|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-12-2018, 16:06 | #61 |
Reputacja: 1 | -Ludzie! - wydarł się Marius - Ci z magazynu wrota sami otworzyli! Nie ma co ryzykować i stać im na drodze, jak otworzyli to pewnie coś paskudnego uszykowali! Chodu! Następnie rzucił się do ucieczki, przybierając zaszczuty wyraz twarzy. O to akurat nie było mu trudno, wszak przed chwilą mógł się stać ofiarą samosądu. Jak nic wypadało nabyć najlepszej jakości gęsie pióro i w podzięce za wsparcie oracji Verenie w ofierze złożyć... Jeśli mógł, biegł w kierunku, z którego mogliby przyjść robotnicy, ale przede wszystkim starał się być jak najdalej od grupki Łysego. Gdyby niziołki trochę rozumu miały, to jaki dym czy smród wyzierające z wrót by na poczekaniu sprokurowali, żeby narrację Mariusa bardziej przekonywującą uczynić. Wielu z nich to całkiem bystre osoby, nawykłe do radzenia sobie podstępem, może uliczny spryt sprawi, że wykorzystają nadarzająca się okazję... |
23-12-2018, 21:39 | #62 |
Reputacja: 1 | Arnold Hupfnudel pokiwał głową, najwyraźniej takie rozwiązanie w pełni go usatysfakcjonowało. Wydawało się, że na tamtą chwilę Arnold nikomu więcej nie musiał nic tłumaczyć. Trójka jego pracowników i tak nie miałaby na takie rozmowy bowiem czasu. Uganiała się jak w ukropie po pokładzie, próbując jak najskuteczniej walczyć z rwącym prądem rzeki. Niestety, mogło okazać się, że wkrótce musieliby dodatkowo wzmóc wysiłki, bowiem na wschodzie wyraźnie zbierały się czarne chmury. 0-20 korzystny wiatr 21-70 niekorzystny wiatr 71-100 załamanie pogody d100= 22 Na szczęście się nie rozpadało, jednak targające żaglami wiatry i silny prąd zdecydowanie utrudniały manewrowanie po zdradliwej miejscami rzece. Gdy zaczęło robić się ciemno, nie przebyli nawet połowy drogi dzielącej ich od ostatniego miejsca noclegu, a jego towarzysze, mimo niemałej przecież krzepy, wydawali się wymęczeni. Cóż, znali jako tako ten odcinek Talabecu i dzięki znajomości z Arnoldem pływali na barce nie od wczoraj, ale jednak nie byli to zawodowi flisacy. Ciągła walka z żywiołem szczególnie dawała się we znaki Hansowi, który uganiając się po pokładzie, klął na czym świat stoi, nie ukrywając wszak nigdy, że za życiem na rzece wyjątkowo nie przepada. Zrobiło się też okropnie zimno. Mroźne wiatry idące od wschodu uderzały w pokład bez litości. Wkrótce dało się słyszeć głośne kichanie jednego z żaków. Nagle daleko przed sobą, na skraju widoczności dojrzeli charakterystyczny żagiel w żółto czarne pasy. W ich kierunku mknęła łódź straży rzecznej. Być może ta, która minęła ich wcześniej, choć z tej odległości nie dało się tego jednoznacznie ocenić. Dojrzeli ją wcześniej, bo rozpalone miała już latarnie, czego oni jeszcze nie zdążyli zrobić. Załoga chyba ich jeszcze nie zauważyła. W tym miejscu rzeka rozlewała się starymi zastałymi zakolami. Jeśli z jakiegoś powodu chcieliby uniknąć spotkania, mogli zaryzykować i próbować się tam schować wśród zarośli. Wieczorny półmrok mógłby im to znacznie ułatwić. Ale nie dało się przewidzieć, czy nie było tam już za płytko i łódź by nie osiadła. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 23-12-2018 o 21:41. |
23-12-2018, 23:07 | #63 |
Reputacja: 1 | Arnold nie należał do tych co próżnowali na pokładzie. To co mógł to robił razem ze swoimi ludźmi i właśnie to było jedną z tych rzeczy które zapewne trzymało ich przy nim... nie wliczając rozrywek, jadła, napitku, dachu nad głową i sowitej płacy która rosła z roku na rok znacząco. Uwijał się jak mrówka, ale w granicach rozsądku. Nie był tak krzepki jak większość jego ludzi. Taal jednak zdecydował doświadczyć ich wiatrem, a może był to Manann? Nie ważne, grunt, że nie padało i to się liczyło.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 28-12-2018 o 00:07. |
03-01-2019, 17:20 | #64 |
Reputacja: 1 | Marius Jeśli zaserwowane zbiorowisku przedstawienie godne niejednego teatrum faktycznie wystraszyło jakąś część tłumu, to poborca się już tego nie dowiedział. Wziął nogi za pas - nie tylko dla przesadnego podkreślenia zagrożenia, ale dlatego, że faktycznie się spieszył. Na szczęście nie musiał daleko biec. Za trzecią przecznicą praktycznie wpadł na pędzących w jego stronę robotników. Było ich ośmiu, pięciu z nich uzbrojonych było w okute pałki i siekiery. Przewodniczący im wielkolud o mądrych oczach, którego Marius spotkał wcześniej, skinął głową z przepraszająca miną. - Wybaczcie, szybciej się nie udało... Szansa na przybycie gladiatorów 40% d100= 22 sukces Okazało się, że szczęście, podobnie jak jego przeciwieństwo, chodziło parami. Na końcu alei dostrzegł zbliżającą się trójkę gladiatorów. Ci byli bardziej bojowi, mieli na sobie ćwiekowane skórznie i czepce oraz groźne, choć niezbyt kunsztownie wyglądające morgenszterny. Wśród nich Marius dostrzegł Boreliasa, z którym kiedyś miał już przyjemność pracować. Borelias był wprawny w machaniu żelastwem i wierny. Niestety tak było tylko, gdy nie pił, a pijać zdawało mu się często, przez co Marius jakiś czas temu zrezygnował z jego wynajmowania. Cóż, teraz nie mógł wybrzydzać, a Borelias wyjątkowo zdawał się trzeźwy. Marius percepcja d20 = 11 sukces Przez to całe zamieszanie poborca prawie nie zauważyłby drobnego kształtu, który przebiegł przez alejkę jakieś trzydzieści metrów przed nim i zniknął za rogiem. Był prawie pewien, że był to malec, któremu zlecił ostrzeżenie niziołków. Miał ten sam szpiczasto zakończony krzywo przeszywany, o wiele za duży kaptur zarzucony na plecy. Nie wiadomo, czy mały go wcześniej zobaczył i teraz starał unikać, czy po prostu go nie zauważył i pospiesznie wracał do innych zajęć, zapewne wiążących się z wydawaniem zarobionych pieniędzy. |
04-01-2019, 12:02 | #65 |
Reputacja: 1 | Marius zgarnął swoich pomocników i powiedział do nich krótko: -Niziołki z magazynu mają kłopoty. Szczególnie zależy mi na Humpelfuucie, to mój partner biznesowy... robimy razem interesy - dodał po pauzie. - Wchodzimy tam, najpierw spróbuję przemówić bandytom do rozsądku. Jakby doszło co do czego, nie zabijajcie, obijcie dla przykładu i skrępujcie, żeby przekazać awanturników strażnikom. -Borelias, robimy sak - ja i robotnicy osaczamy, wy ogłuszacie albo unieruchamiacie oprychów. Wy bez broni - zwrócił się do robotników - jak który z oprychów będzie powalony, leżącemu parę kopów żeby się nie ciskał, i skrępować ubraniem i pasami, pilnować do czasu przybycia straży. Podstawa prawna działania - za wszczęcie zamieszek zasądza się grzywnę, my zabezpieczamy płatników a potem ubiegam się o nagrodę za pomoc w zatrzymaniu. Biegnąc z powrotem na miejsce, Marius przygotowywał się do dalszej gadki - o ile sytuacja już za bardzo się nie rozwinęła. Biegli z powrotem pod wywazone odrzwia do magazynu. |
06-01-2019, 17:39 | #66 |
Reputacja: 1 | Arnold Łódź patrolowa momentalnie ruszyła w stronę ich świeżo zacumowanej przy brzegu barki, ustawiając się tak, by w razie czego odciąć im drogę ucieczki. Na pokładzie zaroiło się od postaci. Teraz gdy byli bliżej, bez wątpienia dało się ocenić, iż była to ta sama łódź, która poprzednio minęła ich, udając się w pościg za jednostką, która ich ostrzegała i pognała dalej. Większość załogantów okazała się uzbrojona, w ich stronę wycelowano kusze. Gdzieś wśród nich Arnold zauważył też dwóch mężczyzn opatulonych osmolonymi szmatami, takich jak widział parę godzin wcześniej Reitwein. Zdawali się dyskutować o czymś z przywódcą strażników, niewysokim mężczyzną z wydajnymi rudymi bokobrodami. Jeden z nich wyraźnie wskazał innym flagę kupieckiego rodu Arnolda powiewającą przy maszcie. W końcu wkroczyli na pokład, przerzucając bez ceregieli dwie abordażowe rampy przez burty. Ludzie Arnolda byli wyraźnie spięci, nie wyglądało na to na rutynową kontrolę. Hupfnudel i jego uczniowie skryli się gdzieś pod pokładem. - Wyście dowódcą tej jednostki? - rudy rzucił do Arnolda, najwyraźniej rozpoznając dowódcę po tym, jak był ubrany i jak ustawili się wokół niego gotowi na ewentualne problemy towarzysze. - Kogo macie na pokładzie i skąd płyniecie? - spytał bez ceregieli, nie patrząc już nawet na rozmówcę, tylko taksując pokład wzrokiem, jakby wyszukując już uprzednio ewentualnych zakamarków do przeszukania. Opatuleni w szmaty dla odmiany wydawali się zainteresowani jedynie ludźmi, dokładnie przyglądali się ich twarzom, koncentrując wzrok jakby dłużej na Borysie. |
20-01-2019, 18:30 | #67 |
Reputacja: 1 | Marius Gdy ponownie wbiegli na plac przed magazynami, od razu dało się zauważyć, że coś było nie tak. Wyglądało to tak, jakby rozgorączkowany jeszcze przed paroma chwilami tłum zupełnie stracił zainteresowanie całą sprawą i właśnie się rozchodził. Niektórzy jeszcze bluzgali coś niepocieszeni, inni wzdychali tylko i rozkładali ręce, jakby spodziewali się po tym wszystkim nie wiadomo jakiego widowiska i ich oczekiwania nie zostały spełnione. Po osiłku i jego towarzyszach nie było śladu, drzwi do magazynu stały otworem, ale nikogo nie było tam widać, nie było śladów walki. Na granicy placu zamieniły się barwami miasta dwa mundury straży, ale nie wyglądało to tak, jakby nieliczna władza specjalnie spieszyła się z interwencją. - Wyście to wcześniej zagadywali do nich, e? - jakiś dziadyga w dziurawej przekrzywionej na lewe oko mycce zagadał do Mariusa. - Dobrzeście gadali, nie było warto kura pokurczom puszczać. Samojeden ryży krzykacz tam siedział i ino takiego chojraka zgrywał. Capnęli go szybko pod pachę i poleźli z nim gdzieś tam o! - dziadyga pokrzywionym paluchem wskazał alejkę prowadzącą w stronę starej dzielnicy "artystów", która obecnie znana była głównie z najtańszych knajp, burdeli i dymnych nor, w których paliło się najróżniejsze wymyślne świństwa. Zastanawiające było ino to, że Humpelfuut rudzielcem nie był. Albo więc dziadyga coś pomylił, albo to nie jego porwano. |
27-01-2019, 22:04 | #68 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
05-01-2020, 23:09 | #69 |
Reputacja: 1 | Arnold Przekonywanie d20(-4 trudny)= 2 sukces Arnold Niewysoki, rudowłosy dowódca oddziału poczynił uspokajający ruch ręką, na co jego ludzie lekko opuścili kusze. Nadal wyczuć się jednak dało napięcie i wielki pośpiech. Najwyraźniej sprawa, z którą do nich przybyli była wielkiej wagi. - Panicz z rodu von Thorhrlnów, jak mnieman - wskazał szlachcica, a następnie flagę powiewającą na maszcie, dając do zrozumienia, skąd zna jego nazwisko rodowe. Najwyraźniej ktoś z jego załogi musiał być dobrze poinformowany, wszak (bardzo nieliczny obecnie) ród Arnolda, nie należał do najbardziej znanych w tej okolicy. - Jestem Kastor Liebrig, kapitan straży rzecznej jego Kanclerskiej Mości. Cokolwiek, Panie, czekało na ciebie w Reitwein, obecnie jest niedostępne. Miasto zostało zamknięte dla przyjezdnych. Jego czoło zmarszczyło się w wyrazie zimnej determinacji. - Ale, sądząc po waszej opowieści, już to wiecie. - dodał, sugerując wyraźnie, że ten fakt będzie miał swoje konsekwencje. - Niestety, nie mogę was teraz puścić wolno. Rozprzestrzenienie się informacji, o tym, co stało się w Reitwein, mogłoby wywołać panikę. Ale to nie koniec... Widać było, że przez parę chwil ważył w myślach jakąś ideę, ale w końcu dał znak i kusze znowu się podniosły, towarzysze Arnolda położyli dłonie na orężu. Atmosfera stała się gęsta. - Niestety, w tej poważnej sytuacji, która stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa całej prowincji, zmuszony jestem też przeszukać i zarekwirować łódź Jaśnie Pana. I to jak najprędzej. Ścigamy uciekinierów z kwarantanny, potencjalnych nosicieli zarazy, a dwie łodzie pozwolą nam przeszukać szybciej tutejszą linię brzegową. Wiemy, że nie dopłynęli do Remer, spotkaliśmy się bowiem z drugą łodzią patrolową przybywającą z tamtego kierunku, więc musieli schować barkę gdzieś w obfitych zaroślach w tej okolicy. Zapada już zmrok, nie mamy więc czasu do stracenia. Po wykonaniu zadania wasz dobytek w miarę możliwości zostanie wam zwrócony i będziecie mogli ubiegać się o odszkodowanie od Urzędu Kanclerskiego. Jeden z opatulonych szmatami towarzyszących mu ludzi wskazał znów Borysa. - Prawda. - dodał, patrząc ponuro na Kislevitę, zaś tamten odpowiedział mu mroźnym, pełnym pogardy spojrzeniem, wyraźnie poirytowany tym, że z jakiegoś niezrozumiałego dla niego powodu znalazł się w centrum uwagi. - Zatrzymamy też waszego załoganta. Dołączy do innych odczekujących kwarantannę na obrzeżach Reitwein. - Szto? - zawarczał kozak, zaciskając gniewnie dłoń i niemal chwytając za topór. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 08-01-2020 o 20:58. |
06-01-2020, 00:07 | #70 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |