Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2018, 14:28   #1
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
[WFRP] Historia Navarra

Oto jest historia Navarra, przez niektórych zwanego Szalonym. Żeby ją opowiedzieć musimy cofnąć się o sto lat z okładem, do czasów, kiedy na cesarskim tronie zasiadał Dieter IV, który nie zapisał się w annałach jako władca dobry albo sprawiedliwy. To jednak nie jest historia cesarza i nie rozgrywa się na cesarskim dworze…


* * *


Lato tego roku było okrutnie gorące i duszne. Od tygodni nie spadła ani kropla deszczu. Poziom wody w rzekach i strumieniach obniżał się, a uprawy usychały na polach. Gdzie nie spojrzeć, leżał wszędobylski pył, który przedostawał się wszędzie każdą, najmniejszą nawet szczeliną – do budynków, pod ubrania.

Wszystko zaczęło się w malutkim miasteczku poza głównymi szlakami, gdzieś na południowych krańcach Imperium. Mieścina wyglądała podle, ale nie różniła się zasadniczo niczym od innych tego typu osad. Była brudna, zaniedbana i śmierdziała okrutnie wódą i spoconymi, dawno nie mytymi ciałami. Domy w większości wyglądały na dawno nie remontowane, przekrzywione rudery z dziurawymi dachami. Grupka wędrowców z dalekiego Kislevu zatrzymała się w niej na kilka dni dla odpoczynku i przez ten czas zdążyła znienawidzić i jej, i wszystkiego co z nią związane. Pyłu, smrodu, podejrzliwych spojrzeń na każdym kroku, wyzwisk i żartów słyszanych gdzieś za plecami, podłego żarcia i ciepłego piwa, wreszcie – samych siebie. Napięcie, które siedziało w nich i narastało z każdym dniem od ostatniej zimy szukało ujścia. Byli jak struna bałałajki naciągnięta do granic możliwości, jak wulkan tuż przed wybuchem. I wybuchli, tak jak pół roku wcześniej w Vitewie, mroźnym, zasypanym śniegiem i skutym lodem.

To, co stało się tamtego dnia w carskich kopalniach siedziało w nich głęboko, a gdy tylko wydawało im się, że zapominają łapało ich od środka za wnętrzności, zaciskało płuca uniemożliwiając oddech i zatrzymując krew w żyłach. Nie zmienił tego czas upływający powoli, nie zmieniły kolejne mile pokonywane z trudem. Przypominał im o tym każdy dzień i każda noc. Głód, zmęczenie, rany na nogach. Każdy sen, z którego budzili się z krzykiem. Każdy towarzysz, który po kolei odchodził od nich, wybierając inny kierunek ucieczki lub umierając z wycieńczenia i chorób. Gdzieś za nimi – wiedzieli, czuli to – podążał jakiś pościg. Mieli nadzieję, że odpuszczą, że ich nie znajdą, że zgubią trop.

Zostało ich tylko troje. Przeszli razem kilkaset mil, chowając się po lasach i górach, przekraczając rzeki, żebrząc i kradnąc, pomagając sobie wzajemnie w przetrwaniu. Mijali kolejne krainy oddalając się z każdym krokiem na południe od swojego kraju - surowy Ostermark, mroczną Sylvanię, ziemie niziołków, nie tak wesołe jak zwykło się o nich mówić, aż dotarli do Averlandu, gdzie pasmo Gór Czarnych łączyło się z Górami Krańca Świata.


* * *


Mieścina, o trudnej do wymówienia dla nich nazwie Maylhof, nie przywitała ich otwartymi rękami. Nie spodziewali się niczego innego, żadna osada którą mijali nie zrobiła tego. Musieli jednak odpocząć, nabrać sił, uzupełnić zapasy. W ich sakiewkach pobrzękiwały ostatnie monety, które uzyskali ze sprzedaży jednej ze złotych nausznic Galiny.

Miejskie targowisko, choć to zbyt dumna nazwa dla tych kilku przekrzywionych, zbitych z desek straganów, było zakurzone jak wszystko inne. W klatkach siedziały smętne kury i wychudzone króliki, w koszach wymoszczonych słomą leżały jajka, a w skrzynkach sprzedający trzymali plony z okolicznych pól i upraw. Widzieli też narzędzia, gwoździe, garnki, koce. Wszystko pokryte cienką warstwą suchego pyłu niesionego przez każdy, nawet najmniejszy podmuch wiatru.

Wszystko, poza jabłkami sprzedawanymi przez siwą, przygarbioną staruszkę siedzącą na niskim pniaczku. Jabłka przyciągały ich wzrok. Były wielkie, ich czerwona skórka błyszczała, bez próbowania wiedzieli, że po ugryzieniu okażą się słodkie i soczyste. Zanim jednak zdążyli podejść do babulinki, stanęła przy niej ta dwójka. Wysoki, łysy chudzielec z blizną na twarzy, ubrany w czarną skórzaną kurtę oraz krasnolud z płaskim, złamanym wielokrotnie nosem i paskudnie wyglądającym nożem zatkniętym za szeroki pas. Znali takich bardzo dobrze, widywali w każdym mijanym miasteczku.

- Znów tu, babciu? – Krasnolud wyglądał na znudzonego. – Mówiliśmy, jeśli chcesz handlować...

- Ja... Ja nie mam tyle pieniędzy ... Wiecie przecież.... – staruszka prawie jąkała ze strachu. – To tylko jabłka, nic więcej.

- To nieważne. Cena jest stała, a ty ją zapłacisz.

- Nie mam...

Chudy dryblas wyciągnął z kosza jedno z jabłek, odgryzł kawałek, a resztę wyrzucił na ziemię. Ciężkim buciorem wgniótł owoc w pył.

- Zapłacisz.
 

Ostatnio edytowane przez Phil : 15-06-2018 o 18:07.
Phil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172