-04-2019, 00:51 | #536 |
Reputacja: 1 |
|
23-04-2019, 19:20 | #537 |
Reputacja: 1 | Dobry posiłek po niezbyt przyjaznym przyjęciu w krainie krasnoludów (co prawda ze strony trolla, ale zawsze) był czymś, z czego Santiago nie zamierzał zrezygnować. Wyglądało na to, że w twierdzy brodatych pokurczy żyje całkiem pokaźna liczba przedstawicieli innych nacji - gospoda prowadzona przez byłego żołnierza zapowiadała się całkiem przyzwoicie i gwarantowała jadło lepsze, niźli garść żwiru i kęs żelaza, czy co tam jedały krasnoludy. Niespodziewane pojawienie się Karelii było... niespodziewane. Jednak z niemal równym zaskoczeniem de Ayolas stwierdził, że panna Meitner nie wywołuje już u niego tak gwałtownych reakcji, jak podczas ich wcześniejszych spotkań. Czyżby to trudy podróży po ucieczce z Pfeildorfu, czy jeszcze coś innego - tego Estalijczyk nie wiedział. W każdym razie tym razem trzeźwy umysł pozwalał mu skupić się na sednie sprawy, a nie na uroczej, całkiem zgrabnej i pięknie uśmiechniętej otoczce. Z zainteresowaniem spoglądał na dziewczynę czekając na jej wyjaśnienia.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
23-04-2019, 19:57 | #538 |
Reputacja: 1 | - To panienka Karelia Meitner, Limhandilu - odpowiedział szeptem Elmer - Pogadamy o niej potem. Następnie Elmer wstał i przywitał się ze znajomą - Witamy panienkę w naszej kompanii, prosimy do stołu. To ciekawe, że panienka Karelia zjawia się zawsze tak nagle i ma z nami do pogadania. No niechże panienka mówi co to za sprawa i nie krępuje się obecnością elfa. |
25-04-2019, 21:11 | #539 |
Reputacja: 1 | Karelia Meitner usiadła na wolnym miejscu wskazanym przez Wilhelma. Chwilę potem zjawił się służący i przyjął od niej zamówienie na wino, które błyskawicznie podał. Gdy się oddalił, kobieta wyciągnęła z płytkiego dekoltu sukni wisiorek, zdjęła go z szyi i trzymając na otwartej dłoni, pokazała siedzącym przy stole. Srebrny medalion przedstawiał płonącą pochodnię umieszczoną nad otwartą księgą. Nikt z obecnych nie wiedział o co chodzi. Karelia uśmiechnęła się, ze zrozumieniem pokiwała głową. – Jestem śledczym Officium Arbitrorum. Wewnętrznej służby Światyni Sigmara – oświadczyła zimnym tonem. – Nie, to nie to samo co Inkwizycja, nie obawiajcie się. Wszystko co mogę Wam powiedzieć, to że zajmujemy się przestępstwami i wykroczeniami, a nie herezjami, demonologią i wpływami Chaosu na świątobliwych mężów kościoła... Zarówno Wy, jak i ja zajmujemy się, mniej więcej tą samą sprawą. Łączą nas osoby Liessinga, Mossbauera i Ojca Feodora. Wszyscy trzej są martwi. Może warto byłoby połączyć siły? To znaczy... – lekko się zmieszała. – Officium Arbitrorum mogłoby Was zatrudnić... |
25-04-2019, 21:52 | #540 |
Administrator Reputacja: 1 | "A to niespodzianka...", pomyślał Wilhelm, gdy Karelia poinformowała, jakiej organizacji jest przedstawicielką, tudzież przedstawiła interesującą propozycję. Wartą przemyślenia i, zapewne, korzystną. Istniało jednak pewne "ale". - Czym zasłużyliśmy na tak wielkie zaufanie? - spytał. - Czyżby sytuacja stała się jeszcze gorsza, niż myśleliśmy? Spojrzał na Karelię. - No ale jest jeden mały problem... - powiedział. - Inkwizytor, Klaus Werner, który się raczył nami zainteresować po zdarzeniach w Pfeildorfie. I, można by rzec, zatrudnił nas. |