lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Kampania: Man - o'- War Część I: Na północnych wodach. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/17967-kampania-man-o-war-czesc-i-na-polnocnych-wodach.html)

Gladin 15-07-2018 21:58

Gdy dobiliśmy do Chebokov i większość ruszyła na targ, odciągnąłem Silvio na bok i spytałem po tileańsku
(teksty pisane kursywą są w tileańskim)


Bardin: Rozmawiałeś już z panną Listek? Wiesz jak ją udobruchać?
Silvio: Si. Rozmawiałem. Nasza kwatermistrzyni zdaje się kolekcjonuje geodi. Może gdybyś dał jej jeden w prezencie, to zapomni że się boczy.
Bardin: Co to są geodi?
Silvio Z zewnątrz wygląda jak zwykły kamień, ale po rozcięciu go na pół w środku widać piękne kolorowe kryształy.
Bardin: Aa… chodzi Ci o geody, mogłem się domyślić. No popatrz, popatrz , panna Listek lubi kamienie, a to niespodzianka. Dzięki. Rozejrzę się za tymi geodami. Chcesz mi pomóc, czy rozejrzysz się za czymś dla siebie sam? Albo postawić Ci obiecaną kolejkę wina i sobie poczekasz w tawernie?
Silvio: Możemy iść razem po geody a potem do Tawerny.

* * *

Jakiś czas później gdy byliśmy na targowisku Koniczynka Applebloom zapytała mnie

Koniczynka: Te brodaty! To jakiego szajsu Ci potrzeba?

Zerknąłem podejrzliwie. ~Szajsu? Kurde bele, ja Ci dam szajs panienko~. Ale nie planowałem z nią zadzierać. Poczochrałem się po brodzie, skoro mnie od brodatych wyzwała.

Bardin: Mamy za mało ludzi, żeby efektywnie wykorzystać uzbrojenie okrętu. A gdzie brak rąk do pracy, brodate głowy muszą pójść w ruch.

Konieczynka: No i? Ja się pytam co chcesz kupić?
Konieczynka zapytała już podirytowana.
Koniczynka Tileańczyk mówi, że potrzebujesz jakiś szmatek dla załogi? A oprócz tego coś jeszcze?

Wzruszyłem ramionami. Te niziołkowe baby…

Bardin: Chciałbym mieć w warsztacie płótno żaglowe, kilka butelek rumu - to do testów, kilka butelek oleju skalnego, mały zapas siarki, saletry, węgla i calcium, ale to Silvio wie, jaki potrzebny jest.

Koniczynka: Płótno, flaszki i jakieś dziwne substancje. Pewnie, jeśli będą to mieli w tej wiosce do której płyniemy to nie ma problemu. To musi być rum, czy kislevska wódka wystarczy?
Bardin: Jakikolwiek mocny alkohol. Nawet podły bimber, byle mocny, może być. A, gdybyś trafiła na dzbany kiepskiej jakości - takie, co to się lada chwila mogą rozpaść, to by mi się w warsztacie przydały. Takie dobrej jakości się nie nadadzą, jakby co.

* * *

Niestety, geod na targu nie mieli. Ruszyliśmy z Silvio do tawerny. Miałem nadzieję, że znajdę tam jakiś górników i się dogadamy, jako koledzy po fachu. No i miałem dla Silvio postawić kolejkę wina.

Raging 19-07-2018 22:01

Po powrocie z targu kiedy udało się dotransportować wszystkie zakupione na targu materiały, ruszyłem do kapitana. Trapił mnie stan bojowy zespołu. Niskie umiejętności i mały stan liczebny. Wiedziałem, że trzeba zrobić coś aby to zmienić. Z tym pierodolonym tałachajstwem bez woli walki to gówno można zrobić. Zapukałe do kajuty kapitana i kiedy usłyszałem zaproszenie wszedł do środka.

Gorok: Hm Kapitanie, czy Gorok może zadać pytanie? Gorok ma wątpliwości co do liczby żołnierzy do ataku i ich umiejętności. Gorok ma pomysł.-

Czarnovsky: Nie przydziele ci ludzi z pokładu bojowego, działa są i tak są ledwo obsadzone. Niestety więcej ochotników nie znalazłem w Erengradzie, ale słucham, czekam na ogrowe mądrości.-[/b]

Gorok: Więźniowie. Tak Więźniowie, może dałoby radę w tym mieście dostać kilku. Może ich nie potrzebują, może dałoby się tanio ich wykupić, albo aby odsłużyli więzienie na Visle. Kapitan mógłby pójść z Gorokiem albo wysłać kogoś z kim będą chcieli rozmawiać. Gorok ich wtedy wziąć i Gorok z nich zrobić żołnierzy. Ci którzy się nie nadawać posłużyć za przykład dla innych. Gorok móc też poszukać ochotników, tylko czy kapitan mieć monety aby płacić.-

Czarnovsky: Hmm...więźniowie. Czemu by nie. W mieście jest postrunek czekistów. Możesz zapytać. Masz tu 100 sztuk złota; może kilku uda Ci się kupić. Jeśli chcesz szukać ochotników to najlepiej w karczmach. Gdy się upiją i podpiszą te dokumenty, kontrakt jest zawarty, a delikwent, gdy wytrzeźwieje jest członkiem załogi, czy mu to się podoba czy nie. Taki stary piracki sposób.-

Czarnovsky wręczył mi sakiewkę i kilka kartek papieru, takich samych jak te które sami podpisywaliśmy.Skrupulatnie schowałem papiery do specjalnej tuby na dokumenty którą nosiłem przy sobie. Czułem dume, kapitan zaufał mi z papierem. Wiedziałem, że tylko ważni posiadają i podpisują papiery. A papiery zawsze są cenne. A teraz Gorok miał papiery, tak właśnie miałem papiery.


Ruszyłem szybkim krokiem na posterunek czekistów. Tam na pewno mieli trochę więźniów. Może uda mi się ich wytargować, zawsze to dla nich mniej roboty przy pilnowanu. A dla mnie mieso żołnierskie. Hehe mięso, tak jak nie będą się do niczego nadawać, to zawsze będzie ich można zeżreć. Udał mi się ten żart. He. Ryknąłem śmiechem, tak, że aż ludzie obok odskoczyli myśląc, że to jakaś bestia szaleje uliczką.

Kiedy podążałem na posterunek to zauważyłem, że tłumy ludzików podążają do jakiegoś wspólnego celu. To pewnie to święto o którym mowa. Tak, swięto boga niedźwiedzia. Coś tam mi świtało we łbie. Złapałem jednego z wystraszonych ludzików, aby nie upadł

Gorok: Hej porządny człeku, gdzie to tak wszyscy lezą, co tam się dzieje. Gorok chciałby wiedzieć?

Człek: Ogr, o kurwa. Kto tego potwora wpuścił do miasta, i nawet gada. Chłopaki mi kurwa nie uwiężą, pomyślą, że się schlałem.

Gorok: Gorok grzecznie się kurwa pyta, a ty Goroka obrażasz.

Człek: -lekko wystraszony- Nie, nie spokojnie. W domu kultury świętujemy ku czci Ursuna. Będą zawody najlepszych wojowników. Taki wielki, ehm, ehm ogr jak ty na pewno znajdzie tam godnych sobie przeciwników. Spokojnie. To ja już lecę. -kiedy zamyśliłem się nad możliwości bitki, człek szybko się upłynnił-

Gorok: Tak Gorok pójdzie najpierw spróbuje załatwić więźniów w areszcie, a później może spierze kilka mord. Tam na pewno będą prawdziwi wojownicy, a nie miękkie świnie. Może znajdzie też jakiś ochotników skorych do bitki. Tak tacy co walczą to by się przydali.

Z tak powziętym planem ruszyłem w stronę aresztu

druidh 22-07-2018 12:56

Pierwsza podróż płynęła spokojnie, a Mannan najwyraźniej nam sprzyjał. Oby jego łaska trwała jak najdłużej. Postanowiłam złapać jeszcze tą całą nawigator. Nie wyglądała na zbyt pewną siebie. Chciałam mieć pewność, że wie co robi.

Bertha: Ahoj, Pani Nawigator. Nie było okazji się poznać! Dopływamy, prawda?
Fanriel: Tak już widać miasteczko. Wolałam nie wchodzić Ci w drogę by nie złamać zasad. Nie jesteś typową kruchą kapłanką, prawda?-
Bertha: Zasady są takie jak na każdym innym statku. Nic wyjątkowego. Po prostu lubię porządek. Zwiększa nadzieję na zejście na ląd w jednym kawałku. Mannan nie pomaga głupcom i liczącym na cud. Nagradza pracę i poświęcenie.
Fanriel: Jak każdy porządny bóg.
Fanriel odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Fanriel: A ty siostro wierzysz w cuda?-
Bertha: W taki cud, że banda skłóconych ze sobą darmozjadów pokona zorganizowany oddział to nie. Ale w to, że Mannan w trudnej chwili stanie po stronie jemu wiernych i w miejsce strachu i niepewności zagości odwaga i wola walki? W to wierzę. A ty o jakich cudach mówisz? - uniosłam brwi z zaciekawieniem.
Fanriel:Wolę polegać na swoich umiejętnościach, a nie pokładać swoją wiarę w wyższe byty. Wiatry magii przyciągają wzrok mrocznych sił zmiany.-
Poklepałam ręką po głowni nadziaka przy pasie.
Bertha: Znakomicie. Też uważam, że lepiej skorzystać z nadziaka, niż z wiatrów magii. Mannan to opiekun ludzi praktycznych. Pomaga tym, którzy sami sobie pomagają. Wierzę jednak, że w jego królestwie nikt nie jest w stanie mu zagrozić. Chaos zawsze wzrasta i rozlewa się na lądzie. Memu Panu żadne demony, potwory, czy inne okropieństwa nie są w stanie wejść w drogę. *
Fanriel: Nawet tytaniczne potwory z głębin? Morskie elfy z wybrzeży Ulthuanu mają legendy o żabnicach wielkości wyspy. Ciekawe czy to dlatego na mapach kapitana trasa prowadzi wzdłuż wybrzeża.-
Bertha: Wchodzisz do ogrodu gospodarza? Wybieraj drogę bezpieczną oraz słuchaj jego głosu. Ludzie nie mają szacunku do niczego, czego się nie boją. Chaos też.
Fanriel: Wolę teraz nie myśleć o chaosie, a tym bardziej o bytach mieszkających w odmętach oceanu. O! Chyba już dobijamy.-
Bertha:Mannan sprzyja nam w swojej łasce. Prośmy Go, aby było tak dalej.

Podniosłam ręce do góry i odmówiłam krótką modlitwę dziękczynną. Nie bardzo podobała mi się ta elfka, ale nic lepszego nie było do dyspozycji. Po zejściu na ląd niedwuznacznie zasugerowałam Kapitanowi, że ofiar dla Boga Mórz nigdy dość i mógłby coś sypnąć do świątynnej kasy, ja sama zaś udałam się na modlitwę i zebranie najnowszych wieści od lokalnych kapłanów. Lepiej wiedzieć co dzieje się na szlakach. Potem przeszłam się jeszcze po porcie i targowisku błogosławiąc żeglarzy i słuchając ich opowieści.

Nie zamierzałam skończyć jak po poprzedniej wizycie w karczmie więc zamiast odpoczywać w knajpie ruszyłam za tłumem, który zmierzał na północ.

Baird 30-07-2018 17:38

Posterunek politycznej policji to miejsce, które rozsądni ludzie omijali szerokim łukiem. Zwykli mieszkańcy odwiedzali bliźniacze budynki jedynie by pożegnać się z bliskimi, lub przy odrobinie szczęścia wpłacić kaucję i zabrać krewnego do domu. Nikt z Gospodarów zamieszkujących miasteczko nie odwiedzał posterunku z własnej woli. Dwa bliźniacze budynki, tak jak wszystko inne w Chebokov były zbudowane z solidnych drewnianych pali. Gdy wszedłeś na posterunek podszedł do ciebie jeden z “oficerów” i lekko skołowany zapytał.
Oficer Ivan: Czego kurwa? Zabiłeś kogoś, czy co za cholera?
Oficer Ivan nie należy do najbystrzejszych stróżów prawa, ale po kilku minutach zrozumiał o co Ci chodzi. Po usłyszeniu brzęku sakiewki Ivan był, bardzo skory pożegnać się z osadzonymi w Chebokov szumowinami. Za złoto od kapitana udało Ci się nabyć aż trzech kryminalistów. Pasterza oskarżonego o morderstwo, złodzieja i kanciarza.
Ivan, chętnie oddał by Ci innych więźniów za otrzymane złoto, ale tamci więźniowie byli “polityczni” więc dostałeś tylko tych trzech. Oficer zaoferował się dostarczyć więźniów na okręt.
W karczmie Ognisty Rumak wpadłeś na kolegów oficerów z Visly. Żaden z siedzących w karczmie Ungołów nie był chętny by zaciągnąć się na okręt. Ludzie koni rzadko zostają ludźmi morza.

Ognisty Rumak nie przywitał was tłumami i odgłosami zabawy, miejsce było puste; jedynie dwa stoliki były zajęte, przez dużą grupę Ungołów, a sługa stał za barem.
Sługa: Witam strudzonych wędrowców. Czego się napijecie panowie? Przybyliście do Chebokov szlakiem przez las, czy może tym pięknym okrętem?-
Silvio: Si, galeone. Poprosima dwie butelki tileańskiego wina. Tylko tego z południa, z Luccini, a nie to gorzko merda z Miragliano.-
Sługa: Widzę, że kolega koneser. W takim razie przyniosę najlepszą butelkę wina jaką znajdę w piwnicy.-
Sługa wrócił po chwilce z butelkami wina. Przy drugiej kolejce zauważyłeś, że wynosi on stłuczone i pęknięte dzbany na zaplecze.
(Spostrzegawczość 23)
Jakiś czas później w karczmie zjawił się Gorok. Ogr pokręcił się chwilę przy grupie Ungołów, by następnie przysiądź się do was. Po jeszcze jednej kolejcę, razem z Silvio i Gorokiem wyszliście z karczmy, przy okazji zabierając kilka dzbanów ze śmietnika w alejce za karczmą.

Świątynia Mannana w Chebokov składa się z trzech części. Prywatne kwatery mnichów i zakonników, latarnię morską otwartą dla zwiedzających za opłatą i właściwą świątynie otwartą dla wiernych, czterema ambonami, wypasionym ołtarzem i dwudziesto-metrowym posągiem boga Wielkiego Oceanu. Odwiedzenie latarni nie było obowiązkiem. Była to dla ciebie przyjemność warta każdej ceny, dokładniej pięciu sztuk srebra. Na szczycie latarni zeszło Ci trochę dłużej z powodu zachodu słońca. Na dół wróciłaś akurat na wieczorne nabożeństwo w świątyni. Z powodu trwającego święta Ursuna tłum nie był liczny, a samo kazanie było interesujące.
Prałat Sweiger...i pamiętajcie, że strach jest waszym wrogiem nie tylko na morzu, ale i gdy chodzicie po lądzie. Świat jest straszny i groźny, ale jedynie walcząc ze swoimi demonami możemy je zniszczyć...., bo kto bowiem wioseł nie zabiera skazany jest na porażkę i potępienie w odmętach zapomnienia...Cieszmy się albowiem Mannan dał nam ryby i wszystkie stworzenia jego, aby one były naszym pokarmem. Rybactwo przeto najszlachetniejszy zawód....
Siedząc w jednej z szerokich ław, udało Ci się usłyszeć rozmowę dwóch rybaków.
Rybak 1: Ponoć ten duchowny co przyjechał z zamku Alexandronov to nie bez powodu zatrzymał się u nas. Kuzyn mojego krawca słyszał, że mnich szuka najemników, albo innych awanturników do pomocy.-
Rybak 2: Ciekawe co to za sprawa, że zakon Ursuna nie jest w stanie sobie z nią poradzić?
Rybak 1: Na pewno nic przyjemnego. Krawiec mówi, że brat Bogdan płaci prawdziwym złotem, więc może znajdzie jakiś naiwniaków wśród tych wszystkich przejezdnych na festynie.
(Czuły Słuch 13)
Po kazaniu miałaś okazję porozmawiać ze Sweigerem. Kapłan Mannana potwierdził plotki o bracie Bogdanie, podzielił się też z tobą plotką na temat nieprzyjaznych typów rabujących podróżnych i ukrywających się w ruinach Chamon Darek.
(Plotkowanie 43)
Wychodząc z świątyni wpadłaś na Fanriel i Koniczynkę. Po drodze spotkaliście też Silvio, Bardina i Goroka.

druidh 06-08-2018 13:31

Nabożeństwo okazało się oczyszczające. Prałat mówił głównie do rybaków, ale każda modlitwa porusza we mnie pozytywne uczucia i poczucie spełnienia. Wymieniłam kilka zdań z kapłanem po nabożeństwie i ruszyłam na miasto.

Niedługo potem udało się znaleźć pozostałą część załogi. Przekazałam im plotki na temat Chamon Darek i informacje o bracie Bogdanie i ruszyłam aby go odszukać. Może uda się wydobyć z niego coś ciekawego.

Baird 07-08-2018 00:04



Dom kultury w Chebokov popularnie nazywany “Domem Niedźwiedzi”, czasem zwany też “świątynią Ursuna”, nie jest typowym miejscem kultu. Ze złotymi posągami i marmurową posadzką. W tym miejscu przeważa surowo drewno i kamień oraz dzika roślinność, dając temu miejscu aurę takich kultów jak Imperialna wiara w Taal'a. Kult Ursuna i Taal'a pozostają w zgodzie, choć często dochodzi między nimi do długich debat na temat tego jakie zwierze jest królem lasu. Co do samego budynku to jako jeden z niewielu kamiennych budynków w mieście był otoczony wiatrami magii w przewadze brązowego, o czym wszystkich poinformowała Fanriel, gdy podeszliście bliżej. Do świątyni dotarliście jako jedni z ostatnich, większość mieszkańców Chebokov była już w środku.
Przed wejściem do domu niedźwiedzi przywitała was młoda akolitka, miał co najwyżej dwadzieścia pięć lat, ładne zęby i za duży dekolt.
Akolitka: Witajcie w domu ojca pra-niedźwiedzia. Przybyliście podziwiać co roczne obchody Święta Snu, czy może ktoś z was chce wziąć udział w zawodach?-
Jedynie Gorok potwierdził udział, reszta z was wolała podziwiać obchody. Akolitka skinęła głową i wprowadziła was do środka, przeszliście przez kaplicę, którą ozdabiały drewniane płaskorzeźby przedstawiające Ursuna i niedźwiedzie zawieszone na ścianach świątyni. Drewniane sklepienie kaplicy podtrzymywały kamienne kolumny biegnące wzdłuż pustej galerii. W tym miejscu rzucił się wam w oczy brak ławek. Drugą rzeczą jaka zdecydowanie przykuła waszą uwagę był siedmiometrowy posąg niedźwiedzia pokryty złotem, które na szybki rzut oka Koniczynka wyceniła na przynajmniej 80 karatów.
Gdy przeszliście kilkanaście metrów akolitka zwróciła się do Gorok'a.
Akolitka Nie wiem czy wiesz jakie są zasady walki, nie wiem nawet czy rozumiesz ludzki język, więc postaram się mówić tak, żeby nawet niedźwiedź mnie zrozumiał.
Nie wolno Ci nikogo zabić na arenie, ale wypadki się zdarzają. Nie możesz używać do walki broni białej, palnej, strzeleckiej, trucizn ani magii wszelkiego rodzaju. Użycie w walce czegoś innego jak twoje własne ciało skończy się dyskwalifikacją z zawodów. W kislevskich zapasach można jednak uderzać z pięści, kopać, drapać, a nawet gryźć przeciwnika. Jedynie twoje ciało jest bronią. Rozumiesz?-
Gorok potwierdził, a akolitka zaprowadziła was do drzwi prowadzących na wewnętrzny dziedziniec. Akolitka zabrała Goroka do innych zawodników siedzących przy samej arenie, a resztę z was pozostawiła samym sobie.
Wewnętrzy dziedziniec na co dzień był wybiegiem dla świątynnych niedźwiedzi, teraz jednak w tym miejscu stały stoły z jedzeniem i napojami, a kawałek dalej na lewo ogród z fontanną, która teraz przykryta była drewnianą, kwadratową sceną przykrytą beżowym materiałem. Pod zadaszeniem ustawione zostały ławki, na których znalezienie DOBRYCH i wolnych miejsc siedzących nie było łatwe, w końcu jednak znaleźliście takowe. Wydarzenie było dobrze przygotowane, nawet kilku kramarzy sprzedawało smakołyki chodząc między ławkami. Nagle w tłumie zrobiło się cicho, gdy ze kwater mieszkalnych wyszedł starszy, łysy mężczyzna z brodą i w futrze, i zaczął przemawiać do tłumu. Mnich stanął na środku areny i zaczął:
Brat Bogdan: Życie to ciągła walka. Walka o przetrwanie. Walka o bogactwo. Walka ze samym sobą i swoimi słabościami. Walka jest sensem życia, a życie jest ciągłą walką. Dziś zebraliśmy się w tym miejscu. W tym czasie by świętować koniec jednego życia i początek nowego. Nowy rok, nowy świat, który narodzi się po zimie, gdy Ursun, bóg ojciec obudzi się ze swojego zimowego snu. Najlepiej nowe życie uczcić walką, która jest sensem życia nas wszystkich, od prostego chłopa po Boyara. Niech więc rozpoczną się tę igrzyska ku chwale nowego życia i ojca Ursuna!-
Brat Bogdan wskazał na pierwszych dwóch wojowników, byli nim Gorok i jakiś chłop.

Staliście tak chwilę wpatrzeni w siebie, Gorok Urijor i Wania syn Ilyii. Chłop definitywnie chwilę wcześniej zeszczał się ze strachu, bo plama jaką miał na portkach nie mogła być od niczego innego. Widząc, że człowiek raczej się nie ruszy zaatakowałeś.
Podbiegłeś szarżą do trzęsącego portkami chłopa i z olbrzymim impetem kopnąłeś go w klatkę piersiową, z której natychmiast uleciało powietrze. Chłop nie walczył, nie był też w stanie uciekać. Jego ciało stało jedynie w miejscu i czekało na ciosy, a te po chwili nadeszły. Pierwszy cios pięścią przeleciał tuż nad głową Wani, drugi jednak trafił prosto w szczękę chłopa, Wania miał jednak twardy ryj, a sam atak chyba wybudził go z szoku bo kislevita oddał cios, chybił jednak sromotnie. Ty tym razem już nie spudłowałeś. Lewy hak trafił chłopa prosto w żebra, zostawiając potężnego siniaka, drugą ręką złapałeś Wanię za jego prawą rękę, którą szykował się do ciosu i rzuciłeś nim przez bark jak workiem kartofli. Chłop chyba miał dość dalszej walki, bo jak tylko upadł, wstał na równe nogi i spieprzył z areny. Stary mnich wyszedł na środek areny, podniósł twoją rękę do góry, tłum oszalał i zaczął bić Ci brawa aż usiadłeś z powrotem na swojej miejsce wśród innych zawodników. Przez małe okienko miałeś okazję zobaczyć pozostałe walki.

Siedząc na trybunach mieliście całkiem dobry widok. Wasz towarzysz Gorok biorąc udział w pierwszej walce w zaledwie kilku ciosach zmusił przeciwnika do ucieczki. Kolejna walka jaka miała miejsce między gladiatorem i flisakiem była trochę dłuższa. Mężczyźni o podobnej budowie fizycznej siłowali się chwilę starając się wzajemnie przewrócić okazyjnie wymieniając ciosy. W końcu gladiator będąc bardziej doświadczonym w walce na arenie rzucił flisakiem o ziemię, tak jak wcześniej Gorok chłopem, by chwilę później założyć dźwignię na nogę flisaka. Mężczyźni siłowali się jeszcze chwilę na ziemi, ale flisak musiał w końcu odklepać, gdy gladiator prawie złamał mu nogę swoim żelaznym uchwytem.

Kolejna walka między kozakiem i poskramiaczem niedźwiedzi był długa. Przez pierwsze kilka minut zawodnicy wymierzali ciosy, które jednak były parowane lub całkowicie unikane. Po kilku unikach w końcu zaczęły padać pierwsze ciosy. W końcu poskramiacz niedźwiedzi założył kozakowi tak zwanego “misia” by na koniec wykończyć go chwytem jaki gladiator założył flisakowi na nogę.

Na to co miało miejsce później chyba nikt nie był gotowy. Na arenie po kozaku i poskramiaczu niedźwiedzi pojawił się prawdziwy, wielki czarny niedźwiedź oraz wojownik z norski. Nors był wielki z brodą i tatuażami i zapewne zastraszyłby każdego człowieka swoim warczeniem i biciem się w pierś, jednak na Mishę, owa taktyka nie miała skutku. Bestia ruszyła z szarżą na wojownika i już wydawało się, że go nie trafi, gdy łapa niedźwiedzia przecięła udo berserkera, tak że aż mięśnie wyszły na wierzch. Nors nie robiąc sobie nic z wielkiej krwawej rany zaatakował w bitewnym szale. Zwierzę i człowiek wymieniali chwilę ciosy, jednak gołe pięści nijak się miały do pazurów i kłów i już po kilku ciosach berserker krwawił jak świnia, a jego ciosy raz po raz chybiły celu. W końcu niedźwiedź najwyraźniej znudzony starciem zaatakował w głowę norsa rozdzierając jego twarz i pozostawiając cztery wielkie szramy. Na szczęście dla berserkera akolici Ursuna przerwali walkę nim Misha zdążyła się z nim porządnie zabawić, w końcu na trybunach były też dzieci. Gdy mnisi zebrali berserkera z areny i przysypali kałużę krwi piaskiem walki mogły trwać dalej. Na arenę ponownie wszedł wasz towarzysz Gorok.

Ogr lubi walkę i jedzenie, a jak na razie walka Cię nie satysfakcjonowała. Słabi, mali ludzie nie byli wyzwaniem dla ogra, a jednak kolejny z nich stał przed tobą i czekał na dzwon. Poskramiacz niedźwiedzi nie posikał się ze strachu, na twój widok, ale i tak zaszarżowałeś. Pierwszy cios trafił go prosto w szczękę, niestety drugi cios chybił, poskramiacz próbował złapać Cię za rękę, ale łapa ogra okazał się dla niego za duża by ją chwycić. Ponownie zaatakowałeś. Kopniak w lewe kolano lekko go zabolał, ale już drugi w prawy piszczel nie zrobił żadnego wrażenia. Poskramiacz próbował odwdzięczyć się hakiem w nos, ale nawet nie był blisko, twoja pięść jednak trafiła jego nos powodując niewielki krwotok z nosa i ogłuszyła go na chwilkę. Korzystając z okazji chciałeś poprawić mu kolejnym sierpem w szczękę, ale w ostatniej chwili człowieczek odsunął się na bok. Poskramiacz nie spodziewał się jednak drugiego ciosu. Kopniak w piszczel tym razem zabolał. Poskramiacz stracił równowagę i padł na ziemię, nim jednak zdążyłeś zadać kończący cios człowiek poddał walkę.

Gorok zmasakrował poskramiacza niedźwiedzi zaledwie kilkoma ciosami w twarz i paroma kopniakami. Dopiero teraz zaczęło do was docierać dlaczego Czarnovsky zdecydował się zabrać ogra do norski. Gdy Gorok wrócił na ławkę na arenę ponownie weszli gladiator i bestia zwana Mishą. Gladiator w przeciwieństwie do poprzedniego przeciwnika niedźwiedzicy używał uników, parował, nawet zadał jej kilka obrażeń. Koniec końców jednak wojownik nie miał szans z niedźwiedzimi szponami, gdy te w końcu trafiły jego głowę, zostawiając rozcięcia na czaszce. Misha doskoczyła jeszcze i chwyciła za rękę wojownika zatapiając w gołej skórze swoje lśniące białe kły zmuszając gladiatora do poddania się.

Brat Bogdan stanął na środku areny.
Brat Bogdan: Panie i panowie i tak oto dotarliśmy do ostatniej walki. Ogr Gorok zmierzy się z córką Ursuna i poprzednią mistrzynią, Mishą. Niech zwycięży najlepszy!-

Stanąłeś naprzeciw bestii. Wyszczerzając kły i tupiąc mocno klasnąłeś w biodra. Misha nieulękniona zaszarżowała. Misiek pobiegł i uderzył pazurami w twoją nogę. Obrażenia przebiły skórę i trochę zapiekły, ale udało Ci się złapać łeb niedźwiedzia, gdy ten chciał Cię capnąć kłami w rękę. Szybkim ruchem chwyciłeś Mishė za szyję i siłowaliście się tak chwilę; Misha próbując się uwolnić podrapała Cię w kilku miejscach, ale w zamian dostała z łokcia w nos. Misiek zawył z bólu i w końcu się wyrwał aby zaatakować jeszcze raz. Gdy Misha stanęła na tylnych łapach by zaatakować potężnymi pazurami, złapałeś ją za łapę i rzuciłeś, dobre cztery metry wprost na pierwszy rząd. Niedźwiedzica zawyła z bólu lądując na plecach.
Brat Bogdan podszedł do Ciebie i ponownie podniósł twoją rękę do góry, tym razem przemówił tak, że wszyscy go usłyszeli.
Brat Bogdan: Zwycięża Gorok Urwij Wór!-
Tłum wstał i zaczął bić brawa, wielu skandowało twoje imię, krzycząc:-
Tłum:Gorok! Gorok! Gorok! Urwij Wór! Urwij Wór!-
Inni nie mogli wyjść z szoku na to co tu się odbyło, jeszcze kilku uciekało od niedźwiedzia, który właśnie na nich wylądował.
W tym czasie z budynku wyszła mała procesja, składająca się z dwóch kapłanów i kilku akolitów. Jeden z kapłanów trzymał poduszkę, a akolita kadzidło, kolejnych dwóch akolitów niosło drewnianą ikoną Ursuna.
Brat Bogdan zdjął z poduszki kościany medalion i założył Ci go na szyję.
Brat Bogdan: Gratuluję czempionie. Oto twoja nagroda. Wiedz, że medalion ten został pobłogosławiony wielką siłą przez samego Ursuna. Jeśli interesuje cię trochę trudniejsza walka niż ta na arenie, to znajdź mnie w trakcie uczty jaka zaraz się zacznie w domu Ojca.-


Jakiś czas później w Domu Niedźwiedzi miała miejsce uczta. Zwycięzca turnieju oraz jego towarzysze, mieli zapewnione miejsca dla vipów, chodź cała impreza miała klimat garden party więc miejsc nie brakowało. Tłuste i podawane w dużych ilościach specjały kislevskiej kuchni przypadły wszystkim do gustu, była to też okazja by się za darmo najeść, napić i pogadać o różnych rzeczach. Mnisi ważyli własne piwo, którego wytoczyli kilka beczek.
Była już późna noc i gwiazdy świeciły na czystym niebie, a zabawa trwała dalej. W miejscu gdzie wcześniej walczono lokalni mieszkańcy zorganizowali tańce, znalazło się też kilku grajków.
[MEDIA]http://youtu.be/ZK9A8wAx24Q[/MEDIA]

druidh 14-08-2018 13:59

Na uczcie po walkach skorzystałam z okazji i odszukałam brata Bogdana, bo jego opowieści mogły być coś warte. Poza tym może uda się coś u niego zarobić.
Bertha: Bracie Bohdanie krążą słuchy, że pomocy szukacie!-
Brat Bogdan: Dobrze słyszeliście panienko, prawdą jest że szukam pomocy silnych i mężnych wojowników, którzy z narażeniem życia pomogą mojemu zakonowi oczyścić okolicę z plugawych sługusów mrocznych potęg.-
Nagle do rozmowy dołączyła Fanriel.
Fanriel: Chaos?! Przecież chaosu nie było w Kislevie od dwudziestu ośmiu lat.-
[b]Brat Bogdan:[/i] Wiem to i ja. I to mnie właśnie martwi. Przyznam szczerze, liczyłem na to że Ogr wygra. Niedźwiedziowi ciężko wyjaśnić, gdzie dokładnie szukać Chamon Darek.
Bertha: Czemuż to mielibyśmy szukać tego miejsca?-
Do rozmawiającej grupy podszedł Ogr. W jednej łapie trzymał kubeł piwska, a w drugiej ociekający tłuszczem kawał mięsiwa.
[b]Brat Bogdan: Za zapłatę. Z powodu poczucia obowiązku. Ku chwale boga, któremu służysz. Czy po prostu dlatego, że to chaos który ponownie wyciąga swoje plugawe macki ku południu i trzeba mu je uciąć nim za mocno chwyci. Znajdzie się kilka powodów panienko.-
Gorok: Gorok wygrał, Gorok móc szukać tego Chamon Dharek, móc zabijać pomioty chaosu. Jednak Gorok musieć mieć pozwolenie kapitana i Gorok musieć mieć coś jeszcze.
- wskazał kawałkiem mięsiwa na Berthe, a później na Brata Bogdana- Kapłanka z kapłanem na pewno się dobrze dogadać, tak aby my być zadowoleni i szczęśliwi i ty być zadowolony. Wy również na pewno przekonać kapitana co do ważności tego zadania. - beknął na podkreślenie swoich słów i wpakował mięso do gardzieli -
Niespodziewanie do rozmowy dołączył Wim, który zniknął wam gdzieś na targowisku wcześniej tego dnia.
Wim: Jeśli za pomoc przewidywane jest złoto to przekonanie Aleksa to nie kwestia czy, a raczej za ile?-
Bogdan popatrzył na handlarza z pomalowaną twarzą.
Brat Bogdan: A więc wy są najemnicy, a nie awanturnicy. Może to i lepiej, wyglądacie na takich z doświadczeniem. 300 sztuk złota, tyle oferuje mój przełożony za pomoc ojczyźnie.-
Gorok: Dla Goroka każda dobra bitka to dobra bitka. Hehehe. - Ogr zaśmiał się ze swojego żartu - Wim czy 300 to dobra oferta, czy kapitan się zgodzi, ty być handlarz, ty nam powiedzieć. Jak się zgodzi to my znaleźć tego Dareka i tych kultystów, tylko wy nam powiedzieć gdzie i co z nimi zrobić. -
Wim:Trzysta sztuk złota brzmi zachęcająco, trzeba będzie jeszcze porozmawiać z kapitanem, ale i tak płyniemy na północ, więc dzień czy dwa możemy za tę sumę nadłożyć.-
Brat Bogdan: Jedzmy więc i pijmy, z waszym kapitanem porozmawiam rano. Ja też jestem jedynie skromnym posłańcem. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, na które mogę znać odpowiedzi to oto jestem.-
Gorok: A kto to, co to jest ten Chamon Dharek? Z czym to się żre jak u nas powiadają. Heehee. - zarechotał zajadając następny kawał mięsiwa i przechylając kolejny dzban piwska.
Bertha: Gorok słusznie mówi. Służba służbą, chaos chaosem, ale miecz się sam nie naostrzy, a żołądek i siła w dłoni znikąd się nie wezmą. Tylko z pełnego gara! Nie, Gorok?!-
Brat Bogdan: Chamon Dharek to stary grobowiec Kurgan, kurhan w którym według legend pochowano jednego z pierwszych Wschechwybrańców chaosu pochodzącego z tego barbarzyńskiego plemienia. Przed Burzą Chaosu miejsce to było często używane przez sługusów mrocznych potęg, którzy odwiedzali je by zaczerpnąć magiczną energię jaka przez wieki zgromadziła się w tym przeklętym miejscu, ale od kiedy armia Kislevu przegoniła chaos daleko na północ obecność kultystów chaosu była znikoma, a Chamon Dharek opuszczone, zapomniane, aż do teraz.-
Gorok: Bertha, Gorok słyszy, że ty mądra kapłanka. Teraz wiemy, że reszty się jutro dowiemy. Gorok uczcił Boga Niedźwiedzia, uczcił Boga Mórz to teraz Gorok uczci swojego BOGA . - Gorok odwrócił się w stronę stołów biesiadnych i zaczął pochłaniać ogromne ilości jedzenia i picia.
Bertha: Tak więc poczekajmy jak mówi Gorok, a teraz nie przeszkadzaj nam w nabożeństwie. Pieczyste i kufel piwa!
Brat Bogdan przytaknął. Reszta wieczoru minęła tak jak Gorok lubił najbardziej, ale wszyscy bawili się równie dobrze.

Gladin 14-08-2018 20:34

Wieczór, widać gwiazdy, gdzieś w tle gra muzyka, słychać śmiechy, rozmowy. Kilku ludzi tańczy na „arenie”, kilku leży pod nią. Typowa dobra impreza. Patrzę, Koniczynka kręci się gdzieś przy stołach z jedzeniem. A skoro Silvio przetarł mi szlaki - mam nadzieję - u panny Listek, pora więc chyba na mój ruch. W końcu jest kwatermistrzem, więc ma najwięcej na okręcie do powiedznia. Po kapitanie. Geod nie mam, pozostał mi już tylko mój urok osobisty, który - niestety - już raz mnie zawiódł. Podszedłem do stołu obok panny Applebloom.
Bardin: Rozmawiałem z Silvio i dowiedziałem się, że mam z Tobą pewne wspólne zainteresowania.
Koniczynka: To dlatego tileańczyk tak mnie wypytywał. No co takiego niby mamy wspólnego Bardinie?
Bardin: Ja myślę, że on po prostu z Tobą rozmawiał, bo jest miły. Powiedział mi, że lubisz geody. Toż musisz w duszy mieć coś z krasnoluda, gdy takie cudeńka Cię pociągają, no nie?
Koniczynka: A no lubię, bo one są jak takie pączki z kryształowym nadzieniem.-
Koniczynka uśmiechnęła się szeroko.
Bardin: Kolekcjonujesz je? Czy może lubisz biżuterię z geod zrobioną?
Koniczynka: Nosić je? Tylko krasnolud pomyślałby żeby robić z kamieni biżuterię.
Koniczynka roześmiała się głośno
Koniczynka: Nie nosze ich. Mam małą kolekcję na którą lubię patrzeć, mam już geody w każdym kolorze oprócz zielonych kryształów. -
Bardin: Cóż, pochodzę poniekąd z rodziny jubilerów. Mój dziad i mój stryj i jego dzieci, są złotnikami. Ale biżuterię robią raczej nie dla krasnoludów. My takich rzeczy raczej nie nosimy. Gdybyś potrzebowała kiedyś pomocy, to śmiało. A z zielonych… pewnie już wiesz… ale takie jasno-przezroczyste, to trzeba szukać kwarcu. To akurat łatwo dostępne jest. Agaty mogą tworzyć ziemistozielone geody. Inne akurat mi do głowy nie przychodzą. Z zielonego najbardziej malachit lubię, ale on nie tworzy kryształów, więc i nie ma geod. Ale za to przecięty i wypolerowany też ładny jest.
Zerknąłem w stronę stołu i dziabnąłem sobie coś na przekąskę.
Bardin: Jak tam zakupy dzisiaj?
Koniczynka: Udało mi się dostać wszystko z listy kapitana. Wiesz jak trudno dostać pół tony suszonego mięsa?
Bardin: Nie za bardzo. Jak pracowałem na kopalni, to bardziej mnie interesowało pół funta mięsa, niż pół tony. Ale cieszę się, że nie będziemy głodni. Co pijesz?
Koniczynka: A co jest?- Panienka Applebloom zażartowała uśmiechając się przy tym do ciebie.
Zerknąłem na stoły. Piwo, wódka… co ona piła za pierwszym razem? Wino? Postanowiłem zaryzykować.
Bardin: Gospodarze serwują piwo i wódkę. Ale - rozejrzałem się konspiracyjnie - zahaczyliśmy po drodze z Silvio o tawernę i mam jeszcze prawie całą butelkę wina. Dobrego, tileańskiego. Jeżeli masz ochotę się napić, to możemy klapnąć sobie gdzieś na uboczu.
Koniczynka: Uwielbiam tileańskie. Nie jest tak cierpkie jak to z Bretonni.
No to poszliśmy wykończyć to wino, chyba Silvio muszę jeszcze jedną flaszkę kupić. Niech lepiej znajdą się szybko jakieś łupy, bo bez kasy zostanę.

Baird 18-08-2018 14:01

Uczta w Domu Niedźwiedzi trwała jeszcze kilka godzin po walkach, razem z innymi gośćmi tańczyliście, piliście, gawędziliście, gdy dobraliście się do stołów z jedzeniem i alkoholem niewiele zostało dla innych gości świątyni. Silvio przygotował dla wszystkich drinki z rumu i cytryny, Fanriel dopytała brata bogdana w kwestii Chamon Dharek, a Koniczynka zniknęła w krzakach z Bardinem i butelką wina. Bertha i Gorok smakowali browar jaki brat Bogdan przywiózł z zamku Ursynitów, choć pamiętali by nie przesadzić z piciem, co w przypadku ogra było sporym wyzwaniem.
Mówi się że dwie rzeczy są nieskończone, głód ogra i ludzka głupota. Brat Bogdan pożegnał w końcu czempiona Ursuna, gdy ten zaczął pytać o pieczonego niedźwiedzia i chwytać za kończyny innych gości. Do tego czasu wszyscy zdążyliście się najeść i napić do pełnego brzucha. Gorokowi udało się złapać jeszcze udziec wołowy ze stołu nim przyszło wam opuścić świątynię Ursuna.


23 Vorhexen 2625, Chebokov
Późno w nocy opuściliście Dom Niedźwiedzi, jedyne co udało wam się tej nocy zrabować to kilka butelek alkoholu, naszyjnik ze srebra i uśmiech Koniczynki w krzakach. Koniec końców nie było tak źle; brat Bogdan obiecał przyjść rano do waszego kapitana z zaliczką za robotę w Chamon Dharek. Było przed świtem, wracaliście główną drogą do statku, gdy z naprzeciwka i z bocznej uliczki wyszło sześciu opryszków ubranych w czarne podarte szmaty i charakterystyczne maski. Jeden z tajemniczych agresorów, którego głowę zdobiły sporych rozmiarów jelenie rogi wskazał na was, idących sobie lekko nastukanych. Mimo ciemności, nikt z was nie był zaskoczony tą jednak zaskakującą sytuacją. Nim zamaskowani agresorzy ruszyli na was, udało wam się jeszcze zauważyć, że jeszcze jeden z nich ma mniejsze, cielęce rogi, a dwóch kolejnych porusza się na zwierzęcych, jakby psich, nogach.



Raging 25-08-2018 16:36

Szedłem zadowolony z uczty na której wreszcie mogłem choć trochę zaspokoić swój głód i tym samym oddać cześć Wielkiej Paszczy, aby odsunąć choć trochę nieunikniony koniec. Cieszyłem się, że mogłem się nażreć po same brzegi, a istoty z którymi podróżowałem może choć trochę bardziej nabrały do mnie szacunku po wygranej walce.

Kiedy nagle z za rogu jednego z budynków wynurzyła się zwierzyna. Pomyślałem, że to dobre zrządzenie losu. Gdzie w mieście można złapać stado jeleni. Złapałem za garłacz i wypaliłem w środek stada licząc na dobre łowy. Kiedy zwierza wydały ludzkie odgłosy bólu zrozumiałem, że to pomioty chaosu.

GRAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!! WHHHHHHHHAAAAAAAAAAARRRRRRR!!!!!!!!!!!!!! - Ryknąłem w niebogłosy ze złości, bo jak do kurwy nędzy te stwory mają prawo odbierać mi radość z upolowania zwierzyny. Część z nich stanęła jak wryta, jeden nawet spitolił w pośpiechu.
Natomiast dwóch z nich miało czelność mnie zaatakować. Rzuciłem garłaczem o ziemie i zacząłem napierniczać w nich z mojej halabardy. Kładąc jednego z nich na miejscu w którym stał. W międzyczasie widziałem, że zarówno kapłanka, jak i krasnolud położyli po jednym ludziku. Kapłanka waliła ze swojego nadziaka ze sporą siłą i wprawą o jaką bym się po niej nie spodziewał. Krasnolud jak to krasnolud dawał radę, wreszcie ten mały ludek był całkiem niezły w walce.
Kiedy położyliśmy trupem wszystkich przy nas i została tylko pozostała trzęsąca dupami trójka, stwierdziłem, że trzeba wziąć jakieś truchło żywcem i zaszarżowałem na jednego z nich walać go tępą stroną halabardy, tak. Padł od razu na miejscu.
Kiedy spojrzałem kierunku pozostałych to jedyne co było widać to śmierć pozostałej dwójki kultystów. Jednemu głowa eksplodowała po tym jak Koniczynka trafiła go kamieniem. Musze powiedzieć, że te małe niziołki to mają dobrego cela, ale nie wiedziałem, że mogą mieć taką parę w łapach.

I znowu byłem zawiedziony. Ledwo walka rozgorzała, to już się skończyła. Nawet dobrze nie rozgrzałem się. Co to za ludziki w maskach, co to nawet machać swoimi mieczykami nie potrafią. Byłem straszni zawiedziony. Szybko zakułem w kajdany tego który jeszcze żył a pozostałym zacząłem ucinać łby. Wreszcie jakieś trofeum na statek trzeba przynieść. Ich łebki z maskami na pewno się do tego nadadzą. Ich miecze też się przydadzą, wreszcie mamy mieć jutro kilku nowych rekrutów.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:22.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172