lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer 2ed.] Niemartwi (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/17944-warhammer-2ed-niemartwi.html)

Phil 03-10-2018 09:04

- Morr przeprowadzi mnie przez każdą przeszkodę – rzekł rycerz lądując po drugiej stronie rozpadliny. – Pani, czy możemy już iść dalej?

Chwilę później trzymał już rękę na rękojeści swojej broni. Ci niby kapłani Taala budzili w nim coraz większe podejrzenia i niechęć. Był gotów zareagować, gdyby ktoś z nich wykonał podejrzany czy agresywny gest. Obserwował ich uważnie, pozostawiając kapłance i elfiemu magowi rozwiązywanie zagadek, interpretowanie symboli i rozjaśnianie mroków.

Asmodian 09-10-2018 09:07


- Jeśli wydarzyły się nowe okoliczności, można je zbadać. Czy jest to powód, aby nie podążać dalej? Wątpliwe, skoro dotarliśmy tak daleko - zagadnął kobietę - z drugiej zaś strony, zabezpieczenia są aktywne i niezbyt dobrze poznane. Nie mam wiedzy w kwestii Morrytów, aby złamać je bez odpowiedniego przygotowania, ale z twoją pomocą, nie zawaham się spróbować - czarodziej patrzył na kapłankę spokojnie i czekał na jej ostateczną decyzję.

Elf ani nie myślał nalegać na podążanie dalej ale też nie odrzucał w całości całkiem obiecującej perspektywy poznania niektórych sekretów innego wiatru magii. Przeciw argumenty były dwa. Po pierwsze, magiczne zabezpieczenia siedziby Morrytów wymagały badań lub specjalistycznej wiedzy, której nie posiadali. Nie mieli też specjalnie czasu takie badania przeprowadzić, a po drugie ostrzegawczy ból w ciemieniu, sygnalizujący niemalże kres jego magicznej odporności sugerował raczej zmianę kierunku. Być może kobieta o zdolnościach magicznych posiadała niezbędną wiedzę aby przełamać owe zabezpieczenia, i elf był skłonny jeszcze chwilę pozostać, czekając na jej decyzję. Wydawało się, że miała w sprawach swojego boga najlepsze z nich wszystkich rozeznanie, a miecze wojowników nijak nie mogły pomóc w tej kwestii. To zaś otwierało argumenty za pozostaniem w tym miejscu, o ile los byłby łaskawy. Zajrzenie do sekretów adeptów innego koloru magii było jak zerkanie pod suknię panny. Szczeniackie, niewątpliwie. Niestosowne, niewątpliwie. Ale podniecające i obiecujące jeszcze więcej. Artefakty, księgi wiedzy, symbole, być może nawet samo obserwowanie przesączających się wichrów mogło być bardzo kształcące i warte przyjrzenia się z bliska. Schody kusiły, wyciągały rękę a jednocześnie ból przypominał o zagrożeniu.
Decyzja jednak...nie zależała od elfa, który spokojnie jednak, zaakceptował każdy kaprys losu. Miał czas. Elfy zawsze mają czas i jeśli nie dziś, może za tydzień. Może za miesiąc. Albo dekadę...

Czarodziej dokładnie oglądał jednak kapłanów Taala, którym tak podejrzliwie przyglądał się rycerz. Albo człowiek miał paranoję, albo istotnie było w nich coś, co mogło zmusić do nieco dokładniejszych obserwacji. Elf widział nie raz i nie dwa mieszkających w pobliżu Lasu Loren wieśniaków wyznających Starą Wiarę. Wyznawcy Taala nie byli również niczym wyjątkowym dla pasterskich komun zamieszkujących zachodnie zbocza gór szarych, a liczne kapliczki tego kultu zdarzyło się elfowi oglądać w czasie podróży do Imperium. Czekał więc na decyzję kobiety, jednocześnie uważnie taksując przybyłych, gotów spleść magię na pierwszą oznakę wrogości tajemniczych wyznawców Taala

Nami 09-10-2018 11:48

"Co to może znaczyć?", w głowie Elsy zaszumiało pytanie kapłana Taala i odbiło się echem od neuronów w jej mózgu. Gdyby kobieta miała inny typ charakteru, pewnie puściłyby jej nerwy i rzuciłaby jednemu z przybyłych kamieniem prosto w łeb. A jakby nie trafiła, to rzucałaby do skutku. Albo poszczuła ich Haraldem.

- Nie szukajcie odpowiedzi, cieszcie się swoim szczęściem - starała się zachować powagę, aby brzmieć inteligentnie - Człowiek całe życie szuka odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?" zamiast odpowiedzieć sobie tylko na "Jak długo?". Jeśli zjawy się nie pojawiły, może to oznaczać kilka opcji... - Elsa wyprostowała się dumnie, wypinając jakże chudą i opatuloną pierś. Stała w blasku mroku i delektowała się klęczącymi przed nią akolitami.

- Przestaliście robić coś, co je zezłościło.
- zrobiła drobną pauzę wyliczając na palcach dłoni możliwości - Rytuały zadziałały. Ktoś inny przepędził zjawy. No i moja ulubiona opcja; zjaw nigdy tam nie było - subtelny uśmiech na twarzy chudej kobiety miał być ciepły i uspokajający. Niestety w chmurze mroku zdawał się być groźny i rzucający wyzwanie. Elsa bowiem potrafiła wyglądać i mówić w sposób, który sprawiał, że inni czuli ciarki rozchodzące się po ciele oraz chłód otulający ciało ze wszystkich stron.

Potem Kapłanka spojrzała na Rycerza i Elfa, dokładnie w tej kolejności. Pytanie Haralda zostało jednak zagłuszone przez bardziej rozwinięty wywód długouchego maga, na słowa którego kącik ust Elsy drgnął nieznacznie ku górze, a w oczach, które penetrowały go na wylot, dało się dostrzec niespokojny blask.

- Dziękuję Ci, Faeranduilu - skinęła głową, akcentując jego imię z nutką podniecającego, prowokującego akcentu - Możemy jednak przełożyć to na później. Mamy jeszcze dla siebie wiele czasu - tutaj jej wzrok jakby na moment przesunął się na Haralda, do którego mrugnęła.

- Póki co wracajmy. Sprawdźmy lepiej, czy w wiosce nic się do tej pory nie zmieniło. Zakon nam nie ucieknie, a nie chciałabym teraz zdradzać gapiom, jak do niego dotrzeć - Elsa zawiesiła groźne spojrzenie na kapłanach Taala, oczekując przez moment ich reakcji. Później rzeczywiście miała w zamiarze się wycofać. Dalsze badania, choć fascynujące i podniecające, na dziś dzień mogły zakończyć się bezowocnie. Poza tym po dotarciu na miejsce, nie mieliby już argumenty wyjaśniającego powód ich przybycia.

Phil 09-10-2018 14:25

Rycerz nachylił się nad kapłanką i szeptał cicho. - Z całym szacunkiem, Pani, ale nie po to skakaliśmy jak kozice po górskich ścieżkach i przez rozpadliny, żeby teraz zawrócić. Wioska również nie ucieknie, a nam trzeba powiadomić Zakon o śladzie czarnoksięstwa na cmentarzu. Tym... kapłanom nakażmy powrót, być może Dieter zgodzi się odeskortować ich do wioski. A my ruszajmy dalej nie marnując czasu.


Avitto 13-10-2018 08:53

Spiralne schody

Dieter zgodził się odprowadzić taalytów z powrotem do miasteczka. Poza Elsy zrobiła na nich piorunujące wrażenie – podziękowali ukłonami i oddalili się w milczeniu pełni estymy. Czy może był to strach?
Chwilowo tajemnica kwarcowej konstelacji pozostała nierozwiązana a trio udało się ku schodom. Ich droga była usłana silną magią chroniącą to miejsce lub pomocną przy jego budowie. Choć natura czarów rzuconych w tym miejscu nie była chwilowa i łatwa do rozpoznania, Elsa była przekonana o użyciu nieznanego jej rytuału. W kościach czuła, że to miejsce było jej z jakiegoś mistycznego powodu bliskie.
Drzwi powitała z zaskoczeniem. Były zawarte ale nagle uchylił się lufcik i spojrzały na nią błyszczące oczy. Nim odezwała się zniknęły. Zaskoczenie rozciągnęło kilka sekund oczekiwania do ładnych paru minut. Odźwierny faktycznie zareagował od razu, odblokowując przejście. Czas w tym miejscu biegł nieco inaczej.
Wewnątrz jaskini płonęły pochodnie. Milczący odźwierny był w czarnym habicie, który wisiał na nim niby na drewnianym kołku od płotu. Przybywającym wskazał dłonią by się zatrzymali. Nie odzywał się. Po chwili dołączył do nich siwiejący, trzymający się prosto mężczyzna. Pod habitem nosił jakiś pancerz, przez który sprawiał wrażenie barczystego i postawnego. Przedstawił się jako Nils Buck, przeor klasztoru. Zachowywał się bardzo formalnie i uważnie śledził ruchy przybyszów. Za jego plecami z ciemności poczęły wyłaniać się kolejne postaci – czterech uzbrojonych zakonników. Z założonymi rękoma wysłuchał powitania i raportu o śladach czarnoksięstwa na cmentarzu.
- Cieszy mnie, że przyszliście do nas z tą informacją. Obecnie nie możemy poświęcić wam dużo czasu. Czy jest coś jeszcze co chcecie omówić? Potrzebujecie noclegu czy wolicie wrócić na dół?


Drewniana ciemnica

Niziołkowie zadali Słowikowi kilka kolejnych pytań, ale już z mniejszym zaangażowaniem i zainteresowaniem. Ciężko im było uwierzyć, że mężczyzna szukał brata właśnie pomiędzy ich ładunkiem złożonym chwilowo na nabrzeżu lecz wobec jego zdecydowanego oporu nie posunęli się dalej. Informacji o zaginionym bracie, co nie dziwne, nie mieli lub nie chcieli zdradzić.
- Nie możemy cię wypuścić teraz. Ludzie na nabrzeżu wszczęli raban gdyśmy cię skrępowali i wrzucili pod pokład. Nasza załoga nie wpuściła nikogo innego na pokład. Wysadzimy cię na brzeg tuż za zakolem, tymczasem zostaniesz tutaj.
Obaj pomogli Albrechtowi wstać i posadzili go na skrzynce oraz okryli kocem. W połączeniu z wciśniętymi kłamstwami sprawiło to, że mężczyźnie momentalnie zrobiło się gorąco. Tymczasem łódź, co było łatwo odczuwalne, odbiła od brzegu i momentalnie znalazła się w nurcie nabierając prędkości.
Po około kwadransie Słowika wyprowadzono na pokład. Siegfriedhof zniknął mu z oczu, zostając za drzewami. Po kolejnym dotarł do celu swej żeglugi. Niziołkowie zbliżyli się do maleńkiej plaży na lewym brzegu.
- Uprzejmie przepraszamy za kłopot, ale po prawdzie sam żeś sobie winien wścibstwa. Do miasteczka masz niecałą godzinę marszu, uważaj jeno na bagniska. Ścieżka w lesie powinna zaprowadzić cię do traktu - wytłumaczył Albrechtowi niziołek z bokobrodami pomagając mu opuścić pokład.
Zalesiony ląd przywitał mężczyznę przyjemną wilgocią. Ścieżka wyglądała na sporadycznie uczęszczaną. Po krótkim marszu wokół zaczęło wonieć padliną a okoliczne ptactwo wydawać świszczące dźwięki. Albrecht lokalizował je gdzieś po swojej lewej stronie.


Nawiedzony dom

Za namową dziewczyny Eryastyr udał się z nią w okolice nawiedzonego domu. Pozbycie się draba spod wskazanego okienka piwnicznego okazało się podejrzanie łatwe – samo pojawienie się elfa w zasięgu wzroku sprawiło, że zaczął zachowywać się niespokojnie. Wodził wzrokiem po okolicy niby szukając kompanów a im bardziej elf się zbliżał tym bardziej nerwowo zerkał w lufcik. W końcu postanowił oddalić się nie odpowiadając nawet na proste „czego tu szukasz?”.
Benedykta wykorzystała okazję i sprawdziła wzrokiem wnętrze piwnicy po czym ostrożnie wślizgnęła się do wnętrza. Pod stopami chrzęściły jej porozbijane podczas poprzedniej wizyty garnki. Zawiódł ją wzrok lecz nie szósty zmysł i nabyta latami ostrożność. Ktoś nastawał na jej życie z nożem w ręce! Nie dotarła nawet do nieszczęsnego słoja.
- Mówiłem, że masz się wynosić! - Syknął napastnik skryty w niezupełnym mroku.
Dźwięki z piwnicy dotarły też do uszu elfa pilnującego lufciku od strony ulicy. Z kim Benedykta mogła rozmawiać wewnątrz i po co?

Nami 15-10-2018 10:35

Elsa, gdy bardzo chciała, potrafiła wyglądać i brzmieć groźnie. Co ciekawsze, nie musiała do tego dokładać wulgaryzmów czy krzyków, po prostu stała i patrzyła, to było wystarczające. Dla Haralda nie dało się ukryć, że Kapłanka swoimi słowami po prostu zbyła mężczyzn. Według niej, skoro nie ma problemu, to nie ma i nad czym dywagować. Wyraźnie we snach widziała przepowiednie wielkiej tragedii i wielkiego bohaterstwa, a nie "coś było i się zmyło".

Skinęła głową gdy Dieter pogonił akolitów z powrotem do miasta. W sumie to i dobrze, że przyszli poinformować o nieaktualności relacji, gdyż panna Mars dzięki temu nie ośmieszy się przed zakonnikami.

Na słowa Rycerza, drgnął jej kącik ust i uniósł nieznacznie ku górze. Jednak drugi kącik pozostał zupełnie bez zmian, przez co uśmiech kobiety zdawał się być bardziej cwaniacki i podstępny.

- Na twoje życzenie więc, byś nie musiał skakać ponownie i ryzukując urazów dla jakiejś wątłej i nudnej kobiety - odpowiedziała patrząc na niego i chwilę wyczekując reakcji. Jej senne spojrzenie wbijało się w jego ciało jakby chciało chwycić duszę za fraki i nią potrząsnąć. Później Elsa odwróciła głowę z cichym pomrukiem, zadarła czarną szatę nieznacznie ku górze i ruszyła dalej.

* * *

Kapłanka Morra skłoniła się subtelnie Zakonnikowi, który do niej przemówił.

- Nie śmiem nawet wątpić w brak wolnej chwili, dlatego i informacja jest treściwa i bezszczegółowa. Jeśli by Wielebny zezwolił, przyjrzelibyśmy się sprawie bliżej i monitorowali zmiany. - Elsa nie mogła zdobyć się na uśmiech, a powieki coraz bardziej jej opadały. Wyglądała na zmęczoną i słabą, choć wcale nie jakoś wyjątkowo niż na co dzień. No, może troszeczkę.

- Jeśli byśmy mogli doznać zaszczytu gościnności, jedna izba do krótkiego odpoczynku dla naszej trójki byłaby nadmiernym luksusem i łaską - tutaj już skłoniła głową i przymknęła na chwilę oczy, by po chwili ponownie nimi spojrzeć na rozmówcę.

Phil 16-10-2018 11:03

W końcu udało się pokonać wszystkie przeszkody i dotrzeć do zamku, zgodnie z zamierzeniami. Rycerz nie chował swojego medalionu, by nie ukrywać jednocześnie swojego statusu kandydata do Zakonu.

Grossheim nie mrugnął nawet okiem, gdy przeor wykazał kompletny brak zainteresowania dostarczoną mu informacją. Ukłonił się i już miał ruszyć w drogę powrotną, gdy Elsa Mars zażyczyła sobie noclegu w tym miejscu.

* * *
- Pani, ośmielę sobie przypomnieć, że moim zadaniem było zapewnienie ci bezpiecznej podróży do klasztoru w Siegfriedhofie. Cóż, oto i jesteśmy. - Ukłonił się lekko. - Oczywiście, pozostaję do twojej dyspozycji, jeśli zamiarem twym jest dalsze śledztwo w tej tajemniczej sprawie.

Ascard 16-10-2018 21:32

Słowikowi udało się opuścić pokład. Wprawdzie zostawił na nim honor, ale wyszedł z opresji cało. Błogosławił w myślach godziny spędzone przy ćwiczeniu umiejętności aktorskich przed lustrem. Było jasne, że tylko dzięki nim udało się przekonać halfingów o braku złych zamiarów. Natomiast jakim to sposobem dał się tak łatwo podejść, na tą zagadkę nie znał odpowiedzi. Widocznie Morr uznał, że potrzebna mu lekcja pokory. Zapamięta ją na długo.

Z plaży żwawo ruszył ścieżką wskazaną przez niziołka. Piękna wczesnojesienna pogoda była miłą odmianą po pobycie w drewnianej ciemnicy. Nawet przemoczone portki szybko przeschły w ciepłych promieniach słońca. Słowik zdążył ujść nieduży kawałek drogi gdy jego uwagę przyciągnęło dziwne zachowanie ptaków. Wesołe trele ustąpiły miejsca krótkim urywanym gwizdom. Dodatkowo w powietrzu dało się czuć odór zgnilizny. Słowik przywarł do ziemi, chowając się za rozłożystym krzakiem leszczyny. Odruchowo sprawdził czy broń bezszelestnie wysuwa się z pochwy. Przez dłuższą chwilę rozglądał się i nasłuchiwał. Jeżeli nic nie wzbudziło by jego podejrzeń, ma zamiar zakraść się w miejsce skąd rozprzestrzenia się nieprzyjemna woń.

druidh 17-10-2018 00:05

”Kłamstwo ma krótkie nogi”. Tej prostej mądrości życiowej nauczyła się Benedykta od siostry zakonnej. Dziewczyna też miała krótkie nogi, co prowadziło do budzących pewne wątpliwości wniosków, że jeśli nie będzie kłamać, to być może jeszcze urośnie. Dlatego też bardziej od błyskającego sztyletu przeraziły ją zaskakujące i oszczercze zarzuty. Skuliła się zszokowana oraz po to aby zmniejszyć i tak niewielką powierzchnię ciała, przygotować ciało do skoku i sięgnąć po ukryty w bucie sztylet. Benedykta lubiła efektywność połączoną z minimalizmem.
- Wyniosłam się - odparła oburzona - Zgodnie z rozkazem. Zaraz wyniosę się znowu. To będzie dwa razy więcej niż trzeba. W piwnicy jest coś, co jest moje, a ty tego nie potrzebujesz.
Odczekała ułamek chwili i nie widząc nadchodzącego ataku dodała.
- Jak nie wrócę zaraz, Biały jutro tu przyjdzie mnie szukać i znajdzie Twoje roślinki z nawiedzonego domu. Gdyby nie Twój kolega, który chciał mnie częstować dziennie tuzinem portowych lach w życiu bym tu nie wpadła. Nie chodzę po cudzych piwnicach... za darmo - wzruszyła ramionami, chociaż w ciemności i tak nie było nic widać.

Kerm 17-10-2018 09:30

Zabawa w ochroniarza Benedykty nie była trudna. Przynajmniej na początkowym etapie.
Zbir, który niby miał pilnować lufcika, zmył się, nim Eryastyr zdołał zamienić z nim choćby dwa zdania. Ale wyglądało za to, że Benedykta wpakowała się na kolejną, niezbyt przyjazną osobę.
Wypadało jej pomóc...

Przyklęknął przy lufciku.
- Pomóc ci, czy dasz sobie radę sama? - spytał.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:22.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172