|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-11-2018, 08:19 | #21 |
Administrator Reputacja: 1 | Obserwowanie okolicy nie wykluczało i innych zajęć, a tym i zbierania informacji, żebracy zaś to mieli do siebie, że wiedzieli więcej, niż przeciętny obywatel. A to znaczyło, że i ten mógł udzielić jakichś ciekawych (dla Maxa) informacji. |
04-11-2018, 13:28 | #22 |
Reputacja: 1 | - Bry Panie Duży Szanowny - Gotte podbiegł schodami do góry, do Ogra. - Mnie tam przestawcie nad się. Ja proszem, bo pilnie po pilności biegnem tam, bo muszem- wyjaśnił mu… -Nom i ja muszem też! Za potrzebą pilnom. - westchnął Ogr chyba dopiero co zauważywszy Millera. - Do kogo tak ci siem spieszy? Na górze nikogo nie ma tam, eeeeeeee. - skrzywił się mimowolnie niemal kucając, a za chwile zaburczało złowrogo z kiszek. - A no to musicie iść czym prędzej na dół, by się zelżej zrobiło. No to ja do lewej, ty do prawej. Ja do góry, ty do dołu. Działam, działam, każdy do swego – nawijał wskazując strony do której każdy z nich miał się „przytulić”. Namówił go na to od razu. Potem jednak zaklinował się, na krótko. - A czego ty tam idziesz? - zapytał przytomniej Ogr. - Herr Brauer wyjechał do Bogenhafen. - jednak schodził dalej choć patrząc na Millera. - Bauer Herr ino? Mi kto gadał, że ma psiapsióła najlepsiejsza tam też ino mieszka. Ale ja skoczem, zobaczem, a waść kupę se zrób dobrą. Do zaś! - rzucił kończąc przeciskania się. Dziekujem! - Ogr ucieszył się wylewnie i spojrzał rozpogodzony na szarlatana. - Masz pan tu dzbanuszek, na zdrowie. - podał naczynie. - Mnie przeszkadza i powylawom nim siadnę na tronie… - westchnął. - Przegryzkę też chcesz? - pokazał pieczony udziec, z jednej strony już nadjedzony. - Haaaa! Piknie! Piknie dzięki! - Gotte pociągnął porządnego łyka. - To ja lecem i może się później spotkamy. Co? Jak ty po swoim i ja po swoim? - A zapraszam. Pod dwojeczkom mieszkam. - schodził na dół coraz szybciej. Gotte pobiegł dalej, czym prędzej na górę, by następnie wrócić z Cedriciem na dół. Kompanom powiedział o przemiłym ogrze z którym mógłby się jeszcze na spokojnie rozmówić. Gotte podejrzewał, że nie wiedział o nic o dodatkowym lokatorze i że mógłby on im w jakiś sposób pomóc, gdyby tylko odpowiednio z nim zagadać. |
27-11-2018, 21:11 | #23 |
Reputacja: 1 | Cedric nie mógł uwierzyć, że Gotte w tak krótkim czasie zdołał sobie kogoś zjednać. Tym bardziej jeżeli tym kimś był wielki jak góra ogr. - To ja wam powiem tak, bo plana mam - zaczął długonosy. - Wykurzym stamtąd tą siksę ptakową. Ona tam jest, bo ja to w mym niemałym detektywistycznym nosie poczuł. No i tak mi też przecież mój przyjaciel ogr powiedział poza tym. Ja dzierlatkę wykurzę i moja w tym głową - wypiął Gotte dumnie pierś. - Ino wy ucieczkę zabezpieczyjcie jej i ją łapnijcie. Dobra? - spojrzał po kompanach. - I ino Arno byś się za sracz schował, czy gdzieś, jakby cosik się popsuło i Gottemu smutno się zrobiło i źle. Dobra? - Możesz tak trochę sprecyzować swój plan? - poprosił Max. - Dobra, to tak! Ja załatwiam, że dziewczę ucieka z poddasza. Arno mnie pilnuje. A ty i Bercik ją łapiecie. Łapiesz? - odparł z entuzjazmem Gotte. - Najlepiej powiedz nam jak chcesz ją wywabić aby w razie czego być świadomymi. - powiedział Cedric. - Ja z Maxem możemy ją złapać, ale musimy znać szczegóły planu. - Pójdem z kolegą ogrowatym tam. Łon klapkę siut i mnie ziut - wyjaśni długonosy. - Dobra. - powiedział Cedric nie wierząc, że ogr będzie chciał pomóc Gotte. - W razie co złapiemy ją, ale nie narażaj się niepotrzebnie. - dodał Engel. Cedric obserwował okienko na poddaszu będąc już rozgrzanym i gotowym do biegu za uciekającą kobietą. Gorzej jakby wyleciał ptak, bo tego naprawdę ciężko było mu namierzyć. Engel postanowił zatem, że gdyby wyleciało ptaszysko nie zwróci na nie uwagi czekając aż zaraz po nim będzie się chciała wymknąć jego treserka. Czas oczekiwania opłacił się. Cedric zobaczył, że ktoś stanął w oknie i patrzył na niego nim odszedł. Nie widać było kto to był. Szyba była dość ciemna, miejscami brudna, a na samym poddaszu było ciemno. Rzemieślnik stał dalej aby nie wydało się, że też dostrzegł postać. Udawał, że nie patrzy prosto w okienko, a jedynie rzuca przelotne spojrzenie. Czekał jeszcze jakiś czas na resztę. Dopiero po dobrym kwadransie postanowił cicho i ukradkowo zagadać do Maxa. - Dokładnie to płacą za złapanie złodzieja czy ujawnienie informacji o położeniu, która doprowadzi do ujęcia? - zapytał Engel. - Straż w większej grupie bez problemów ją zgarnie. Ja bym ich rozstawił po trzech przy każdym wyjściu i jakby wychodziła by ją zgarnęli. Tylko ogr może być malutką przeszkodą… - rzemieślnik mówił cicho. - Anka jest cwana - powiedział Max. - Jestem pewien, że opłaciła takiego jednego żebraka, by pilnował tego wejścia. I żeby dał jej znać, że ktoś o nią wypytuje. - Dlatego musimy działać szybko aby ta nie zdążyła zmienić lokum. Albo czekamy aż wyjdzie i dajemy jej czas na działanie albo wy jej przypilnujecie a ja wrócę ze strażą i po złodziejce… - odpowiedział Cedric. - Idź, a my jej popilnujemy, żeby nie uciekła - odparł Max. Cedric postanowił iść i złożyć donos na złodziejkę. Straż rozwiesiła ogłoszenia, a sprawa stawała się też coraz głośniejsza wśród lokalnej społeczności. Rzemieślnik liczył, że strażnicy zareagują szybko, a ekipa wysłana po Ankę będzie cwana i w liczbie tuzina. - Panie strażniku chciałbym przekazać bardzo ważną rzecz. - powiedział spokojnie, wyraźnie Engel. - Wraz z moimi przyjaciółmi poznaliśmy sprawę złodziejskiego kruka, o której wiemy od gawiedzi i z ogłoszeń straży. Widziałem tego kruka jak wlatywał na poddasze jednego budynku. Wraz z towarzyszami rozeznaliśmy się w sprawie i okazało się, że ptaszyskiem kieruje pewna Anka będąca niedawno jeszcze treserką ptaków w lokalnym Zoo. - Cedric dał chwilę mężczyźnie na przetrawienie informacji. - Od jednego z mieszkańców tego budynku wiemy, że ta Anka zamieszkuje tam, a obecnie znajduje się na poddaszu. Moi kompani pilnują aby kobieta nie uciekła, a ja pobiegłem jak szybko tylko się dało po straż. Mogę liczyć na wsparcie przedstawicieli prawa? - zapytał Engel. - Mam nadzieję, że uda się ująć i ukarać złodziejkę, a skradzione dobra odzyskać. |
28-11-2018, 19:01 | #24 |
Administrator Reputacja: 1 | Gotte krążył to tu, to tam - raz sam, raz w towarzystwie jakiegoś ogra. Zdolności Millera do zawierania nowych znajomości zawsze Maxa zaskakiwały, ale tym razem Gotte przeszedł sam siebie. Zdaniem Maxa w każdym razie. Jaki był cel tej znajomości, tego Max nawet sobie nie potrafił wyobrazić, ale miał nadzieję, że prędzej czy później Gotte podzieli się tą tajemnicą. Żebrak zaczął się oddalać, dygocąc głową i grając na małym bębenku marsz, całkiem jakby prowadził oddział wojska na paradzie. - Za chwilę się tam zjawię - rzucił w ślad za nim Max. - Mam nadzieję, że ją znajdziesz do tego czasu. Żebrak, kuśtykając pokracznie zniknął z tłumie, a zaraz też ucichły dźwięki bębenka. I niemal w tym samym momencie w uchylonym oknie Max zauważył ruch. Ktoś zamknął szybko okno i cofnął się, ale chociaż na poddaszu było dość ciemno, ale Maxowi udało się dostrzec, że postać była raczej ludzkiego wzrostu i postury i miała długie, czarne włosy. Długie włosy? Mógł to być na przykład elf, ale równie dobrze mogło to znaczyć, że na poddaszu chowa się jakaś dziewczyna. Czyżby, mimo zapewnień żebraka, była to jednak Anka? O tym jednak Max nie miał komu powiedzieć. Pozostawało tylko obserwować, czy poszukiwana dziewczyna nie wymknie się oknem... i nie ucieknie po dachach. Dziwne tylko, że inwalida wojenny nic o niej nie powiedział. A może jednak wiedział? Może po prostu zgarnął parę koron, by ewentualnych pytających odciągnąć od kamienicy? I tym własnie odkryciem Max podzielił się z pozostałymi. A potem, gdy Cedric pobiegł po strażników, cierpliwie czekał i uważał, czy 'zwierzyna' nie wymknie się z pułapki Ostatnio edytowane przez Kerm : 29-11-2018 o 08:25. |
28-11-2018, 21:20 | #25 |
Reputacja: 1 | Gotte wiedział, że zgodzą się na jego plan, bo nikt nie był wszak tak błyskotliwy jak on. Nikt też nie przedstawił swojego plany tak błyskotliwie i jasno, jak in on. O akceptacje się więc nie obawiał. Upewnił się, że krasnolud wszystko zrozumiał i będzie go chronił w razie czego, będąc gdzieś schowany i sam pobiegł w kierunku budynku. Gdy ujrzał, że ogr zakończył swe posiedzenie i zaczął otwierać drzwi, czym prędzej pobiegł w jego kierunku. Zdyszany zaczął wołać. - Panie przyjaciel! Panie przyjaciel! Mówiłżeś, że nikogo ni ma, a była! Jędza i zołza! Nie ma psiapsióła, ino prawdziwa zołza! Ja jej mówię, że jej tam nie ma! Ona mówi, że jest! Ja mówię, że nie ma, bo mi przyjaciel na dole powiedział, że nie ma! To ona siup na dach i mówi, że jest i ten przyjaciel głupi! Ja mówię, że nie głupi, bo mądry i fajny! A ona, że głupi i gruby! Ja mówię, nie!!! Ona tak!!! Głupi i bez zęba, jak koń! Ja mówię, że nie prawda! Ona, że prawda, głupi, gruby i bez zęba i nigdy tu nie przyjdzie po mnie! Ja mówię, że przyjdzie i wygoni cię ty głupia krowico! Ona mówi, że w życiu! To ja mówię, że zobaczy i popamięta i nigdy tak nie powie więcej! I w te pędu tutaj biegłem, żem prawie się po schodach poskładał! Chodźcie! Chodźcie po tą kłamczuchę obraźliwą! Wykurzymy ją stamtąd! Chodźcie! - krzyczał machając ręką, by ogr pobiegł przodem. Był zarówno gotowy do biegnięcia za nim, jak i uciekania przed nim. - Ooooo! - wstawiony Ogr zrobił groźna minę. - To złodzieje pewno! Nurgell im kark złamie jak tak. Herr Brauer kazał oko na kamienice mieć! Ruszył prędko a gdy był przy wejściu, to choć drzwi podwójne i wysokie to niemal w pół się zgiął aby zmieścić w przejściu. Potem przygarbiony i z pochylona głowa szedł co czwarty stopień na górę. Gotte z chytrym usmieszkiem ruszył za nim. I siut grubek, a za nim chudek, schodami do góry dalej pędzą. Ogr doczłapał na górę, upewniwszy się na drugim, ze chodzi Millerowi o górne piętro. Podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Drzwi zamknięte. Podszedł do drugich zamknięte. - Co jest? - obrócił się do Gotte. - Ano jak co? Przecia żem mówił, że zamknięte, nie otwarte. Jakże by były otwarte to i ja bym se sam. No i przecia to nie te, ino tamte – wskazał w kierunku zamkniętej klapy. – Przyjaciel duży, tamte trza wybić i dziołchę gderliwą złapać! Ogr podszedł do klapy i nacisnął ręka. Zamknięte. Szczęk metalu skobla sugerował zamknięcie od środka. - Won mi stąd Nurgell! - rozkazał bez ogródek zdenerwowany kobiecy głos. - Bo Herr Brauerowi powiem, że chlejesz, ino kiedy gospodarz wyjechał. Ty się lepiej weź za pilnowanie kamienicy, a nie obcych durniu jak służący odprowadzasz! Millerowi od razu pewnym było, że krewki głos brzmiał znikomo, bo akcentem strirllandzkim przesiąkniętym był. - Dobra. Dobra. - burknął ogr. Zaczął pomału schodzić. - To tylko Anka. Się pomyliłeś. Choć lepiej se wypijemy u mnie. - dodał ciszej do Gotte. - Hmmm, hmmm, to żem się pomylił ino, to fakt. Ten głos jaki taki inny, to nie ta łona, nie jędza. No to chodźta się napić - spojrzał na ogra. - Ale kto to ta Hanka w sumie? - dodał jednak po chwili. - Co ona taka samotna, pozamykana? - zrobił smutną minę. - Hanka! Hanka! Boś spięta jakosik nadto! Chodźże do nas - zawołał do kobiety. Odpowiedzi z góry się nie doczekał. Tylko dosłyszał jakby stukanie o deski podłogi dochodzące gdzieś z poddasza. - A mieszka w piwnicy Anka. Od niedawna, jakoś. Pracuje dla Herr Brauera, jako i ja. Ja i Wort, my ochroniarze. A ona sprząta i… gdzieś z Herr Brauerem jeździ. - Ogr mówił niskim głosem. - A ty kto ty jesteś? Bo zapomniałem. I pamięć do imion też krótka. Otworzył drzwi mieszkania na drugim piętrze do swojej kwatery. - Łoaaaaa! Wy piwnice tu na dachach macie - Gotte był wyraźnie zdumiony. - No ja że Miller, Motte Giller - stanął u progu wejścia. - A może mi taką piwnostrychowice pokazalibyście ino też? - Piwnica na dole.- odparł Ogr po chwili zastanowienia. - Wchodzisz? - zapytał będąc już z środku, gotując się do zamykania drzwi. - Ano no czemu nie. Po to żech tu przyszedł przecie. Częstujcie Gottusia trunkiem wspaniałym waszym. Jeślita możecie łoczywiście - krzyknął wesoło Miller przechodząc przez próg. Miał zamiar skorzystać z ogrzej gości. Cosik popić, cosik pojeść, jednak nie chce paść trupem i umiar pewien i czujność zachować. |
04-12-2018, 05:41 | #26 |
Northman Reputacja: 1 | Pflugzeit, 2525 roku K.I. Wielkie Księstwo Reiklandu, Altdorfu
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
10-12-2018, 23:18 | #27 |
Reputacja: 1 | - Kto jest? Co jest?! Marianka uciekaj! Gotte uciekaj! Nurgell ratuj! Napadają!- krzyczał Gotte biegając po pokoju. Gotte usłyszał, jak przy zamieszaniu na dole Ogr pyta zbrojnych o co chodzi. W odpowiedzi usłyszał, ze ma zejść ze schodów i powiedzieć, gdzie mieszka Anka Mari. Nurgell odpowiadział, że Anka mieszka w suterenie. Marianka w pośpiechu zamknęła drzwi. - Gdzie mam uciekać, Gotte? - rzuciła z wyrzutem i podbiegła do niego. Następnie chwyciła w ramiona panikującego kuzyna i zatrzymała go, a patrząc w oczy powiedziała. - Słuchaj mnie uważnie. Oni nie mogą wejść na górę. Tam jest Rudi Miller, mój brat. Jest... chory. Pod żadnym pozorem go nie dotykajcie. W tym czasie do drzwi zaczęli się dobijać strażnicy. Oboje spojrzeli w tamtą stronę. Drzwi nie wytrzymają długo pod ciosami toporów. - Otwierać w imieniu prawa! - Aleś to ty stąd nie ja. To ty wiesz gdzie ućkać nie ja. Ućkaj, a ja powiem, żem cię nie złapał. A Rudi, jak chory, to i tak nie ucieknie. Ućkaj, ućkaj - polecił Mariance. - Ja już łotwieram, ino ją łapię. Ale już lecę do was. Nie bijcie, ady lecem. Ja dobry - zawołał do strażników. - Nurgel, wołej żeby drzwi pana twego nie bili i że Gotte dobry. Już lecem przeciem. - Pobiegła do okna wychodzącego na tyły budynku. Kiedy otworzyła okiennice zaczęło się rąbanie drzwi. - Rudiego nie mogą znaleźć! Idź otwórz im drzwi. - poleciła. Tak też Gotte zrobił. Pobiegł do drzwi krzycząc, że już otwiera. Zagrał na czasie ile mógł kombinując z zamkiem. - Oknem ucieka - krzyknął otwierając straży, by po chwili poczuć tępy ból z tyłu głowy i wpaść w wirujące ramiona ciemności. |
20-12-2018, 00:16 | #28 |
Reputacja: 1 | Przepraszam za okropne spóźnienie! Cedric miał najwyraźniej fart, bo jego nowin słuchał rozgarnięty człowiek będący w straży kapralem. Wiadomości sprawiły, że mężczyzna niemal podskoczył z podekscytowania. Najwyraźniej podła złodziejka i jej ptaszysko musieli zajść już wszystkim w okolicy za skórę. Engel jeszcze nie wiedział kim byli Herbowi, których do zadania wyznaczył oficer dyżurny, ale miał nadzieję, że nadawali się oni do wykonania tej niełatwej misji. Rzemieślnik cieszył się, że mógł pracować z tuzinem żołnierzy dowodzonych przez Sebastiana Lechmana będącego komendantem straży. Jednolite umundurowanie Herbowych mogło oznaczać, że poza wysokimi umiejętnościami byli oni dobrze wyekwipowani i powszechnie znani na ulicach Bankbezirk. Ludność od razu mogła czuć się bezpieczniej... - Panowie chyba zaczynam odzyskiwać wiarę w naszą Imperialną straż… - powiedział Engel kiedy zobaczył początki działań tuzina “Herbowych”. - Oni sobie z nią poradzą w trymiga. W razie czego jednak warto asystować… - W tym przypadku nie mam nic przeciwko sprawności straży - odparł Max. - Wydaje się, że tym razem są po naszej stronie - dodał. - Jak będzie nagroda najlepiej ją brać i się zwijać aby nie przyciągnąć niepotrzebnej nam sławy. - rzucił rzemieślnik. - To jest ostatnie czego nam obecnie potrzeba. Herbowi uwinęli się ze złodziejką w niecały kwadrans. Kiedy zakrwawioną, opuchniętą dziewczynę zakutą w kajdany wyciągano niemal nieprzytomną Engel zaczął się jej przyglądać i bez problemu rozpoznał w niej Mariankę Miller. Wraz z krasnoludem i Maxem zajmowali raczej odległe miejsce od całego zajścia aby półprzytomna koleżanka nie wydała ich tożsamości. Z drugiej strony byli widoczni, bo kapral bez problemu ich namierzył. - Znaleźliśmy przy niej jeden skradziony przedmiot, więc to była ona. Po nagrodę zgłoś się jutro. - powiedział strażnik zadowolony z przebiegu spraw. Cedric nie chciał rozmawiać z kompanami dopóki w pobliżu kręciła się straż. Uwinięcie się ostatnich jej przedstawicieli zajęło około godziny. Rzemieślnik zwrócił uwagę na to, że kruk zdawał się nadal być na poddaszu. Podczas całego zajścia nikt nie otworzył okna... - Nie spodziewałem się, że to będzie Marianka mimo iż los dawał nam kilka znaczących wskazówek… - powiedział do Maxa rzemieślnik. - To jest niemała katastrofa, ale może uda się jej jeszcze jakoś pomóc. Jutro mam się zgłosić po odbiór nagrody czyli mogę jeszcze coś wywinąć. Macie jakiś plan? - zapytał Engel patrząc na dwójkę kompanów. - W prawników cenach zorientować możemy się - burknął Khazad kopiąc niewielki kamyk. - Zgłupiała dziewucha do cna - stwierdził Max. - Co prawda to dzięki nam wpadła w łapska straży, ale to nie świadczy o jej mądrości. Ale mimo wszystko to krajanka i pomóc jej wypada. Warto by sprawdzić, czy gdzieś jeszcze jakieś klejnoty przez kruka ukradzione się nie znajdą. Wtedy by się zobaczyło, czy da się jakoś ją z tego lochu wyciągnąć. Te jednak łatwe nie będzie, bo z pewnością cięci są na nią okrutnie. - Ta w szczególności co jako pierwsza nagrodę za ptaszyska głowę dała. A sprawdzić to i nie zawadzi - odparł Arno. - Czyli plan jest taki: Szukamy klejnotów czy da radę za nie kupić prawnika dla Marianki. Sam jutro idę po nagrodę. Jak coś pójdzie nie tak i nie będzie można nic wykombinować poradzimy się fachowca… Znaczy znajdę naszego detektywa, przyznam się kim jestem i poproszę o pomoc w imieniu Marianki. Jak nam pomoże wrócę z nim do szlachetki w Mieście Białego Wilka. - Engel nie brzmiał na przekonanego, ale najwidoczniej chciał pomóc Mariance nawet za cenę własnej wolności. - Dopóki nie mają tego ptaszydła - powiedział Max - to nie zdołają jej udowodnić związku między Marianką a krukiem. Pójdzie w zaparte, że znalazła... Argument nie był najlepszy, ale zawsze dawał jakąś szansę na ratunek. - Takie tłumaczenie może być za słabe. - odparł po chwili Engel. - Pewnie każdy złodziej po coś takiego sięga. Znalazł, kupił, cokolwiek. Po ich działaniu widać, że nie są w ciemię bici i łatwo się nie dadzą. Gdybym tylko znał powód dla którego ona kradła… Może Gotte coś wie, ale nie ma czasu na dalsze narady. Musimy poszukać innych skradzionych dóbr i dostać się na poddasze. Jutro postaram się czegoś dowiedzieć. W razie co dam Tobie na przechowanie całe moje złoto i rzeczy osobiste. - dodał patrząc na Maxa. - Ale droga jakaś to jest. Że znalazła wiarygodnym zbyt nie jest, ale ptaków jako znawczyni tropem tym pójść mogła i przed nami znaleziska tego dokonała - odparł Ragnar. |
20-12-2018, 17:06 | #29 |
Administrator Reputacja: 1 | Człowiek planuje, a potem plany szlag trafia. Chcieli upolować złodzieja i zarobić kilka koron, a tu się okazało, że wystawili strażnikom Mariankę. Oczywiście za kradzież należała się sprawiedliwa i wysoka kara, ale Max od dawna był na bakier z prawem, na dodatek wpakowanie krajanki za kraty nie zdało mu się najlepszą rzeczą, jaką mogli zrobić. Pozostało pytanie, czy skoro przez nich Marianka trafiła do lochu, to czy ich, hmmm..., obowiązkiem było ją stamtąd wyciągnąć? A jeśli tak, to w jaki sposób? Wszak było rzeczą jasną, iż nie mogą napaść na miejskie więzienie i siłą uwolnić dziewczynę. Nająć adwokata, który udowodni, że wszystko jest jeno pomyłką, a prawdziwy zbrodniarz hasa sobie na wolności? Chyba najlepiej by było znaleźć kruka i przegonić na cztery wiatry. Ptaszysko jak kradło, tak kraść będzie, a kolejna kradzież przez niego dokonana może być i dowodem, iż nie Marianka, a kto inny za całą sprawą stoi. Max schował rzeczy, które wręczył mu Engel, po czym powiedział: - Idę sprawdzić, co porabia Gotte, że jeszcze do nas na dół nie zlazł, a potem spróbuję te łupy znaleźć. No i kruka. Ruszył w stronę wejścia do kamienicy. |
02-01-2019, 23:14 | #30 |
Reputacja: 1 | Arno przestępował z nogi na nogę wyczekując momentu schwytania Anki. Sprawiedliwości stanie się zadość, a im wpadnie trochę grosza. Dwieście na czterech to już coś będzie.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |