Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2019, 00:33   #401
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Jęki, krzyki i nawoływanie do ucieczki dało Fay jasno do zrozumienia, że czas niepotrzebnego bohaterstwa się skończył i pozostało odwlekać sromotny koniec w sposób najskuteczniejszy z możliwych. Miała ciągle jeszcze łuk i strzały, które mogły się przydać choćby do upolowania królika, albo czegoś co mniej się rusza. Żal jej było utopionych pieniędzy, ale wśród zasobów, które miała do dyspozycji były jeszcze, przynajmniej na razie wolność i życie. Plan krótkoterminowy obejmował więc zachowanie ich możliwie długo.

Zbóje też ponieśli straty, a do tego mieli sporo mułów do pilnowania. Ich szanse na sukces jakkolwiek daleko większe niż przegranych, też nie były jakieś rzucające na kolana. A Borys i z tego co się zorientowała Robin, ciągle żyli.

Niewiele myśląc ruszyła szybkim biegiem w kierunku przeciwnym do tego, z którego zbliżał się morderca. Zamierzała trzymać się blisko drogi, a potem… nie była wcale pewna, czy będzie jakieś potem.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 12-06-2019 o 00:35.
druidh jest offline  
Stary 12-06-2019, 10:53   #402
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Całej trójce udało się zbiec. Między innymi dlatego, że zbóje dość szybko odpuścili pościg i wrócili do obozowiska. Nie odwracali się już, ale usłyszeli, jak Predator złowrogo szczeknął, a po chwili powietrze przeszył jego przeraźliwy pisk.

Borys i Robin, gdy poczuli się bezpieczniej, postanowili wrócić w kierunku obozowiska. Nie spotkali się jednak, gdyż Robin wybrała stronę lasu, skąd jeszcze nie kąsała strzałami wrogów, a Borys zdecydował się na obejście od wzgórza, gdzie miał nadzieję spotkać Robin.

Gdy dotarli na pozycje zbóje byli głównie zajęci zebraniem zwierza w jedno miejsce.

Robin przystąpiła do swojego planu. Strzał. Ucieczka. Chwilę po strzale oboje usłyszeli znany in już głos.
- Jeszcze jeden strzał - zginą! Jeszcze jedną osobę zobaczymy - zginą! Jeszcze jeden dźwięk wydany przez was usłyszymy - zginą! Jeden po drugim! Nie wierzycie i myślicie że się zawaham?! Spróbujcie mnie sprawdzić - zagroził bandyta. - Chcecie przeżyć wy, chcecie by przeżyli oni - odpuście. To jest ostatnie moje ostrzeżenie! - głos był pewny i zdecydowany.

Robin jeszcze zauważyła, jak jeden z mężczyzn zaczął zbierać kusze i łuki.

Cała trójka była osobno. Każdy miał swoje decyzje do podjęcia. Borys wiedział, że Robin gdzieś tam jest. Łowczyni nie wiedziała co z Borysem, ani Fay. A Fay była już daleko, całkiem sama. Była na szlaku do Kreutzhofen trzęsąc się ze strachu, adrenalina powoli schodziła i zaczynała czuć coraz większe przerażenie. Szła przed siebie...
 
AJT jest offline  
Stary 12-06-2019, 23:34   #403
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Robin cicho poszła w kierunku swojej wcześniejszej pozycji. Jeśli ktoś przeżył, pewnie szukał jej właśnie tam. I gdyby kogoś znalazła, zamierzała podzielić się planem odbicia jeńców. Gdy będzie ciemno i wróg będzie szedł z mułami, łupami i jeńcami, lub gdy rozbije obóz zaatakują. Wybicie zwierząt powinno pomóc - ktoś towary musi nieść. Jeśli wtedy zabiją jeńców to stracą tragarzy. A partyzancka walka w nocy wyrówna szanse. Robin strzela i ucieka... - jak goni jeden czy dwóch to wy ich atakujecie, jak goni większość to wtedy atakujecie im na obóz, by uwolnić ludzi. Albo któreś z Was strzela a ja się zakradam uwolnić jeńców - dokończyła przedstawiać swoje pomysły. Nieco niezbornie, nie była najlepsza w słowach.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 13-06-2019, 00:03   #404
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Może ich zostawią i odejdą. - powiedział Borys do Robin. - Może spróbujemy negocjować? - chciał się upewnić, że łowczyni jest z nim jednomyślna. - Powiemy prosto. Zostawcie naszych i obóz. Zabieracie muły. W każdym innym wypadku narobimy im problemów. Szukajmy kompromisu. Oni też chcą żyć.- Kislevczyk przedstawił swoje spostrzeżenia. - Gdyby doszło znów do walki strzelajmy głównie do nich. Mam wrażenie, że strzała w dupie sprawdza się lepiej niż jakikolwiek podstęp.
 
Icarius jest offline  
Stary 13-06-2019, 18:01   #405
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dzięki za wszystko i do następnego

Wolfgang Baderhoff był najlepszym rekrutem, a później szeregowym żołnierzem swoich czasów w Kreutzhofen. Nie było tak z powodu niesamowitych predyspozycji mężczyzny. Tak naprawdę w garnizonie było wielu wyższych, lepiej zbudowanych i predysponowanych do wojaczki jednak żaden z nich nie starał się tak bardzo jak Wolfgang. Młody Baderhoff był obrazem przeciwieństw. Z jednej strony był wesołym, pełnym energii facetem kochającym dobrą zabawę, grę w kości i taniec. Z drugiej jednak strony Wolfgang był najbardziej zdyscyplinowanym, oddanym i zawziętym wojownikiem jaki był w garnizonie od czasów jego ojca. Ojca, który posłał na drogie, prestiżowe studia jego starszą siostrę podczas gdy syn mógł albo zostać żołnierzem albo iść w diabły. Oficer garnizonu zdawał się nie zauważać inteligencji syna, niesamowitej zdolności do rachowania i szacowania. Matka doskonale wiedziała, że z Wolfganga byłby dużo lepszy księgowy aniżeli żołnierz. Młodzik jednak od pierwszego dnia w garnizonie pokochał tamtejszy styl życia. Z satysfakcją spoglądał na minę ojca kiedy wyżsi od niego stopniem chwalili go. Czuł się dobrze kiedy ojczulek czuł na karku oddech żołnierza, który w przyszłości mógł stać się bardziej rozpoznawalny od niego. Wolfgang starał się z całych sił aby jego nazwisko było kojarzone z nim, a nie ojcem, od którego różnił się przede wszystkim wolnym duchem i niesamowitą odwagą. Jako specjalizację wybrał sobie halabardę, a nie rusznicę. Zrobił to, bo chciał brudzić sobie ręce i chciał otrzymywać rany. Marzył o tym aby na starość liczyć blizny w dziesiątkach, a gdyby miało być inaczej... nie chciał dożyć takiej starości.

Aby zrozumieć Wolfganga ktoś musiałby żyć jak on. Każdy jego dzień zaczynał się od porannej zaprawy, po której co lepsi rekruci Kreutzhofen opróżnialiby żołądki przy akompaniamencie jęków. Baderhoff nie kreował się na żadnego lidera wśród żołnierzy mimo iż kapitan czy sierżant czasami go za takiego mieli. W przyszłości marzyło mu się być wyżej w łańcuchu dowodzenia, ale jeszcze nie teraz. Swojej drogi nie traktował jako wyścig, a raczej jako piękny, ale też ciężki jak diabli spacer. Od pierwszego dnia jako żołnierz Baderhoff cieszył się procesem, który przechodziło jego ciało. Z każdą próbą jego odwagi i oddania czuł, ze stawał się coraz lepszym. Nie śpieszył się. Powoli, systematycznie parł naprzód. Jakim naprawdę był Wolfgang? To wiedzieli jedyni Ci, którzy przebili się przez maskę twardziela, którą nałożyli na niego sami mieszkańcy miasteczka. Baderhoff nigdy nie udawał kogoś kim nie był. Poza treningiem kochał wychodzić do karczmy, napić się dobrego trunku, pograć w kości i pobawić z dziewczynami. Trzeba było przyznać, że mimo pełnego oddania armii Baderhoff korzystał z życia, bo nie wiadomo czy za dzień czy dwa, na misji, nie dopełni swojego żywota...


Najbliższymi przyjaciółmi żołnierza byli syn celnika i kompan z oddziału. Pierwszy był jego towarzyszem przy wszelakich grach. W kości potrafili przegrać całe długie godziny rozmawiając, pijąc i śmiejąc się do rozpuku. Mimo iż żołd Wolfganga nie pozwalał mu na wiele to Baderhoff potrafił przegrać o niebo więcej niż planował. Nie był wykwintnym graczem z umysłem hazardowego stratega. Zawsze stawiał na dobrą zabawę. Wierzył, że jeszcze przyjdzie czas na gry o wysokie stawki i na wysokie wygrane. Drugim z jego przyjaciół był Albert Frotz. Albert przypominał Wolfgangowi jego ojca od pierwszego dnia ich znajomości. Był spokojnym, przystojnym mężczyzną kalkulującym zagrożenie. Baderhoff nie potrzebował nawet chwili aby jasno określić, że Frotz wolał będzie walczyć na dystans aniżeli w zwarciu. Było to nieco dziwne, ponieważ Albert posiadał niesamowite predyspozycje do walki wręcz. Był silny, miał potężny zasięg ramion i bardzo szybkie nogi. Jednak to jego cechy charakteru sprawiały, że Frotz bardziej nadawałby się na syna garnizonowego oficera aniżeli Wolfgang. Pewnie Albert byłby synem, z którego stary Baderhoff bylby dumny.

Śmierć Alberta bardzo poruszyła Wolfganga. Nie było tego po nim widać, bo żołnierz chciał pokazać reszcie, ze dalekim był od załamania, jednak... Baderhoff był tylko człowiekiem, który czasem chciałby załamać ręce i zapłakać nad losem bliskich. Frotz był mu jak brat i gdyby mógł oddać własne życie za jego bezpieczeństwo zrobiłby to bez chwili wahania. Tak robili przyjaciele. Wolfgang nigdy nie potrafił się miarkować. Dlatego był bardzo słabym w uciekaniu, odwrotach czy dawaniu z siebie mniej niż był w stanie. Zawsze jak się za coś zabierał dawał z siebie ile fabryka dała. Wiedział jednak, że było to obusieczne ostrze i kiedyś zapewne przyjdzie taki dzień, że jego brak ucieczki doprowadzi go do zguby...


Matka Wolfganga była szanowaną w całej okolicy zielarką. Nie było w Kreutzhofen osoby, której chociaż raz by nie pomogła. Pewnie niejeden by się zaśmiał słysząc, że syn był bliższy charakterem do matki aniżeli córka, która pojechała do wielkiego miasta na studia, po których została aptekarzem. Przyjaciele jednak widzieli w Wolfgangu coś co łączyło go z matką. Było to współczucie przez które Baderhoff potrafił pomagać obcym ludziom nie oczekując nic w zamian. Baderhoff nie wiedział czy jego siostra działała podobnie, bo nie było jej wiele długich lat, a przez taki szmat czasu ludzie potrafili się zmienić nie do poznania. Jaka by nie była Sara Baderhoff zawsze zostanie siostrą Wolfganga, za którą żołnierz wskoczyłby w ogień.

Wolfgang od chwili poznania Borysa Bogdanova, z którym zaręczyła się siostrzyczka zaczynał podejrzewać, że był on najlepszym co spotkało ją na studiach. Matka Wolfganga była na tyle dobrą i nie mającą uprzedzeń osobą, że zobaczy z Borysie tego samego dobrego człowieka, którego poznał jej syn. Ojciec jednak... tu Borys będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Tak naprawdę dla ojca Sary wystarczającym kandydatem na jej męża byłby jakiś młody, przystojny szlachcic albo wysoki rangą oficer wyjskowy, który wspiął się po szczeblach kariery w rekordowym tempie i nietuzinkowym stylu. No i musiałby być jak on. Spokojny, zrównoważony, jak to mawiał Wolfgang "z kijem w rzyci".

Baderhoff nie chciał nawet myśleć o tym co poczują jego siostra, matka czy ojciec w chwili kiedy dowiedzą się o jego śmierci. Będzie to dla nich cios, na który nie da się przygotować. Na śmierć nigdy nie da się przygotować. Wolfgang jednak patrzył na to w zupełnie inny sposób. Był żołnierzem na służbie, który miał do wykonania zadanie. Żołnierzem, którego najbliższy przyjaciel oddał życie aby tylko to zadanie zostało wykonane. Wolfgang nie chciał wracać do Kreutzhofen po zakończonym niepowodzeniem zadaniu, w imię którego Albert oddał życie. Baderhoff nie chciał spojrzeć w oczy bliskim Frotza po tym jak nie podołałby misji, którą ich syn przypłacił życiem. Żołnierz chciał doprowadzić sprawę do końca mimo przeciwieństw i niepowodzeń. Tylko osoby świadome tego co działo się w jego głowie były w stanie pojąć dlaczego walczył z dwoma ciężkimi przeciwnikami aż do końca. Najlepsze było to, że Wolfgang nawet ich nie nienawidził. To nie oni zabili jego przyjaciela, ani nie oni uczynili go takim jakim był. Upartym, odważnym, zahartowanym aż do końca. Stali po prostu tej nocy po przeciwnej stronie i jak Bogowie dadzą to zostaną za swoje czyny rozliczeni...


Walka Baderhoffa nie przypominała szamotaniny bez ładu i składu. Było to zwarcie, w którym był on spokojny i precyzyjny. Wiedział, że został otruty, był otumaniony i brakowało mu sił. Nie ułatwiało sprawy też to, że walczył z aż dwoma przeciwnikami. Nie znał ich dlatego traktował jak przeciwników najwyższego sortu. Starał się być ostrożnym. Błyskawicznie dobył miecza i tarczy. Nie narzekał chociaż jego faworytem i ulubieńcem były włócznia i halabarda. Zwykle żołnierz był naprawdę szybkim i mobilnym jednak tym razem trucizna zebrała żniwo na tyle wysokie, że Wolfgang mógłby nie podołać jednemu przeciętnemu wojakowi, a co dopiero dwóm. Jeden z nich był dowódcą szajki. Najlepiej wyposażonym i wytrenowanym w boju. Drugi posiadał włócznię Wolfganga, która dawała mu przewagę zasięgu i szybkości. Wolfgang jednak był dalekim od złożenia broni. Nic by to nie dało, a oni zabijali ludzi bez mrugnięcia okiem. Baderhoff nie wycofywał się, ale nawet gdyby o tym myślał szanse powodzenia były nikłe. Zatem mógł albo spróbować swych sił w boju albo próbować ucieczki i zostać zadźganym w plecy jak tchórz i bezmyślne zwierze. Wybór dla niego był oczywisty.

Los zdawał się nie dawać Wolfganowi szans. Jego siły były nadwyrężone, a ruchy nie tak płynne jak zwykle. Mimo to żołnierz powoli zdobywał przewagę. Precyzyjnym, ale z widocznym dla siebie spowolnieniem Wolfgang ciął dowódcę bandytów. Następne cięcia sięgły zarówno jego, jak i drugiego z walczących z nim rabusiów. Wolfgang czuł się jednak coraz słabiej. Wiedział, że najbliższe sekundy będą decydujące. Spokój nie opuszczał go i kolejne ataki raniły dowódcę bandytów, który najwyraźniej był już poważnie ranny. Wolfgang widział pierwszy atak, który go trafił. Był przygotowanym na parowanie, ale na tyle osłabiony, że nie zdążył przemieścić tarczy w odpowiednim kierunku. Ból był potworny, ale mimo to żołnierz nie poddawał się. Otrzymywał już rany, które zbliżały go do śmierci. Kolejny atak przeciwników był jeszcze szybszym i precyzyjniejszym. Żołnierz wiedział jak unikać ciosów. Trenował to setki, a może i tysiące godzin jednak... tego dnia, w tych okolicznościach, tych dwóch wojowników było od niego zwyczajnie lepszych. Wolfgang nigdy nie szukał sobie wymówek tylko walczył i stawał się coraz lepszym. Czy był w stanie trenować ciężej i mimo trucizny wygrać tamtego dnia? Pewnie nie. Zdążył jednak w swoim życiu poznać wspaniałych ludzi, przyjaciół, zdążył wybawić się na całego i odnaleźć coś w czym czułby się jak ryba w wodzie. Niewielu mogło nawet w podeszłym wieku powiedzieć to samo. Odchodził zatem spełniony, ale do ostatniej chwili walczył o życie. Taki był. Zawzięty i oddany sprawie do końca.
 
Lechu jest offline  
Stary 14-06-2019, 09:20   #406
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Gdy Borys naradzał się z Robin, trafiła i do nich cała wystrachana Fay. Cała trójka zaczęła zastanawiać się, jak powstrzymać zbrojną, dwukrotnie większą, grupę.

Robin spostrzegła, że przebudziła się kolejna osoba, był to szef karawany, Rudolf Sammer. Mimo, że szef bandytów stał zaraz przy nim, krzyknął.
- Przejęliśmy twoją karawanę! Współpracuj, albo ty i reszta zginiecie!
- Zostawcie obóz i tych którzy jeszcze żyją w spokoju. Zabieracie muły i odchodzicie - wtrącił na to krzykiem Borys.
- O! Widzę mimo gróźb mych ciągle czyhacie. Podziwiam odwagę i zaparcie! Podziwiam! - odkrzyknął bandyta, po czym dodał… - Drogi przyjacielu to jest coś, co wam proponowałem, jak jeszcze kilku więcej waszych i moich przyjaciół żyło. Nie rzuciliście broni wtedy! Widząc wasze zaparcie, skąd mam wiedzieć, że odpuścicie i teraz?! Ale zgoda, to jest wszystko co chcemy i chcieliśmy. Muły nasze, żywi wasi. Z nami idzie tylko ten - wskazał Sammera, przy którym przykucnął. - Jego też puścimy wolno, gdy dotrzemy do celu. Obiecuję. Nie mamy celu w mordowaniu go. Nie podlega to dalszym negocjacjom!
- Zgódźcie się! Pójdę z nimi! Zwalniam was z obowiązku ochrony karawany - wciąż osłabionym głosem próbował odkrzyknąć szef karawany.
- A ja zapłacę wam należność za wasz dobrze spełniony obowiązek - dokrzyczał szef bandytów. - Decyzja wasza. Przy błędnej stawiacie na szali życie nie tylko wasze. Stawiacie też tych wszystkich tu ocalałych. Czy warto?
 
AJT jest offline  
Stary 14-06-2019, 21:12   #407
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Borys powiedział po cichu do towarzyszących mu kobiet.
- Idziemy na to. Jeśli później zdecydujemy się na pościg zyskamy kilka rąk do pomocy. Możemy też naprawdę odpuścić zdecydujemy wspólnie. - następnie krzyknął już do szefa bandy.
- Brzmisz rozsądnie. - odkrzyknął Borys. -Pochowamy i waszych, zostaw złoto. Pana Sammera puścicie tak by dotarł bezpiecznie do Mortensholm lub Kreutzhofen? Jeśli nie wróci będziemy was tropić. Jak zauważyłeś uparci jesteśmy. Rozkaz pracodawcy uszanujemy. Panie Sammer komu mamy dać informacje o zajściu w Mortesholm? Dajcie mu odpowiedzieć będziecie już daleko a tu o reputację idzie. - Borys mówił półprawdami. Jak przez połowę swojego życia. Improwizował i był przerażony. Starał się jednak by tego nie okazywać.
 
Icarius jest offline  
Stary 14-06-2019, 23:21   #408
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Gdy odeszli pozostawiając jej towarzyszy Robin uśmiechnęła się. Ale inaczej niż zwykle. Niewiele zostało z radosnej i naiwnej dziewczynce, która opuściła dom z karawaną.
- A zatem jesteśmy zwolnieni z obowiązku ochrony karawany... I bardzo dobrze. Pierwsze co zrobię to wystrzelam im nasze muły, skoro już nie muszę ich chronić. Niech niosą łupy na plecach. Zobaczymy jak daleko zajdą. Z zemsty nikt mnie nie zwolnił - cedziła słowa powoli - Choćbym miała to zrobić sama - dodała.
- Jesteś mi teraz jak siostra moja droga. To co przyszliśmy tu razem. Jak nam pomogłaś tego się nie zapomina. Dziękuję. - przez chwilę nic nie mówił. Po czym westchnął głęboko i powiedział.
- Poczekamy z decyzjami aż reszta się obudzi? Jeśli mamy ich dorwać a Sammer miałby to przeżyć. Potrzebujemy pomocy wszystkich którzy przeżyli. - podsumował swój punkt widzenia Borys.
Fay była trochę zaskoczona poufałością i egzaltacją Borysa, ale uznała, że każdego mogą w takich chwilach ponosić emocje. Jej w każdym razie nogi się trzęsły na tyle, że miała problemy żeby stać prosto. Chciało jej się też wymiotować, ale uznała, że kucharzowi to naprawdę nie wypada. Wzięła kilka głębokich wdechów i wystawiła twarz na lekkie podmuchy wiatru.
- Zostawmy zwierzęta - powiedziała smutno do Robin. Ryk okaleczonego w trakcie walki muła do teraz dźwięczał jej w uszach - niczemu one nie winne. Zemstę trzeba dokładnie zaplanować.
- Zobaczmy co się stało z Sammerem. Jak mu pomożemy, będzie naszym koronnym świadkiem na to co się stało… dziwne, ale wydaje mi się, że on sam może być w zmowie z tymi zbirami. Nie pytajcie dlaczego, ale jeśli to prawda to będziemy mieli niezłą historię w swoich rękach.
- On tej naszej pomocy może nie przeżyć. Jeśli z kolei jest z nimi w zmowie… To odwinie nam pewnie jeszcze jakiś numer. Poczekajmy na resztę, aż się obudzi. W tym czasie zajmiemy się obozem. Spróbujcie dopasować te skórzane pancerze. Robin, mają muły więc poruszają się wolno i zostawiają wyraźny ślad. Damy radę ich wyprzedzić i zasadzić się na nich przed kolejną nocą?

Fay nie była przekonana.
- Przecież powiedzieli że go wypuszczą. Wtedy go po prostu odeskortujemy, gdzie będzie chciał. Ile drogi nam jeszcze zostało do celu wyprawy? - dodała z ciekawości - ewentualnie tam możemy zatrzymać się i odpocząć jeśli to blisko.
- Niech będzie. Poczekam i pomogę tutaj. Wyprzedzić ich i tak nie wyprzedzimy, lasem będziemy szli wolniej niż oni szlakiem. Dopiero kiedy się zatrzymają, jeśli obejdziemy ich nocą. A może nawet za dwa dni dopiero.
- Odeskortujemy?
- Borys poparzył na Fay zdziwiony. - Nie wiadomo kiedy go wypuszczą ani gdzie. Do miasta gdzie mieliśmy dostarczyć muły jest jeszcze około 7 dni drogi. Z powrotem do Kreuzthofen około trzech. Zasadzka na zbójów z niewiadomym efektem to jedno. Potem musielibyśmy w być może jeszcze bardziej niż teraz uszczuplonym składzie dotrzeć do miasta docelowego. W zasadzie brakuje nam żołnierzy, bo nikt z nas nim nie jest. Możemy też zawrócić. Zabrać co się da z obozu i powiadomić garnizon w Kreuzthofen o zajściu.
- Możecie. Pomogę przy chowaniu przyjaciół, dopilnuję, żeby nic nie zjadło śpiących i ruszam wyrównać rachunki, z Wami czy bez Was -
Robin podniosła dupę i zajęła się szukaniem strzał. Miała przeczucie, że będzie potrzebowała wielu. Znalazła też włócznię i kilka porcji prowiantu.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 19-06-2019 o 18:22.
hen_cerbin jest offline  
Stary 15-06-2019, 11:28   #409
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Fay przede wszystkim cieszyła się, że to wszystko może się wreszcie skończyć, z nią w jednym kawałku i do tego nie zgwałconą. Z jakieś przyczyny na odczepne mieli dostać jeszcze pieniądze. W sumie biorąc pod uwagę stres i robotę to należało jej się uczciwie. Do tego utraciła przewożone przez siebie towary, co było samo w sobie stratą.
- I mój pakunek - krzyknęła łamiącym się ze strachu głosem gdy Borys skończył mówić - plecak przy mule ze sprzętem kuchennym.
Bała się okropnie, ale pieniądz to pieniądz. Poza tym miała tam swoją ulubioną chochlę.

Potem, gdy Robin skończyła mówić, postukała się trzonkiem kozika w nos. Zawsze tak robiła, gdy musiała wymyślić coś co jej się nie podobało.
- Zostawmy zwierzęta - powiedziała smutno do Robin. Ryk okaleczonego w trakcie walki muła do teraz dźwięczał jej w uszach - niczemu one nie winne. Zemstę trzeba dokładnie zaplanować.
- Zobaczmy co się stało z Sammerem. Jak mu pomożemy, będzie naszym koronnym świadkiem na to co się stało… dziwne, ale wydaje mi się, że on sam może być w zmowie z tymi zbirami. Nie pytajcie dlaczego, ale jeśli to prawda to będziemy mieli niezłą historię w swoich rękach.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 19-06-2019, 20:14   #410
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Cała grupa zauważyła jak z pobliskich krzaków wyłonił się, napotkany poprzedniego dnia, chłop o imieniu Georg. Wyglądał na strasznie zmizerowanego. Słabo skoordynowanym ruchem zarzucił sobie plecak na plecy, rozłożył ręce przeciągając się i zamarł z rozdziawionymi ustami. Powoli i z widoczną ostrożnością powiódł wzrokiem po okolicy ze szczególną uwagą dla stojących i leżących postaci oraz stanu w jakim się znajdowali. Zdecydowanie więcej czasu wpatrywał się w ciała zbójów niż osób jakie miał okazję poznać poprzedniego dnia. Po chwili podrapał się po głowie jakby próbował sobie coś bezskutecznie przypomnieć.
- Długo spałem? - zagaił rzucając ostrożne pytanie w kierunku najbliższej osoby jaka zwróciła na niego uwagę. Był nim mężczyzna, który wczoraj przedstawił się jako Borys.
- Długość jednej krwawej potyczki. Nie gniewamy się otruli tych co jedni ze wspólnego gara.

Reakcją Georga na te słowa było rzucenie złego i mocno oskarżycielskiego spojrzenia w kierunku Fay, które jednak szybko zniknęło gdy skierował wzrok ponownie na swojego rozmówcę.
- Czyli wracacie z powrotem do Wissenlandu? - zapytał z nadzieją w głosie. - Ruszyłbym z wami. Nie będę zawadzał! - wyszczerzył się w typowym dla siebie służalczym uśmiechu.
- Może to zabrzmi jak szaleństwo, poważnie jednak myślimy nad zemstą. Zabiliśmy dwunastu zbójów. Zostało jeszcze ośmiu cześć jest ranna, dwóch poważnie. Jeśli nie dostali posiłków mamy szansę przy zaskoczenia pod osłoną nocy. Pomożesz? - Borys był bezpośredni w rozmowie. Bo i okoliczności były wyjątkowe i nie było co robić podchodów.

Uśmiech Georga nagle stał się bardzo wymuszony.
- Sam przez góry nie przejdę, a nie zapowiada się żeby jakaś kolejna karawana szła w najbliższym czasie - powiedział strapiony. - Jeśli potem obiecacie mnie zabrać ze sobą to pomogę.
- Zabierzemy. Zapłacimy też w sprzęcie z poległych. Każda broń jest sporo warta w złocie.

Hansa obudziło poczucie niepokoju. Odruchowo sięgnął po broń, ale jej nie znalazł. Zorientował się też, że nikt go nie zbudził na jego wartę, było już zdecydowanie zbyt jasno, a obóz zdawał się budzić do życia. Kilka osób krzątało się zbierając w stertę broń i inne rzeczy.
- Co jest, do cholery? - zerwał się Hans na równe nogi i poczuł się niedobrze. Zgiął się w pół i zwymiotował obok, starając się ominąć śpiącą Cathelyn. Po chwili spojrzał na kobietę jeszcze raz, dostrzegł liczne rany i zakrzepłą krew. - Co, kur… - nie dokończył, bo widok znowu wywołał u niego wymioty.
Borys ruszył spod drzewa, przy którym siedział i coś dłubał, w kierunku wymiotującego Hansa. Georg, z którym właśnie rozmawiał, ruszył zaraz za nim. Jego jednego nie brzydziła taka ilość trupów. Owszem przeżywał stratę przyjaciół, zwłaszcza Wolfganga i Kasztaniaka. Jednak same ciała nie robiły na nim odpychającego wrażenia. Oderwał kawałek ubrania od jednego ze zbójców i podał do wytarcia twarzy Hansowi.
- Tak, no niestety jest tak źle jak wygląda. Trzymaj wytrzyj się tym trochę.
Georg w tym czasie, o dziwo również mało przejęty trupami, zaczął podnosić wszelkiego rodzaju, walające się, małe przedmioty o niskiej wartości. Zbierał rzemienie, sznurki, małe patyki, noże i sztylety.
Hans ogarnął się i rozejrzał. Obok leżały trupy psów, bednarza… cholera.
- Ty - warknął do Georga. - Gdzie są moje rzeczy? - na szczęście sztyletu mu nikt nie zabrał, więc szybko go dobył.
- Nie wiem panie! - chłop zamarł z bojaźnią malującą się na twarzy. - Dopiero się obudziłem i wszystko już tak było - dodał bardzo szybko.
- I już szabrujesz? Łapy precz od moich przyjaciół! Sam się nimi zajmę - warknął machając nożem. Odgoniwszy Georga zaczął obszukiwać trupa Cathelyn, a potem okolicę wokół niej i coraz dalej. - No kurwa, nie ma - mruknął do siebie. - Pierdolona wyprawa - kopnął kamieniem i usiadł zrezygnowany. - Możesz sobie zbierać, ktoś już się nimi zaopiekował - machnął w stronę Georga, który odpędzony skupił się wyłącznie dobytku zbójów. Zaczął bacznie obserwować co robią pozostali.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172