Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2018, 22:23   #1
 
Yellow King's Avatar
 
Reputacja: 1 Yellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed] Kryminaliści: Ucieczka

PROLOG
Cytat:
"W rozgardiaszu wojennej zawieruchy bywało czasem tak, że przepadali ludzie. Przepadały też całe rodziny, palone były wioski i osady. Padały także miasta - przykładem może być nieszczęsny Wolfenburg, który padł podczas ostatniej łupieżczej wyprawy dzikusów z północy na nasze znamienite Imperium. Sytuacja, w jakiej doszło do buntu w Kolonii Karno-Wydobywczej Middenheimu jest co najmniej niecodzienna. Więźniowie w nocy z siedemnastego na osiemnastego Pflugzeita 2522 roku podnoszą bunt bez wcześniejszych incydentów, jakoby wspierani z zewnątrz. Co więcej, kompania najemnicza która jednocześnie była strażą w kolonii ponosi porażkę w utrzymaniu buntu w ryzach. Pełna kompania najemnicza, co prawda zdecydowanie mniej liczna miała do dyspozycji sporo sprzętu i możliwości - a mimo to nie udało im się zatrzymać pochodu uciekających więźniów zarówno w zrujnowanym donjonie, który służył jako kazamaty w których wcześniej wspomnianych kryminalistów trzymano - i za cokołem palisady, którą dodatkowo otoczyli całą Kolonię Wydobywczą. Na przestrzeni kilku następnych dni po okolicy rozsiały się dziesiątki morderców, gwałcicieli, na szarlatanach i więźniach politycznych kończąc. Sprawa zostaje zatuszowana przez możnowładców, a..." - zakrwawiony strzępek prywatnego dziennika skryby Michaela Schumanna, znaleziony przy jego gnijących zwłokach w kanałach pod Middenheim.
Middenland, Kolonia Karno-Wydobywcza
Wczesne godziny poranne, 18 Pflugzeita 2522 K.I.
Obudzeni zostali przez jeszcze odległe, niesione echem odbijającym się o kamienne ściany kazamatów w których byli więzieni. Wilgotne, przerzedzone siano właziło w skołtunione włosy - które pokrywało jeszcze zimniejsze kamienne podłoże "sypialni" w której dane im było spać przez ostatnie dni, miesiące czy w przypadku niektórych lata. Czy to miało jakieś znaczenie? I tak wszyscy mieli tutaj umrzeć pracując do ostatnich swoich dni, wydobywając z dnia na dzień coraz cięższymi kilofami kruszec w klaustrofobicznych tunelach we wzgórzu, obok którego byli więzieni. Organizm i umysł przyzwyczajony do takich dźwięków początkowo mógł bagatelizować sprawę, ot kolejnego wykańczają. Stopniowo, z każdym kolejnym uderzeniem serca do rozbudzających się więźniów docierało że niesione echem dźwięki to nie katusze pojedynczego człowieka. Krzyki, nawoływania niezbyt jeszcze zrozumiałe i... odgłosy walki. Nierównej, dzikiej i rzeźniczej. Bunt. To pierwsze co mogło przyjść na myśl, ale nie musiało.

Dwie cele znajdujące się na końcu korytarza tej sekcji podziemi. Wypełnione po pięć osób. W jednej z nich znajdowali się Serdeczny, Żar, Magnat, Szczęśliwiec i Snorri. W drugiej zaś Kruk, Kastrat, Harmaa, Pluskolec i Schwarzwasser.

Szczęśliwiec zapewne, sądząc po wyglądzie miał z maksymalnie dwadzieścia lat. Rozgadany chłopaczyna, i gorliwy wyznawca Ranalda. Nie pracował w kopalni odkąd odnalazł nową żyłę we wzgórzu - za co dostał jedynie tachanie kruszca w taczkach. Prócz łachmanów miał właściwie tylko i wyłącznie prosty symbol Ranalda - X na rzemyku na szyi. Snorri.. właściwie czy on tak miał na imię? Krępy krasnolud jakich wiele, zapewne ktoś mógłby się zastanawiać za co przyszło mu być w Kolonii - gdyby nie to że miał obłęd w oczach. Nie mówił Reikspielem, poza nazwą kruszca przy wydobyciu, a wyłącznie coś mrucząc pod nosem po "swojemu", czyli w języku tych karypli. Nie stanowił raczej zagrożenia, aczkolwiek zdarzyło mu się już udowodnić instynkt przetrwania gdy ktoś próbował go zaszlachtować pod ziemią. Pluskolec zaś to zupełnie inna bajka. Dręczony alkoholizmem starzec, któremu strasznie trzęsą się ręce przez brak swojego życiodajnego napoju. Czasami ma momenty przebłysku dawnej inteligencji, aczkolwiek ma raczej złą wśród więźni renomę przez bycie skurwielem. Schwarzwasser chyba wydaje się najbardziej rozsądny z tej czwórki. Przed czterdziestką, z zakolami i licznymi tatuażami przynależności do jakiegoś gangu który ma silną afiksację na punkcie szczupaków. Pół twarzy ma wytatuowane na czarno do policzków - z wystającymi błękitnymi szczupakami zwróconymi w stronę jego oczu. Ostatniego, który się śmiał z jego tatauży znaleziono przy wydobyciu z wyrwanym językiem.

Pierwszym z najbardziej zainteresowanych wydarzeniami w podziemiach był Szczęśliwiec. Wstając powoli z podłogi podszedł do krat, kładąc na nich dłonie i przyciskając twarz... to co chwilę później się wydarzyło jedni mogli określać jako cud i opatrzność boską, a drudzy jako pieprzony fart. Szczęśliwiec napierając swoim wychudłym ciałem o kratę... popchnął ją do przodu, samemu mimochodem wyłażąc nieco. Zszokowanie, i szczęście nie trwało zbyt długo bo oświetlany zaledwie kilkoma pochodniami korytarz i tak dawał dosyć spore pole widzenia strażnikom.
- Kurwa, tutaj też. - mogli usłyszeć więźniowie z przeciwległej celi gdzieś kawałek dalej - niezbyt daleko. Mogli rozpoznać głos jednego z klawiszy, którzy często zajmowali się tą sekcją więzienia. W międzyczasie, stojąc tam gdzie stał Szczęśliwiec obrócił się w stronę reszty więźniów i z uśmiechem skwitował:
- Ranaldowi dzię-... - nie zdążył dokończyć drugiego słowa nim trzymając jeszcze kraty krztusił się własną krwią. Trafił go bełt prosto w szyję, i wyglądało na to że ostatnie nieszczęśliwe chwile Szczęśliwiec spędzi brocząc krwią z ust. Chłopak jeszcze przez chwilę trzymał się lewą dłonią kraty, nim zwiotczał. Dopiero po chwili stojący najbliżej wyjścia z celi Magnat zorientował się że trafienie w szyję chłopaka ubabrało jego twarz krwią z tętnicy już nie tak szczęśliwego rudzielca.


Harmaa - drewniany wytrych,
Serdeczny - prosty wystrugany drewniany majcher,
Magnat - kawałek szkła z lusterka, zaostrzony

 
__________________
Prowadzę:
Kryminaliści: Ucieczka Termin: 04.05

You are in Carcosa now.

Ostatnio edytowane przez Yellow King : 16-04-2018 o 06:01. Powód: Done :)
Yellow King jest offline  
Stary 17-04-2018, 08:28   #2
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Miesiąc wcześniej
.

Harma została bezceremonialnie wrzucona na podłogę do pomieszczenia naczelnika tej bardziej żeńskiej części kolonii. Kobieta ostatnimi czasy lądowała tam częściej niż by chciałą. Obwiniałą za to Annę Hole, jej powiedzmy “opiekunke”, która za jej protekcję oczekiwała różnych przysług. Zazwyczaj było to dostarczenie wiadomości, częściej ostrzeżenia albo groźby do konkretnej osoby w kopalni, ale najczęściej wniesienie przesyłki do konkretnej osoby. Jeśli ta osoba mieszkała w męskiej części więzienia trzeba było porządnie narozrabiać żeby się tam dostać.
Hamra specjalnie dała się przyłapać na okradaniu strażnika. Furiat tak się zdenerwował że kiedy ją uderzył az jej w głowie zadzwoniło, żeby mieć pewność, że będą mieli powód by ją wrzucić tam gdzie powinni sama przywaliła mu w kroczę.
Strażnik który ją tu przytachał trzymał jej kark by nie miała jak się wyrwać. Plan zazwyczaj działał niestety czasem zdarzało się, że strażnicy wpadali na pomysł ukarania takiego zachowania w cztery oczy za zamkniętymi drzwiami, Hamra była tą szczęściara której się to jeszcze nie przytrafiło, ale miała jeszcze dużo lat przed sobą w tym miejscu więc widmo tej sytuacji nadal nad nią wisiało.
- Może miesiąc w męskim gronie wybije ci z głowy podnoszenie ręki na strażników. - Powiedział nie podnosząc głowy znad dokumentu, w końcu dla niego jej egzystencja była równa z egzystencją kurzu.- A tutaj, korytarz trzeci cela czwarta. Zabrać ją.
Strażnik złapał ją brutalnie za ramię i szarpnął na równe nogi, wyciągnął ją na korytarz i ruszył w stronę męskiej części kolonii. Harma starała się utrzymać tempo strażnika ale ten specjalnie je zmieniał i szarpał kobietę tak jakby wiedział, że ma coś ukrytego i oczekiwał że uda mu się to wytrząsnąć.Po wejściu do korytarzy z celami dołączył drugi strażnik z pękiem kluczy. Po jakimś czasie krążenia po korytarzach weszli w ślepą odnogę gdzie były dwie kraty do cel położonych naprzeciw siebie naprzeciw siebie, ten z kluczami otworzył ta po prawej stronie.
- Panowie zróbcie miejsce, macie kogoś do towarzystwa, może odchamiecie przy niej. - Strażnik zarechotał wrzucając ją do środka celi, Harma nie złapała równowagi dostatecznie szybko i runęła na kamienną podłogę, kolana zabolały ją a ona sama jęknęła z bólu. Za nią kratowe drzwi zatrzasnęły się z hukiem. - Miłej nocy ślicznotko, nie daj się im zamęczyć w nocy, jutro będziesz z nimi kopać w szybach, a cycki czy nie, norme musisz wyrobić. - Rzucił jeszcze na odchodne klawisz. Harma powoli podniosła się z klęczek. I pozwoliła swoim oczom przyzwyczaić się do ciemności nie widziała twarzy osobników w celi, ale widziała formy ich postur oraz czuła na sobie wzrok. Przenikliwy i prawie namacalny. Wiedziała dla którego jest przesyłka i modliła się by nie był tym co na nią patrzy, ale w ciemności nie umiała tego stwierdzić.
- Masz coś dla mnie mała, czy trafiłaś tutaj dla rozrywki? - odezwał się jeden cień, po jej lewej. Harma odwróciła głowę w tamtą stronę, bardziej z przyzwyczajenia by patrzeć na osobę która do ciebie mówi bo poza rysami postury nadal nie wiedziała nic charakterystycznego, wiedziała jak wygląda człowiek nazywany 'Kastratem'.
- Owszem mam.- Odpowiedziała kształtowi i sięgnęła pod koszulę. Po chwili mocowania się z rzemykiem wyciągnęła w stronę rozmówcy malutki pakunek. W środku znajdował się proszek z grzybów narkotycznych. Grzyby rosły w kopalni, ale częściej miejscach gdzie pracowały więźniarki. Środek był mocny i starczał na długo, ale też nie był tani. Oprócz zapłaty zazwyczaj będącą “przysługą” zamawiający miał obowiązek pilnować ‘kuriera’ do końca jej kary w oddziale męskim. I jeśli natomiast zamawiający nie wywiązał się z tego zazwyczaj miał straszliwy w skutkach wypadek.
Mężczyzna wziął od niej pakunek a kiedy ona sama wycofała rękę usłyszała jak przemówił tego wieczoru ostatni raz. - Po prawej za tobą jest wolne miejsce, możesz tam spać. - W pierwszej chwili Harma poczuła jak jej napięte mięśnie trochę się rozluźniają,. ale zaraz potem usłyszała coś co sprawiło, że każdą kolejną noc czuwała w pół śnie.- Chyba, że chcesz skorzystać z okazji żeby ci pokazać jak dobrze ci zrobi prawdziwa fujara między nogami. To zapraszam do mnie, obiecuję że będziesz miała za czym tęsknić jak wrócisz do siebie. - Więcej się już nie odezwał ona też nie, z uczuciem obrzydzenia po tej propozycji znalazłą pustę miejscę o którym wspomniał i się położyła nasłuchując czy ktoś niepożądany się do niej nie zbliża. Harma wprawdzie tęskniła za kontaktem intymnym z osobnikiem przeciwnej płci, ale była cała obolałą po traktowaniu strażników i miała tutaj zostać dłużej, więc nie musiała decydować się na nic na szybko.


Obecny wieczór

Harma zerwałą się do pozycji siedzącej na odgłosy jakie doszły do ich celi, mimo czasu jaki spędziła w celi nadal nie umiała zasnąć w pełni zawsze był to czuwający półsen. Odgłosy walki i agonii nie były zwykłym wieczornym wymierzaniem dyscypliny.
Więźniarka po cichu wstała i zbliżyła się do kraty kryjąc się w cieniu. Wychyliła głowę zza ściany tak by widzieć co się dzieje, ale ze swojego miejsca widziała niestety tylko ślepy koniec korytarza i kratę celi naprzeciwko, miała też doskonały widok w pierwszym rzędzie jak bełt kuszy trafia chłopaka, którego nazywali Szczęśliwcem, prosto w szyję a fontanna krwi bryznęła na jego współwięźniów.
Harma stała przytulona do ściany i nasłuchiwała co się dzieję, głównie czy strażnicy zbliżają się do ich cel.
 
__________________
I WILL SWALLOW YOUR SOUL! It matters not how you try to sustain your flashy bodies with the fruit of the trees or the animals of the land. You only serve to hasten the time when I shall break your very mind, enslave your will, and feast upon the entrails of your existence. I will lay ruin upon your livestock and your home!

Ostatnio edytowane przez Obca : 17-04-2018 o 19:31.
Obca jest offline  
Stary 17-04-2018, 13:26   #3
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Kastor w koloni górniczej siedział, a raczej tyrał od ośmiu miesięcy. Przynajmniej tak mu się wydawało. W sumie zdziwiło go gdzie go wysłano. Spodziewał się najpewniej zobaczyć bramy Królestwa Morra za uczynki, których się dopuścił. Jednak bogowie chyba chcieli go jeszcze pomęczyć na ziemskim padole i władze Imperialne wysłały go tu. Do zapomnianej przez wszystkich, nawet przez wrogów koloni górniczej.
Kastor szybko zyskał ksywę gdy wspólnej celi, gdzie przebywało ich pół tuzina nie dało się z nim pogadać o kobitkach. Fama poszła, że musi być jakimś kastratem czy coś. Osadzony nie reagował na tego typu zaczepki i pozostał przy tym, jakże uroczym pseudonimie.

***

Kastor potrzebował czegoś co go rozluźni. Spięty był niemal od miesiąca. Mówiono, że kobieca część ma pewne grzybki, które mu pomogą lecz Kastor nie chciał słuchać o rzeczach przez kobiety wytwarzane.
Jednak w końcu uznał, że weźmie specyfik. W końcu kurierzy byli bądź co bądź kobietami.

Jęki prowadzonej za kark dziewczyny słychać było już z korytarza głównego. Kastor wiedział, że to kurier bo bab raczej nie przyprowadzano w innym celu. Kobitki raczej się pilnowały, a poza tym był umówiony z Frau Anną na dostarczenie towaru.
Strażnik otworzył drzwi i wepchnął dziewkę, która wylądowała na kolanach. Kastor chwilę się jej przyglądał. Kiepsko ją widział, ale z pewnością lepiej niż ona go. Jego myśli co by zrobił z nią przelatywały jak tornado przez czaszkę i dopiero po chwili się odezwał.
- Masz coś dla mnie mała, czy trafiłaś tu tylko dla rozrywki?- Zapytał patrząc na odwracającą się do niego kobietę.
- Owszem mam.- i od razu zaczęła coś wyciągać spod pazuchy i Kastor aż zesztywniał widząc jak się pręży szukając zawiniątka, które po chwili mu dała. Kastrat rozpakował zawiniątko i powąchał. Tak to było to.
- Po prawej za tobą jest wolne miejsce, możesz tam spać.- Rzucił do nadal klęczącej i spróbował specyfiku. Od razu poczuł jego działanie.
- Chyba, że chcesz skorzystać z okazji żeby ci pokazać jak dobrze ci zrobi prawdziwa fujara między nogami. To zapraszam do mnie, obiecuję że będziesz miała za czym tęsknić jak wrócisz do siebie.- Odezwał się Pluskowiec widząc jak dziewczyna się zbiera z podłogi. Kastor nie zareagował tylko wymownie spojrzał na niego kiwając głową.

***

Gdy rozpoczęło się zamieszanie Kastor siedział oparty o ścianę i nawet nie drgnął. Harma podeszła do krat i dopiero wtedy Reibrung odwrócił się do wyjścia. Po chwili wstał cicho w kierunku dziewczyny. Nim jednak doszedł Kruk był przy niej i Kastor zatrzymał się w miejscu.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 18-04-2018 o 11:32.
Hakon jest offline  
Stary 17-04-2018, 19:15   #4
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Conrad Laube spędził już pół roku w Kolonii Karno-Wydobywczej Middenheimu, ale czy na pewno było to tyle czasu? Każdy dzień wyglądał dokładnie tak samo - wczesna pobudka, kilof w ręce i katorżnicza praca do wieczora, gdzieś w międzyczasie przeplatana ze skromnym posiłkiem, którym nawet szczury by pogardziły. Łatwo było stracić rachubę czasu. Koniec końców jednak, jakie miało to znaczenia dla kogoś, kto dostał wyrok dożywocia?

Conrad wśród skazanych, a przynajmniej z tymi, z którymi była możliwość porozmawiania, miał ksywę "Magnat". Szlacheckie pochodzenie i maniery szybko go wydały, trudno z dnia na dzień oduczyć się starych nawyków i dostosować się do zwyczajów motłochu, plebsu. Na początku odsiadki kilku co bardziej cwanych skazanych uznało, że wymuskany blond arystokrata będzie łatwą ofiarą, że szybko się złamie i stanie się miejscową "popierdółką". Kilka złamanych nosów i siniaków później, kilka odpowiednio dobranych słownych gróźb poskutkowało i Magnat jak dotychczas miał względny spokój. Nawet sen, mimo panujących warunków, zdawał się być bardziej kojący, bez strachu, że ktoś w nocy czycha na twoją godność i cnotę.

Hałasem poza celą na początku się nie przejmował. Nie pierwszy, i na pewno nie ostatni raz, kiedy kogoś właśnie katują, gwałcą, próbują zawlec z powrotem do celi.. By policzyć wszystkie incydenty, które zdarzały się za dnia, zabrakło by palcy człowiekowi. Magnat nawet nie łudził się, że na zewnątrz mógł właśnie wybuchnąć bunt.
- TFU!!! RUDY! Nie znoszę smaku rudych! - wrzasnął mężczyzna, po czym zaczął wypluwać krew zabitego, które kapnęła mu prosto w usta. Wyglądało na to, że jak na, o ironio, Szczęśliwca, rudzielcowi w końcu limit szczęścia się wyczerpał.
Konrad wpatrywał się przez chwilę intensywnie w ciało chłopaka, jakby w transie, w końcu jednak otrząsnął się i zaczął krzyczeć w głąb korytarza, do klawisza.
- Strażnik, przytargaj tu swoją rzyć i weź sobie tego trupa, którego zastrzeliłeś! Wiesz kto do Ciebie mówi, kim jestem, za co jestem skazany i co się z tym trupem zaraz stanie, jeśli go nie zgarniesz!
Magnat postanowił zablefować i zwabić strażnika do celi. W ukryciu trzymał kawałek naostrzonego szkła, którym zamierzał spacyfikować klawisza.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 17-04-2018, 20:15   #5
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
NIEDAWNO

- No klecho, gdzie jest ten twój bóg? Dalej Kruku, wygłoś kolejne kazanie! – umięśniony osiłek rechotał i prowokował współwięźnia korzystając z chwilowego braku strażników. – Nawróć mnie wielebny! - Wytatuowany na całym ciele łysy mężczyzna, zwany w dawnym, poprzednim życiu Rudigerem, powstał powoli z ziemi, mówiąc cichym głosem.

- Pytasz gdzie jest mój bóg? To ja zapytam ciebie i wszystkich innych, gdzie są wasi bogowie? Co dla was zrobili? Mieliście być szczęśliwi, mieliście ozdrowieć, mieliście wygrywać bitwy... Ile z tych obietnic wam złożonych spełniło się? Mój bóg składa tylko jedną obietnicę. Umrzecie. I zawsze, dla każdego, spełnia swoją obietnicę – osiłek zaśmiewał się do łez nie słysząc jak głos Kruka nabiera mocy. – Mój bóg jest Panem śmierci, a zatem jest i Panem życia, nie ma bowiem jednego bez drugiego. Gdzie jest mój bóg, pytasz? – mięśniak Karl ocierał załzawione od śmiechu oczy, nie widział tego, co widzieli inni pracujący w kopalni, złamanego trzonka łopaty w rękach Kruka.

Pokażę ci mojego boga! – ostatnie zdanie Kruk wykrzyczał i zaakcentował je przebijając na wylot Karla drewnianym trzonkiem. Korytarze wypełniło potępieńcze wycie zranionego mężczyzny. – Widzisz go? Widzisz? – Karl klęcząc próbował desperacko wyciągnąć tkwiące w nim drewno, jego ręce ślizgały się po zakrwawionym trzonku. Osadzeni patrzyli w milczeniu, niektórzy przerażeni, inni zupełnie obojętni. Krzyki Karla zmieniły się w jęki, a te w ciche łkania. Kruk krążył wokół niego patrząc na resztę więźniów.

- Powiedz im! Czy już widzisz?

- Widzę...
– wyszeptał Karl plując krwią.

- Głośniej!

- Widzę!

- Ja jestem Kruk, wybraniec Morra, Pana Życia i Śmierci! Ja obiecałem pokazać swojego boga niewiernemu i obietnicy swej dotrzymałem, tak jak uczy mnie Pan! Jesteś gotowy?
– pytanie skierowane było do klęczącego mężczyzny. Ten pokiwał tylko głową. Kruk jednym uderzeniem podniesionego przed chwilą młota zmiażdżył mu skroń. Karl padł na ziemię, w agonii ryjąc piętami podłoże przez kilka sekund.

Ktoś zwracał pod ścianą posiłek. Ktoś wzruszył tylko ramionami dłubiąc sobie paluchem w uchu.

Kruk ukląkł przy Karlu, wziął jego zmasakrowaną głowę na swoje kolana i zaczął płakać.



PRZED MIESIĄCEM

- Panowie zróbcie miejsce, macie kogoś do towarzystwa, może odchamiecie przy niej.

Kobieta. Krukowi było obojętne, z kim przebywa w celi, ale to nie było codzienne wydarzenie. Po raz nie wiadomo który zmusił ręce do wypchnięcia ciała wyżej nad podłogę. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Aż fizyczny ból oczyści umysł.

- Masz coś dla mnie?

A więc o to chodzi? O zapomnienie? To nie tak, trzeba pamiętać. Trzeba być świadomym. Kruk wyszedł z cienia. Harma nie znała go, ale słyszała o natchnionym wyznawcy Morra, tatuaże czyniły go rozpoznawalnym. Dla jednych był prorokiem, dla innych wariatem. Kucnął w pewnej odległości od posłania Kastrata, poza zasięgiem ciosu.

- Kastor, po co ci to? Musisz zachować trzeźwość umysłu. Proszek zlasuje ci mózg jeszcze szybciej niż wóda załatwiła Pluskolca. Chcesz być jak Pluskolec? Chcesz być słaby? Patrz na niego, patrz jak się ślini i zaspokaja popęd, jak zwierzę. No powiedz, chcesz tak skończyć?

Stanął przed Harmą, dziwnym spojrzeniem swych bladych oczu przewiercając ją na wylot. – Połóż się w kącie za moim posłaniem. I zanim zaczniesz bajdurzyć o samoobronie... Nie dasz rady się obronić sama. Nie przed nimi – kiwnął głową w kierunku innych więźniów w celi.


OBECNIE

- Panie, królestwo Twoje nie jest z tej ziemi. Wiem, że ujrzę go, gdy przyjdzie mój czas. Póki jednak jestem tu, pozwól mi głosić chwałę imienia Twojego. Oczekuję codziennie znaku, by poznać wolę twoją.

- Ranaldowi dzię....
– Kruk klęcząc na ziemi pochylił się nisko dotykając czołem ziemi, słysząc głuchy odgłos ciała padającego na ziemię.

- Jam jest sługa uniżony, gnę się w pokłonie za łaski, którymi mnie obdarzasz. Nie jestem godzien, ale wybrałeś mnie, więc jestem dla ciebie, dziś i każdego dnia do mojego końca.

Kruk powstał płynnie z kolan, ruszając w stronę kraty. Złapał Harmę za ramię, odsuwając ją delikatnie od metalowych prętów – To nie bogowie wybierają, kiedy giniemy, tylko inni ludzie. Nie daj się zabić.– Nie odwracając się rzucił cicho w tył – Kastor, mam nadzieję, że nie jesteś w tej chwili na proszku. Schwarzwasser, Pluskolec, chyba nadszedł dzień, na który wszyscy czekaliśmy.

Kruk ze spokojem obserwował przebieg wydarzeń.
 
Phil jest offline  
Stary 18-04-2018, 10:15   #6
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Dwa tygodnie wcześniej

Harmaa nie mogła narzekać, jej siniaki z bójki i szarpaniny ze strażnikiem prawie całe się zagoiły. A mężczyzna który zamówił proszek wywiązywał się z umowy. Nikt nie podniósł na nią ręki ani nie próbował ją wziąć siłą. Kobieta widziała, że Kastratowi ‘ochrona’ jej wzmaga jego irytację. Nigdy się do niej nie odzywał, ale cały czas czuła jego przenikliwy i głodny wzrok na sobie. Parę razy podnosiła głowę i pochwyciła swoim spojrzeniem jego, zobaczyła tam irytację, złość i pogardę. Szybko spuszczała wtedy głowę nie chcą go denerwować. To że miał ją chronić przez czas póki jej ‘kara’ się nie skończyć nie oznaczało, że jest nietykalna, jeśli coś by się jej stało owszem osoba za nią odpowiedzialna, byłaby albo skazana na ‘wypadek’ a jeśli by przeżyła nie robiono z nią już żadnych transakcji, a to oznaczało że jeśli by czegoś chciał musiałby zgłosić się do strażnika Blundra.
Którego uznawano za najobrzydliwszą kreaturę wśród więziennych strażników, spełniał prośby tylko męskiej części więzienia, bo lubił mężczyzn. Ich towarzystwo, i ich upokorzenie kiedy musieli robić co im każe i udawać że się z tego cieszą.

W kopalni było ciężko, wprawdzie zanim trafiła do kolonii też musiała fizycznie pracować, ale między okradaniem jednego a drugiego grobu miała jakieś przerwy. Tutaj było to całodzienne siedzenie z więźniami w szybie lub tunelu i machanie kilofem lub łopatą. Ciemne korytarze nie napawały poczuciem bezpieczeństwa, do po paru godzinach pracy jej przepocona koszula przylegała do jej torsu nie pozostawiając obserwującym ją mężczyzną wiele do dalszego używania wyobraźni. A jeśli pot nie był wystarczający kiedy wracali już z kopalni jeden ze strażników czasem bezceremonialnie wylewał na nią wiadro wody z szyderczym śmiechem. - Umyj się ślicznotko inaczej twoja sympatia nie wpuści cię dzisiaj na siennik. - Wtedy było najgorzej ilość gwizdów i propozycji osiągała niebezpieczne natężenie. Musiała wtedy chodzić za Kastorem jak wierny pies, a raczej suka. Ten jednak tylko gdy ktoś się do niej zbliżał opuszczał rękę ku kroczu i przekręcał dłoń wpatrując się w co nachalniejszego typa.

Noc buntu


Harma została odsunięta przez Kruka, osobę która chyba ani razu nie spojrzała na nią jako obiektu do ulżenia swojej chuci. Albo hiena tego nie widziała, musiała uważać na prawie całą druga połowę koloni, po pewnym czasie subtelniejsze spojrzenia stają się niezauważalne.

- Jak nie potraficie otworzyć drzwi to przyjdzie wam przeczekać ten wasz dzień tutaj. Chybaaa, że On przedłuży ze mną umowę. - Wskazała palcem na Kastrata, jednocześnie wypowiadając cicho do nich jej najdłuższe zdanie, a właściwie jakiekolwiek zdanie. - Nietykalność i ochrona, na czas nieokreslony, poza murami kolonii również.
 
__________________
I WILL SWALLOW YOUR SOUL! It matters not how you try to sustain your flashy bodies with the fruit of the trees or the animals of the land. You only serve to hasten the time when I shall break your very mind, enslave your will, and feast upon the entrails of your existence. I will lay ruin upon your livestock and your home!

Ostatnio edytowane przez Obca : 18-04-2018 o 18:09.
Obca jest offline  
Stary 18-04-2018, 11:30   #7
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Kastrator stał nieruchomo na środku celi. Gdy odezwał się Kruk trzymający dziewczynę za rękę z cicha prychnął.
- A co ci do tego?- Odparł spokojnie.
- Przez tą sukę nie sposób się oddać przyjemności.- Dodał pod nosem ledwo słyszalnie i zapanowała na chwilę cisza, którą przerwała ślicznotka.

- Z tobą umowy nie zawierałem.- Warknął patrząc przymrużonymi oczyma w Harmę. Jednak po chwili zaświtało mu w głowie. Skoro dziewczyna chce ochrony to ubije w końcu z kimś interes o ochronie i nietykalności. To jednak byłoby problematyczne dla jego celów. Ta dziwka miała już przewidziany przez Kastora cel swojego nędznego żywota.
- He.- Uśmiechnął się przerażająco. - A czym w ogóle chcesz zapłacić za kontynuację?- Dodał przenikliwie patrząc w jej oczy.
- Samo otworzenie drzwi trochę za drogie a jak ciebie chłopaki grzecznie poproszą to i tak otworzysz.
- Nie mam interesu w wypuszczeniu kryminalistów na wolność. -
Powiedziała drwiąco dziewczyna.
- Po zamieszkach i tak wszyscy kurierzy trafia powrotem do swoich sekcji bo przyjedzie komisarz na inspekcję. A wy no cóż jeśli uważacie, że czas mija wam teraz monotonnie to dołóżcie jeszcze sobie chłostę i wydłużone zmiany w kopalni jako urozmaicenie. Zawsze tak się dzieje. Jakbyś nie był młodym narybkiem to byś to wiedział, podobnie jak to, że te drzwi nie są problemem, ale każde następne. - Zamilkła oczekiwała na decyzję i miała nadzieję, że Kastor połknie haczyk, albo reszta więźniów mu to zasugeruje żeby to zrobił dla dobra ogółu. Utrudnienia po buncie nie spotka tylko ich części, ale oni są tu w miarę krótko pewnie tego nie wiedzą.
Kastor zamyślił się ciągle wpatrzony w dziewkę. Jednak zbliżające się hałasy szybko go otrzeźwiły.
- Z mojej strony nie spadnie Tobie włos z głowy, ale jeśli sama narobisz sobie kłopotów nie będę jak baran na rzeź się pchał.- Odpowiedział i zaczęła mu brew delikatnie skakać.
- Więcej raczej od ciebie nie dostanę.- Zapytała retorycznie, sięgnęła pod bluzkę i wyjęła drewniany wytrych, minęła Kruka, zajmując poprzednie miejsce zajęła się zamkiem. Mając nadzieję, że krzyki Magnata z drugiej celi zagłuszą szczęk mechanizmu.
Kastor tylko zacisnął zęby i czekał. Nie zamierzał pierwszy wyjść. Nie był głupi i liczył, że Harma też nie popełni tego błędu.
Były najemnik zamierzał doskoczyć do Szczęściarza. Wyciągnął bełta i zamierzał go użyć jako sztyletu lub innej broni do dźgania.
 
Hakon jest offline  
Stary 18-04-2018, 20:16   #8
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Ocalił go żar prawdziwej wiary, który pielęgnował w swoim sercu.



Bogowie nie opuścili Imperium. Mimo coraz większej liczby plugawych kultów, mimo herezji, mimo odrzucania boskiego porządku przez niegodnych ludzi, nadal spoglądali na nie i opiekowali się nim. A czasem nawet przemawiali do wybranych ludzi. Żar uważał się za jednego z nich.

Musiał być kiedyś wykształconym człowiekiem, umiał bowiem pisać i czytać, a jego słownictwo wskazywało, że urodził się w małym mieście, zapewne w bogatej rodzinie, którą stać było na nauczycieli.
Jakakolwiek nie była jego osobowość, cokolwiek nie było dla niego kiedyś ważne, kogokolwiek lub cokolwiek kochał - obecnie to nieistotne. Po jego przeszłości pozostały tylko popioły. Ślady po przebytej ospie mogą coś podpowiadać. Gdyby jakiś kapłan namówił go na rozmowę usłyszałby o śmierci żony i córki oraz myślach o odebraniu sobie życia, kiedy okazało się, że sam przeżył. Żar zrozumiał jednak, że jego życie ma sens. Sigmar ocalił go z jakiegoś powodu. Został wybrany, by uczynić wielkie rzeczy! I tak zamiast rozpaczy pojawiła się niezachwiana wiara. Teraz jedyne dla czego żyje, jedyne, co przynosi mu radość, to szerzenie jej i walka z wrogami ludzkości w imię Sigmara. Czy będzie to zwierzoczłowiek, czy mutant, czy heretyk - Żar zna rozwiązanie. To Skrucha. Jego morgensztern.

Kiedy Żar przemawia do ludzi, w jego oczach można dojrzeć ogień. To żar prawdziwej wiary, który pielęgnuje w swoim sercu. Wierzy, że tylko ten oczyszczający ogień może ocalić jego, Imperium i świat. A jeśli po drodze coś się spali albo ktoś straci życie… trudno. Żar był gotów na to poświęcenie.

***

Pół roku temu, gdzieś w Middenlandzie

- Czy masz czas by porozmawiać o Sigmarze? - usłyszawszy to pytanie kupiec podniósł głowę zdziwiony. Zobaczył zaniedbanego, zakapturzonego człowieka ze śladami po ospie na twarzy. Korbacz trzymany w bladej, zaciśniętej dłoni i przekrwione oczy fanatyka świdrujące wzrokiem sugerowały, że lepiej, by miał. On jednak był rajcą i nie zamierzał zadawać się z brudnym plebejuszem.
- A idź w cholerę wariacie, razem z tym swoim Sigmarem, możecie mnie obaj w rzyć pocałować - odparł zajęty, zdenerwowany, a może zwyczajnie roztargniony handlarz. To był jego ostatni błąd w życiu.
Gdy przybyli strażnicy, Żar nadal stał nad ciałem bluźniercy, a zapewne i plugawego heretyka i modlił się żarliwie. Dziękował Sigmarowi, że pozwolił mu oczyścić świat z kolejnego sługi Chaosu. Strażnicy jednak nie przejęli się czymś co wzięli za bełkot szaleńca i dokonali aresztowania. Żar nie stawiał oporu. Z jasnym wzrokiem i wysoko podniesioną głową opowiedział sędziemu o swoim zbożnym dziele. Nawet nie chciał podziękowań.

Gdy został skazany za morderstwo na dziesięcioletni pobyt w kolonii karnej był tym bardzo zaskoczony. Niemal tak bardzo, jak strażnicy, kiedy spokojny do tej pory oskarżony rzucił się z pianą na ustach na sędziego. Urzędnik uszedł z życiem tylko dlatego, że Żar nie miał w ratuszu broni przy sobie. Od tamtej pory wie, że rak toczący Imperium Sigmara jest głębszy niż myślał i toczy nawet instytucje, które miały dbać o jego prawa. Czy bowiem prawowiernego sędziego czy strażników może obchodzić tylko to, że zabity bluźnierca był miejskim radnym? Każdy prawdziwy obywatel Imperium dostrzegłby wiarę i prawdę w słowach wyznawcy. Kupiec, bluźniąc sam skazał się na śmierć. Żar tylko wykonał boski wyrok. Każdy, kto chciał karać za ten czyn, to tak, jakby chciał samego Sigmara ukarać! Zatem i sędzia, który go skazał, jak i strażnicy, którzy ten wyrok wprowadzili w życie musieli być wrogami Sigmara, heretykami, kultystami lub co najmniej ich nieświadomymi sługami. Nie robiło to zresztą większej różnicy.
Żar w jednym, nagłym przebłysku pojął wszystko. Wiedział jakiej misji musi się podjąć by uratować Imperium.

***

Czasy obecne

Półroczny pobyt w kopalni tylko zahartował fanatyka.
Silniejsi i mądrzejsi umierali, ale on trwał.
Ocalił go żar prawdziwej wiary, który pielęgnował w swoim sercu.
Dzielnie zniósł próbę, na jaką wystawił go Sigmar. Modlitwa i ciężka praca dla żołnierzy broniących Imperium także były obowiązkami prawdziwie wierzącego. Skoro znalazł się tutaj, to znaczy, że taka była wola Sigmara. A jeśli kogoś uwłaczającego Bogu znajdowano czasem z głową rozbitą kamieniem… tu przynajmniej nie robiono z tego problemu. Żar cały czas cierpliwie czekał na znak, że okres próby się zakończył. I właśnie teraz ten znak nadszedł…
Samo to, że dożył do tego momentu także było dla niego jasnym znakiem od Sigmara, że nie może umrzeć dopóki nie wypełni swojego przeznaczenia. Oczyści ten świat z Chaosu i jego stworów. Nawet takich, które mają czelność udawać sługi Imperium i ukrywają się za parawanem prawa. Zbliżał się czas, gdy sprawiedliwość zatriumfuje.

Tak, Sigmar z pewnością przemawiał do Żara.
Zwykle za pomocą znaków, które tylko on potrafił zauważyć lub zrozumieć.
Jeśli Panu spodobało się użyć takich niegodnych narzędzi do realizacji swojego planu, Żar nie będzie tym, który mu się sprzeciwi. Pokieruje słuszny gniew w kierunku prawdziwych wrogów Imperium, wewnętrznych. Pokaże i wytłumaczy im znaki którymi mogą się kierować. Jak teraz, gdy zginął wyznawca Ranalda. Muszą zatem kierować się dyscypliną, a nie liczyć na szczęście. I współpracować, a nie próbować działać w pojedynkę. Bóg mówi naprawdę jasno, jeśli tylko słuchasz i patrzysz.

Porozumiał się wzrokiem z Magnatem. Dał znać, że w razie czego złapie i przytrzyma strażnika.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 18-04-2018 o 20:19.
hen_cerbin jest offline  
Stary 19-04-2018, 18:14   #9
 
Yellow King's Avatar
 
Reputacja: 1 Yellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputacjęYellow King ma wspaniałą reputację
- Strażnik, przytargaj tu swoją rzyć i weź sobie tego trupa, którego zastrzeliłeś! Wiesz kto do Ciebie mówi, kim jestem, za co jestem skazany i co się z tym trupem zaraz stanie, jeśli go nie zgarniesz! - Słowa Conrada Laube rozbrzmiały z echem po dosyć cichym korytarzu, a w międzyczasie kucająca przy kracie do przeciwległej celi Harmaa zorientowała się, że i te drzwi do celi były otwarte. Przy samym zamku nie było widać żadnych uszkodzeń, a zatem krata musiała być pozostawiona otwarta przez któregoś z klawiszy... Przekupstwo w kompanii najemniczej zdaje się sięgnęło zenitu - chociaż wszyscy wyraźnie pamiętali klawisza zamykającego cele poprzedniego wieczora.

- Nie wyłazić mi tylko kurwa z tej celi. - rozbrzmiał głos nadchodzącego klawisza, ewidentnie nie będącego najemnikiem. Otyły mężczyzna, w zdecydowanie za małej na niego skórzanej kurcie i czepcu ze zwisającymi zapięciami. W lewej dłoni trzymał pęk kluczy, a w prawej drewnianą pałkę. Najwyraźniej widząc że bez przetargania kawałek martwego młodzieńca nie zamknie celi - obszedł ją kawałek, i przypiął pek kluczy do pasa. Pochyliwszy się nad denatem...

...tą okazję wykorzystał Magnat wraz z Żarem, we dwójkę wyskakując z celi jak wygłodniałe lisy do kurnika. Żar z łatwością przytrzymał od tyłu podstarzałego klawisza, a ten drugi wbił mu kawałek szkła w szyję, i dosyć ironiczna mogłaby wydawać się śmierć klawisza w podobny sposób do chłopaka, nad którym się pochylał. Magnat lekko rozciął sobie palec wskazujący odłamkiem szkła który został mu w ręce, i oczywisty stał się fakt że ze swej dotychczasowej broni dalszego pożytku nie będzie. Gdy jeszcze Żar siłował się z klawiszem, z przeciwległej celi wybiegł Schwarzwasser, a zaraz za nim Kastrat. Świst przelatującego obok nich bełtu im towarzyszył, gdy czwórka w korytarzu ujrzała drugiego z klawiszy, zabójcę Szczęśliwca z kuszą w rękach. Kastrat, zgodnie z planem wyrwał z szyi wcześniej wspomnianego nieboszczyka bełt a Schwarzwasser dołożył się do całej akcji wbijając dodatkowo majcher gdzieś między żebra otyłego klawisza.

W międzyczasie reszta jeszcze była w celach. Harma, tuż obok Kruka i gdzieś z tyłu jeszcze siedząc Pluskolec, do którego umysłu najwyraźniej dopiero docierało co się dzieje. Serdeczny zaś czekał spokojnie na rozwój sytuacji, a Snorri obserwował z zaciekawieniem jak umgi zarzynają swojego pobratymca. Pod nosem jedynie wymruczał: - Wazzok... Czwórka na korytarzu zaczęła zdawać sobie z tego sprawę z tego, że klawisz który stoi na początku słabo oświetlanego korytarza będzie próbował jeszcze przeładować swoją kuszę, i spróbować szczęścia ponownie.

Conrad "Magnat" Laube, test przekonywania: 50(-10): 33 - udany
Żar - automatyczny sukces


 
__________________
Prowadzę:
Kryminaliści: Ucieczka Termin: 04.05

You are in Carcosa now.
Yellow King jest offline  
Stary 19-04-2018, 18:49   #10
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Harma włożyła drewniany wytrych do zamka i dosłownie przy pierwszym nacisku by przekręcić zamek zorientowała się, że zamek wcale nie jest zamknięty. Mniej problemu dla niej ale liczyła, że 'panowie' będą za chwilę zbyt zajęci żeby komentować, jej aktualną bezużyteczność.
“Najwidoczniej moje stwierdzenie że te drzwi nie są problemem było bardziej prawdziwe niż na początku sądziła.” Kwaśna myśl pojawiła się w z tyłu głowy. Płynnym ruchem wyciągnęła wytrych. Wykonała zapraszający do wyjścia ruchu ręką i usunęła się z drogi stając koło Kruka.

Z jej miejsca nie widziała co się dzieje na korytarzu mogła tylko słyszeć zbliżającego się strażnika, sama obserwowała resztę rezydentów jej celi i to jak ich ciałą zerwały się ze swoich miejsc w momencie kiedy z korytarza doszło ich dźwięki szamotaniny i jęk strażnika. Był to tylko jeden jęk więc Harma cierpliwie czekała aż usłyszy jak Kastrat , Schwarzwasser i reszta z celi na przeciwko poradzi sobie z tym problemem.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 19-04-2018 o 19:05.
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172