lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer 2ed.] Niemartwi (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/17944-warhammer-2ed-niemartwi.html)

Avitto 15-09-2018 21:49

Nad gardzielą przepaści

Jedynie pozostający w pogotowiu - przez krotką chwilę - po skoku Elsy elf uchronił Haralda przed pewnym upadkiem na dno rozpadliny. Wyraźnie to nie wiara miała uczynić cud. Zupełnie jakby Morr nie lubił naiwnych idealistów. Rycerz pochwycił laskę maga w ostatniej chwili.
Chwilę później Faeranduil wylądował miękko za przeciwległą krawędzią skalnego wyłomu. Ciemność, w której się znalazł aż drżała poprzetykana trójwymiarową, fioletową pajęczyną. Wbrew podejrzeniom czarodzieja ciemność tylko wydawała się magiczna. Była rzeczywiście totalna – ściany wysoko nad ich głowami sklepiały się a sam korytarz niepokojąco się zwężył.

Elsie wystarczył natomiast jeden uczyniony w napięciu krok by rozpalić w sercu pewność i nadzieję. Wykonała go bez żadnego oporu by natrafić na nieprzystającą do otaczającego ją podłoża gładką, kamienną płytę. Z wyżłobionym symbolem kruka.


W ciemnym lesie za dnia

Ślady mordercy smolarza były ewidentne. Ponad sto metrów dalej w głąb lasu łączyły się z innymi. Na północ zmierzała grupa ponad dziesięciu osób. Niektórzy szli boso. Na krzaczku wisiał smętnie kawałek sinych jelit.


Parter pełen roślin

Zaskoczona kobieta zajadle sięgnęła po leżący dotąd na krzesełku obok obosieczny miecz. Nie odezwała się przez chwilę, wyraźnie zbita z tropu obecnością dziewczyny.
- Jak się tu dostałaś? - Zapytała skracając dystans. Kobiety dzieliły trzy, cztery kroki.
- Na mnie patrz! Podnieś ręce - syknęła.

Kerm 16-09-2018 18:38

Ten, kto zabił smolarza, w najmniejszym stopniu nie przejmował się takim drobiazgiem, jak zostawiane za sobą ślady. Nawet nie próbował ich zacierać czy mylić trop, całkiem jakby było mu obojętne, czy ktoś za nim pójdzie czy nie.
I Eryastyr, chociaż zawodowym tropicielem nie był, mógłby iść bez problemu tym topem, przynajmniej tak długo, jak długo nie zapadłaby noc. Oczywiście gdyby był na tyle głupi, by biegać po lesie poszukując dziesięciu (czy więcej) nawiedzeńców, którzy lubili nie tylko zabijać w okrutny sposób, ale i chodzić na bosaka.
Czy kierowało nimi jakieś szaleństwo, czy religia - trudno było orzec. Bez względu na kierujące nimi pobudki Eryastyr postanowił wrócić do miasta i podzielić się swym odkryciem ze strażnikami. Jeśli ci zechcą ruszyć w las - wtedy się zobaczy, co zrobić.

Asmodian 16-09-2018 19:06

Faeranduil zaparł się mocno, kiedy rycerz chwycił się jego kija po czym widząc, jak znaczny ciężar człowieka powoli nachyla go ku przepaści szarpnął szybko do siebie, rzucając rycerza prosto na chodnik. Widział co się dzieje i to nie było normalne.

Pociągnął kilka razy nosem, niczym węszący pies posokowiec próbujący wywęszyć ofiarę po czym rozpoczął rzucanie kolejnego zaklęcia, które najczęściej przydawało się do eksploracji ciemnych pomieszczeń czy lochów. Ponownie próbował uchwycić te niewyraźne nitki eteru, składając palce do czaru.

- Lecai...Elui...Arhain – Wyszeptał cicho elf uwalniając moc zaklęcia i wysuwając swoją laskę do przodu. Światło zaczęło błyszczeć, kiedy czarodziej nakładał na nie delikatne zawoje eteru, próbując przełamać prostym zaklęciem światła ogarniającą ich ciemność. Podniósł kij, próbując przebić się przez najpewniej magicznie wywołaną przez Morrytów ciemność i pomóc jakoś ludziom którzy nie posiadali ani elfiego wzroku, ani tym bardziej wiedźmiego i mogli nie zdawać sobie sprawy z tego, co ich może spotkać.
"A może nie przez Morrytów?" zastanawiał się, mrużąc oczy których źrenice to rozszerzały się i skupiały.

Avitto 16-09-2018 23:43

Nad gardzielą przepaści

Zaklęcie rzucone przez elfa rozjaśniło mrok. Sieć fioletowych niteczek stała się mniej widoczna przez nakładający się na nią blask zimnego, magicznego światła.

Poświata pozwoliła tak Faeranduilowi jak i pozostałym przeniknąć wzrokiem mrok. Ich oczom ukazał się długi, szeroki na półtora wozu korytarz wyłożony ciemnym kamieniem. Matowymi płytami nie tylko wybrukowano posadzkę, ale także obłożono ściany do wysokości ramion.
Na prawej ścianie błyszczały pojedyncze punkty. Elf w mig rozpoznał, że połyskliwy materiał to skaza w okładzinowej skale – pojedyncze skupiska kwarcowych słupków. Ich układ z pozoru bez związku rozgryzła stojąca tuż obok czarodzieja kapłanka. Wół Gnuthus, dokładnie taki jak na niebie w jasną noc.

Elsa, jak każdy astrolog, znała legendy i stereotypy o samym Gnuthusie i urodzonych pod jego znakiem. Chwilę przyglądała się układowi starając się znaleźć dodatkowy sens umieszczenia kamiennej tablicy akurat w tym miejscu. W tym czasie elf, postępując dalsze kilka kroków przed siebie dotarł do ostrego zakrętu korytarza. Napięcie magicznych powiązań sprawiało, że bolały go skronie. Tuż za załamaniem po prawej stronie czarodziej ujrzał spiralne schody w gorę.

Phil 17-09-2018 13:47

Morryta przeklął szpetnie, podnosząc się zawstydzony z kolan, po czym skłonił się przed magiem.

- Dziękuję.

- Haraldzie, jakoś tu niepokojąco. Może nie idźcie za mną? - Głos Elsy Mars dobiegał z ciemności. Grossheim w pierwszej chwili chciał jej posłuchać, ale przypomniał sobie, że jego zadaniem jest ochrona kapłanki. Popatrzył jak elf jednym skokiem pokonuje rozpadlinę i uśmiechnął się krzywo.

"Poważnie? Zakon czeka na rycerzy w zbrojach, którzy mają zailić ich szeregi, i każe im podskakiwać niczym błaznom na jarmarku?"

Uśmiechnął się krzywo do swych myśli. Lekko obrazoburcza nazwa gospody w Siegfriedhofie nabrała znienacka nowego sensu. "Tak, nawet Morr musi się uśmiechać patrząc na te błazeństwa" - pomyślał rycerz i skoczył.

druidh 24-09-2018 09:33

Zaskoczona kobieta zajadle sięgnęła po leżący dotąd na krzesełku obok obosieczny miecz. Nie odezwała się przez chwilę, wyraźnie zbita z tropu obecnością dziewczyny.
- Jak się tu dostałaś? - Zapytała skracając dystans. Kobiety dzieliły trzy, cztery kroki.
- Na mnie patrz! Podnieś ręce - syknęła.
- Nooooo - Benedykta wyglądała na wielce zaskoczoną. Podniosła ręce i pisnęła.
- To nie jest pani słój? Przyniosłam tylko!
Z opuszczoną bronią ofiara włamania podeszła do dziewczyny i pobieżnie ją przeszukała. Wyraz jej twarzy złagodniał, odłożyła także ostrze. Chwilę mierzyły się wzrokiem. Mieszkanka domu uśmiechnęła się kącikiem ust jak rodzic, który dopiero co rozgryzł dziecięcy fortel.
- Nie igraj ze mną - kobieta uderzyła gwałtownie otwartą dłonią w ścianę. Następnie wskazała palcem drzwi ze świetlikiem.
- Won!
Benedykta kiwnęła głową na znak zgody. Nie lubiła dyskutować z ludźmi, którzy trzymali w ręku miecz.
- Nie ma Pani jakiejś pracy? - powiedziała pokornie - Umiem podlewać kwiatki.
Wycofywała się jednak ostrożnie we wskazanym kierunku.
- Średnio wierzę w twoją pozę, kwiatku. Unikasz odpowiedzi więc nie usłyszysz jej ode mnie. Zmykaj - dodała jadowicie.

Benedykta nie była zadowolona z obrotu sytuacji, jednak nie było wątpliwości, że żyła i miała wszystkie członki na miejscu. Zagryzła wargi opuszczając domostwo i rozglądnęła się niby niedbale, a jej przykurczona postawa i wyuczony lękliwy sposób poruszania się upodabniał ją do kogoś nieznaczącego zbyt wiele. Wepchnęła się w jakiś cień i obchodząc niespiesznie ścianę budynku rzuciła okiem na okienko, przed którym niedawno została zaatakowana przez bandytów.

Ktoś go pilnował. Stał tak, aby trudno go było dostrzec z wewnątrz. Zmrużyła oczy, zanotowała w pamięci wszystkie szczegóły konieczne do ponownego odnalezienia miejsca spoczynku jej kolczugi i ruszyła z powrotem do gospody.
Już prawie zapomniała, że miała informacje do przekazania. Rozpytała też po drodze napotkanych ludzi, co to za budynek, koło którego (podobno) można zostać napadniętym. Nie lubiła, gdy ktoś jej coś zabierał. Na każdą z posiadanych rzeczy musiała pracować długo i wytrwale dlatego też nie zamierzała tego tak zostawić.

Avitto 26-09-2018 22:39

Nad gardzielą przepaści

Nikt nie zareagował na podejmującego ogromne ryzyko rycerza. A mimo to korytarzem poniósł się zduszony wiatrem okrzyk. Wiatry Shyish poniosły Haralda bezpiecznie na drugi brzeg rozpadliny wbrew obawom zebranych. Zdawało się, jakby miał runąć tuż po oderwaniu się od ziemi!
- Chwalmy bogów... - Dotarło do uszu Haralda i pozostałych, a Dieter aż podskoczył gdy za jego plecami niespodziewanie pojawił się akolita Taala w towarzystwie podobnie ubranego mężczyzny. Na widok otoczonej magicznym blaskiem Elsy klęknęli.
- Pani, nowe wieści mówią, że widma odeszły z okolic naszej świątyni. Ruszyłem twoim śladem, gdy tylko się dowiedziałem. Ignorowały nasze rytuały aż w końcu jednego dnia nie pojawiły się ponownie. Co to może znaczyć?


Wczesne popołudnie w zakonnym miasteczku

Benedykta stosując kamuflaż sprawnie zdobyła litościwe zaufanie pewnego handlarza. Wmusił w chuderlawe dziewczę kilka twardych jabłek i uprzejmie wypytał o jej pochodzenie i brak towarzystwa. Służył także informacją, której poszukiwała Benedykta. Podobno dom był nawiedzony. Mimo iż stał wewnątrz murów nikt go nie zasiedlał przez krwawą jatkę, jakiej był niemym świadkiem prawie dekadę temu. Bywał tam jedynie ocalały z masakry Adam, palący lampki dla zmarłych.
- Ktoś próbował cię napaść dziewczynko?
Rynek przecinał szybkim marszem Eryastyr. Ich spojrzenia się spotkały. Elf widocznie się spieszył.


Strażnica pełna służbistów

W progu strażnicy Eryastyr minął się z wartownikiem, który towarzyszył mu w wyprawie za mur. Mężczyzna oznajmił krótko, że zdążył zdać raport i wraca na wartownię przy południowej bramie. Pozostali strażnicy szybko otoczyli przybyłego zwiadowcę wianuszkiem a sierżant zapytał go o powód wizyty.
Przekazane wieści spotkały się z poważnym przyjęciem. Dotarły przez podwładnych do uszu kapitana, który pofatygował się osobiście i po krótkiej rozmowie z elfem zdecydował wysłać sześcioosobowy patrol w teren. Dostali za zadanie wykonać rozpoznanie i wrócić nie ryzykując konfrontacji a Eryastyr otrzymał podziękowanie i trzy korony napiwku za obywatelską postawę. Nikt nie miał nic przeciwko dalszemu udziałowi elfa w poszukiwaniu morderców węglarza.


Drewniana ciemnica

Skrepowany ciasno linami Słowik ledwo mógł się ruszyć upakowany ciasno między workami i skrzynkami. Dupsko miał przemoczone od siedzenia w kałuży zalegającej na dolnym pokładzie łajby niziołków. Miał nosa, że przybyli do miasta halfingowie nie byli typowymi przedstawicielami swojej rasy.
Ktoś ściągnął mu z głowy worek i zapalił światło. Dwie pucołowate twarze znajdowały się wcale nie tak daleko od leżącego mężczyzny.
- Prosimy po dobroci mówić. Pospolity wygląd waści nas nie zmylił ale prosimy o spokój. Los pański nie jest przesądzony - zaczął służbowym tonem niziołek z bokobrodami.
- Do rzeczy. Widziano cię jak myszkujesz z gromadą podobnych sobie urwipołciów po cmentarzu. czegożeście szukali, hę?
- Jarek, spokojnie.
- Nie słyszysz? -
zapytał nieco bojaźliwie niziołek z brodą sugestywnie wskazując brodą na górny pokład. Dobiegały stamtąd dźwięki kłótni pomieszane z szuraniem.
- Prosimy mówić.

Ascard 27-09-2018 14:33

"To się wpakowałem jak pragnę zdrowia. Pierw łażenie po nekropolii za jakimś obszczymurem, teraz ta kabała z cholernymi niziołkami. Ranaldzie, wejrzyj łaskawym okiem bo gorzej już chyba być nie może." Złorzeczył w myślach Słowik. Nie była to jednak jedyna rzecz jaką zamierzał uczynić. Dzięki porządnemu wyszkoleniu szybko odsunął emocje na bok i zaczął działać. Był na łajbie, niemal na pewno na tej samej którą widział wcześniej. Pytanie czy stała ona wciąż w miejscu czy odbiła od brzegu? Na tą chwilę nie wiedział i nie miał pomysłu jak to sprawdzić. Nagły nadmiar światła spowodował grymas na twarzy mężczyzny który w momencie wszedł w nową rolę. Przed swoimi oprawcami miał zamiar grać wystraszonego i skorego do współpracy. Wykorzystał chwilowy dialog niziołków by ostrożnie zbadać więzy które go krępowały, po czym odezwał się drżącym głosem.
- Ależ panowie, to na pewno pomyłka. Jak tak można człowieka od razu w więzy i między towary jak worek jaki. Toż to gwałt i bezprawie. A jak coś chceta wiedzieć to przecie ja po dobroci powiem, nic do ukrycia nie mam. Ruszyłem z domowych pieleszy w te strony bo brata szukam. On jako akolita Sigmara śluby złożył, że nim kapłanem zostanie to wyprawę przeciwko nieumarłym odbędzie. Jak powiedział tak zrobił i ruszył ku przeklętym ziemiom krwiopijców. Już ze trzy lata żadnej wieści od niego to i ja za nim poszedł bo przecie rodzina to święta rzecz. Tako i zaszedłem tukej z tymi podróżnymi co nas razem widzieliście bo wiadoma rzecz, w kupie lepiej. Rozpytywał ja w karczmie o brata kiedy to jak bomba nie wpadnie miejscowy grabarz i gada, że umarlaków widział na cmentarzu. Mnie to to było wszystko jedno ale ta kompania cożem się do nich przyłączył stwierdziła, że pójdzie to sprawdzić. Poszedł ja z nimi bo chciałem poszukać grobu brata. Czasami śmierć człowieka w podróży zastanie, wiadoma rzecz. No ale ani grobu co go szukałem nie było, ani śladów jakowych. Cisza i spokój jak na ... no jak na cmentarzu właśnie. Nawet ten długouchy połaził wokół z pyskiem przy ziemii jak ogar jaki ale też niczego nie znalazł. To my dali parę razy po mordzie kopidołowi co by otrzeźwiał i ludzi nie straszył a potem wrócilim do miasteczka. Chciałem ja się właśnie od szanownych państwa wywiedzieć czy może brata nie widzieli a tu raz dwa i nie wiem kiedy siedzę związany jak prosię do tego dupskiem w kałuży. Wypuście mnie to i możemy o wszystkim zapomnieć. Ja nie jakiś szlachcic żeby obrażać się o taki figiel. - skończył swoj wywód Słowik.
W międzyczasie gdy snuł historię ostrożnie przyglądał się obu halfingom oceniając ich ubiór i czy są uzbrojeni. Miał też nadzieję, że wyćwiczona intuicja pomoże mu ocenić ich zamiary.

druidh 01-10-2018 00:09

Benedykta kiwała głową gdy duży handlarz wciskał jej jabłka. Wzięła je do rąk jak gdyby otrzymała od samego Sigmara święte relikwie. Spojrzała na mężczyznę i powiedziała śmiertelnie poważnym głosem.
- Dziękuję. To wspaniały gest.

Poza jednak tą krótką chwilą jej umysł zajmował się intensywnie tylko jednym problemem. Jej kolczuga i ona znajdowały się w różnych miejscach i oba te miejsca pozostawiały wiele do życzenia. Zwłaszcza to pierwsze. Nie chciała, aby ta sytuacja trwała przez kolejne godziny. Odetchnęła głęboko, skłoniła się handlarzowi i spostrzegła Białego który zmierzał gdzieś szybkim krokiem. Skąd się tam wziął i czego szukał nie wiedziała zbytnio, ale nie przeszkadzało jej to w złożeniu krótkiego raportu ze stanu faktycznego.
- Ekhm - chrząknęła jak robili czasem inni ludzie, kiedy chcieli komuś innemu przerwać i zainteresować swoją sprawą - ehkm.
- Kapłan poszedł do kapliczki, a potem zawrócił w kierunku do gospody przeprosić... eee... Czarną Panią? W nawiedzonym domu jest moja kolczuga i pilnuje jej jakiś brzydki człowiek co pracuje w porcie. W domu tym sadzi się rośliny i robi konfitury, ale ja chcę tylko kolczugę. Pomożesz mi?
Zdążyła też zjeść kompletnie jedno jabłko, kolejne wycierała o sukienkę, a jednym poczęstowała elfa.

Kerm 02-10-2018 13:14

Eryastyr nie wzgardził paroma koronami, chociaż miał jeszcze dostateczną ilość złota w sakiewce. Ale tylko głupiec odmawia, gdy dostaje pieniądze za nic prawie. Na dodatek odmowa z pewnością sprawiłaby wrażenie, iż elf jest zbyt dumny i zarozumiały... i tak dalej.

- Jeśli się uda, to wyruszę z tym oddziałem - powiedział. - Może uda się dopaść tego mordercę i jego towarzyszy.

Nie zamierzał siedzieć w gospodzie i czekać na powrót pozostałych. Nie zamierzał również pozostawiać tam informacji o tym, dokąd się udaje. Było rzeczą jasną, że jeśli ktoś zacznie go szukać, to prędzej czy później trafi do straży. A jeśli nie będą go szukać, to wniosek będzie jeden - jego towarzystwo nikomu do szczęścia nie jest potrzebne, więc pora się rozstać.


Tak to czasami bywa, że jedno się planuje, a potem trzeba robić coś innego.
Ale wojacy mogli sobie dać radę, zaś Benedykta, najwyraźniej, była w większej potrzebie.

- Wybierałem się co prawda na poszukiwanie morderców, co swej ofierze rozpruli brzuch i rozwłóczyli flaki na kilkudziesięciu metrach - powiedział - ale ci pomogę. Chodźmy tam jak najszybciej.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:27.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172