Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2018, 14:20   #11
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Dzień Królewski (Konistag), 15 Nachgeheima 2522, wieczór
Meissen


Choć znali cel trasy, Ostatni nie uczynili nic by zaplanować trasę, prawdopodobnie uznając, że to obowiązek Gustawa. Ten poznajdywał wszystkich "oddelegowanych" do zadania i zorganizował naradę.
Zasiedli w garnizonie nad dosyć mapą wydębioną od Porucznika - von Grunnenberg zignorował bowiem radę Rittera.

[tak, tu była mapa. Ale Porucznik ją zabrał więc nie macie do niej dostępu]



Oleg od razu zauważył, że wielu pomniejszych osad i dróżek na niej brakuje. Razem z Galebem ocenili dystans. Ponad dwieście mil w linii prostej. Dwieście pięćdziesiąt najkrótszą trasą. Jeśli chcieliby unikać większych osad - około trzystu. Dwa tygodnie drogi drogami. Omijając główne szlaki - trzy.
Oczywiście wyliczenia te były prawdziwe dla nich. Zwiadowca Oleg czy goniec Galeb bez problemu zrobią po dwadzieścia mil dziennie. Od biedy dotrzymałby im kroku Walter, a kto wie, może nawet lekko stąpająca Leonora. Ale już zdolności do łażenia z obciążeniem Loftusa były dyskusyjne, a reszta... szkoda gadać. Obciążeni i ciężko opancerzeni żołnierze chodzą wolniej, za to męczą się szybciej. Bert już teraz wyglądał na przeciążonego, zakuty w ciężką zbroję Diuk ledwo się w niej mógł ruszać, von Grunnenberg obwiesił się sprzętem niczym choinka, a choć Detlef, który zrobił podobnie jako krasnolud był w stanie to udźwignąć, to chodził wolniej niż reszta drużyny.

Suchy prowiant załatwiony przez sierżanta uzupełniony dwiema beczułkami zapeklowanych ryb zakupionych przez Loftusa powinien wystarczyć dziewięciu osobom na około dwadzieścia dni. Część z nich miała jeszcze osobiste zapasy. Zapewne wystarczy. Na styk.

Pozostało jednak ustalić trasę, szyk drużyny, wyposażenie, jakie ze sobą biorą... zwłaszcza że ich plecy, podobnie jak grzbiet jucznego konia miały ograniczoną pojemność. Niektórzy z nich nagromadzili tyle, że już teraz uginali się pod ciężarem ekwipunku, a co dopiero będzie, kiedy codziennie trzeba będzie maszerować dziesięć czy dwadzieścia mil?


Bert został w międzyczasie zaproszony przez Porucznika - ów dowiedział się bowiem od Gustawa, że niziołek ma informacje w sprawie zepsutego zboża i chciał się dowiedzieć, co były p.o. kwatermistrza wie na ten temat.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 12-08-2018 o 21:11.
hen_cerbin jest offline  
Stary 11-08-2018, 18:03   #12
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leonor przez kilka dni po przebudzeniu, żyła w błogiej świadomości dokonania czynów wielkich, póki kapłan Sigmara dopytywany o szczegóły nie przyznał się, że wszystko co wydarzyło się po oblężeniu to tylko jej imaginacje. Akolitka doszła do wniosku, że popadła w obłęd i przez resztę czasu włóczyła się na wpół zrozpaczona po miejskich ulicach bez celu.

Estalijskie „bez celu” było jednak znacznie wartościowsze niż Imperialny zrealizowany plan. Kapłan w tym czasie zdążył podszkolić ją z wiedzy historycznej, ona sama zdołała pomóc znacznej ilości miejskiej biedoty lecząc ich choroby i rany, bez zapłaty. Przy tych zabiegach snuła też historie sklecone z własnych przygód przemieszanych z historycznymi wydarzeniami, w których główne role odgrywała Myrmidia, baron Baron, dowódca Detlef, sprytny mag Loftus i rycerz na białym koniu sir Diuk oraz pozostali Ostatni. Do tego spordycznie przez historie przewijali się Blasius Shoenholz i Czarna Rózia, z których obłąkanej obecności Leo nie chciała zrezygnować. Wszystko to miało służyć tylko jednej rzeczy - nauczaniu wiernych i niewiernych, że niezachwiana wiara Myrmidii, honor i odwaga zostają nagrodzone i prowadzą prostą ścieżką do wiecznej chwały.

W międzyczasie Leonor zdołała też oddać swój napierśnik do naprawy, a ten w dowód wdzięczności wrócił cały, a do tego lżejszy i wytrzymalszy. Kowal, który zdarł z obrończyni Messen za pierwszym razem miał przez dwa dni wyrzuty sumienia z tego powodu. Potem zdążyło mu przejść, ale jak obiecał naprawę i poprawę sprzętu wykonał za darmo. Poprowadziła też kilka lekcji szermierki dla trenujących oddziałów i na koniec zdobyła Honor.

Honor przybył do Meissen wraz z pierwszym kupcem po oblężeniu i siedział spokojnie na jego ramieniu dziobiąc podsuwane mu jabłko. Spodobał się Leonor równie bardzo, co ona jemu i na nic się zdały tłumaczenia handlarza, że: nie jest na sprzedaż, nazywa się Onor i nie jest symbolem Myrmidii, jeśli już to raczej Morra. Cały dzień krążenia po targowisku, umizgów, ukradkowego podkarmiania i sugestywnego przekonywania wszystkich kupców i na koniec dnia wszyscy byli przekonani że kruk Honor jest prawowitą własnością Leonor, a kupiec może co najwyżej zainkasować kilka złotych monet w zamian.

Estalijka zrobiła też kilka podstawowych zakupów w obliczu plotek krążących wśród ostatnich i zagadkowej wypowiedzi Barona. Baron zauważył, że jest mądra i piękna, co w zasadzie zgadzało się z tym co myślała sama Leo. Meisseńska Dziewica w swym ponadprzeciętnie inteligentnym estalijskim umyśle zastanawiała się jednak, czy to, że Barona naszło na takie wyznania wynika z tego nie ma kogo zabrać na jakąś samobójczą misję, czy może myśli o wspólnym wychowywaniu z nią dzieci. Samobójcza misja, uważała na wpół legendarna dziewica, jest w porządku, natomiast wychowywanie dzieci, czy nawet przymierzanie się do tego w jakikolwiek sposób było na razie sprawą przyszłości. Sprawą przyszłości po wykonaniu samobójczej misji.

- Jeśli wszyscy idą, to ja też – pokiwała głową – ale zabierz dużo pieniędzy. I załatw mi kij podróżny najwyższej jakości, bo akolita podróżujący bez kija wygląda głupio. Będę sobie oznaczać na nim odcięge łby zdrajców... i pojmanych jeńców.
Leonor nie bardzo ufała sierżantowi, ale też nie uważała, że trzeba mu nie ufać, bo koniec końców załatwił wszystko tak jak powinien.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 11-08-2018, 18:52   #13
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus wszedł do gabinety Gustawa ten zajęty był zbieraniem swojego dobytku, ale na widok maga przestał pakować plecak, a sięgnął do kufra. Wędrowny czarodziej zdawał sobie sprawę, że Baron często gubił się w planach, obietnicach i działaniach. Nie można było mu nigdy odmówić dobrych intencji, ale czasami powodowało to dodatkowe komplikację, ofiary lub wydatki. Tak i było tym razem. Dowódca z uśmiechem na ustach chciał wręczyć lunetę magowi. Loftus chętnie by ją przyjął, gdyby nie fakt, że Gustaw pokrył koszty ekspresowej naprawy lunety Rittera. Byli na osobności, mógł więc mówić prosto i otwarcie.
- Gustawie doceniam gest, ale już pokryliście rachunek za naprawę. Swoją lunetę mam, z dwóch naraz korzystać nie zamierzam, a trzymać ją w zapasie jest ryzykowne. Zbyt wiele karli kosztują, lepiej zostawcie ją dla siebie, lub dacie naszemu zwiadowcy. Szkoda z niej nie korzystać i licząc się z utratą jednego człowieka, stracić obie.- Mag drużyny odniósł się też do pozostałych zagadnień. - Dziękuje, ale nie rozpowiadałbym, że jestem Szarym Strażnikiem. Nikomu się, to nie przysłuży, szczególnie w Meissen. A uzyskanie licencji, co najwyżej dało mi to możliwość uniknięcia stryczka. - Czarodziej mógł upuścić armię, miał nową tożsamość, odpowiednie dokumenty, ale nie zmierzał tego czynić, ani nawet głośno wspominać o takiej możliwości. -Nie martwcie się, jeszcze na szkoleniu w garnizonie oferowałem Wam swoje rady i w tym zakresie nic się nie zmieniło dowódco.- Loftus poklepał Gustawa po ramieniu.
- Jak więc mogę pomóc w przygotowaniach? Oczywiście nadal mogę działać względnie samodzielnie.

Niedługo później rozpoczęła się narada, Loftus zabrał w niej głos, zgłosił swoje spostrzeżenia, ale to nie on decydował. Gdy konsylium dobiegło końca mag postanowił pośpiesznie załatwić parę ostatnich spraw. Po pierwsze pozostawił halabardę w zbrojowni garnizonu, następnie w systemie barterowym pozbył się starej zbroi na rzecz uzyskania porządnych butów, rękawiczek i skarpet. Może i większość mieszkańców ich nie używa, ale para porządnych skarpet może niekiedy zadecydować o utracie palców u stóp lub ich zachowaniu ich w całości. Mag skierował się też ku siedzibie zaginionego magistra kolegium cienia. Odłożył jego księgę czarów na miejsce chowając w niej krótki raport o obronie miasta. Na miejscu pozostawił również parę sztuk złota, opłata za zabrane składniki. Szarzy Czarodzieje są skryciu, używają wielu przebrań i nie chwalą się swoimi planami. Mag lub jego uczeń mógł tu jeszcze wrócić, a Ritter nie chciał stać się przedmiotem szczegółowego dochodzenia. Na tym też nie poprzestał, kolejne kroki skierował do Achima i Güntera. Chłopaki mieli szczęście i przeżyli, pomagali magowi w jego wcześniejszych działaniach, świniach, manekinach i plotkach. Byli tutejsi o raczej nie mieli powodów, aby miasto opuszczać. Loftus, krótko rozmówił się z nimi, wręczył parę monet i serdecznie się pożegnał. Ciężko były to nazwać siatką szpiegowską, ale jej zaczątkiem? Kto wie, zresztą może kiedyś tu nie wrócą, a Mag Cienia wtedy chętnie odwiedzi znajomych.

Mag był praktycznie gotowy, swoje sprawy pozałatwiał.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 11-08-2018, 20:37   #14
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Diuk siedział i słuchał Barona, który w końcu podjął decyzję i zaczął wydawać rozkazy. W końcu Karl poszedł załatwić rzeczy z długiej listy Grunnenberga. Przy okazji Karl kupił dla siebie prowiant, namiot, ciuchy podróżne i muła.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 11-08-2018, 21:41   #15
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Bert wystraszył się trochę wizyty u porucznika, zwłaszcza że był wplątany w tę sprawę z lewym ziarnem. Postanowił zasugerować oficerowi, że to zmarły w Nuln kwatermistrz maczał w tym palce. Trup nic nie wygada, a przyznanie się że kupowało się od niego różne rzeczy należące do armii, nada kłamstwu posmak prawdy.

W ostatnim momencie tuż przed wyruszeniem w drogę, Bert za własne pieniądze kupił jeszcze kuca. Od razu nazwał "Prosiak", bo był gruby jak świnia. Kuc był potrzebny do noszenia saperskiego sprzętu, a niziołek wolał sam mieć baczenie na ten ekwipunek.

Potem odbyła się krótka narada całej drużyny i ostatecznie wybrano jak będą wszyscy podróżować. Na koniec załatwił jeszcze trochę rzeczy dla Olega i zostawił mundur w garnizonie. Misja była delikatna i trzeba było zachować dyskrecję. Miał nadzieję że Gustaw ustali jakąś wiarygodną bajkę, dla wrogich i być może sojuszniczych oddziałów, które prędzej czy później spotkają na drodze.
 
Komtur jest offline  
Stary 11-08-2018, 23:08   #16
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Detlef nie brał czynnego udziału w naradzie. Nie był wcześniej w okolicy, do której zmierzali, a poza tym nie widział sensu w dyskutowaniu z osobami wskazanymi jako przewodnicy. Ostateczna decyzja i tak należała do dowódcy, choćby była najdurniejsza. Takie były armijne zasady i armie khazadów wcale nie rządziły się innymi.

Thorvaldsson, a pewnie także Galeb, doskonale za to pamiętał jałową dyskusję przed opuszczeniem Karak Azul. Wtedy został thazorem na czas przeprawy przez podziemne chodniki, ale choć każdy z uczestników miał obowiązek zadbać o prowiant i oświetlenie na całą drogę, to w końcu niemal wszyscy zignorowali te sprawy i niemal przypłacili wyprawę życiem. Udało mu się jednak wyprowadzić ich na powierzchnię i bogowie przodkowie tylko wiedzą ile walk stoczyli z thagorraki i urkami zanim to nastąpiło.

Mając tamte wydarzenia na uwadze interesowało go właściwie tylko to, czy zapasy będą wystarczające i zaplanowano miejsca ich uzupełnienia. Z wrogiem można było walczyć, pokonać go siłą lub fortelem albo uciec. Z głodem i pragnieniem wygrać było nie sposób.

Miał jeszcze wątpliwości co do ich zadania. Napadanie na karawany z łupami Granicznych, jak ktoś z obecnych zauważył, o ile nie znajdą cennych i łatwych w transporcie kosztowności, nie pozwoli im na zdobycie majątku na tym procederze. Zawartość wozów trzeba będzie niszczyć, albo sami staną się łatwym celem dla rabusiów. Do tego blokada przełęczy. Status krasnoludów z Karak Hirn już teraz był niejasny, być może dostawali sporą część tego, co transportowali Graniczni. Nawet jeśli zachowywali neutralność to Detlef nie wierzył, żeby spokojnie pozwolili na zablokowanie przełęczy - w końcu to uderzy w ich handel. Czyli poza Granicznymi, wszystko wskazywało na to, że zadrą również z okolicznymi khazadami. Chwilowo nie miał na to wpływu, więc postanowił nie martwić się na zapas.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 11-08-2018, 23:12   #17
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bandaże na twarzy Galeba miały dwie główne funkcje. Po pierwsze zapobiegały odruchom wymiotnym u rozmówców o delikatnym usposobieniu. Po drugie... ukrywały emocje na twarzy kransoluda.

Jedną z takich emocji była pogarda. Wypływała w trakcie rozmowy, ale chwila milczenia pozwalała opanować głos. Inni może odbierali to jako rozważanie słów, albo namysł, ale po prostu krasnolud czuł niemożebną irytację swoimi "towarzyszami".

Wyznaczono im konkretne zadanie. Dotrzeć do przełęczy, dowiedzieć się co się właściwie dzieje i zablokować przejście do Księstw.
Zadanie typowe dla lekkiego mobilnego oddziału... zwiadowców? Lekkiej piechoty? Najbliższe co mu się kojarzyło to krasnoludzcy rangerzy albo górska straż.
Każda wzmianka o dodatkowym bagażu czy sprzęcie, który będzie trzeba nieść przez pół prowincji bo później może się przydać powodowała u Galeba wykrzywienie poparzonych warg w bardzo kwaśny grymas. Podobnie jak wszelkie marudzenia czy chęci zabrania czegoś, czego ludzie po prostu nie byli w stanie nieść sami.
I tutaj przydawała się maska.

Może to było przeczucie albo skrzywienie, ale sam przygotował się na podróż tak aby być jak najbardziej samowystarczalny. Swoją skórznie poddał masie przeróbek i dodał wzmocnienia. Hełm wyczyścił, nałożył nowe warstwy impregnatu, a na koniec wysmarował, aby nie odbijał światła. Napierśnik, który wykuł był natomiast prawdziwym majstersztykiem - doskonale wyprofilowana blacha, odpowiednie wyważona i dopasowana do jego sylwetki. Dodatkowo naciągnął na nią warstwę cieniutkiego skórki, aby nie było widać na pierwszy rzut oka, że jest bardziej dopancerzony niżby się wydawało. Poza tym łatwiej było do tkaniny przyszyć ewentualne gałązki czy inny kamuflaż.

Wystawił swoją cierpliwość na próbę, ale opłaciło się to. Z czasem ludzie zaczynali gadać z sensem i coraz zgodniej umawiać się odnośnie kolejnych elementów podróży. Rozmówcy... słuchali siebie nawzajem.

To był dobry znak.
 
Stalowy jest offline  
Stary 12-08-2018, 19:47   #18
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
praca zbiorowa część I

NARADA

Zasiedli w garnizonie nad dosyć mapą wydębioną od Porucznika…
Oleg wyraźnie rozbawiony wizją tej wesołej gromadki wędrującej przez leśne ostępy spojrzał na każdego z kolejna nie oszczędzając Detlefa, choć szybko zerwał kontakt wzrokowy.
- Jakiś czas temu uprowadziłem człowieka z powozem. Może jeszcze jest tam, gdzie go zostawiłem. - odezwał się w końcu - niektórzy nie są stworzeni do pieszych wędrówek - znów złośliwie łypnął okiem na krótkie kończyny krasnoluda, a zaraz potem na ciężką zbroję Karla.
- Ale tak całkiem na poważnie, to ty naprawdę chcesz się kisić w tym żelastwie tygodniami? - Zwrócił się do mężczyzny dumnie prezentującego tony metalu w które się odział - Weź chociaż buty na zmianę. A jak ci mrówki wlezą w te blaszane portki to ino zaraz wołaj, bo szkoda przedstawienia - Dodał żartobliwie.

- Jeśli to kwestia debaty to ja ruszyłbym szlakiem, ja mam swój wóz i kilku chłopa się na nim zmieści, może jeszcze jeden wóz skołujemy po drodze. Skoro akcja ma być po cichu to taka duża grupa dziwaków jak my łatwo by przeszła jako wędrowni cyrkowcy czy inny motłoch, kurwa, załatwmy sobie habity i udawajmy mnichów pielgrzymów na szlaku. Ja lasem nie idę, nie ma kurwa takiej opcji w tym ciężkim pancerzu, a poza tym chuj wie czy jakieś zwierzoludzie czy inne kurestwo tam nie siedzi. Można by barką w górę rzeki, no ale to chyba odpada z oczywistych powodów. Karl podzielił się swoimi uwagami. - Co do zbroi Oleg, jak będzie trzeba to cię poproszę o pomoc.
Loftus Ritter wysłuchał Diuka, jego pomysł miał zalety i był wygodny, niestety zdawał mu się również ryzykowny. Pochylił się nad mapą i skrzywił.- Wóz to wygoda, ale prędzej czy później będziemy musieli i tak go porzucić. Dukty na lewym brzegu rzeki podobno są wolne od podjazdów Granicznych, choć możemy trafić na kolejnych przebierańców. Nawet nasze wojska mogą nam sprawić kłopot skoro działamy w tajemnicy. Wóz to ślady i wybór tylko pewnych ścieżek, złamane koło, czy błoto może nas zatrzymać. W razie zagrożenia też z nim w krzaki nie wskoczymy. Choć pozwoli zabrać więcej zaopatrzenia. - Mapa była strasznie ogólna i na niewiele się zda. Wróg z pewnością ma dokładniejszą, do tego działa w tamtej okolicy. Mag odsunął się od stołu, wolał stać lekko z tyłu, pozwolić innym nachylić się nad mapami. - Potrzebujemy dokładniejszej mapy i to nie wykonanej przez kupców, a kogoś kto zna dokładnie te góry, groty, nieczynne sztolnie i jaskinie. – Loftus spojrzał na khazadów. - Mapy krasnoludzkie na pewno takie rzeczy uwzględniają. Będziemy musieli mieć parę bezpiecznych miejsc do noclegu i składowania naszego wyposażenia. Miejsc o których Graniczni nie wiedzą.
- No. Ja bym szedł przez las. Żarcie leży gdzie tylko spojrzeć. To co weźmiemy na plecy nam wystarczy, a jak spotkamy zwierza w lesie to się ruszy biegiem i pożre tego co z tyłu zostanie. - Włóczęga cały czas był rozbawiony i szukał spojrzeniem aprobaty swoich docinek jawnie wskazując kogo one dotyczyły. - nie będziemy przecież ubijać każdego człeka spotkanego na szlaku, a taki puszczony może nam biedy napytać. Zwierz albo zaatakuje, albo ucieknie, a człek chuj wie, czy się potem z kolesiami nie zasadzi, albo nie sprzeda za pieniądze. Dobrze się przygotujemy to będziemy bezpieczniejsi w kniejach niż na szlaku.
- Nie możemy tylko poruszać się po lesie, bo zmarnujemy dużo czasu - wtrącił się Bert - Wóz to niezły pomysł, a łódź to jeszcze lepszy, tylko że trzeba by zdobyć mundury wroga i jakieś papiery. Tak w ogóle to bierzemy nasze mundury? Sierżancie?-Pytanie niziołka zawisło nad głową von Grunnenbrga jak smród w kantynie po grochówce.
- Ja proponuję iść poza granicami miast na wschodnim brzegu Soll. Pod miasta Zwierzoludzie się nie powinni zapuszczać. Przy odrobinie szczęścia nie napotkamy nawet myśliwych, a jak sobie ktoś kulasa skręci to do miasta w dzień drogi się z nim uwiniemy. Podzielimy trasę na etapy. Odpoczniemy i uzupełnimy zapasy przy Wittenhausen, Sochtenau, i Koppenlebben przy ujściu do rzeki Aulen.- A podróż rzeką to... - Oleg wstrzymał się nie mogąc dobrać odpowiedniego słowa - A ilu z was umie pływać? W płytówce?- Może choć pierwszy etap uda się pokonać traktem używając powozów. Potem bym nie ryzykował. A zamiast mundurów trzeba porządne płaszcze narzucić, bo z grypskiem to się możemy położyć i na wilki czekać.
Kiedy ludzie rozmawiali Galeb zaczął rozpisywać coś na karcie pergaminu krasnoludzkim pismem. Co chwila zerkał na mapę.- To moje rodzime góry. - rzekł cicho nie przerywając swojej pracy - Umiem się po nich poruszać. Wszelkie sekretne ścieżki i miejsca każdy zachowuje w swojej pamięci i nie nanosi ich na mapy. Lepiej wziąć taką jak ta albo zdobyć taką, która będzie pokazywać same góry i na bieżąco nanosić wedle tego co usłyszymy. - Krasnolud przez dłuższy czas wpatrywał się w jeden punkt na mapie znajdujący się blisko gór, ale jeszcze na terenie Wissenlandu. - Ale skupcie się póki co na przebyciu terenów ludzi. Mniejszym ryzykiem jest podróż przez dzicz. Wojska i najemnicy muszą podróżować traktami. pociągnął nosem i kaszlnął - I tu pijaczyna ma jak najbardziej rację. Co więcej wszyscy będziecie potrzebować obeznania z terenem… jeżeli ma dochodzić do łupienia karawan i transportów.
Gustaw siedział za biurkiem tak jak zazwyczaj na odprawach i naradach i słuchał. - Mundurów z jeńców mamy pod dostatkiem Bert.- Rzucił w odpowiedzi niziołkowi. - Problem mamy nie tylko z siłami Wernickyego, ale także na Brocka najmitów możemy się naciąć a wtedy miło zapewne nie będzie. Ja chcę iść ostępami i Oleg nas poprowadzi. Gdy dojdziemy do gór liczę na Ciebie Galebie.
- W takim razie niech będzie las.- Diuk zdjął hełm.- A ty drzewolubie pomożesz mi to zdjąć.- Karl uśmiechnął się do Olega.
Sierżant kiwnął głową Diukowi. - Jeśli chodzi o wóz to idziemy na południe tam gdzie wywożą to co zrabowali. Można zawsze powiedzieć, że jesteśmy taką eskortą dla tego wozu a tam rzeczy jakiegoś oficera granicznych. To by tłumaczyło płyty, broń i dziwne rzeczy na wozie. Tylko trzeba by było ustalić od jeńców jakieś sensowne nazwisko i spróbować sfałszować pismo od takowego by nas nie niepokojono.- Rzucił swój pomysł Baron. - Dzięki temu możemy podłączyć się pod grupę innego transportu i w nocy ich napaść znając dokładnie ich liczbę i rozmieszczenie wart.- Uśmiechnął się wrednie.
- Albo możemy też ich minąć bez walki, a w razie spotkania naszych zabrać też mundury Nuln, oraz jak mówił Oleg, normalne dobre garcie.- Karl dodał szczerząc się szeroko.
- Zapomnij Karl o mundurach Imperialnych.- Odezwał się Gustaw. - Prędzej dobrze ukryte pismo od Porucznika czy też coś potwierdzającego nasze słowa.- Kiwnął głową mówiąc.
- Ta...i będziemy ten papier pokazywać każdemu napotkanemu Wisselandzkiemu żołdakowi?- Karl dopytał.- Jak już mamy jechać wozami z towarem, to może podajmy się za jakiś najemników? Na kupców czy inną cywilną karawanę to raczej napadną obie strony. Ja bym napadł.- Diuk wzruszył ramionami.
Loftus przysłuchiwał się naradzie i postanowił dorzucić jeszcze parę uwag.- Im prostszy plan tym bezpieczniejszy. Im więcej przebieranek, pism i kombinacji tym potem łatwiej o wpadkę. Możemy podczepić się pod kupców, o ile któryś ruszy w dobrą stronę, przynajmniej przez pewien odcinek. Trzymać się z początku uchodźców wracających w rodzinne strony, a rzeczy ukryć pod kocami. Możemy iść jako oddział armii Wissenlandu, skoro ta strona rzeki jest przez nas kontrolowana, albo podszywać się pod granicznych, czy ludzi Brocka. Ostatecznie i tak mniejsze grupy będą nam schodzić z drogi, a my będziemy chowali się przed tymi większymi. Nie mamy rozeznania, ani dokładnych informacji o sytuacji. Nie wiemy, gdzie trwają obecnie walki, gdzie skierowane zostały patrole. Gdzie grasują bandy dezerterów lub chłopów. Zbyt dużo tego nie wiem, żeby kombinować skomplikowane plany. Dalej pod rozwagę wnoszę pozyskanie dokładnej mapy okolic tej przełęczy. Wybacz Galeb, może i to Twoje rodzinne strony, ale wyłączy Cię rana, choroba lub śmierć i my już nie poradzimy. Pytanie, czy możesz Galeb załatwić mapę samych gór?
- Albo narysować. Chcesz kredki?- Zapytał Topher.- Kredki, nie wiem czym one są może chodziło Ci o kredę Karl? Mam kawałek, możemy porysować po Twoim wozie. – Mag odpowiedział na zaczepkę.
- Nie wiem czy rysowanie naszej drogi na środku transportu to dobre strategicznie posunięcie. I tak chodziło mi o kredę, chociaż węgiel lub gówno na patyku też się świetnie zda do rysowanie.- Karl odpowiedział pewnie. Topher pamiętał numer jaki Galeb wywinął mu przy burmistrzu. Ciekawe co by jeszcze był gotów zdradzić innym, zwłaszcza gdyby usłyszał, o niedoszłym planie czarodzieja.
Galeb spojrzał na czarodzieja przeciągle po czym rzucił krótko. - A ile jesteś gotów za taką mapę dać?
- Zaoferuj mu pierworodnego. - Topher wtrącił nim mag zdążył odpowiedzieć.- Karl dodał szeptem, ale i tak wszyscy na naradzie go słyszeli.- Słyszałem, że czarodzieje i tak są bezpłodni.
- A to jest mi potrzebne na mój prywatny użytek, że zadajesz takie pytanie? – odburknął Loftus, odpowiadając pytaniem na pytanie. Ignorując przy tym Diuka, widać ten nadal był rozdrażniony utratą lewych towarów, które wykorzystała Idra.
- Dokładne mapy są drogie. - odpowiedział Runiarz - Jestem pewien że tutejsze krasnoludy mają dużo dokładniejszy egzemplarz niż ten, lecz pytanie ile ich mają i czy będą skore go odsprzedać. A samo poważanie jakie mamy u nich z Detlefem może tego nie zagwarantować. Dlatego pytam ile dla ciebie jest warta taka rzecz. Ile w ogóle jako oddział jesteście w stanie wydać na coś takiego?
Karl rzucił na stół sakiewkę. Była ciężka od złota, dwudziestu koron dokładnie.- Ja dam tyle za kartkę papieru.
Jeden rzut oka wystarczył dla krasnoluda aby ocenić ile może być w środku. - Mniej więcej tyle musiałbyś dać za tą którą masz przed sobą. - rzekł ponuro - Rzucajcie dalej. I zacznijcie się zastanawiać, czy ta inwestycja będzie się opłacać.
- Wóz nie pojedzie przez las, musi mieć drogę - stwierdził Bert - Może załatwmy jakieś panienki i zróbmy objazdowy burdel?- Tak jest! - zakrzyknął Oleg radośnie. Coraz bardziej podobała mu się zgodność i pomysłowość towarzyszy, a słowne utarczki dodawały uroku tej wyprawie.- Dziękuję. - zwrócił się do Galeba - Możesz mnie wołać pijaczyną, albo Oleg Frietz, jak wolisz Panie … - Frietz wysunął przyjaźnie prawicę szczerząc krzywe, ale niespodziewanie zadbane zębiska i wpatrywał się przeszklonymi z radości oczyma w zasłoniętą twarz rozmówcy.
Ten skontrował Olegową radość chłodną rezerwą, raczej nie kwapiąc się do zawiązywania bliższej znajomości. Z drugiej strony, jeżeli mieli razem podróżować to musiał być w stanie się dogadać z innymi. Szczególnie z drugim przewodnikiem zespołu. - Galvinson. - odparł krótko oddając krótki, mocny uścisk.- Co chcę wam powiedzieć… mapa jakiej sobie życzycie to wydatek od stu do prawie trzystu złociszy, jeżeli nie drożej. I to nie będzie taka ładna kartka pergaminu z najważniejszymi drogami i miejscowościami, jak tutaj. To będzie cały plik pergaminów pokazujących poszczególne regiony prowincji z zaznaczonymi wiochami i leśnymi dróżkami, a możliwe też, że z granicami ziem poszczególnych szlachetków. Dużo punktów odniesienia, bardzo skomplikowana konstrukcja, niekoniecznie aktualna do tego. Dużo korzyści, ale będzie też to dużo ciężej odczytać, a laik może w ogóle się zgubić nawet na prostej drodze, jeżeli źle ją odczyta.Krasnolud podrapał się po obandażowanym czerepie.- Ta mapa nie jest zła. Jest prosta, przejrzysta, a kupcy nie zwykli zaznaczać na swoich mapach dróg którymi nie da rady przejechać. - tu skłonił lekko głowę w stronę niziołka - Już na jej podstawie zrobiłem notatki, aby móc bez niej trafić gdzie trzeba. Jeżeli chcecie dokładniejszą to musicie mieć świadomość, że jeżeli ktoś wyłączy mnie lub tego o - machnął ręką na Olega - To ta dokładniejsza mapa niewiele wam da. Chyba, że ktoś z was będzie gotów poświęcić swoją energię, uwagę i czas na uczenie się tego.
- Znaczy się tak Panie Galvinson. Ja osobiście to trochę na bakier z czytaniem jestem. Ale znam tą okolicę i wiem, gdzie wilki polują. Kiedyś, jakieś ze trzy lata temu jak chciałem odwiedzić ruiny Bugmana to się tam zgubiłem na prawie tydzień. - wypowiadając słowo na Z. w kierunku Oleg poszybowało przynajmniej kilka pytających spojrzeń - w sensie, że zwiedzam okolicę spontanicznie - wyjaśnił szybko - podobno najzacniejsze piwo tam warzono. Chciałbym go spróbować kiedyś.
- Tak czy owak - Frietz otrząsnął wyrwał się z krainy marzeń - Co to ja? Tak. Naprawdę tam jest pięknie. Ziemia aż śpiewa. Mówi o swojej historii, rozmawia z wiatrem. Mogłem słuchać ich godzinami. Zobaczycie sami. Mają takie wspaniałe głosy, nie do opisania. - Włóczęga nie wrócił jednak do sali obrad w garnizonie.

- Ta...ja tam się raczej spodziewam zrabowanych wiosek i spalonych gościńców, no ale kto wie.- Karl odpowiedział sceptycznie.- Co do mapy, do jeśli ta nam wystarczy, to nie widzę sensu kupować nowej, zwłaszcza, że będziemy mieć dwóch przewodników po tamtym rejonie.- Topher popatrzył na Galeba a potem na Olega.- Jak jeden padnie, to zawsze jest zapasowy. Ten pomysł Berta co by na wozy zapakować jakieś cipki nie jest głupi. Tak jak mówię, może przejdziemy jako jakaś wędrowna grupa, uchodźcy czy inni podróżnicy, ale najemnicy też mają swoje tabuny, więc…- Diuk zostawił temat do dyskusji.- Jakby co to znam kilka dziewcząt, które chętnie opuściłyby teraz Meissen.
Khazad źle go zrozumiał, nie chodziło o atlas całej prowincji, a jedynie o przełęcz którą mają zablokować. Trafić do właściwego miejsca trafią, nie w tym była istota sprawy. W górach każdy szczegół, może zaważyć o powodzeniu tego karkołomnego zadania. Mag jednak wycofał się z dalszej dyskusji, przynajmniej chwilowo wolał się jej przysłuchiwać i przyglądać. Galeb Galvinson wyraźnie odcinał się od przynależności do oddziału Ostatnich.
Gustaw nie mógł uwierzyć jak co niektórzy w drużynie mają sprawę głęboko w tyłku. Inni mieli chore pomysły a jeszcze inni mówili z sensem. - Jako dowódca zarządzam wymarsz bez wozów. Jeśli Imperium kontroluje tą stronę to przebrniemy do gór bez problemów większych. Jak jednak wróg zwiady rozesłał to musimy się kryć, a ślady jakie zostawiamy mają wyglądać na uchodźców itd. Z dwóch powodów.- Przerwał wtrącając się i swoja postawą uciszając zebranych.- Pierwsze to, że mogą olać uciekinierów jako niegodnych uwagi a drugi to jeśli pochwycą haczyk ruszą na nas nie wiedząc o naszym przygotowaniu do walki i jest szansa, że wpadną w pułapkę.- Oznajmił co postanowił.- Jeśli mapa ta wystarczy to nie zamierzam wykładać na dokładniejszą, z którą i tak byłby problem. A jeśli nasi przewodnicy padną to i tak by znaczyło, że Wszyscy padliśmy. Znając Olega jako ostatni by dał się pochwycić czy zabić.- Po czym przeniósł wzrok na krasnoludy. - A Wy jesteście za bardzo opancerzeni i doświadczeni by pierwszymi paść.- Dodał.- Więc postanowione jak idziemy i którędy. Teraz ustalmy co będzie potrzebne i ruszmy zady bo południe nas zastanie.- Rzucił rozkazująco prostując się.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 12-08-2018 o 19:53.
pi0t jest offline  
Stary 12-08-2018, 20:09   #19
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
praca zbiorowa część II

NARADA

Zignorowana raz propozycja zostania wędrownymi sutenerami została powtórzona i Galeb, aż się wzdrygnął słysząc rozochocenie w głosie naczelnego złodziejaszka Ostatnich. - Każdy powinien mieć ze sobą… - krasnolud zastanowił się moment - Własne przybory do spania, bukłak i kilka suchych racji na wypadek, gdyby główny zapas jedzenia się zepsuł, zaginął lub został utracony. Upewnijcie się, że macie połatane buty. Dodatkowe pary skarpet lub onucy z pewnością się przydadzą. Nici i igły do cerowania ubrań, duża nieprzemakalna płachta, aby w razie deszczu czy słońca było się pod czym skryć. Przybory do polowania, higieny i… medykamenty. Ten wasz medyk mąciwoda zwiał, więc pytanie czy ktoś z was potrafi opatrywać rany.
Oleg spojrzał na krasnoluda i pokiwał głową z uznaniem - Koniecznie jeszcze spora szpula dratwy, lina dla każdego i sztućce, najlepiej metalowe.
- Medykamenty są w lazarecie. Trochę się znam na ranach więc wybiorę co trzeba i wspomogę się wiedzą od miejscowych cyrulików o ich zastosowaniu. Co do reszty kto organizuje te rzeczy?- Gustaw spojrzał na niziołka i na Dużego Karla.
- A! I na pewno metalowe naczynie, bo od surowej wody sraka murowana. - wtrącił nagle włóczęga i zbliżył się ukradkiem do Gustawa - Jeszcze jakiś dobry plecak dla mnie. - I od razu mówię, że jak sobie jak sobie rowa odparzysz, to ci maść z babki przygotuję, ale nie licz, że pomogę w smarowaniu - Rzekł po chwili w kierunku Karla - ja wiem, że są kuglarze, co na rękach chodzą w takiej zbroi, ale nie tygodniami, w słońcu, deszczu, błocie i tak w kółko.
- Wyposażenie, da się załatwić jeśli mieszkańcy będą coś mieli. Jak nie to z chuja nie wytrzepie. Możemy cześć rzeczy dostać w innych osadach po drodze, jak tu nie będzie, no ale na wyposażenie armii potrzebne mi będą fundusze, najlepiej armijne.- Karl uśmiechnął się szeroko.- Oleg kto Ci powiedział, że ja CAŁĄ drogę będę szedł w zbroi? I proszę przestań się tak przy wszystkich przejmować moim rowem bo się zaraz zaczerwienie.- Topher popatrzył jeszcze raz na mapę.- Wóz odpada, ale na przełaj chociaż ze dwa muły lub woły do taszczenia tej całej listy się przydadzą.- Karl sięgnął po sakiewkę ze stołu.- Skoro się na krasnoludzkie mapy nie składamy, to ja to zabieram.
Gustaw pokiwał głową po wypowiedzi Olega i Karla, po czym westchnął.- Funduszy armijnych nie ma a na razie to z własnej kasy trzeba będzie płacić.- Popatrzył na zebranych widząc u niektórych skrzywienie na twarzy. - Plecak niejeden znajdziesz wraz z kocem w rzeczach zdobycznych Oleg. Idź do kwatermistrza i poproś jego.- Uśmiechnął się i spojrzał na niziołka.
Loftus nasłuchiwał, analizował i doszedł do pewnych spostrzeżeń, którymi postanowił się podzielić z innymi. Możliwe, że się mylił, zapewne dla większości wydadzą się one dziwne, ale trudno. - A jakby zrobić to trochę inaczej. W mieście wiadomo, że przybył posłaniec z rozkazami. Zniknięcie w tajemnicy Gustawa, Detlefa, czy bohaterskiej Dziewicy z Meissen wzbudzi tylko plotki. Plotki które bardzo szybko dotrą do uszu Granicznych, niezależnie czy mają tutaj swoich szpiegów, czy nie. Choć pewnie mają. Brak jakichkolwiek informacji wzbudzi zainteresowanie. Mam w mieście paru sprawdzonych ludzi, można też Olegowi dać wolną rękę, czy raczej pozwolić wlać w siebie trochę alkoholu. Niech się wyda w mieście, że je opuszczamy. Trzeba tylko wymyślić powód, od choćby rozkaz odnalezienia, czy pochwycenia magistra magii, który tu wcześniej urzędował. Jest prawdopodobne, że mogłem coś przecież odnaleźć w jego siedzibie. Możemy też oficjalnie ruszyć w pościgu za dezerterem, podpalaczem i zamachowcem na życie komendanta, czyli za Waldemarem Brökiem. Takich powodów może być wiele. Coś co wzbudzi ciekawość u tutejszych, ale dla Granicznych będzie nieistotne. Pozwoli też na wykorzystanie transportu rzeką, w najbliższym bezpiecznym terenie. O ile informację patroli na coś takiego wskazują. Nawet godzina, czy dwie spływu rzeką da oszczędność pierwszego dnia dla naszych nóg. A dalej niech prowadzi Oleg, tak jak ustalono.
- Cały oddział do ścigania dezertera w obliczu wojny to trochę za dużo. Magister magii to lepsza wymówka, ale Graniczni mogą chcieć wtedy takiego zwerbować, mieli wszak u siebie ogniowego czarownika. Wymówka nie może dać pretekstu wrogowi do rozesłania lekkiej konnicy z zadaniem patrolowania wschodniego brzegu. Możemy jednak po prostu powiedzieć, że oddział ma wzmocnić inną mieścinę. - zaproponował Galvinson
- Niepełna dziesiątka, bliżej chyba temu do silnego patrolu niż pełnego oddziału. Wzmocnienie miasta brzmi dobrze pod warunkiem, że wyjdziemy z Meissen z drugiej strony i zrobimy szerokie koło. Idziemy przecież w teren określony jako stracony, niepewny. Skoro nawet dalsze utrzymywanie Meissen jest bezcelowe, to powinniśmy robić odwrót wraz z resztą sił. Skoro tego nie robimy, to rodzą się pytania dlaczego. Wracając natomiast do kuca, czy konia to zdałby się i drugi. Mniej obciążony, pozwoli nam to na wysłanie konnego zwiadu, transportu rannego, chorego, czy zwyczajnie nie zmusi do porzucenia zaopatrzenia, gdyby ten pierwszy okulał, czy padł. Dodatkowo zawsze może posłużyć jako awaryjny środek wymiany, lub źródło pożywienia. – Mag wszedł ostrożnie w dyskusję, wskazując swój punkt widzenia.
Oleg jakby stracił już zainteresowanie rozmową. Szczegóły wymarszu były według niego mniej istotne niż sama podróż. Zbliżył się więc do niziołka i stanął tuż przy nim. Wpatrywał się w niego z góry, uśmiechając się niepokojąco.
Cześć Bert. - Odezwał się w końcu - Wiesz, że nie mam pieniędzy. Załatwisz kilka rzeczy po starej znajomości? - Oleg przykucnął przy niziołku i zaczął wymieniać - Będę chciał długi impregnowany płaszcz z kapturem, jakieś solidne buciszcze i plecak co pomieści tak: krzesiwo z hubką, pochodnię i porcję oleju, metalową menażkę sztuki dwie, suchy prowiant na tydzień, 4 metry liny, rulon z koca i małego, ale solidnego namiotu się podwiesi. A jak załatwisz jeszcze mały moździerz to utrę wam maści na odciski. I jeszcze z tuzin strzał, albo dwa. Będziemy polować, jak nam się ryby skończą - powiedział nieco głośniej - Każdy powinien się przynajmniej tak zaopatrzyć. Jak nam koń ucieknie, to nie zostaniecie z ręką w nocniku. Lepiej mieć najważniejsze rzeczy przy sobie.
Jasne wszystko załatwię - odpowiedział niziołek - Co prawda wydałem trochę twoich karli, ale na to wszystko wystarczy mi kasy. Resztę oddam jak dokopiemy granicznym, no chyba że wolisz bym ciągle trzymał twoją działkę.
-Trzymaj, trzymaj. Wydaj resztę jak chcesz. - Oleg odpowiedział i jakby się nieco speszył. - Pamiętam, jak brzmiała umowa, nie chcę jej zmieniać, ale nieplanowana sytuacja, rozumiesz. - Dodał z cicha i odstąpił niziołka. Wsadził rękę w kieszeń spodni i wyciągnął niewielki pęk dratwy. - I Kwatermistrzu jeszcze pełną szpulę dratwy, jakby nas naszła ochota na świeżą rybkę po drodze.
- Panie Galvinson, czy poniesiesz dla mnie, yy dla nas chociaż moździerz? - Frietz uśmiechnął się trochę głupkowato no nowego znajomego. Nie próbował nawet pytać drugiego z Khazadów, a wiedział, że ta rasa może nieść konia z rzędem na plecach i każdemu dotrzymać kroku. - Nie wiem, czy moje wątłe plecy udźwigną ten cały ciężar, a muszę być mobilny. Półki co. Rozumiesz Panie Galvinson, zwiad.

Przez bandaże nie było widać było wyrazu twarzy Galeba, choć po ich ruchu na pewno widać było że się zmienił.- Póki co... - rzekł z niechęcią w głosie - ...to wrzuć to do bagaży na zwierzaku.
- Płaszcze już zakupiłem dla nas porządne. Co do Twoich rzeczy możesz na Miłkę je dać byś w terenie miał swobodę ruchów.- Oznajmił sierżant. - Wychodzimy z miasta jako zwiad okolicy i zarazem w poszukiwaniu żywności itd. Emblematy najemników mam nadzieję, że Karl zdobędzie czy kto inny?- Dodał.
- Skoro mamy iść na przełaj to proponuję ominąć Wittenhausen od wschodu - Bert wodził palcem po mapie - i skierować się na Sochtenau, a potem na Hornfurt i brzegiem szlaku przez Kroppenleben na przełęcz.
Gustaw popatrzył po zebranych z pytaniem czy ktoś ma coś przeciw takiej drogi. Najbardziej liczył się ze zdaniem Olega i krasnoludów. Tych dwóch wiedziało gdzie najlepiej wkroczyć na teren na którym ci będą prowadzić. - Jeśli nasi przewodnicy się zgadzają to mamy już trasę. Tylko nikomu słowem o tym. Nawet Porucznikowi.- Warknął na końcówce Gustaw
Loftus patrzył na mapę, słuchał towarzyszy i pobladł. Przypomniał sobie, blisko miesiąc temu 13 Vorgeheima, gdy został zwerbowany jak większość tu obecnych już było słychać plotki, że z marszu zdobyte zostało Kroppenleben, centrum handlu futrami, a później splądrowano Wusterburg. - Bert wszystkie miejscowości, które wymieniłeś zostały zdobyte i kontrolują je Graniczni.
- Przyjąłem że wszystkie miejscowości na południe od nas kontrolują graniczni - odpowiedział niziołek - To nie jest wycieczka krajoznawcza tylko dywersja na tyłach wroga. Zważ że moja trasa wygląda na najkrótszą z dala od szlaków komunikacyjnych i większych lasów. Można by jeszcze nająć wóz i ruszyć na Karak Norn, objechać całość zagrożonego terytorium do Karak Ziflin, potem pieszo zejść w dolinę i ruszyć na Sonnefurt i Khazid Gentraz.
- Nie wszystkie przyjacielu, a tylko te na prawym brzegu rzeki Soll. Zgadzam się, że mamy działać na tyłach, ale nie ścierać się z każdym patrolem wroga po drodze. Oni przecież cały czas trzymali się jej brzegu. Idąc prawym brzegiem trzeba oddalić się od rzeki, idąc lewym powinniśmy mieć większą swobodę. – Loftus postanowił przypomnieć sytuację w trakcie bitwy nad Witten z 27,28 Vorgeheima. - Wittenhausen był okupowany, ale Auggen było wolne.
- Przyjąłem najgorsze i założyłem że cały teren jest pod kontrolą wroga. Ja tylko daję sugestie, sierżancie - zwrócił się do Gustawa - ty musisz podjąć decyzję.

Dyskusja dobiegła końca, pozostało mało czasu na własne sprawunki, wszyscy więc oczekiwali na decyzję Barona.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 12-08-2018, 21:09   #20
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Noc z 15 na 16 Nachgeheima 2522,
Meissen


Leonora zbierając swoje rzeczy (i kruka) do wymarszu zorientowała się, że posiada w nich najwyższej jakości kij podróżny, okuty z obu stron metalem i z rzemienną plecionką poprawiającą uchwyty. Było to o tyle dziwne, że Baron go nie załatwił, a sama Leo nie potrafiłaby go zrobić. Mógłby go zrobić i jej wręczyć co najwyżej Blasius Shoenholz, ale przecież on nie istniał…

Karl robił za prawą rękę Gustawa. I lewą. A czasem miał wrażenie, że także za jego głowę i nogi. O mało co nie kupił wozu, ostatecznie zadowalając się mułem, zakupił potrzebne na wyprawę rzeczy i załatwił emblematy, jakie nosili graniczni.

Loftus wydał dziesięć sztuk złota, by jego “przyjaciele” nadal kontynuowali opowiadanie o dziewicy z Meissen, a przy okazji “wygadali się”, że ich oddział rusza z misją schwytania zbiegłego cyrulika - dezertera, który próbował zabić Komendanta. Słusznie bowiem zauważył, że nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, że grupa z tyloma zwierzętami jucznymi idzie “na patrol”. Mimo oporu Galeba i Olega zakupiono bowiem cztery kuce i muła, a o mało co nie wzięto by jeszcze wozu.

Ostatni przegadali całą noc, zrobili zakupy na ostatnią chwilę i pozałatwiali ostatnie sprawy. Dwie godziny przed świtem spotkanie przerwał Porucznik, przypominając, że już czas.

Ignorując słowa doświadczonego Galeba, Ostatni przygotowali się do misji przedkładając siłę rażenia i opancerzenie ponad szybkość i samowystarczalność oddziału. Dowodem na to było nie tylko wyekwipowanie się “pod korek”, ale i obecność aż pięciu zwierząt jucznych. Prezentowali się bardziej niczym handlarze, a z całą pewnością nie jak dezerterzy.
Przyzwyczajeni widać do wygód związanych z posiadaniem służb pomocniczych i taborów nie chcieli się z nimi rozstać.

***

Angestag (Początek Tygodnia), 16 Nachgeheima 2522, dwie godziny przed świtem.
Meissen


Powiadają, że kluczem do zwycięstwa jest element zaskoczenia.
Jeśli tak, Gustaw z pewnością wygra.
Zaskoczył bowiem Loftusa, wręczając mu drugą lunetę, którą zakupił, choć już przecież zapłacił za naprawę pierwszej (mag odmówił i sierżant zostawił ją dla siebie).
Zaskoczył resztę swoich ludzi, w ostatniej chwili zmieniając rozkazy i nalegając, by wszyscy wyszli w mundurach.
Zaskoczył kupca, któremu wcześniej zapłacił niesamowite pieniądze, sto sztuk złota (cóż, jak już wszyscy wiedzieli, robienie interesów ze znanym oszustem Gustawem von Grunnenbergiem było ryzykowne i źle widziane, a poza tym organizowanie wszystkiego w tajemnicy, w nocy, na kilka godzin przed terminem jest trudne, stąd więc taka paskarska cena) za zorganizowanie potajemnego transportu na drugi brzeg, a teraz z większości tego nie skorzystał.
Zaskoczył mieszkańców, których wielu obudziło się, gdy wyszedł z garnizonu na czele oddziału z garnizonu, pobrzękując metalem zbroi i stukając podkowami jucznych zwierząt.
Ale najbardziej zaskoczył Porucznika ignorując jego rozkazy dotyczące wyjścia w tajemnicy. Nawet jeśli wcześniej oficer miał jakieś wątpliwości na temat raportów o niesubordynacji von Grunnenberga, teraz z pewnością wierzył już w winę Gustawa.
- Zapisałem Wasze słowa na temat dowodzenia w Pfeildorfie, choć pojęcia nie mam, skąd macie takie informacje - odniósł się do wcześniejszych słów Gustawa o dowódcach obrony Pfeidorfu, w którym nawet Gustawa nie było, choć rozkazy kazały mu tam się stawić.
- A to są gołębie pocztowe z Wissenburga. Jeśli odniesiecie sukces, wyślijcie je z białą opaską. Jeśli drużynę spotka zagłada - z czarną. A jeśli się nie wyrobicie w trzydzieści dni, nie macie po co wracać - dodał wręczając Gustawowi klatkę z dwoma ptakami i odbierając potrzebną mu mapę, którą sierżantowi wcześniej pożyczył. Uważniejszy rzut oka pozwolił stwierdzić, że na opaskach na nogi dla gołębi wyhaftowana jest malutka liczba 14.

***

Mimo zalegającej ciemności załoga barki sprawnie wprowadziła wszystkich na pokład i przewiozła na drugą stronę. Jedynym wydarzeniem wartym wzmianki był głośniejszy plusk, którego przestraszyła się Miłka i o mało co nie wyskoczyła do rzeki.
- Pilnujcie swoich zwierząt panowie - poradził jeden z przewoźników, w ostatniej chwili łapiąc wodze klaczy, która do tej pory nie była trzymana przez nikogo i była z drużyną tylko dlatego, że szła za Ostatkiem.

***


Wyruszyli. Początkowo na wschód by szybko skręcić na południe, równolegle do trasy, którą niedawno szli do Meissen, tyle że po drugiej stronie rzeki i w przeciwnym kierunku.

Szli podwójną, niemal nieubezpieczoną, kolumną.
Z przodu, przed wszystkimi, szedł Oleg, robiąc za zwiad.
W pierwszym rzędzie szli Gustaw z Detlefem, wojownicy mogący zatrzymać atak wroga.
Za nimi maszerował Karl trzymający postronki swojego muła i Walter z pierwszym z kuców, Czwartkiem.
W trzecim rzędzie szli najbardziej wrażliwi na atak. Mag i niziołek. Zarówno Loftus jak i Bert trzymali kuce. Loftus Miłkę, a Bert swojego grubego Prosiaka.
A na końcu, w pewnym oddaleniu - straż tylna: Galeb i Leo. Akolitka szła ze swoim nieodłącznym (od kilkunastu godzin) krukiem oraz ostatnim ze zwierząt, nomen omen, Ostatkiem.


***

Angestag (Początek Tygodnia), 16 Nachgeheima 2522, przed południem
Kilka mil na południowy wschód od Meissen.



Ze znanych tylko sobie powodów nie spodziewali się wroga na kontrolowanym przez niego brzegu (z chlubnym wyjątkiem Berta, który spodziewał się go wszędzie).
Radosne wejście w mundurach Armii Imperialnej na główny szlak przerzutowy granicznych było kuszeniem losu, ale większość Ostatnich chyba mimo wszystko podświadomie to czuła, bo praktycznie nikt nie założył munduru (ani nawet nie wziął go ze sobą) mimo nalegań Gustawa.

Szybko dowiedzieli się, że ich założenia były błędne.
Już przed południem, po zaledwie kilku godzinach marszu Oleg idący przed kolumną dał znak, by wszyscy się zatrzymali. Zauważył bowiem jakichś ludzi przy moście. Dzięki swojemu szybkiemu refleksowi i umiejętności skradania i ukrywania się nie dał się zauważyć i ostrzegł drużynę na tyle szybko by i oni pozostali niewykryci. Póki co. Decyzja Gustawa, by Oleg szedł przodem okazała się nad wyraz słuszna.

Ludzi, przynajmniej tych widocznych, było dwóch. Uzbrojeni byli w łuki i miecze. Ale nie było wiadomo, czy nie ma dodatkowych ludzi w chatce mytnika przy moście.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 13-08-2018 o 00:04.
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172