lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer 2ed.] Niemartwi (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/17944-warhammer-2ed-niemartwi.html)

Avitto 22-08-2018 23:56

Choć wszyscy czworo zaglądali w każdy zakamarek wznoszących się w górę skał nie znaleźli tam żadnych odpowiedzi. Choćby wskazówki. Dieter, choć Harald dopiero co wstał znad krawędzi rozpadliny, podszedł doń i sięgnął w dół ręką. Udało mu się namacać pewien znak wyryty płytko w skale. Miał wielkość podobną od pięści. Błądził chwilę dłonią po napotkanym kształcie. Zewnętrzne krawędzie rytu były gładkie jednak te wewnątrz znaku miały ostro uformowane kąty.


- Poślę po cyrulika - odpowiedział elfowi kulturalnie właściciel oberży i szturchnął w bok młodzika, który ledwo zdążył przybyć z zaplecza. Chłopiec cicho westchnął i wyszedł, porywając z blatu po drodze piętkę chleba. Nie każdy był jednak opanowany. Wśród szmeru, jaki rozległ się po przybyciu pachołka padło nawet podejrzenie zarazy.

Eryastyr w towarzystwie pachołka wyszedł na dwór. Okazało się, że ten drugi nie przybył sam. Był z nim kołodziej z drewnianą, narzędziową skrzynką. Pachołek przedstawił się jako Ulli i wyjaśnił, że przybył na polecenie swego pana po pomoc przy naprawie wozu. O zwłokach na poboczu postanowił poinformować z własnej inicjatywy a jego mina nie wskazywała by spodziewał, że wzbudzi czyjeś zainteresowanie. Na prośbę Ulliego dołączył do nich również strażnik wskazany na wartowni przez dowódcę zmiany.

Na środku drogi stał uszkodzony powóz, już z kilkudziesięciu metrów widocznie pochylony na bok. Obok stał wozak dzierżący w dłoni zwinięty kańczug. Wąsaty mężczyzna był nieco ciemniejszej niż tubylcy karnacji a także o głowę od nich niższy. Z wnętrza powozu dochodziło chrapanie.
Rzeczony trup znajdował się kilka metrów za powozem i wyglądał wczorajszo. Elf doskonale rozumiał, dlaczego przejeżdżający nie mogli nie zauważyć zmarłego. Krew oraz część wnętrzności mężczyzny zostały przeciągnięte po ziemi z jednego pobocza na drugie. Sądząc po stroju denat był smolarzem. Miał przy sobie niedużą sakwę i najpewniej przybył z południa.
Inne ślady jak połamane gałęzie, zerwane runo leśne i pozostałości jelit wskazywały kierunek północny. Napastnik zbiegł ku rzece.

Prowadzona równolegle naprawa koła zbudziła śpiącego. Z powozu dobiegło uszu elfa ciche narzekanie.
- Nosz motyla noga, pospać nie dadzą.
- Czy mogę pomóc, panie? -
Zapytał pachołek zbliżywszy głowę do drzwi karocy.
- Czekaj na zewnątrz - polecił głos ze środka. Gdy jego właściciel opuścił pojazd zlustrował otoczenie zaspanym wzrokiem, mlasnął i rozciągnął kark.


Benedykta zmyliła reketera o krok przed nim mimo iż zbój wyczuł intencje dziewczyny. Z łoskotem wpadła do piwniczki przez małe okienko i sprytnie obróciwszy się w locie wylądowała na ugiętych nogach. Z potrąconego regału poleciały na polepę gliniane słoje.
Znalazła się szczęśliwie w dużym i ciemnym pomieszczeniu. Sunąc całymi stopami po denkach garnków ułożonych na posadzce a dłońmi po ścianach i regałach dotarła do skupiska beczek. Wcisnęła się między antały i tak wyczekała, aż zamieszanie na zewnątrz ucichnie. Nawet wtedy spędziła w ukryciu kolejną chwilę.

Gdy ponownie – tym razem po cichu – zbliżyła się do okienka nie zauważyła nic podejrzanego.

Phil 23-08-2018 10:56

Von Grossheim najpierw skrzywił się słysząc, jak towarzyszący im weteran spoufala się z kapłanką, ale wiedział, że ta poradzi sobie z takim zachowaniem bez jego pomocy. Potem jednak parsknął pod nosem.

- Zbyt wiele widziałem podłości i niesprawiedliwości na tym świecie.

- O tak, i dlatego właśnie skatowałeś bezbronnego staruszka. Ciężko dojrzeć belkę w oku swoim, nieprawdaż?


Rycerz zaczynał odczuwać irytację. Czuł pod skórą, że to właśnie tędy wiedzie tajna droga do zamku. Nieudane próby odnalezienia czegokolwiek, co potwierdziłoby te przeczucia burzyły jego spokój.

- Pani, ośmielę sobie przypomnieć, że to nie jest główne wejście – zwrócił się do Elsy Mars obserwując ciągle rozpadlinę przecinającą ścieżkę. – To próba postawiona przed tymi, którzy chcą dostać się do siedziby Zakonu po raz pierwszy. Nie mnie oceniać zasadność takiego utrudniania kontaktu, szczególnie w chwili nagłej potrzeby, jak ta obecna.

Gdy zrezygnowany odsunął się od krawędzi szczeliny, Dieterowi udało się znaleźć trop. Z bijącym mocniej sercem rycerz palcami wymacał wskazany przez żołnierza znak w kamiennej ścianie. Wyryty kształt wydawał się Haraldowi znajomy. Wiedziony nagłym przeczuciem ściągnął z szyi łańcuch z zawieszonym na nim symbolem, noszonym jako znak kandydata do Zakonu Rycerzy Kruka. Przyłożył go do wgłębień w skale.

Avitto 26-08-2018 10:06

Po umieszczeniu medalionu w zupełnie jakby nań stworzonej kieszeni ziemia pod stopami bohaterów zatrzęsła się. Z pionowej skarpy po prawej stronie posypał się kurz a następnie mniejsze i większe odłamki skalne. Pod płytką warstwą znajdował się uruchomiony przez Haralda mechanizm.

Drewniana płyta zamocowana na łańcuchu opadła do poziomu, skracając odległość do przeciwległej krawędzi rozpadliny o niecałe dwa kroki.

Nami 26-08-2018 16:00

Elsa z niebywałym spokojem wysłuchała słów Dietera, choć nawet nie zaszczyciła go swoim spojrzeniem. Trochę mówił do jej pleców, trochę może do śledziony, ale nie prostu w jej twarz. Kapłanka lubiła być bezczelna na różne sposoby, a udawanie ignorancji było jednym z nich. Żadna część jej ciała nie dała znaku, że przemowa żołnierza w jakikolwiek sposób ją dotknęła czy zainteresowała. Ot, tak sobie słowa leciały, a ona dalej robiła swoje. Szkoda tylko, że nie potrafiła nic odszukać, mimo iż była pewna, że coś tutaj jest nie tak.

- Mówiłam o Morrytach - odpowiedziała mu w końcu niedbale i lakonicznie, beznamiętnym tonem głosu, zupełnie jakby składała zamówienie w karczmie i chciała dodać "sól do tego". Jej skwitowanie jasno wyrażało, że wcale nie neguje słów Dietera, po prostu według niej nie odnosiły się one do Morrytów, o których z dumą mówiła.

Kiedy Rycerz zwrócił się do niej, obdarzyła go swym sennym spojrzeniem. Była jednak zbyt zafascynowana tym konkretnym przejściem i nie mogłaby zasnąć, gdyby nie udało jej się dowiedzieć, co tutaj zostało wykombinowane. Harald coś tam grzebał w skale i już chciała mu powiedzieć, że to nie pora na obmacywanie wypukłości i uskutecznianie swych perwersji związanych z czerpaniem przyjemności z klepania gleby, kiedy ziemia pod stopami zadrżała.

Mina Elsy jak nigdy wyrażała zdziwienie i zaskoczenie. Na początku być może nawet się zlękła, gdyż nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Szybko jednak powróciła do rezonu, odchrząknęła, poprawiła zachwianą grzywkę, strzepała pył z szat jak przystało na delikatną pedantkę i udając oburzenie obrzuciła Haralda spojrzeniem pełnym dezaprobaty.

- Następnym razem mógłbyś ostrzec - skarciła go pouczającym tonem i podwijając czarną kiecę podeszła do miejsca, które uległo małym zmianom.

- Haraldzie, jesteś najlepszym rycerzem, jakiego mogłam mieć. - skomentowała na tyle oschle, że ciężko było odgadnąć czy to komplement czy ironia, jednak jej podekscytowane spojrzenie mogło zdradzić prawdę tym, którzy znali ją nieco dłużej niż parę miesięcy.

Asmodian 26-08-2018 16:43

"A więc klucz mieliśmy cały czas przy sobie" - Elf podniósł brew patrząc na wysiłki człowieka. "Chyba trzeba poprawić wymianę informacji między nami, bo chyba coś gdzieś utknęło między wierszami". Czarodziej nieco się zirytował, ale właściwie nie było sensu drążyć wątku bardziej. Efekt w końcu był, i posuwali się do przodu. Opornie, ale jednak.

Cała konwersacja między mężczyznami również nie uszła jego uwadze i elf strzygł uszami, próbując zrozumieć niezrozumiały początkowo dialog między ludźmi.

"Czyżby...rywalizacja o kobietę? Ciekawe...muszę chyba wziąć ze sobą notatki, może uda się dostrzec jakiś ciekawy wzorzec" myślał oceniając obu, lekko przekrzywiając głowę. Nie mogliby bardziej się różnić.

"Ciekawe, jak ludzie łączą się w pary? Może to kwestia zapachu?Może zachowania? Agresji? Może jakaś kombinacja obu?" - nozdrza elfa próbowały wychwycić zapach ich potu, ale jak dla niego, obaj śmierdzieli podobnie. Typowo ludzka mieszanina potu, w którym wyczuwało się mięsną dietę podlaną piwem. Elfy pachniały lasem, przynajmniej większość tych, których znał. Jakby wąchać pień brzozy czy świerku. Krasnoludy cuchniały mięsem, a zapach był intensywny i metaliczny, niczym żelazo. Jeśli zaś chodziło o inne cechy ludzi, tych elf dopiero uczył się i skrzętnie podpatrywał obu mężczyzn. Czasem ich zachowanie przerażało, czasem bawiło, ale zawsze było inne niż to, do czego przywykł. Tak inne, że aż intrygujące i ciekawe, choć wielu jego krajanów nie podzielało zachwytu nad tą innością.

Ubawiony całą sytuacją nie dał jednak tego po sobie poznać i spojrzał ponownie w niebo, skupiając resztki wiatru Azyr, których delikatne nitki wciąż gdzieś unosiły się w zasięgu jego wzroku. Wkrótce znów recytował wróżbę Amula, tym razem jednak wybrał jego prostszą, pierwszą wersję.

Chwilę później, poprawił rękawy swojej szaty i ruszył za kobietą, stukając lekko po kamieniach swoim kijem.

Kerm 27-08-2018 09:19

Do czułych uszu Eryastyra doszły głosy o zarazie, jednak w to elf nie bardzo wierzył. Prawdę mówiąc obawiał się nieco, że nieszczęsny Otto za mocno oberwał od Dietera... i zmarł gdzieś w rowie. Co z pewnością miałoby niemałe i niemiłe konsekwencje.
Na szczęście okazało się, iż nie o grabarza chodziło. I z pewnością śmierć mężczyzny nie była spowodowana zarazą. Eryastyr wiele już w swym życiu widział, ale czegoś takiego - nie.

- Albo ktoś musiał go bardzo nie lubić - przyklęknął, zabrał sakwę i podał ją strażnikowi - albo też smolarz zobaczył coś, czego widzieć nie powinien i ktoś go uciszył. Na pewno nie napad rabunkowy, skoro nawet go nie ograbili. Musicie powiedzieć dowódcy.

Wstał i otrzepał kolana.

- Można by iść tym tropem - wskazał połamane gałązki - ale pewnie jest już kilkanaście mil stąd. A jak na łódź się dostał, to jeszcze dalej. Jak na moje oko, to wczoraj go ubili. Ale dziwne jest to, wygląda jakby zwierz go dopadł. Popatrzcie na rany. Za to par nóg jest aż za dużo. I ślady wleczenia też widać.

Avitto 27-08-2018 14:44

Na środku drogi cd.

- Kapitan pewnie kogoś wyśle - odpowiedział elfowi wartownik nie kryjąc obrzydzenia na widok zwłok. Prowadzenie dyskusji utrudniał jednak pewien młody arystokrata.
- Jak tu śmieeerdzi! - Poskarżył się pasażer karety wszem i wobec. - Czy ta naprawa długo potrwa?!
- Mów, dobry człowieku -
ponaglił uprzejmie rzemieślnika parobek.
- Gniazdo w ramie pękło, panie.
- Nie rozumiem.
- No jak jest ta dziurka...
- Nie o to pytałem -
Zripostował pan parobka podniesionym głosem z uśmiechem na ustach. Pastwienie się nad prostymi ludźmi traktował jako sposób na spędzanie czasu.

- Nie będę tu tyle czekał. Jesteś opieszały - podsumował kołodzieja. - Ulli.
- Tak, panie?
- Przygotuj moją kuszę, zapolujemy -
oświadczył w końcu, krytycznym okiem przyglądając się leśnej gęstwinie. Nagle obrócił się by spojrzeć na woźnicę.
- Twoja kompania właśnie traci nie tylko klienta. Gdy wrócę z dziczyzną wszystko ma być gotowe do drogi, inaczej zapłacicie mi za tę zniewagę - pogroził, po czym jął się ubierać na polowanie.

- Co za typ - szepnął pod nosem wartownik.
- To wracamy?

druidh 27-08-2018 18:00

Benedykta skarciła się w myślach za poważne niedopatrzenie jakim było chodzenie po mieście w kolczudze i uznała, że to chyba Czarna Pani zawróciła jej w głowie, że zapomina o prostych rzeczach. Oddychała głęboko i siedziała nie poruszając się przez dłuższą chwilę. Potrafiła to robić godzinami i uwielbiała ciemność. Czuła się w niej bezpiecznie. Na znak braku jakiegokolwiek ruchu w końcu opuściła ciemny kąt. Poruszała się cicho i poszukała drzwi oraz delikatnie sprawdziła czy są otwarte. Przeglądnęła również zawartość słoi - większości były puste. Zdjęła więc niespiesznie kolczugę i zapakowała ją do jednego ze słoi stojących w kącie, który mogła łatwo rozpoznać. Nigdzie nie było ruchu, ale to wcale jej nie uspokajało. Nie rozumiała też dlaczego ci bandyci jej nie szukają. Może nie mogli się dostać do środka? Skoro tak, to czy ona będzie mogła wyjść?

Drzwi były otwarte, a za nimi prowadzące w górę schodki. Wychodzenie, tędy którędy weszła uznała, za bardziej niebezpieczne niż skorzystanie z normalnej drogi. Dość już była umorusana, by przypominać jakieś usługujące dziecko, wzięła więc jeden z pustych słoi, niezbyt ciężki i ostrożnie wyszła na schodki rozglądając się wpierw uważnie.

Warlock 28-08-2018 12:40

Dieter uśmiechnął się pod nosem, słysząc zgryźliwą uwagę rycerza.
- O tak, i dlatego właśnie skatowałeś bezbronnego staruszka. Ciężko dojrzeć belkę w oku swoim, nieprawdaż? - Wymamrotał pod nosem, wyraźnie poirytowany rycerz.
- Ależ ja jestem w pełni świadom swojej podłości. Może i był bezbronny, ale na pewno nie nieszkodliwy. Ciekaw też jestem, mości rycerzu, czy podobnie widziałbyś świat w biało-czarnych barwach, gdyby każdy, kogo darzyłeś szacunkiem, regularnie wbijał ci nóż w plecy od chwili poczęcia - odparł Dieter, podobnie jak Elsa; oschłym, wypranym z emocji głosem. W przeciwieństwie jednak do nich wszystkich, nie udawał on kogoś kim nie był, a stał się wrakiem człowieka w wyniku wydarzeń z przeszłości, które nieodwracalnie zmieniły jego psychikę i nastawienie do życia. Z całą pewnością nie był to jakiś ponury kaprys, spowodowany potrzebą tworzenia wokół siebie sztucznej aury tajemniczości, lecz prawdziwa choroba, która drążyła jego coraz bardziej pogrążający się w sobie umysł.
- Wam, wysoko urodzonym, wydaje się, że możecie oceniać innych przez pryzmat własnych doświadczeń i przekonań, a tymczasem rzeczywistość jest o wiele bardziej ponura od krystalicznie czystego klosza, w którym was chowano. Nie istnieje dobry człowiek, nigdy taki nie istniał. Wszyscy jesteśmy źli; jedni mniej inni bardziej, ale to właśnie zło wpisane zostało w ludzką naturę. Nie każdy zabija, ale każdy jest w stanie krzywdzić i to nigdy się nie zmieni, choćby zaraz miał nastąpić koniec dziejów - mówił już bardziej sam do siebie, niż do innych. Nie baczył już na to, czy cieszy się czyimś zainteresowaniem, czy potraktowano go jak szaleńca, głoszącego swoje chore wizje świata. A jednak tak go postrzegał ilekroć myślał trzeźwo i nie wracał myślami do ponurych wydarzeń z przeszłości. Dieter mimowolnie ścisnął mocniej broń, przez chwilę spoglądając z obłędem w oczach na pozostałych. Była to jego druga, mroczniejsza strona, która rzadko się ukazywała i zawsze objawiała się utratą samokontroli, szczególnie w bitewnym ferworze. Tym razem jednak zdołał nad nią zapanować, kiedy wśród licznych głosów w jego głowie odezwał się ten należący do Elsy.
- Mówiłam o Morrytach - powiedziała kapłanka z pełnym przekonaniem, na co Dieter z uznaniem pokiwał głową w odpowiedzi.
- Przypomniałaś mi wróżbę, którą w swoje dziesiąte urodziny usłyszałem od sławnej kapłanki kultu zmarłych, wzbudzającej powszechnie przerażenie, gdziekolwiek się udała. Anna Gregori, na pewno o niej słyszeliście, powiedziała mi, że los mój przypieczętuje czarne ostrze, więc może to o ciebie chodziło, Heraldzie - Dieter powtórzył imię rycerza, akcentując je w ten sam sposób, co w swoim zwyczaju miała kapłanka, lecz w jego wypadku głos był wyraźnie wypełniony kpiną. - Powiedziała mi coś jeszcze, ale resztę wróżby zachowam dla siebie, bo może wypełni się z czasem...

Phil 28-08-2018 15:33

Rycerz patrzył w milczeniu na drewnianą platformę, bo przecież nie most, w milczeniu. Splunął śliną na ziemię, trochę żeby oczyścić usta z pyłu, a trochę z niesmaku, który czuł.

- Przepraszam, Pani. Dziękuję, Pani.

Brzmiał oschle, kapłanka aż popatrzyła na niego zaskoczona. Grossheim nie był jednak zły na nią, a na Zakon. Wszedł na samą krawędź platformy przyglądając się brzegowi po drugiej stronie rozpadliny. „Po co ta zabawa?” – pomyślał. – „Przecież to nie ma żadnego sensu.”

Gdzieś za jego plecami gadał Dieter, brzęcząc niczym natrętna mucha, przeszkadzając w skupieniu.

- Jak już skończysz filozofować, przymierz się do przeskoczenia rozpadliny albo znajdź linę, będzie z tego większy pożytek. A może zaczekamy, aż jakiś zakonnik przyjdzie naprawić, co zepsuliśmy? W końcu próby trzeba przygotować dla tych, co przyjdą po nas.

Na twarzy nie miał nawet śladu uśmiechu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:59.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172