Loftus był spięty, udało im się dostać do Wittenhaus, ale oddział się niebezpiecznie rozłaził. To i może było naturalne dla Granicznych, ale niezbyt dobre dla Ostatnich. Szczególnie, gdyby wiedzieli to co mag i pominięty został tu fakt, że jakiś mieszczanin czy ich grupa zwyczajnie dopadnie osamotnionego żołdaka (w ich mniemaniu granicznego) sprzeda mu sztylet pod żebra i wepchnie do wody. Od tak w ramach zemsty za konfiskatę, czy dobranie się do córki. |
Przed spoczynkiem Galeb skupił się na sprawdzeniu swojego ekwipunku, poprawieniu pakowania i przygotowaniu się, aby w razie konieczności w parę chwil być gotów do wymarszu. Potem wypił trochę i poszedł spać. Rano Galeb nie odzywał się słuchając wymiany zdań między towarzyszami. Kiedy w końcu czarodziej przedstawił swoją historię, kowal run przerwał milczenie. - Dobra robota, czarokleto. - pochwalił - Z listem i planem, bo plan wymyśliłeś akurat taki jaki jest nam potrzebny. Przeprawa przez wodę łodzią w naszej sytuacji to durnoctwo. Potrzebowalibyśmy barki, aby przewieźć siebie i zwierzęta jednym kursem. Albo normalnej przeprawy, ale te pewnie są obsadzone. |
Bert przed naradą starannie spenetrował okolicę kwatery, by wyłuskać ewentualnych podsłuchiwaczy. Potem opowiedział kompanom o Parszywcu i co ich łączyło, a raczej co dzieliło, gdyż nienawiść między nim a oficerem granicznych zmyć mogła tylko krew. Zresztą ten zdrajca na nic innego nie zasługiwał. Potem niziołek wysłuchał co inni mieli do powiedzenia. W szczególności ucieszył się na słowa Loftusa, bo już kombinował jakby tu włamać się do kwatery Bryły i owy list przeczytać. |
- Ej! A kto powiedział że się podzielę!? - Żachnął się chwilowo nieobecny Oleg, kiedy Bert bez pytania rozdysponował jego specyfiki. W prawdzie w tym momencie nie miał nic mocniejszego niż fajkowe ziele, które może pobudzić pracę jelit, a przy odrobinie wysiłku także wywołać delikatne zawroty głowy, ale nawet rozdawanie nieistniejących zapasów "lekarstwa na życie" Olega wywołało w nim oburzenie. |
- Pytanie czy Parszywiec w ogóle się dowie albo kiedy się dowie... - rzekł Galeb - To bardzo śmiałe wdawać się w pierwsze potyczki tak blisko Meissen. Ich celem w sumie było napadanie na karawany, ale wpisywało się to ogólnie w "podgryzanie przeciwnika" do którego spokojnie można było zaliczyć spacyfikowanie garnizonu w jednym z miast oraz załatwienie zdrajcy. - Pomyślmy dalekosiężnie. Czekamy aż siły Granicznych w mieście się rozproszą. Napadamy i szybko wykańczamy pojedyncze patrole, aż zostanie ich garstka. Mieszkańcy mogą się ucieszyć... albo mogą też się przestraszyć, bo patrzenie z boku na to może sprowadzić na nich gniew Południowców. Jeżeli pozwolimy któremuś z żołnierzy uciec - nie wiadomo czy przyjedzie Parszywiec z obstawą czy cała kompania wojska. Za dużo niewiadomych po drodze, aby być pewnym czegokolwiek. Krasnolud chwilę się zastanowił po czym dodał. - Ale wykończenie garnizonu sprawi że bez problemu będziemy mogli przeprawić się na drugą stronę. Jeżeli Graniczni zemszczą się na mieszkańcach, to wieść o tym się rozniesie. Zasieje strach, ale też wzrośnie frustracja ludzi. Może to zwiększyć bandyterkę na ziemiach okupowanych przez Granicznych. - Jeżeli mamy podejmować tutaj jakiekolwiek działania trzeba być bardzo ostrożnym. |
|
- Loftus to już bym wolał ukatrupić Baryłę i spalić jego kwaterę, niż marnować materiały wybuchowe - odpowiedział niziołek - Słyszało i widziało nas wielu żołdaków, po przesłuchaniu ich, każdy oficer wyczai że coś z nami jest nie teges. Nie ważne w jakim stylu opuścimy miasto i tak puszczą kogoś za nami, co przy naszej mobilności niezbyt dobrze wróży. Już lepszy wydaje mi się ten pomysł Detlefa. Weszlibyśmy na drugi brzeg, niby na nawiedzone wzgórza i tam byśmy przepadli. Oleg potrafiłbyś pozacierać ślady za nami? Gdybyśmy to zrobili razem może by się udało, co nie Oleg? |
- Pożar? – Mag zmrużył oczy – Nie da gwarancji sukcesu, łatwo z niego uciec, a budynku nie obstawimy, niosłoby to zresztą dodatkowe konsekwencję. Pismo o ile Baryła go nie zniszczył jak miał polecone, to też może je zabrać z sobą. Do tego ciężko byłyby go wywołać z opóźnieniem. – Mag powoli analizował sugestię Berta. – Nie wywoła też chaosu, paniki i zamieszania. Pożary się zdarzają, takie eksplozje raczej nie. Do tego szybko zauważony pożar będzie łatwy do ugaszenia, a nawet jeśli nie to w pomoc granicznym przy jego gaszeniu zaangażują się mieszkańcy. Wroga trzeba podejść psychologicznie. Cokolwiek zostanie postanowione to pamiętacie ten sierżant wie, że należymy do Czwartej! – Mag mówił cicho, ale z pełnym przekonaniem i stanowczością w głosie. - Jest przekonany o obecności szpiega w naszym oddziale, dlatego się wycofał na przeprawie. |
- Jakikolwiek atak na ten garnizon zostanie powiązany z nami. Czy to przez ocalałych Granicznych, czy przez mieszkańców. - Kapral Thorvaldsson włączył się do rozmowy. - A jeśli użyjemy ładunków dużej mocy, to do jakich wniosków dojdą ich dowódcy, choćby ten Parszywiec? Przecież oni dobrze wiedzą, że przełęcz jest im niezbędna do prowadzenia działań wojskowych w południowej części Imperium. I z pewnością dobrze pilnują tej przełęczy. Co zrobią, kiedy dotrą do nich pogłoski, że oddział imperialnych dywersantów ma na wyposażeniu ładunki burzące? Wzmocnią obsadę przełęczy i wykonanie misji może okazać się niemożliwe. - Stwierdził. - I zgadzam się, że nie powinniśmy ryzykować ataku na tak liczny garnizon. Tego nie da się zrobić niepostrzeżenie i nie obędzie się bez strat. Już teraz poruszamy się wolniej, niż kupiecka karawana. Nie sądzę, aby targanie ze sobą rannych poprawiło sytuację. - Ocenił. - Mnie ciekawi, skąd ten Baryła wie, żeśmy z Czwartej? Nawet, jeśli nie uwierzył w nasze bajeczki, to skąd miałby wiedzieć, że to Czwarta, a nie jakiś inny oddział? Czyżby dowiedział się tego z listu?- pytanie skierował do Rittera. Choć wyglądało na to, że uratował on ich przed starciem na moście, to brodaczowi nie podobało się, że Loftus wiedział więcej, niż pozostali i tak niechętnie dzielił się istotnymi dla przetrwania oddziału informacjami. - Właściwie to już chyba nie ma znaczenia. On wie, być może jego zaufany przydupas już też wie. Albo posłaniec pędzący właśnie do Parszywca z wiadomością od Baryły. Ważne jest to, że musimy zniknąć Granicznym z oczu i nie pokazywać się więcej. Już wspominałem wcześniej, ale powtórzę - przeprawmy się na drugą stronę, a jak znikniemy im z oczu to zapierdalamy na te nawiedzone wzgórza i tam gubimy pościg. Bo ten na pewno ruszy i na trakcie dogonią nas bez problemów. Jeśli nie znajdą naszych śladów, to stracą czas na szukanie, a jeśli nawet domyślą się, że poszliśmy na wzgórza to tam też powinno im zejść. Może zrobimy na nich zasadzkę - tam będzie można użyć ładunków, albo dopadnąich upiory... - wyszczerzył się. - Zanim wyślą kolejny oddział, to znowu zyskamy czas. A jak się dobrze sprawimy, to może zdobędzemy konie i zapasy na dalszą drogę. - Dodał. |
- O czym w ogóle ta rozmowa. Rozkaz mamy dotrzeć do przełęczy? Tak, to może nie palmy za sobą każdej wioski, bo daleko nie zajdziemy. Odpocznijmy, a jutro bez problemów ruszmy na południe. Może wynajmijmy jakąś barkę czy inny statek i popłyńmy w górę rzeki ile się da.- |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:40. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0