lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Kroniki Ostermarku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18136-warhammer-kroniki-ostermarku.html)

theandrzej 17-02-2020 15:46

- Tutaj ktoś jest - Thingrim wskazał toporem na drzwi dyliżansu - Albo coś - zastanowił się krótką chwilę - Otwórz drzwi, a ja sprawdzę z czym mamy do czynienia. - Na ten moment przestał myśleć o nieszczęśniku w krzakach. Trzeba najpierw zabezpieczyć teren, a dopiero później podjąć próbę odratowania niedobitka. Nie spuszczając gardy ustawił się naprzeciw drzwi czekając na ruch Tjoriego

Dhratlach 17-02-2020 20:56

Arnold patrzał na Adelberta w skupieniu chłonąc każde jego słowo i z każdym słowem jego mimika robiła się coraz bardziej przerażona. Nieznacznie, ale widocznie.

Młody kupiec nie miał wątpliwości. Przeniesienie duszy powiązane z opętaniem. Pytanie tylko czy były Magister był... aż tak potężny? To nie była lekka magia, to najczarniejsza ze wszystkich sztuk ocierająca o nekromancję... byli tylko dwaj Prawdziwi Bogowie zdolni dać ten dar śmiertelnikowi... dwaj zaciekli Wrogowie... Pan Much i Architekt Przeznaczenia. To tłumaczyło wszystko. Zachowanie Borysa, jakże podatny umysł na podszept i aktualny stan uczonego...

- Zauważyłeś jak dziwnie zachowywał się Magister po wypadku tamtej nocy gdy się przebudził? - zapytał z widoczną obawą i lekką trwogą - Jak zamknął się z żakami i obsypał ich złotem by nagle wrócić to tego kim był? Jaki był żywiołowy i głośny, a potem nagle z powrotem "sobą"? A teraz? Borys, nasz brat któremu zaufalibyśmy z życiem porwał się na Nowicjusza i nas, by zbiec jak przerażone zwierze? Nie znam się mój przyjacielu, ale te otwarte oczy i usta... - przeczesał lekko roztrzęsioną dłonią włosy. - ...tak nie umiera człowiek z wyczerpania... z wyczerpania które dobrze wiemy nie ma możliwości istnienia, bo dobrze wiemy, że pomimo wieku był w pełni sił i życia... Nie wiem. Nie wiem przyjacielu i boję się myśleć co tu się wydarzyło, ale coś mi w kościach mówi, że mamy bardzo, bardzo wiele szczęścia, że w ogóle żyjemy...

Tadeus 19-02-2020 21:00

Thingrim

Drzwi dyliżansu otworzyły się z głośnym zgrzytem, wpuszczając snop słabego słonecznego światła do ciemnego wnętrza. Postać skulona w środku zacharczała przeciągle, zaszlochała, kryjąc się instynktownie przed blaskiem, niczym oślepione świtem nocne stworzenie. Miała na sobie długą, falowaną suknię. Materiał uszkodzony był w wielu miejscach, pokryty był plamami, od tych krwisto czerwonych, po brudno-brązowe i zielone. Czerwono-zielone zaschnięte zacieki pokrywały też widoczną część jej bladych kostek wystających znad podniszczonych niskich kobiecych butków. Skuliła się. Wymamrotała coś niezrozumiale, wciskając się w kąt siedziska. Nie dało się nie zauważyć, że większość czerwonych zacieków na materiale znajdowała się w okolicach je pasa i poniżej niego.
Tjori zaklął szpetnie. Zaczął wręcz drżeć ze złości, choć zapewne jeszcze nie wiedział na kogo albo na co. Ale widok kobiety, mimo że człeczej, nie pozostawił go obojętnym.
-Dobrze tam wszystko aby?! - rozległo się od wozu z ust drugiego brodacza.

Tadeus 23-02-2020 17:01

Arnold

Adelbert powoli skinął głową, zapewne wiele z tego, co usłyszał od Arnolda, pasowało też do jego własnych przemyśleń.
- Więc czarnoksięstwo... - stwierdził w końcu cichym głosem, spoglądając na zwłoki. - Tedy mądrzej będzie ciało spalić, gdy tylko będzie czas. Teraz lepiej, by inni go nie ujrzeli.
Nakrył zwłoki z powrotem kocem, aż po czubek głowy.
- Źle się stało, że kapłan poranion - dodał, drapiąc się nerwowo po czole i rozglądając po kajucie. - Jeśli tu zło się ostało, może on by je odgonić, albo chociaż zrozumieć zdołał.

Łodzią nagle szarpnęło w przód.
- Rolować te zacerowaną szmatę, rolować szybko, bo wieje jakoby się kto powiesił! - doszło z góry, z gardła podarowanego im marynarza.

Parę chwil później znowu płynęli.

Pogoda
01-50 zachmurzenie 51-100 czyste niebo d100=21
Wiatr
01-50 korzystny 51-95 niekorzystny 96-100 nawałnica d100=78


Bogowie jednak nadal nie byli im przychylni, zachmurzenie nadal było znaczne, a i porywisty wiatr utrudniał szybką podróż w górę rzeki.

Szansa na spostrzeżenie wskazówek 30%(-10 chmury -5 wiatr)= 78 porażka


Sprawa wyglądała iście beznadziejnie. Płynęli już dobre dwie godziny, a nigdzie nie widać było nawet śladu po łodzi uciekinierów.

Nowicjusz sprawność (-5 za rany + 5 za udaną pomoc medyczną)= 13


Na domiar złego poraniony kapłan nadal się nie wybudził, nie dysponowali więc pomocą jedynej osoby, która mogła wiedzieć, jak zbiegowie wyglądają. Adelbert zmieniał jego opatrunki, nacierał ziołowymi maściami, ale minę miał przy tym nietęgą. Nie wiadomo było, czy nowicjusz dotrwa do świtu.

I wtedy usłyszeli z zarośli... głośnego, niesionego echem bąka. I gardłowy rechot dwóch mężczyzn. Najwyraźniej za ścianą gęstych zarośli i pałek wodnych, w okrytym mrokiem lasku siedziało co najmniej dwóch ludzi.

theandrzej 23-02-2020 19:59

- Podjedźcie tutaj - Thingrim nakazał gestem - Pomóż biedaczce wejść na wóz - powiedział zwracając się do Tjoriego - Ja zobaczę co z tym w krzakach.
Krasnolud starał się zachować zimną krew. Wbił topór w ziemię i nachylił się nad nieznajomym.


Tadeus 27-02-2020 21:51

Thingrim

Mężczyzna o krótkiej, rudawej brodzie prezentował się całkiem nieźle. Nie widać było na nim ran, nawet jego odzienie, dość typowe dla średniej miejskiej klasy nie nosiło żadnych wyraźniejszych śladów mogących świadczyć o jakichkolwiek dramatycznych wydarzeniach. Z bliska krasnolud widział też, że nieprzytomny zdecydowanie dychał.

Tjori przekonywanie (-1 inna rasa) = 14 porażka


Więcej problemów było z kobietą. Z wnętrza wehikułu rozległ się okropny krzyk. Najpierw niewiasty, a potem młodego krasnoluda, któremu zlecono jej odtransportowanie. Coś zadudniło w karocy, a brodacz odskoczył jak poparzony, klnąc na czym świat stoi. Jego grube, włochate ramię nosiło głębokie ślady krwawiącego obficie ugryzienia.
- U licha! Toż ja ino pomóc... ach... cholera - zasyczał przez zęby.

Wydawało się jednak, że okrzyk miał jeszcze dodatkowy efekt. Leżący nieopodal karocy mężczyzna jęknął, chrapnął, poderwał się nagle wystraszony i zdezorientowany.
- Kalinka! - zawył, rzucając się nieporadnie i na słabych nogach w stronę źródła dźwięku.

Zamieszanie trwało dobrych parę chwil, aż w końcu cała sytuacja trochę się uspokoiła.
- Szlachetni... mości krasnoludowie... wyratujcie, ruszyć się naszym wozem nie możemy... do miasta nam trza - cedził niewyraźnie przez zęby mężczyzna, tuląc do siebie kobietę. Ona też wyraźnie uspokoiła się w jego ramionach, choć nadal była w stanie wyprodukować jedynie urwane, krótkie słowa.

Waldo podał im wodę, uśmiechnął się raźnie swoim głupawym szczerbatym grymasem. Wydawało się, że przy nim para czułą się jakoś swobodniej, niż przy brodaczach. Może dlatego, że ciężko obawiać się było kogoś o takiej fizjonomii, a może mieszczanie po prostu nie przepadali za nieludźmi.

theandrzej 29-02-2020 19:44

- Zbierzcie co się Wam ostało i wsiadajcie na wóz. Pośpieszcie się tylko, już wystarczająco długo stoimy na tym trakcie. - Powiedział krasnolud najłagodniej jak potrafił. Zerknął na Waldo sprawdzając czy przypadkiem nie ma czegoś przeciwko.

- No, ładnie Cię urządziła - zwrócił się do Tjoriego - Pomyślałby, że w psiarni pracujesz - zażartował Thingrim próbując rozładować napiecię.

- Kim jesteście i co się tutaj stało ludziska? - Rzekł do mężczyzny, który jeszcze niedawno leżał nieprzytomny na ziemi.


Tadeus 08-03-2020 21:31

Thingrim
Wydawało się, że oboje odetchnęli z niesamowitą ulgą, gdy krasnolud stwierdził, że dane im będzie po prostu stamtąd odjechać i to do tego bez zwłoki.

Thingrim przekonywanie (empatia) d20 = 18 porażka
Waldo spostrzegawczość d20(-2)= 14 porażka


Kobieta wyraźnie nie czuła się swobodnie w towarzystwie krasnoludów. Nawet już uspokojona przez męża nadal spuszczała wzrok, starając się unikać patrzenia im w oczy. Wzdrygała się tylko lekko, gdy brodacze używali swoich silnych, gardłowych głosów, jakby głośne dźwięki zadawały jej fizyczny ból.

- Jestem David... - wycedził w końcu domniemany mieszczanin, tuląc łkającą cicho żonę. - Jechaliśmy do Bissendorfu, do rodziny Kalinki. Łacno wam wiedzieć, że żona była błogosławiona przez Shallyę, spieszyło nam się, by dotrzeć, nim dziecko przyjdzie na świat... - zamilkł, jego twarz ściągnęła się ponuro. - Zbytnio się spieszyło, a trakt był w opłakanym stanie, było dużo gorzej niż dzisiaj... I tak szczęście mieliśmy, że się ino na jednym kole i dyszlu skończyło... Ale potem... - zamilkł, przełknął ślinę. - Zastał nas zmrok. Zaczęło się od razu. Dziwne dźwięki... kształty w lesie, pewnikiem myślicie, że bajam, żem to sobie wydumał... Te... bestie... wyskoczyły na nas, śpiewały coś... charcząc tak, że włosy stawały dęba. A Kalinka krzyczała, okropnie. - jego usta zadrżały. - To ostatnie co pamiętam. A potem obudził mnie jej krzyk, już dzisiaj, tu z wami...

Potrzebował dobrych kilku chwil, by uspokoić drżące ręce. W końcu jego wzrok utkwił na zniszczonym wozie.
- Pewnikiem to za dużo by prosić... Ale dyliżans ino lekko uszkodzony, drugi koń, co by go mógł ciągnąć, wystraszony się pewnie gdzieś po zaroślach chowa, może udałoby się go naprawić? Musicie wiedzieć, że kosztował mnie niemałą kwotę, miałem z nim związane plany... Mógłbym zapłacić, jeśli dałoby się go wyratować.

theandrzej 21-03-2020 22:32

Kowal run spojrzał po towarzyszach, po czym odwrócił się do mężczyzny i zaczął powoli kręcić głową.

- Nie możemy sobie pozwolić na takie ryzyko, mieliście dość szczęścia, że na Was trafiliśmy. Bez odpowiednich narzędzi i materiałów nawet my nie będziemy w stanie cokolwiek wskórać. Nie liczyłbym też na konia - to płochliwe bestie gotowe uciec po większym pierdzie, a co dopiero od wrzasków bestii które mieliście pecha spotkać - jestem pewien, że nie ma go w najbliższej okolicy.

Przerwał na chwilę, a jego wzrok złagodniał.

- Wiem, że to wielka strata, ale lepiej dziękować bogom za daną szansę.

Przemilczał chwilę dając mężczyźnie czas na przetrawienie jego słów.

- Ruszajmy Waldo, już dość czasu kusimy los.

Dhratlach 27-07-2021 18:01

Arnold pokiwał powoli głową zielarzowi. Zdecydowanie mieli te same myśli... ale z całkowicie odrębnych powodów. Nie mógł pozwolić by po magistrze został ślad. Tym bardziej taki jaki był w tym momencie.

- Tak uczynimy. Nie mówmy o tym, bo wielu posądzi nas o współudział w tym... a prawo nie po naszej stronie.

Odesłał go i resztę, a sam przystąpił do modlitwy o duszę wyraźną, lecz celem było sprawdzenie ileż to złota się ostało przy martwiaku. Miał do pomówienia z żakami, oj miał... ale najpierw co cennego miał martwy uczony, jego było.

W ten udał się do pomagierw martwej skorupy ciała człowieczego i rzekł.
- Wasz mentor jest martwy, umowa nie ważna. Został tylko bagaż...

Tu wskazał na nich dłonią.

- ...czyli wy. Macie zakaz opuszczania kajuty. Za 5 koron od głowy odeskortuję was do najbliższego portu z życzeniami dobrej drogi. Jak długo będziecie ze mną nic wam nie grozi, ale waszym obowiązkiem jest nie opuszczać łodzi. Wszak darzyłem waszego mentora wielką przyjaźnią. Był światłym człowiekiem, którego nie rozumiał świat. Teraz, udacie się spać, noc śmierć znaczy, a wy w walce niesforni.

Po zakończeniu sprawy z uczniami udał się na pokład. Płynęli i orzekł silnym, pewnym głosem.

- Mój człowiek dopuścił się zbrodni. Ten którego miałem za brata okazał się kanalią co to wbrew bożemu porządkowy występuje i misji świętej w oczach naszego Pana i Ojca, Sigmara, oraz wszelkich dobrych bogów. Jeśli jemu nie dane mi ufać, a cios co wyrządził uderzył w nas najsilniej. Zaprawdę powiadam wam, iż każdy tej nocy wrogiem naszym. Kto z akcentem kislewskim mówi, lub jawnie z krwi kislewskiej pochodzi ten tej nocy naszym największym z nieprzyjaciół. Albowiem lepiej odrąbać rękę do ramienia by pewność mieć, że choroba zgnilizna ciała nie przedzie dalej gdy palec chory, niż skazać całe ciało na śmierć. Nasza droga jest słuszna i bogom miła. Nie okażemy słabości. Nie okażey żalu, gdyż tej porze próby naszą siłę i wytrwałość w wierze naszej ku Młotodzierżcy okazać musimy.

- Śmierć niech będzie tym co staną na naszej drodze, gdyż zgnilizna nie zawsze widoczna, a ciało toczy i nasiono zarazy roznosi. Niech bogowie nam wybaczą, lecz z ich nakazu i im miły czyn wykonamy. Ku dobry i chwale Świętego Imperium i wszystkiego za czym stoimy. Ku miłości naszych bliźnich i bezpieczeństwa nas wszystkich i tych co w domach zostawiliśmy. Myśmy tarcza o którą rozbije się wróg. Pochodnia Jego woli co rozświetla mroki. Myśmy miecz karzący tych co wbrew boskiego prawu występuje i zarazę niesie na potępienie nas wszystkim. Sigmar nam wybaczy, albowiem niewinni cieszyć z nim się będą, a plugawi doznają oczyszczenia w ogniu stosu!

Czas mijał, a oni płynęli... w ten zdradziecki dźwięk poniosł wiatr wodą... mieli ich. Taka była wiara i przekonanie młodego kupca.Spojrzał na swojego zielarza i tarczownika wskazując na ucho. Chwilę potem mieli namiar, przybliżony na miejsce...

Ciche, szemrane rozkazy, namiar na przybicie do brzegu. Musieli ich mieć. Musieli ich... ukarać... wolą bogów oczywiście. Mu? Zależało tylko na plusach u straży i świątyni Sigmara... no i oczywiście dobytku poległych plugawców. Plugawi bowiem byli. Świadomi czy nie oddawali cześć arcywrogowi... Nurglowi!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172