Gustaw nie dał się ani zastraszyć ani sprowokować.
Domyślił się, że Magnus chce ukraść jego, Gustawa, zasługi.
Byłoby mu pewnie na rękę gdyby Gustaw się zabił albo gdyby próbował ucieczki i zginął, a nawet gdyby rzeczywiście uciekł.
Mina Magnusa, którego gierka została przejrzana przez
Gustawa niemal wynagrodziła temu ostatniemu hańbę bycia oskarżonym. Niemal. Niemniej utrzymał swoje nerwy na wodzy.
Podobnie
Loftus, który nie robił nic podejrzanego, nie licząc poproszenia o rozmowę z "oficerem kontrwywiadu", kimkolwiek by on miał być. Pojawił się jednak ten sam oficer co wcześniej. Młody mag chciał poruszyć kilak tematów - podziękować mu za umożliwienie rozmowy z hierofantą; wspomnieć, że oczekuje na wiadomość od Piromanty w sprawie wampira który grasował niedaleko Meissen, więc też liczy, że wiadomość do niego dotrze gdyby była przechwycona; poprosić o pomoc w nawiązaniu kontaktu lub przesłaniu wiadomości do Kolegium Cienia.
Wyjaśnił, że chodzi o sprawy z manifestacją chaosu wywołaną przez osobę obdarzoną mocami spoza Kolegium. Śmierć i osobiste rzeczy mistrza Tiavoli. A także inne dotyczące Kolegiów Magii (w przypadku wielkiej niechęci do jakiejkolwiek współpracy i pomocy wspomni też że chodzi o łamanie Imperialnego Dekretu o Magii, adeptach sztuki nielojalnych wobec Kolegiów).
Wskazał, że ma zdecydowanie lepsze rozeznanie i możliwości działania, a współpraca służb zawsze może zaowocować czymś w przyszłości. I choć on sam jako Loftus Ritter nie może mu obecnie nic obiecać, to nie zapomni o takiej przysłudze. Von Richthoffen nie cierpiał ostatnio na nadmiar sukcesów i zgodził się z propozycjami Loftusa.
Roz, ostrożna niczym saper, nie popisała się jednak odpowiednią do tego zawodu zręcznością. Wystarczył tylko lekki kontakt gwoździa ze skórą by padła jak rażona piorunem. Wygięła ciało w łuk, dostała drgawek, na jej usta wystąpiła piana, która szybko zabarwiła się czerwienią z przygryzionego języka... Atak, jak nagle się zaczął, tak nagle się skończył. Ale przytomności nie odzyskała. Gwóźdź, razem z ziemią, notatką a nawet patykiem, zapakowano w skrzynię. Na szczęście dla dziewczyny, jej nie. Brak oznak mutacji i skażenia
Dhar spowodował, że nie została uznana za zagrożenie, a maga bardzo ciekawiło co powie, kiedy się obudzi.
Zanim do tego doszło, minęło kilka dni i straciła kilka kilogramów. Kiedy otworzyła oczy, przez moment wydawały się "inne" ale szybko wróciły do normy.
***
Legau, tymczasowa kwatera Sił Wydzielonych Pierwszego Regimentu Armii Wissenlandu Dzień przed procesem von Grunnenberga Loftus
Przyszli po niego przed świtem. Akcja była sprawna. Przewaga liczebna, doskonałe współdziałanie, zaplanowane ruchy wobec kilku możliwych wariantów zdarzeń. Żołnierze wiedzieli, że chwytają niebezpiecznego maga zaangażowanego w zabójstwo szlachcica. Dlatego nikt się nie cackał.
Loftus przez sen wyczuł że coś jest nie tak i zdołał się obudzić, ale na niewiele się to zdało. Ledwo zdążył się zerwać, a już dostał pięścią w twarz. Nie było pytań, ani przemowy o aresztowaniu. Po prostu agresywne działanie. W tyle kilku mężów z kuszami osłaniało pozostałych, wiążących mu ręce i przeszukujących ubranie. Mag domyślił się że wszelki opór tylko ich rozjuszy. Skoro działają tak brutalnie, litera prawa najwyraźniej jest po ich stronie. Będzie czas na gadanie – podczas przesłuchania.
Kiedy godzinę później doprowadzono go przed oblicze von Rudgera, ten akurat bawił się rozpostartymi kartami papieru. Obok niego siedział jego adiunant, a po drugiej stronie znany już magowi von Richthoffen. W namiocie było też kilku żołnierzy z kuszami wycelowanymi w więźnia oraz pisarz przy stoliku obok. Biały mag stał za oficerami, z marsową miną patrząc na Loftusa. Miał ze sobą pergamin, który Loftus rozpoznał. Ten od Granicznych. Ten, którego posiadania nikomu nie zgłosił.
- Proszę, proszę - zachęcił maga by usiadł na stołku. Najwyraźniej nie tylko "nie, nie" lubił powtarzać -
Trybunał rozpoczyna rozpoznanie sprawy. Postawmy sprawę jasno. Wiem, że mój brat nie żyje i że zginął kiedy był z Grunnenbergiem, Tobą i jeszcze jednym człowiekiem z waszego oddziału. Wina twoja jest bezsporna, jako że co najmniej ukrywasz mordercę. Ale zakres owej winy i wymiar kary jeszcze nie jest ustalony. I zależy, między innymi, od Twoich zeznań. Masz okazję złożyć raport, żołnierzu. Roz
Kobieta obudziła się. Żyła. Co było dziwne, ponieważ pamiętała... pamiętała... Bolała ją głowa, tak jakby próbowała pomieścić więcej niż była w stanie. Nie miała sił i ledwo była w stanie stać, ale, nie licząc dziwnych dziur w pamięci, głowa funkcjonowała sprawnie. Na przykład od razu rozpoznała, że znajduje się w namiocie maga, A sądząc po odgłosach, znajdowała się w obozie wojskowym.
Gustaw - Niewykonanie rozkazu. Zdrada. Spisek. Tchórzostwo w obliczu wroga - szlachcic słyszał już zarzuty pod swoim adresem i nie zaskoczyły go -
Morderstwo Kristoffa von Rudgera - ten zarzut był nowy. Gustawa oblał zimny pot. Jakoś się dowiedzieli. Przypomniał sobie: Kristoff von Rudger o zdradzie Wielkiej Baronowej von Toppenheimer dowiedział się przez posłańca, który przekazał mu, że Baronowa zdradziła i spiskuje z granicznymi, a on musi uratować Magrittę. Dostał on też informacje kiedy i która furtka będzie niestrzeżona. Przemilczał lub nie wiedział od kogo był ten posłaniec, ale Gustaw domyślił się że musiał to być ktoś o sporej władzy skoro nie tylko wysłał umyślnego do oblężonego miasta ale i załatwił mu "wolną drogę wyjścia" z miasta. Tyle, że coś poszło nie tak, skoro oboje uciekinierzy wylądowali w pętach. Odbili ich, a mając podejrzenia, że Kristoff rozgrywa jakąś własną grę, Gustaw go zabił. Nie żeby ktoś z drużyny jakoś nadmiernie oponował. O śmierci brata Magnus mógł dowiedzieć się tylko od Magritte albo Loftusa. Dziewczyna i ich trójka (albowiem był wtedy z nimi także Oleg) byli ostatnimi, którzy widzieli Kristoffa żywego w jaskini, w której się schronili. Kiedy uciekała od nich, nadal żył.
- W Trybunale wojskowym muszą zasiadać sędziowie co najmniej równi oskarżonemu. Jako że jesteście w papierach opisani jako p.o. dowódcy Kompanii, nie mogę osądzić Was osobiście. Ale wyobraźcie sobie, że mój dowódca zgodził się przewodniczyć posiedzeniu. I wyznaczył mnie i dowódcę Drugiej Kompanii na pozostałych dwóch sędziów. Wasze zażalenie zostało już oddalone - uśmiech na twarzy Magnusa von Rudgera pokazywał, że nie będzie żadnego uczciwego procesu przed Elektorką, tylko szybki werdykt wojskowego trybunału -
Oczywiście przysługuje Wam obrońca. Możecie przedyskutować z nim linię obrony - uśmiech, choć wydawało się to niemożliwe, nawet się poszerzył. Stojący obok z nieszczęśliwą miną oficer zgarbił się i skulił, gdy von Rudger klepnął go w plecy. Gustaw poznał pechowca. Był to ten sam człowiek, z którym rozmawiał na Przełęczy, ten, któremu zdał raport o oczekiwaniu na rozkazy.
- Proces jutro w południe - zakończył.
Karak Hirn Galeb i Detlef przybyli do twierdzy bez przygód. I bez dalszych strat. Oprócz wojowników przynieśli także informacje. Kowal Run nie miał trudności z uzyskaniem audiencji. Wysłuchano go.
Przyniesione wieści były złe. Nawet bardzo złe. Ale Król był zbyt mądry by mieć za to pretensje do posłańców. Czcigodni Starsi nie mieli pytań. Musieli się naradzić. Król bowiem był też na tyle mądry by słuchać dobrych rad.
A jego podwładni na tyle przewidujący, by zapewnić jadło i komnaty dla gości na ten czas.
Detlef zajął się podziałem złota między żyjących członków oddziału i między rodziny nieżyjących. To szybko zmieniło się w ucztę i popijawę. Ku czci. Ku pamięci. Pieśni niosły się w Karaku jeszcze długo po północy.
Ku zdumieniu
Galeba, jego natomiast zaproszono do prywatnych komnat Króla Alrika. Zdumienie tym większe, że zaproszono go tam późno w nocy.
- Wywołałeś wielki ferment, Kowalu - Alrik nie oskarżał go. Po prostu stwierdzał fakt -
Rada podzieliła się na frakcje i porozumienie osiągnie nieprędko. O ile w ogóle - Galeb domyślał się, że może się tak zdarzyć. Jego rasę charakteryzował upór, nie szybkość reakcji. Górskie twierdze stoją setki lat i postoją kolejne dziesiątki nawet jeśli umgim znów coś odbije. Diaspory rozsiane w ludzkich miastach są zagrożone bardziej... ale tradycjonaliści z twierdz niekoniecznie czują się zobowiązani do pomocy "odstępcom" od tysiącletnich obyczajów. Nawet gdyby ustalili, że należy działać, powstanie pytanie jak...
- Wojna o zemstę - słowa Króla niepokojąco przypomniały Galebowi jego przemyślenia -
Umgi dawno zapomnieli tę lekcję, o ile kiedykolwiek ją przyswoili. Ja nie. Powiadomić braci - to słuszne. Ale co im powiedzieć? Wystarczy, że jedna gorąca głowa wyciągnie topór... Tu trzeba słów, Kowalu. Ja lepiej się znam na toporach. Co proponujesz? - zapytał, dając dowód mądrości, jakże innej od pustej pewności siebie ludzkiej szlachty, za którą często stoi jedynie próżność.