|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-01-2020, 19:38 | #81 |
Reputacja: 1 | -Znam ja medykusa, życia mu nie wróci, ale jakbyście się panie zgodzili, nieszczęśnika obejrzy i może coś więcej o morderstwie powie. Nie znam ja niziołka mordercy, może to ludzka sprawa. -A ty stój! - zakrzyknął do niziołka - Sprawa nie jest zakończona. Znasz Humpelfuuta? Gestem pokazał gladiatorom, by w razie czego przecięli mu drogę. |
08-01-2020, 21:08 | #82 |
Reputacja: 1 | Marius Sędziwy mężczyzna po chwili namysłu kiwnął głową. -Nie wiem jaka wasza w tym korzyść, ale nie odmówię, skoroście skorzy pomóc. Rzeknijcie no temu waszemu medikusowi, że ciało ino dwa dni tu u nas leżeć może, nim będziem zmuszeni pochować. I dajcie nam czas do rana, byśmy zebrali gotowiznę, by go należycie wynagrodzić. Mijający już niemal próg niziołek niechętnie zwolnił tempa. Widząc, że szybko się nie wywinie, stanął na owłosionych palcach i rzucił szeptem do poborcy, zakrywając konspiracyjnie usta dłonią: - Powiem wam, co tylko chcecie wiedzieć mości człowieku, ale przeca nie przy nim! - wskazał oskarżycielsko palcem starca. - Chodźcie no na bok, o tu tu, właśnie... Rozejrzał się podejrzliwie po alejce, upewniając się dodatkowo dwa razy, czy starzec aby na pewno nie podsunął się ani o krok w ich stronę. - Tego... co wy właściwie chcieliście? A tak! Humpelfuut, a pewno, że kojarzę, to krewniak mój jest, choć dalszy, bardzo grzeczny halfling, iście natchniony garmażer, straszna noga w bierki. Aczkolwiek go ostatnimi czasy jakoś mało widuje na rodzinnych spotkaniach, jeśli prawdę mam rzec, taki ponury jakiś się wydawał. Ostatniom go oczyskami uchwycił dzisiaj z rańca, jak w swoich skrzyniach w magazynie jakieś towary przekładał. Jakżem mu radośnie dzień dobry wrzasnął przez plecy, to niemal podskoczył z przestrachu, tak był zajęty. Ale miast się ze mną pośmiać z udanego żartu, ino coś odburknął nietęgo, widać życie wśród człeków powoli pozbawia go humoru. Szczęście miał, bo zniknął na krótko przed przybyciem tych pomylonych człeków, coście mnie od nich wyratowali. - skonkludował opowieść, wyraźnie dając spojrzeniem do zrozumienia, że fajnie się gadało, ale na niego już jednak zdecydowanie był czas. |
09-01-2020, 13:09 | #83 |
Reputacja: 1 | -Interesu w tym nie mam żadnego, ale jeśli to morderstwo, nie mogę koło tego obojętnie przejść. Poproszę medyka o pomoc, mam nadzieję, że się zgodzi. Znając Galenusa, ta sprawa może go zaintrygować - pomyślał Marcus. Zwrócił się następnie do niziołka: -Przekaż Humpelfuutowi, jak go spotkasz, że pytałem o niego. I druga rzecz - jak będziesz miał jakąś ciekawą informację, chętnie ją odkupię, obojętnie, czy byłaby warta parę pensów, czy parę szylingów. Jestem Marcus Wallenberg, twój kuzyn dopowie ci resztę. Następnie powiedział do swojej ekipy: -Idziemy na rynek, tam rozliczę się z wami - wskazał na robotników. - Potem poszukamy Dużego i pójdziemy do waszej szkoły gladiatorów, gdzie rozliczę się z Witruwiuszem i porozmawiam z Galenusem. Dobra robota, panowie. -Żegnajcie - ostatnie słowo skierował do starca. Następnie ruszyli na rynek. |
09-01-2020, 20:16 | #84 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
10-01-2020, 15:35 | #85 |
Reputacja: 1 | Arnold Duchowny wzdrygnął się lekko, gdy kupiec dotknął jego ramienia, ale wysłuchał cierpliwie jego słów aż do ich końca, zapewne z szacunku do jego poglądów. - Macie Sigmara w sercu, ale nie rozumiecie, bo was tam nie było... - powiedział gorzkim, zmęczonym głosem. - Może i na swych ziemiach odważnie mierzą się z wrogiem, bo innego wyboru nie mają, ale tu było inaczej. Przybyli do naszego miasta nieproszeni, dużą grupą uchodźców, jak później się okazało, wraz ze swymi chorymi. Wkrótce chorować zaczęli też liczni mieszkańcy naszego miasta, a gdyśmy ich chorych chcieli oddzielić dla bezpieczeństwa reszty, to od razu chwycili za szable, raniąc wielu z moich współbraci i miejscowych pomocników. Gdyby nie przybyła straż i miejscowe oddziały zbrojnych, to w ogóle byśmy ich nie opanowali i rozbiegliby się po okolicznych wsiach, zarażając setki następnych nieszczęśników. W ich zachowaniu nie było żadnego honoru! - ostatnie zdanie niemal wywarczał, przepełniony żalem i złością. Marius - 8 sz za robotników (+obietnica wynajmu pokoju) - 27 sz za gladiatorów Gdy dotarł na miejsce, było już późne popołudnie, resztki słabego blasku słońca ledwo przedzierały się przez gęstą powłokę chmur. Cienie w alejkach stawały się coraz głębsze, a jednocześnie było jeszcze za wcześnie, by miasto rozbłysło blaskiem sztucznych płomieni. Mogła to być niebezpieczna pora do podróżowania, na szczęście jednak nie musiał przemierzać miasta sam, bowiem aż pod progi szkoły gladiatorów towarzyszyli mu najęci wojownicy i zgarnięty szczęśliwie na placu Duży. Witruwiusz niestety nie mógł go przyjąć osobiście, bo nadzorował przygotowania do walki, która miała odbyć się tamtego wieczoru, ale pozostawił informacje o należnej kwocie, dość adekwatnej do nagłego wezwania gladiatorów na drugą stronę miasta w niewiadomym w sumie celu. Za to problemów z odwiedzeniem Galenusa nie było żadnych. Duży od razu rozpromienił się na widok medyka, bowiem ten był stanem "głowy" osiłka od dawna zainteresowany i wielokrotnie zapraszał go na różne badania, które z jakiegoś powodu Dużego niesamowicie bawiły. Wielkolud uścisnął mocno drobnego człowieka, unosząc go nad ziemię. - Tak, witaj... uh.. ah witaj... tak możesz mnie postawić, też się cieszę, że cię... uhh.. moje żebra. - wycedził, masując boki, gdy już został odstawiony na ziemię. - Herr Wallenberg! - w końcu, gdy dano mu szansę, powitał i poborcę. - A witam, witam, w mych skromnych progach, jakie nowości mi przynosicie? Widzę, że wasz podopieczny nadal silny i rześki jak tur, a jak tam jego głowa? Jakieś nieregularności behawioralne? Napady szału, nerwicy? A może euforii? Poczekajcie no, tylko coś do notowania wezmę... Jeśli Duży przejmował się tym, że rozmawiano przy nim o stanie jego umysłu, to tego nie okazywał, co więcej wydawało się, że te skomplikowane, niezrozumiałe dla niego słowa trochę go bawiły. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 10-01-2020 o 15:47. |
10-01-2020, 20:00 | #86 |
Reputacja: 1 | Kupiec pokiwał powoli głową na słowa nowicjusza i zabrał dłoń z jego ramienia, aż w końcu, po chwili ciszy, powiedzieć.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
12-01-2020, 09:48 | #87 |
Reputacja: 1 | Arnold przekonywanie d20=14 porażka Arnold Cóż, trzeba było przyznać, że kupiec dość zgrabnie wyłożył wszystko swojemu towarzyszowi, lecz ciężko było stwierdzić, na ile wypowiedziane słowa faktycznie trafiły do jego serca. - Dacie prikaz, to nie ruszę - wycedził w końcu Kislevita mrukliwym głosem, po czym wzruszył ramionami na typowo wschodnią modłę, co, jak Arnold zdążył się nauczyć, zazwyczaj oznaczało coś w stylu "nic się nie da zrobić, będzie, jak bogowie chcieli". Tymczasem zrobiło się już naprawdę ciemno, schowany za gęstymi chmurami Mannslieb ledwo dawał wystarczająco światła, by nawigować po rzece, a co dopiero wypatrywać wśród zarośli starorzeczy innych, schowanych tam jednostek. |
12-01-2020, 11:06 | #88 |
Reputacja: 1 | Arnold przyglądał się chwilę Borysowi. Nie miał pewności, a to znaczyło tylko jedno... musiał być ostrożny w swych następnych słowach. Bardzo, wszak nie dostał w sumie żadnej odpowiedzi, a to znaczyło, że jego wojak coś zapewne ukrywał...
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 12-01-2020 o 16:00. |
14-01-2020, 20:00 | #89 |
Reputacja: 1 | Arnold Próby pogodzenia nowicjusza i Kislevity powiodły się częściowo. Oboje na jego słowa skinęli niechętnie głowami, co zapewne znaczyło, że ze względu na szacunek do Arnolda chwilowo zrezygnują z otwartej wrogości, nie znaczyło jednak, że wszystko między nimi było nagle w porządku. Ani że ten rozejm musiał utrzymywać się wiecznie. Duchowny zgodził się odpowiedzieć na jego pytania, choć po jego rozbieganym spojrzeniu i pospiesznie wypowiadanych słowach widać było wielkie zniecierpliwienie. Zapewne uważał, że czas lepiej spożytkowałby, aktywnie przyczyniając się do sukcesu poszukiwań, na przykład wypatrując uciekinierów w mroku i nasłuchując podejrzanych dźwięków, czy pospieszając i tak już spieszących się załogantów. Widać było, że w głowie miał tylko powodzenie misji, ciężko było stwierdzić, czy jego główną motywacją było uniknięcie powtórzenia się epidemii w innych miejscowościach, czy może po prostu zbytnio wciągnął się w sam akt bezlitosnego polowania na uciekinierów, którzy - jakby nie było - częściowo przyczynili się do cierpienia jego byłych parafian. - Pięciu albo sześciu, ich powinno być, w większości to te kislevskie ps... - zawahał się, patrząc w kierunku, w którym ostatnio widział Kislevitę, ale tego nigdzie nie było widać. Pewnie na chwilę zszedł gdzieś pod pokład. - ... tak, w większości to Kislevici... - kontynuował już ostrożniej, choć gniew nadal płonął w jego oczach. - Ale przy ucieczce z kwarantanny mogli zbiec z nimi też inni. Wykorzystali zamieszanie i dym z płonących stosów, porwali zacumowaną przy przystani kupiecką lódź, która wcześniej zatrzymana została na rzece i podpalili jedną z łodzi straży, by nie mogła podjąć pościgu... Nagle przerwał w pół słowa, bo najwyraźniej wydawało mu się, że coś usłyszał. Faktycznie, ptaki poderwały się nagle z zarośli, jednak okazało się to fałszywym alarmem. Już z pokładu bez podpływania widać było, że akurat w tych zaroślach żadna łódź nie zdołałaby się schować. Kontynuowali poszukiwania... - Co ja... A tak... Nie wiem, kto zbiegł, ani ilu ich dokładnie było, alem widział twarze wszystkich tych, którzy przetrzymywani byli wcześniej w kwarantannie, niechybnie ich rozpoznam, jeśli Sigmar da mi szansę. 5% szans na znalezienie łodzi (-1 za zwlekanie) d100=70 Arnold percepcja d20=20 krytyczna porażka 1 Punkt Obłędu Sytuacja nie wyglądała zbyt różowo. Było naprawdę okropnie ciemno, a zarośla były wyjątkowo obfite. Nagle Arnold poczuł się jakoś dziwnie, jakby utkwiło na nim obce spojrzenie, wydawało mu się, jakby przez moment kątem oka uchwycił cień niewyraźnej sylwetki, gdzieś na schodach prowadzących pod pokład. Ale gdy skoncentrował tam wzrok, niczego nie dojrzał. Mimo wszystko to dziwne uczucie nie dawało mu spokoju. Gdy próbował skupić się, by przypomnieć sobie dokładnie, co mógł tam widzieć, coś potwornie zakłuło go w głowie, aż poczerniało mu przed oczami. Na szczęście ból szybko przeminął, choć nadal gdzieś w tyle głowy czuł niepokojące echo tamtego doznania. Szansa na rozstąpienie się chmur 10% d100=66 brak |
14-01-2020, 20:32 | #90 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |