|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-02-2018, 22:18 | #51 |
Administrator Reputacja: 1 | Nie przelewać krwi... Łatwo było powiedzieć, lecz zdecydowanie trudniej zrobić, czyli zachować spokój w obliczu nadciągającej zdecydowanie zbyt licznej grupy wrogo nastawionych osób. Niestety, grupa ta miała swych prowodyrów, którzy nie mieli zamiaru odpuścić i zagrzewali swych popleczników do walki. Wilhelm cofnął się, by zejść tłumowi z oczu, a potem, idąc w ślady pozostałych, splótł zaklęcie. Miał zamiar sprawić, by wokół tamtej trójki pojawiły się błędne ogniki i by wyglądało na to, że właśnie łowcy nagród są odpowiedzialni za ich pojawienie się. |
13-02-2018, 07:41 | #52 |
Reputacja: 1 | Jak to się kiedyś wyraził wuj Berwina Pietrzyk „sprawa się rypła, ktoś za to beknie”. Prowodyrami okazali się być łowcy nagród. Oby tylko drużyna i Striganie za to nie bekli. Ciekawe kto wynajął owych łowców? Dociekanie trzeba było odłożyć na później i ciągnąć przedstawienie, póki nie wyszło się z roli. - Ludzie! – zakrzyknął Berwin najgłośniej jak umiał. - Ci trzej obcy! – wskazał palcem łowców – Ci obcy namówili Was do przelania krwi niewinnej! Na sprawiedliwą Verenę czyż nie wiecie, że krew niewinna woła o pomstę do bogów?! Obróćcie się przeciw niesprawiedliwym podjudzaczom! Widzicie i słyszycie wokół znaki?! Ryki z lasu i ogniki w listowiu?! To ostrzeżenie, że i Wasza krew zostanie przelana jeśli nie zawrócicie ze ścieżki niesprawiedliwości! Berwin uniósł w górę rozcapierzone dłonie i krzyknął: - Obróćcie się przeciw podłym obcym, którzy was tu przywiedli! To oni są winni waszego gniewu! To łowcy nagród! Podli ludzie biorący pieniądze za zło jakie czynią! Niechaj Verena natchnie wasze serca sprawiedliwością! Strzeżcie się gniewu bożego! Ostatnie słowa powiedział wyciągając oskarżycielsko palec w stronę tłumu. |
13-02-2018, 20:25 | #53 |
Reputacja: 1 | De Ayolas przyglądał się działaniom towarzyszy i Kroenerta z ukrywanym zaciekawieniem. Nie codzień można było obserwować czarowników splatających zaklęcia, czy jak tam oni to nazywali. Wydawało mu się, że rozumie pomysł, który rzucający zaklęcia chcieli osiągnąć, chociaż reakcja tłuszczy była nieprzewidywalna. Gdyby zechcieli kontynuować swoją krucjatę przeciwko prawdziwym lub wyimaginowanym wrogom Santiago zamierzał dać im odpór. Bez większych szans na zwycięstwo, ale jednak na przekór. Bo tak. Stojąc spokojnie i bez ruchu, dzierżąc w obu rękach skrwawione narzędzia, w rzeźnickim fartuchu i będąc przy tym cały zbryzgany zwierzęcą posoką będzie musiał dać do myślenia pierwszemu, który zdecyduje się podejść odpowiednio blisko. A gdy już to zrobi, będzie musiał przeżyć wściekły atak uśmiechającego się i niepokojąco milczącego obcokrajowca ze skórzaną opaską zakrywającą jedno ucho.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
14-02-2018, 20:06 | #54 |
Reputacja: 1 | Elmer widząc że czar przyniósł częściowo oczekiwany efekt, przez chwilę zastanawiał się czy nie wziąć nóg za pas i nie zwiać. Zreflektował się jednak i spróbował jeszcze raz tą samą magią wystraszyć tłum. Starał się oczywiście by nikt nie zauważył jego czarodziejstwa, bo w przeciwnym razie skończyłoby się to katastrofą. |
14-02-2018, 21:42 | #55 |
Reputacja: 1 | Magiczny pokaz wizualno-wokalny w wykonaniu tria czarodziejów zaczął przynosić oczekiwane efekty, ale to przemowa Berwina była przysłowiową wisienką na torcie. Wszystkie te czynniki, a dodatkowo widok zbrojących się Stirgan, którzy jeden po drugim gromadzili się za plecami Hrabana, spowodowały, że podburzony tłum w jednej chwili zmienił nastawienie. Chłopi poczęli sarkać, kląć i rozchodzić się, z niepokojem obserwując zanikające już magiczne ognie w lesie. Na nic się zdały krzyki i obietnice składane przez trzech łowców nagród. Chłopi nie mieli już zamiaru mordować ani wymierzać sprawiedliwości. Tłum wycofał się, a prowodyrowie razem z nim... * Kolejnego dnia tabor Stirgan przemieszczał się drogą biegnącą skrajem rozległego lasu porastającego brzegi rzeki. Podczas popasów i nocnego postoju Salvadore zarządził wzmożone warty, gdyż las miał reputację niezbyt przyjaznego miejsca, pełnego różnego zwierza i innych, mniej pokojowo nastawionych mieszkańców. Jednak to nie z tej strony nadeszło zagrożenie. Drugiego dnia od opuszczenia Horbranz, przed południem, daleko z tyłu za jadącymi wozami, na drodze pojawiły się niewielkie, ciemne punkty. Osoby o bystrzejszym wzroku dostrzegły, że byli to trzej jadący konno ludzie, którzy starali się zachować maksymalny dystans, tak aby nie stracić z oczu wolno jadącej kawalkady wozów. |
14-02-2018, 23:02 | #56 |
Administrator Reputacja: 1 | Ku wielkiemu zdziwieniu Wilhelma chłopi odpuścili. Czy wpływ na to miały magiczne działania, czy płomienna przemowa Berwina, tego Wilhelm nie wiedział, a nie zamierzał biec za tamtymi i wypytywać. Miewał czasami głupie pomysły, ale ten należałby do nad wyraz nierozsądnych. - Zrobiliście świetną robotę - powiedział, komplementem obdarzając towarzyszy podróży. * * * Jak się wnet okazało, niektórzy zostali zniechęceni, inni zaś nie zamierzali rezygnować. A to oznaczało, że przy najbliższej okazji kłopoty się powtórzą, a szczęście niekoniecznie musiało dopisać. - Odłączamy się od taboru - spytał - by nie narażać Stirgan, czy spróbujemy tych trzech definitywnie zniechęcić? |
16-02-2018, 07:51 | #57 |
Reputacja: 1 | W najbardziej gorącym momencie konfliktu wspólne działanie przyniosło pożądany efekt. Chłopi zrejterowali straciwszy ducha do linczu i bardzo dobrze. Gorzej, że trzech hultai, którzy podburzyli tłum, także się ulotniło, a Berwin czuł w kościach, że tak łatwo nie odpuszczą. Odpowiadając Wilhelmowi przepatrywacz stwierdził z cierpkim uśmiechem: - W moich stronach mawiają „wykonaliście kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty”. Z tymi trzema pewnie się jeszcze spotkamy. Słowa te niestety okazały się prorocze. Po dwóch dniach od opuszczenia Horbranz dostrzegli trzech śledzących ich konnych. Propozycja pozbycia się ogona była kusząca. Tylko jak to zrobić? - Jeśli to nasi znajomi, to są obwieszeni bronią, jak tłusta świnia sadłem. Nam zbywa na uzbrojeniu. Chyba, żeby jakoś magią ich wziąć. Niekoniecznie zabijać, starczyłoby utrudnić podróż. Uśpić, albo co? Zastanawiał się na głos. W końcu Berwin odwrócił się i zawołał do naczelnika Strigan. - Mości Salvadore, a można prosić na słówko. Znacie pewnie okolicę, jest tu jakieś miejsce gdzie dobrze by było zrobić zasadzkę? A może macie jakąś miksturę co wywołuje z przeproszeniem sraczkę. Chcemy się pozbyć tych trzech co za nami jadą. Jakby wyczaić, gdzie obozują, to by można im do strawy co dosypać. Jak ich dobrze przeczyści i w kulbace nie będą mogli się utrzymać, to i problem będziemy mieć z głowy. Plan zaczął się kształtować w kudłatej łepetynie Berwina. - Przyczajmy się gdzieś pod wieczór. Mości Salvadore odjedzie z wozami na taką odległość, jaka nas dzieli od tych trzej łajdusów i rozłoży obóz na nocleg. Wtedy ci nicponie też zatrzymają się na nocleg i łatwo ich podejdziemy. Wtedy albo ich strujemy, albo poczekamy, aż zasną i powiążemy jak niebożęta, zabierzemy broń i koniki, a i pogadamy od serca, a na końcu strujemy. Może być? Ostatnie pytanie skierował do towarzyszy. |
16-02-2018, 21:34 | #58 |
Reputacja: 1 | - Berwin dobrze prawi, by na prześladowców się zaczaić i sprawdzić, dlaczego za nami podążają. - Powiedział patrząc na Kroenerta. - To oni Stirganom opinię zszargali w Horbranz i pewnie zrobią to raz jeszcze. - Wyjaśnił. - Jak już dowiemy się co trzeba, to decyzję podejmiemy, czy pozbyć się ich na dobre, czy puścić wolno. - Lodowaty ton głosu Estalijczyka nie pozostawiał złudzeń co do tego, jaki wariant jest mu bliższy . - Potrzeba nam broni. - Stwierdził. - Przecież gołymi rękami ich nie pokonamy. Miecze, topory, łuki lub kusze. Wszystko, co może być potrzebne w pokonaniu trójki dobrze uzbrojonych oprychów. - Wyliczał. - Wszystko zwrócimy, gdy już będzie po wszystkim. - Obiecał.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
17-02-2018, 22:15 | #59 |
Reputacja: 1 | Elmer kiwał głową z aprobatą na słowa przyjaciół, chrupiąc przy tym cebulę. Trza było unieszkodliwić łowców nagród, bo w kolejnym mieście znowu gotowi ich i strigan w kabałę wpędzić. Czarodziej wytężał głowę by jakiś sprytny plan obmyślić, ale nic oprócz nocnej zasadzki nie przychodziło mu do głowy. Tak czy owak należało działać szybko, by łowcy nie skumali się z władzą albo co gorsza z inkwizycją. |
20-02-2018, 21:10 | #60 |
Reputacja: 1 | Salvadore najwidoczniej darzył szacunkiem awanturników, gdyż spełnił ich prośby co do joty. Dokładnie opisał miejsce, w którym tabor miał zatrzymać się na nocny popas i wspomniał też o leśnej dróżce, która łączyła się z głównym traktem nieco przed planowanym miejscem postoju. Zorganizował też niewielki arsenał, który przekazał bohaterom. Były tam dwa krótkie, myśliwskie łuki, kilkanaście strzał, zakrzywiony miecz wschodniej proweniencji, wąski sztylet i dwie lekkie, całkiem poręczne siekierki. Pozostała jeszcze jedna rzecz, na którą jednak czwórka kompanów musiała trochę poczekać. Jedna ze Stirganek, na życzenie Salvadore sporządzała ziołowy dekokt, który miał tę właściwość, że po podaniu był w stanie niemal wywrócić wnętrzności nieszczęśnika na drugą stronę. - Pamiętajcie, że chłopi w Hornbranz mają świadomość, że mordercy z Pfeildorfu podróżują wraz ze Stirganami. Jeśli zabijecie tych trzech, to z pewnością ktoś połączy fakty i dopisze ich do listy przewin. Chcę przez to powiedzieć, że jeśli postąpicie nierozsądnie, to możemy za to odpowiadać wszyscy. Apeluję do Was o rozsądek, szczególnie do Ciebie Berwinie, gdyż już wykazałeś się mądrością - przed zmrokiem porozmawiali jeszcze z Kroenertem, który zdecydował, że pozostanie ze Stirganami i nie weźmie udziału w pułapce. Chwilę potem tabor odjechał leśnym duktem, a czterech awanturników chyłkiem przemknęło ku drzewom, licząc na to, że nie zostaną z oddali zauważeni. Wystarczyło przejść ścieżynką zaledwie parę kroków, aby stać się zupełnie niewidocznym z gościńca, samemu jednak mając ograniczony przez zarośla i liście widok na drogę. Trzech uzbrojonych po zęby, ponurych jeźdźców wolno podążało za taborem, który już dawno zniknął w mroku... |